ROZDZIAŁ XXXVII. 261 ka jest to albo funkcya jedynie tylko organizmu ludzkiego, albo podmiotowa strona funkcyi fizyologicznej w mózgu ludzkim, wyłaniająca się w osobnikach niezależ-nie od mowy, to znaczy, ze dla tej istności wewnętrznej, mieszkającej w nas, czy tez wytwarzającej się w nas, mowa służy tylko do wprowadzenia jej w zetknięcie z takąż istnością w innym osobniku. Innemi słowy, panuje przekonanie ze myśl jest to coś rozwijającego się we wnętrzu organizmu ludzkiego, ze jest to władza osobnika, która wprawdzie rozwija się przez doświadczenie, ale potrzebuje mowy głównie po to aby się uzewnętrznić, aby się dać poznać innej duszy organizmu pokrewnego, aby się skomunikować z inną, obcą „jaźnią" i oddziaływać na nią. Gdy zaś mowa składa się z wyrazówsymbolów, mogących oddawać myśl pod nią podkładaną w sposób tylko przybliżony i mało dokładny, przeto mowa pośredniczy między myślami osobniczemi w sposób niezdarny i stanowi ostatecznie bardziej zaporę w dokładnem komunikowaniu się umysłów czy dusz, aniżeli prawdziwie dogodny łącznik. Język uważamy za przenosiciela myśli, ale za formę mało podatną do oddawania w nim wszelkich myśli, za coś, co krępuje, a nawet rujnuje porządek myślenia. Taki sposób wyjaśniania sobie stosunku mowy do myśli wydaje się zwykle poprawnym, albowiem popiera go doświadczenie codzienne. Na każdym niemal kroku odczuwamy pewną „obcość" mowy, gdy usiłujemy myśli i uczucia, kłębiące się w nas, wydać na zewnątrz w postaci doboru słów odpowiednich. My wtedy rzeczywiście i szczerze pracujemy nad zmianą myśli na wyrazy, a pomimo to często bywamy niezadowoleni z wyników tej pracy wewnętrznej. Powszechnie się też słyszy skargi, ze mowa prawie nigdy nie oddaje dokładnie myśli oraz stanów psychicznych. Najgłośniej uskarżają się na to poeci, (zwłaszcza średniego talentu).