ROZDZIAŁ XXIV Czy mamy prawo bezpośrednich przodków naszych o postaci mocno zbliżonej do naszej nazywać człowie­kiem? Była już o tem mowa przy innej okazyi, jesz­cze w rozdz, VI, i powiedzieliśmy tam, że zależy to od tego, co chcemy pod wyrazem »człowiek« rozu­mieć? Jeżeli postać tylko czyli główne cechy zoolo­giczne naszego rodu — to zgoda, jeżeli zaś zbiór cech wyjątkowych na ziemi i wyłącznie ludzkich, to owa postać nie była jeszcze człowiekiem (porówn. str. 71). To był tylko materyał na człowieka, t. j. na jes­testwo mądre i społeczne. »Ze zwierzęcia w coś całkiem dla świata no­wego przerobiła człowieka głównie mowa«, te słowa wypowiedzieliśmy na początku rozdz. XX, dodając za­razem definicyę 1, że »człowiek to przedewszyst­kiem zwierzę mówiące«. »Społeczność i mądrość są cechami, nabytemi głównie dzięki mowie, przyczem mądrość musiała być i została specyficznie ludzką, a więc względną i ograniczoną» 2. Nieczłowiek musiał dopiero stawać się człowiekiem, a do tego musiał mieć jakieś zewnętrzne, fizyczne szanse, bo gdyby ich nie było, mielibyśmy prawo dziwić się temu, dlaczego inne jakieś zwierzę nie stało się jestestwem najmądrzejszem i społecznem, czemu np. nie wyzyskało na sposób ludz­ki daru głosu? Co więcej. Nie było nawet koniecznem wyzyskiwanie daru głosu. Wszak różnica między jes­testwem niespołecznem, a społecznem nie może pole­gać na takiej a nie innej naturze (formie) łącznika, bo łącznikiem mógłby być równie dobrze nie aparat głosu, lecz coś całkiem innego. Ona polega na samem zjawieniu się łącznika. Jeśli to zwa­żymy, to tembardziej mielibyśmy prawo dziwić się, 1 Z rozdz. XVI Igo. 2 Rozdz. XXty.