ROZDZIAŁ XXIV 219 razem czas pewien, wtedy wszystkie znaczenia w lot pojmie i zaniesie z tryumfem oraz dziecinną radością do swego szałasu, a nawet udzieli krewniakom lub są­siadom. Tak powoli »środek łączący udoskonalał się, lecz skoro raz zaczął funkcyonować, to rozwój jego, a jako następstwo, rozszerzanie się świadomości, były już tylko kwestyą czasu«1. Rozwój mowy dokonywał się w progresyi geome­trycznej, podobnie zresztą, jak związany z nim rozwój władz umysłowych. Mowa, doskonaląc się, zwiększała mózgi jeden pod wpływem drugiego, ale dlatego szło to przez długi czas czas wolno, a z czasem dopiero coraz szybciej, że je­den dzielniejszy osobnik doskonalił mowę tylu osobków, z ilu osobnikami się zetknął. Z mową zaś prze­nikały z osobnika w osobnika obce im wiadomości. Każde doświadczenie, każde odkrycie i wynalazek roz­chodziły się na podobieństwo fali na wodzie coraz szer­szej, i zawsze natrafiły gdzieś na jednostki, ktćre osłabłą falę z nową siłą dokoła i jeszcze dalej roznosiły. Dlaczego zajmujemy się tym procesem szeroko, gdy to przecież rzecz znana? Dlatego, że po długiej wędrówce dosięgamy nareszcie celu naszego poszukiwania. Może­my śledzić, jak z jestestwa niespołecznego wytwarzało się jestestwo społeczne. Widzimy, jak długim był ten proces, i rozumiemy teraz dlaczego musiał być długim. Zaczynamy sobie nareszcie zdawać sprawę z tego, czem jest człowiek (C), czem społeczeństwo (CC )2 i czem cywilizacya. 1 P. rozdz. XIX str. 2 Obacz str. 118, 121 i 129.