dziełu, zależnie od stopnia swego w niem ziszcze­nia. Jednocześnie zaś, nie stanowią one jakiegoś zewnętrznego, gotowego świata, który biernie mo­żna przyjąć w siebie. Człowiek może odkryć je, jedynie zdobywając i urzeczywistniając je we wła­snym czynie, nie znajdzie on ich nigdzie poza własnem wnętrzem i najgłębszą treścią swej dzia­łalności i życia. Taki tylko wewnętrzny czynny stosunek otwiera do nich dostęp, w urzeczywist­nieniu swem jedynie są one dostrzegalne. Napró­żno szukałaby ich ludzkość poza sobą i swym możliwym rozwojem. Myślimy obecnie o każdej działalności, o ka­żdym czynie, o rozwoju ludzkości całej, jako ze­spole ogólnym czynów tych, jedynie i wyłącznie w kategoryach przyczyny i wyniku. Ulegamy pod tym względem prawdziwie fetyszystycznemu za­ślepieniu. Wbrew Kantowi i całej teoryi poznania, żywimy przeświadczenie, że działalność nasza nie tylko daje się pomyśleć za pomocą pojęć przy­czyny i skutku, ale że jest szeregiem przyczyn i skutków i niczem więcej. W prawdzie w bezpo­średniej wewnętrznej rzeczywistości przedstawia się nam to inaczej i działalność nasza ukazuje się nam zawsze jako dążenie do celu, jako urzeczy­wistnianie w życiu wartości, ale nie zwracamy na to uwagi, pod mianem »przeżywań« odtrącamy lekceważąco bezpośrednie świadectwo naszego we­wnętrznego życia, jako coś pozornego, i za wyraz rzeczywistości uważamy jedynie tę formę, jaką życie to przybrałoby, gdyby poddane zostało opra-