ROZDZIAŁ XXVIII. 191 ie moje i obce „ja" są tylko pozornie sobie obce, naprawdę zaś należą do jednej całości. W tych warunkach cudze mówienie przestaje juz być dla mnie tylko samą „podnietą zmysłową" (r. XI), bo jest czemś więcej. Podniety zmysłowe otrzymuję od świata zewnętrznego, od różnorodnych fal, działających na moje zmysły prawie tak samo, jak na zmysły wszystkich zwierząt obdarzonych mniej więcej podobnemi zmysłami, te zaś działają tylko na moje zmysły (na zmysł słuchu) — nie działają zaś tak samo na zmysły zwierząt, albowiem mówienie do mnie nie oddziaływa na psa, który stoi przy mnie i słyszy wszystko, a jednak nie rozumie. A więc zarówno mówienie, jak rozumienie mówionego jest symptomem należenia naszego „ja" do czegoś wspólnego wszystkim ludziom, rozumiejącym owo mówienie, do czegoś, co jest niewidzialną realnością ponad ciałami naszemi, a zarazem realnością, niedostępną zgoła dla zmysłów zwierząt. Mówienie jest nawet czemś więcej, niżeli łącznikiem między osobnikami. Ono jest niby kanałem komunikacyjnym dla oddzielnych jaźni. Przekonaliśmy się juz wielostronnie i prawie dostatecznie, ze na poznanie każdego zwierzęcia składa się jedno źródło, osobiste i bezpośrednie, zmysłowa wrażliwość o s o b i s t a,—na poznanie zaś człowieka dwa źródła: jedno osobista wrażliwość na świat zewnętrzny, drugie pośrednie, wrażliwość społeczna, czyli wrażliwość na specyalne fale, wysyłane przez ludzi do ludzi, a przenoszące poznanie społeczne. Tylko jestestwa obdarzone wrażliwością na te drugie fale przestają być zwierzętami, i stają się czemś innem, mianowicie jestestwami społecznem i. Obraz świata pierwszych jest wyłącznie zmysłowy — gdy jestestw społecznych zmysłowy i umysłowy zarazem, bo oparty jeszcze i na wrażliwości na fale mówionego, wychodzące nie od świata zewnętrznego,