ROZDZIAŁ XLIV. człowiekiem in potentia, większym i pełniejszym, niż będzie, gdy go społeczeństwo porwie w swój wir i przeobrazi w człowieka czynnego. Tu odsłania się najjaskrawiej niezmierna różnica między zwierzęciem, a człowiekiem. Zwierzę rodzi się zupełnie uzdolnione do funkcyi, które będzie spełniać, ale tez tylko do tych funkcyi i innych nie może i nie będzie spełniać. Ono rodzi się specyalistą organicznym. Więc tez dopiero gdyby i człowiek przychodził na świat gotowym specyalistą społecznym, moglibyśmy go w literalnym sensie nazywać z Arystotelesem zwierzęciem społecznem. Ale do tego, aby tak było, musieliby wszyscy przodkowie osobnika danego spełniać w przeszłości wciąż jednakie funkcye, „udoskonalające się" tylko z biegiem czasu. Wówczas naród byłby podobny do zwykłego organizmu, w którym uzdolnienia i funkcye komórek zawsze idą w parze. Naród byłby wówczas ustrojem, o całe niebo prostszym, niżeli jest. Zmienność roli społecznej ogniw jednego łańcucha filogenetycznego, płynąca z zupełnej niezależności fizyologicznej człowieka od człowieka i od społeczeństwa, zmienność roli i niezależność, jakich nie znają komórki organiczne, jest powodem, że tu mamy coś nieskończenie zawilszego i wyższego, a w wyższóści coś niższego i zarazem nieskończenie tragicznego. W drobnem ciałku, które przychodzi na świat, zostawiła swe ślady działalność ludzka wszystkich przodków jego az do pierwocin cywilizacyi, więc ciągnąca się juz na dziesiątki tysięcy lat wstecz. Ale ta działalność nie była jednakowa. W tak długim łańcuchu tkwią przedstawiciele wszelkich stanów i zatrudnień, zarówno w drzewie genealogicznem „odwiecznego" członka ludu, jak w drzewie najdumniejszego arystokraty, mogącego się wy-