496 tem gorzej dla autora, który pracuje na terenie w świecie p. Feldmana nie istniejącym. Naturalnie, założeniem recenzenta jest, że autor musi pisać w sposób całkowicie dostępny dla jego miarodajnego intelektu; jeżeli więc recenzent zauważy, że jego myśli i skojarzenia frazeologiczne źle się wplatają w pasma rozumowań autora, jest niewątpliwe, że autor źle pisze lub nie wie, czego chce; jeżeli na tej lub innej stronicy nawinie się mu zwrot, który mu coś przypomina, recenzent jest przekonany, że autor to właśnie miał na myśli; jeżeli potem inne stronice książki nie zgadzają się z tem utożsamieniem, to naturalnie autor jest nielogiczny. Jeżeli pani Kodisowa nie umie przemyśleć „Legendy Młodej Polski", jako jednej całości, to naturalnie, zważywszy prowiden-cyalną naturą jej umysłu, książka ta nie posiada wcale planu; ba, jeżeli p. Kodisowa nie przeczytała na str. 135 (wydanie I-sze) wytłumaczenia znaczenia w jakiem używam wyrazu „legenda" to naturalnie zgoła niewiadomo, co ten tytuł ma znaczyć; a choćby nawet określenie to nawinęło się przy przerzucaniu, to jak wyrzec się pokusy napisania subtelnego i dowcipnego zdania o osobie autora, która nadaje się do legendy? Nie każdy ma tyle talentu, ile p. Srokowski; umysłom zajętym pracą naukowego wyrażania nieistniejących myśli efektowne zwroty nie przychodzą tak łatwo; „anch io sono pittore" myśli filozofka i w stanie natchnienia, które nie licuje ze ścisłością — pisze. Na to niema rady. Nikt nie przekona p. Feldmana, że nie powinien pisać o książkach, które wymagają własnej wyćwiczonej myśli, nikt nie przekona polskiego recenzenta, że każda poważna książka jest apelem do współtwórczej myśli, że trzeba najpierw zrozumieć stanowisko autora, później dopiero mówić o jego wartości. Gdy poprzesta