461 wierzy się Prometeuszom, którzy nawskroś są pewni, że mają racyę. Posłannictwem każdego pod słońcem człowieka jest on sam; nie może on tej misyi dowieść, gdyż gdyby to było możliwe, on sam byłby niepotrzebny. Człowiek nie może być nigdy niepotrzebny. Temu essai potrzebny jest czytelnik, ktoś, co go zrealizuje, odgadnie w sobie. To nie jest rzecz, która ma być wy-powiedziana, jest cała na wskroś do przemyślenia, a nie myśli się szeptem uczącej się posłuszeństwa duszy — rozbudzić życie, to znaczy wykoleić nałóg. Czytelnik nie powinien być przekonany, że nie zrozumiał, gdy myśli jego wprawione są w stan niepokoju. Myśleć, to znaczy mieć niepokój płodny: rezultat lektury jest w wyniku rozbudzonego przez nią procesu. Być może, filozofia nie prędko jeszcze przestanie być dla polskiej myśli oświeconej tylko dysonansem. Jeżeli wyda się to zarozu-miałem, spójrzcie w lustro, czyście już tak bogom podobni, bo podobno dla nich tylko, jeśli są — świat jest jasny, harmonijny, prosty, zaspokajający jak owa parmenide-sowska sfera. Sztuka odnajduje dla każdej duszy jej kryształ, tworzy z niej wszechwładnego Boga. I to nawet jest probierz sztuki, czy ma ona swój świat z kryształu; swój świat, w którym rozkazuje i milczy. Sztuka tworzy stany życia tak skoordynowane, że wytaczają się one z naszej piersi i zdają się trwać. Sztuka tworzy to, do czego racyonalista dąży. Jest zawsze na szczytach racyonalizmu, najuboższego nawet — pewne zadowolenie, osobliwszej natury zjawisko: stan estetyczny bez artyzmu, — dowieść, to znaczy wywołać to wrażenie. Racyonalista jest człowiekiem, który czyni ze swego mózgu, co jest par excellence organem naszej pracy, organ użycia. Człowiek, co wszystkiego dowiódł, jest tylko dyspeptykiem, co właśnie odnalazł