113 Zresztą tu nie wdajemy się w rozpatrzenie zagadnienia, czy t. zw. prawa historyczne są możliwe czy nie. Zajmujemy wprawdzie, jak się okaże, względem kwestyi tej stanowisko całkiem określone i stanowcze. Nie wpływa ono jednak na sam sposób postawienia sprawy. Na boku możemy pozostawić zagadnienie, dotyczące tego, jaki użytek czyni nasza myśl opracowująca z zebranego historycznego materyału. Idzie nam o podkreślenie tego, co stanowi samą istotę wcześniejszej od wszelkich uogólnień pracy historyka — o przypomnienie — (przypominać, jak się okazuje, potrzeba i tu rzeczy najprostsze i zrozumiałe same przez się), że istota i zasadniczy charakter tej pracy polegają na wydobyciu czystej faktyczności, owego niezamąconego tak było. Pojawienie się nieznanej komety lub odkrycie nieznanego ciała niebieskiego nie obalają praw Newtonowskich; podobnie wykrycie jakiegoś nowego faktu lub zmiana w poglądach na przebieg rzeczywisty faktu, już uprzednio znanego, mogą nie wywrzeć wpływu na uznawane teorye socyologiczne. Praca historyka jednak, któremu dowiedziono, że coś było inaczej, niż on to opowiedział, traci na tym punkcie, którego to sprostowanie dotyczy, wszelkie znaczenie. Zawodowy historyk może być, i słusznie, zdziwiony naiwnością tych uwag, które tu z takim naciskiem powtarzam, ale poznanie dyskusyi, prowadzonych obecnie w świecie filozoficznym na temat teoryi poznania i filozofii historyi, nie tylko usprawiedliwia, ale wprost czyni koniecznem przypomnienie i obranie za punkt wyjścia zasad tak niewątpliwych i niewzruszonych. Zagadnienie jednak owego tak było nie jest znowu tak proste, jak to może się zawodowemu historykowi wydawać, a przedewszystkiem jest to zagad St. Brzozowski. Idee.    8