2 WSTĘP Dość wspomnieć Egipt, Chaldeę, Grecyę, Rzym, aby spostrzedz, że to, co nazywamy stanem wysokiej cy­wilizacyi nigdzie nie trwa bezustannie. Każdy z wymie­nionych krajów jaśniał niegdyś wielkim blaskiem swej cywilizacyi i opromieniał szeroko świat ludzki, zosta­jący w pośrednim lub bezpośrednim związku z tem ogni­skiem, i każdy bladł kolejno w upadku cywilizacyi i w promieniach nowozapalającego się gdzieśindziej ogniska. I właśnie dla tego, że nie znamy dotychczas żadnego wyjątku od tego prawa znikomości oddzielnych ognisk cywilizacyi, że na mocy tego, co było, możemy napewno przypuszczać znikomość również i współczesnej nam cywilizacyi, rodzi się w każdym umyśle głębszym zaduma i pytanie: dla czego tak jest i czy tak musi być zawsze? Zagadka ta nie tylko jest trudna, ale i zdradna, bo dopiero po wniknięciu w niezliczone pytania, jakie myśliciel musi sobie zadawać w miarę, jak zapuszcza się w szczegóły, ukazuje się jako zadanie niesłychanie skomplikowane. Bez takiego wniknięcia łudzi pozorną swoją prostotą i wywołuje nieskomplikowane objaśnie­nia. Dawano już ich bardzo wiele, a wszystkie mają tę wspólną wadę, że nie sięgają, i nawet nie usiłują sięgnąć do dna sprawy. Jeszcze w starożytności niektóre z pytań, któreśmy postawili na czele, lubo nie w całej rozciągłości, nurtowały w umysłach bystrzejszych. Polibiusz, usiłując zdać sobie sprawę z tajemniczych przyczyn upadania miast helleńskich, zawyrokował, że Grecya umiera przez ludzi. W tem orzeczeniu, niewąt­pliwie słusznem, o ile chodzi o przyczynę bezpośrednią, nie wiele powiedziano, ale mamy dowód, że myślano nad zagadką i myślano nie o wiele gorzej, niż się to często dzieje za naszych czasów i w zastosowaniu do różnych innych ludów.