WSTĘP 21 łem różnych dróg i porzucałem je jako nie wiodące do celu, bo prowadzące do wyników już osiągniętych, a niezadawalających, aż wreszcie spostrzegłem, że głó­wna przyczyna niepowodzeń na tem polu polega na niewłaściwem ujmowaniu zadania, na niedocenianiu jego trudności i na stosowaniu niewłaściwych metod badania. Mgławica, nie dająca się ująć w konkretne formy skrystalizowała się. Spostrzegłem, że zadanie ujmo* wano najczęściej ze stanowiska zbyt wyłącznie histo­rycznego. Ukrytych przyczyn zdarzeń wielkich, albo wcale nie przeczuwano tam, gdzie one spoczywają, albo szukano zbyt płytko i blizko człowieka, najczę­ściej w samym człowieku. Nawet gdy sięgano bardzo bystro i ze znacznem powodzeniem do przyczyn głębszych, tkwiących poza człowiekiem, czyniono to połowicznie i otrzymywano też rezultaty połowiczne, równające się praktycznie zeru. Zamało było metody przyrodniczej w takich bada­niach, zamało wiary w tę metodę i zamało wierności szcze nie wszystko poznali, a więc może przeoczyli ideę godną przyjęcia; szukamy więc bez końca i szukamy na­próżno. Trzeba dopiero mieć odwagę zerwać z literaturą i au­torytetami i na elementarne pytania szukać elementar­nych odpowiedzi we własnym rozsądku. Wtedy do­piero zacznie się to i owo porządkować. Wtedy walka wszy­stkich przeciw wszystkim cichnie w nas i zwolna, wła­snym trudem zdobywamy własne ideje. Oczywiście, że wartość ich naukowa może być rozmaita, może być nawet równa zeru, ale może być i większa, choćby przez to samo, że powstały na drodze bardziej samodziel­nego myślenia. Doświadczyłem na sobie uciążliwości idei narzuconych, gdym, jako przyrodnik, mało obeznany z literaturą historyozoficzną, chciał dowiadywać się więcej, a spostrzegał, że wiem coraz mniej. Prędko też zerwałem z literaturą przed­miotu i zwróciłem się do porządkowania faktów własnemi siłami.