Książki dla wszystkich Józefa Kremera POGLĄDY na sztukę i jej historję napisał Stanisław Brzozowski Wydawnictwo M. ARCTA w Warszawie JÓZEFA KREMERA POGLĄDY NA SZTUKĘ I JEJ HISTORJĘ. ur. 1806 — um. 1875 r. KSIĄŻKI DLA WSZYSTKICH Józefa Kremera POGLĄDY na sztukę i jej historję napisał Stanisław Brzozowski WARSZAWA NAKŁADEM i DRUKIEM M. ARCTA 1903 Äîçâîëĺíî Öĺíçóđîţ. Âŕđřŕâŕ, 20 Ěŕđňŕ 1902 ăîäŕ. WSTĘP. W szkicu krytycznym: «Józef Kremer, jako pisarz, filozof i estetyk,*) starałem się dać ogól- ną charakterystykę autora «Systematycznego wy- kładu filozofji»; — w niniejszej pracy chcę mó- wić o Kremerze tylko, jako autorze «Listów z Krakowa» i «Podróży do Włoch» — wszystkie inne jego dzieła zostawiam tymczasem na ubo- czu, odsyłając po nie czytelnika do wyżej wy- mienionego dziełka. I. Kilka zasadniczych uwag o sztuce i twórczości artystycznej. — Estetyka niemiecka wogóle i He- glowska w szczególności. „Ars est homo additus naturae" (sztuka jest to człowiek + natura) głosi znane od wieków określenie sztuki, zgodne w swojej istocie z o wiele now- szem określeniem, danem przez Zolę: „l oeuvre d art c est un morceau du monde, *) Wydanym w osobnej książeczce zbiorku «Książki dla wszystkich.» - 6 - vuatravers un tempérament" (dzieło sztu- ki jest kawałkiem świata, widzianym po przez temperament artysty). Obydwa te określenia zgadzają się z sobą w tern, że widzą w sztuce nie kopję rzeczywistości, lecz jej odtworze- nie niejako uczłowieczone, t. j. jej o- braz nieraz tysiąckrotnie załamany w twórczej duszy artysty. Załamywanie się tych wrażeń rze- czywistego świata może iść tak dale- ko, że w rezultacie powstaje coś, co pozornie niema nic wspólnego z natu- rą, a pomimo to od niej pochodzi. Feerje Spencera*) i powieści Zoli są wynikiem jednej i tej samej czynności duchowej, pracującej nad jednym i tym samym materjałem— światem postrzegalnym; wielka różnica w wy- niku, zależy od różnicy w samych duszach, w samych umysłach twórców. Człowiek jest niewolnikiem natury i nigdy się z pod jej pęt nie może wy- zwolić zupełnie. Obrzydziwszy sobie płaski i szary świat, postanawia wy- *) Poeta angielski z XYI wieku. - 7 - rwać się zeń i uciec gdzieś w zaświaty nieznane, pełne cudów stworzonych mocą własnej rozgorzałej duszy. Jest on wtedy jak czarodziej, jak mag po- tężny: chodzi po łąkach i błoniach za- czarowanych, żyje z ludźmi lub du- chami, stworzonemi jakby z przeczy- stego eteru, to znów płodzi potwory i napawa się własnym lękiem; a jed- nak w tern wszystkiem niema ani jed- nego pierwiastku, któryby był jego własnem dziełem; — niema ani jednej barwy, która nie mieściłaby się po- między purpurowemi i fioletowemi promieniami widma, niema kształtów innej jakiejś, a nie trójwymiarowej przestrzeni; jego potwory nawet ma- ją tylko powykręcane, skaleczałe i zol- brzymiałe narządy, właściwe zwie- rzętom, jakie on widział w rzeczywi- stości, jego duchy kochają albo niena- widzą, litują się, cierpią lub cieszą się jak ludzie. Mag staje do współ- zawodnictwa z naturą, okradłszy ją przedtem. Jedynym materjałem duchowej pracy człowieka są jego wyobrażenia, te zaś - 8 - są zawsze następstwem wspomnień doznanych wrażeń, pochodzących bądź to od świata zewnętrznego, bądź też od drgań własnej duszy. Locke swo- ją formułą: nihil est in intelectu ąuod non fuerit in sensu (niema nic w umy- śle, coby dawniej nie było w umy- słach), stwierdził raz na zawsze niewo-, lę człowieka, zarówno w dziedzinie sztuki, jak nauki i filozofji. Próżno myśleć o ucieczce, rzeczywistość trzy- ma nas zbyt mocno: nasze anioły bę- dą zawsze miały coś z ludzi, a nasze tęcze coś z błota. Tworzenie jest nam zakazane, możemy tylko przetwarzać. Ale w przetwarzaniu tern leży nasza rozkosz najwyższa. Jedną z form tego przetwarzania rzeczywistości jest sztuka. Przyjrzyjmy się czynnościom du- chowym, których ona jest dziełem, abyśmy zrozumieli jej istotę. Kilku ludzi patrzy na jeden i ten sam przedmiot, przypuśćmy na łan porosły ciemnozieloną soczystą ru- nią: czy widzą oni to samo? Pozornie tak, w rzeczywistości — nie. Artysta - 9 - malarz widzi mnóstwo odcieni. Wśród jednakiej na pierwszy rzut oka zielo- ności, dostrzega w niej mnóstwo róż- nych, przechodzących w siebie stop- niowo i niedostrzegalnie tonów barw- nych i świetlnych. Agronom dostrze- ga gęstość wzrastających kiełków, mnóstwo drobnych rysów, które po- zwalają mu spodziewać się mniej lub więcej szczęśliwego plonu. Filozof spekulatywny, rozmyślający nad poję- ciem Bóstwa i Spinozy i Mallebran- che a, dostrzega od czasu do czasu szeroki płaszcz zieleni przed sobą; ale wrażenie to u niego jest nadzwyczajnie mętne, nikłe i nawpół nieuświado- mione. Jedną z pierwszych zasad, które po- winni rozwinąć w sobie wszyscy, co pragną sądzić o sztuce i estetyce, po- winno być przeświadczenie, że różni ludzie, patrząc na jedno i to samo, widzą jednak rzeczy bardzo silnie ró- żniące się pomiędzy sobą; wchodzi tu w grę wiele różnych i silnych czynni- ków psychologicznych. W samych naszych narządach zmy- -10- słowych zachodzą również wielkie ró- żnice, oczy jednych łatwiej spostrze- gają barwę, oczy innych zarysy ze- wnętrzne przedmiotów; jednym świat przedstawia się w formie plam barw- nych, zlewających się nieokreślenie ze sobą, inni znów wszędzie widzą li- nje ostro i wyraźnie zarysowane; je- szcze inni widzą przedewszystkiem nieustającą i nieskończenie rozmaitą walkę światła z cieniami. Same zmy- sły więc dokonywują wyboru i określa- ją, jakich wrażeń mamy przeważnie doznawać. Przerabianie wrażeń w zupełnie uświadomione postrzeganie jest dal- szym wyborem pomiędzy materjałem dostarczanym przez zmysły. Umysł nasz jest wązką szczeliną (Enge des Bevusstseins), a przez szczelinę tę pe- wne wrażenia dają się postrzedz ła- twiej, niż inne. Uczucia nasze i za- trudnienia powszednie wytwarzają w nas coś w rodzaju daltonizmu umy- słowego, w skutek którego postrzega- my tylko to, co zgadza się z naszym tonem uczuciowym i co odpowiada - 11 - wyrosłym na podłożu naszych za- trudnień zainteresowaniom; wszystko inne dochodzi do naszej świadomości przytępione i przygłuszone, a często wprost dla nas nie istnieje. Postrzegania odradzają się w pa- mięci—i tu czynność wyborcza nasze- go umysłu nietylko nie ustaje, ale je- szcze się potęguje. Jedne z postrze- gań odradzają się łatwiej, inne trud- niej, wspomnienia jednych są żywe i trwałe, u innych blakną one, więdną i zanikają szybko. Są wreszcie wspom- nienia, pozostające w szczególnej zgo- dzie z naszem usposobieniem uczucio- wem, które zyskują na jaskrawości i natężeniu w porównaniu do postrze- gań, z których się zrodziły. Pamięć więc nasza jest często świadkiem kłam- liwym i krzywoprzysiężnym: o jednych faktach milczy ona zupełnie, inne osłabia, inne wreszcie przeistacza lub potęguje. Dla tego to najszczersze nawet «wyznania» i «pamiętniki» są zawsze tylko romansem osnutym na tle wypadków rzeczywistych. W przeistoczeniach rzeczywistości, - 12 - które rozpatrywaliśmy dotychczas, rzeczywistość ta była przeobrażona zawsze w ten sposób, że 1-e, różnorod- ność jej ulegała zmniejszeniu, a 2-e, natężenie oddzielnych uprzywilejowa- nych pierwiastków tej rzeczywistości wzrastało, zarówno bezwzględnie, jak i względnie przez pominięcie lub przyćmienie pierwiastków odmien- nych. Twórczość artystyczna w swoim stosunku do rzeczywistości prowadzi tylko dalej i potęguje działanie tych pracujących w każdej duszy czynni- ków, twórczość artystyczna jest na- wet sprawą, w której czynniki te po- zbawione przeciwwag swoich i ha- mulców, działają szczególnie silnie i swobodnie. Twórczość artystyczna bywa bowiem najczęściej wyzwole- niem i odwetem; upokarzana, deptana; krępowana dusza odzyskuje swoje prawa i tworzy sobie świat, w którym żyć by mogła życiem pełnem i nie- skrępowanem, w którym nie potrze- buje niczego się zrzekać i niczego wstydzić, w którym może i powinna - 13 - być szczerą. Cóż dziwnego, że z ma- terjału, którym rozporządza, a któ- rym mogą być tylko obrazy pamię- ciowe — i ich wyobrażenia pochodne, wybiera ona tylko to, co jej może być przydatnem, a wszystko inne pomija! Cóż dziwnego np., że ktoś znużony szarzyzną dusz; pospolitością życia buduje sobie świat, w którym wszyscy nienawidzą, kochają i działają potężnie, w którym twarze są uzewnętrznieniem sił duchowych, rozpierających ciało, w którym szaty połyskują, mienią się i lśnią przepychem barw? Cóż dziw- nego, że jednocześnie ktoś inny wzno- si sobie świat, w którym kobiety czują jak mimozy, wyglądają jak lilje i wię- dną jak kwiaty omdlewające, w któ- rym mężczyźni zachowują do śmierci duszę dziecinną i czystą, a w którym wszystko jest odcienien, muzyką cza- rowną, a jakby stłumioną i odległą? A przecież obydwaj patrzyli na ten sam świat rzeczywisty, znali tych sa- mych ludzi i obydwaj, tworząc i pisząc, myśleli, że malują prawdę, i malowali ją w istocie taką, jaką widzieli i mieli - 14 - ją w duszy, t. j. jedyną, jaką człowiek znać może; co więcej, współcześni ich jeśli mają duszę dość szczerą i szero- ką, muszą jednocześnie w dziełach ka- żdego z nich prawdę tę odczuć i zro- zumieć. Rzeczywistość odtworzona w sztuce, porównana do rzeczywistości surowej i nieforemnej, odznacza się więc tern, że 1-e jest znacznie uproszczoną, a 2-e, że niektóre strony rzeczywistego świa- ta i rzeczywistych dusz występują w sztuce szczególniej wypukle. Te cechy charakterystyczne dzieł sztuki posłużyły za podścielisko fak- tyczne dla teorji estetycznych, które w 1-szej połowie 19-go stulecia po- wstały i rozwinęły się w Niemczech. Dzieło sztuki jest jednocześnie i prostsze i bardziej wypukłe, jaskraw- sze, niż przedmiot rzeczy wisty przez nie odtwarzany—powiadają Niemcy.—Nic dziwnego; sztuka bowiem przedstawia nie rzeczywistość,lecz jej istotę i ideę; świat jest dziełem ukrytych po za nim sił (idei); przeciwdziałają one sobie wzajemnie i krzyżują się pomiędzy - 15 - sobą; to też żadna z nich nie dochodzi w rzeczywistości do zupełnego swego wyrazu, gdyż inne idee stoją temu na przeszkodzie. Artysta zaś mocą swe- go gienjuszu dostrzega te idee po za przedmiotami i w dziele swem ucie- leśnia je nieskażonemi i nieskarlałemi przez żadne wpływy poboczne. W ten to sposób fakty rzeczywiste— jak w danym wypadku psychologja twórczości artystycznej — wyrastają w metafizykę. W tej metafizycznej interpretacji zasadniczych estetycznych faktów zga- dzali się myśliciele niemieccy od Heg- la aż do Schopenhauera i pod jej wpły- wem rozwinęła się estetyka i filozofja sztuki Józefa Kremera. II. Zasadnicze pojęcie estetyczne Kremera — Rze- czywistość i sztuka. — Zadowolenie estetyczne i piękno. Starem jest zdanie, które w sztuce widzi naśladowanie natury; zdanie to ma pozory słuszności za sobą, nie może jednak być przyjętem bez za- strzeżeń. Po pierwsze bowiem nie da się ono zastosować do wszystkich sztuk; mo- żna mówić jeszcze o naśladowaniu na- tury w malarstwie i rzeźbie, ale zasto- sowanie tej teorji do poezji, budowni- ctwa i muzyki napotkać musi wielkie trudności i bez naciągania faktów obejść się nie może. Któż zechce twier- dzić np. że muzyka ma za zadanie na- - 17 - śladować rozliczne głosy przyrody; albo budownictwo — kształty i fornry w rzeczywistości spotykane? Gdyby zresztą chodziło w sztuce o naślado- wanie natury tylko, to czyż w takim razie figura woskowa nie wydawała- by się nam czemś piękniejszem od marmurowego posągu? Zresztą po- jęcie takie o sztuce przez samo swoje rozwinięcie logiczne doprowadza do niedorzeczności i w perzynę się w ten sposób obraca. Przypuśćmy bowiem, że udało by się artyście odtworzyć ja- kiś przedmiot natury z zupełną do- kładnością, cóż osiągnąłby on przez to? Oto liczba przedmiotów natury wzrosłaby o jeden, i to taki, który był- by nam zupełnie znanym. Cóżby w ta- kim razie wywoływało w nas ten za- chwyt, jaki odczuwamy wobec dzieł sztuki? Pozostawałaby tylko zręcz- ność artysty, jako jedyny możliwy po- wód tego podziwu. Pomijamy już to, że sztuka w takim razie utraciłaby wiele na podniosłości i świętości swe- go charakteru, że sprowadziłaby się Józef Kremer. 2 - 18 - jedynie do sprawności i stałaby się czemś w rodzaju kuglarstwa uprawia- nego na wielką skalę. Ale zastanówmy się, czy rzeczywi- ście takie naśladowanie da się osią- gnąć w takim stopniu, aby swą dokła- dnością aż podziw wzbudzać mogło? Dla rozstrzygnięcia tego pytania najlepszym środkiem jest poznanie samej przyrody. «Odwiedź no te nasze Tatry, za- puść się w serce tych olbrzymich gór—pisze Kremer—a wnet odstąpią cię myśli porównywujące sztukę i przy- rodę. Pożegnaj społeczność ludzi, co tętni życiem i ciepłem w dolinie, po- rzuć sioła i kołyszące się błogosła- wieństwem zbożne łany, a wstąp na ostrze Łomnickiej iglicy, na najwyż- szy szczyt Krępaku, wspinając się po piętrach coraz wznioślejszych, prze- drzyj się przez wszystkie szczeble co- raz biedniejszej, coraz niższej roślin- ności. Przebywszy bory ciemnej so- sny, wyżej dosięgnij krzewów karło- watej brzozy, wyżej jeszcze granic naj- wznioślejszych polan, zostaw następ- - 19 - nie pod sobą państwo czarnej koso- drzewiny o rozkręconych warkoczach, i ostatnie smugi traw zielonych, a sta- niesz w smutnej ojczyźnie gładkich i suchych mchów i pierwotnych poro- stów, kędy poczyna się grobowe samo- władztwo martwego kamienia. W ko- ło dźwigają się stos na stosie gruzy ogromnych bałwanów granitowych, — obraz głuchego zniszczenia. Roztwo- rzą ci się zewnątrz niby ulice, niby labiryntowe budowania, place i ściany rozstrzęsionego miasta Gigantów, a wszędzie cisza śmiertelna, jakby u gro- bu natury. Ni tu kwiatek zabłyśnie, ni listek zaszeleści; wszelki głos tu za- marł i został gdzieś w głębi. Od cza- su do czasu tylko usłyszysz martwy i trupi łoskot: jest to skała granitowa, co urwawszy się z posady swej, pod- bijając się niby rykoszetem w podsko- ki szalone, pędzi coraz chyżej, i war- cząc, przepada w otchłaniach; porywa ona w swym polocie do okropnej po- dróży tłumy skalnych złomów. Góra się poruszyła, odezwała się głuchym przytłumionym grzmotem — i znów - 20 - ucichła. Znowu natura wkoło onie- miała, a ta cisza okryła serce, niby zimną ręką śmierci, bo to milczenie głębokie jest straszniejsze, niż głos grożących piorunów na ziemi. Spinaj się wyżej a wyżej po urwiskach, ster- czących i stromych upłazach, aż cię kołem obstąpią, niby straszydła nie- bosiężne, szczyty bure Tatrów, syny innej natury, co je zrodziła wśród mąk i cierpień ziemia nasza i wśród wy- wrotów całej świata dzielnicy, te szczyty zrosłe u dołu kotliną czarną, pokryte płachtą śniegów, niby koszulą śmiertelną, bo tu skonanie wszelkiego żywota, i wiecznie ciemno i zimno wiecznie.» «Gdy po długiej fizycznej pracy, po twardszym jeszcze trudzie duszy, sta- niesz wreszcie na samem ostrzu łom- nickiem, świat nowy, dziwny i stra- szny obejmie cię sobą. W głębiach pod tobą przeciągają chmury, pokry- wając sobą ziemię całą niby morzem nieprzejrzanem, a miotane oddechem wiatru, igrają falą i wydymają się jak- by oceany wody. Turnie sterczą - 21 - z chmur, jak wyspy wśród łona powo- dzi...» (Listy z Krakowa tom I str. 30—31.) Oczywistą jest rzeczą, że gdyby sztuce chodziło o materjalne odtwo- rzenie przyrody, to wyniki wszelkiej działalności ludzkiej wypadłyby tak nędznie, że zamiast podziwu dla po- tęgi ludzkiego gienjuszu, wzbudzałaby sztuka raczej poczucie ludzkiej nie- mocy i niedołęstwa. «Jeżeli człowiek zapomniawszy o wątłych siłach swoich cielesnych, pracowaniem fizycznem zechce się mierzyć z olbrzymią po- tęgą natury — powiada Kremer,—sta- nie się podobnym do owych nieszczę- śliwych podupadłych na rozumie i wy- stawionych tak po mistrzowsku w o- wym obrazku Hogartha, kędy biedak jakiś, marząc na jawie i położywszy sobie szpargał starych nut na głowie, rozumie, że jest wielkim kompozyto- rem.» (Listy z Krakowa t. I, st. 32.) Cóż więc podziwiamy w sztuce? Dla- czego wydaje się ona nam nieraz bliż- szą od natury? «Gdyż jest dziełem ducha ludzkiego» powiada Kremer. - 22 - Jeżeli sztuka pamiętać będzie, że jest pierworodną córą ducha, że ona z nad- gwiazdnych światów rój swój wiedzie, jeżeli rozgorzeje zacnem uznaniem siebie, już wtedy urośnie w olbrzyma, przerośnie naturę i wszelkie jej spra- wy. Bo zaprawdę, choć ogromne i majestatu pełne są dzieła natury, szlachetniejsze jeszcze są dzieła z du- cha płynące. Zaiste wysokie są Alpów i Tatrów przyczoła, ale wyżej sięgają zacne człowieka sprawy. Gwiazdy goreją chwałą Boga na niebie, ale pię- kniejszą Jego chwałą są czyny wiel- kich ludzi na ziemi. (Listy z Krakowa t. I, str. 32.) Przedstawiłem dotychczas zupełnie przedmiotowo pogląd Kremera na sto- sunek sztuki do rzeczywistości; teraz muszę objaśnić, w jakim stopniu zga- dza się on ze stanowiskiem estetyki nowożytnej. Widząc zasadniczą wartość sztuki w tern, że jest ona dziełem ludzkiego ducha, podnosi Kremer niewątpliwie jeden z czynników, składających się na zadowolenie estetyczne. Dzieło - 23 - sztuki jest dla nas zawsze wyrazem stanu duszy artysty, jest odtworze- niem nie natury samej w sobie (co zresztą byłoby rzeczą niemożliwą), ale natury odczutej przez człowieka, który to dzieło stworzył. Zadowole- nie estetyczne pozostaje zawsze w pro- stym stosunku do łatwości, z jaką dzie- ło sztuki wzbudza w nas te same uczu- cia, jakich doznawał artysta, który dzieło to stworzył. Nie znajdujemy upodobania w utwo- rach, które zrodziły się w duszach zbyt od naszejjodmiennych, abyśmy mogli je zrozumieć i stanąć na ich stanowisku. Zrozumienie i odczucie takich dzieł sztuki wymaga długiej przygotowaw- czej kultury. Warunkiem wszakże, który znakomicie ułatwia nam takie wżycie się w duszę artysty, jest sto- pień, w jakim dzieło sztuki wywołuje w nas złudzenie rzeczywistości. Aby się wzruszyć lub przejąć, musimy za- pomnieć, że przedmiot, który nas wzrusza, jest czemś udanem tylko, dy- skutujemy w obec fantazji, osobistej zawsze i dowolnej, rzeczywistość zaś - 24 - i to, co w jej imieniu przemawia, mu- simy przyjąć taką, jaką jest. Malarz mo- że odtwarzać istoty nigdy nie napotka- ne w naturze np. «Centaury Böcklina,» ale musi przy tern zachować w rozkła- dzie światła i cienia, w zmianach bar- dzo zależnych od oświetlenia—stosun- ki takie, jakie spostrzegamy w natu- rze; inaczej dzieło jego nie sprawi żadnego wrażenia, lub też wrażenie o wiele słabsze, niżby sprawić mogło. Można twierdzić, że w miarę rozwoju sztuki, wymagania nasze, co do stop- nia, w jakim ma ona wywoływać wra- żenie rzeczywistości, wzrastają ciągle, i że w skład uczucia zadowolenia estetycznego, jakie wzbudza w nas rzeźba, malarstwo i poezja, wchodzi też zakwestjonowane przez Kremera uczucie podziwu dla zręczności arty- sty. Dla tych trzech sztuk można niewątpliwie twierdzić, że zadowole- nie estetyczne pozostaje w prostym stosunku do łatwości, z jaką możemy odtworzyć w sobie stan duszy artysty, i do stopnia, w jakim dzieło sztuki na- śladuje rzeczywistość. - 25 - Przykład figur woskowych nie mo- że byc uważanym tu za rozstrzygają- cy: nieprzyjemne uczucie bowiem, ja- kie one w nas wzbudzają, pochodzi nie stąd, że naśladują zbyt dokładnie ludzi żywych, ale stąd, że przypomi- nają nam trupy. Figura z wosku, która wywoływałaby w nas złudzenie żyjącego człowieka, byłaby piękną w tym samym stopniu, co i człowiek przez nią wyobrażony, a figura z wo- sku, która byłaby dziełem wielkiego rzeźbiarza, mogłaby byc nawet arcy- dziełem. Ważniejszym jest zarzut Kremera, że muzyka i budownictwo nie mogą być uważane za naśladowanie natury. Zarzut ten nie osłabia w niczem tego, co powiedziałem o czynnikach este- tycznego zadowolenia, wzbudzanego przez poezję, malarstwo i rzeźbę, ale zmusza nas do odszukania i innych czynników jeszcze, które mają prze- ważne znaczenie w muzyce, budowni- ctwie, poezji. Co do muzyki, to jest ona właśnie sztuką, która w wiele większym stop- - 26 - niu, niż wszystkie inne, zdolna jest przelać w nas wzruszenia i uczucia. Spencer wykazał, że cała muzyka jest rozwinięciem głosu ludzkiego z jego wibracjami i modulacjami, oddające- mi najżywiej i najwierniej wzruszenia innych. Bywają wzruszenia i uczucia tak złożone i tak subtelne, że wszystkie odcienia głosu ludzkiego nie starczy- łyby do ich odtworzenia; zadaniem muzyki jest właśnie wyrazić to, czego głos nasz wyrazić nie zdoła; instru- menty muzyczne, są jakby krtanią , ludzką, udoskonaloną tylko i bardziej uległą rozkazom ducha i jego wyma- ganiom. Widzimy więc, że czynnik sympa- tyczny, którego działanie wykazałem już w innych sztukach, nietylko nie traci swego znaczenia w muzyce, ale raczej zyskuje na doniosłości. Do te- go czynnika należy dołączyć jeszcze jeden, który Kremer zbija wprawdzie, ale jedynie za pomocą pewnego qui pro quo: chodzi mi tu o rozkosz zmy- słową, sprawianą nam przez dzieła - 27 - sztuki. Powiada on, że ani najpię- kniejsza kobieta w obrazie Tycjana, ani najpiękniej malowana zwierzyna Snydersa nie sprawią nam tak wiel- kiej rozkoszy zmysłowej, jak kobieta i zwierzyna rzeczywista t. j. że «ani malowana zwierzyna nie da się jeść, ani malowana kobieta pieścić. Niewątpliwie, ale nie mniej pewnem jest to, że pewne skojarzenie dźwię- ków, barw lub linji — sprawia na nas wrażenie przyjemne, inne zaś jest przykre, lub nieznośne, i to, że przy- jemność tego rodzaju wchodzi rów- nież w skład zadowolenia estetyczne- go. Odgrywa ona pewną rolę w bu- downictwie i w rzeźbie, w malarstwie, w muzyce i w poezji. W tej ostatniej spotykamy nawet ten czynnik pod dwiema postaciami: mia- nowicie 1-e, rozkosz zmysłową może nam sprawiać samo muzykalne brzmie- nie wyrazów, a 2-e, tę samą rozkosz mogą w nas wzbudzać wywołane za- pomocą tych słów w naszej duszy obrazy; ktoby się o tern ostatniem chciał przekonać, niech przeczyta opi- - 28 - sy Flauberta w Salambo lub Mickie- wicza w Panu Tadeuszu. Poznaliśmy różne pierwiastki zado- wolenia estetycznego; pierwiastki te nazwałbym: sympatycznym, realisty- cznym i sensualnym. Żadnego z tych pierwiastków Kremer nie uwzględnia. Wprawdzie nie bada on z psycho- logicznego punktu widzenia żadnego zadowolenia estetycznego, ale zasta- nawia się nad pojęciem piękna, a to wychodzi na jedno, gdyż próżno by- śmy szukali innego określenia tego pojęcia, niż to, że pięknemi są przed- mioty wzbudzające w nas wzruszenia estetyczne, których pierwiastki w czę- ści już posiadamy. Kremer daje inne określenie te- go pojęcia: «pięknym jest przedmiot, w którym idea jego występuje w peł- nym swoim blasku i rozkwicie.» We wstępie wykazałem gienezę tego poglądu, tutaj zaś postaram się wyka- zać, że pogląd ten ma w sobie tyle słuszności, że w rzeczy samej uwzglę- dnia jeden z czynników psychologicz- nych zadowolenia estetycznego. - 29 - Wspomniałem już, że dzieła sztuki są bardziej proste, niż odtwarzana przez nie rzeczywistość i że grupują one fakty tej rzeczywistości z więk- szą niż to się daje logicznością oko- ło pewnych właściwości zasadniczych, oddanych z nadprzyrodzoną wyra- zistością. Otóż niewątpliwem jest, że wskutek tego, rzeczywistość odtwo- rzona w sztuce, daje się łatwiej objąć i umysł napotyka tu mniej trudności, niż przy obejmowaniu chaosu zdarzeń rzeczywistych. Stąd wypływa dla nas nowa przy- jemność, należąca do rzędu tych u- czuć, które rozwijają się na tle nasze- go życia czysto umysłowego. Przy- jemność tę nazwę intelektualnym czyn- nikiem naszych wzruszeń estetycz- nych. Analiza tych wzruszeń nie może uchodzić za zupełną, wystarczy nam jednak do oceny poglądów Kremera, a dla uzupełnienia tej analizy rozważ- my stosunek czynników zadowolenia estetycznego do różnych rodzajów sztuki. - 30 - W budownictwie największą rolę odgrywają czynnik sensualny i inte- lektualny. W rzeźbie — sensualny, intelektual- ny, realistyczny i w niewielkim stop- niu sympatyczny. W malarstwie, sensualny, realistycz- ny, intelektualny i sympatyczny (ten ostatni w wyższym stopniu niż w rzeź- bie). W muzyce: — sensualny i sympa- tyczny, w bardzo wysokim stopniu. W poezji wszystkie w nadzwyczaj bardzo wysokim stopniu, a szczegól- niej sympatyczny, realistyczny i sen- sualny. Kremer ze wszystkich tych czynni- ków teorytycznie uznawał jeden tylko, intelektualny; praktycznie wszakże (t. j. przy rozważaniu oddzielnych dzieł sztuki i oddzielnych zagadnień este- tycznych) uwzględniał i inne. Wy- chwalając naprzykład koloryt Cor- regia lub weneckiej szkoły — odwo- łuje się niezaprzeczalnie do czynnika sensualnego, w innych kwestjach u- - 31 - względnia czynnik realistyczny i sym- patyczny. Jak wielu estetyków, mających po- czucie piękna, Kremer węższym był w swych teorjach oderwanych niż w ich zastosowaniu. III. Ideje. — Odsłonięcie ich w sztuce. — Ocena tego poglądu z punktu widzenia krytycznej filozofji.— Platoński pogląd Kremera na istotę gienjuszu i fantazji twórczej.—Stosunek idei do ucieleśnia- jącej ją formy. — Dwojaki podział sztuki na ro- dzaje. Świat z punktu widzenia Kremera jest dziełem idei; to co my widzimy, jest tylko zjawiskiem, poza którem ukrywa się istota każdego przedmio- tu, jego idea. W żadnym jednak przed- miocie idea ta nie uzewnętrznia się całkowicie i doskonale, gdyż podlega zawsze wpływom innych idei, obok niej istniejących, które ograniczają jej rozwój i często wprost wykrzy- wiają. W rzadkich tylko szczęśliwych wy- - 33 - padkach przedmiot oddaje choć do pewnego stopnia ideę, stanowiącą jego istotę. «Pewien z naszych malarzy zapu- ścił się w Tatry. Młody gazda był przewodnikiem do Pięciu Stawów. Ar- tysta jest młody: on czysty mieszcza- nin, więc dla niego furda dostać się na trzecie piętro kamieniczne, biorąc pędem po dwa schody. Ale przecież mu teraz po tych upłazach jakoś nie bardzo radno, gdy dysząc gramoli się pod turnie zawrotne za góralem swoim, co niby baletnik tatrzańskiej natury, tańcując, skacze od skały do skały. Bo suchego górala nogi choć bezłydne, jakby na stalowych sprężynach, i bie- dakowi nie ciąży obiad z chleba ow- sianego popłukany wodą kryniczną.» «Malarz oblany znojem ustał, siadł, bo mu tchu brakło. Gazda spina się w górę po ścianie skalnej, by «panoc- kowi»jakiejś dostępniejszej drogi wy- szukać. Wtem groźny bałwan grani- towy zastąpił góralowi drogę, a granit ślizki, stromy i gładki; góral chwyta za uwieszony ciemny warkocz koso- Józef Kremer. 3 - 34 - drzewiny i ciska się w górę, a w chwir lę już ów groźny bałwan jest pod jego krypciami.» «Z tej chwili przelotnej korzysta malarz i, choć do ostatka znużony, uchwycił górala ołówkiem. Góral jak- by żyw, zaklęty w tece artysty! — On ani roi sobie, że mu tak pięknie z tym ruchem! Biedaczysko, wychowane na głodzie i chłodzie, ani przeczuwa, że może wnet malowany, chromolitogra- fowany, sztychowany rozejdzie się w tysiącznych egzemplarzach po świe- cie, że przechowany w jakiemś pozło- cistem albumie stanie się stroikiem wytwornych salonów, a admiracją ele- ganckich, pięknych dam. Otóż ten ruch a ułożenie gazdy, chociaż chwilo- we, wywołane były przypadkiem, bo ową skałą, a kosodrzewiną, co mu się trafem nawinęła.» «A tak trafem wystąpiła na spotę- gowany jaw i ogólna idea Człowieka, ściślej jeszcze idea górala polskiego, a zarazem indywidualność jednostko- wa, bo zapewne inny góral, choć tak- że tatrzański, choó w tern samem po- - 35 - łożeniu, byłby się pokazał znowu po swojemu, nie byłby pewnie ślepą ko- pją tamtego.» (Podróż do Włoch t. II, str. 266.) Ów góral tatrzański jest dla Kreme- ra pięknym, gdyż pięknym jest dlań każdy przedmiot natury, w którym ze szczególną przejrzystością i wyrazi- stością występuje idea, która ten przed- miot zrodziła. Jakem to już zaznaczył, uważam ta- kie rozwiązanie zagadnienia o istocie piękna za ciasne. Pięknem jest to, co wzbudza w nas zadowolenie este- tyczne; trzeba poznać dokładnie całą, a wielce skomplikowaną przyrodę te- go ostatniego, aby módz określić, przez jakiego rodzaju przedmioty uczucie to wzbudzanem być może. Rzecz oczywista, że samo pojęcie piękna, jako sumy warunków, przez spełnienie których przedmioty wzbu- dzają w nas wzruszenie estetyczne — musi być równie złożonem i różno- stronnem, że następnie mogą być ró- żne rodzaje piękna, zależne od rodza- ju wzbudzonego przez dany przed- - 36 - miot wzruszenia estetycznego. Wszy- stkie czynniki wzruszeń estetycznych, a więc rozróżniane przezemnie: sym- patyczny, realistyczny, sensualny i in- telektualny, a także wszystkie inne, których nie uwzględniłem, powinnyby wejść w rachubę zarówno przy wysnu- waniu ogólnego pojęcia piękna, jak i przy klasyfikacji jego postaci po- szczególnych. Kremer teoretycznie uznaje jeden tylko czynnik—intelektualny, i odpo- wiednio zwęża pojęcie piękna. W za- stosowaniach swoich jest on jednak mniej jednostronny: sam przykład gó- rala dowodzi, że wrodzony zmysł estetyczny wskazywał mu postacie piękna, wyłaniające się z ram jego teorji. Góral jest pięknym nie dlate- go, że odsłania ideę górala, ale dlate- go, że ruchy jego są doskonale przy- stosowane do okoliczności. Wchodzi tu w grę czynnik sympatyczny: współ- czujemy bowiem łatwości ruchów gó- rala; wchodzi także i czynnik wzru- szeń estetycznych, nieznany dotąd nam, a polegający na tem, że pięknem - 37 - wydaje się nam każde przystosowanie dokładne środków do celu. Czynnik ten nazwałbym teleologicznym lub ce- lowym.*) Klasyfikacja Kremerowska różnych postaci piękna uwzględnia wprawdzie domniemalnie i milcząco różne inne czynniki estetyczne, oparta jest jed- nak zasadniczo na jednym tylko, a we- dług Kremera jedynym — intelektual- nym. Dlatego też nie obchodzi się klasyfikacji tej bez licznych luk i naciągań, a grzechem jej kardynal- nym — jest jednostronność i węzizna. Rozbiór tej klasyfikacji i postawienie na jej miejscu innej zaprowadziłoby mnie zbyt daleko: nie wykładam tu estetyki, ale piszę tylko o estetyce Kremera. Pojęcie Kremera o pięknie w sztuce jest dalszem rozwinięciem tylko poję- cia o pięknie w naturze. Od mistrza— artysty żąda Kremer «spotęgowania do najwyższego stopnia owych dwóch *) Czynnik ten w znacznej mierze może być sprowadzony do poprzedniego. - 38 - czynników piękności, bo naprzód spo- tęgowania idei ogólnej, rodzajowej, a to tak dalece, aby przedmiot stał się jakby doskonałym przedstawcą całego swojego rodzaju; a powtóre, wyma- gamy spotęgowania indywidualności przedmiotu do tego stopnia, aby ona dosięgła szczebla wyłącznej oryginal- ności, wymagamy, aby przedmiot ten indywidualnością swą odróżnił się wręcz od wszystkich innych swego ro- dzaju.» Uwzględnienie tego ostatniego—in- dywidualnego czynnika jest samodziel- ną modyfikacją, zaprowadzoną przez Kremera w pojęciach estetyki Heglow- skiej, gdyż ta ostatnia uwzględniała jedynie znaczenie ogólnej, rodzajowej idei przedmiotu. Kremer mówi zupełnie słusznie: «Gdyby dzieło artysty wyrażało tyl- ko sam rodzaj, samą ogólną ideę, bez indywidualności, już by wtedy było martwym ogólnikiem, abstrakcją bez życia i prawdy, niby definicją uwidomioną, formułą uzmysłowienia. Przecież takowy ogólnik jest nawet - 39 - prawie niepodobny do wykonania. Ja- koż np. w tablicach—załączonych na- wet do ksiąg zoologicznych, botanicz- nych i t. d., widujemy wizerunki ro- ślin, zwierząt, oddanych zawsze z pew- nem znamieniem indywidualności, choć w rysunkach takowych właśnie dla celów naukowych, chodzi głównie o rodzaj, gatunek, a nie o jednostko- we indywidua. Z tego znać, jak tru- dno odłączyć indywidualność od ogó- łu.» (Podróż do Włoch t. II, str. 268). Niepodobieństwem jest nie przy- znać w tej sprawie Kremerowi bez- względnej słuszności. Estetycy szko- ły Hegla, którzy szukali w sztuce je- dynie wyrazu idei ogólnych, napoty- kali daleko więcej trudności i popada- li w o wiele większą jednostronność, niż autor «Listów z Krakowa» i «Podró- ży do Włoch.» I ich, jak Kremera, ratowała własna niekonsekwencja, t. j. niezgoda pomiędzy tem, co uznawali za piękne na zasadzie smaku, a tem, co się im powinno było wydawać pię- knem na zasadzie estetycznych teorji; ale u nich przedział pomiędzy teorją - 40 - a własnym zmysłem estetycznym, był jeszcze większy i wskutek tego musieli oni w dziełach swoich bardziej jeszcze niż Kremer sztukować rozumowania i naciągać fakty. Jeżeli więc rozważymy zasadniczą myśl estetyki Kremera, to będzie po- legała ona na następującym: Świat rzeczywisty jest w stosunku do świata idei, stanowiącego jego istotę, czemś niedorozwiniętem poronionem, skaleczałem i spaczonem w swoim roz- woju; artysta spostrzega po za przed- miotami, takiemi jakiemi są, — ich pierwowzory, t. j. widzi te przedmioty takiemi, jakiemi byłyby, gdyby idee ich znalazły w nich swój wyraz dosko- nale rozwinięty i zupełny. Artysta więc spostrzega i ukazuje nam praw- dziwą istotę rzeczywistości. W pierwszym rozdziale wykazałem, na jakich faktach, zaczerpniętych z psychologji twórczości artystycz- nej—opiera się ta metafizyczna teorja sztuki; tutaj wskażę jeszcze jeden fakt z tej samej dziedziny, dotychczas prze- zemnie nieuwzględniony. - 41 - Świat, jaki mocą swojej wyobraźni artysta roztacza naokół siebie, jest w jego mniemaniu istotnie wyższym od świata rzeczywistego. Często nawet zmęczenie właśnie i pogarda dla szarzyzny życiowej pcha artystę do tworzenia zupełnie innych światów, któremi mógłby on się ra- dować w duchu. Każdy artysta two- rzy sobie świat takim, jakim byłby, gdyby był przezeń stworzony, każdy uważa swój świat przez się stworzony za wyższy od rzeczywistego; w rzeczy- wistym świecie dostrzega jedynie skar- lenie i spodlenie swego idealnego świa- ta, i często zamiast tworzyć czarowne światy ideałów, maluje z całem okru- cieństwem bezwzględnej prawdy sza- rzyznę życiową, mszcząc się w ten sposób na rzeczywistości, że nie jest taką, jakąby on ją chciał widzieć. (Ta- kiemi były pobudki twórczości mistrza naturalizmu, wielkiego poety Gustawa Flauberta). Widzimy więc, w jakiem znaczeniu i zakresie słusznem jest zdanie Kre- mera, że sztuka odtwarza świat takim, - 42 - jakim by mógł on być, gdyby pierwia- stki w nim zawarte nie ścierały się wza- jemnie, lecz wspierały i potęgowały w swym rozwoju; w ten bowiem spo- sób tworzą artyści; wyodrębniają oni pewne pierwiastki rzeczywistego świa- ta i pozwalają im dosięgnąć pełnego niczem nie krępowanego rozwoju. Czy znaczy to, że artysta w ten spo- sób poznał i odtworzył istotę rzeczy? Gdyby tak było, sztuce powiodło by się rozwiązanie zadania, które się oka- zało nad siły filozofji i nauki. Twórczość artystyczna wszakże jest czynnością tego samego ducha, nie- moc którego do poznania rzeczy sa- mej w sobie, bezwzględnego ocenienia, stwierdza raz na zawsze Kant w swo- jej „Krytyce czystego rozumu." Artysta w swoim tworzeniu musi posługiwać się zawsze temi samemi formami spo- strzegania i takiemi samemi kate- gorjami umysłu co i filozof... to też dzieło sztuki, będąc dziełem u- mysłu ludzkiego, musi być uzna- nem za zależne od tego umysłu, może więc przedstawiać nie rzeczywistość - 43 - bezwzględną, ale rzeczywistość przez człowieka odczutą i przemyśloną, a więc musi przedstawiać świat takim, jakim się człowiekowi wydaje, a nie zaś takim, jakim jest on sam w sobie. Artyście wolno wprawdzie wywyż- szać stworzony przez się świat ponad rzeczywistość, wolno mniemać, że ten świat ideału lepiej odpowiada istocie rzeczy, niż tak zwana przeciętna rze- czywistość, ale ta wiara twórcza nie może uchodzić za dowód, że sztuka w samej rzeczy przenika istotę świa- ta. Artysta jest tylko człowiekiem, a więc pozostaje na łasce swoich zmy- słów i umysłu i nie może znać innego świata, jak tylko ten, o jakim pou- czają go jego wrażenia zmysłowe i do jakiego dojść może drogą wniosków i rozumowań. Kremer był zbyt dogmatykiem w fi- lozofji, aby mógł postawić sobie za- gadnienie, na jakiej drodze i w jaki sposób artysta poznaje bezwzględną istotę rzeczy, ich ideę. To też zaled- wie spostrzega on trudność i rozwią- - 44 - zuje ją za pomocą reminiscencyi z fi- lozofji Platonowskiej. «Dziwna rzecz — mówi on,— iż po tylu pracach, po tylowiecznych tru- dach, jeszcze się nie upowszechniła ja- sna i przezroczysta wiedza o wiekui- stej istocie piękności, gdy tymczasem Plato przed dwoma tysiącami lat u- chwycił ją z najwyższego szczytu gie- njuszu swojego.» Skracam słowa jego, dając im za- krój zbliżony nieco do naszego poj- mowania rzeczy. «Gdy dusza—mówi Plato, — ujrzy piękność na ziemi, przejmuje się dre- szczem tajemniczym, bo przypomina sobie własnego żywota dzieje przed lat tysiącem upłynione, gdy jeszcze mieszkała na gwiaździstej nieba sto- licy i nie spadła w inne padoły do- czesnego życia. Gdy bowiem tutaj, w tych poniżach ziemskich, piękność przed duszą stanie, wnet dusza roz- goreje pamięcią zapomnianej szczęśli- wości; rozwija się przed nią jasny o- braz onej chwili wielkiej, gdyśmy wszy- scy, jedni w orszaku Jowisza, króla - 45 - Olimpu, inni chórem idąc za innymi bogami, ochodzili uroczystość najwyż- szej Piękności, oddając wraz z nie- bianami, tej wspólnej wszystkim pa- ni—pokłon i cześć.» «Dusza tym widokiem jasnym roz- pływała się w morzu wesela bez gra- nic, bo ona była jeszcze bez skazy, pełna czystej rozkoszy, niedotknięta jeszcze biedami, które na ziemi na nią czekały, ani obleczona jeszcze cia- łem, cisnącem ją jak skorupa ślima- cza. Dlatego dusza tak do niej drga tęsknotą, gdy ją tu pełną blasku świe- cącą, w postaci ciężkiej materji oba- czy. I piękności tej urok jasny—oczy- ma, owym jasnym zmysłem do duszy płynie.» «Wzrokiem zaiste piękność oglądać człowiek zdoła, ale mądrości nie uj- rzy oczyma; bo gdyby dusza obaczy- ła mądrość zmysłami swojemi, tak silną ku niej rozgorzałaby miłością, iżby już nie podołała tej tęsknocie swojej; dlatego wzrokiem człowieko- wi samą tylko piękność oglądać jest dozwolono.» - 46 - «Kto już zatracił w sobie przypom- nienie onej piękności wiekuistej, w nie- bie widzianej, lub kto zepsuty spró- chniał w sobie, to i kochania praw- dziwego tej piękności nie pojmie; w dzikości swej natury rozkołysze się ku niej zmysłową namiętnością i gru- bych zapragnie rozkoszy.» «Kto zaś w piersiach dochował świę- tość pamięci onej niebianki, już na widok materji, uduchowionej piękno- ścią, zadrży w sobie jakąś trwogą wewnętrzną, a lęk z onych czasów spłynie na niego uwielbieniem; upad- nie przed nią, będzie się modlił do niej i patrzał na nią niby na Boga, lub na kochankę swoją; radby jej poświęcić wszystko i palić ofiary, jak się to bogom najwyższym czyni, gdyby znów nie bojaźń, żeby go ludzie za obłą- kanego nie mieli. A gdy się w tę pię- kność dusza wpatrywać będzie, roz- kosz tęskna jakiemś ciepłem rozleje się po całej jej istocie, i ona poczuje jakąś boleść w sobie; bo wśród cie- pła i tych bólów, wykluwają jej się dawne niebiańskie pióra, dawne skrzy- - 47 - dła; a dusza, jak niegdyś w niebie, rozwinie te swoje pióra, te loty i skrzy- dła, i znów się wzniesie do górnego Olimpu, ojczyzny swej.» (Listy z Kra- kowa t. I, str. 83.) Jest to niewątpliwie piękny myt, ale myt tylko, i za uzasadnienie filo- zoficzne teorji, według której sztuka odsłania istotę rzeczy, uchodzić nie może. Pomimo to możemy się posługiwać tym mytem dla wyjaśnienia poglądów Kremera na istotę twórczości arty- stycznej, fantazji i gienjuszu. Wyobraźnia jest zdolnością wywo- ływania obrazów przedmiotów nieo- becnych; w dalszym swoim rozwoju daje ona początek fantazji, która o- brazy te przekształca; fantazja wpraw- dzie zapożycza także wszystkie pier- wiastki ze świata rzeczywistości, ale może zaprowadzić zmiany, czasem na- wet daleko sięgające w ugrupowaniu tych pierwiastków i zachodzących po- między niemi stosunkach. Dość przy- pomnieć takie wytwory fantazji, jak - 48 - centaury, satyry, fauny, syreny i t. p. aby zrozumieć jej istotę. Pewien stopień fantazji właściwy jest wszystkim ludziom i tworzy to, co Kremer nazywa fantazją powszechną. Po nad fantazję powszechną wzno- si się fantazja artystyczna, która nie zadawalnia się nieokreślonem i przy- padkowem przekształceniem rzeczy- wistości, ale która dąży do wyraże- nia za pomocą formy od tej rzeczy- wistości zapożyczonej—idei, które ży- ją w duszy artysty. «Bóg stwarza nie dlasiebie, ale z mi- łości do jestestw stworzonych; czło- wiek tworzy, bo nie może nie tworzyć, twóczość jest mu daną; on tworząc, wykonywa zakon, który był przed nim; on tworzy nie dla ubocznego celu ja- kiegoś, ale dla tego, że jest człowie- kiem, by nieskończoność własną uj- rzał w dziele swojem. Fantazja prze- to nie jest przypominaniem żywem przedmiotów rzeczywistych i marzeń ich naśladowaniem; ona nie jest wy- robnicą płochą błyskotek; ona z nie- skończoności człowieka ma swoje po- - 49 - chodzenie i dlatego właśnie świeci iskrą Bożą pierwiastek, żarem płonie w potędze, w uroku cudownym fan- tazji.» «Fantazja, jakby stulona w pączku, śpi i marzy w sercu; gdy zaś na nią przyjdzie godzina, już rozsadzi pączek korny, urośnie, wzniesie się majesta- tem wszechwładnym. Ona rozpina loty swoje od bieguna do bieguna, mierzy niebiańskie przestrzenie, nie mające granic, mija gwiazdy, wywo- łuje z kostnicy historji zapadłe dawno ludy, podsłuchuje oddechy przyszłe stuleciów, kroczących przez dzieje świata, i słyszy radości robaczka klu- jącego się na listku. Fantazja, ta pa- ni natury, jest mistrza służebnicą.» (Listy z Krakowa t. I, str. 192.) «Siłą, która popycha fantazję ar- tysty do tworzenia, która pracuje i ży- je w jego duchu, są idee, w tym du- chu uśpione, a ucieleśnienia żądne. W tych to ideach należy widzieć isto- tę, princeps movens gienjuszu.» «Ideał mistrza—powiada Kremer,— nie przebywa w tern pstrem, a zmien- Józef Kremer. 4 - 50 - nem kole zewnętrznego świata, on go z głębi swojej fantazji dobyć po- winien. Czuł tę prawdę ów kochanek, a namaszczeniec najwyższej piękno- ści, Rafael, co w liście do hr. Casti- glione przy sposobności o Galatei swej tak się wyraża: «Jo mi servo di certa idea, che mi viene al mente» (posługuję się pewną myślą, płynącą z mojego umysłu...) «Zaprawdę, ta to idea jego niebiań- ska w tajnikach jego istoty świecąc, zjawiła mu się przed oczyma duszy w postaci BogaRodzicy, odzianej ca- łym cudem niebiańskiego uroku, w po- staci lekkiej, powietrznej, zrodzonej z woni rajskich kwiatów i westchnień aniołów, a tak stworzone są Madon- ny jego.» «Uważ, iż po wszystkie wieki ideał wypływa z toni ducha mistrza, bo zrodzony jest z głębi jego fantazji; tak było i w świecie pogańskim, w sztu- ce greckiej, patrz na on złoty piękno- ści wiek Hellady, gdy Peryklesa, jak- by gwiazdy jasne, otaczał wieniec wiel- kich ludzi.» «Jedną z tych gwiazd był - 51 - Phidias, którego duch na olbrzymią miarę stworzony, ogarniał sobą cały piękności świat.» «Cycero, ów Rzymianin, co pochy- lony nieszczęściem kraju swojego, w szarej godzinie życia i ojczyzny, lubił marzyć o Grecji i tęsknie ob- zierać się na lata tam spędzone w mło- dości swej, temi słowami wyraża się o ideale i Phidiażu.» «Już ja nie jestem tego zdania, iż w żadnym rodzaju niema nic pię- knego, nad coby nie można pomyśleć wyższej jeszcze piękności, której tam- ta jest tylko niby odbiciem i wize- runkiem. Ale tej wyższej piękności ani oczyma, ani słuchem, ani żadnym zmysłem dostrzedz niepodobna, zdo- łamy ją tylko pojąć myślą i duszą.» «Tak, lubo zaiste nic doskonalszego widzieć nie można, jak posągi Phi- diasa i obrazy wyżej przezemnie wspomniane, ale przecież w duszy jeszcze piękniejsze wyobrazić sobie można. Ani też Phidias, gdy tworzył Jowisza lub Minerwę nie zapatrywał się na nikogo, biorąc go sobie za wzór, - 52 - lecz w duszy jego tkwiła najwyższej piękności modła jakowaś, w którą się wpatrując, w której tonąc, mistrz ku niej kierował rękę i sztukę swoją.» «Wyznaj, iż ustęp ten jest arcy- ważny: dlatego ci go w całości przy- toczyłem. Widzimy wyraźnie, iż owa «certa idea che mi viene al mente» Rafaela i ta Cyceronowa czyli Phi- diasowa «mente insidens species pul- chridinis quaedam» (jakowaś modła piękności, tkwiąca w duchu) są zu- pełnie jedno i to samo, są ideałem. Przypominam ci tutaj owe wzniosłe stanowisko Platona, pojmującego ideał jako przypomnienie duszy z olimpij- skiego żywota. A Phidias, Rafael i Pla- to są zaiste powagą w państwie sztu- ki. Widzisz tedy, iż ideał nie jest zbiorem piękności porozrzucanej po wielkiej liczbie postaci rzeczywistych, ale że w całości z ducha wyrasta...» (Listy z Krakowa str. 148.) Przypomnijmy sobie teraz pewien szczegół tego opowiadanego przez Kre- mera Platonowskiego mytu: oto du- sza potrzebuje koniecznie ludzkiego - 53 - widoku świata zewnętrznego, aby przy- pomnieć sobie doskonałe piękno idei, prawzorów rzeczywistości. Szczegół ten rozwija Kremer obszerniej, i sta- nowi on jedną z najmniej zaprzeczal- nych zasad jego estetyki. «Wszystko, co się w naturze, wszy- stko co się w duchu święci, co tylko porusza serce człowieka, rozkłada się nieprzeliczoną ciżbą przedmiotów przed obliczem artysty; a każdy z tych przedmiotów może potrącić fantazjo do czynu, rozpłomienić w niej potę- gę stwarzania. Duch mistrza patrzy się na świat, jako na własną wewnę- trzną treść, rozłożoną w przestrzeni, a rodzącą się w czasie. Świat ten jest jakby uwidomioną symboliką własne- go wnętrza artysty. Jeżeli przeto z tych tłumów zjawisk, jeden przedmiot spotężnieje i uderzy fantazję mistrza, już zatrzęsie nią do dna; odgłos uderzenia rozlegnie się po przybytkach duchowych, jakby grzmotne wołanie archanioła, i z głę- bokiego snu przebudzi uśpioną w nim treść, właśnie temu przedmiotowi od- - 54 - powiednią. Lecz ziemski ten przed- miot, zarazem uchwycony przez wie- kuiste potęgi ducha, zanurzony w je- go tajemnicach świętych, umiera śmier- cią, a ogarniony żarem duchowych mocy, wypala z siebie co doczesne; tak przetopiony, przeistoczony fanta- zją, staje się promiennem ciałem owej treści razem z nim poczętej. Jest to przemienienie rzeczy skończonej na dzieło duchowe piękności, co teraz na podziw ludziom w świat występuje.» ...«Chciej tylko pamiętać, że istot- nie pierwsze potrącenie idzie od ze- wnętrznego przedmiotu; pamiętaj, co stara wschodnia wieść niesie o onej muszli biednej, niby śpiącej w ciem- nych wód topielach. Ona, daleko od światłości barw niebiańskich, przyku- ta do skalnego oceanu dna, lecz gdy ją szałem rozhukają mórz przepaści i z zewnątrz ziarnko piasku wpadnie do malutkiego jej przybytku, i po- drażni ją z lekka, już ze snu rozbu- dzi się muszla śpiąca i sili się bie- dna, i mocuje z niem, aż je odzieje osnową kosztowną swojego żywota. - 55 - Tak, co było tylko ziarnkiem piasku, występuje na świat z tajni wnętrza, przemienione w perłę drogą — co w ciemnicy zrodzone, świeci teraz we wszech niebios barwy.» «Podobnie niechaj mistrz wieszcz, osnowę bezkształtną, surową, którą mu narzuci świat, odzieje ducha pro- mieniem, przemieni na perłę koszto- wną, która zaświecić ma w koronie piękności niepokalanej.» «Jeżeli zaś odwrotnie dziać się bę- dzie, jeżeli do treści już w nas roz- winiętej, zechcemy dobierać formy, jeżeli będziemy chodzili po świecie, by od rzeczywistości wyprosić, wy- kwestować jakieś ciało dla duszy, któ- rą już mamy gotową na podorędziu,— wtedy, jakeśmy rzekli, obie strony nigdy nie stopią się w jedną całość, nie stworzy się tutaj bynajmniej dzie- ło piękności, ale się skleci jakaś sztu- kowana łatanina, robota samej zim- nej refleksji, a choćby nawet dowci- pu, jak to jawnie wykazują owe bie- dne poematy mękami wyciśnione ze samego mózgu, którym atoli nie przy- - 56 - świecał ani jeden promień natchnie- nia.» «W takowyh razach, treść owa, wła- śnie dla tego, że nie ma ciała, będzie wprost myślą, abstrakcją, czemś ogól- nem, a wtłoczona przeto we formę, w obraz, uczyni z nich również ab- strakcję, zabije ich życie, zetrze z nich wszelką indywidualność, zamieni je na ogólnik czczy i głuchy w sobie.» «Dobitnym przykładem jest tu ale- gorja, w której wyraźnie widać, że treść a forma, że dusza a ciało—by- najmniej się nie trzymają siebie. To ciało, będąc ogólnie, bez indywidual- ności, mogłoby wielce wygodnie obejść się bez tej treści, którą mu narzuco- no i stać się gospodą dla jakiejś in- nej osnowy, nie mającej gdzie się po- dziać.» (Listy z Krakowa t. I, str. 209—210.) Ostatnie te uwagi Kremera są naj- zupełniej słuszne: stwierdzają one bez- względną zależność twórczości arty- stycznej od spostrzeganego przez ar- tystę duchowego i cielesnego świata, który musi posłużyć zawsze za punkt - 57 - wyjścia do wszystkich przekształceń, wynikiem których ma być dzieło sztuki. Dzieło sztuki powstaje według Kre- mera w ten sposób: jakiś przedmiot, jakiś odłam rzeczywistości uderza artystę—i zwraca na siebie jego wy- łączną uwagę. Dzieje się to dlatego, że przedmiot ten przypomina mu u- krytą w głębiach twórczej duszy ideę; idea ta obejmuje obraz przedmiotu, przetwarza go, aż stopi się z nim i zleje w jedną żyjącą, uduchowioną, harmonijnie piękną całość. Idee te więc jakaś dusza twórcy wyniosła ze swego przedziemskiego bytu, idee te stanowią o tern, jakie przedmioty po- ciągną ku sobie artystę, stanowią więc o indywidualności jego gienjuszu. Ta mitologiczna lub metafizyczna teorja, przetłómaczona na język po- wszednich faktów, znaczy tyle tylko, że w duszy artysty samego należy szukać czynników stanowiących o cha- rakterze jego twórczości. To co Taine w swym realistycznym języku nazy- wa «zdolnością zasadniczą» (faculte maitresse), to w metafizycznej, wy- - 58 - niosłej terminologji Kremera nosi na- zwę idei, pięknie brzmiącej, ale o wie- le mniej wyraźnej. Artysta zwraca się ku pewnym przedmiotom, dlatego, że rodzaj jego pamięci i wyobraźni każe mu widzieć świat pod postacią barw, lub konturów, dlatego, że w du- szy jego wyraźniej się zarysowują rzewne uczucia lub naprężenia woli. Gdy spotykamy się z metafizyczną teorją, można przejść obok niej wzru- szając ramionami, jak wobec czegoś nazbyt niezgodnego z doświadczalnym i realistycznym kierunkiem naszej myśli współczesnej; pożyteczniejszem jest jednak przyjrzeć się jej z blizka, gdyż często uda się nam w niej do- strzec spostrzeżenia faktyczne i uza- sadnione, przetłómaczone tylko na dziwaczny język metafizyki. Postępo- wanie takie jest szczególniej uspra- wiedliwione w wypadkach, w których ten metafizyczny przekład empirycz- nych spostrzeżeń odznacza się wybi- tną pięknością. A takim jest właśnie wypadek este- tyki Józefa Kremera. - 59 - Przy ocenie jej dążyłem do wyka- zania, że jest ona interpretacją me- tafizyczną estetyki, opartej na faktycz- nych danych psychologji, i że wady jej płyną nie z jej metafizycznego wykładu, lecz stąd, że opiera się ona na psychologji twórczości i piękna, zbyt jednostronnej i niedostatecznej. Pomimo to wszystko, poglądy Kre- mera na sztukę zasługują na sumien- ne przestudjowanie, szczególnie dzi- siaj, gdy nasza estetyka bieżąca, jest prawdziwą szatą arlekina, z naj- różniejszych strzępków pozszywaną. Poglądy te mogłyby nas także pou- czyć, że niejedni tylko dekadenci i sym- boliści przyznają sztuce głębokie zna- czenie duchowe, i że nietylko Przy- byszewski, ale i klasyk Kremer da- lekim jest od naszego przyzwyczaje- nia rozważania dzieł sztuki sub specie operetki, kazania albo tendencyjnej powieści. Stosunek idei, stanowiącej osnowę dzieła sztuki do jego formy — posłu- żył Kremerowi za podstawę do roz- różniania 3 wielkich form sztuki: sym- - 60 - bolicznej (starożytnego wschodu) kla- sycznej i romantycznej. Rozróżnia- nie to znowu opartem jest nie na me- tafizycznych subtelnościach jedynie, lecz na różnicach faktycznych i rze- czywistych; zasługuje więc, abyśmy się z niemi bliżej zapoznali. Pomiędzy formą i treścią dzieła sztuki dają się pomyśleć stosunki trzech rodzajow: forma może odpo- wiadać najzupełniej treści, treść mo- że przerastać formę i nie znajdować w niej dostatecznego wyrazu i wre- szcie forma może przerastać treść, t. j. kształty zmysłowe, za pomocą któ- rych jakaś idea została wyrażoną, może nadawać się do wyrażenia tre- ści o wiele bogatszej. Ten ostatni stosunek spotykamy w sztuce ludów starożytnego wscho- du. Treść duchowa człowieka jest tak tutaj uboga, że nie wystarcza do prze- topienia na nowo i przeduchowienia, że tak powiem, form zewnętrznej na- tury. Stosunek twórczego artystycz- nego ducha do tych form, przedsta- wia się na wyższych stopniach rozwo- - 61 - ju w ten sposób: że natura musi być przekształcona w twórczym duchu ar- tysty, aby myśl jego mogła całkowi- cie wyrazić. Kształty natury są for- mą zbyt ubogą dla artystycznej my- śli; u starożytnych ludów wschodnich myśl artysty jest tak uboga, że na- wet nieprzetworzone kształty natury zdolne by były wyrazić wyższe my- śli; to też twórczość tu byłaby zupeł- nie zbyteczna. «Fantazja symboliczna — powiada Kremer, — nie jest twórczą, ona nie tworzy postaci piękności idealnej, ja- ko widziadeł; dlatego jestestwo zewnę- trzne wzięte jest wprost z natury; dlatego życie nawet jestestwa jest sym- bolem, np. żywy wół Apis, żywy kro- kodyl i t. d. Jeżeli zaś kształt jaki, o ile go natura przedstawia, nie wy- starcza do wyjaśnienia myśli, wtedy po swojemu go fantazja symboliczna (w danym razie egipska) uzupełnia; tym trybem znajdziem tutaj głowy zwierzęce (kocie, płazie, krogulcze, krowie) na tułowiach ludzkich, a nie- kiedy nawet kształt jest złożony z wie- - 62 - lu różnych postaci zwierzęcych; — prawda, że z tego tworzą się potwo- ry, przypominające straszne bożyszcza indyjskie...» (Listy z Krakowa t. I, str. 348.) «Doskonała harmonja i odpowiedniość treści z formą, jest cechą sztuki kla- sycznej — a więc przedewszystkiem greckiej. Tutaj duch wprawdzie roz- winął się tak dalece, że dla wyraże- nia idei, artyście nie zanadto już po- sługiwać się wszystkiemi kształtami natury, idee te wszakże są jeszcze te- go rodzaju, że za pomocą tych kształ- tów zupełnie i doskonale wyrażone- mi być mogą.» «Ale—powiada Kremer,—ta harmo- nja nie mogła długo ostać się na zie- mi, bo w tym pięknym świecie kla- sycznym tętniało przeczucie wewnę- trznej sprzeczności. Bogowie są je- stestwa duchowozwysłowe, są ciałem odziane, a mają być skończone! To sprzeczność! Dalej, duch człowieka, syna wiekuistości, ma być w harmo- nji ze światem umysłowym, przelot- - 63 - nym, i to jest sprzecznością.» (Listy z Krakowa t. I, str. 263.) «Sprzeczność ta pomiędzy treścią tak niezmierzoną, że przez żadną for- mę objąć się nie da, i samą istotą dzieła sztuki, która się tej formy ko- niecznie domaga—stanowi o charak- terze sztuki romantycznej, za najbar- dziej wyrazisty przejaw której, mo- żna uważać architekturę gotycką.» «Epoką właściwą sztuki romantycz- nej i gotycyzmu były wieki średnie.» «W owe czasy człowiek nie pytał, czem jest natura sama przez się, wi- dząc w niej raczej świat wewnętrzny własnej swojej fantazji.» «Powiedzieliśmy, że materja a na- tura jest dla tego okresu jedynie sym- bolem, wyrażającym duchową treść jego, i że stąd zrodziło się w nim uczucie, że ta jego treść wewnętrzna tak jest głęboka i tak niebotyczna, że nawet nie zdoła być ujętą w for- my sztuki pięknej: bo i sztuka, choć podnosi do ideału te kształty i formy swoje, przecież biorąc dla nich osno- wę z rzeczywistości, a natury, nie zdo- - 64 - ła w nich pomieścić bezdennej, bez- śmiertnej treści ducha ludzkiego.» «Stąd wynikł nam wniosek, jako fantazja twórcza tego okresu sili się i łamie z tą osnową, zadaje jej na- wet gwałty, aby ją przemódz, aby ją zniewolić do wyrażenia owych głębin kipiących w sercu, w duszy, a że przecież ta fantazja mimo tego łama- nia się, stworzyć zdoła jedynie dzie- ło artystyczne, które będzie tylko przybliżeniem do owej treści, i tyl- ko jej ubogiem i niedostatecznem wyrażeniem, bo zawsze a zawsze po tern dziele znać będzie, że forma nie obejmuje całkowitej myśli w nią wło- żonej.» (Dzieła J. Kremera t. XII, str. 354.) Znaczenie tego ustępu i wielu po- dobnych wydaje się zupełnie jasnem: cechą fantazji i sztuki romantycznej jest niedokładne przystosowanie for- my i treści; dzieło sztuki nie bę- dzie tu nigdy całością harmonijną, skończoną, zamkniętą w sobie i so- bie wystarczającą, ale zawsze każe się domyślać czegoś, co jest zbyt wznio- - 65 - słem, wielkiem i świętem, aby w ja- kiejkolwiek formie ucieleśnić się mo- gło. Tak np. w «Podróży do Włoch» — mówi Kremer: »Po tern wszystkiem wkrótce odbyć zdołamy porównanie stylu gotyckiego z rzeźbą grecką.» «Rzekliśmy powyżej, że oba te świa- ty artystyczne tern się głównie od sie- bie różnią, iż one łączą treść ducho- wą z formą zmysłową, pochodem wręcz odwrotnym.» I zaiste, jeżeli artyzm gotycki, jak powiedziano powyżej, rozpoczyna od treści duchowej, już sobie danej i już gotowej, i dla nich szuka odpowied- niego w świecie zmysłowym wyraże- nia,—artyzm grecki postępuje sobie wręcz odwrotnie, bo on, jako pogań- ski, niema żadnych prawd sobie udzie- lonych, a już gotowych. Rozpoczyna więc tern samem od świata zmysło- wego, a z niego postępuje do treści duchowej. Że atoli tym punktem wyjścia, że osnową dla fantazji starożytnej jest Józef Kremer. 5 - 66 - postać ludzka, i że to właśnie rzeźba, a nie malarstwo, jest dla niej rodza- jem sztuki najwięcej odpowiednim i ze wszystkich najwięcej ukochanym, o tern już wspominaliśmy nieraz powyżej; tutaj zatem obaczymy raczej jakie skutki wynikły dla greckiego artyzmu z tego jego pochodu. Te skutki stanowią właśnie charak- ter fantazji artystycznej Greków, bo ona zaczynając od form od natury danych, już tern samem winna się by- ła trzymać w granicach tych form; miarkowała się przeto w treści du- chowej, którą przelewała w tę osnowę ze świata umysłowego wziętą. Zatem, choć z coraz wyższym rozwo- jem sztuki greckiej, jej dzieła stawa- ły się coraz idealniejsze i coraz wyż- szej nabierały treści duchowej, prze- cie ta idealność, ta treść, nie prze- chodziła nigdy miary, bo wzniosła się jedynie do tej wysokości, która je- szcze zdoła być objętą w dziele arty- stycznem. Dlatego to właśnie w sztuce grec- kiej treść duchowa nigdy nie wystaje, - 67 - nie wykipia po nad formę zmysłową. Ta jedność treści i formy stanowi istotę sztuki greckiej i stanowi jej kla- syczność. Stopień, w jakim się dzieło sztuki do tej jedności treści i formy zbliża, stanowi miarę jego wartości arty- stycznej i doskonałości. Taka miara jest jedyną wypływającą logicznie z o- gólnych zasad Kremerowskiej estety- ki. Sztuka romantyczna rozważana z tego punktu widzenia, musiałaby być postawiona niżej od klasycznej. Wa- dy jej mogą płynąć ze źródła nie- zmiernie podniosłego pod względem religijnym i moralnym, pomimo to jednak wadami z estetycznego punktu widzenia być nie przestają. Należało albo zmienić ogólne zasa- dy swojej estetyki, albo przyznać, że sztuka romantyczna wyraża równie dobrze jak sztuka klasyczna, pewną treść duchową, sobie właściwą, i że wszelkie różnice pomiędzy temi sztu- kami zależą od różnic w wyrażonej przez nie treści; albo wreszcie wyznać, - 68 - że sztuka romantyczna jest czemś niedoskonałem i chorobliwem. Kremer nie decyduje się na żadne z tych wyjść, ale raczej przyjmuje je wszystkie po trochu, co jest własnością umysłów nielogicznych, zwanych tak- że wszechstronnemi. Tak w przypi- sku do str. 292 t. II «Listów z Krako- wa»—mówi on,—że w dziełach sztuki romantycznej jedność treści i formy jest zachowaną, że treścią tą właśnie jest rozdwojenie wewnętrzne ducha. Zdaje się jednak nie spostrzegać na- wet przytem, że jest zasadnicza różni- ca pomiędzy poglądem, który w sztu- ce romantycznej widzi rozbrat pomię- dzy formą i treścią, a poglądem, któ- ry w sztuce tej dostrzega doskonały i zupełny wyraz rozłamu, panującego w duszy artysty. Poglądy Kremera na tę sprawę za- sługiwałyby na specjalne studjum; wy- jaśniłoby ono wiele właściwości tego umysłu i wiele stron charakterystycz- nych Kremerowskiej estetyki. Zada- nie to jednak o wiele przekracza roz- miary niniejszej pracy, mogę więc - 69 - tylko poprzestać na przytoczeniu wy- ników, do których by takie studjum mojem zdaniem doprowadziło. Porównywając sztukę średniowiecz- ną i sztukę grecką, jako dwie odrębne postacie piękna, Kremer gotów był oddać tej ostatniej pierwszeństwo i czynił to zawsze w tysiącu drobnych rysów, które uchodzą zawsze kontro- lującej woli pisarza i są dlań zawsze najbardziej charakterystyczne. W isto- cie bowiem piękno sztuki romantycz- nej polega zawsze na tern, czego się ono każe domyślać,—na entuzjazmie. A nikt nie był mniej entuzjastą od Kremera. Wszystko co nadmierne, było mu obce zupełnie; był on chrze- ścijaninem wierzącym, ale nie wiedział, co jest zapał krzyża, znany Pascalo- wi i Św. Teresie; wiara nawet jego była rozsądną. Pomimo to sądził on że, jako chrześcijanin nie móże oddać pierwszeństwa sztuce pogań- skiej nad chrześcijańską. Stąd waha- nie się, niekonsekwencje, dwuznaczne frazesy, qui pro quo, tak łatwe przy pięknym, ale nieścisłym sposobie pisa- - 70 - nia autora «Listów z Krakowa». Wprawdzie, Goethe powiedział: «je- stem politeistą w poezji, panteistą w nauce, deistą w moralności i potrze- buję wszystkich tych form, dla wyra- żenia moich uczuć.» Ale Kremer był nieskończenie dalekim od takiego sta- nowiska, z którego wszystkie poglą- dy są różnemi sposobami odczuwa- nia stron istnienia; on umiał być zawsze tylko sobą, t. j. światłym i lu- biącym sztukę obywatelem miasta Krakowa. Pomimo wszystkich sprzeczności i niejasności, w podstawie rozróżniania sztuki klasycznej i romantycznej leży wiele prawdy. Trzeba przyznać, że podobne roz- różnienie, jakie spotykamy u wiel kiego estetyka, Hipolita Taine a, jest o wiele wyraźniejsze i bardziej stanowcze, to też trzeba pamiętać, że umysły o tak krystalicznej przejrzy- stości, jak Taine owski, stanowią rzad- kie wyjątki. Kremer widział we mgle metafizyki to, co Taine ukazał nam w jasnem słonecznem świetle psycho- - 71 - logji; bądźmy mu wdzięczni przynaj- mniej za to, że widział to samo. Oprócz tego podziału na sztukę sym- boliczną, klasyczną i romantyczną, dzieli Kremer wszystkie rodzaje sztu- ki na dwie grupy: 1) sztuki wzrokowe zewnętrzne lub przestrzenne: budo- wnictwo, rzeźba, malarstwo; 2) sztuki słuchowe, wewnętrzne, czasowe: mu- zyka i poezja. Podział ten jest ani lepszym, ani gorszym od wielu innych. IV. Poszczególne poglądy estetyczne Kremera: na- tchnienie, kompozycja, technika artystyczna. — Estetyka stosowana czyli krytyka artystyczna Kremera. W poprzednim rozdziale skończy- łem wykład ogólnych zasad estetycz- nych Józefa Kremera; zanim jednak przejdę do streszczenia jego poglądów z zakresu filozofji sztuki i jej historji, uważam za stosowne zatrzymać się je- szcze nad rozważaniem jego poglądów na pewne poszczególne zagadnienia estetyczne i sposobu, w jaki stosował on swe ogólne pojęcia estetyczne do oceny oddzielnych dzieł sztuki. Przy wytworzeniu dzieła sztuki roz- różnia Kremer 3 momenty: natchnie- nie, kompozycję i technikę artystycz- ną. Natchnienie jest dla niego nawie- dzeniem, stanem duchowym wielce po- - 73 - krewnym obłędowi. W natchnieniu to dusza artysty rodzi obrazy, które mają się stać dziełem sztuki. Samo na- tchnienie jednak nie wystarcza: jest ono jak chaos płodne, ale też jak chaos bezładne. Artysta jeśli chce stworzyć dzieło harmonijne i piękne, musi do- konać wyboru pomiędzy oddzielnemi obrazami i pomysłami, zrodzonemi w natchnieniu, musi się wyrzec części z nich, aby inne wystąpiły tern jaśniej i wyraźniej. Uwagi Kremera pod tym względem odznaczają się wielką słusznością; tak np. O tworzeniu charakterów w poezji. «Jeżeli już rzeźba zdoła dokazać tych cudów, ona, co chwyta jed- ną tylko chwilę duchowego żywota, jakież dopiero światy roztworzą sie dla poezji, roztaczającej swoje figury, rozwijającej charaktery w następstwie ich żywota. Wszak charakter figury jest właśnie rozmaitością szczegółów ustrojonych w jedność. Chcesz li by charakter był bogatym? ustaw go wśród świata i ludzi tak, aby potęgi zewnętrzne, a między sobą tak różne, - 74 - wygrywały na duszy jego, jakby na organach, wszystkie tony weselne i bo- lesne, posępne i radosne; niechaj cała ta tajemnicza treść jego z głębin swoich wystąpi na jaw, będąc wywoła- na z kolei zewnętrznemi przygodami. Okaż charakter w jasnych i ciemnych chwilach żywota, w trudnych i niespo- dziewanych wypadkach; niechaj wyla- tują z głębin piersi jego dotychczas w nim milczące i uśpione mieszkance one, świetliste anioły lub nocne de- mony.» «Pamiętaj atoli, aby ta cała rozmai- tość treści miała przecież wspólne piętno indywidualne, aby po uczu- ciach, po mowie, po czynach, choć tak różnych, było znać, iż są objawem jednego i tego samego człowieka, aby każdy znający serce ludzkie, patrząc się na tę kompozycję twoją, mógł po- wiedzieć «tak jest, człowiek taki, w ta- kim wypadku, właśnieby tak, a nie inaczej postąpił!» Jeżeli nie zdołasz utworzyć jedności takowej, a wymy- ślisz swawolną rozmaitość, bez wspól- nego tła, wtedy nie będzie kompozy- - 75 - cji, a figura przez ciebie utworzona będzie bez charakteru; jeżeli zaś od- wrotnie, w figurze jakiejś twojego ro- mansu, dramatu, zachowasz wpraw- dzie tożsamość charakteru, ale nie zrodzisz osnowy tego rodzaju, wtedy ta jego jedność nie będzie jednością rzetelną, ale ckliwą jednostajnością; braknie zatem itutaj prawdziwej kom- pozycji; charakte: takowy będzie ja- łowy, ubogi, nierozwinięty, abstrak- cyjny.» (Listy z Krakowa t.1, str. 224). Kiedy młody krytyk francuski Emil Hennequin starał się sformułować z powodu powieści Tołstoja warunki życia bohaterów powieściowych, do- szedł on wtedy do tych samych zupeł- nie co i Kremer wniosków. Ustępy o znaczeniu kompozycji na- leżą do najmniej przestarzałych części estetyki Kremerowskiej. Niedość jest jednak, aby artysta po- wziął w natchnieniu pomysł i pomysł ten w zorganizowaną kompozycję przerodził. Tu tkwi dopiero pierw- sza wewnętrzna duchowa strona twór- czości artystycznej; myśl artysty mu- - 76 - si się jeszcze ucieleśnić, a na to po- trzeba aby artysta panował nad wła- ściwym sobie materjałem, za pomocą którego myśli swe chce wyrażać; jest to kwestja t.zw. techniki artystycznej. Dzieło sztuki rozważanem więc być może ze strony swego pomysłu, ukła- du (czyli kompozycji), nareszcie wy- konania (czyli techniki); i krytyk, któ- ry chce zdać sobie i innym sprawę ze znaczenia jakiegoś dzieła, powinien mieć wzgląd na wszystkie te jego pierwiastki i czynniki. W sześciu tomach Kremerowskiej «Podróży do Włoch,» mamy mnóstwo jego ocen obrazów, rzeźb, budynków; nasuwa się przeto zagadnienie o tern, jakim był Kremer krytycznie arty- stycznym? Sztuka jest wielką czarodziejską po- tęgą, jest ona magicznem zaklęciem, otwierającem człowiekowi sezamy dusz innych, ze wszystkich ludzi tylko arty- sta może liczyć na mniej więcej zupełne i równoważne wypowiedzenie się. Jed- ną z najcięższych stron ludzkiego istnie- nia jest wieczna samotność duszy; lu- - 77 - dziesłysząwzajemnie brzmienie swoich słów i widzą grę rysów twarzy, ale nie znają się. Słowa ludzkie są narzę- dziem porozumienia, mogą one ozna- czać tylko grube i ostre zarysy sta- nów duszy, wspólnych wszystkim; to, co jest w tych stanach najcenniejszem, gdyż indywidualnem, za pomocą słów wyrazić się nie da. Od duszy naszej, która czuje, do ust, które te uczucia za pomocą słów wyrażają, droga jest daleka i prowadzi jakby przez tundry syberyjskie pustynne i chłodne; to też dusza nasza, gdy się wsłuchuje w brzmienie własnych słów, dygoce z zimna. Kto nie czuł nigdy rozpacz- nej przepaści, przedzielającej uczucia od wyrazu, który innym ma je uprzy- stępnić, ten nie czuł się zapewne ni- gdy samotnym na ziemi, i ten nie zro- zumie nigdy wielkiego znaczenia sztu- ki. Jeżeli jest bowiem jaki środek, aby porwać dusze innych ludzi i przenieść je wewnątrz własnego naszego ja, tak aby wprost czuły naszem uczuciem i były nami przez czas pewien, to środkiem tym jest sztuka i każde - 78 - dzieło sztuki jest wezwaniem tego ro- dzaju. Tym zaś, do kogo zaklęty w tych dziełach głos mistrzów nie przemawia dość wyraźnie, mogą uła- twić zrozumienie jego inni, którzy go lepiej odczuli. I to jest pierwsze zada- nie krytyka, aby je wykonać, nie- zbędną mu jest miłość — Kremer poj- muje to dobrze. «Kto jeno z zimnym rozbierającym rozsądkiem przystępuje do dzieła sztu- ki, bez wyższego natchnienia, rozkra- wając najwyższe dzieło ducha, jak u- marłego; kto na miejsce wrzącego ser- ca przyniesie zimny jedynie rozsądek, juz podobny jest do owego, co wi- dząc piękność kobiecą w całym swym uroku i czarach, rozbierze sobie jej powaby anatomicznie i chemicznie. Będziesz się unosił nad urokiem jej kształtów i harmonją jej ciała, nad «śnieżną bielą ramion i łabędzią szy- ją» lub zachwycony staniesz, patrząc w te oczy, tonące «niby w wilgotnym ogniu,» to on powie, iż kształtna kibić jej pochodzi od normalnego kształtu jej szkieletu i kości, które jak u każ- - 79 - dego człowieka składają się z 33,17 materji chrząstkowej 53,14 fosforanu wapna, zresztą jest w nich trochę gli- nu, trochę soli kuchennej i t. d. A to piękne ciało, toć jest połączeniem włókna mięsnego, białka, pierwiastku ekstraktowego i t. d.; a owa białość i delikatność skóry pochodzi poprostu z tego, iż muskuły mięsne są rzadziej utkane i mają trochę więcej białka w sobie, zresztą na 100 części jest tam przeszło 50 części wody, drugie 50 znów zajmują inne pierwiastki, które ci najsumienniej wyliczy; a krew, co jakby tchem ducha, rumieńcem na twarzy wykwita, o tajnikach serca prze- mawiając, jest taka sama zupełnie, jak nasza męska, z tą tylko różnicą, że u kobiet na 100 części jest dwie części więcej wody, a 2 części mniej kuleczek krwistych; a owe bogate kę- dziory, któremi «Sylfidy igrają,» ba! toć to już niedokwas żelaza, siarczan wapna, krzemionka; a czyli te włosy są płowe, czarne, ciemne, toć to zależy od większej lub mniejszej ilości nie- dokwasu żelaza. Tak ci w tygielku - 80 - rozbierze wszystkie uroki, wszystkie powaby, co cię czarują rozsmaży je i rozłoży na drobne pierwiastki. Zło- żyć ich tylko nie umie, co za szkoda! Kto z myślą zimną, rozbierając niby chemicznie, przystąpi do pojmowania piękności w dziełach sztuki, nigdy jej nie obaczy, z przed oczu świętokradz- kich mu uleci w inne krainy, kędy ją. godniej czcić i kochać umieją.» (Listy z Krakowa t. I, str. 62). Istotnie, miłość jest jedynym klu- czem do zaczarowanych przybytków sztuki; każdy utwór sztuki jest prze- dewszystkiem przejawem duszy, du- szy, która chce być zrozumianą. Zro- zumieć zaś jakąś duszę, jest to ją uko- chać, zapomnieć o sobie i stać się nią. Niema innej drogi w życiu, niema in- nej w krytyce dzieł sztuki. Niema jednak nic łatwiejszego jak omylić się i pozór miłości wziąć za rzecz samą. Prawdziwa miłość każe zapominać o sobie, a odczuwać wszyst- kie pragnienia, radości i tęsknoty duszy ukochanej; fałszywa miłość odczuwa tylko te uczucia innych ludzi, które są - 81 - do naszych podobne. Pierwsza czyni nas — tern wszystkiem co kochamy i rozszerza w ten sposób naszą du- szę; fałszywa chciała by we wszystkich siebie tylko kochać, i nie tylko nie rozszerza naszego własnego ja, ale chciałaby w jego ciasnych granicach zamknąć cały świat dusz. Wobec dzie- ła sztuki prawdziwa miłość budzi w na- szej duszy uczucia, które to dzieło zro- dziły; fałszywa — szuka, jakich uczuć i myśli naszych to dzieło może być wyrazem. W swoich ocenach i charaktery- stykach utworów sztuki Józef Kremer bliższym jest tego drugiego, niż pierw- szego sposobu postępowania. Nie jest on dostatecznie bezintere- sownym, nie dosyć zapomina o sobie wobec sztuki, i zamiast przenikać się jej treścią, wprowadza w nią swoją własną treść duchową; często na dro- dze nienaturalnej i naciąganej każe artystom wyrażać myśli i uczucia nie takie, jakich oni doznali, ale ja- kich doznaje on sam, człowiek XIX wieku i wychowaniec szkoły Heglow- Józef Kremer. 6 - 82 - skiej. Charakterystyki jego są albo zbyt ogólnikowe, albo też nieprawdzi- we; wreszcie te dzieła sztuki, które są wynikiem twórczości dusz nazbyt wy- bitnych, silnych i oryginalnych, po- zostają mu niezrozumiałemi; nie oce- nia on dostatecznie ani Michała Anio- ła ani mrocznego Ribeiry. Brak praw- dziwego uczucia nazbyt często zastę- puje retoryką, np. w ustępie: «Gdy Bartolomeo tworzy w głębokiem sku- pieniu ducha, gdy z tych jego piersi, zamkniętych dla świata, pojawiają się postaci, na których znać, że na ich zrodzenie patrzały uroczyste i pełne grozy potęgi, innego świata zesłanki, przeciwnie Angelico jest mistrzem, któ- remu uśmiechają się wdzięcznice wio- senne życia; on sam chętnie zbiera kwiaty na niwach ziemskich urosłe, lubo niekiedy także widać kwiaty nie- biańską rosą wykarmione.» (Podróż do Włoch t. II, str. 272). Retoryka ta nieraz ogłusza samego autora, który wygłosiwszy cały sze- reg pięknie brzmiących wyrazów, są- dzi, że dał charakterystykę dobitną - 83 - i wyraźną. Musimy wyznać, że wię- cej jest, «przyprawy niż potrawy» w na- stępującej charakterystyce szkoły flo- renckiej: «Tak szkoła florencka przez wielkiego Cimabue, a większego je- szcze Giotta potrącona, wyuczyła się od natury, odgadła tajemnice jej form i poszła już za natchnieniem z góry sobie danem, a oblewając te postacie przez siebie stworzone, uroczystą po- wagą, godnością szlachetną, dała im jakby duszę głęboką, treść poetyczną, a wielkiej wagi znaczenie. W kompo- zycjach genjalnych roztacza obrazem malowanym wzniosłe niebotyczne my- śli i oddaje cześć chwale ojczystych tryumfów. Ona to z wysokości nad doliny ziemskie wzniesionych, patrzy- ła na dzieje doczesne i na niebios hi- storję, ona wiązała oba te światy wspólną harmonją, bo przeczuwała ich mienie się do siebie i tajemnicze ich pokrewieństwo. Stąd, gdy stajemy przed obrazami tych mistrzów, wy- czytujemy z nich, jakby ze świętej po- wieści, jakby z legendy lub z epopei, dzieje ludzkie i nadziemskie. Te ma- - 84 - lowania prawią nam iście historję o tern, co się wielkiego stało wśród ludzi, lub wśród niebian jasnego ży- wota. A wzajemne stosunki tych po- staci są tak głębokie, a na tak wielką stopę pojęte, tak poetyczne, a zara- zem tak łatwe i jawne, że potrącają treść widza, by sam utonął w sobie i słuchał w tonach własnych historji duchowej.» (Podróż do Włoch t. I, str. 290.) Niech mi wolno będzie wypowie- dzieć wrażenie, jakiego nieraz przy czytaniu Kremera doznawałem: oto jego zachwyty brzmiąniekiedy, nie jak wyraz szczerego uczucia, doznanego przez autora, ale raczej jak ćwiczenia retoryczne na temat uczuć, których doznać powinienby on we własnem swem mniemaniu. Nieszczerość jest karą krytyka, który wobec dzieła sztuki pamięta o sobie; powinno się pisać o takich tylko utworach, które porwały nas na tyle, żeśmy wobec nich o sobie zapomnieli. Krytyk powinien być głosem sumie- nia artystów, powiadają, ale aby się - 85 - stać takim, powinien on stworzyć w sobie duszę samego artysty i w jej imieniu przemawiać. Kremer często postępuje odwrotnie i każe dziełu sztuki wygłaszać poglądy zupełnie mu obce, a jemu samemu wła- ściwe. Taknp. mówi o rzeźbie Jana z Bo- nonji Porwanie Sabinki «Jest ona niby sceną gwałtu i przemocy. — Profesor Valery zaś powiada, że to dzieło przed- stawia jedynie une espece de scene de cabaret. Ja innego byłbym zda- nia: rozumiałbym, że ten Sabińczyk, powalony na ziemię, oznacza cywiliza- cję przeżytą, strupieszałą, obumierają- cą; gdy przeciwnie Rzymianin jest wysłannikiem ogromnej, klującej się przyszłości, jest synem młodego czer- stwego ludu, który po przez kilkana- ście wieków będzie dźwigał na sobie losy świata, który szerokiem panowa- niem zaorze rolę dla nowożytnej hi- storji. Ta Sabinka, ta niewiasta zdo- byta, jest godłem jego tryumfów.» Być może, że Kremer myślał o tern wszystkiem wobec tej grupy, ale wąt- pliwem jest, aby to wszystko myślał - 86 - Jan z Bononji przy jej tworzeniu. Kremer nazbyt często oddaje się re- fleksjom na temat tytułu dzieła i re- zultat tych rozmyślań uważa za ideę samego dzieła sztuki. Prof. Struwe zapisuje na dobro Kre- mera wpływ jego na twórczość Matej- ki, którego profesorem był Kremer; jabym uważał właśnie za najpewniej- szy wyraz tego wpływu to, że Matejko nazbyt zapominał, że jest malarzem, a nazbyt wierzył, że jest profesorem filozofji historji. Rozmyślania na temat tytułów, za- miast krytyki twórczej, t. j. odsłania- jącej duszę artysty, lub krytyki arty- stycznej, wskazującej braki w wyraże- niu i w uzewnętrznieniu tej duszy, wypływające z niedostatecznego o- władnięcia środkami sztuki, poucza- jącej, jak temi środkami posługiwać się należy—oto co nazbyt często spo- tykamy w «Podróży do Włoch.» To też piękna bojownicza książka Wit- kiewicza dosięgała nieraz autora «Li- stów z Krakowa», po przez profesora Struwego, ks. Morawskiego i hr. Tar- nowskiego. V. Filozofja sztuki Kremera.—Stosunek fantazji po- wszechnej i artystycznej. — Zależność artystów i ich dzieł od otoczenia. — Kremer jako hi- storyk sztuki. Termin «Filozofja sztuki» został usta- lony w nauce przez Hipolita Taine a; słusznem przeto jest zachować mu to znaczenie, w jakiem używał go prze- ważnie wielki myśliciel francuski. W dwóch tomach swojej «Filozofji sztuki,» Taine starał się zbadać wa- runki kulturalne jej powstania i roz- woju; pod filozofją będziemy więc poj- mowali naukę o tych warunkach. Poglądy Kremera z tej dziedziny są bardzo ważne i stanowią bezwarunko- wo najzdrowszą i najżywotniejszą część tego, co on napisał. - 88 - Fantazja artystyczna, której dzie- łem jest sztuka, jest tylko wyższym stopniem rozwoju i wykwitem fanta- zji powszechnej, pozostaje więc od tej ostatniej w zależności, i żywego orga- nicznego związku z nią zrywać nie po- winna. Fantazja artystyczna jest naj- wyższym stopniem przekształcenia i idealizowania świata rzeczywistego; w tej swojej przekształcającej i idea- lizującej czynności prowadzi ona tyl- ko dalej czynność i dzieło fantazji po- wszechnej. Fantazja wielkiego artysty jest pra- wie zawsze tylko wybitnym przejawem fantazji całego narodu, do którego ar- tysta ten należy, i dobrze jestnie zapo- minać o tern i pielęgnować i odży- wiać związek z tą macierzą wszelkiej twórczości artystycznej,—fantazję lu- dową. «Każdy wieszcz powinien brać po- trącenie od poezji swojego ludu, od uczuć, które w nim pracują, od fanta- zji, co w nim robi; z tego to źródła wieszcz prawdziwy powinien czerpać siły pożywne; ta fantazja jego ludu - 89 - niechaj mu będzie powietrzem, w któ- rem oddychają kwiaty jego arty- stycznej potęgi, promieniem słonecz- nym, co barwi je farbą i zaprawia wonią. Tak czyni i czynił każdy wiel- ki poeta każdego narodu. Kto tego nie pojmuje, ten jest wrzekomym poe- tą. Poemat jego będzie kwiatem w do- niczce chowanym, albo nawet tylko kwiatkiem robionym, woskowym; poe- ta takowy jest owym pysznym upa- dłym aniołem, co się zbuntował prze- ciw prawdzie ogólnej. Czy możemy zaprzeczyć ogromnego talentu klasy- kom francuskim? A dla czego ich tra- gedje takie zimne i martwe, dlaczego one takie głuche! Oto ja myślę, że dla- tego, że krom innych przyczyn, cią- żył na nich głównie ten grzech śmier- telny, że nie stanęli w żadnym stosun- ku do fantazji gminnej swojego ludu. (Podróż do Włoch t. I, str. 78.) Kremer nie sądzi, żeby sztuka mo- gła wyrastać i rozkwitać niezależnie od swego podłoża duchowego; fantazja ludowa jest według niego dla artysty tern, czem ziemia dla owego mitolo- - 90 - gicznego Anteusza, który w zetknięciu z nią odzyskiwał swoje siły. Ale nie jest to jedynym warunkiem, oddziały- wającym na rozwój sztuki; wprawdzie idee wyrażone przez artystów mają być wspomnieniami, wyniesionemi przez nich z ich przedziemskiego żywota, jak głosi ów przytoczony przez Kre- mera myt Platoński, ale Kremer jest zbyt nowoczesnym, zbyt trzeźwym człowiekiem, aby dla idei tych nie u- miał wyszukać innego rodowodu; wi- dzi on dobrze, że rozwijają się one na tle ogólnego życia kulturalnego danej epoki, pod wpływem jej wierzeń reli- gijnych i jej przekonań naukowych, filozoficznych jej urządzeń i aspiracji społecznych. "Listy z Krakowa" Kremera zawie- rają w swoim drugim i trzecim tomie (według dawniejszego podziału) Dzie- je artystycznej fantazji: szkicuje tu Kre- mer obrazy sztuki ludów wschodnich, greckiej, rzymskiej, średniowiecznej, na tle odpowiednich środowisk przy- rodniczych i kulturalnych; wykazuje tu wpływ przyrody, kraju, urządzeń - 91 - politycznych i społecznych, wierzeń religijnych, stanu wiedzy i t. d. Obrazy te zasługują na poznajomie- nie się z niemi, stanowią one bez wąt- pienia jeden z najpoważniejszych wkła- dów samodzielnej myśli polskiej do badań nad historją kultury ludzkiej, i wytrzymują porównanie z «Filozofją sztuki« Taine a i «Rozwojem sztuki w związku z ideałami ludzkości» Mau- rycego Carriere a. Możnaby co naj- wyżej pragnąć choć odrobiny ścisło- ści i faktyczności Taine owskiej, ale taki to już był prąd myśli w szkole Hegla, że musiano nawet najpowsze- dniejszy fakt przeistoczyć w jakąś ideę. Nie mogę tu wchodzić w streszcze- nie oddzielnych rozdziałów dzieła Kre- mera, gdyż streszczenie to musiałoby z konieczności być bardzo bladem i ogólnikowem, wolę więc przytoczyć parę ustępów oryginalnych z «Podró- ży do Włoch», które lepiej niż wszel- kie streszczenia wykażą, jak pojmował on zależność sztuki od ogólnych wa- runków kulturalnych i jak umiał je - 92 - wykazywać. Tak np. mówi Kremer o twórczości artystycznej Giotta. «Giotto jest ogromną indywidualno- ścią, mającą potężne cechy swojego osobistego gienjuszu, a przecież mogą- ce być zrozumiane jedynie na tle swo- jego czasu, bo na tle epoki gotyckiej, której on właśnie dał początek na zie- mi włoskiej. Możnaby atoli zdanie od- wrócić, i wyrzec, że gdy Giotto był ogromną indywidualnością, a genju- szem wskroś oryginalnym, właśnie dlatego jest on doskonałym przedstaw- cą swojego czasu, a epoki. Bo rzekli- śmy już na innem miejscu, że osobni- cza indywidualność, że oryginalne u- sposobienie genjuszu z jednej strony, a ogólny charakter epoki lub narodu z drugiej strony, są to niby dwa od- wrotne przeciwieństwa; lecz właśnie dlatego jednoczą się one w duchu wiel- kiego człowieka.» «Przypominamy tedy cechę prze- ważną romantyczności, której tak wy- bitnym wyrazem jest sztuka epoki go- tyckiej. Tą sztuką jest, jak wiemy idealność, a zatem zwrócenie ku wnę- - 93 - trzu ducha, do myśli, a stąd odwróce- nie natury od świata zewnętrznego; stąd w tej epoce, natura, świat rzeczy- wisty o tyle tylko waży, o ile to jest ko- niecznem do wyrażenia treści ducho- wej, myśli abstrakcyjnej. Ta treść duchowa, a myśl głęboka, często nad- światna, żyjąca w dziele sztuki, jest głównem zadaniem artyzmu. A gdy znów ta treść, będąca myślą, a jej ze- wnętrzne wyrażenie, nie przenikają się nawzajem wskroś, gdy to wyrażenie wzięte z natury, miewa prawie war- tość znaku zewnętrznego, zatem tako- we stanowisko często bardzo rodzi z siebie alegorję.» «Otóż takim był Giotto, takim jest jego obraz z kaplicy Baroncelli, przed- stawiający koronację Przenajświętszej Panny. Zaiste to małoważenie sobie przyrody, a rzeczywistości wyraża się w tym obrazie Giotta wielu cechami. Tak np. nie spostrzeżesz tutaj studjów troskliwych natury ani w karnacji, ani w draperji; nie zgadniesz np. ma- terji, z których uszyto te szaty; co więcej, te twarze, choć wcale nie są - 94 - piękne, przecież wyraźnie po nich znać, że Giotto mniej dbał o urok ziemski, o promienną piękność. Jak na wielu jego malowaniach, tak i na tym tu obra- zie widzimy, zwłaszcza na obliczu Bo- gaRodzicy, oczy długie a nie dość wysokie, nie dość rozwarte, nos pro- sty, podłużny, równy— a część twarzy, nosowi odpowiednia, także zbyt prze- ciągła, zwłaszcza w stosunku do całe- go oblicza, broda wązka, a wydatna. Ta ostatnia właściwość tem mocniej tutaj występuje, że twarz od brody podwiązana chustką. Jednak za to najgłębsza treść duchowa wykwita z głębi tego obrazu. A Giotto jest ar- cymistrzem w objawieniu takowej tre- ści. Jego gienjalność właśnie w tem tkwi, iż mając malować jakąś scenę, jakby prorockim duchem chwyta on pe- wien rys, pewien szczegół na pozór drobny, a będący właśnie wyrazem najgłębszej istoty, najgłębszej idei. Zrazu widz mniej wprawny nie spo- strzega tych szczegółów, więc też nie odgaduje głębokiej treści; lecz gdy się duchem wczyta w to malowanie, znie- - 95 - nacka błyśnie mu w duszy myśl Giot- ta i w duszy mu się rozwidni jakby ja- snością nadziemską. Otóż tę właściwość trzeba mieć ciągle na oku, na sercu, chcąc zrozumieć wielkość Giotta, jego oryginalną gienjalność. Tę właściwość mistrza, którą jeszcze raz wspomni- my, widać też spełna na tej koronacji, choć jąłatwiej czuć, niż opisać można.« (Podróż do Włoch t. III, str. 244.) Charakterystyczniejszym jeszcze ja- ko przykład wyjaśniania przez Kreme- ra dzieł i kierunków sztuki za pomo- cą środowisk kulturalnych, w których one wzrastały i rozwijały się, jest na- stępujący ustęp o stylu gotyckim we Włoszech. «Styl gotycki nie mógł się nigdy przyjąć w zupełności we Włoszech. Nie przytaczamy wszystkich powo- dów tego zjawiska, bo one już wyni- kają z samego powyższego wątku. Lud włoski miał we krwi swojej, a w pochodzeniu pierwiastek staro- żytnych mieszkańców rzymskiego pań- stwa; więc nie było w nim tej niebo- lotności idealnej w górę się zrywają- - 96 - cej; stąd zwłaszcza i społeczność cała, również jak i cały tryb zapatrywania się na świat i cały kierunek dusz był tu oparty na tradycji przeszłości kla- sycznej; a dodajmy jeszcze wzory sta- rorzymskiego budowania, tak bogato świecące we Włoszech, więc łatwo zrozumiemy, że cały duch italskich ziem nie zdołał się rozwinąć w spotę- gowaną romantycznośc, właściwą kra- jom północnym, a będącą przecież głównem tłem architektury gotyckiej.» «Niema się tedy czemu dziwić, że gotycyzm prawdziwy przyjął się we Włoszech jedynie powierzchownie, ze- wnętrznie, a nawet wyjątkowo i prze- chodnio. Lecz za to, i właśnie z tych samych przyczyn, styl romański chęt- nie się przytulił do tej ziemi włoskiej, i rósł na niej, i rozwijał się nawet wtedy jeszcze, gdy już na północy go- tyzm całą opanował architekturę. Lu- bo prawda, że ten styl romański we Włoszech ma właściwości swoje, naj- częściej wskroś różniące się od roma- nizmu krajów północnych; przecież nazwa, którą mu dano architektury - 97 - «romańskiej» oznacza również jak wy- raz języków romańskich pochodzenie i istotę jego. Z tą tylko różnicą, że i te narody północne przyswoiły so- bie tę architekturę, w których język niema nic wspólnego z językami ro- mańskiemi. (Podróż do Włoch t. II, str. 35). A w innym miejscu powiada, że go- tyki, w które Sienna tak bogata, są istną romantycznością północy, przeniesio- ną do ojcowizny klasycznej sztuki; «więc patrzą jakby nasze harde, ciem- ne puszcze sosnowe, przetłómaczone przez czarodzieja na mirtowe gaje, poświęcone olimpijskim bogom.» (Po- dróż do Włoch, t. III, str. 307.) Ustępy te nacechowane są głębo- kiem przekonaniem, że sztuka danego narodu nie jest czemś dowolnie na- rzucić lub zmienić się dającem, stano- wi ona cząstkę żywego organizmu kul- tury narodowej i nie może być do- wolnie na obcy jej grunt przenoszo- na; słowem, jest wielce naukowem i fi- lozoficznem przekonaniem o prawidło- wości i zależności, wiążącej sztukę ze Józef Kremer. 7 - 98 - wszystkiemi innemi stronami ducha narodowego. Sztuka danej epoki zależy nie tylko od całokształtu kulturalnego życia tej epoki; pozostaje ona także w głębo- kiej zależności od sztuki epok poprze- dzających. «Chcesz w myśli objąć wielkość Ci- mabuego, porównaj go ze sztuką, któ- ra go wyprzedziła, t. j. z bizantyń- skiem malowaniem. On przejściem do naszej epoki, on przeto ogniwem przeszłości i przyszłym rozwojem. Stąd płyną te orzeczenia dziwne, te tajemnicze grozy, któremi ci wiąże ruch serca ten obraz. Patrzymy z ra- dością, ale spokojnie na jasne pełne słońce, patrzymy z uniesieniem, ale cichem, na gwiazdy, któremi na nas mruga jasne, milczące niebo nocne, lecz gdy przez teleskop dojrzemy w głębi przepaścistej nieba—sztuczny obłoczek, niby dech rozwiewny, prze- zroczysty, wtedy nas przejmie mro- wie i dreszcze podziwu, bo obłoczek ten, ta para rozwiewna jest roztulają- cym się kwiatem w Bożym ogrodzie, - 99 - jest przyszłą poczynającą się gwiazdą, co może kiedyś po lat miljonach za- świeci, będzie światłem, a może stanie się także rozumnych jestestw mieszka- niem.» «Każde poczęcie, każde pierwsze zwiastuny życia przenikają duszę ta- jemniczem mrowiem. I w duchu Ci- mabuego począł się rzewny artystycz- ny świat; stąd płynie na nas ten urok, a groza mrożąca, magiczna jego dzieł. Wpatrując się w tę Najświętszą Pannę, widzisz jeszcze ślady bizantyńskiej szkoły. Jakoż bizantyzmem jest sy- metryczność prawie architektoniczna, jawiąca się w całej kompozycji, a mia- nowicie w ułożeniu parami tych anioł- ków; dalej cała ta ich jakaś abstrak- cyjność (np. nie wiedzieć nawet na czem one klęczą); następnie jeszcze bizantyński styl przypominają i kolo- ryt ciemnawy i same rysy oblicza Najświętszej Panny, i rysunek jej oczu i nosa, a nadewszystko już draperja o fałdach nieco ostrych, sztywnych, gwałtownych.» «Z drugiej atoli strony, świeży, no- - 100 - wy świat pojawia się tu licznemi wy- słannikami swoimi; to oblicze Bożej Rodzicy nie jest już martwem, nie- wzruszonem; już lekki, a łagodny smu- tek patrzy jej z oczu, już uczucie owia- ło jej usta, koloryt choć jeszcze ciem- nawy, już nie jest brunatny. Główka Pana Jezusa prześliczna, owa syme- tryczność kompozycji ułagodzona; ja- koż choć np. aniołki należące do jed- nej pary, wogóle odpowiednie są co do ułożenia i trzymania rąk, przecież one między sobą znów różnią się choć drobną odmianą; a ich głowy — prze- cudne, ich włosy swobodnie w kędzio- ry spływają. A te popiersia medaljo- nów w koło odznaczają się prawdziwie nową i wiosenną koncepcją. Tak prze- to z pośród niewoli a martwicy bi- zantyńskiej, budzi się życie twórczej swobody. Niema też wątpliwości, że mistrz Cimabue i w tern przeszedł mistrzów swoich nowogreckich, że udoskonalił technikę malowania.» (Po- dróż do Włoch, t. III, str. 248). Kiedy rozważam podobne ustępy, rozsiane w «Podróży do Włoch», kię- - 101 - dy przypominam sobiej rozprawę Kre- mera o Grecji i jej sztuce, mniejsze roz- prawki o sztuce bizantyńskiej i gotycy- zmie, żal mnie zbiera, że Kremer nie napisał dzieła, do stworzenia którego był bez wątpienia powołanym w stop- niu tak wysokim, że być może długo jeszcze będziemy czekali na kogoś, co- by pod tym względem zbliżył się do niego. Dziełem tym byłaby «Historja sztu- ki». Kremer umiał, jak to stara- łem się wykazać, —uchwycić zależność sztuki danej epoki od innych stron jej życia kulturalnego, umiał wykazać związek przyczynowy, który łączył dwie epoki następujące po sobie; umiał wreszcie zachować zawsze miarę i spo- kój ducha, nigdy nie oddawał się tak dalece zachwytowi dla jakiegoś kie- runku, aby miał zapomnieć o wszyst- kich innych. «Historja sztuki» napisana niezrów- naną polszczyzną Kremera — byłaby sama utworem sztuki, byłaby ozdobą i wiecznie trwałym pomnikiem litera- tury polskiej. - 102 - Z pomnika tego mamy okruchy roz- sypane po 6 tomach «Podróży do Włoch» i innych pismach Kremera;— okruchy te pozwalają nam domyślać się, czem byłaby owa nieistniejąca ca- łość. O stworzeniu z nich tej całości nie można i marzyć nawet, ale można- by z nich utworzyć coś w rodzaju «Wy- pisów do historji sztuki» nadzwyczaj pożytecznych i przyjemnych w czyta- niu. Imię Kremera zyskałoby na tern, gdyż z poglądami jego, a przynaj- mniej z najważniejszemi pośród nich, zapoznałyby się szerokie warstwy o- gółu, odstraszane dotychczas przez wielką objętość dzieł Kremera, a pu- bliczność sama zyskałaby piękną i po- czytną książkę, która powinnaby się znaleźć w rękach całej młodzieży pol- skiej . Któryś z wydawców naszych powi- nienby o tern pomyśleć. Gdybyby ta «historja sztuki» była napisaną, cała działalność dotychcza- sowa Kremera ukazałaby się w świe- tle jedynie prac przygotowawczych do tego wielkiego dzieła. Dziś, gdy ma- - 103 - my tylko prace przygotowawcze przed sobą, nie możemy nie wynieść z nich przekonania, że Kremer był dotych- czas najbardziej uzdolnionym Pola- kiem do wykonania tego olbrzymiego zadania. To przeświadczenie niech posłuży za miarę mojej czci dla tego pracow- nika ojczystej myśli i mowy. książki dla wszystkich! , Najnowsze tomiki wydane w r. 1907 ) 305. 335. 336. 337. 340 343. 344. 346. 35l. 352 353. 354. 355. 356. 358. 359. 360. 361. 363. 364. 365. 371. 372. ,373. Wskazówki dla rodziców i wychowawców Japoński system trenowania ciała. — — — — dla kobiet — — — - dla dzieci Nauka życia, przez Foerstera. 1 Przewodnik dla tkaczy. Tom II, opr. J. Lewiński | Fulda L. Novella d Andrea, przeł. L. Rygier Hygiena ruchu dla dzieci i młodzieży. Fizyka w dziedzinie życia powszedniego. Historja i stan obecny języka Esperanto. Böcklin o sztuce, zebrałJM. Wawrzeniecki. Cztery żywioły w życiu człowieka. I. Woda Wróć do przyrody, nap. Dr. W. Miklaszewski Cz. I. O źródłach siły w ustroju, Praca, Wstrzemięźliwość — — II. Nadużycia Zmysł słuchu, dźwięk, nap. Dr. L. Przedborski. O kształceniu własnym charakteru. Szkice zoologiczne, podług.Bólschego. Cz. II Zasady Socjoiogji, nap. Herbert Spencer. Słowacki J. Mazepa, objaśnił H. Galie Syrokomla W. Urodzony Jan Dęboróg O naszej młodzieży słów parę, nap. Zb. Brodzki Hygjena wieku szkolnego, n;ip. Dr. J. Trumpp Choroby w wieku szkolnym, n. Dr. J. Trumpp Pielęgnowanie dziecka chorego i 7V i 50 50 35 -45 -15 -10 -30 —15 -15 do nabycia w Księgarni M. ARCTA w Warszawie, Nowy-Świat 53. KSIĄŻKI OLA WSZYSTKICH Anatomja, Fizjologja 20. Krótka anatomja ciała ludzkiego, napisał Dr. L. Wol- berg, z 24-ma rysunkami. —20 96. Fizjologja człowieka, napisał Dr. Wł. Sterling (z 33 rys).—25 Arcydzieła poezji polskiej z objaśnieniami H. Gallego 229. Mickiewicz A. Grażyna —15 316. — Sonety krymskie i inne wiersze z czasów odeskich—20 236. Słowacki J. Balladyna —25 Arytmetyka 15. Obliczanie procentu; ułożył Zb. Kamiński. —10 37. Nauka szybkiego rachunku, ułożył Zb. Kamiński. —10 Astronomja 19. Słońce, podług K. Martina, opracował S. Bouifałł. —15 86. O zaćmieniach słońca i księżyca, n. G. Tołwiński (z ryt.)—10 107. Gwiazdy, ich cechy, przyroda i ruchy, przełożył S. B.—15 120. Jak się orjentować na niebie? Zarys topografji nieba, nap. P. Trzciński, z ilustr. w tekście i mapą nieba.—20 145. O obrocie ziemi dokoła osi, podług Dra A. Bernsteina.—10 150. Ziemia i jej stanowisko we wszechświecie, podług Neumayera, napisał St B. (- 11 rysunkami). —20 247. O porach roku na ziemi i innych planetach, napisał Gabryel Tołwiński. —15 Beletrystyka 29. Nad wodą wielką i czystą. Z życia poetów nad Le- manem, napisał F. Hösick. —20 100. Nad jeziora włoskim brzegiem. Lago di Como i wspo- mnienia z życia Krasińskiego, nap. Ferd. Hösick. —15 215. Obrazki amerykańskie, przez S. Barszczewskiego. —20 278. Andreew L. Czerwony śmiech. Urywki ze znale- zionego manuskryptu —30 Botanika. 36. Grzyby jadalne i trujące, z 32 tablicami kolorowemi, podług H. Blüchera, opr. M. Arctówna. Wyd. II. —50 2C7. - — Część II —50 191. Atlasik botaniczny kieszonkowy, 128 rysunków kolor.—30 205 Wskazówki do zbierania, określania i zasuszania ro- ślin, według K. G. Lutza. opr. M. Arctówna, z ryc —20 206. Etykiety do zielnika, zawierające 1230 nazw roślin uło- żonych rodzinami, zebrała M. Arctówna. —25 — 2 - - 2 8. O życiu 1 budowie rośliny, podług Dr. A. Bernsteina, oprać. M. Arctówna, z liczneml rysunkami —2C Chemja 87. O silach chemicznych jako wstęp do chemji, podług Dr. A. Bernsteina, napisał W*U. —15 Dramatyczne utwory (oznaczone * nadają się do Teatru amatorskiego) 248. Bauer L. Pokonani. Rozmowy dramatyczne, tłóma- czył A. Strzelecki. —20 210. Björnstjern eB j Ö r n s o n. Bankructwo Dra- mat w 4 aktach, przełożył A. Strzelecki. —35 190. — Ponad siły. Sztuka. —20 * 182. — Rękawiczka. Sztuka w 3 aktach, tłóm. M. Bujno. -20 159. Brieux. Przyjaciółka. Sztuka w czterech aktach, przełożył T. Jaroszyński. —30 158. — Wykolejeni. Sztuka, tłóm. Z. Morawski. —25 160. Felicjan. Franczeska z Rawenny. Sztuka. —10 344. Fulda L. Novella d Andrea, sztuka w 4 aktach, przełożył L. Rygier. * 296. Gorczyński B. Policzek. Fragment dramatyczny-10 249. — W noc lipcową. Dramat. Wydanie II. —25 * 326. — Inteligient. Scena z życia. —10 * 327. — Sytuacja z dramatu. Utwór sceniczny w 1 akcie.—10 188. Hauptman G. Święto pokoju. Katastrofa rodzin- na. Sztuka, tłómaczył A. Strzelecki. —25 * 295. Hertz J. A. A teraz co? Obrazek dramat, w 1 akcie.—10 * 321. — Związek dusz. Obrazek sceniczny —10 188. Kali dąsa. Sakuntala. Sztuka, przełożył podług tło- maczenia niemieckiego A. Strzelecki. —30 155. Maeterlinck. Joyezella. Sztuka, tłóm. A. Lange.—20 228. — Śmierć Tintagilesa. —10 251. Mirbeau O. Złodziej. Komedja w jednym akcie, tłómaczył St. Pieniążek. —10 * 195. N a n i G. E. Burza w ciemności. Dramat, przełożył A. Strzelecki. —10 192. Nowiński J. Biała gołąbka. Poemat dramatycz- w 5 aktach. Wydanie II. —35 •294. Renard Wł. Psyche. Godzina życia artysty, Sztu- ka w 1 akcie. —15 230. Sewer i T. Miciński. Marcin Luba. Dramat. —2C 157. Sofokles. Antygona, tragedja, w przekładzie Ka- zimierza Morawskiego. —15 * 211. Steenbuch A. Małe dramaty. Miłość—Kamelja— Po latach, przekład A. Strzeleckiego. —15 * 212. — — Mazurek.—W mrokach. —10 * 156. Verga. Rycerskość wieśniacza. Dramat, przełożył i poprzedził szkicem o weryzmie, A. Strzelecki. —10 EkOflOmja, p. Społeczne 1 Etnograf}*, p. Gieegraija - 1 — Łtks 136. ödszwa do młodzieży męzkiej, przez Dra A. Herzena.—10 161. Höfiding H. Zasady Etyki, przełóż. Dr. Z. Daszyńska.—20 304. Projekt ustawy Koła Przyjaciół Zdrowia fizycznego i mo- ralnego. —10 305. Projekt Ustawy Towarzystwa Kultury Etycznej. —10 340. Nauka życia. Książka dla rodziców, wychowawców i nauczycieli, przez Fr. W. Foerstera, tłómaczyła M. BujnoArctowa. 341. Nauka życia w przykładach. Pogadanki kształcące cha- rakter dzieci i młodzieży, tegoż. Część I. —35 Filozofja I Psychologja 43. Pogląd na rozwój dziejowy, przez H. Witkowską. —20 .46. O ideale doskonałości, odczyt Bolesława Prusa. Wyd. II.—10 58. Józef Kremer jako pisarz, filozof i estetyk, szkic kry- tyczny, napisał St. Brzozowski. —15 61. Hipolit Taine i jego poglądy na filozofję, psychologję i historję, napisał Stanisław Brzozowski. —20 62. Hipolit Taine iako estetyk i krytyk, n. S. Brzozowski.—15 71. Co jest filozofja i co o niej wiedzieć należy, napisał S. Brzozowski. Cz. I—do Kanta. —20 78. — Część II — od Kanta. —15 74. Wierzenia dzikich ludów; według A. Lang a. —15 99. Józefa Kremera poglądy na sztukę i jej historję, na- pisał Stanisław Brzozowski. —15 119. Człowiek gienjalny, nap. H. Türk, spolszczył J. Mu- klanowicz. —10 143. Ekstaza, przez Dr. T. Achelisa, streścił z oryginału niemieckiego J. Muklanowicz. —20 174. Zwyrodnienie w świetle nauki współczesnej, napisał Dr. M. Bornstein. • -15 200. Czy warto żyć, przez W. Jamesa, z angielskiego prze- łożył W. Kosiakiewicz. -15 201. W obronie wiary, przez W. Jamesa, ż angielskiego przełożył W. Kosiakiewicz. —15 202. Nałóg, przez W. Jamesa, z angielskiego przełożył Dr. R. Radziwiłowicz -15 203. Wiara i wiedza, przez T. Zieglera, przekład A. Kra- snowolskiego. -15 204. Dyskusja wojownicza i poszukiwanie prawdy, przez R. C. Cabota, przekład Wł. M. Kozłowskiego. —15 235 Najpiękniejsze myśli Kanta. Ze zbioru Dr. R. Rich- tera, wybrał i przetłómaczył A. Krasnowolski. —20 266. Co to jest Talmud, nap. E. Deutsch. Wyd. 11. —30 267. Arnold. Światło Azji. Poemat prozą przedstawia- jący życie i naukę Buddhy, tłóm. W. Szukiewicz. —40 273. Logika, napisał St. Brzozowski. —30 334. Rzecz o mistycyzmie, napisał A. Miecznik. — — 4 — flzjologja 56. Znużenie, odczyt dr. St. Kopczyńskiego. —10 76. Wpływ umysłu na ciało, przez dr. Dubois. —10 98. Fizjolcgja człowieka, nap. Dr. Wł. Sterling (z 33 rys).—25 137. Sen i senne marzenia, napisał Dr. Fr. Scnoltz. —20 221. O chorobach urojonych (imaginacyjnych), napisał Dr. F. Kling, przełożył Dr. M. G. —15 231. Budowa i czynności układu nerwowego, przez Dr. F. Levillain, przełożył Dr. M. G. —10 24i. Mózg i system nerwowy, przez Dr. E. Babaka. prze- łożył z czeskiego P. R. —20 ^65. Rozkosze zmysłów i rozkosze sztuki, nap. K. Lange, przeł. M. Muttermilch. Cz. I. Fizjologja rozkoszy.—25 Fizyka 97. Zasady mechaniki, jako wstęp do nauki fizyki, opra- cował S. Bouffałł (z 36 figurami). —30 113. Krótki rys fizyki, napisał Stanisław Bouffałł. 1. O ru- chu.—O siłach.—O energji (z 11 rysunkami). —15 128. —II. O cieczach.—O sprężystości.—O głosie. Z 16 rys.— 20 165 — III. Nauka o cieple "(z 4 rysunkami). —15 175. — IV. O świetle (z 17 rysunkami). —15 131. O prędkości światła, podług Dr. A. Bernsteina, napi- sał* St. Bouffałł (z rysunkami). —10 262. Co należy wiedzieć o elektryczności. Wykład popu- larny, oprać. W. Umiński. Wyd. II, z 86 rys. —45 Gieologja 9i. Ziemia pod względem gieologicznym, opracowała K. Skrzyńska (z 40 rys. w tekście). —20 Gieografja I Etnografja 141. Czechy i naród czeski. Cz. I. Opis Czech, n. Antoszka.—i5 147. O Serbji i Serbach, napisał A. Miecznik. —20 177. Macedonja i Macedończycy, nap. A. Miecznik. —25 178. Japonja i Japończycy, podług Lauterera i innych, opracował A. Okszyc. —2. 272. Mała gieografia fizyczna, nap. W. Nałkowski, z 3 ma- pami i 43 rysunkami. —40 Gimnastyka 21. Gimnastyka domowa bez nauczyciela i przyrządów dla zdrowych i chorych, objaśniona 55 fig. Wyd. III. —20 335, Japoński system trenowania ciała, nap. Hancock Irving, tłóm. W. Szukiewicz. Z 19 rycinami orygin. —45 336, Japoński system trenowania ciała dla kobiet, z 32 rys.—5C 337, japoński system trenowania ciała dla dzieci, z 32 rys—50 - 5 - MMdÜ $. Pieniądze, Ich powstanie, rozwój i stan dzMijśiy. —Ifl 12. Monety wszystkich państw i ich wartość w rublach. —10 48. Miary i wagi wszystkich krajów na kuli ziemsKiej. —lC 54. Giełda, jej istota, cei i ustrój, nap. St. A. Kempner.-- 10 Higjena p. Lecznictwo, Wychowanie fizyczne Ś. Sen, bezsenność i środki nasenne, p. Dr. Kühner«. —10 13. O zdrowiu i jego pielęgnowaniu. —10 17. Jak zachować zdrowie uiodę i młodość, p. L. Fülly,—10 22. Pasorzyty ludzkie wewnętrzne i zewnętrzne, opisał Dr. St, Gałecki (z 2C rysunkami). —10 83. Jak żyć aby być zdrowym, p. dr. L. Wolterga. —10 109. Co każdy człowiek o hygjenie wiedzieć powinien. I. Mieszkanie i odzież, nap. B. Marchlewska. —1.^ 126 Mięso czy pokarmy roślinne? wskazówki djetetycznego odżywiania sie, nap. dr. J. Drzewiecki. Wyd. II. —10 135. Odezwa do młod*zieży mezkiej, przez dr. A. rierzena,—10 222. Jak zachować się wiosną, latem, jesienią i zimą? po- dług Dr. GotthilfTraenharta, oprać. dr. Wolberg. —20 234. Hygjena ludzi nerwowych, przez Dr. F. uevillain, przełożył Dr. M. G. —15 236. Czystość u dzieci w szkołach i hygjena szkolna. Dr. J. Tchórznickiego. —15 288. Pijaństwo—nasz wióg, napisał Anty. Al. Konoiik. —10 304. Projekt Ustawy Koła Przyjaciół Zdrowia. —10 317. Hygjena i szkoła, nap. Dr. St. Kopczyński. —20 318. Uwagi i rady lekarza przydatne w życiu codziennym, napisał Dr. K. Niedzielski. —25 319. Dla naszych synów, gdy dojdą do dojrzałości fizycz- nej. Rady lekarza, podał Dr. A. Fourrier. ^-10 329. Zatrucie alkoholem i zwyrodnienie, nap. ör. G, Sunge. -10 Historja 28. Wojna o cześć kobiety, ze .Szkiców nistorycznycn" Karola Szajnochy. f —10 38. Początki walki Słowiańskoniemieckiej, napisał J. K. Kochanowski. —20 39. Dola i niedola Jana Sobieskiego, streścił M. Offmański.—25 59. O heraldyce czyli o znajomości herbownictwa, nap. J. K. Kochanowski (z 20 rysunkami). —20 88. Król Kazimierz Wielki, przez Lucjana Tatomira. —25 89. Mikołaj Wierzynek, przez L. Tatomira. — 1C 91. Drobna szlachta w Królestwie Polskiem. Studium •tBografłcznospcłsczne, naplsai W, Smoitńaki, -20 -».» f3 ¦**» tft. Rządy pruski« tta ziemiach polskich 1793-1BÖ7, na- pisał Wł. Smoleński. —15 102. Działalność kobiet czeskich i ich udział w odrodzeniu Czech, napisała Antoszka. -20 114. Grunwald, monografja historyczna, nap. M. Offmański. - 20 125. Społeczeństwo i historja, podł. Tarde a, stres. A. Lange.—15 132. Starożytna Grecja i jej urządzenia, n. S. Sempołowska.—20 138. Dzieje początków cywilizacji powszechnej, przez Fr. Streisslerä, przełożył Zb. Kamiński. —50 147. O Serbji i Serbach, napisał A. Miecznik. —20 177. Macedonja i Macedończycy, napisał A. Miecznifc. —25 178. Japonja i Japończycy, podług Lauterera i innych. —25 217. Jadwiga i Jagiełło, przez K. Szajnochę, streścił E. Lu- niński. Cześć I. —20 218. - - - II. -20 219. - - - III. -20 241. Nasze prababki. Szkic historycznoobyczajowy, na- pisał W. Koszutski. -15 250. Dzieje wypraw krzyżowych, podług Michauda i innych źródeł, opracował Z. Kwieciński. -30 289. Przed wyprawą wiedeńską. Studjum historyczne, przez Ernesta Lunińskiego. —25 314. Pamiątki po Piastach i Jagiellonach pozostałe w wie- rzeniach, tradycii i zabytkach, n. M. Offmański. —35 315. Słownik miejscowości, w których znajdują się zabjtki z czasów Piastowskich i Jagiellońskich,* tegoż. —— Języki obce. 197. Esperanto. Język międzynarodowy. Cześć I. Grama- tyka i ćwiczenia, ułożył Dr. L. Zamenhof, —25 198. — Część II. Słownik, ułożył Dr. L. Zamenhof. —15 312. — Ku:s handlowy, podług L. Marissiaux, ułożył Zb. Kamiński. 331. — Słownik Esperantopolski. Ułożył Dr. L. Zamenhof.—15 332. — Słownik polskoesperanto, ułożył A. Grabowski. —15 333. — Najłatwiejsza metoda wierszem, nap. Leo Belmont.—15 256. Słowniczek kieszonk. polskoniemiecki, ułoż.S. Kutner,—60 257. Słowniczek kieszonk. niemieckopolski, ułóż. S. Kutner,—60 (te same słowniki w opr. w płótno ang. po 75 kop.) 306. Słowniczek kieszonkowy polskoniemiecki i niemiecko- polski, oprać. K, Wąsikowski, —60; w oprawie- 75 -50; — -65 -50; — -65 -50; — -65 -50; - -65 307. Rozmowy polskoangielskie 308. — - francuskie 309. — — niemieckie 310. - — rosyjskie Język polski 50. Prawidła pisowni polskiej ułożone według uchwał Akadem fi Umiejętności, w Krakowie. (Wyd. drugie).-10 123. Najpospolitsze błędy językowe, zdarzające się w mo- wie i piśmie polakiem, opracował A. Krasnowolski,—25 tm 7 mm 136. Słowniczek frazeologiczny. Poradnik dia plazących, przez Antoniego Krasnowoiskiego. —60 170. M. Arcta Słowniczek wyrażeń i przysłów cudzoziemskich - 25 184. Krótka stylistyka. Cz. I, napisał H. Galie. —15 193. Wyrazy obce w „Sonetach Krymskich" Mickiewicza, opracował etymologicznie L. Radliński. —10 194. Teorja prozy i poezji w zarysie, skreślił H. Galie. —25 244. Główne zasady składni polskiej, n. A. Krasnowolski.—20 260. Słowniczek błędów językowych i najważniejszych pia- wideł gramatycznych, nap. Passendorfer. -40 263. M. Arcta Słowniczek 9400 wyrazów, wyrażeń i zwro- tów cudzoziemskich, kop. 60; w oprawie —80 297. Przenośnie mowy polskiej, nap. A. Krasnowolski. Cz. I. 298. — — Cześć II. 299. Słowniczek wyrazów o pisowni wątpliwej, z podziałem na zgłoski, ułożył H. Galie. 300 — — podług pisowni filologów (Kryński i inni). Kwestja kobieca • 92 Kobieta czasów obecnych, napisała W. Marrene. -15 102 Działalność kobiet czeskich i ich udział w odrodzeniu Czech, napisała Antoszka. —20 18G. Z dziejów ruchu kobiecego, napisała J. Dohm, streś- , ciła M. Glotzówna. —25 268. Źle zużyta siła kobieca. Studjum, napisała Ellen Key, tłómaczyła Marja Bujno. -30 Lecznictwo p. Higjena 5. Moje leczenie wodą, streszczenie dzieła ks. Kneippa. I. Zabiegi wodolecznicze. —10 ¦-. 6. - — II. Apteczka domowa. —10 7. — — III. Jak leczyć choroby. —10 25. Jak powinien zachować sie chory na żołądek, napisał Dr. Wł. Sterling. -15 55. Cierpienia nerwowe, napisał dr. W. Sterling. —15 72. Zboczenia mowy: Niemota, bełkotanie, mowa nosowa, przez dr. Wł! Ołtuszewskiego, z rysunkami. —10 101. Wykład popularny o suchotach płucnych. Skreślił Dr. Stanisław Gałecki. Wyd. II. -25 104. Suchoty płuc i jak skutecznie z niemi walczyć można. Odczyt Dr. Teodora Dunina. —10 140. Powietrze i słońce, jako najlepsze środki lecznicze, we- dług dr. R. Lamsdorffa, G. Martina, G. Ditricha i in.—15 176. Pierwsza pomoc w nagłych wypadkach, napisał Dr. K. Lazarowicz (z 50 rysunkami). —25 196. Pielęgnowanie chorych w domu, podł. Dr. Stoecke- ra, oprać. Dr. K. Lazarowicz (2 17 rysunk.) -Ä* - | - 232. Dr. f*. LevÜlain. Układ nerwowy i jeca cnoroby.—1Ó 233. — Przyczyny, chorób nerwowych, przełóż. Dr. M. G.—15 234. — Hygjena ludzi nerwowych, przełożył Dr. M. G. —15 261. Co te» jest homeopatja? oraz poradnik „Pierwsza pomoc". Wskazówki jak sobie radzić w braku lekarza. —15 274. Dyeta i wskazówki dla chorych na kiszki, napisał Dr. Boas, oprać. Dr. L. Wolberg. —25 285. Co to jest cholera i jak ją zwalczać, n. Dr. K. Lazarowicz. - 10 286. Przewodnik dla służby zdrowia (sanitarzy), podczas epidemji cholery, ułożył Dr. ]! Tchórznicki. —15 287. Cholera, przyczyny, środki zapobiegawcze i leczenie według zasad homeopatji, n. Dr. J. Drzewiecki. —10 293. Niedorozwój psychiczny. Istota, zapobieganie i lecze- nie, napisał Dr. J. Ołtuszewski. —10 330. Niemota, bełkotanie, mowa nosowa, jąkanie, oraz hy- giena mowy, z 5 rys., nap. dr. Wł.* Ołtuszewski. —20 Literatura polska 60. Historja literatury polskiej w zarysie, napisał FI. Ła- gowski. Cześć I. Literatura polska do wieku XVI.—15 84. — II. Wiek XVI. -20 112. — III. Pierwsza połowa wieku XVII. —15 142. - IV. Druga połowa XVII wieku. —15 172. — V. Wiek XVIII i XIX do Mickiewicza. —30 4. Co powinniśmy wiedzieć o Adamie Mickiewiczu. —10 11. Ignacy Krasicki i jego dzieła, przez F. Łagowskiego. —15 22. O komedjaeh Aleksandra hr. Fredry (ojca), przez FI. Łagowskiego. - —20 34. Jan Kochanowski, życie i dzieła, nap. F. Łagowski. -15 42. Marja Konopnicka. Szkic krytyczny, n. St. Kozłowski.—20 45. Kazimierz Brodziński; życie i dzieła, nap. FI. Łagowski.—10 67. Aleksander Świętochowski, skreślił Henryk Galie. —15 77. Juljan Klaczko. * Sylwetka literacka, p. F. Hösicka. —15 82. Narcyza Zmichowska, jej życie i dzieła, n. M. Bujno.—20 90. Józef Korzeniowski, jego życie i dzieła, nap. H. Galie.—20 108. Humor staropolski w poezji XVI i XVII w., wybrał A. R.—15 111. Adam Asnyk, przez Henryka Galie. —20 117. Eliza Orzeszkowa, przez Jana Nitów; Liego. —15 118. Stanisław Wyspiański jako poeta, szkic krytyczny, napisał Stanisław Brzorowski. —20 148. O poematach M. Konopnickiej. Prometeusz i Syzyf. Pan Balcer w Brazylji, napisał H. Galie. —15 153. Pseudonimy i kryptonimy pisarzów poJskich, zebrała I. Z—25 239. Polska poezja romantyczna, napisał C, Sierzputowski. Cześć I. Historja romantyzmu. —25 253. — Część II. Historja romantyzmu. —15 245. Dziennikarstwo polskie. Zarys histc^ny, n. Górski,—25 246. Józef Ignacy Kraszewski i jego dział*, f. Nitowskiego.—15 - g «. e tfikotaf »er, 1 jeqo eharikteryityka, n. S. Chlebewikl.-ŚÓ Maurycy Mochnackł, jako krytyk literatury, napisał Edward Przewóski. —15 Literatura powszechna 11 o. Zarys historii literatury niemieckiej, n. W. Osterloff. Część I. Od czasów najdawniejszych do Klopstocka.—15 129. — Część II. Od Klopstocka do Göthego. —15 163. — Część III. Od Göthego do Schillera. —15 173. — IV." Szkoła romantyczna,—Młode Niemcy. —20 383. Historja literatury słoweńskiej, podług A. Pipina —20 345. Poeci nowojapońscy, spolszczył A. Lange, z dodaniem zarysu dziejów literatury japońskiej w XIX wieku. 130. Ujada Homera, streścił i opracował A. Lange. —25 154. Odysseja Homera, streścił A. Lange. —25 167. Cyd. Poemat średniowieczny hiszpański, opr. K. Król—25 214. Lord Byron jego żywot i dzieła, nap. A. Wrzesień. —15 29C. Frytjof. Opowieść z opowiadań skandynawskich, opra- cował K. Król. —30 325. Wergiljutz Publjusz. Eneida, oprac. K. Król. —40 Mineralogia 321. Ze świata mineralnego, objaśnione 50 rysunkami, na- pisał ASprockhoff, spolszczył A. Sporzyński. —35 Mleczarstwo *92. Mleczarstwo, n. Z. DąbrowaSzremowicz. Cz. I. Mleko, jecjtf äktad, własności, braki i sposób dobywania. —20 213. — — Część II. Chów bydła mlecznego. Muzyka 10. Pierwsze zasady muzyki, podług Hellera, napisał G. Roguski. Wydanie II. —15 18. Słowniczek wyrazów i wyrażeń używanych w muzyce.—20 31. O głosie i Jego kształceniu, przez ks. K. Słoneckiego.—10 35. Fryderyk Chopin; jego życie i dzieła, nap. AlAr. —10 c2. Stanisław Moniuszko; jego życie i dzieła, nap. AIAr.—10 23. Ryszard Wagner i jego dramaty, według C. Mendesa, streścił A. Lange. —20 96. O pięknie w muzyce, podług Dra E. Hanslicka. —30 Vbb. Nauka harmonji w streszczeniu z przykładami, napi- sał M. Zawirski. -40 3916. Wskazówki dla nauczyciela początkującego gry for- tepianowej, przez Z. Rutkowskiego. 25 M 8!owaic*»k znakomitych muzyków, nap, C. ftoguaU, —25 - LÖ - ftlytti I Aforyzmy 223. Meandry. Strxepy myśli rozwianych, te wspormiień Feiicyana. —3Ć 235. Najpiękniejsze myśli Kanta. Ze zbioru Dr. R.Rich- tera, wybrał i przetłómaczył A. Krasnowolski. -21 Nowele 252. Busse K. Nowele szkolne, tłómaczyła M. Bujno. —1C 259. Dalgas, Egge, Krag, Björnson i inni. Nowele Skandynawskie. —25 227. Hamsun Knut. Nowele, tłómaczył A. Strzelecki. —20 224. Heijermans. Służąca.—Małżeństwo. —15 258. Kar men. Dzikusy. Szkice z życia robotników w por- cie Cdeskim. —30 322. Kipling R. Z pod nieba Indii. Nowelle. —15 280. Lagerlof S. Legendy o Chrystusie, tłómaczyła M. Markowska. —3C 226. Wells. Nowele, tłómaczył A. Lange. —20 284. Wilkoński A. Wybór ramot i ramotek. —30 279. Zola E. Powódź. Obrazek, tłóm. AlAr. —10 Pedagogika p. Wychowanie Pielęgnowanie ciała p. Bigjena Pielęgnowanie dzieci p. Wychowanie fizyczne 14. Jak pielęgnować dzieci zdrowe i jak leczyć chore, streszczenie podług ks. Kneippa. —10 105. Pielęgnowanie dziecka w pierwszym roku życia, p. dr. med. Marję Vögtlin, spolszczył dr. Szymanowski. —2C 110. Dziecko nerwowe, opracował dr. Wl. Sterling. —20 146. Hygjena wieku dziecięcego, podług Dr. I. Trumpa, na- pisał Dr. Sterling. * —20 164. O żywieniu niemowląt, napisał Dr. Bączkiewicz. —20 236. Czystość u dzieci w szkołach i hygjena szkolna, przez Dr. J. Tchórznickiego. —15 281. Zdrowie dziecka. Przewodnik dla rodziców, podług K. Hochsingera, opr. Dr. L. Wolberg. Z 14 ryc. —60 338. Jak zachować zdrowie niemowląt, nap. Dr. Jan Bącz- kiewicz. Aprobowane przez Tow. Hyg. 339. Jak ochraniać dzieci od chorób zakaźnych, napisał Dr. Jan Bączkiewicz. Aprobowane przez Tow. Hyg. —10 346. Hygiena ruchu dla dzieci i młodzieży, nap. Dr. Ferdy- nand Lagrange. —10 Podróże 369 Zakopane i jego okolice. Przewodni* dla zwiedzają- cych, a płancuj l 1Q rysunkami. —3C ~ U - ^OSZjO 223. Meandry. Strzępy myśli rozwianych, ze wspomnień Felicyana. r —30 845. Poeci nowi japońscy, spolsczył A. Lange. Przyroda 36. Podział pracy w naturze i w życiu człowieka, podł. E. Haeckela. V ydanie II —10 47 Woda pod względem fizycznym i chemicznym, na- pisał S. Bouffałł, (z rysunkami). —10 6L O powietrzu, napisał S. Bouffałł. —10 65. Organizm jako społeczeństwo komórek, p. K. Kulwiecia—10 b5. O widzeniu. O symetrji. Odczyty popularnonaukowe, prof. Dr. E. Macha, (z rysunkami). —10 131. O prędkości światła, podług Dr. A. Bernsteina, nap. Śt." Bouffałł (z rysunkami). . —10 150. Ziemia i jej stanowisko we wszechświecie, podług Neumayera, napisał St. B. (z 11 rysunkami). —20 166. Wulkany, przez K. Martina. Trzęsienia ziemi, przez Dr. Meuniera, streścił St. B. (z*5 rysunkami). —15 275. O niezniszczalności siły we wszechświecie, przez A. Bernsteina, oprać. T. O. M. —20 328. Wskazówki do hodowli motyli oraz urządzania zbio- rów, z 17 rysunkami, nap. B. Dyakowski. —15 Psychologja 56. Znużenie, odczyt dr. St. Kopczyńskiego. —10 76. Wpływ umysłu na ciało, przez dr. Dubois. —10 124. Jak badać u nysł dziecka? (O zadaniach i metodach psycho jgji dziecka). Wyd. II, nap. A. Szycówna. —20 139. PsvcK icgja uwagi, napisał Th. Ribot. —30 lit. Zasady psychologji, przez St. Brzozowskiego. —20 220. Dusza dziecka, podług Dr. Fleury, n. Z. Sennewald. —10 225. Objawy i cechy charakteru i temperamentu u dzieci, podług Leshafta, napisała SzczęsnaSłupecka. —10 264. Roszkosze zmysłów i rozkosze sztuki, nap. K. Lange, przełożył M. Muttermilch. Część I. Fizjologja roz- koszy i rozkosze sztuki. —25 293. Niedorozwój psychiczny. Istota, zapobieganie i le- czenie, nap. Dr. J. Ołtuszewski. —10 Pszczelnictwo 199. Ps. czelnictwo. Podręcznik do kierowania pszczołami w ulach bezdenkach, przez B. Jasienickiego. —13 Rolnictwo p. Mleczarstwo, - 12 *- MtM 24. Przepisy właściwego zachowania się wśród ludzi. - 20 32. Nauka gry w szachy, opracował Z. Kamiński. —20 41. Hodowla ptaków śpiewających, nap. K. Kalinowski. — »5 116. Ubezpieczenie życiowe, napisał B. Danielewicz. —15 151. Nasze pieśni. Najulubieńsze śpiewy z towarzyszeniem fortepianu, zebrał i ułożył AlAr. Muzyka. —><8 152. — — — Słowa (oddzielnie)—20 ¦ Rzemiosła 187. Zegarmistrzostwo, napisał Fr. Skwara, z liczn. rys. —10 Słowniki 18. Słowniczek wyrazów używanych w muzyce. —2f 136. Słowniczek frazeologiczny. Poradnik dla piszących, przez A. Krasnowolskiego. Wyd. II. —60 170. Słowniczek wyrażeń i przysłów cudzoziemskich. —25 256. Słowniczek kieszonk. polskoniemiecki, ułóż. Kutner.—60 257. Słowniczek kieszonk. niemieckopolski, ułóż. Kutner.—60 (te same słowniki w opr. w płótno ang. po 75 kop.) 260. Słowniczek błędów językowych i najważniejszych pra- wideł gramatycznych, nap. Passendorfer. —40 263. M. Arcta Słowniczek 9400 wyrazów, wyrażeń i zwro- tów cudzoziemskich, kop. 60; w oprawie—80 306. Słowniczek kieszonkowy polskoniemiecki i niemiecko- polski, oprać. K. Wąsikowski, kop. 60; w opr.—75 Społeczne p. Kwestja kobieca 1. Oszczędność — droga do dobrobytu, podług Wecla i Smilesa, opracowali K. K. i Z. K. Wyd. II. —10 9. Pieniądze, ich powstanie, rozwój i stan dzisiejszy. —Iw 51. Jak jest za Oceanem, przez W. M. Kozłowskiego. —15 53. Ekonomja polityczna czem jest i czego uczy, napisał dr. J. B . Marchlewski. — lf 57. Nauka o ludności, napisała dr. Zofja Golińska. —10 70. Alkoholizm i społeczeństwo, nap. dr. Zofja Celińska. —15 81. Polacy w Ameryce. Zarys obecnego stanu wychodżtwa polskiego, napisał S. Barszczewski. —15 116. Ubezpieczenia życiowe, napisał B. Danielewicz. —15 125. Społeczeństwo i historja, podł. Tarde a, skres. A. Lange—15 127. Z naszych stosunków ekonomicznych. Kapitały obce w przemyśle polskim. Cła. Artele, n. Z. Pietkiewicz—15 248. Bauer L. Pokonani. Rozmowy dramatyczne —25 254. Zasady ruchu współdzielczego, nap. W. Szukiewicz. —25 — 11 — L». Pijaństwo—nasz wróg, napisał Anty. Al. ftoholflt. —10 791. Zarys Ewolucji ekonomlcznospołecznej (Ideały Fabju- szów), nap. W. Szukiewicz. —20 301. Ustawa normalna Towarzystw Wzajemnej Pomocy. —10 302. Ustawa norm. Tow. Współdzielczych Spożywczych. -10 3C3. Ustawa Kas Przezorności i Pomocy przy fabrykach ł zakładach przemysłowych i handlowych. 10 304. Projekt ustawy Koła Przyjaciół Zdrowia fizycznego I moralnego. —10 305. Projekt ustawy Towarzystwa Kultury Etycznej. —10 S24. Prawo w życiu ludzkiem, wykład popularny, napisał prof. dr. A. Białecki. —40 329. Zatrucie alkoholem i zwyrodnienie, nap. dr. G. Bunge.—10 Szkice literackie 3. Tryiogja historyczna H. Sienkiewicz«. Szkic kry- tyczny, przez St. Kozłowskiego. —20 156. Szkic o weryzmie, napisał A. Strzelecki. —10 171, Przyczynek do życiorysu Adama Asnyka, napisał M. Offmański. -15 213. Poeta i świat. Odczyty A. Pileckiego. —20 270. Epopeja Napoleońska w Popiołach Stefana Żeromskie- go, napisał H. Galie. —15 Sztuka 2. John Rusk in i jego poglądy, opracowała M. Bujno. —10 49. Zasady estetyki, skreślił M. Mutermilch, (z rysunk). —20 62. Hipolit Taine jako estetyk i krytyk, nap. S. Brzozowski—15 66. Idea w sztuce, skreślił M. Muttermilch. —10 99. Jozefa Kremera poglądy na sztukę i jej historję, na- pisał Stanisław Brzozowski. —15 181. Życie artystyczne ludzkości, podług A. Le Roux, stre- ściła W. JasieńskaZaremba (z 30 rysunkami). —30 264. Rozkosze zmysłów i rozkosze sztuki. Przyczynki do scnsualistycznej teorji sztuki, nap. K. Lange, przeł. M. Muttermilch. Część I. Fizjologja rozkoszy i roz- kosze sztuki. —25 265. — Cześć II. Sztuka. —25 311. O ideale w sztuee, nap. H. Taine, str. Brzozowski. —20 Teatr p. Dramatyczne utwory. Teatr amatorski p. Dramatyczne utwory Teohnologja 27. Oświetlenie współczesne, skreś. W. Umiński (z 20 rys.)—10 64. Najdawniejsza wynalazki, skreś. W. Umiński u 21 rys.)-—10 - U - 179. O kotfaun parowych ora» o ich obsłudze, n. F>. Skwara.-23 255. Nafta, jej powstanie i użyteczność. Lampy 1 motory, podług najnowszych źródeł opr. S. Musiatowicz. —15 342. Bielenie przędzy i tkanin lnianych prędkim sposobem domowym, z 6 rys., opracował Jan "Lewiński. --10 237. Przewodnik dla tkaczy, opracował jan Lewiński. Tom I. Przędza, z 19 rysunkami w tekście. —20 343. — — Tom II. Przygotowanie osnowy. Krosno tkackie. Założenie krosna, z 60 rysunkami. —- 323. Ze świata mineralnego, objaśnione 50 rysunkami, na- pisał A. Sprockhoff, spolszczył K. Spoizyński. —35 Wychowanie 30. O samokształceniu, podług Pawła Hoche, nap. Anto- ni Krasnowolski. —20 68. Wychowanie dziecka do lat 6-ciu, przez H. Wernica.—20 75. Nauczycielstwo i pedagogja, przez J. Wabnera. -20 79. Wychowanie dzisiejsze, podług M. Egidy. —10 103. Dla rodziców, rady i wskazówki przy wychowaniu dzieci, napisała Izabela Moszczeńska. —15 106. Reformy w wychowaniu moralnem, p. I. Moszczeńska.—10 121. Kłamstwo. Traktat pedagogiczny dla użytku rodziców i nauczycieli, spolszczyf Józef Muklanowicz. —10 122. Co każda matka swejej dorastającej córce powiedzieć powinna, napisała Izabela Moszczeńska. —15 124. Jak badać umysł dziecka? (O zadaniach i metodach psychologji dziecka). Wyd. U, nap. A. Szycówna. —20 133. Jak rozmawiać z dziećmi o kwestjach drażliwych. Wskazówki dla matek, napisała I. Moszczeńska. —10 134. Złe i dobre wychowanie w przykładach, podług ory- ginału niemieckiego,, napisała I. Moszczeńska. —15 144. Wychowanie wychowawcy (Książka Mrówcza), przez Salzmanna, tłómaczyła Z. Sennewald. —25 162. Znaczenie studyów nad dziećmi, nap. G. Stanley Hall, przekład K. Króla. (Wyd. II.) —15 168. Skąd się wziął twój braciszek? Z dziełka EHis Ethel- mer, spolszczyła R. Centnerszwerowa. —10 220. Dusza dziecka, podług Dra Fleury, n. Z. Sennewald.—15 225. Objawy i cechy charakteru i temperamentu u dzieci, podług Leshafta, napisała SzczęsnaSłupecka. —10 242. Lenistwo, opracował J. Muklanowicz. —10 243. O kształceniu młodzieży w poczuciu obowiązku, na- pisał Feliks Adler, przełożył Wojciech Szukiewiez.- 2C 276. Na czem opiera sie wychowanie, nap. Dr. Buhle. —15 317. Hyglena i szkoła, nap. Dr. St. Kopczyński. —20 320. Szkoły mieszane (Koedukacja), nap. T. Męczkowika. —15 340. Nauka życia. Książka dla rodziców, wychowawców i nauczycieli, przez Fr. W. Foerstera, tłómaczyła M. BujnoArctowa. —3L 341. Nauka życia w przykładach. Pogadanki kształcące charakter dzieci i młodzieży, tegoż. Część L —35 — II - Wychowanie fizyczne 21. Gimnastyka domowa bez nauczyciela i przyrządów dla zdrowych i chorych, objasnicna 55 fig. Wyd. III. - 20 44. Ruch i ćwiczenia cielesne, przez Dra R. Skowrońskiego.—10 65. Fizyczne wychowanie dzieci podług Jędrzeja Śniadec- kiego i in., napisała Antonina KolbergBrzozowska,—10 235. Japoński system trenowania ciała, napisał Hancock Irving, tłóm. W. Szukiewicz. Z 19 rycinami oryg. —45 336. Japoński system trenowania ciała dla kobiet, z32 rys.—50 337. Japoński system trenowania ciała dla dzieci, z 32 rys,—50 Zoologja lt» Z życia zwierząt: Zwierzęta ssące, podług Brehma. —W 40. Zwierzęta współbiesiadnićze, napisał B.. Dyakowski. —15 80. Z życia* zwierząt: Ptaki, według Brehrna,.przeł. M. A.—15 149. Zwierzęta pod względem budowy ciała, nap. F. Ur- banowicz (z 54 rysunkami w tekście). —25 208. Motyle. Atlasik kieszonkowy, 129 rysunków kolor. —40 209. Owady. Atlasik kieszonkowy, 129 rysunków kolor. —40 271. Szkice zoologiczne, przez W. Bölscha, z 13 rys. —30 Życiorysy p. Literatura 33. Jędrzej Sniadecki, życie i dzieła, nap. St. Brzozowski.—20 35. Fryderyk Chopin; jego życie i dzieła, napisał AlAr. —10 52. Stanisław Moniuszko, jego życie i dzieła, nap. AlAr.—10 58. Józef Kremer jako pisarz, filozof i estetyk, szkic kry- tyczny, napisał Stanisław Brzozowski. —15 169. Jan Sniadecki, życie i dzieła, nap. St. Brzozowski. —20 Wkrótce ukażą się następujące tomiki: B jöt n s t jer neB jörnson. Nowożeńcy. Komedja w 2aktach. Gobineau J. Odrodzenie. Sceny historyczne, tłómaczył A. Strzelecki. Cz. I. Savonarola. — II. CezarBorgia. — III. Juljusz II. — IV. Leon X. — V. Michał Anioł. Mikołaj Rej i jego stanowisko w Reformacji, p. J. Machlejda. Gienjusz i jego przedstawiciele w sztuce plastycznej. Co to jest modernizm? nap. St. Brzozowski. Kto był Buddha i co o nim wiemy? nap. W. Szukiewicz. O naszej młodzieży słów parę, nap. Zb. Brodzki. Jednożenstwo i wielożenstwo, nap. BjornstjerneBjórnson. Prawo do macierzyństwa, p. RuthBre, opr. M. BujnoArct. Dbrazk) Amerykańskie. Cz. II. W Paragwaju, n. S. Barszczewski. - 16 - Dr fil. Oskar Altenburg Zagadnienia praktyczne z psycnoloiji wychowawczej przełożyła z niemieckiego IZ. MOSZCZEŃSKA - - ¦ % ¦ - . Cena 40 kop. ¦ ¦-¦¦¦ Treść: Pilność i uwaga. - Właściwości psycholo- giczne. W. JAMES. POGADANKI PSYCHOLOGICZNE z 2-go wydania angielskiego przełożyła Iz. MoSZCZEŃSKA Cena kop. 60. Psychologja i sztuka nauczania. — Prąd świado- mości.- Dziecko jako organizm działający.— Wy- chowanie i działanie. — Reakcja. — Przyzwyczaje- nie.—Kojarzenie wyobrażeń.—Zainteresowanie. - Uwaga.—Pamięć. — Nabywanie wyobrażeń.—Aper- cepcja.-Wola. J. WŁ. DAWID; ZASÓB UMYSŁOWY DZIECKA Przyczynek flo psycbologji uoświaoezatoej. Cena 60 kop.