ROZDZIAŁ XLI. ilościowo, więc albo już wszyscy bardzo bogatą, albo niewiele bogatszą od zwierzęcej. W końcu nie zgadzały mi się z tąż teoryą dobrze stwierdzone fakty opadania umysłowości człowieka normalnego do poziomu niemal zwierzęcego, ilekroć wyrósł od młodości na łonie samej przyrody, w odosobnieniu od innych ludzi (Homo sapiens ferus). Nie mogłem pojąć dlaczego takie fakty nie zmusiły ewolucyonistów do energicznego szukania przyczyn rażącej sprzeczności teoryi z rzeczywistością. Żadne fakty morfologiczne (zawiłość zwojów i t. p.) dotychczas skonstatowane, ani przypuszczenie większej subtelności masy mózgowej nie usprawiedliwiają niezmiernej wyższości efektów psychicznych, tak samo jak znowu objawów dziczenia osobników fizycznie normalnych. Wszak dziczenie jest utracaniem człowieczeństwa, któreby według teoryi ewolucyi powinno należeć do organizmu Homo. Wszystkie te wątpliwości i sprzeczności wyjaśniają się dopiero ze stanowiska teoryi, którą tu wykładamy. Człowiek nieporównane swe bogactwo wyobrażeń zawdzięcza nie rozwojowi mózgu w sensie teoryi ewolucyi, lecz tylko uproszczonej technice myślenia. Owo uproszczenie zawdzięcza mowie. W najprostszych liniach różnica ta przedstawia mi się w następujący sposób. Świat psychiczny zwierzęcia jest światem samych obrazów zmysłowych, zgadzających się ściśle z tem szczupłem środowiskiem, w którem zwierzę się obraca. Zwierzę operuje samemi fragmentami pełnego i „płynącego" obrazu zmysłowego. Z człowiekiem dzieje się inaczej. Myślenie obrazami ustępuje prędzej, niiby mogło się rozwinąć (od schyłku niemowlęctwa) myśleniu symbolami dźwiękowemi, które są abstrakcyami od obrazów zmysłowych. Gdy więc w pamięci zwierzęcia tkwią tylko obrazy, w ludzkiej przewainie abstrakcye. Jest to