WSTĘP 2. Zadanie nasze i metoda badania. Porwany urokiem zagadnienia, poświęciłem mu nie­mało uwagi i wysiłków. Długo zadanie nie dało się opanować, długo zmagałem się z samemi trudnościami właściwego ujęcia sprawy oraz z ideami narzuconemi1. Próbowa- 1 Nie czujemy zwykle, jak wielką przeszkodą w pracy badawczej, i to zwłaszcza w dziedzinie nauk filozoficznych i społecznych, gdzie otwiera się najszersze pole dla wszy­stkich dowolności, — bywają koncepcye cudze, ideje na­rzucone. Za ideje takie uważam nie te, któreśmy odrzucili, lecz właśnie te, które nam się podobały, które mają dla nas moc przekonywującą, pomimo, że zkądinąd nie dają nam prostej odpowiedzi na proste pytania, przez nas stawiane. Świat naukowy, pomimo całej oryginalności umysłów, które się nań składają, kopiuje się bezustannie, tworząc obrazy najczęściej w szczegółach tylko odmienne, ale zgo­dne z innemi w planie. Im większy erudyta, tem większą wydaje mozajkę cudzych myśli, powiązanych logicznie ró­wnie cudzemi nićmi przewodniemi. Kręcimy się też w zaczarowanem kole utartych myśli, fetyszów, których odstą­pić nie wolno, autorytetów, które odbierają nam resztki niezależności. I cóż dziwnego, że wczytując się w litera­turę przedmiotu, zwykle wiemy coraz mniej. Uginamy się pod brzemieniem sprzecznych idei ogólnych, popartych mi­lionami dowodzeń i argumentów. Przestajemy dostrzegać nie tylko: gdzie jest prawda, bo cząstki jej rozrzucone są wszędzie, ale co gorsza, tracimy instykt do jej szukania; coraz mniej zdolni jesteśmy do rzucenia nowego światła na sprawę, która nas interesuje. Nieśmiemy mieć zdania własnego w obawie, żeśmy je-