ROZDZIAŁ XXVIII XXVIII. Więź społeczna łączy przez różnicowanie. Człowiek społeczny jest dziełem społeczeństwa, a nie odwrotnie. W męce zdobywamy teren oporny, ale nawet scep­tyk przyzna, że posuwamy się naprzód. Tylko powierzchowny świadek naszego badania, wi­dząc, jak krążymy dokoła jednej osi, mógłby odnieść wrażenie, że kręcimy się w miejscu, że nic już nie przybywa do naszego poznania. Lecz byłoby to złu­dne. Nasz lot rzeczywiście zatacza koła, lecz każdy krąg wznosi nas wyżej. Zataczamy koła, bo na skrzyd­łach, które muszą mieć oparcie, trudno wznosić się pionowo. To władna jest czynić tylko fantazya. I te­raz zatoczymy koło. Dla patrzących z dołu będzie ono wyglądać na obrót w tej samej płaszczyźnie, lecz kto szybuje z nami, ten dojrzy, że po linii spiralnej wzno­simy się do naszego celu. Bardzo użytecznem będzie powrócenie na chwilę do treści rozdziału XII, w którym zarysowała się nam zdumiewająca jedność w przyrodzie. (Patrz tabliczkę na str. 118). W rozważaniu przeobrażania się rzeczy prostych w coraz bardziej złożone, natrafiliśmy wów­czas na kilka węzłów, o które zahacza się tajemnica życia i to zarówno jego treści, jak formy. Pierwszym węzłem jest zjawienie się na podłożu zjawisk fizykochemicznych najdrobniejszego i najprost-