ROZDZIAŁ XI. 75 tylko poczucie dźwięku, składałoby się na obrazy, które człowiek praktyczny uważałby tak samo za przedmioty realne, jak bierze obrazy widziane. Jest rzeczą osobliwą, jak rzadko zdajemy sobie sprawę, iź jesteśmy bardzo wrażliwi na takie fale akustyczne, które nazywamy mówieniem cudzem daleko bardziej oraz inaczej, aniżeli na wszelkie inne fale dźwiękowe. Zwykłe fale dźwiękowe, które nam przynosi przyroda, odczuwamy jako dźwięki, jako głos, na mówienie jednak jesteśmy w inny jeszcze sposób wrażliwi, tak prawie, jakbyśmy te dźwięki widzieli, a nawet jeszcze daleko lepiej. My przecież mówienie rozumiemy, a nikt przecież nie zechce utrzymywać, że mowę rozumierny słuchem, czyli uchem. Fakt więc, źe mowę słyszymy uchem wcale nie wyczerpuje naszej niezwykłej wrażliwości na mowę. Jasnem się staje, źe w sprawie rozumienia mowy muszą być w nas czynne dwa oddzielne źródła poznania. Słuch jest tylko jednem z nich, ale niewystarczającem. On tylko przyjmuje wibracyę i czucie jej wysyła do mózgu, ale nie bierze udziału w jej rozumieniu. Tego dowodzi fakt, źe możemy niekiedy mówienie słyszeć, a mimo to nierozumieć go wcale. Tak będzie, gdy np. zacznie przemawiać do mnie chińczyk. Zachodzi więc pytanie, czem my mówienie rozumierny? Odpowiedź ukaże nam drugie źródło poznania naszego. Mowę rozumiemy umysłem, objaśnisz czytelniku i będziesz miał słuszność, lecz niech to nas nie upoważnia do wyobrażania sobie, żeśmy przez wyraz „umysł" sprawę wytłumaczyli. Sprobujmy tylko sformułować sobie pojęcie „umysłu", a zaraz przekonamy się, źe treści jego nie zdołamy przedstawić ani naukowo, ani zrozumiale. A przecież to wyraz niezmiernej wagi. Niejeden wprawdzie będzie już zadowolony, gdy powie, źe „umysł", to władza specyalnie ludzka, która nas właśnie różni