ROZDZIAŁ XX Będziemy bardzo blizcy prawdy, powtarzając orze­czenie, dane już na końcu rozdz. XVII, że człowiek — to przedewszystkiem zwierzę mówiące. Dzięki mo­wie dopiero stało się ono społecznem, a następnie mądrem (sapiens). Fazę wstępną, czysto zwierzęcą, można będzie charakteryzować uwzględnieniem cech czystozoologicznych. Następne muszą już być charak­teryzowane cechami, zjawiającemi się w naturalnej kolei rozwoju władz i rysów coraz bardziej odróżnia­jących go od zwierząt. Społeczność i mądrość są cechami nabytemi głów­nie dzięki mowie, przytem mądrość, mimo całej wielo­stronności, była, musiała być i została specyficznie ludzką, a więc względną i ograniczoną. W porów­naniu do różnych zwierząt człowiek nie był w pierw­szej swej fazie zwierzęciem najrozumniejszem — nie bywa też nim często nawet w ostatniej. Wiele zwie­rząt niewątpliwie nie stało niżej od praczłowieka wów­czas, gdy on stawał się człowiekiem; nie miały one tylko tej szansy, aby stać się w swoim rodzaju czło­wiekiem, t. j. jestestwem społecznem. Dopóki praludzie rozumieli się tak słabo, jak zwie­rzęta, a myśl ich niebogata u wszystkich była jedna­kowa, dopóty mózg człowieka niewiele różnił się od zwierzęcego i przedstawiał dla dalszego rozwoju takie same mniej więcej szanse, jak mózg zwierząt, zwłasz­cza obdarzonych aparatem głosu, podobnym do ludz­kiego. Narzuca się więc z wielką natarczywością pytanie: czemu niektóre przynajmniej zwierzęta nie wyzyskały swych przyrządów głosowych na podobieństwo czło­wieka ? Czemuż właśnie on i tylko on wzniósł się sto­sunkowo łatwo i prędko na wyżyny, gdy tamte zostały na nizkich poziomach? Wszak niejeden gatunek zwierząt jest tak mądry, pomimo względnej małości półkul mózgu właściwego