ROZDZIAŁ XXXII. Można tez powiedzieć, ze organizm, podobnie jak komórka, dzieli się, lecz w ten osobliwy sposób, ze oddziela się odeń tylko komórka i ta rozrasta się w cały nowy organizm, albo tez oddziełają się odeń liczne komórki, z których każda zdolna jest odbudować w pewnych warunkach taki sam organizm. Jeżeli zastanowimy się nad tym pospolitym faktem, musimy przyjść do przekonania, ie nauka niedocenia nawet w cząstce niepojętego skomplikowania takiej właśnie komórki, która (w pewnych warunkach) odradza, powtarza organizm. Jej skład morfologiczny nie może być równie prostym, jak skład jednokomórkowca. Wszak ona jest ekwiwalentem potecyalnym owej wielkiej drugiej „połowy", od której się oddziela, więc jest równoważnikiem nieraz milionów zróż-nicowanych komórek organicznych, a tymczasem biologowie szkoły epigenetycznej wyobrażają sobie, ze w komórce, (a więc i w takiej komórce) działa niewiele co więcej nad „siły" fizyczne i chemiczne i marzą jawnie i dumnie o wytworzeniu prawdziwej komórki w eprówetce! Zbyt grubo i powiem nawet zbyt naiwnie wyobrażają sobie biochemicy subtelne, a jednocześnie niepojęcie złożone zjawisko życia, gdy sądzą, że zdołają kiedyś, grubemi środkami laboratoryjnemi złożyć z materyałów chemicznych nie dość to co wytwarzały (komplikowały) zmienne warunki środowiska w ciągu milionów lat, bo taka skrócona twórczość byłaby jeszcze możliwą, ale to, co w stosunku do naszych środków jest istnem perpetuum mobile! Ich zamiary, nadzieje i usiłowania można przyrównać do szalonego zamiaru i nadziei mineraloga, któryby wyobrażał sobie, że przy użyciu odpowiednich roztworów zdoła kiedykolwiek wykrystalizować grupę Laokoona! Nie, panowie epigenetycy! Bliższymi niż wy praw dy byli już praeformości, lubo i oni nie umieli wyrozumieć rzeczywistych stosunków. Faktem jest niewątpliwym,