Dr B. LIMANOWSKI HISTORYA DEMOKRACYI POLSKIEJ W EPOCE POROZBIOROWEJ WYDANIE DRUGIE SPROSTOWANE, ROZSZERZONE I POWIĘKSZONE O DWA ROZDZIAŁY CZĘŚĆ PIERWSZA WARSZAWA MCMXXII KRAKÓW WYDAWNICTWO J. MORTKOWICZA TOWARZYSTWO WYDAWNICZE W WARSZAWIE. Drukarnia Naukowa, Warszawa, Rynek Starego Miasta 1l. KSIĄŻKĘ TĘ POŚWIĘCAM POLSKIEJ MŁODZIEŻY MYŚLĄCEJ ROZDZIAŁ PIERWSZY. Początki nowożytnego ruchu demokratycznego w Polsce. Hypoteza powstawania państw w drodze podboju. — Pojmowanie demo-kraeyi w świecie starożytnym i w nowych czasach. — Stan trzeci w państwach zachodnich. — Postęp w rozwoju myśli demokratycznej. — Dwie klasy społeczne w Polsce. — Przewaga rycerstwa. — Przyczyny upadku miast i pognębienia włościan. — Przyczyny polityczne łączą się z eko-nomicznemi. — Panowanie możnowładztwa i jezuitów. — Upadek Rzeczypospolitej. — Poczucie potrzeby reform. — Program polityczny Czartoryskich. — Walka z możnowładztwem. — Przewaga polityczna i ekonomiczna szlachty folwarcznej — Czy zniesienie poddaństwa możliwem było?— Jak przedstawia tę rzecz nasza ówczesna publistyka? — Gmin szlachecki. — Położenie włościan. Rozwój przekonań demokratycznych.— Stanisław Staszic. — Ks. Hugo Kołłontaj. — Ks. Franciszek Jezierski. — Wpływ rewolucyi francuskiej. — Ważne znaczenie Sejmu Czteroletniego w rozwoju życia narodowego. — Odmienne warunki we Francyi i w Polsce, wewnętrzne i zewnętrzne. Dla zrozumienia ruchu demokratycznego w każdym narodzie nie wystarcza ogólna teoretyczna znajomość, czem jest, czyli raczej, czem być powinna demokracya, ale i konieczną jest rzeczą stanąć na gruncie historycznym i zbadać, pod wpływem jakich warunków ten ruch demokratyczny powstał i kształtował się. W dziejach wszystkich narodów widzimy, że ustrój ro-dowo-gminny poprzedzał porządek państwowy, którego główną cechą było i jest dotąd jeszcze — można powiedzieć — to, że jedna część ludności, znacznie mniejsza, panuje nad całą pozostałą. Z tego powodu hypoteza, że państwa powstawały w drodze podboju, ma wszelkie za sobą prawdopodobieństwo. Przyjmując tę hypoteza, możemy wytłómaczyć sobie wiele Hist. Demokr. polskiej 1. zjawisk w rozwoju dziejowym życia narodowego, które inaczej byłyby niezrozumiałe a nawet zaprzeczałaby zasadom te-oryi ewolucyjnej. 1) Wszelako już w świecie starożytnym państwo, które pierwotnie miało wyraźny charakter podbojowy, zaczęło się przeobrażać. Ludożercy, epitet nadawany królom przez Homera, zmuszeni są czynić ustępstwa demosowi, lub też demos odbiera im całkiem władzę. Zwłaszcza jest to widocznem na klasycznej ziemi wolności w dziejach starożytnych — w Grecyi. Tam też świadomość narodowa i polityczna doszła już była do wysokiego stopnia. Dowodem tego znakomite dzieło Arystotelesa: Polityka, w którem autor zastanawia się nad zadaniami państwa i sposobami onych urzeczywistnienia. Rozróżnia on trzy formy władztwa państwowego: monarchię (jedynowładztwo), arystokracyę (panowanie pewnej wyborowej części narodu) i demokracyę (ludowładztwo, czyli gminowładztwo). *) Skłania się on wyraźnie ku tej ostatniej. Główną w jego przekonaniu cechą ludowładzwa jest wolność. W jego myślach utożsamiało się ono z rzecząpospolitą. Demokracyą Arystotelesa obejmowała wprawdzie ogół obywateli, ale obywatelami uważał tylko tych, co byli uprawnieni do sprawowania urzędów i co spełniali powinności państwowe. Nowożytne pojmowanie demokracyi, rozleglejsze i głębsze od starożytnego, jest wynikiem pracy ekonomicznej, politycznej i umysłowej narodów zachodnio-europejskich. Najwcześniej świadomość narodowa zaczęła się przejawiać na półwyspie włoskim, ale najdalej posunęła się w narodzie francuskim. Z tego względu, jak również i dla tego, że późniejsze losy — jak zobaczymy — związały nas silniej z francuską demokracyą, aniżeli z jakąkolwiek bądź inną, zwracamy przeto głównie uwagę na Francyę. Zachodnie państwa europejskie —jak wiemy— powstały w drodze podboju: podbójcy stanowili warstwę wierzchnią, l) Uzasadniam hypotezę powstania państwa w drodze podboju w dziełach: „Naród i państwo" (Kraków, 1906) i „Stanisław Worcell" (Kraków 1910) w rozdziale: „Naród i narodowość; państwo i Ojczyzna; centralizm i federalizm"; oraz w wydanej książce p. t. Socyologia (Kraków, 1921.) 2) Wyrazy ulegają często dziwnym losom. Właściwie Arystoteles nie nazywał ludowładztwa demokracyą, ale dawał jej nazwę policyi (po-litie), nazwę dzisiaj zohydzoną, skutkiem tych usług, jakie oddawała despotycznym i wyzyskującym rządom, organizacya, mająca na celu ochronę bezpieczeństwa w państwie. Demokracyą zaś nazywał on wypa-ezoną formę rządu demokratycznego, tę formę, którą później nazwano ochlokracyą. 2 rządzącą; ludom podbitym pozostawiono w udziale poddaństwo i pracą na utrzymanie i wygody warstwy rządzącej. Ludność podbita dzieliła się na ludność wiejską i miejską. Nad chłopami rozciągało się ciężkie poddaństwo, ale zupełnemu uzależnieniu ludności miejskiej stanęła na przeszkodzie wyższość jej cywilizacyjna. Ludność miejska była rzymska, albo zro-manizowana, miała swoją tradycyę rzymską, że niegdyś sama należała do warstwy rządzącej, miała swoje municipia z czasów rzymskich, swoje rzymskie szkoły, wreszcie licznemi węzłami połączona była z kościołem, który w czasach surowego barbarzyństwa jedynie mógł jeszcze groźbą wyższej tajemniczej potęgi okiełznywać dzikie namiętności przesądnych pod-bójców. Dzięki wyższości swojej cywilizacyjnej, zaczęła ona zdobywać pewne znaczenie w państwie i stała się podstawą tak zwanego trzeciego stanu, który — jak się wyraża jeden z naszych publicystów z czasów Sejmu czteroletniego — „jest we wszystkich wolnych krajach najbardziej kwitnącym i największą wolności podporą". 3) Stan trzeci nie tylko w swych rękach miał cały handel i przemysł, ale w samym obozie uprzywilejowanych zajął ważne stanowisko. Sieyes w rozgłośnej broszurce z 1789 r. powiada, że dziewiętnaście dwudziestych posad w wojsku, sądownictwie, kościele, administracyi zajmował stan nieuprzywilejowany, stan trzeci. Równocześnie — rzec można — ze zmianą tą, jaka się odbywała w układzie społecznym państw zachodnio-europejskich, rosła i, pod wpływem szerzącej się i wzmagającej oświaty, potężniała świadomość polityczna narodu, że państwo powinno mieć na celu jego potrzeby i interesy i stosować się do jego woli. Najwcześniej ta świadomość zaczęła się przejawiać w narodzie włoskim, ale jarzmo hiszpańskie, które go przygniotło, osłabiło i powstrzymało rozwój jego myśli politycznej. Rewolucya angielska 1688 r. była już potężnym przejawem wzrostu świadomości politycznej narodu, a znalazłszy tłumacza i rzecznika jej dążeń w znakomitym filozofie Loc-kem, poruszyła silnie umysły w zachodniej Europie, a zwłaszcza we Francyi, gdzie grunt dostatecznie był już przygotowany do jej zrozumienia. Szczególnie dzieła Montesąuie^o i Woltera przyłożyły się wiele do rozproszenia ciemności i prze 3) Str. 43. „Uwagi o chłopach. W Drukarni Uprzywilejowanej Michała Groila, Księgarza Narodowego J. K. Mci. Niema roku wymienionego, ale widoczną jest rzeczą, że broszura ta była pisana w 1700 r. Autorem jej Tadeusss Morski. 3 sądów o prawie boskiem, które przeszkadzały narodowi do właściwego ocenienia istniejącego ustroju politycznego. Przekonanie, że nierówność polityczna i istnienie klasy uprzywilejowanej sprzeciwiają się ogólnej zasadzie sprawiedliwości i były wynikiem gwałtu i przemocy, upowszechniło się ogromnie. Skodyfikowania jednak — że tak powiedzieć — pojęć nowożytnej demokracyi dokonał genewczyk Jan Jakób Rousseau. Umowa Społeczna (Du Contrat Social) była przez długi czas prawdziwą ewangielią dla wszystkich demokratów. Czy państwo polskie powstało w drodze podboju — jak utrzymuje Szajnocha i Piekosiński— czy też nieustanna groza najazdów giermańskich zmusiła plemiona słowiańskie, osiadłe pomiędzy Odrą i Wisłą, do przyjęcia tej organizacyi politycznej, która dawała ich wrogom taką siłę wojowniczą i przewagę na polu bitew, to w każdym razie jest rzeczą pewną, że od najwcześniejszej doby państwa polskiego istniały dwie klasy: rycerska, która przeistoczyła się następnie w szlachecką i kmieca, która wraz z nazwą chłopów zapadała coraz bardziej w niewolę i pogardę. Najważniejszą tego przyczyną była ta okoliczność, że rycerstwo nie tylko stało się głównym czynnikiem politycznym w dziejach naszych, ale ani we władzy królewskiej, ani w miastach nie miało dosyć silnych współzawodników, któreby zmuszały do pewnych kompromisów i ustępstw. Rycerstwo polskie, które w połowie XIII stulecia piersiami swojemi wstrzymało nawałę mongolską, posiłkowaną łupieżnemi najazdami Jaćwieży, Litwy a nawet Rusi, i w ten sposób ocaliła wolność i pracę cywilizacyjną narodów europejskich, a następnie dopomogło Władysławowi Łokietkowi na walnym wiecu w Chęcinach do złamania wewnętrznego niemieckiego lub sprzyjającego niemieckim rządom wroga, a który głównie gnieździł się w miastach, i do powstrzymania zapędów krzyżackich w bitwie pod Płowcami, z natury rzeczy stało się głównym czynnikiem politycznym jako najwięcej zasłużone w sprawie narodowej i ogólno-europejskiej. Król Kazimierz Wielki czuł tę przewagę i, chcąc ratować urok i znaczenie władzy monarchicznej, próbował był oprzeć się na miastach i ludzie kmiecym, ale obie te warstwy społeczne nie posiadały dostatecznej świadomości politycznej, ażeby jak gdzieindziej skorzystać z tego współzawodnictwa, jakie się odbywało w samym obozie uprzywilejowanych. Miasta z przeważającą ludnością obcą, niemiecką i żydowską, nie miały poczucia narodowego. Lud zaś kmiecy nie stawiał. nawet wielkiego oporu, kiedy rycerstwo zaczęło wykupywać 4 i przywłaszczać sobie sołtystwa, które przecież były dla niego pewną rękojmą własnego sądownictwa. Cokolwiek bądź jednak, miasta wzrastały, wzbogacały się, polszczyły, a położenie ludności kmiecej za czasów Piastowskich na początku panowania Jegiellonów nie było gorsze, aniżeli gdzieindziej w krajach europejskich. Dopiero w epoce Jagiellońskiej położenie to ogromnie się pogorszyło, a szczególnie za panowania Zygmunta I. Wówczas to pojawiło się w swej nagości glebae adscriptio i wówczas to rozciągnięto pańszczyznę na cały lud kmiecy. Pamiętnym w tym względzie stał się sejm. zebrany w Toruniu w 1520 r. Cóż właściwie spowodowało pognębienie włościan i przyczyniło się do upadku miast? Sama przewaga polityczna rycerstwa czyli stanu szlacheckiego nie wystarcza do wyjaśnienia tego wypadku, tembardziej, że nosiło już ono we wła-snem łonie — że się tak wyrazić — antitezę, o czem wspomnę następnie. Najważniejszą przyczyną owych smutnych następstw były ważne zmiany polityczne, jakie zaszły w stosunkach państwa polskiego. Temi zmianami politycznemi były: połączenie się państwa litewskiego z polskiem, przyłączenie Prus królewskich do Polski, oraz przyłączenie Inflant do państwa polsko-litewskiego. We wszystkich tych krajach, które połączyły się z Polską, włościanie doznawali surowszego losu, aniżeli w tej ostatniej. Przeto już ta okoliczność musiała szkodliwie oddziaływać na ustawy, uchwalane wspólnie przez szlachtę wszystkich tych ziem, i istotnie znajdujemy wyraźne tego ślady. Lecz o wiele ważniejszym był wpływ następstw ekonomicznych, spowodowanych onemi zmianami politycznemi. Wypada nieco dłużej zatrzymać się nad tym przedmiotem. Liczne rycerstwo polskie, zwłaszcza gęsto siedzące na pograniczu walki zbrojnej z Krzyżakami i Litwą, w XIII już stuleciu zaczęło się przeobrażać w ziemiaństwo rycerskie czyli szlacheckie. Równocześnie coraz bardziej zarysowywał się podział na szlachtę folwarczną i zagrodową, która w późniejszych księgach poborowych często nosi nazwę: pauperes. Szlachta folwarczna nie tylko dla tego, że była bogatszą, ale i dlatego, że łatwiejszy miała przystęp do króla, zyskiwała większe znaczenie polityczne, wzmagała się i rosła, i rosła na początku nawet przedewszystkiem kosztem szlachty zagrodowej. Ta ostatnia w ogromnej swej większości niemająca więcej nad kilka morgów ziemi, często zmuszoną była odprzedawać swój grunt, a z tego korzystała szlachta folwarczna, za okrąglając i rozszerzając swojo posiadłości ziemskie. Skutkiem tego wytwarzał się antagonizm pomiędzy szlachtą folwarczną, czyli panami, i szlachtą zagrodową, czyli gminem szlacheckim, który nie znajdując możności wyżywienia się na roli, napływał do miast i szukał tam zarobku, i którego interesy ekonomiczne bardziej zbliżone do kmiecych były, aniżeli do pańskich. Król Kazimierz Wielki, przyłączając Ruś Czerwoną do Polski, mimowoli — bo wbrew własnemu interesowi — przyczynił się do osłabienia tego rosnącego antagonizmu, albowiem spora część gminu szlacheckiego osiadła na odłogiem leżącej ziemi w tym małozaludnionym nowonabytym kraju. Antagonizm osłabł, ale nie przestał istnieć, a tymczasem za Ludwika węgierskiego uchwała Koszycka (1374 r.), uświęcająca spadkobierstwo żeńskie, rozrywała — jak to pięknie wykazał Karol Szajnocha dawną spólność narodu szlacheckiego. Usuwała się więc najsilniejsza zapora rozwojowi antagonizmu pomiędzy panami, gromadzącemi dobra ziemskie w oddzielnych rodzinach, i pomiędzy gminem szlacheckim. Połączenie się państwa litewskiego z polskiem powstrzymało na długie lata rozwój tego antagonizmu, otwierając rozległe pola zarobkowania dla gminu szlacheckiego. Kniaziowie ruscy chętnie pozwalali mu osiedlać się na spustoszonych i wyludnionych przez najazdy tatarskie ziemiach, a znajdując nadto w nim dobrego żołnierza, zapełniali nim swoje dwory. Szero-kiem więc korytem odpływała szlachta zagrodowa na wschód, i i na Rusiach i Litwie wyrastały jak grzyby wioski szlachec-kie, przynosząc z sobą wyższą kulturę polską. Przyłączenie Prus Królewskich do Polski otworzyło drogę do morza Bałtyckiego, do Gdańska, i wywozowi zboża polskiego zagranicę nadało ogromne rozmiary. Polska stała się spichlerzem Europy. Gdańsk, rozciągnął swoje ramiona nawet na Litwę, organizując słynny w dziejach handlu litewskiego Kantor Gdański. Spławiano także zboże litewskie do Królewca i Rygi. Rolnictwo więc, dające dobrobyt szlachcie, rozwinęło w niej w wysokim stopniu zamiłowanie roli, i wyrobiło się to przekonanie, które następnie znalazło swój wyraz w prawodawstwie, że zajęcie rolnicze—oczywiście oprócz wojskowego—jest jedynie godnem dla stanu szlacheckiego. Za szlachtą i kmiecie zaczęli się przesiedlać na Ruś, zwłaszcza południową, gdzie znajdowali dogodniejsze dla siebie warunki. Zatrwożona więc szlachta folwarczna coraz mocniej ustawami przywiązywała lud kmiecy do gleby. Za Kazimierza Wielkiego jeszcze wolno było corocznie dwóm kmie 11 cym familiom wyjść z wioski bezwarunkowo i bez podania żadnej przyczyny. Za Jana Olbrachta w 1496 r. prawo wyjścia ograniczono do jednej tylko familii i to pod pewnemi warunkami. Statut Aleksandra z 1503 r. zapewniał jeszcze synom kmiecym wolność oddawania się naukom i kunsztom. Za Zygmunta I. i to uznawano za rzecz mało sprawiedliwą (parum aequum — jak się wyrażali doradcy królewscy, podług Statutu z 1510 r.), i przywiązanie do gleby (glebae adscriptio) stawało się nieograniczonem. Kmieciom jednak uśmiechała się ta wynaleziona przez mądrych wolność (wola, swoboda)—tak się wyrażał statut Władysława Jagiełły z 1420 4)— jaką oni znajdowali na Rusi, więc nie mogąc prawnie i jawnie wynosić się z wiosek, uciekali pokryjomu, a to tembardziej, że ściganie ich na Litwie i Rusi było prawie niemożliwe. I oto szlachta folwarczna raz po raz obostrzą prawo o zbiegach i wreszcie zabiera w swe ręce całą władzę sądowniczą nad chłopami. Kiedy w ten sposób pozbawiono włościan wolności ich osobistej, praca ich rąk, skutkiem wzmagania się popytu na zboże polskie, stawała sie coraz zyskowniejszą dla szlachty folwarcznej, i mało uciążliwa dawniej robocizna zamieniła się w ciężką niewolniczą pańszczyznę. Świetny tłumacz Arystotelesa, profesor akademii krakowskiej, Sebastyan Petrycy, miał już zupełną słuszność, dowodząc w pierwszych latach XVII stul., że dawniejsze poddaństwo zamieniono w niewolę, albowiem poddani nie mogą odejść pana; albowiem ten ma ich życie i śmierć w swoim ręku; albowiem nie mają oni bezpieczeństwa majątku, ani domu, ani życia nawet, gdyż głowa ich idzie na taksę; albowiem gdy szlachcic zabije chłopa, bierze mu żonę, zelży dziewkę, nie ma delatora i wszystko mu bezkarnie uchodzi. Miasta, bez dopływu szlacheckiego a następnie i kmiecego, przestały polszczeć, a natomiast stawały się coraz bardziej żydowskiemi, wskutek dopływu i rozrostu ludności żydowskiej. Czy mogły przeto one w takim wypadku stać się ważnym czynnikiem politycznym? Łatwo zrozumieć, że gdyby nawet nie było innych powodów — a Surowiecki i inne wylicza, to już z powodu przewagi ludności żydowskiej, obojętnej na sprawy ogólno-narodowe, musiały miasta utracić to znaczenie 4) Ciekawy ten ustęp brzmi jak następuje: „Quia libertas ad hoe per sapientes est inventa, ut silvae et nemora, ubi modicae sunt utilitates, vel proveniunt, exstirpentur, et ad ampliores utilitates reducanturf unde si quis kmetho in silva ubi villa locari dsbeat, libertatem accipiat" i t, d. 7 i stanowisko polityczne, jakie miały jeszcze na początku panowania Jagiellonów. I „mieszczanie—jak powiada Surowiecki— ze wzgardą odepchnięci od wszelkiego wpływu do prawodawstwa i władzy wykonawczej, ujrzeli się pod słabem berłem królów wybieranych sierotami w własnej ojczyźnie". Szlachta odebrała miastom samorząd i bezrozumnie rozbijała organiza-cye cechowe i handlowe. Owładnąwszy w zupełności państwem polsko-litewskim, szlachta mając kierownika w Janie Zamoyskim, wytworzyła Rzeczpospolitą demokratyczną szlachecką. Była to demokracya w starym, grecko-rzymskim stylu. Gmin szlachecki z zadowoleniem powtarzał, że „szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie", i cieczył się wolnością, która istotnie była wielką, która—zdaniem jednego z nieprzyjaznych nam historyków rosyjskich Iłowajskiego — była większą od angielskiej. Jakkolwiek szlachta zazdrośnie strzegła równości i zakazała przyjmować wszelkie wyróżniające ją tytuły, to pomimo powtarzanego często przysłowia, zapomniała ona o tern, że podstawa nierówności nie w tytule, ale w szkatule. A w tym względzie połączenie się państwa litewskiego z polskiem przyczyniło się ogromnie do powiększenia nierówności szlacheckiej. Szajnocha w dziele: Jadwiga i Jagiełło, przedstawiając różnicę pomiędzy Wielkopolską i Małopolską, zaznacza, że „mierność fortuny stanowiła niejako główną cechę wielkopolskiego szlachectwa". Ale i małopolscy panowie nie mogli się równać swoją fortuną z kniaziami ruskiemi. Możnowładcze rodziny, które wichrzyły w Rzeczypospolitej i trzęsły nią, wyrosły na ziemiach ruskich. Czy jednak wzmożenie się i rozszerzenie oświaty—a na to się zanosiło—nie podniosłoby było myśli politycznej w narodzie, nie doprowadziłoby go było do zrozumienia, jaką szkodę wyrządzał rozwojowi narodowemu, jakiem niebezpieczeństwem dla całej Rzeczypospolitej groził taki stan rzeczy? Ani światłych głosów, ani szlachetnych usiłowań nie brakło w tym kierunku. Już za Zygmunta Augusta, jego sekretarz i poufały doradca, Andrzej Frycz Modrzewski, w znakomitem swojem dziele: „O poprawie Rzeczypospolitej" wskazywał szlachcie nieludzkość, niesprawiedliwość i nierozum w uciskaniu i pognębianiu ludu kmiecego. Jan Tarnowski hetman w. koronny i Leon Sapieha wojewoda wileński i hetman w. litewski dawali wzór szlachcie ludzkiego obchodzenia się z poddanemi. Wreszcie gdyby panowie się nie opamiętali, to czyż w gminie szlacheckim nie znaleźliby się ludzie, którzy by mu wytłu 8 maczyli, jaką służalczą i upokarzającą odegrywał on rolę? Czyż drobna szlachta, chociażby i folwarczna, nie spostrzegłaby była, że stała się ona narzędziem magnatów, i że ze stanowiska panującego, na jakim był ją postawił Jan Zamoyski, zeszła ona także do roli służalczej? Niestety, spory religijne, zwycięstwo katolicyzmu i usadowienie się jezuitów popychały dalej Rzeczpospolitą po tej pochyłości, która prowadziła do osłabienia jej sił i upadku. Zresztą w tym względzie państwo polsko-litewskie nie było jakimś wyjątkiem w Europie. Najwięcej złego sprawili jezuici. Nie dla tego, ażeby byli oni zwolennikami ucisku chłopów; — mieli oni przecież Śmigielskiego i Skargę, nawołujących szlachtę do ludzkiego obchodzenia się z poddaństwem — ale dla tego, że obniżyli poziom oświaty i rozniecili nietolerancyą religijną. Opanowawszy szkołami, napajali jednych butą zarozumiałą a drugich pokorą służalczą. Następstwem zwężenia się widnokręgu umysłowego było także zwężenie się widnokręgu myśli politycznej. Interesy klasowe i parafialne brały przewagę nad interesami narodowemi, interesami całej Rzeczypospolitej. Wolność, niemiarkowana rozumem, wyrodziła się w swawolę. Bezmyślne tłumy szlacheckie służyły temu, co więcej jeść i pić dawał. Możne rodziny, królewięta, panowały w Rzeczypospolitej, i ta, zachowując wszystkie swoje dawne instytucye, przedstawiała obraz strasznej oligarchii. Nietolerancyą religijna sprowadziła prześladowanie różnowierców, wojny domowe, pośrednio wspierała najazdy obce i ułatwiła rozrywanie Rzeczypospolitej. Rzeczpospolita, rozdzierana wewnątrz przez możnowład-cze rodziny, stawała się łatwym łupem sąsiadów. Już za Jana Kazimierza, najazd szwedzki postawił był ją na skraju przepaści. Za Augusta II, król pruski Fryderyk I już się był układał z carem Piotrem Wielkim o rozbiór państwa polsko-litewskiego. Niebezpieczeństwo było groźne, i potrzeba naprawy i reform dawała się mocno odczuwać. Uboższa szlachta folwarczna, rujnowana wewnętrznemi i zewnętrznemi najazdami, sprzyjała wzmocnieniu rządu, by ten zapewnił spokój wewnątrz i większe bezpieczeństwo na zewnątrz. Porównywano Rzeczpospolitą z karczmą zajezdną i uznawano za gwałtowną potrzebę odmiany takiego stanu rzeczy. Potrzebę reform popierał i ten ruch umysłowy, który ogarniając całą Europę, dotarł i do Polski. Najsilniej objawiał się ten ruch postępowy we Francyi, a właśnie w tym czasie nawiązały się z nią liczne stosunki, wskutek osiedlenia się króla Stanisława Leszczyń skiego w Lunewilu. Sam Leszczyński w „Głosi© Wolnym", wydanym w Nancy w 1733 r., wystąpił jako rozumny reformator. „List polskiego szlachcica" (generała Stanisława Poniatowskiego) był niejako programem nowego stronnictwa. Bardzo ważnem także w tym względzie było dzieło Stanisława Konarskiego: „O skutecznym rad sposobie", przedstawiające w prawdziwem świetle, czem był nierząd polski i do czego on prowadził. Familia Czartoryskich stanęła na czele tego nowego prądu, który dążył ku przeobrażeniu zestarzałej formy państwa polsko-litewskiego na nowszą, bardziej odpowiadającą ogólnoeuropejskim stosunkom. Przedewszystkiem trzeba było ustanowić wojsko stałe. Dla tego należało się koniecznie uporządkować skarb państwowy i powiększyć dochody. Idąc za przykładem innych rządów europejskich, uważano, że najskuteczniej można powiększyć dochody przez zaprowadzenie przemysłu i wspieranie handlu. To można było tylko osiągnąć przez podniesienie miast i nadanie większego politycznego znaczenia mieszczanom. Była to jednak sprawa przyszłości, tymczasem koniecznem było powiększyć podatek. Łączyło się to ze wzmocnieniem władzy królewskiej, ukróceniem dowolności możno-władczo-szlacheckiej i podniesieniem stanu włościańskiego. Ażeby przeprowadzić to zreformowanie państwa, należało podnieść poziom oświaty i odebrać szkolnictwo z rąk jezuitów. Oto, mamy w streszczeniu program polityczny Czartoryskich, który możnaby już nazwać demokratycznym, a w każdym razie zapoczątkował on w Polsce rozwój demokratycznych przekonań w nowożytnym — że sie tak wyrażę — stylu 5). Na sejmie konwokacyjnym w maju 1764 r., po śmierci Augusta III, oba stronnictwa stanęły zbrojno naprzeciwko siebie. Ale familia Czartoryskich, zawiązawszy konfederacyą w Wilnie i zyskawszy pomoc wojska moskiewskiego 6), zmu 5) Rulhiere w dziele swojem: „Revolutions de Pologne" (wydanie Krystyna Ostrowskiego, Paryż, 1862 r.) trafnie ocenia politykę Czartoryskich, ale przypisuje im nawet więcej, niż to było w rzeczywistości. 1 tak im przypisuje późniejszy ruch w sprawie włościańskiej. „Zaczęto — powiada on—podchlebiać włościanom przez pisma drukowane i przez głuche wieści o nadanie im wolności. Mówiono o ustanowieniu trybunałów, w których by oni mieli prawo skarżyć swoich panów. Wielka szlachta upatrywała w tem postępowaniu dążenie do zupełnego jej poniżenia". T. II., str. 139. a) Na usprawiedliwienie Czartoryskich w tym względzie, trzeba pamiętać o tem, że od czasu Kontederacyi Targowickiej w 17i5 r., kiedy swawolna szlachta przywołała na pomoc cara Piotra przeciwko swemu 10 siła przywódców możnowładztwa do ustąpienia za granicę, przeprowadziła bardzo ważne reformy, które podkopały same podstawy potęgi możnowładczej, i osadziwszy na tronie członka swojej rodziny, Stanisława Poniatowskiego, zajęła się gorliwie uporządkowaniem Rzeczypospolitej. W tych sWoich usiłowaniach familia nie napotykała prawie żadnego oporu, a powołując uboższą szlachtę na ważniejsze stanowiska, coraz bardziej zyskiwała ją sobie. Rząd rosyjski, mając w tym czasie całą swą uwagę zwróconą ku Morzu Czarnemu i Konstantynopolowi, mało się zajmował sprawami polskiemi i nie rozumiał przytem całej doniosłości tego, co się robiło. Ale znalazł się zły duch Rzeczypospolitej w osobie króla pruskiego, Fryderyka II, który po zbójecku urwawszy od Austryi prawie cały Śląsk a od Saksonii także ogromny kawał kraju, chciwem okiem spoglądał na Prusy Królewskie, tak mu potrzebne do zaokrąglenia jego państwa. Wytłómaczył więc przez swoich ajentów Katarzynie II-giej, że rządna i odporna Rzeczpospolita nie będzie znosiła opieki moskiewskiej. Ażeby zniweczyć dzieło Czartoryskich i zawichrzyć całą Rzeczpospolitą, podniesiono sprawę dysydentów — można powiedzieć — wbrew woli ich ogromnej większości, bo w żadnem państwie kato-lickiem nie mieli oni takiej swobody jak w Rzeczypospolitej. Godnem jest uwagi jako znamię czasu, że kiedy szlachta ziem pruskich zaczęła się wiązać w konfederacyą, włościanie tameczni zaczęli także dopominać się zniesienia poddaństwa, ograniczenia pańszczyzny do trzech dni i przypuszczenia do praw obywatelskich na wzór szwedzki. Przypisywano to podszeptom stronnictwa Czartoryskich. Sprawa włościańska wynurzyła się jeszcze raz w obradach delegacyi sejmu pacyfika-cyjnego. Wojewoda podlaski Gozdski i Roch Jabłonowski przemówili za zniesieniem poddaństwa, ale Repnin wstrzymał dalszą dyskusyę oświadczeniem, że imperatorowa na to się nie zgodzi. Król jednak skorzystał z podniesienia sprawy włościan i wymógł, że panom odjęto prawo życia i śmierci ich poddanych, oraz że umowy między szlachtą i włościanami emfiteutami 7) przez pierwszych niezgwałcenie dotrzymane być królowi, wpływ moskiewski tak się ugruntował w Rzeczypospolitej, że niepodobna było coś ważniejszego dla niej zrobić, bez poprzedniego pozyskania Moskwy sobie. 7) Emfiteuta — nazwa wzięta z prawa rzymskiego — oznaczała prawo użytkowania z cudzej własności, pod obowiązkiem melioracyi i opłaty kanonem zwanej, in recognitionem domini directi. Emfiteuci włościanie byli prawni i zwyczajowi. O tych ostatnich—powiada znawca 11 powinny. Uchwały delegacyi — jak wiadomo — przyjęto w milczeniu na sejmie 1768 r., pod przemocą moskiewską. Zaznaczyłem powyższy fakt dla tego, źe był to pierwszy prawodawczy krok zwrotny na korzyść stanu włościańskiego. Możnowładzcy jednak, pomimo zwycięstwa nad familią, nie dopięli w zupełności swego celu. Nie tylko związany z nią krwią i przekonaniami król pozostał na tronie, ale nawet tak nienawistnych im reform nie cofnięto całkowicie. Korzystając więc z powszechnego oburzenia szlachty na gwałty moskiewskie, opanowali sterem konfederacyi, zawiązanej 29 lutego 1768 r. w miasteczku Barze na Podolu, i nadali jej charakter reakcyjny, skierowany przeciwko dokonanym reformom. 8) Wychowana w szkołach jezuickich, ciemna i przesądna szlachta dawała się kierować wbrew własnym nawet interesom, a interesy te nieraz mocno się krzyżowały, czego dowodem śmierć Puławskiego w więzieniu, wtrąconego tam przez intrygi Potockich, ponieważ opierał się ich knowaniom i zamysłom. Gdyby przewódcom konfederacyi nie chodziło o własne klasowe interesy, ale o ogólny narodowy, to wobec tego, że król i familia okazywali parę razy gotowość przystąpienia do konfederacyi, pod warunkiem utrzymania dokonanych reform, korzystaliby z tego i wspólnemi siłami staraliby się wypędzić Moskwę z granic Rzeczypospolitej, jak to uczyniła była ze Szwedami konfederacya Tyszowiecka przed przeszło stu laty (1655—1658). A była chwila, kiedy Moskwa pognębiona straciła już była wiarę w swoją przewagę. Ale możno-władzcom chodziło więcej o króla, aniżeli o Moskwę. Wypowiedział to otwarcie manifest (14 maja 1770r.), ogłaszający interreg-num; zowie on Moskwę tylko narzędziem, ale króla Stanisława uważa za pierwszą przyczynę nieszczęść krajowych. „Jegoż to wina — odpowiedziało trafnie jedno z ówczesnych ulotnych pisemek — a nie zniedołężnienia narodu, że jesteśmy stosunków włościańskich („O chłopach". Lipsk. 1847): „jest to bardzo obszerna kategorya, w której policzyć by można wszystkich staropolskich kmieci". Str. 14. 8) Manifest kofederacyi z 15 listopada 1769 r. powstaje przeciw zgubnym reformom, przeciw ustanowieniu „niebezpiecznych komisyi skarbu i wojska, przeciw poddaniu pluralitati materyi stanu, nadwątleniu powagi ministrów, zaprowadzeniu ceł i innych podatków, tworzeniu tłumem szlachty na upodlenie narodu", przeciwko przeniesieniu z Krakowa aktów koronacyi, autentyków, przywilejów, aby „przy sposobności ogień pod nie podłożyć", zgoła „zniszczenie wolności, pod pozorem wprowadzenia porządku". 12 niewolnikami niewolników". Rządy francuski i angielski, dowiedziawszy się o układach rozbioru Rzeczypospolitej, doradzały przewódcom konfederacyi zapobiedz temu i pogodzić się z królem, ale prywata i egoizm stronniczy przemogły nad względami dobra ogólnego. Konfederacya Barska i pierwszy rozbiór państwa polsko-litewskiego zadały straszny cios możnowładztwu. Szlachta wytrzeźwiła się i przejrzała, dokąd to ją panowie prowadzili. Dwory magnackie traciły dawny urok, „i jeżeli dziś — pisano to w 1789 r. — szlachcic służy, to pod kondycyą szacunku i przyzwoitej opłaty, nie dla podłego honoru komuś służenia 9)". Szlachta, w młodszem pokoleniu której coraz częściej pojawiali się wychowańcy szkół pijarskich, spotrzegała coraz lepiej potrzebę reformy ustroju politycznego Zwłaszcza widziała konieczność zaprowadzenia wojska stałego i pomnożenia dochodów państwowych. Doświadczenie nabyte podczas konfederacyi Barskiej, wielu rzeczy nauczyło. I fortuny magnackie zaczęły się rozpadać, a natomiast mnożyły się mniejsze posiadłości ziemskie. Proces ten rozdrabniania się własności ziemskiej trwał nieprzerwanie aż do czasów wyzwolenia włościan, i ziemiaństwo szlacheckie nabierało coraz większego znaczenia. Proces ten postąpił już był tak daleko w 1789 r., że przytoczony wyżej publicysta z tego roku powiada: „Z po-drobnienia wielkich majątków wyniknęła w czasie niniejszym szczęśliwa równość w stanie szlacheckim, którąśmy dawniej w ustach powszechnie brzmiącą słyszeli, lecz która się teraz dopiero w istocie okazywać zaczyna. Skutkiem jej zjawienia się, w sejmie dzisiejszym wolni obywatele nie czerpają prawideł zdania i rady we względach na osoby, którychby się obawiać, albo którychby woli ulegać trzeba było, lecz w potrzebach ogólnych Rzeczypospolitej".10) Ale i szlachta miała ważną przestrogę i wskazówkę polityczną w konfederacyi Barskiej. Widziała, że w chłopach może mieć albo „nieprzyjaciół najsroższych" — jak się wyraził król — na jednem z pierwszych posiedzeń sejmu czteroletniego — albo dzielnego sprzymierzeńca w obronie Rzeczypospolitej. Straszną przestrogą był rokosz magnackich na 9) Uwagi ogólne nad stanem rolniczym i miejskim z powodu przyszłej rządu narodowego formy. I0) Str. 35 i 36. Uwagi ugólne i t. d. Zostały one ponownie wydane w Lipsku w 1865 r. w dziełku: „Konstytucya 3 Maja 1791 r. z uwagami podawanemijej twórcom w 1789 r i t. d. 13 dwornych kozaków i ludu wiejskiego na. Ukrainie. Okrótna rzeź humańska stała się postrachem na długie czasy dla szlachty. Hajdamackie noże spaczyły ruch ludowy, a mógł on pójść inną korzystniejszą dla włościan drogą, jak świadczy akt kon-federacyi ludowej, podany do grodu Winnickiego i podpisany przez setnika Andrzeja Niemirowskiego i dziewiętnastu innych. Wskazówką zaś polityczną była ta dzielna piechota chłopska, którą Dumourier zorganizował w Krakowskiem, i która swoją walecznością i odwagą zawstydzała nieraz jazdę szlachecką. „Podanie broni w ręce chłopstwa" oburzało większość szlachecką, ale w światlejszych i dbalszych o przyszłość Ojczyzny umysłach musiała zrodzić się myśl, że może stać się ono zbawieniem Rzeczypospolitej. I myśl zyskania włościan przez polepszenie ich bytu, przez nadanie im pewnych praw, przez wcielenie ich do narodu, przez unarodowienie ich—że tak powiem — szerzy się, wzmaga i pogłębia. 11) Doszło nawet do tego, że na sejmie 1776 r. szlachta zgodziła się na to, żeby znanemu ze swej przychylności dla stanu miejskiego i włościańskiego Andrzejowi Zamoyskiemu polecić ułożenie nowego kodeksu, któryby wprowadził w stosunkach społecznych pewne zmiany zgodniej-sze ze sprawiedliwością. Wprawdzie szlachta, podburzona przy tem przez duchowieństwo, zwłaszcza zakonne, l2) krzyczała, że nowy kodeks chce ją w chłopów zamienić, i na sejmie 1780 r. z krzykiem gniewnym rzucono księgę o ziemię, atoli historya wszystkich narodów poucza, że wszelkie odmiany postępowe nie przychodzą ani odrazu, ani też łatwo. Utrzymywano w późniejszym czasie, że niepodobna było się spodziewać, ażeby szlachta, mając w swem ręku całą władzę polityczną, wbrew własnemu klasowemu interesowi zniosła poddaństwo. Twierdzenie to jednak opiera się na bardzo kruchej podstawie. Można by z dziejów powszechnych przytoczyć niejeden przykład, że ogólno-narodowy interes brał przewagę nad klasowym, i że wbrew materyalnym interesom i zadawnionym niechęciom, robiono znaczne ustępstwa, kiedy widziano tego konieczność. I nasi publicyści i mężowie stanu 11) Przedstawiłem tę rzecz dosyć szczegółowo w „Histroryi ruchu społecznego w drugiej połowie XVIII stul." Lwów, 1888. 12) Kodeks nowy zawierał pewne zmiany, dotyczące duchowieństwa, które mu się wydały niebezpiecznemi, i tak sądy duchowne powinny były kończyć sprawy w kraju i odbywać się w języku narodowym, bulle papieskie bez krajowego exequatur nie miały być wykonywane, przed wiekiem dojrzałym nie godziło się brać sukienki zakonnej i t. d. 14 z owych czasów mówią o takiej konieczności, była nią „łatwość dla obcych nieprzyjaznych nam potencyj wzniecenia u nas zamieszania wewnętrznego". Kiedy na sejmie czteroletnim miano za złe Galicyanom, że ci, pomimo własnego doświadczenia, spowodowanego reformami Jozefa II-go, 13) „najbardziej radzą i życzą Stanom Zgomadzonym wejrzeć w sprawiedliwość i potrzebę konieczną polepszenia stanu wiejskiego w Polsce", autor Uwag o chłopach, sam Galicyanin, odpowiada na to: „gdy własnym kosztem wymuszoną doznawszy próbę, gdy mimo strat na to poniesionych, korzyść istotną dla kraju w rozsądnem umiarkowaniu tych odmian upatrując, życzą mu to, w czem widzą pewne pomnożenie potęgi i sławy".14) Drugą bardzo ważną potrzebą, silnie odczuwaną w tym czasie, było podniesienie przenrysłu i handlu. Zakładano fabryki i wspierano onych zakładanie. Na jednym z najgorszych sejmów (1773 —1775) uchwalono prawo wekslowe, i przeszła także uchwała, że szlachcic, bawiący się kupiectwem, nie traci szlachectwa. Andrzej Zamoyski motywował powrót do ustawy Jana Olbrachta w stosunkach włościańskich potrzebą podniesienia przemysłu. Szerzenie się oświaty i podniesienie się onej poziomu zwiększało w narodzie liczbę tych, którzy wznosili się z ciasnego zakresu stanowych interesów do zrozumienia interesu ogólnego całej Rzeczypospolitej. Dowodem tego bujnie rozwijająca się w tym czasie nasza polityczna literatura. I właśnie ta sama literatura z całą stanowczością zaprzeczała, jakoby pognębienie i uciemiężenie włościan wychodziło na korzyść już nie ogółowi całej szlachty, ale nawet samej szlachcie folwarcznej. Przeciążenie pańszczyzną zubożyło włościan i zmiejszyło ludność. Chłop źle odżywiający się, ze słabym bez dobrego karmu zaprzęgiem, licho pracował. Dziedzic na ubóstwie wło-. ścian tracił dużo. Jeden ze światlejszych publicystów owego czasu wykazuje to, wkładając słowa swoje w usta włościan. „Policzcie, panowie, co wydajecie na wsparcie nas ustawne, na budowę chat naszych, na ich poprawę, na danie nam zaprzęgów, a często na ich żywienie, na zastąpienie za nas podatków; na przejęcie długów arendarskich; co tracicie w po 13) W 1782 r. zniesiono poddaństwo; w 1786 r. oddzielono grunty rustykalne (włościańskie) od dominikalnych; opisano powinności włościan; ograniczono pańszczyznę do trzech dni; w 1787 r. zakazano zamieniać grunty rustykalne na dominikalne. 14) Str. 41. L, c. 16 zostałych remanentach; w zamitrężeniu przez nas robocizny; w rozkradaniu młocek i karmów; w spustoszeniu lasów: w apaszach pól i łąk; w zapłacie ekonomom niewiernym, dozorcom chciwym: poznacie, iż mały jest zysk z niewoli. Znajdziecie wasze szkody, które zwyczajem tylko są nieznaczne, zwłaszcza w obszernych dobrach; w mniejszych bowiem, lubo sam dziedzic jest i dowodem i dozorem poddanych, doświadcza jednak, że Maciek zrobił, Maciek i zjadł".15) Wreszcie dziedzice mieli już przed oczami „świetne przykłady" tych, co „przezwyciężając uprzedzenia, wolnemi czynią poddanych na czynsze wy-wypuszczając": „i powiększonym dochodem cieszą się, a przynajmniej równym jak mieli, i bez ucisku, bez zdarcia ubogich przez ekonomów i dozorców". 16) „Konie mocne, woły zdrowe, obory liczne, krowy mleczne, pokarmu obfitość, odzieży dostatek, zdrowie w czerstwości ochronione od gniewów dozorców, majątek w całości zabezpieczony od ździerstwa rozrzutnych, ozdobią kraj i upięknią radością i weselem, zaludnią częstemi ślubami i wzmocnią gospodarną ludnością", „która przy obarczeniu krzewić się nie może". 17) Nadanie wolności włościanom — powiadano — powstrzyma onych emigracyę, na którą tak powszechnie uskarżano się wówczas. „Wolność nasza zaceni grunta i zażyźni; żywność przyniesie obfitość wyżywienia; ta uczyni ludność, ściągnie i wyścigi handlu i przemysły rękodzieł. A tak wszystkie kondycye kraju będą z naszej wolności korzystać". 18)Zachodząca zmiana w gospodarstwie rolnem potrzebowała bardziej starannej pracy, aniżeli jaką dawała ówczesna pańszczyzna. Gospodarstwo bowiem eksten-zywne, rabunkowe, wyczerpało rolę, zwłaszcza w Wielkopolsce 19 i Małopolsce; musiano więc jej znaczne obszary zostawiać odłogiem i rozpoczynać na zmiejszonej przestrzeni gospodarstwo intenzywne, wymagające i większej nauki i większego nakładu. 15)      Str, 143. Uwagi praktyczno o poddanych polskich, względem Ich wolności i niewoli — w Warszawie. MDCCXC. Dziełko to ma więcej niż polityczne znaczenie, można je uważać jako pierwsze studyum nad stanem ówczesnym włościan. 16)      Str. 177 i 178. L. c. 17) L. c. 172 i 173. 18)      Str. 173. L. c. 19)      Grevenitz w dziełku. „Włościanin w Polszczę" (w Warszawie 1818) mówi. że kraj cały, a szczególniej Wielkopolska, mnogie wszędzie ślady przedstawia większego dawniej zaludnienia i większego obszaru gruntów uprawianych. (Str. 23 i 24). 16 Przypuśćmy, że wszystkie te wywody i dowody nie przekonałyby szlachty folwarcznej i nie przełamałyby jej przesądnego upora. To i w takim razie interes jej nie był jeszcze interesem klasowym całego szlachectwa. Ogromna większość szlachty folwarków nie posiadała.20) I właśnie w tym czasie przeciwieństwo interesów szlachty folwarcznej i gminu szlacheckiego stawało się wyraźniejsze i ostrzejsze. Szlachta folwarczna traciła swój dawny stanowy charakter, a przeobrażała się w klasę wielkich właścicieli ziemskich. Dawniejsza szlachta ziemska, a nadewszystko szlachta można, uważała się niejako na przewódców ogółu szlacheckiego, otaczała się, tłumami ubogiej szlachty, żywiła ją i wspierała. Mniej dbała ona o dochody, aniżeli o wpływy polityczne. Dobra były dla niej jakby państwem udzielnem, z którem się łączyła jej tra-dycya historyczna, jej siła rodowa. Upadek wielkich fortun i pomnożenie się liczby drobnych właścicieli daje coraz większą przewagę względom ekonomicznym nad politycznemi. Autor Uwag Praktycznych o poddanych polskich zaznacza „niedawno wprowadzony zwyczaj handlować dobrami, kupować w jednym roku i przedawać na zysk upatrzony". 2l) Szlachta folwarczna, rozpoczynając zmianę w gospodarstwie rolnem, potrzebowała kapitałów i chętnieby odprzedawała znaczne obszary, które zmuszona była pozostawiać odłogiem. Nabywcy pieniężni, chociażby nieszlacheckiego rodu, byli dla niej pożądani. Przedstawiało się to nawet w pewnym względzie jako warunek postępu w rolnictwie. „Wszystkie przeto ustawy krajowe — powiada jeden z wolnomysinych ówczesnych publicystów — do tego celu zmierzać powinny, aby do jak najdoskonalszego stopnia sztukę mnożenia tworów ziemskich przyprowadzić. Tym końcem znieść koniecznie należy to prawo za czasów barbarzyńskich i ciemnych ustanowione, a odsuwające mieszczan i nieszlachtę od nabycia dóbr ziemskich". 22) Szlachta litewska wyprzedziła nawet szlachtę 20)      Na obawę, aby chłopi nie wykupili ziemi, autor „Uwag ogól nych nad stanem rolniczym i miejskim i t. d." zapytuje, a czy z pomię dzy szlachty, która ma prawo kupowania ziemi, wielu przyszło do mo żności owej nabycia? „Bierzemy proporcyę ze szlachty. Tej ilość uwa żam naprzykład w 500.000 osób, ilość wiosek w 23.000. W ilości szlachty, z których jedni po kilkadziesiąt, drudzy po kilkanaście, inni po cząstce włości ziemskich dzierżą, stanowiąc pewną liczbę posesyi; dajmy na to, że każdy posiada jedną wieś całą, znajdziemy posesorów 23.000 szlachty, bez posesyi 477.000". Str. 33. 21)      Str. 151. L. c. 22)      Str. 107. „Poparcie Uwag nad życiem Jana Zamoyskiego".-R. 1788. Hist. demokr. polskiej 2. koronną, pozwalając mieszczanom kupować dobra ziemskie na Litwie, i pomimo że na sejmie 1786 r. nie zgodzono się na wniosek króla, ażeby celem ściągnięcia kapitałów ku roli, pozwolić to samo i w Koronie, widzimy jednak faktycznie, jak Tepperom, Arndtowi, Schultzowi, Dekertowi i innym, udzielanie prawa kupowania dóbr ziemskich. I kiedy z jednej strony szlachta folwarczna objawiła gotowość dopuszczenia bogatych mieszczan do swych szeregów, z drugiej strony dążyła ona do zmniejszenia znaczenia gminu szlacheckiego przez odebranie mu praw politycznych. Dążyła ku temu, ażeby poderwać znaczenie możnowładzców, którzy mając na swe usługi tłumy szlachty ubogiej, trzęśli Rzecząpospolitą, a wtem dążeniu popierała ją zasada fizyokratyczna, która, zapanowała w tym czasie w całej Europie. Szlachta uboga coraz mniej już gromadziła się na wielkich dworach, ale natomiast na odłogach zakładała nowe zaścianki i całe wsie szlacheckie i coraz tłumniej dążyła ku miastom, szukając zarobku w rzemiosłach. Interes więc gminu szlacheckiego znowu zaczął się zbliżać do interesu całego gminu. I nowe rewolucyjne przekonania, płynące ku nam od zachodu, znajdują w nim żywy odgłos. Widzimy to w rewolucyi 1794 r. Świadczą też o tem późniejsze dzieje walki z niewolą narodowi narzuconą. W czasie sejmu już czteroletniego miał ogromne powodzenie pomiędzy drobną szlachtą pamflet polityczny ks. Jezierskiego, w którym ten powstawał przeciwko wyłączności szlacheckiej i wypowiadał tę myśl, że „naród składa się ze wszystkich ludzi, i stan przezacny szlechecki jest jego najpierwszą czystką, ale nie całym narodem".28) Nasza literatura polityczna z owych czasów, przedstawiająca położenie włościan w nader czarnych kolorach, jest także świadectwem, że światlejsza część narodu widziała po trzebę rychłej odmiany w tym względzie i gorąco onej nra-gnęła. Nawet nieliczne głosy, odzywające się przeciwko niebezpiecznej równości mieszczan i wolności chłopów, przyznawały, że istotnie trzeba coś zrobić, aby osoby i majątki chłopów zabezpieczyć. Los włościan w Rzeczypospolitej zaiste nie był godny zazdrości. Ale dzisiaj, kiedy sprawa wyzwolenia ludu wiejskiego, przynajmniej w formie dawnego poddaństwa, odbywającego pańszczyznę, należy już do kategoryj przezwyciężonych, możemy spokojniej i bezstronniej wszystko ocenić, 23) Goworek, herbu Rawicz, wojewoda sandomierski. „Powieść o widoku we śnie". W Warsz. 1789. Str. 108. 18 zwłaszcza że nowi historycy prusko-niemieccy i rosyjscy ukuli z naszych szczerych zeznań broń tendencyjną, w celu usprawiedliwienia rozboju, popełnionego nad Rzecząpospolitą i czer-nenia naszej przeszłości. Tym historykom możemy powiedzieć, że położenie włościan niemieckich nie wiele było lepsze od położenia włościan polskich, a w Rosyi niewola ich była o wiele cięższą. W zabranych przez Rosyę i Prusy prowincyach Rzeczypospolitej los włościan nie uległ zmianie na lepsze. Prawodawstwo pruskie (ogólna Księga praw — jak powiada Gre-venitz) odwoływało się względem rozciągłości i rodzaju włościańskich obowiązków „do ustanowień każdej szczególnej prowincyi i do uti possidetis". 24) Jak rząd pruski traktował ludność włościańską, świadczy ten słynny pobór na dziewczęta polskie, których kazał dostarczyć 7000, każdą z łóżkiem, krową, dwoma wieprzami i trzema dukatami, przeznaczając je za żony osiedleńcom niemieckim na pomorzu bran-deburskiem. W Białej Rusi, skoro przeszła pod panowanie rosyjskie, los włościan stał się jeszcze sroższy, i uciekają oni całemi wsiami do Rzeczypospolitej. I czyż mogło być inaczej?! W tym czasie, kiedy w Rzeczypospolitej łagodzono położenie chłopów i głośno mówiono i pisano o potrzebie ich wolności, Moskwa gwałtem przenosiła Zaporożców między Kubań i Azów i w 1783 r. przykuwała do gleby dotąd wolny lud małoruski za Dnieprem. Staszic w Przestrogach powiadał, że „starostwa, dobra stołowe, dobra duchowne i maltańskie blisko połowę Polski zabrały".25) Dobra szlacheckie stanowiły dopiero drugą połowę. Podług obliczenia także Korzona, w 1791 r. na ogólną liczbę wszystkich włościan (około 6360000) przypadało poddanych szlacheckich co najwięcej tylko połowa (prawie 31/2 miliona). 26) Położenie włościan nie było jednakowe. Była cała kategorya: „ludzi wolnych, okupników, czynszowników, doczesnych lub dziedzicznych emfiteutycznych posiadaczów, kolonistów, zagrodników itd. szególniej zaś całkowite osady tak zwanych Holendrów".27) Autor Uwag praktycznych o poddanych polskich, mówiąc, jakiemi mogliby być 24)      Str. 34. „Włościanin w Polsce". 25)      Str. 152. 26) „Wewnętrzne Dzieje Polski za Stanisława Augusta". T. I. Kraków. 1882. 27) Str. 6. Grevenitz. Przy Holendrach kładzie on w nawiasie (ter-rae hollandenses et flandenses, jakie się także i w sąsiednich narodach znajdują). Autor dziełka „O chłopach" (Str. 11, Lipsk, 1847.) mówi 19 wolni włościanie, stawia za przykład wolnych rolników około żuław Gdańskich i Elblągskich, którzy utrzymują Nogat i Wisłę w wałach, „gdzieby właściciele nie wystarczyli milionami; osuszają wiatrakami wypędzając wody, niziny do użyźnienia gruntów, które były zatopione". *28) Nieco dalej powiada: „Macie dowody w waszych zakupnikach i w waszych bojarach czynszownikach". Korzon oblicza, że takich wolnych włościan nieprzywiązanych do gleby było przynajmniej milion. Podług powszechnego niemial świadectwa, najlepszem było położenie włościan w dobrach duchownych; szczególnie słynęło w tym względzie rozległe biskupstwo krakowskie. Niektórzy bogaci kmiecie mieli nawet wychowywać synów w akademii, aby ich potem powrócić do pługa. 29) Stawiano także za przykład dobrobyt włościan biskupstwa wileńskiego. Włościanie dóbr duchownych — podług Korzona — stanowili 121/2% tj. prawie 860.000. Włościanie dóbr królewskich (starostw i dóbr stołowych), których Korzon liczy 16%, czyli około 1,030.000, zachowali jeszcze pewne prawa z dawnych czasów. Mogli oni dochodzić sprawiedliwości w sądach refe-rendarskich w Warszawie, a na Litwie w sądach asesorkich. Prawo kolonialne w Wielkiem Księstwie Litewskiem z 1558 Toku nadało im grunta i oznaczyło powinności; w Koronie zaś ochraniały trochę wolności częste Lustracye „przez spisywanie inwentarzów, z dozorem na uszczerbki i poddanych i dochodów".80) Najgorzej się działo włościanom w dobrach szlacheckich, ale i tu były ogromne różnice, stosownie do prowincyi i do rozległości dóbr. Można ogólnie powiedzieć, że w dobrach magnatów stan włościan był znacznie lepszy, aniżeli w drobnych folwarkach. W dobrach królika Rusi (Potockiego) i w dobrach królika Litwy (Radziwiłła) włościanie cieszyli się dobrobytem. „Jeżelibym się miał chłopem polskim urodzić — pisze zacięty wróg możnowładztwa — chciałbym być chłopem Augusta Aleksandra Czartoryskiego wojewody ruskiego, bo on — powiadali włościanie — nie był nad niemi panem, tylko ojcem".51) Właściciele wielkich dóbr zaczęli o holendrach: „Są to niemcy od kilku wieków do kraju naszego sprowadzeni w okolice leśne i błotne, których nazwa powstała od wyrąbywania lasów. Haulander". 28) L. c. 177. 29) „O chłopach". Lipsk, 1847. Str. 11. 30) Grevenitz. Str. 8. 21) Ks. Jezierski. „Niektóre wyrazy porządkiem abecadła zebrane i stosownie do rzeczy uwagami objaśnione", Warszawa, 1791. Str. 107. 30 pierwsi też wprowadzać korzystne dla włościan odmiany w stosunku do dworu. Co do prowincyj, to tam, gdzie rola była urodzajna, albo gdzie się rozwinął przemysł, położenie ludu wiejskiego było lepsze, jak tam gdzie grunta były liche i gdzie przemysłu wcale nie było. Najlżejsza pańszczyzna była w ruskich województwach. Tam i w Krakowskiem mieli kmiecie po włoce, a często i więcej. W Wielkopolsce podział był mniejszy włokami chełmińskiemi, i pańszczyzna była uciążliwsza, ale dość znaczny rozwój przemysłu przedstawiał nowe pole zarobku.32) W Małej Polsce było już gorzej, ale najgorzej w Wielkiem Księstwie Litewskiem, z wyjątkiem wszakże Księstwa Zmudzkiego. Różnica w bycie włościan w Koronie i na Litwie dawała się spostrzegać w budowlach, ubraniu i uprawie roli. W Koronie zwykle były chałupy z kominami, na Litwie chaty były kurne, okopciałe; chłop koronny miał prawie zawsze buty lub przynajmniej chodaki ze skóry, włościanin litewski często chodził boso albo w łapciach lub po-stołach z łyka łoziny; w Koronie pług, ciągniony przez woły, głębiej przeszywał ziemię, aniżeli socha litewska, wleczona przez nędznego konika. W Rzeczypospolitej od pierwszego rozbioru odbywała się widoczna zmiana ku lepszemu. Zgubny wpływ zakonu jezuitów, zniesionego przez papieża Klemensa XIV, ustał, a ustanowiona „na najgorszym sejmie„ — jak się wyraża Kołłon-taj — w 1773 r. Komisya Edukacyjna, której oddano nie roz-grabione jeszcze dobra pojezuickie, przyczyniła się ogromnie do rozszerzenia oświaty i podniesienia poziomu onej. Pomimo, że skutkiem utraty Prus królewskich, nastąpił wielki spadek w wywozie zboża polskiego przez Gdaśsk, i handel zagraniczny Wisłą został utrudniony,38) a może właśnie po części dla tego, rozwijał się przemysł i wzrastał handel wewnętrzny, a wywóz zboża otwierał sobie drogę ku Morzu Czarnemu. Panowie zakładali fabryki, a nawet pojawił się mąż całą duszą oddany sprawie podniesienia gospodarstwa krajowego a w szczególności przemysłu, mąż, który w szczęśliwszych 32)      Rozwój przemysłu — wszakże należy zauważyć — przy stosun kach poddańczych może też wpływać i na powiększenie pańszczyzny, albowiem przedstawia się nowa korzyść dla właściciela z pracy ręcznej chłopa. W Rosyi właściciele ziemscy wynajmowali fabrykantom pewną liczbę swych poddanych jako robotników. Wpływ rosyjski oddziałał na stępnie i na Litwę. 33)      Król pruski urządził na Wisie przed Gdańskiem komorę celną w Fordonie i kazał sobie opłacać grube cła. 21 warunkach mógłby dorównać Sully'emu i Colbertowi. Ze zdumieniem i podziwem patrzymy na tę olbrzymią działalność, jaką w niespełna dziesięcioleciu rozwinął Antoni Tyzenhauz, podskarbi nadworny litewski. W dobrach ekonomicznych, które pozostawały pod jego zarządem, podniósł gospodarstwo rolne, powiększył inwentarz i polepszył rasę onego, udoskonalił administracyę, pozakładał browary i wprowadził lepszy sposób warzenia piwa, posprowadzał rzemieślników i pootwierał różne warsztaty, pobudował drogi i ułatwiał handel, a nadto założył szkoły: buchalteryjną, mierniczą i budowniczą. Koło Grodna zaś, które chciał podnieść do pierwszorzędnego znaczenia, wytworzył siedzibę fabryczną, zakładając tam fabryki: bielizny stołowej, muślinów i wyrobów jedwabnych, sukienną, pasów, wyrobów metalicznych i powozów. W samem Grodnie założył korpus kadetów, szkoły weterynaryi i lekarską, otworzył drukarnię, a nawet, mając na względzie zabawę ludności, zorganizował orkiestrę i balet. Na Rusi dobrze się zasłużył Prot Potocki. Ża jego staraniem, poprawiono drogi, bito nowe gościńce, ułatwiono spław na Dnieprze. Założył on w Chersonie dom handlowy i zbudował flotylę handlową, która wywoziła zboże do portów Morza Śródziemnego. Miasta porządkowały się i podnosiły. Ludność Warszawy wzrosła do 120.000,34) Wilna do 60.000 Produkcya rzemieślnicza i fabryczna zatrzymała w kraju corocznie kilkanaście milionów, które przedtem wysyłano za granicę. 35) W miarę podnoszenia się oświaty, potężniał wpływ przekonań nowoczesno-demokratycznych, które przypływały z zachodu, a zwłaszcza z Francyi. Szkoły pijarskie, które zastąpiły dawniejsze jezuickie, mimowolnie przyczyniały się do szerzenia tego wpływu, dając przewagę językowi francuskiemu nad łacińskim i ułatwiając w ten sposób znajomość demokratycznej literatury francuskiej. Dzieła wreszcie Monteskijusza, Rousseau, Mably'ego, Raynala, d'Argensona i innych pojawiały się w tłumaczeniu polskiem. W naszej literaturze politycznej prąd demokratyczny stawał się coraz widoczniejszy, aż się pojawiły dwa dzieła epokowego znaczenia, od których można datować u nas początek uświadomionego ruchu demokratycznego w nowoczesnem jego pojmowaniu. Były niemi: Uwagi nad życiem Jana Zamoyskiego, ogłoszone bezimien 34) W czasie sejmu Czteroletniego. 35) Str. 64. „O prawach konfraterniom i cechom po miastach erygowanym służących, o potrzebie i użyteczności ich". Warszawa. 22 nie w 1785 r., i Do Stanisława Małachowskiego, referendarza koronnego, o przyszłym sejmie anonyma listów kilka, które zaczęły się pojawiać w 1788 r. Autorem pierwszego dzieła był Stanisław Staszic, syn burmistrza mias.ta Piły. Zwiedziwszy Niemcy, Francyę, Włochy, nie tylko kształcił się on w nowej podówczas nauce geologii, którą obrał sobie za specyalność, ale przejął się temi ludzkiemi i demokratycznemi poglądami, które wywalczały sobie podówczas uznanie w światłem europejskiem społeczeństwie. Zwłaszcza Rousseau wywarł wielki wpływ na niego. Wróciwszy do kraju, chciał się poświęcić służbie publicznej, ale przesądy panujące zamykały mu pole działania. „Wszędy— powiada on sam w swojej autobiografii—w każdym stanie widziałem przed sobą nie przełamane zapory, wszędzie wstydzić się musiałem urodzenia mego. Syn rodziców znanych z cnoty i uczciwości, z ojca, dziada, w ciężkich ojczyzny razach poświęcających się za nią, odepchnięty byłem od urzędu, od ziemi, od wszelkiej sposobności służenia krajowi memu. Niesprawiedliwość ta boleśnie serce moje zraziła. Szukałem źródła tego pokrzywdzenia, tego zboczenia towarzystw ludzkich z drogi ogólnego ich szczęścia. Zasępiły bardziej te myśli zadane wówczas ojczyźnie mojej nielitościwe ciosy, ojczyźnie, która acz dla urodzenia mego niewdzięczna, przecież droższą mi była nad wszystko, bo była rodzinną ziemią moją, bo była nieszczęśliwą, bo miłość ku niej i tkliwe na krzywdy jej uczucia wyssałem z piersi rodziców". 36) Dostawszy się na nauczyciela synów byłego kanclerza Jędrzeja Zamoyskiego, widział w nim wzór zacnego obywatela, który chciał ratować upadającą Rzeczpospolitą przez wprowadzenie stosunków więcej sprawiedliwych do ustroju społecznego. I kiedy na sejmie 1780 r. z oburzeniem odrzuciła szlachta ułożony przezeń kodeks cywilny, Staszic mocno bolał nad tern. Pisząc wówczas Uwagi nad życiem Jana Zamoyskiego, wciąż o tern myślał, i te myśli swoje wplatał do pisanego dzieła. Odwoływał się do najczulszych strun narodu. „Lud, który przy obronie swojej ziemi ginie—powiadał on— w potomności litość budzi, a w najdłuższe czasy będzie wiel 36) Ustęp ten, podany przez któregoś z naszych historyków, brzmi nieco odmienniej od podanego przez Kraushara a spisanego przezeń z rękopisu. Treść wszakże ta sama. Ustęp w brzmieniu, podanem przez K., przytoczyłem w „Stanisław Staszic" (Warszawa, 1920). 23 wielbiony; lud zaś, który przemocą wydziercy swojej wolności i swego kawałka ziemi ulękniony, bez bronienia się podpisze własną niewolę i grabież, z natrząsaniem wspominany będzie i wszystkich wieków pośmiewiskiem zostanie". Dzieło to jego sprawiło olbrzymie wrażenie. Tchnące silnem uczuciem miłości ojczyzny, wskazywało ono, że jedynym ratunkiem dla narodu było przeobrażenie się społeczne, zgodne z zasadami sprawiedliwości. Był to wykład nowoczesnych zasad demokratycznych, z okazaniem ich konieczności dla Polski. Drugie dzieło bardzo ważne Staszica wyszło w 1790 r. p, t. Przestrogi dla Polski. Dopominał się on praw obywatelskich dla mieszczaństwa i polepszenia losu dla włościan. Zwłaszcza ostatnie uważał za rzecz gwałtowną. Odmalował on w nader czarnych kolorach stan włościanina polskiego. „Pięć części narodu polskiego — powiada — stoi mnie przed oczyma. Widzę miliony stworzeń, z których jedne wpół nago chodzą, drugie skórą albo ostrą siermięgą okryte, wszystkie wyschłe, znędz-niałe, obrosłe, zakopciałe, oczy głęboko w głowie zapadłe, dy-chawicznemi piersiami ustawicznie robią. Posępne, zadurzałe i głupie, mało czują i mało myślą, to ich największą szczęśliwością. Ledwie w nich dostrzedz można duszę rozumną. Ich zwierzchnia postać z pierwszego wejrzenia więcej podobieństwa okazuje do zwierza, niżeli do człowieka. Chłop —ostatniej wzgardy nazwisko. Tych żywnością jest chleb z śrutu, a przez ćwierć roku samo zielsko; napojem woda i paląca wnętrzności wódka. Tych pomieszkaniem są lochy, czyli trochę nad ziemią wzniesione szałase. Słońce tam nie ma przystępu; są tylko zapchane smrodem i tym dobrotliwym dymem, który, aby podobno mniej na swoją nędzę patrzali, zbawia ich światła, aby mniej cierpieli i w dzień i w nocy dusząc, ukrąoa{SPECIAL_CHAR: >}. ich życie mizerne, a najwięcej w niemowlęcym wieku zabija. W tej smrodu i dymu ciemnicy dzienną pracą strudzony gospodarz na zgniłym spoczywa barłogu; obok niego śpi mała a naga dziatwa na tern samem legowisku, na którem krowa z cielętami stoi i świnia z prosiętami leży. Dobrzy Polacy! Oto rozkosz tej części ludzi, od których los waszej Rzeczypospolitej zawisł. — Oto człowiek, który was żywi! Oto stan rolnika w Polsce!" 37) Listy do Stanisława Małachowskiego wyszły z pod pióra ks. Hugona Kołłontaja. Człowiek ten genialny okazał w ży 37) Przestrogi, str. 210. 24 ciu swojem wielostronność: był niepospolitym pisarzem, głębokim myślicielem, wielkim mężem stanu, świetnym organizatorem i znakomitym agitatorem. - Pochodził on ze średnio-za-możnej szlachty w Sandomierskiem. Przejąwszy się zasadami fizyokratów, a zwłaszcza Turgot'a, widział gwałtowną potrzebę odmian w Rzeczypospolitej. Z ramienia Komisyi Edukacyjnej wystąpił on w Krakowie jako radykalny reformator wychowania publicznego i jako znakomity organizator. Mianowany referendarzem litewskim, widział w całej pełni niesprawiedliwość, jaka się działa mieszczanom i włościanom i stał się ich gorliwym obrońcą i rzecznikiem należnych im praw. W Listach do Małachowskiego wskazywał najważniejsze reformy, które należało się przeprowadzić, ażeby Rzeczpospolita nie była krajem niewolników i mogła skutecznie się bronić przeciwko obcym zaborcom. Późniejsza rewolucya francusjta sprowadziła ważną odmianę w myślach Kołłontaja, ale jeszcze w 1788 r. był on tego przekonania, że szlachta sama w interesie własnego swego stanu powinna zespolić się ze stanem miejskim i uznać wolność osoby i rąk, czyli pracy włościanina, ażeby nie mieć w nim utajonego wroga. 38) W czasie sejmu Czteroletniego czynność agitatorska Kołłontaja była ogromna. Zgromadziwszy koło siebie ludzi młodych i zdolnych, pomiędzy któremi zwłaszcza się odznaczali śmiały i dowcipny ks. Franciszek Jezierski, uczony ekonomista Ossowski i zręczny w polemice ks. Fr. Dmóchowski, oddziaływał on nieustannie na opinię. Walczono przekonywaniem logicznem, odwoływaniem się do uczucia, wreszcie dowcipem i szyderstwem. Ks. Jezierskiego nazywano Wulkanem gromów kuźnicy kołłontajowskiej, ponieważ niemiłosierną a zjadliwą satyrą chłostał on głupotę i przesądy szlacheckie. Jego K a-techizm o tajemnicach rządu polskiego jest zna 38) Kraszewski w dziele swojem; „Polska w czasie trzech rozbiorów (1772-1799) —Poznań,—przytacza (T. II, str. 354) charakterystyczny w tym względzie, ustęp z niewydanego listu Kołłontaja do jednego z zachowawców szlacheckich, M Zaleskiego, w sejmie czteroletnim, pisany 6 września 1790 r. „Kto iest w Polsce, żeby nie zadrżał nad niebezpieczeństwem wolności szlacheckiej, gdy sobie porówna liczbę szlachty do reszty innych ludzi? Mnie się zdaje, że w tern położeniu interesów naszych, należy jak najżywiej obstać, ażeby wyobrażenie stanów było przywiązane do własności, ażeby stan szlachecki jaknajsilniejszy zawarł alians ze stanem miejskim, ażeby te dwa stany nie różniły się miedzy sobą, tylko własnością inaczej — prawa nasze będą daremne, los nasz będzie niepewny, siła nasza będzie słaba, będziemy mieli nieprzyjaciół wewnątrz, gdy ich mamy aż nadto zewnątrz". 25 komitą satyrą. Jego pamflety, jak Goworek, Rzepicha, przyczyniły się niemało do rozszerzenia przekonań demokratycznych pomiędzy drobną szlachtą i służbą dworską. 39) W agi-tacyi mieszczan w końcu 1789 r. widomą głową był Jan De-kiert, prezydent miasta Warszawy, ale najważniejszą, chociaż utajoną, sprężyną Kołłontaj. Rozwinął on także ogromną agi-tacyę w sprawie Konstytucyi 3 Maja 1791 r. Podczas odbywających się obrad sejmu konfederacyjnego, zgromadzonego w 1788 r., rozpoczęła się Wielka Rewolucya, która zniweczyła we Francyi dawne przedziały stanowe, ogłosiła równość obywatelską i uznała istnienie tylko jednego narodu, czyli raczej jedność narodową. Rewolucya ta wstrząsnęła całą Europą i na Polskę również oddziałała potężnie. Wpływ jej i w samym sejmie się przejawiał. Nasi demokraci wojujący, jak. Heltman i Janowski, porównywując dzieło dokonane przez Zgromadzenie Narodowe we Francyi z tem, co zrobiono na Sejmie Czteroletnim, potępili zarówno sejm jak i jego dzieło. We Francyi jednak był potężny stan trzeci, były miasta wielkie, które nadały ruchowi rewolucyjnemu charakter demokratyczny. Rzeczpospolita zaś była krajem szla-checko-chłopskim, jej siła cała b*yła na wsi, a nie w miastach. W Zgromadzeniu Narodowem przedstawiciele stanu trzeciego, wybrani — jak się wyraził Sieyes — przez 26 milionów ludu, byli w ogromnej większości (688) wobec przedstawicieli szlachty (270); reprezentanci duchowieństwa (290) zaś w swej większości sprzyjali więcej stanowi trzeciemu, aniżeli szlachcie. Sejm zaś Czteroletni był złożony wyłącznie z samej szlachty. Zgromadzenie Narodowe miało już pochodzenie rewolucyjne, było wynikiem walki przedstawicieli stanu trzeciego przeciwko szlachcie. I pomimo tych różnic ogromnych, zwycięstwo de-mokracyi było tylko połowiczne. Słusznie już wówczas zapytywał Loustalot, czy arystokracyą szlachty na to obalono, aby jej miejsce zajęła arystokracyą bogactwa, arystokracyą pieniężna? Szlachta folwarczna, po większej części średnio-za-można, wywracając w Rzeczypospolitej panowanie możnowładztwa, spełniła podobnąże rewolucyjną czynność, jak bur-żuazya francuska względem swojej noblessy, zwłaszcza biorąc w uwagę stosunkowo małą liczbę tej ostatniej i wyodrębnione jej stanowisko społeczne. Stan trzeci we Francyi, czyli 39) Kraszewski powiada: „Spotykał je każdy z nas w młodości wyczytane po przedpokojach, a starannie zachowywane w bibliotekach". L. c. Str. 284. 26 właściwiej burżuazya, w walce swej z szlachtą, zjednywała sobie jako sprzymierzeńca lud pracujący, i szlachta folwarczna polska i litewska zawierała przymierze z mieszczanami i okazywała nawet gotowość do pewnych ustępstw włościanom. Kiedy w kwietniu 1791 r. uchwalono w sejmie prawo dla miast, Essen rezydent saski donosił swemu rządowi, że „uchwała ta, której się nikt nie spodziewał, wnosząc z ducha, ożywiającego szlachtę w Polsce od wieków, wnosząc ze wzgardy i nienawiści przeciwko wszystkiemu, co nie było szlachtą — wielce zaniepokoiło pp. de Goltz i de Cache, 40) którzy natychmiast po ogłoszeniu tego prawa, donieśli o tern swym dworom, i sądzą tu, że ich nieukontentowanie wypływa z obawy, ażeby te przywileje nieprzewidywane, nadane mieszczanom królestwa, nie spowodowały prędzej czy później znacznego wychodźtwa z prowincyi składających te państwa, do Polski". I obawa ta nie była bezzasadną. Przypływ ludności miejskiej, po ogłoszeniu konstytucyi 3 maja, wzrósł ogromnie. W sprawach cywilnych mieszczanie zostali porównani ze szlachtą; pod względem politycznym dopuszczono ich do sejmu i innych instytucyj państwowych, ale w ograniczonej liczbie i z ograniczonym głosem. A nawet w sprawie włościan konstytucya 3 maja wygłosiła — może niespostrzeżenie — zasadę rewolucyjną. Dotąd szlachta w swoim tylko stanie widziała właściwy naród, konstytucya zaś uznała, że lud rolniczy, „najliczniejszą w narodzie stanowi ludność". Należy się przytem pamiętać, że Konstytucya 3 maja wcale nie zamknęła czynności reformatorskiej sejmu, ale wygładziła i rozszerzyła dla niej drogę. Sam skład sejmu już był odmienny po jej ogłoszeniu. Zasiedli w nim także przedstawiciele mieszczaństwa. Za ięto się gorliwie sprawą urządzenia żydów i wygotowano projekt „tak dobrze ułożony, iżby był w kilkunastu leciech żydów, próżniactwem i oszustwem po większej części bawiących się w Polsce, na pożytecznych przetworzył obywateli";41) sprawę urządzenia kościoła grecko-oryentalnego załatwiono z zadowoleniem dyzunitów; uchwalono sprzedaż starostw, czem zadawano — rzec można — ostateczny cios możnowładztwu i zyskano potrzebne fundusze na powiększenie wojska; wprowadzono lub przygotowano ważne reformy w skarbowości, 40)      Pełnomoenik pruski i poseł austryacki 41)      Str. 256. „O ustanowieniu i upadku konstytucyi 3-go wydanie lwowskie: Biblioteka Mrówki. 27 sądownictwie, administracyi wojskowej; zajmowano się polepszeniem położenia włościan w dobrach narodowych, czyli wkrólewszczyznach, przyczem przyznano im własność gruntową. W sprawie całego ogółu włościan przygotowano dwie ważne ustawy: o sprawiedliwości dla poddanych i o posiadaniu człowieka. Zajmował się niemi gorliwie Kołłontaj, któremu urząd podkanclerski otworzył bezpośrednią czynność w sejmie 42) „Z ochotą do uczestnictwa samowładności narodu powrócony mieć żądano lud wiejski; ale najgorliwsi a rozsądni, względem stanu wiejskiego, przestawać musieli na tern, aby włościan, usuwając opieką prawa z pod przemocy, zbliżyć jak najrychlej do odzyskania także swobód obywatelskich". 43) Starano się wrócić do ustawodawstwa Kazimierza Wielkiego. Wypowiadano potrzebę prawnego nadania włościanom gruntów, które oni posiadali. Poseł chełmski, Wojciech Poletyłło poparł swoje słowa własnym przykładem w swoich dobrach. Marszałek sejmu, Stanisław Małachowski, aktem uroczystym nadał także swoim włościanom wolność i zapewnił im dzierżenie używanych gruntów. 44) Rewolucya, rozpalając się we Francyi coraz silniejszym płomieniem i szerząc się po całej Europie, znalazła i nad Wisłą dostatecznie już przygotowane umysły. Wpłynęła ona i na usposobienie sejmu, który w 1792 r. godził się z wielu rzeczami, z któremi ani myślał nawet się godzić w 1788 r. Lecz jeszcze widoczniejszy i silniejszy był wpływ szerzącej się rewolucyi poza sejmem, a zwłaszcza w samej stolicy. Szlachta folwarczna, odsuwając gmin szlachecki od prawnego udziału w życiu politycznem, sama przyczyniła się do wytworzenia potęgi rewolucyjnej, przeciwnej wszelkim przywilejom i wszelkiej wyłączności. I najradykalniejsze pamflety ks. Jezierskiego cieszyły się też największą poczytnością wśród uboższej szlachty. W samej Warszawie ks. Jezierski był chciwie słuchanym mówcą w klubach, w których — jak powiada jeden ze współczesnych nieprzyjaciół ruchu rewolucyjnego — rozprawiano „o prawach człowieka, o potrzebie zrównania stanów i wyrzucenia nawet wyrazu stan z narodowego słownika, o nadaniu wszystkim bez wyjątku na ziemi naszej żyjącym nazwy 42) F. Trębicka w swoim Pamtętniku powiada, że Kołłontaj, zostawszy podkanclerzym, pracował ciągle nad osłodzeniem losu włościan. 43) Str. Ul i 113. „O ustan. i upadku konst.". 44) Podług tego aktu, ogłoszonego w „Pamiętniku historyczno-eko nomiczno-politycznym" (Wrzesień. 1791), włościanie mogli sprzedawać swe grunta, ale dzielić ich nie mogli. 28 obywateli". 45) W dziennikarstwie polskiem zaszła z początkiem 1791 r. ważna zmiana Pomimo przywileju monopolowego eks-jezuity ks. Łuskiny, Niemcewicz, Mostowski i Weyssenhoff zaczęli wydawać Gazetę narodową i obcą, która popierała stronnictwo reformatorskie w jego dążeniach. Nastrój rewolucyjny wzmógł się w literaturze ówczesnej politycznej. W sprawie włościan stawiano coraz większe żądania. Dziełko: O włościanach (Warszawa, 1791) uważało za rzecz konieczną, ażeby i włościanie zasiadali w tej magi-straturze, która — podług konstytucyi 3-go maja — miała się zająć wymiarem sprawiedliwości dla nich. Mówiąc o odmiennych warunkach, które wpływały na rozwój wypadków we Francyi i w Rzeczypospolitej litewsko-polskiej, nie wymieniłem jednego a jednak nader ważnego. Był nim stosunek do sąsiadów, do mocarstw zagranicznych. Kiedy rozpoczynała się rewolucya we Francyi, nie miała ona żadnego powodu obawiać się interwencyi cudzoziemskiej. Rzeczpospolitę zaś ówczesną możnaby raczej porównać do Francyi, okaleczonej po 1871 r. Wielkooki strach przenikał do najśmielszych nawet umysłów i pętał je w rewolucyjnem dążeniu. Radykalne reformy nie tylko wywołałyby gwałtowną opozycyą, ale przyspieszyłyby wojnę z Rosyą, a może i z państwem pruskiem, bo już obiegały pogłoski o układach gabinetów berlińskiego i petersburgskiego, a może nawet i z Austryą. Pamiętano bolesne lata pierwszego rozbioru. Wojna z Rosyą była nieunikniona, ale każdy rok zwłoki przyczyniłby się do wzmocniena Rzeczypospolitej, a co za tern idzie do pomyślniej- szych widoków zwycięstwa. Możnowładzcy, opanowując konfederacyą w Targowicy i przywołując Moskwę na pomoc, przyspieszyli wojnę. Skarb i wojsko zaledwie zaczynano doprowadzać do należytego porządku. Wszakże i z tern wojskiem i z temi środkami, jakie posiadano wówczas, możnaby było pobić Moskali, gdyby prowadzono wojnę rzetelnie. Mamy na to świadectwo Kościuszki. Gdyby zaś król Stanisław August wyjechał do obozu — jak to wciąż obiecywał — i stanąwszy na czele wojska, powołał -naród do obrony, to szlachta, zwłaszcza drobniejsza, wyruszyłaby gromadnie w pole, pospieszyliby także do pomocy i mieszczanie i włościanie. Szczególny zapał i gotowość bronienia konstytucyi okazywali mieszczanie. Ludność nawet niemiecka 45) Str. 40. „Wspomnienia z r. 1788 po 1792". Gdańska i Torunia broniła się zawzięcie przed najazdem pruskim. Wojna, stawszy się narodową, z konieczności musiałaby stać się także rewolucyjną. Tymczasem król, którego nierozważnie otoczono stronnikami rosyjskiemi, wystraszony poddał się woli carowej i, opierając się na jej Deklaracyi, że kraj nie będzie rozdzielony, przystąpił do konfederacyi Targowi-ckiej. Wojsko, nie przegrawszy żadnej ważnej bitwy, a nawet odznaczywszy się pod Zieleńcami i Dubienką, musiało ustąpić upokorzone przed najezdcami. Nastąpiło panowanie Targowicy, i smutnej pamięci sejm w Grodnie, sprzedając ojczyznę, zadekretował, że „całość zwierzchności i własności stanu szlacheckiego i dziedzicom nad dobrami ziemskiemi, dziedzicznemi, a w nich poddanemi, nigdy odjętą być nie może". Na tym bezecnym sejmie garstka, tylko posłów z uboższej szlachty opierała się wszelkiemi ma-żliwemi środkami przeciwko podstępom i gwałtom przemocy. ROZDZIAŁ DRUGI. Rewolucya 1794-go roku Wybuch powstania był do przewidzenia. — Urok rewolucyi francuskiej.— Spisek. — Dla czego w dniu 24 marca nie ogłoszono zniesienia poddaństwa włościan?— Akt powstania.— Dwa stronnictwa rewolucyjne.— Warunki dla powodzenia sprawy powstania bardzo przyjazne. — Słabość militarna najazdu.—Czy można było rachować na włościan?— Liczebna siła powstańców.— Szkodliwe działanie dyplomacyi.—Powstrzymywanie akcyi prawdziwie rewolucyjnej.—Mieszczanie. — Waleczność chłopów.—Żydzi.—Szlachta.—Uniwersał Połaniecki—Oddziaływanie rewolucyi polsko-litewskiej na ludy w sąsiednich państwach.—Postrach na zdrajców.—Stronnictwo dworskie i stronnictwo Hugonistów.—Kołłontaj.—Jakób Jasiński.—Zwycięstwo umiarkowanych. — Smutny koniec rewolucyi. — Podobna możliwość i we Francyi, gdyby żymndyści byli zwyciężyli. —Wielkie znaczenie rewolucyi 1794 roku w historyi ruchu demokratycznego. Zanadto oburzające było i upokarzające postępowanie rządów najezdniczych: rosyjskiego i pruskiego, na sejmie Grodzieńskim w 1793 roku, a później za wiele wiarołomności i gwałtów, zanadto sromotną niewolę rozciągnęli nad uszczu-plonem państwem Targowiczanie, ażeby to wszystko nie wywołało było strasznego gniewu, uczucia zemsty i niepowścią-gnionej żądzy odwetu. Wybuch powstania zbrojnego już li tylko z tych powodów był do przewidzenia. A obok tego rewolucya francuska, rozlewająca się coraz gwałtowniejszemi falami po całej Europie, obudziła nowe nadzieje i podniecała silnie wyobraźnię. Chęć wyrzucenia najazdu stawała się jeszcze silniejszą, jeszcze gorętszą, albowiem była pierwszym warunkiem do ziszczenia tych wielkich zasad: wolności, równości i braterstwa, które entuzyazmowały młodszą, ruchliwszą część społeczeństwa szlacheckiego i znaczną część mieszczaństwa, a nawet przenikały w głębie włościaństwa. 21 Jeszcze przed sejmem Grodzieńskim zaczęto w wojsku spiskować. W lipcu 1 793 r. Kapostas. pochodzenia węgierskiego ale gorący patryota polski i zwolennik rewolucyi francuskiej, oraz Ignacy Działyński, mający pod swojemi rozkazami pułk, który następnie w powstaniu się odznaczył i w bitwie pod Maciejowicami zginął niemal co do nogi, organizowali już Związek patryotów. Na Litwie i Ukrainie, gdzie się znajdowała największa część wojska polskiego, wcielona już niemal do armii moskiewskiej, potworzyły się także związki patryo-tyczne. Zawiązano stosunki z emigracyą, przebywającą w Lipsku, Dreźnie i Paryżu. Na dowódcę przyszłej walki zbrojnej upatrzono generała Tadeusza Kościuszkę, który dał się zaszczytnie poznać podczas kampanii 1792 r., i który wolał opuścić kraj ojczysty, aniżeli służyć pud przewodnictwem zdrajców narodu. Wiemy od Zajączka, że emigracyą zgadzała się na zbrojne powstanie, ale uważała, że sama pomoc wojska i szlachty nie jest dostateczna dla zrównoważenia sił rosyjskich i pruskich— Austryą, która nie brała udziału w drugim rozbiorze Polski, pomijano — i domagała się poprzedniego porozumienia się z mieszczanami a przedewszystkiem pozyskania włościan dla sprawy powstania. Zajączek, wysłany do Warszawy, ażeby tam na miejscu przekonał się, jak daleko posunięto przygotowania powstańcze, zdając sprawę ze swoich spostrzeżeń, szczególnie nalegał na to, że w sprawie zjednania włościan nic nie zrobiono. Dla czego jednak, rozpoczynając powstanie 24 marca 1794 r., nie ogłoszono zniesienia poddaństwa włościan? Wszak to była najodpowiedniejsza ku temu chwila. Pojmowali to dobrze i Kościuszko i Kołłontaj, i większość emigracyi nie opierała się temu. Kołłontaj przybył do Krakowa po ogłoszeniu już aktu powstańczego, więc nie mógł wywrzeć swego osobistego wpływu, a Kościuszko nie mając poparcia ze strony or-ganizacyi spiskowej, którą Igelstrom, samowładnie rządzący w Rzeczypospolitej, zdołał już był rozbić, prawdopodobnie ustąpił wobec oporu szlachty, która gromadnie zjechała się do Krakowa i chciała była staroszlacheckim trybem zawiązać kon-federacyę, ale przypomniano jej, że Ustawa 3-go maja zakazywała konfederacyi. Akt powstania przyznawał Najwyższemu naczelnikowi siły zbrojnej rozległą, niemal dyktatorską władzę i pozostawiał mu nawet mianowanie członków Najwyższej Rady, która miała objąć rządy nad całym krajem, stać się najwyższą władzą wykonawczą. „Zaklinamy—powiadał ten akt -Najwyższego Naczelnika siły zbrojnej, jak i Najwyższą Radę, aby przez miłość ku ojczyźnie użyte były wszelkie środki do uwolnienia narodu z pod jarzma i przywrócenia całości krajowi. Składając w ich ręce władzę użycia sił, pragniemy, aby w tej walce wolności z despotyzmem, słuszności z niesprawiedliwością i niepodległości z tyranią ciągle tę wielką prawdę przed oczyma mieli, że dobro narodu jest prawem najwyższem". Ustanowiono także Najwyższy Sąd Kryminalny, któremu dano prawo karania śmiercią wszystkie zbrodnie przeciwko celowi zbawienia ojczyzny popełnione. Powstanie więc przybierało charakter rewolucyjny, ale ażeby nie mogło ono zamienić się w prawdziwą rewolucyą, szlachta folwarczna w obawie o swoje przywileje i panowanie nad chłopami, wsunęła artykuł 11-ty, który powiadał: „Ostrzagamy jak najuroczyściej przez akt niniejszy, iż żadna z tych władz tymczasowych od nas powyżej ustanowionych ani oddzielnie, ani wszystkie razem wzięte, nie będą mogły uchwalać żadnych takowych aktów, któreby stanowiły konstytucyą narodową. Wszelki akt takowy uznany od nas będzie za przywłaszczenie samowładztwa narodowego, podobne do tego, przeciwko któremu z ofiarą życia naszego teraz powstajemy". W każdem naszem powstaniu były dwa stronnictwa rewolucyjne: jedno, rachujące więcej na obcą pomoc, niż na własne siły; drugie, mające wiarę, że można wszystkiego dokonać własnemi siłami, i z tego powodu domagające się natychmiastowego tych sił wyzwolenia. Jedni chcieli iść znanemi utartemi drogami, ostrożnie i nie narażając sobie nikogo, a przedewszystkiem tych, którzy mieli dobra, pieniądze i znaczenie. Drudzy gotowi byli rzucić się śmiało, przebojem naprzód, poplątać wszystkie rachunki militarne i dyplomatyczne, nie oszczędzać nic i nikogo, rozpętać wszystkie siły i wszystkie namiętności i ostatecznie zwyciężyć albo umrzeć. I w powstaniu 1794 r. musiały istnieć te stronnictwa i w samej rzeczy istniały. Umiarkowane stronnictwo wzięło przewagę, i Polska została rozebraną. Sposoby więc działania tego stronnictwa okazały się bezskutecznemi a nawet zgubnemi. Już nic gorszego nastąpićby nie mogło, gdyby i przeciwnemu stronnictwu nie udała się czynność. Warto więc zastanowić się, czy sposoby, zalecane przez skrajne stronnictwo, nie byłyby skuteczniejsze. Kiedy rozpoczynało się powstanie, warunki były dla niego bardzo przyjazne. Austrya i Prusy prowadziły wojnę z Francyą Hist. demokr. w Polsce 3         33 i w państwach swych miały mało wojska. Kollowrat w relacyi swojej do nadzorczej rady wojennej i nadwornej, oraz państwowej kancelaryi pisze w dniu 28 marca, że Galicya własnem wojskiem obroniona być nie może, i że gdyby to stało się rzeczą konieczną, to jedynie należy się tego spodziewać od Ro-syi 1). Skutkiem tego, Franciszek II znaczną część wojska z działami oderwał od armii księcia Koburskiego i kazał jej wracać pośpiesznie. W Prusach Południowych, które obejmowały dzisiejsze Poznańskie i około czwartej części Królestwa Kongresowego, hrabia Schwerin miał pod swojem dowództwem mniej więcej ośmiotysięczny korpus, który, — jak powiada Treskow — po większej części pozostając na stopie pokojowej, tworzył tylko niezbędne garnizony, i te przytem były słabe.2) Garnizony te zajmowały: Bydgoszcz, Poznań, Leszno, Toruń, Gniezno, Kalisz, Włocławek, Płock, Wyszogród, Piotrków, Częstochowę i wiele jeszcze innych pomniejszych miejsc. Ponieważ w prowincyi tej zapanowało w marcu silne wzburzenie, i mówiono nawet o wybuchnąć mającej 25 marca rewo-lucyi, przyczem „nawet ludzie niższego szczepu (selbst die Leute niederer Race), t. j. chłopi, wygadywali, że za cztery tygodnie wszystko inaczej będzie",3) przeto król pruski gabinetowym rozkazem 30 marca upoważnił Schwerina ściągnąć wojska z Prus Zachodnich i Wschodnich i ze Śląska. I pomimo to Schwerin 8 maja nie miał więcej nad 20 000 żołnierza. Moskiewskie siły nie przedstawiały się także groźnie. Armia rosyjska w granicach przez drugi rozbiór uszczuplonej Rzeczypospolitej wynosiła 25.500 ludzi i 81 dział. Największy korpus znajdował się w Warszawie — 8100 ludzi, Apuszkin stał nad Pilicą z 15.00, Denisow na Wołyniu z 2000, generał Arsenjew w Wilnie z 1800, książę Cycyanow w Grodnie z 1700 ludzi. Reszta armii była porozdzielana po rozmaitych miejscowościach. Po bitwie Racławickiej, po ucieczce Igiel-stróma z Warszawy, po wzięciu generała Arsenjewa z ca-łem niemal jego wojskiem do niewoli, Moskwa nie miała w Polsce i Litwie więcej nad 20.000 żołnierza. Przez dłuższy czas nie mogła ona rachować na większe posiłki nad 50 i kilka tysięcy. W tej sprawie pisze Cobenzel z Petersburga w dniu 9 1) Quellen zur Geschichte der deutschen Kaiserpolitik Oesterreichs wahrend der franzosischen Reyolutionskriege 1790—1801. Vierter Band. Wien 1885. (Str. 172). 2) Der Feldzug der Preussen im Jahre 1794. — Von A. v. Tre-skov. — Berlin 1837 (str. 23). 3) L. c. str. 31. maja do Thuguta: „Rosya, nie mogąc odsłonić się od strony Turcyi, która w obecnej chwili bardziej niż kiedy może się zdecydować na wojnę, nie jest w stanie w prędkim czasie wysłać do Polski, jak tylko 10 do 11 tysięcy żołnierzy z Inflant i 40.000 z Ukrainy". I z tego powodu — pisze dalej — ucieszono się w Petersburgu, kiedy się dowiedziano, że król pruski z przywołanem z nad Renu 40.000-nem wojskiem pospiesza do Polski. Treskow w dołączniku (Beilage A) podaje stosunek sił zbrojnych w dniu 8 maja. Siły pruskie wynosiły 20 tysięcy; siły rosyjskie w Polsce, wyłączając Litwę, 12 tysięcy; siły polskie, wyłączając także oddziały litewskie, 36.000. Jak widzimy, nawet pod względem militarnym mieliśmy przewagę nad wrogami. Gdyby więc nie dawano się łudzić rozmaitym kombina-cyóm dyplomatycznym, ale powołano Prusy Południowe i Zachodnie do natychmiastowego powstania, a gotowość ku temu była wielka — jak to się pokazało podczas pochodu Madalińskiego; gdyby odwołano się do włościan, ogłaszając bez zwłoki zupełną ich wolność; gdyby prowadzono akcyę śmiałą, posuwającą się naprzód, zaczepną, ryzykowną, to można na pewno powiedzieć, że z początkiem maja powstanie panowałoby swobodnie od Warty aż po Dźwinę i mogłoby zorganizować siłę zbrojną, któraby dała odmienny bieg wypadkom europejskim. Tak postępowało we Francyi stronnictwo Góry, które, złamawszy Zyrondystów, odparło koalicyę monarchicznej Europy i ocaliło kraj ojczysty od niechybnego rozbioru. Czy odwołanie się jednak do włościan miałoby skutek pożądany? Dzisiaj o tern wątpić trudno, zwłaszcza po ogłoszeniu w ostatnich czasach ważnych dokumentów rosyjskich. Z tych dokumentów przekonywamy się, że Moskwa obawiała się ogromnie powstania chłopów w Polsce i na Litwie, i nie mało mamy faktów, które świadczą, że wcale nie bezpodstawną była ta obawa. 4) Rozgłos bitwy Racławickiej, tego zwy 4) „Ambasador i Rada Nieustająca wyrażali przekonanie, że spisek a potem i powstanie polskie pod względem socyalnym wzorować się będą całkowicie na rewolucyi francuskiej, rzucą hasło zmiany stosunków włościańskich, rozwijając propagandę nietylko w krajach Rzeczypospolitej, ale nawet na Śląsku i wśród włościan rosyjskich. Zdawało się, że gruntu po temu jest dosyć. W samej Rzeczpospolitej, z powodu biedy ówczesnej i nadużyć wojsk rosyjskich, tu i owdzie dochodziło do poruszeń ludowych. Tak np. w końcu grudnia 1793 roku do poważniejszych zaburzeń doszło w Bielskiem, gdzie chłopi i mieszczanie porwali się zbrojno na starostę, wypowiadając mu posłuszeństwo; spowodowało to nawet zwołanie nadzwyczajnej sesyi Rady Nieustającej. Na Śląsku w po 35 cięstwa chłopów, poruszył ich silnie i pociągał do walki zbrojnej. Sami spieszyli do obozu, sami domagali się broni, ale szlachta krzyczała w niebogłosy, że dzieje się jej krzywda, domagała się wydania zbiegów, a „projekt ruszenia masy włościan—jak donosił pułkownik Chomentowski z Lubelskiego — przyjęto jako bezprawny i wolności zagrażający". Górale nie zwróciliby uwagi na te krzyki, ale nasi Żyrondy-ści w komisyach porządkowych okazywali karygodną względność dla szlachty. Wieść o generale chłopskim, „generałos mużykou", szerzyła się pomiędzy ludem białoruskim, żmudz-kim, łotewskim. Gubernator miński, Tutołmin, pisał do Zu-bowa z Nieświeża dnia 20 apryla (1 maja), że buntownicy zbierali po karczmach włościan, poili ich i namawiali do powstania. „P. Bieliński (osławiony marszałek sejmu Grodzieńskiego) mówił mnie — pisze on dalej — że on sam słyszał, jak chłopi niecierpliwie domagali się, by ich prędzej powołano do wojska. Oni też mówili mu, że na pierwszą odezwę zbierze się ich do stu tysięcy. Dobrzeby było — dodaje — mieć tu teraz 10 tysięcy Baszkirów, aby knutami pozbawić ich ochoty wojowania". Książę Repnin, mianowany naczelnym wodzem wojsk rosyjskich, rozumniej jednak zapatrywał się na rzeczy i polecił dowódzcom oszczędzać włościan i zjednywać ich na swoją stronę. „Winienem — odzywa się Kościuszko w wydanym dnia 2 maja pod Winiarami uniwersale — podać do wiadomości narodowej, że Moskale szukają sposobów podburzania ludu wiejskiego przeciwko nam, wystawiając mu arbitralność panów i dawną ich nędzę i nakoniec po-myślniejszą przyszłość za pomocą moskiewską". Rada Narodowa Najwyższa w odezwie z dnia 27 czerwca przemawiała do włościan: „Moskwa li obiecywać wam może polepszenie stanu, gdy niemasz na świecie sroższej niewoli nad tę, w której ona lud rolniczy trzyma, gdy go na rynkach jak bydlęta przedawać dopuszcza". I sami włościanie pojmowali to dobrze. łowię roku 1793 zaszły słynne zaburzenia tkaczy, i zbuntowana ludność opanowała wtedy na chwilę nawet Wrocław. Im dalej się szło na wschód, tem więcej było materyału palnego. Na Ukrainie istniał pewny ferment, który objawił się w początkach powstania, nie zbywało na nim i w Kur-landyi, gdzie powstanie Kościuszkowskie pozyskało sobie potem czynny i znaczny współudział chłopów. Nad Donem w początkach roku 1794 doszło do poważnych rozruchów wśród kozaków, a szerokie masy ludności włościańskiej Kosyi, którym czasy Katarzyny przyniosły tylko pogorszenie ich doli, mogły się łatwo zająć tym pożarem, jakiby wyszedł z Polski". Str. 105 i 106. Wacław Tokarz. Warszawa przed wybuchem powstanie 17 kwietnia 1794 roku. W Krakowie. 1911. 36 Nie słyszymy bowiem, ażeby okazywali oni jakąkolwiekbądź pomoc Moskalom, a przeciwnie wszędzie wspierali życzliwie powstańców. W wielu miejscach utrudniali przeprawę przez rzeki, chwytali pojedynczych maruderów i kozaków, zabierali wozy z żywnością. W ziemi Czerskiej odebrali Moskalom nawet dwie harmatki, a na Litwie wieś Pawłowo, zorganizowana po republikańsku przez Brzostowskiego, rzęsistym ogniem zmusiła do ucieczki wpadający do niej oddział kozacki, złożony z 60 ludzi. Uniwersał Połaniecki niewątpliwie wywarł był wrażenie. Na Żmudzi powstanie stało się ludowem, oddziały włościańskie walczyły w imię własnej wolności, i szlachta zakały targowickiej, ażeby przywrócić rozprężone poddaństwo, w bitwie pod Mejszkucami (powiecie szawelskim) pomagała wojsku moskiewskiemu. Wacław Tokarz, mówiąc o zarządzonem przez Kościuszkę pospolitem ruszeniu, opartem już na zdemokratyzowanej podstawie, ponieważ powołano i chłopówT do szeregów zbrojnych, zaznacza częste wypadki biernego ich ulegania wrogom. 5) Dziwić się temu niepodobna. Długa niewola, w jakiej oni pozostawali, musiała wywrzeć swój wpływ i nacechować ich charakter biernością. Rozniecić w nich gotowość do czynu jedynie mogła wiara, że nastąpi zmiana w ich losie, że uzy-szczą oni wolność. Zależało to wiele od tych, którym oddano kierownictwo ruchu ludowego. Tam gdzie zdobyto zaufanie włościan, jak np. w Grodzieńskiem, gdzie Franciszek Boufałł swoją ofiarnością i dawaniem wolności swym poddanym dawał przykład, tam i czynność ich okazywała się większą. Pomimo połowiczności, jaka cechuje w tym względzie rewolu-cyą 1794 r., wszyscy jednak godzą się na to, że ruch ludowy w tej rewolucyi był większy, aniżeli później w powstaniu 1830 i 1831 r., ponieważ „wojnę roku 1794 rozpoczęto pod znakiem walki duchowej" —jak powiada Tokarz — a to było następstwem szerzącej się rewolucyjności w całej Europie. Kościuszko w liście do Franciszka Sapiehy, datowanym z obozu pod Połańcem 12 maja, uważał, że wystawić 300.000 zbrojnego ludu, zorganizowanego militarnie, lubo nie w wojsko linijowe, powinno było przyjść łatwo. Naczelnik narodu raczej niedoceniał, niż przeceniał. We wrześniu jednak całą siła zbrojna nie wynosiła i połowy tego. Opieszałość i słabość w ściąganiu sił zbrojnych były do niedarowania. Szlachta zamożna, która stała na czele komisyi porząd5) Żołnierze Kościuszkowscy. Kraków. 1915. 37 kowych i spełniała obowiązki generał-majorów ziemiańskich, „w powołaniu mas do broni widziała swoją zgubę, i pasując się między obowiązkami dla kraju a własnym interesem, przeniosła drugi i sprawiła upadek ojczyzny". 6) Województwo krakowskie, podług obliczenia powinno było wystawić 14.000 ludzi zbrojnych, a podobno wystawiło tylko 2.000. Województwo lubelskie, które skąpiło żołnierza dla powstania narodowego, dostawiło wojsku austryackiemu sporą liczbę rekrutów. Austryacy jednak nie odwoływali się do uczucia obywatelskiego szlachty, nie prosili jej — jak to czyniły władze powstańcze — ale posyłali rozkaz i stosowną siłę, któraby zmusiła do wykonania onego. Tak należało postępować, i prawdopodobnie obeszłoby się bez surowych, krwawych egzekucyi, i szlachta pokornie spełniłaby swoją powinność. Dyplomacya z rządem austryackim przynosiła nam drobne korzyści, a wyrządzała wielką szkodę. Dla garści ochotników, którą gubernator Galicyi sam radził zabrać, bo mu tylko niepokoju przymnażała — jak się wyrażał; dla setki karabinów, kos i siodeł; dla zboża, za które jednak trzeba było płacić brzęczącą monetą, wystrzegano się wszystkiego, coby mogło świadczyć, że powstanie polskie gotowe jest pójść torem rewolucyi francuskiej. Daremnie jednak Ossoliński i Soł-tyk wysilali się w Wiedniu na przekonanie rządu cesarskiego, że powstanie polskie nic niema wspólnego z rewolucyą francuską, nie wierzono im, ale wierzono Cobenzlowi, który pisał z Petersburga, że koniecznie trzeba działać spólnie z Prusami i Moskwą, „celem pospiesznego zniszczenia tej nowej insurek-cyi, podnieconej niewątpliwie przez Jakobinów i wykonywanej zgoła w tym samym duchu, a tem niebezpieczniejszej dla obu dworów cesarskich, że sąsiedztwo i podobieństwo jeżyków czynią zarazę łatwiejszą aniżeli od strony Francyi". Dyplomacya ta nieszczęśliwa nie tylko osłabiała w wysokim stopniu rzutkość rewolucyjną, ale odbierając walce charakter śmiały, zaczepny, posuwający się naprzód, zasiewała nieufność we własne siły. Bolał nad tem Kościuszko, ale i sam przyczynił się do tego. W rozkazie do wojska litewskiego, w dniu 30 września w Grodnie wydanym, powiadał on: „Bracia i towarzysze moi! jeżeli dotąd skutki trudów i walk waszych nie odpowiadały zupełnie męstwu i śmiałości ludu wol 6) Wojciech Darasz: „O głównych przyczynach bezskuteczności dotychczasowych powstań polskich" — w Piśmie Towarzystwa Demokratycznego PoJskiego (część pierwsza, str. 52). 38 nego, nie przypisuję ja tego waleczności nieprzyjaciół; mniej jeszcze niedostatkowi odwagi w was samych (bo cóż jest mę-żniejszego nad wojsko polskie?): ale przypisuję to nieufności w własne swe siły i odwagę, tym to fałszywym i nieszczęsnym o potędze nieprzyjacielskiej wrażeniom, które fatalność jakaś rozsiała wśród hufców waszych". Nie fatalność to rozsiała; ale było to nąstępstwew tego, że wszelką akcyę czynną i stanowczą wstrzymywano i potępiano jako rewolucyjną. Odwołanie Jasińskiego odrazu zmieniło charakter walki na Litwie. Powodem jakoby miało być jego niedoświadczenie. Ale jakaż była korzyść z doświadczonych: Wielhorskiego i Sierakowskiego a nadewszystko Chlewińskiego? Wielhorski, poznawszy na miejscu stan rzeczy, sam starał się o przywrócenie Jasińskiego.7) Pobłażliwość Kościuszki dla Sierakowskiego zdumiewa. „Ponieważ od zniesienia kolumny Derfeldena — pisał do Sierakowskiego Najwyższy Naczelnik 9-go sierpnia— należy los Wilna i całej prawie Litwy, zaklinam Cię, generale na miłość Ojczyzny, abyś jako teraz dosyć mocny, po złączeniu się z Chlewińskim, to uskutecznić starał się". Czyż Kościuszko zaklinać, a nie rozkazywać był powinien?! Czyż nie należało było oddać pod sąd Chlewińskiego, który nie pospieszył z pomocą Jasińskiemu pod Sołami przeciwko Benig-senowi, a Sierakowskiemu pod Słoninem przeciwko Derfel denowi? Mieszczanie, zarówno w Warszawie jak i w Wilnie, a nawet w pomniejszych miastach dowiedli, że byli gotowi do walki zawziętej, i że byli najbardziej rewolucyjnie usposobieni. Mocno niezadowoleni, że szlachcie tylko oddano ster w rewolucyi, mieli mówić: „My mieszczanie zaczęliśmy ją z niebezpieczeństwem życia własnego; my to wypędziliśmy Moskali z Warszawy, Krakowa, Wilna, i od nas zależy naj-dzielniej ją poprzeć i doprowadzić do końca. Nasze przeto żądania są godziwe, sprawiedliwe i teraźniejszemu położeniu 7) Kraszewski (str 585 i 586. „Polska w czasie trzech rozbiorów." Poznań. 1875) przytacza w tej sprawie ustęp z listu oryginalnego Wielhorskiego do ks Józefa Poniatowskiego. „Nic znam kraju, nie znam ludzi — pisze Wielhorski — Jasiński ich zna, Jasiński będzie użyteczniej-szym, on ich poprowadzi. Ma on do sześciu tysięcy ludzi, wojsk podzielonych na trzy korpusy; nieprzyjaciel zewsząd następuje, Ciecianow i Be-nigsen od Kordonu, Kepnin od Kurlandyi wszedł w dziewięć tysięcy. Prusacy zebrani pod Gumbinen w szesnaście do osiemnastu tysięcy... Niech będzie i dziesięć, zawsze i tak na nas nadto. Odwołajcie mnie, wrócę z tobą służyć pod naczelnikiem. Przyspiesz". 39 nawłaściwsze". 3) W ich mniemaniu Kościuszko był za łagodny i za umiarkowany na wymagania rewolucyjne. Dla nich wzorem i przykładem była Francya, Paryż, i takiej rewolucyi oni pragnęli,—jak powiada Wojda w swoim Pamiętniku — „wedle zasad demokratycznych". „Prawda — dodaje on — że rewolucya byłaby zagrażającą tak co do nadużyć jako też środków; ale polacy osiągnęliby zamiar upragniony, chociaż długo w kraju zostałyby ślady zniszczenia i nieporządku". 9) Kościuszko, po powtórnym swoim powrocie z Ameryki, kiedy w rozmowie z generałem Lamarque'm się dowiedział, że Castera w życiorysie Katarzyny II giej wyraził się, jakoby chłopi polscy w powstaniu 1794 roku nie dowiedli, ażeby byli godni wolności, — zawołał z uniesieniem: „O gdyby wszyscy Polacy tak się byli bili, jak ci biedni ludzie, którzy uzbrojeni w kosy tylko, rzucali się w sam środek pułków nieprzyjacielskich!" W tych słowach słychać mimowolny wyrzut szlachcie, w siłę patryotyzmu której tak wierzył Kościuszko. Co do włościan, to oddał on im należne uznanie. Męstwo chłopów pod Racławicami przejęło zdumieniem wrogów naszych. Szli oni — świadczył Tormasow — w ogień z niepodobną do uwierzenia nieustraszonością. Kosynierzy krakowscy dwa razy pod Szczekocinami mieszali bataliony i szwadrony nieprzyjacielskie. Tam zginął dzielny Bartosz Wojciech Głowacki z pod Racławic; tam Franciszek Derysarz, sierżant z drugiego regimentu, mając obiedwie nogi od kuli armatniej urwane, zaklinał na wszystko, ażeby się broniono i nie cofano. Pod Gołkowem (w pobliżu Warszawy) kosynierzy szarżującą jazdę rosyjską rozpłatali w kawały. Przy obronie Warszawy obok wojska regularnego walczyło jeszcze 18.000 uzbrojonych chłopów i 15.000 mieszczan z męstwem, które — podług świadectwa spółczesnych — w niczem nie ustępowało męstwu żołnierzy szeregowych. Pod Maciejowicami bataliony chłopskie, wystrze-lawszy swoje ładunki, pomimo strasznego ognia armatniego, rzuciły się pędem do ataku. I w ogóle piechota, złożona z chłopów, okazywała więcej męstwa i wytrwałości, aniżeli jazda ze szlachty złożona. Zapał rewolucyjny pociągnął do sprawy ogólnej nawet ludność starozakonną, przynajmniej w samej Warszawie. Wojda powiada, że w powstaniu kwietniowem stolicy Żydzi czynny 8)       Str. 70 i 71. „O rewolucyi polskiej w roku 1794"—napisał Wojda Poznań. 1867 r. 9)       L. c. Str. 148. 40 brali udział. Zachowanie się ich podczas oblężenia i przy sypaniu okopów było patryotyczne, gotowość do walki zbrojnej okazywała się wielka, tak że Kościuszko we wrześniu zezwolił Berkowi Joselowiczowi i Józefowi Aronowiczowi na utworzenie pułku lekkokonnego z samych Żydów złożonego. Karpiński, mówiąc o przygotowywaniu się Suwarowa do atakowania Pragi, zarzuca mieszczanom, że się byli opuścili, i dodaje: „sam tylko regiment żydowski nie odstępował nigdy okopów i pilnie robił powinność swoją".10) Z listów i z rozporządzeń Kościuszki widać, że wierzył on w szlachtę, wierzył w to, że zdolną ona będzie do wielkiej ofiarności i interesy swoje klasowe poświęci interesowi ogólnemu. Porozsyławszy nominacye na generałów ziemiańskich, wzywał on szlachtę, ażeby nie ociągając się starała się przez ogłoszenie pewnych ulg wzbudzić „miłość Kraju w tych, którzy dotąd nie wiedzieli nawet, że Ojczynę mają", i uzbroiwszy chłopów w kosy, piki, siekiery, wystąpiła sama konno na ich czele. Gdyby szlachta wykonała tę wolę Naczelnika, to zaiste nie mielibyśmy tego smutnego widowiska, że oddziały rosyjskie plądrowały po kraju, paliły wioski i uprowa-wadzały dziewczęta z sobą. Mówiąc o szlachcie, oczywiście należy się wyłączyć gmin szlachecki, który niepomny na krzywdę mu wyrządzoną przez sejm czteroletni, gromadnie wszędzie stawał do szeregów narodowych. Niewątpliwie i szlachta folwarczna w znacznej swej większości żywo współczuła powstaniu i cieszyłaby się szczerze z wypędzenia Rosyan z granic Rzeczypospolitej, ale nie okazała ani ofiarności, ani czynnej pomocy w takiej mierze, do jakiej zobowiązywały ją stanowisko i posiadane przez nią środki materyalne. Już podczas konfederacyi Barskiej straciła ona wiarę we własne siły, a wielkooki strach przejmował ją dreszczem na wspomnienie rzezi humańskiej, która na tle krwawych wypadków we Fran-cyi wyrastała w jej wyobraźni do olbrzymich przerażających rozmiarów. Nie tylko więc nie poszła ona za radą Kościuszki, ale wszędzie gdzie mogła i o ile mogła przeszkadzała uzbrojeniu chłopów. Widmo rewolucyi odstraszało ją od insurekcyi, obawa jakobinizmu — jak wówczas mówiono — tłumiła w niej uczucia patryotyczne. Król znał dobrze swoje szlachtę, kiedy zalecał deputacyi mieszczańskiej w dniu 19 kwietnia, ażeby rewolucya czynami dowiodła, że nic niema wspólnego z jako 10) Str. 1234. „Pamiętniki Karpińskiego" — Wydanie Turowskiego. 41 binarni, szanując religią, prawo własności, różnicę stanów i powagę tronu. Kościuszko coraz bardziej przekonywał się, że szlachta folwarczna nie była taką, jaką on sobie wyobrażał, że bez ogłoszenia wolności ludu niepodobna w nim było wzniecić zapału do powstania, a bez pomocy włościan skazanem było ono na upadek. W obozie więc pod Połańcem dnia 7-go maja podpisał uniwersał, w którym ogłosił osobistą wolność ludowi wiejskiemu i zmniejszył dotychczasową pańszczyznę. Postanowił przytem, że pańszczyzna nie będzie wyciągana od tych, którzy zostali powołani do pospolitego ruszenia, przez cały czas pełnienia przez nich powinności wojskowej. Nakazał nadto podzielić województwa albo ziemie lub powiaty na dozory i ustanowić w nich dozorców, ludzi zdolnych i poczciwych, którzy by przyjmowali skargi i od ludu i od dworów i rozsądzaliby powstałe spory. Do przyspieszenia wydania tego uniwersału mogli się przyczynić także Kołłontaj i Kapostas, którzy byli w tym czasie w obozie Kościuszki i przedstawiali potrzebę bardziej rewolucyjnych środków. Uniwersał połaniecki, pomimo karygodnej opieszałości, z jaką odbywało się ogłoszenie onego, wywarł — jak to wiemy z dokumentów rosyjskich — ogromne wrażenie na włościan. Dzięki mu, udział czynny włościan w powstaniu stawał się coraz większy i silniejszy. Kościuszko owładnął wyobraźnią ludu wiejskiego, stał się jego ulubieńcem, miał — rzec można — w swoim czasie prawdziwą popularność tylko u włościan i gminu szlacheckiego. , Szlachta folwarczna w ogłoszeniu uniwersału połanieckiego widziała naruszenie konstytucyi 3-go maja, a mieszczanie, których wyobraźnią owładnęła rewolucya francuska, domagali się zupełnego zniesienia różnicy stanów. Niewątpliwie Kościuszko był także za równością powszechną, jak to świadczył pomiędzy innemi napis na jego pieczęci naczelnikowej: Wolność, Równość, Niepodległość, a który to napis okrzyki-wano jako jakobiński, 11) ale właśnie zanadto był on czuły na te okrzyki i oskarżenia go o jakobinizm. To co Cobenzel pisał z Petersburga, że rewolucya polska dla sąsiednich mocarstw była niebezpieczniejszą od francuskiej, miało swoje istotne znaczenie. Zwycięstwo chłopów 11) Po krzykach z powodu jakobińskiego napisu na pieczęci Naczelnika, na monetach Równość znika a na jej miejsce pojawia się Całość. Czyż by to było ustępstwem? 42 pod Racławicami, zbrojne wystąpienie ludu w Warszawie i w Wilnie, uniwersał połaniecki, a nawet wieszanie hetmanów, marszałków i biskupów za zdradę, — oddziaływały rewolucyjnie na sąsiednie ludy. Treskow, który w swojem opowiadaniu o 1794 r. opierał się na źródłach pruskich, powiada, że miasta w Prusach Zachodnich sprzyjały powstaniu polskiemu. Obawiano się nawet wybuchu ludowego w Gdańsku. Wiemy od Orchowskiego, że Gorzkowski (Bitterman) jako emisaryusz aż w głębi Warmii napotykał gotowość rewolucyjną. W samym Berlinie żywo interesowano się rewolucyą polską i życzliwie o niej mówiono. W różnonarodowej monarchii austryackiej podobieństwo języków słowiańskich czyniło przystępniejszą propagandę rewolucyjną — jak to napisał Co-benzel. Miał zapewne to na myśli Kościuszko, kiedy we wrześniu rozkazał uwolnić Czechów i Węgrów, jeńców z wojska cesarskiego, a to „przez pamięć związku, który Węgry i Czechy, wolne niegdyś kraje, z narodem polskim jednoczył"! Przypomnijmy jeszcze, że w tym samym roku w miesiącu październiku odkryto w Węgrzech spisek rewolucyjny Martino-wicza, niegdyś profesora w uniwersytecie lwowskim. W Ro-syi rewolucyą polska znalazła także pewny odgłos. Nie mówię o byłych prowincyach Rzeczypospolitej, gdzie pragnienia rewolucyjne były nieodłączne od uczuć politycznych. Kurlan-dya, w której Mirbach podburzył włościan, oraz Inflanty, gdzie w miastach i wśród ludności łotewskiej Kościuszko ze sztandarem wolności i równości powszechnej żywo podniecał wyobraźnię, nie poczuwały się także dó łączności duchowej z Moskwą. Ale są pewne ślady, że rewolucyą polska w samem wojsku moskiewskiem zaczynała zjednywać niektóre umysły. Oficerowie młodzi chciwie czytali druki rewolucyjne. W K o-respondencie Narodowym i Zagranicznym z 28 października znajdujemy korespondencyą Nosarzewskiego, w której pisze on, że jeńcy rosyjscy, poznawszy sprawę re-wolucyi, „poprzysięgli dzielić z nami swobody wolności". W Petersburgu następnie badano Kościuszkę co do spraw kozackich. Sformułowane pytania przez prokuratora, brzmiały w następujący sposób: „Jak się nazywa setnik, czyli oficer kozacki, który podczas oblężenia Warszawy, zbliżył się do forpocztów polskich i oddał dowodzącemu list, w którym proponował dezercyę swoje wespół z wielu towarzyszami na pewnych warunkach — jaki był rezultat tego? Żąda się zeznań jak najszczegółowszych i jak najprawdziwszych, ponieważ istota rzeczy znaną jest ze wskazówek jak najwiarogodniej 43 szych i dokładnych". Niemcewicz zaś w swoich Pamiętnikach pisze: „W czasie gdy pod Warszawą Moskale naprzeciw nas stali, zbiegł do nas jeden oficer kozacki i na pry-watnem posłuchaniu oświadczył Kościuszce, że kozacy sprzykrzywszy sobie ustawne wojny, wszystkie czaty i największe trudy obozowe mając zwalone na siebie, chętni są przejść do Polaków, i pod niektóremi warunkami jeden z niemi naród składać".12) Wieść o powstaniu chłopakiem szerzyła się w Ro--syi i budziła wspomnienia pugaczewskie. Bodaj czy nie pierwsze to było wrzenie umysłowe, jakie z powodu rewolucyi polskiej zaczęło się objawiać wśród uczącej się młodzieży rosyjskiej, a które zaniepokoiło rząd petersburski. Obawa że Polska zawsze pozostawać będzie źródłem pragnień rewolucyjnych, zdecydowała carowę do podziału uszczuplonej Rzeczypospolitej — jak pisał 25 listopada poufnie Bezborodko do Repnina. Rząd rosyjski bardzo niechętnie przystępował do tego podziału. I jaki mógł mieć on interes w tym podziale? Wszak państwo polsko-litewskie, po smutnej pamięci sejmie Grodzieńskim 1793 r., było jeno tylko jego namiestnictwem, lenem. Podług brzmienia ostatniego traktatu z Rosyą, który nazwano słusznie paktem poddaństwa, zastrzegła ona sobie nadzór nad polityką zagraniczną rządu polskiego, mogła dowolnie wprowadzać wojsko swoje do granic Polski, która została połączona z Rosyą — podług brzmienia tegoż traktatu— na wieczne czasy: Rosyanie nabywali w Polsce te same prawa co Polacy, a ci mogli swobodnie osiadać i osiedlać się w Rosyi. Jeden z naszych historyków powiada, że trzy naraz klęski, przegrana bitwa pod Szczekocinami, porażka pod Chełmem i poddanie Krakowa Prusakom, obudziły rozpacz między nikczemniejszemi umysłami w Warszawie. Dziwnego rodzaju psychologia! Zdawałoby się, że pomiędzy nikczemniejszemi umysłami, czyhającemi tylko na odpowiednią chwilę do zdrady sprawy narodowej i wolnościowej, powinny były wzniecać radość a nie rozpacz wszystkie klęski, które osłabiały siłę powstania i ułatwiały snowanie intryg i obławianie się na własną korzyść. Duchy moskiewskie, które się były przyczaiły, po tych klęskach zaczęły podnosić głowę. Pojawia się tak zwane „stronnictwo dworskie", które sieje postrach przed duchami francuskiemi, t j, rewolucyonistami, zdecydowanemi do zawziętej, bezwzględnej walki, do walki na noże. Ażeby napędzić strachu ukrytym zdrajcom, rzucono się wieszać zna12) Str. 206. Lipsk. 1868. 44 nych już powszechnie. Tak bywało wszędzie, tak się stało i u nas. Niewątpliwie, ci co zakładali stryczki na szyje zdrajców, nie musieli się odznaczać delikatnością uczuć, ale nie byli oni też pospolitemi rzezimieszkami i mordercami — jak to starano się przedstawić, jeno mimowolnemi nieraz wykonawcami gniewu i zemsty ludu, odczuwającego, że kierunek sprawy narodowej nie we właściwych znajduje się rękach. Wszak sam Kościuszko w odezwie do obywatelów z dnia 24 marca powiadał: „Grzeszyliśmy zanadto pobłażaniem, i dla tego ginie Polska, że nigdy w niej publiczna zbrodnia ukaraną nie została. Bierzmy teraz inny sposób postępowania: cnotę i obywatelstwo nagradzać, a zdrajców' i zbrodnie karać". W miarę rosnących niepowodzeń, stronnictwo dworskie coraz otwarciej wypowiadało, że powstanie zbrojne do ostatecznej klęski tylko doprowadziło, a z drugiej strony wzmagało się także stronnictwo szczerze rewolucyjne, gotowe pójść w ślady Górali francuskich. Oczywiście ogniskiem tego stronnictwa była Warszawa, którego patryotyczna, zwłaszcza nieposiadająca kamienic, ludność dała już tylekrotnie dowody męstwa i wytrwałości. Po klęsce też maciejowickiej, nie upadła ona na duchu „Okopów — pisze Kitowicz — broniło samo pospólstwo, albo, lepiej mówiąc, wszyscy ludzie znajdujący się w Warszawie, rozmaitej kondycyi, nawet i księża, ale tylko z tego stanu ochotnicy, którym lepiej karabin smakował. Naganiali do okopów ludzie pospolici, zwłaszcza gorzałką zagrzani, i ciągnęli za sobą szlachtę pomierną, patronów, kan-celarzystów, dworzan, lokajów, hajduków, stangretów, kucharzów i wszelką inną drużynę dworską, nie zostawiając do posługi panom, senatorom i biskupom, jak po jednym najnikcze-mniejszym. Dla tego okopy były na każdą noc żołnierzem municypalnym okryte. W tern wojsku municypalnem jedni żyli, którzy biorąc żołd ze skarbu, raz wraz służyli, drudzy bez żołdu, o swoim koszcie, za przymusem stawać z bronią, jaką kto miał, musieli". Za moralną głowę tego ludowo-rewolucyj-nego stronnictwa uważano powszechnie Hugona Kołłontaja, i samo stronnictwo nazywano Hugonistami. Hugo Kołłontaj, objąwszy w Najwyższej Radzie Narodowej wydział skarbu, wywiązał się znakomicie, pomimo ogromnych trudności, ze swego zadania. Trzymał się on tego programu, który nakreślił w odezwie Najwyższej Rady Narodowej z dnia 8 czerwca. „Oddajmy — powiada ona — część majątków, abyśmy obronili resztę; oddajmy resztę, abyśmy ocalili życie; nieśmy nawet na ofiarę życia, abyśmy odzyskali 45 droższą nad życie wydartą nam od przemocy wolność, abyśmy powrócili ją zagarnionym pod jarzmo obcego panowania braciom naszym". Wymagano więc połowy dochodów, zabierano srebra z kościołów, wypuszczono asygnaty na hypotekę dóbr narodowych i wymieniano je przymusowo na złoto, srebro i gotówkę, zabierano depozyty w rekwizycyę, uchwalono przymusową pożyczkę, wydano rozporządzenie sprzedaży starostw. Jeżeli porównamy stan finansowy Francyi rewolucyjnej podczas jej walki z całą niemal monarchiczną Europą ze stanem finansowym w Polsce, to musimy przyznać, że ta ostatnia w lepszem znajdowała się położeniu. Kołłontaj był najmocniejszym duchem w Najwyższej Radzie Narodowej, ale kiedy jego wymagania wraz z rosnącemi potrzebami powstania stawały się coraz większe, Rada zaczęła mu się opierać, tak, że nie mogąc przyjść do porozumienia z resztą jej członków, przestał był chodzić na jej posiedzenia. Rzucano nań w odległą nawet potomność potwarcze pociski. Linowski spisał je jako akt oskarżenia. 15) Duch targowicki, który niestety przechował się aż do naszych czasów, zawsze gotów był posługiwać się oszczerczemi świadectwami, byle tylko obniżyć moralne znaczenie tego przodownika rewolucyjnego w naszych dziejach. Michał Janik w swojej monografii: „Hugo Kołłątaj" (Lwów, 1913 powołał wszystkich oszczerców przed sąd publiczny, zbadał gruntownie i bezstronnie ich świadectwa i z całą sumiennością sędziego oczyścił ostatecznie pamięć oskarżonego. Po klęsce Maciejowickiej, kiedy Kościuszkę wzięto do niewoli, stronnictwo rewolucyjne, które gotowe było walczyć na życie lub śmierć, wskazywało na generałów: Jasińskiego, Zajączka i Dąbrowskiego jako jedynych, co mogli uratować sprawę powstania wobec groźnych warunków. Szczególną wiarę i zaufanie pokładano w Jakubie Jasińskim. Kluby rewolucyjne, w których przewodził Litwin Grosmani, okrzyki-wały go naczelnikiem. Kołłontaj chętnieby go także widział. Młodzi generałowie więcej rewolucyjnego usposobienia od starych — jak zwykle bywa w rewolucyach — uznawali wysokie zdolności militarne w Jasińskim i chętnieby go widzieli na czele siły zbrojnej. Dopóki on przewodził powstaniu na Litwie, dopóty posuwało się ono naprzód. Już to, że wyszedłszy z szeregów uboższej szlachty, nawpół mieszczańskiej, bo osiedlonej w Wilnie, własną pracą i zasługą z najniższego 13) „Kołłontaj w rewolucyi Kościuszkowskiej". Leszno i Gniezno. 1846. 40 stopnia kanoniera doszedł do naczelnego dowództwa artyleryi litewskiej, dostatecznem jest odparciem zarzutu późniejszych historyków, że nie był dobrze obeznany z rzemiosłem wojen-nem. Podawano w wątpliwość zdolności jego strategiczne z powodu bitwy pod Sołami 26 czerwca. Bitwy on tej wprawdzie nie wygrał, skutkiem że Chlewiński nie nadszedł z oczekiwaną pomocą, ale też i nie przegrał onej. „Obie bitwy pod Niemenczynem i pod Sołami — powiada Ogiński — sprawiły tylko ten skutek, że zmuszały wroga do obronnej pozycyi, ale stanowczych rezultatów nie przyniosło".14) Zmusić jednak wroga do odpornej tylko roli—jest już ważną korzyścią strategiczną. Nie o militarne zdolności Jasińskiego chodziło naszym szlacheckim moderantom. Wzbudził on gniewy i niechęć ku sobie przez to, że ostro się domagał, ażeby szlachta folwarczna spełniała swoją powinność, a nie pięła się tylko ku dostojeństwom.15) Miano silną urazę do niego za powieszenie, aczkolwiek najzupełniej zasłużone, hetmana Kossakowskiego. Naraził się także otwartem wyznawaniem zasad rewolucyjnych i pochwalaniem gwałtowności środków francuskich. Obawiano się, że skoro zostanie Naczelnikiem zapanuje w Polsce jakobiński teror. 16). Nasi żyrondyści, jeszcze bardziej umiarkowani od francuskich, zwyciężyli, i żyrondystę Wawrzeckiego postawiono na czele narodu. Był to poczciwy, powszechnie szanowany, światły, postępowy obywatel, ale popełnił zbrodnię wobec narodu, obejmując naczelną władzę i nie wierząc równocześnie w powodzenie rewolucyi. Wprawdzie, jako człowiek uczciwy czuł on dobrze, że źle robi, i ze łzami wypraszał się od strasznej odpowiedzialności, jaką na niego wkładano. Sam żądał, ażeby w Radzie Wojennej objął przewodnictwo Zajączek, którego po Jasińskim wyznaczała na wodza opinia rewolucyjna. Po wzięciu szturmem Pragi przez Suwarowa, poddanie 14) „Memoires de Michel Ogiński*. 15) „Generał Jasiński nie był zadowolony z gorliwości majętniej szej szlachty: oświadczenia były bez brzegów, a ofiary szczupłe i le niwe." Str. 37. Pamiętnik generała Jana Weyssenhoffa. Warszawa, 1904. Weyssenhoff, który był jego adjutantem, mówi o nim, że był duszą i je dynym naczelnikiem powstania litewskiego.        16) Dotąd jeszcze nie mamy dokładnej i szczegółowej biografii tego najdzielniejszego szermierza zasad rewolucyjnych podczas powstania zbrojnego w 1794 r., a jednak był on owładnął wyobraźnią największego naszego poety, który — jak wiadomo — chciał go uczynić bohaterem jednego z zamierzonych przez siebie dramatów. Jasiński był także zdolnym poetą i dobrym pisarzem. 47 Warszawy nie było jeszcze koniecznem. Groźba, że Rosyanie z drugiego brzegu Wisły bombardować będą stolicę, wobec ówczesnego stanu artyleryi, było rzucaniem tylko postrachu. Ani Dybicz, ani Paskiewicz w 1831 r. nie probowali nawet tego robić. Wprawdzie od lewej strony zbliżał się król pruski z wojskiem, ale Dąbrowski cofając się wstrzymywał jego pochód. Warszawa zaś, pod względem fortyfikacyi, liczby wojska, zapasu żywności, była nawet w lepszem położeniu, aniżeli przed oblężeniem, trwającem od 13 lipca do września. Mogła się więc bronić jeszcze do upadłego. Ale Wawrzecki złożył władzę w ręce króla i wyprowadził 7 listopada wojsko z Warszawy, a pod Radoczycami 18 listopada złożył broń, mając jeszcze 19000 żołnierzy i 122 armaty. Tak się skończyła smutnie nasza rewolucya, kierowana przez naszą Zyrondę. Ustalił się u nas pogląd, że Francya odniosła zwycięstwo nad koalicyą monarchów europejskich, zawdzięczając temu, że miała liczny i świadomy swej roli stan trzeci. Ależ w walce, jaka się toczyła pomiędzy żyrondystami i góralami, sympatye tego stanu były po stronie pierwszych. Jako ludzie, żyrondyści porównywani z góralami, wiele zyskują. Byli to ludzie po większej części uczciwi, światli, postępowi. W czasach spokojnych oddaliby oni prawdobnie większe usługi swemu narodowi, aniżeli górale. Lecz właśnie, z powodu większego poszanowania wolności, nie byli oni odpowiedni w chwili groźnej i niebezpiecznej, do łamania wszelkich przeszkód i do użycia bez wzdrygania się wszelkich środków. Górali popierało tylko pospólstwo paryskie, kiedy po stronie żyrondystów stała cała Francya. Zwycięstwo chwiało się to na jedne, to na drugą stronę. Górale ostatecznie zwyciężyli i ocalili całą Francyę. „W jaki sposób — zapytuje bezstronny historyk Mi-gnet — Żyrondyści, opierając się na ustawach sprawiedliwych, dokonaliby tego, co zrobili Górale, posługując się środkami gwałtownemi? W jaki sposób mogliby oni zwyciężyć wrogów obcych, bez fanatyzmu; zgnieść stronnictwa, bez teroru; karmić pospólstwo, bez maximum; żywić armię, bez rekwizycyi?" „Gdyby żyrondyści zwyciężyli byli — powiada on dalej — dałoby się widzieć to, co się okazało później: zwolnienie akcyi rewolucyjnej; podwojony atak Europy; rzucenie się wszystkich stronnictw do broni; dni prairial'a, bez możności odparcia tłumów; dni vendemiere'a, bez możności odparcia rojalistów; najazd koalicyi i, zgodnie z polityką ówczesną, rozbiór Francyi." Bądź co bądź, w 1794 r. roztoczyła się nad Wisłą wspaniała łuna demokratyczna. Przyświecała ona późniejszym po 48 koleniom w ich ciężkiej walce o niepodległość narodową. Legendową stała się postać Naczelnika w siermiędze chłopskiej. Zniesienie poddaństwa, zmniejszenie i uregulowanie pańszczyzny, ograniczenie władzy dziedziców szlacheckich — to minimalny program demokratyczny, nakreślony w Uniwersale Połanieckim. Program ten oczywiście nie mógł wystarczać późniejszym pokoleniom. W miarę rozwoju myśli demokratycznej, wymagania ich stawały się większe i głębiej sięgały. I dla tego często ci, co stali w swoim czasie na czele ruchu demokratycznego, w późniejszym wieku pozostawali w tyle, prześcignięci przez nowe postępowsze dążenia. Tak było z Niemcewiczem, Kniaziewiczem, demokratami 1831 r. i 186H r., a nawet z pierwszemi naszemi socyalistami. Ma się rozumieć, że nie mówię o tych, co się sprzeniewierzyli swej przeszłości, jak Szaniawski, Rożniecki, Górowski i mniej głośni przenie-wiercy z 1863 r. Hist. Demokr. w Polsce 4 49 ROZDZIAŁ TRZECI. Usiłowania wydobycia się z niewoli: Legiony, spiski i praca organiczna (1795 do 1807). Upadek rewolucyi wstrzymał proces przeobrażania się społecznego. — Zabór rosyjski: ucisk chłopów, niszczenie Unii. powiększenie pańszczyzny, tępienie gminu szlacheckiego, poniżenie mieszczan i żydów, zdzler-stwo i łapówki, upadek szkół, zaprowadzenie cenzury i starego kalendarza. — Zabór austryacki: uciążliwość podatków, sprzedaż dóbr narodowych, pobór do wojska. — W zaborze puskim względniejsze zachowanie się zależne od polityki zagranicznej. — Dyplomacya francuska usiłowała skłonić króla pruskiego do roli odnowiciela Polski. — Wahanie się króla, oszczędzanie polaków i wykonywanie systemu germanizacyjnego w sposób łagodny. — Wzmożenie się dobrobytu w zaborze pruskim. — Emigra-cya: podział na stronnictwa, demokracya, Józef Wybicki i ajencya polska, deputacya i Dmochowski. — Legiony: Jan Henryk Dąbrowski, zarzut najemnictwa niesłuszny i bezpodstawny, Odezwa Administracyi Generalnej Lombardzkiej, konwencya zawarta w Medyolanie, noty Dąbrowskiego, starania w sprawie legionów i formowania onych, dezercya z wojska austryackiego, konfederacya na Wołoszczyźnie, Ksawery Dambrow-ski, przybywanie ochotników, szybkie wzrastanie legionu, waleczność polaków, list Bonapartego, nędza w legionach, przyjęcie na żołd francuski, plan Dąbrowskiego pochodu do Galicyi, wcielenie legionów do wojska włoskiego i francuskiego, projekt utworzenia Rzeczypospolitej Egejskiej, początek węglarstwa, legion — to mała ojczyzna dla legionistów, brater-skość stosunków, przykładny stosunek oficerów do żołnierzy, szczerość zasad republikańskich, uczciwe zachowanie się z obcą ludnością, domowa cnota — ubóstwo. — Spiski. — Organizacya zgromadzenia centralnego, plan powstania w zaborze austryaekim, propaganda rewolucyjna pomiędzy włościanami, oczekiwanie legionów, sprawy na Wołoszszczyźnie, nota Dąbrowskiego przesłana do jenerała Bernadotte'a, związek patryotyczny na Litwie, pomimowolni cywilizatorowie Syberyi. — Republikanie, czyli tak zwani jakobini. — Praca organiczna, ruch umysłowy w Warszawie, Towarzystwo przyjaciół nauk, Stanisław Staszic, teatr polski, Ludwik Osiński, Adam książę Czartoryski kuratorem zakładów naukowych w zaborze rosyjskim, Tadeusz Czacki, Hugo Kołłontaj. — Sprawa włościańska. 50 Upadek rewolucyi 1794 r. wstrzymał rozwój przeobrażania się ustroju społecznego w kierunku równościowym, jaki się już odbywał w granicach dawnej Rzeczypospolitej, a nawet to, co w tym względzie weszło już było w życie, wypaczył lub całkowicie zniweczył. Najgorzej było w zaborze rosyjskim. Samowola despotyczna, okrucieństwo, zdzierstwo, dzikość umysłowa rozpostarły się po kraju. Generał Fiłosofow, specyalnie przeznaczony dla uśmierzenia buntów chłopskich, okrótną chłostą wybijał włościanom z głowy wszelkie uniwersały i odezwy Kościuszkowskie. Samo wymienienie nazwiska Kościuszki ściągało już srogą karę. „Dusze chłopskie" — jak się wyrażał akt moskiewski — w królewszczyznach, starostwach, pokonfisko-wanych dobrach rozdarowywano generałom i rozmaitym faworytom dworskim. Zubow dostał 13000 dusz, Rumiancow i Suworow każdy po 7000, Repnin, Osterman, Bezborodko po 5000, Marków — 3700, Tutołmin — 3000 itd. Henryk Mościcki oblicza, że „suma rozdarowanych dusz męskich wynosiła około 165 tysięcy, czyli licząc przeciętnie na jedną duszę męską trzy żeńskie i dziecinne, wypada, że ilość mieszkańców w dobrach donacyjnych drugo i trzeciopodziałowej dzielnicy sięgała 650 tysięcy".1) Obliczano na ruble, ile każda chłopska dusza przynieść mogła dochodu. Nowi właściciele Rosyanie dali pierwszy przykład rachowania pańszczyzny nie od chaty — jak to było i pozostało zwyczajem u przeważnej większości miejscowej szlachty folwarcznej — ale zwyczajem moskiewskim: od duszy. Skutkiem tego liczbę dni pańszczyźnianych znacznie powiększono. Szczególnie odznaczył się w tym względzie faworyt carycy, Platon Zubow, który dostał w podarku bogatą ekonomię szawelską. „W dobrach stołowych — pisze Staszic — chłopi od włoki pracowali dwa dni na tydzień. Zubow do dni sześciu roboty nakazał; chłopi poszli ze skargą do imperatora, odesłano ich do pana, a ten kazał zaknutować". 2) Kiedy później wieść o strasznem położeniu włościan Zubowa doszła do cara Aleksandra I-go, polecił on Nowosilcowowi zbadać tę sprawę, i ten donosił: „Większość poddanych Zubowa, porzuciwszy swoje nieuprawione grunty, żyje z jałmużny, niektórzy — jak świadczą mieszkańcy — mrą od chorób, powstających wyłącznie ze złej i niedostatecznej strawy". Staszic, pisząc o chłopach, powiada: „w zaborze mo 1) Str. 306. T. I, Dzieje porozbiorowe Litwy i Rusi. Wilno. 2) O statystyce Polski. — w Warszawie r. 1807 51 skiewskim stan chłopski jest bardzo pogorszony; jest tam zupełnie wtrącony w stan niewolnictwa, on to czuje". Carowa Katarzyna nakazywała, ażeby nie folgowano i nawróconym na prawosławie unitom, ale utrzymywano ich w należnem posłuszeństwie dla panów swoich. A tych unitów nawracano na prawosławie biciem i wszelkiego rodzaju gwałtem. Archiman-dryta słucki Sadkowski z komendą sołdatów rosyjskich objeżdżał Ukrainę, Wołyń i Podole i odbierał cerkwie chłopom. Opierających się chłopów chłostano niemiłosiernie i niszczono im wszelki dobytek. Śmierć Katarzyny wstrzymała gwałtowne tępienie unii, i w ten sposób zniszczenie onej, które już doszło było do głębi Wołynia, nie dosięgło Polesia Wołyńskiego, Owruckiego, Litwy. Car Paweł w 1797 roku wydał reskrypt, wzbraniający gwałtowne nawracanie unitów, albowiem — jak powiadał: „w czasie przejazdu przez gubernię mińską przekonaliśmy się, że chociaż w wielu miejscowościach dawne cerkwie unickie zamieniono na błagoczestne i wyznaczono do nich duchownych, to jednak mieszkańcy nie uczęszczają do tych cerkwi i nie chcą korzystać z posług duchowieństwa, oświadczając, że większość z pośród nich nigdy nie zgadzała się dobrowolnie na wyrzeczenie się Unii." Na pogorszenie się ekonomiczne stanu włościan oddziałały także: wpływ prawodawstwa rosyjskiego, początkowo pośredni tylko; rozdrabianie się dóbr ziemskich; oraz otworzenie portu morskiego w Odessie. W Rosyi istniało jeszcze niewolnictwo, które zniesiono dopiero za Mikołaja I-go ukazem z 26 marca st. st. 1842 r. Sprzedaż ludzi odbywała się tam publicznie. Sprzedawano całe wsie „na wywóz". „Cenaduszy chłopskiej w pierwszej połowie panowania Katarzyny II-ej wynosiła 70 — 100 rubli, później 200 rb. Bywały wszakże wypadki, że sprzedawano kobiety po 10 rb.; jeszcze w 1800 r. w gub. wołogodzkiej brano po 40 rb. za zdrowego mężczyzną; za starców i kobiety po 30 — 50 kopiejek, za niemowlęta po 10 kop". 3) Wymiar kar, dozwolony przez prawo, był o wiele okrótniejszy, aniżeli w Rzeczypospolitej. Wolno było wymierzyć poddanemu 17.000 uderzeń rózgą; wolno było zsyłać na Syberyę. Dowolność w postępowaniu z włościanami była nieograniczona, albowiem ukazem senackim z 22 sierpnia st. st. 1767 r. zabroniono chłopom podawać skargi na swych panów pod groźbą knutowania i zesłania na bezterminowe roboty ciężkie do Nerczyńska. Chłopi, przeszedłszy pod panowanie 3) Mościcki — I. c. Str. 325. 52 rosyjskie, zaczęli płacić podatek pogłówny i stale dawać rekruta. Doprowadzało to ich do rozpaczy, i po pierwszych dwóch rozbiorach gromadnie uciekali byli do Rzeczypospolitej, gdzie szczególnie takiem asylum chłopskiem były majątki Joachima Litawora Chreptowicza. Na Litwie dobra Pocieja, Radziwiłłowskie, Massalskich porozpadały się. „Jeden tylko Książę Franciszek Sapieha, a po nim Karp' chorąży Upitski mógł się jeszcze liczyć do litewskich magnatów". 4) Ukraina, dotąd dziedzictwo niemal jednego magnata, rozmogła się w posiadaniu kilkunastu i więcej daleko domów obywatelskich". 5) Rozpadły się dobra Lubomirskich, Jabłonowskiego, Prota Potockiego. Z powiększaniem się właścicieli ziemskich . powiększała się i pańszczyzna. Otworzenie portu w Odessie podniosło zyskowność produkcyi zbożowej na Rusi. Szlachta folwarczna, odsunięta od życia politycznego, rzuciła się do robienia fortun. Właściciele ziemscy — powiada Helleniusz — „oddawali się stanowczo majątkowi, lud parli, pędzili do roboty jak można największej i bezpłatnej. Nastąpił pomiar ziemi, obejrzenie się na rozmiary, których największą i naj-żyźniejszą część zajmował lud. Pola skarbowe zwiększano, a włościańskie zmniejszano; biednemu ludowi ubywało ziemi, która go żywiła, a przybywało pracy... Lud coraz więcej pracował, wszystkie wielkie obszary zaorywał, uprawiał. Nie szczędzono kar cielesnych, chłosta stała się nałogiem, zwyczajem, nakoniec środkiem do prowadzenia roboty bezpłatnej, pańszczyzną zwanej. Ukraina, owa włość humańska, zaraz po śmierci Potockiego zmieniła swój stan; oczynszowa-nie zostało zniszczonem — rozdzieleni synowie trwonili fortunę, puszczali w dzierżawę, podnosząc do coraz większych cen. Stąd dzierżawcy zmuszeni byli coraz więcej zasiewać, coraz zbierać obficiej, do czegc także zachęcała Odessa, potrzebująca jak najwięcej pszenicy. Dukaty, dukaty pędziły szlachtę, a rózga i batog chłopka — do coraz większych zbiorów".6) Gminowi szlacheckiemu wypowiedziano zagładę. Za istnienia jeszcze Rzeczypospolitej, carowa już wnosiła projekt „redukcyi szlachty". Po przyłączeniu ziem polsko-litewskich 4) Str. 15. „Pamiętniki pana Kamertona" przez L. P. Część I. Poznań. 1869 r. 5) Str. 225. „Wpomnienia narodowe" przez Eu...go Helleniusza. Paryż. 1861. 6) Str. 248. „Wspomnienia narodowe". 53 do cesarstwa, rozpoczęło się gnębienie szaraczków szlacheckich. Kiedy na pytanie w języku rosyjskim: „czy są k r e-stijanie (chłopi)?" odpowiadali po polsku: „tak, jesteśmy chrześcijanie", komisye spisujące ludność, zapisywały całe wsie szlacheckie do poddaństwa. W tenże sposób niektórzy właściciele dóbr ziemskich za pomocą wszechmocnych łapówek, powiększyli zagrodową szlachtą liczbę posiadanych „dusz chłopskich". Rachunek na dusze bowiem coraz bardziej się upowszechniał. Kazano szlachcie legitymować się ze swych praw, a ponieważ było to nieodłączne od przekupstwa ustanowionych komisyj, więc uboga szlachta traciła dawne swe prawa, i utworzono z niej osobną klasę: odnodworców, którą obciążano w wyjątkowy sposób podatkiem i rekrutem. Wreszcie wypędzano całe rodziny na zaludnienie Noworosyj-skiego kraju. Tadeusz Korzon pierwszy z naszych historyków opowiedział szczegółowiej bolesną historyę gminu szlacheckiego. 7) Położenie mieszczan, a zwłaszcza żydów, pogorszyło się także ogromnie. Nie mówiąc już o nabytkach konstytucyi 3-go maja, nawet dawne prawa litewskie wydawały się rządom rosyjskim za wiele niepodległości tej warstwie podatkowej (padatnoje sosłowije) zapewniające. Dla żydów nadto okazywano pogardę jako dla ludu nikczemnego, zdradzieckiego, żyjącego tylko krzywdą cudzą. Pomimo przyłączenia polsko-litewskich prowincyj do cesarstwa, zamknięto przed niemi granicę rzeczywistej Rosyi, a w dalszym ciągu całym szeregiem ustaw wyjątkowych starano się ich oddzielić od reszty społeczeństwa. I tylko straszna ignorancya może tłumaczyć tę nienawistną zawziętość, jaką okazują niektórzy publicyści żydowscy dla dawnej Rzeczypospolitej. 8) Wbrew opinii często wypowiadanej, śmiało twierdzić można, że względnie najmniej ucierpiała szlachta folwarczna. I w tym wypadku, im uboższą była ona, tern dotkliwiej czuła utratę niepodległości narodowej. Majętna szlachta, zestosun-kowana z Petersburgiem, suto ugaszczająca gubernatorów, 7) „Wewnętrzne Dzieje Polski za Stanisława Augusta", T, I. 8) Ma się rozumieć, że nie mówię o tych żydach, którzy, mając wyłącznie na celu osobiste korzyści, nadskakują i podchlebiają tym, którzy rządzą i rozkazują w kraju. Mam na myśli żydów, którzy sprzyjają rewolucyi i głoszą się nawet socyalistami. Przyznając się głośno do narodowości rosyjskiej, stają się oni mimowolnie na Litwie i Rusi czynnikiem rozkładowym, szkodliwym dla ludów: litewskiego i ruskiego, które pragną mieć własną udzielność i dążą do niej, 54 opłacająca podrzędniejszych czynowników, nie doświadczała tej dowolności, z jaką traktowano uboższą. Zdzierstwo i łapówki zapanowały w kraju. Moskalom pomagali w tym względzie także i polacy z obozu targowiczan. Takim pośrednikiem w braniu łapówek był w Winnicy ks. Sierakowski, słynny jeszcze z tego — powiada Helleniusz — „że tyle rozwodów podpisał, jak żaden biskup w chrześcijaństwie". 9) Prawo wyborcze ograniczono. Zaraz jeszcze po 1796 r. każdy szlachcic ziemianin, posiadający kawałek gruntu, miał prawo wotować na sejmikach powiatowych i gubernialnych. Następnie przyznano to prawo wotowania tym tylko właścicielom ziemskim, którzy posiadali przynajmniej ośm dymów, czyli chat włościańskich. I taki bezpośredni udział szlachty dopuszczano tylko na sejmikach powiatowych. Sejmiki guberskie składały się z deputatów, wybieranych przez sejmiki powiatowe. Zamykano szkoły pijarskie, które — jak pisał Repnin, posłuszny reskryptowi carycy — niebezpieczniejszy od akademii wileńskiej wywierały wpływ „przez swe szalone, Bogu przeciwne i dla całego narodu ludzkiego szkodliwe zasady", i polecał Cycyjanowowi zwracać „szczególną baczność na edukacyę młodzieży, aby się opierała na pełnieniu przykazań boskich i prawa cywilnego". Jezuici, którzy po skasowaniu ich zakonu, schronili się byli pod opiekuńcze skrzydła moskiewskie na oderwanej Białej Rusi, teraz jak ciemne duchy rozpościerali swe wpływy po całej Litwie. Upadek szkół publicznych był widoczny, ale to także dotkliwie odczuwała tylko drobniejsza szlachta, zmuszona posyłać do tych szkół swoje dzieci. Majętna szlachta korzystała z licznego pobytu emigrantów francuskich. „W każdym pańskim domu — opowiada jeden ze współczesnych świadków — guwernerem przy synach musiał być francuz, guwernantką przy córkach francuska. Młode pokolenie zapominało własnego języka, mówiło, czytało, pisało, myślało po francusku, po francusku odmawiało modlitwy, po francusku niemowlęta nawet pierwsze wymawiały słowa". 10) Ustanowiono cenzurę, albowiem — jak powiadał ukaz z 30 października 1796 r. — doświadczeniem stwierdzonem zostało, że swobodne drukowanie ksiąg na Litwie rozszerzało między mieszkańcami demoralizacyę i zakłócało spokój. Ukazem z 26 lipca 1799 r. kazano cofnąć się wstecz i pod względem kalendarzowym. Słowem, nie tylko wstrzymywano rozwój na9) Str. 299. 10) Str. 173. Oz. I. „Pamiętniki Kamertona". 55 turalny życia narodowego, ale spychano je nawet ku niższym szczeblom. Rządy austryackie pod względem kulturalnym nie były tyle szkodliwe, co moskiewskie, chociaż zdzierstwem i do-kuczliwością współzawodniczyły z niemi. W nowonabytych prowincyach polskich, które nazwano Galicyą Zachodnią, rząd wiedeński zachowywał się jak niesumienny dzierżawca w majątku na krótki tylko termin objętym. Starał się wycisnąć ze zdobytego kraju jak najwięcej pieniędzy i wybrać jak najwięcej rekruta. Poustanawiał rozmaitego rodzaju podatki; zdzierał z kogo mógł; „oficyalistów nawet prywatnych zasługom pod nazwą genus hominum, nie przebaczył" — powiada Koźmian w swoich pamiętnikach.11) Sprzedał także dobra narodowe z wielkim pośpiechem i byle za co. Skutkiem tego znacznie się rozmnożyła szlachta folwarczna. Rozbitków wojska polskiego, którzy uciekali pod opiekę austryacką, wcielano przemocą do szeregów wojskowych. I dezercya też polaków z wojska austryackiego, podczas nieustannych wojen, była ogromna: uciekali nie tylko do legionów polskich i wojska francuskiego, ale nawet pod komendę neapolitańczyków. Stosunkowo najwzględniej i najmniej dokuczliwie zachowywały się władze pruskie. W znacznej mierze wpływała na to ówczesna polityka zagraniczna rządu pruskiego. Nęcił chciwość jego nabytek Warszawy i żyznych niw polskich, lecz i w innym kierunku ukazywano mu ogromne łupy i panowanie w Niemczech. Zmuszony przez powstanie polskie odciągnąć większą część wojska z nad Renu i pobity przez francuzów, rozpoczął układać się z nimi o pokój. Niechaj co chcą mówią nasi historycy,, niechętni dla rewolucyi francuskiej, to jednak w Komitecie bezpieczeństwa publicznego wciąż myślano o tern, ażeby dać jakąś pomoc polakom. Po upadku rewolucyi naszej, starano się przeszkodzić rozbiorowi istniejącej Rzeczypospolitej. Układy z Prusami otwierały ku temu sposobność. Starano się przekonać rząd pruski, że w interesie państwa pruskiego jest połączyć się przeciwko Austryi i Ro-syi z Francyą, Danią, Szwecyą, Polską i Turcyą. Kiedy wysyłano do Bazylei, gdzie się toczyły układy, Barthelemy'ego, jednego z najgorętszych obrońców sprawy polskiej, w danej mu instrukcyi powiadał Komitet, „że był gotów zbudować most złoty Prusom, jeżeli się zgodzą na połączenie się z Republiką przeciwko Austryi, na okiełznanie Rosyi i naprawie11) Str. 253. Oddział I. „Pamiętniki Kajetana Koźmiana" Poznań 1858. 56 nie krzywd, wyrządzonych Polsce".12) Król pruski jednak z kramarską dyplomacyą wyzyskał i koalicyę monarchiczną i komitet rewolucyjny. Wziął udział w rozbiorze Polski i zawarł w Bazylei traktat z francuzami. Katarzyna, carowa rosyjska, kiedy się dowiedziała o traktacie bazylejskim, nie posiadała się ze złości. Wszak ona była wysłała umyślnie Lamberta do Berlina, ażeby króla pruskiego „skłonić do zerwania układów z królobójcami, do ścisłego związania się z ko-alicyą i do dalszego* prowadzenia wojny z największą energią"; 13) wszak za to zapłacono go pięknym szmatem Polski. W liście z 12 maja 1795 r. nazwała go królem „bez wiary i czci" (sans foi ni loi), który się nie rumienił ze wstydu podpisać „ten haniebny, sromotny, okropny pokój" z „bandytami królobójczemi i z szumowinami rodzaju ludzkiego". Komitet bezpieczeństwa publicznego nie tracił jednak nadziei pozyskania króla pruskiego. Liberalne stronnictwo w Berlinie popierało myśl przymierza z Francyą, a nawet pomiędzy ministrami znajdowało ono zwolenników. Ajent rewolucyjny, Parendier, dawny sekretarz Ignacego Potockiego, szczerze sprzyjał polakom i w agitacyi swojej nie zapominał o sprawie polskiej. Przedstawiono prusakom, że przy pomocy francuskiej, mogą znacznie rozszerzyć państwo, wcielając biskupstwa, Hanower i inne nabytki, że mogą zająć naczelne stanowisko w Niemczech, że połączywszy kanałami morze Północne z Baltyckiem, owładną handlem na obu tych morzach, że państwo pruskie wówczas stanie się morską potęgą, a połączywszy się z Danią i Szwecyą, zrównoważy na Bałtyku siłę Rosyi; przyczyniwszy się wreszcie do wskrzeszenia Polski, będzie miała w niej sprzymierzeńca a na jej tronie władzę z krwi królewskiej Hohenzolernów. Polacy ze swojej strony skłaniali króla pruskiego ku tym planom. Wyszła nawet z pod pióra polskiego w tym przedmiocie broszura p. t. „Apercus politiques". Ponętnie się rysowała w wyobraźni króla pruskiego ta świetna przyszłość, jaką mu przedstawiano, ażeby miał zrażać polaków ku sobie. Odzywał się więc z tem, że nabytek Warszawy jest wielkim ciężarem dla Prus, albowiem zmusza do utrzymania znacznego wojska i wielkiej liczby urzędników; że ruchliwość polska niepokoi go mocno, i że wskrzeszenie 12) Str. 226. „L'Europe et la Revolution francaise" par Albert Sorel. Quatrieme Partie: Les Limittes naturelles. Paris. 1892. 13) Str. 290. L. c. W Polski byłoby może nawet korzystniejsze od bezpośredniego graniczenia z Rosyą i Austryą. Przedstawionych przez posła francuskiego generałów: Madalińskiego i Henryka Dąbrowskiego, który był w polskim mundurze, przyjmował z wiel-kiem odznaczeniem. W ciągu rozmowy zapytał, czy polacy są zadowoleni i co o nim mówią. Na to Dąbrowski miał odpowiedzieć, że król mógłby zupełnie na polaków rachować, gdyby zechciał osadzić swego syna na tronie polskim i przywrócić rząd konstytucyjny. Król nic nie odrzekł, ale po pewnym czasie zaczął wychwalać męstwo i energię narodu polskiego. Donosząc o tern 19 marca 1796 r. rządowi swojemu, poseł francuski dodał: „to postępowanie króla z Dąbrowskim jest tern ważniejsze uwagi, że przed sześciu miesiącami uważał go on jako rewolucyonistę".14) Innym razem zaproponował król pruski Dąbrowskiemu, ażeby wszedł do służby wojskowej pruskiej. Na to generał odrzekł — jak donosił także o tern poseł francuski — że wszedłby do tej służby tylko razem z trzydziestu tysięcy polaków, i wówczas tylko, gdyby król pruski w porozumieniu z rządem francuskim chciał się przychylić do przywrócenia Polsce niepodległości. Król słuchał tej pro-pozycyi, ale nic nie odpowiedział. Dąbrowski w tymże roku przedstawił gabinetowi Berlińskiemu plan, w jaki sposób możnaby było przywrócić Polsce polityczną samoistność, bez wielkich ofiar ze strony pruskiej. Ażeby jednak ten plan można było z łatwością wykonać, „powtarzam raz jeszcze — powiada Dąbrowski— iż potrzeba byłoby koniecznie, aby Fran-cya przez swego ambasadora przy Rzeczypospolitej polskiej użyła wszelkich możliwych środków do przechowania królowi pruskiemu zaufania polaków, i do przekonania ich, że biją się za swoją ojczyznę i wolność".15) Była nawet chwila, iż zdawało się już było, że zdołano pozyskać króla dla tych planów. Raczyński marszałek nadworny koronny mówił we Wrocławiu Ogińskiemu jako rzecz pewną, że w Berlinie zostało już postanowione odbudowanie Polski z prowincyi zabranych przez Prusy, i że stosownie do układu z rządem francuskim, jeden z członków rodziny królewskiej miał zasiąść na tronie polskim. 14) Str. 145. Jenerała Henryka Dąbrowskiego — „Pamiętnik wojskowy legionów polskich we Włoszech, poparty notami objaśniającemi". Poznań. 1864. Dołączone są tam wyciągi z depesz, przesyłanych do Paryża przez posła francuskiego w Berlinie. 15) Str. 153. 58 Skutkiem tego, system germanizacyi nie odbywał się z taką ostrością jak przy poprzednich rozbiorach, ale w sposób łagodny, nie zwracający wielkiej uwagi. Ułatwiono niem-com osiedlanie się w prowincyach nowo-nabytych; dla niemieckiej ludności zakładano liczne szkoły; dawano przewagę ekonomiczną tym okolicom, gdzie gęstsze były osady niemieckie, budując tam drogi. Żydom, krórzy dawniej nie mieli nazwiska, dawano niemieckie, i zachęcano ich, ażeby posyłali dzieci do szkół niemieckich. Zreszstą rządy odznaczały się wyrozumiałością, i urzędników, którzy narazili się byli ludności miejscowej, zastępowano innymi. Na czele administracyi w Warszawie stanął powszechnie szanowany generał Kohler. Dobrobyt ekonomiczny w zaborze pruskim wzmógł się we wszystkich warstwach społeczeństwa. Handel zbożowy, skutkiem wolnej komunikacyi z Gdańskiem, powiększył się znacznie, a z powodu ogromnego popytu na zboże, spowodowanego nieustannemi wojnami, sprzedawało się ono drogo. Cena ziemi więc podwoiła się a nawet potroiła, zaprowadzenie hypoteki ułatwiało pożyczki. Do miast, które i dawniej już miały sporą liczbę ludności niemieckiej, napływały nowe liczne rodziny niemieckie, przynosząc z sobą kapitały, wyższą naukę, pracowitość i rzetelność. Przybywając do Polski li tylko w celu ekonomicznym, bez żadnych uprzedzeń politycznych, nie miały one niechęci ku polakom i łącząc się często z nimi węzłami małżeństwa, w drugiem już pokoleniu— rzec można — polszczały. Rząd pruski, z widoków germani-zacyjnych, popierał ten wzrost mieszczaństwa w prowincyach polskich. Jakkolwiek powstanie upadło, wielu patryotów nie traciło nadziei, że wkrótce rozpocznie się znowu walka o niepodległość narodową. Zwycięstwa rewolucyjne wojsk francuskich napełniały serca ich otuchą i podtrzymywały wiarę w przyszłość. Przekradali się więc za granicę i gromadzili się w Dreźnie, na Wołoszczyźnie, w Konstantynopolu, w We-necyi, ale głównym punktem, do którego zdążali, był Paryż. Wiadomości o tej pierwszej emigracyi są urywkowe i niedokładne, ażeby można było wytworzyć sobie wyraźny obraz jej przekonań. Wiemy, że wkrótce podzieliła się ona na dwa stronnictwa. „Wszystkich zamiary były patryotyczne — powiada Wybicki — ale wszystkich pojęcia nie były równe".16) „Z żalem patrzaliśmy — pisze dalej — na tych demagogów 16) Str. 150. „Pamiętniki Józefa Wybickiego". Lwów. 1881. polskich zapędy, na których czele stał kasztelan Mniewski, przeciw którego patryotyzmowi nic mówić nie mogę".17) Dalej jeszcze dodaje: „cała partya Mniewskiego nazywała na posiedzeniach swoich Dąbrowskiego Niemcem, a mnie Dąbrowskim". 18) Generał zaś Dąbrowski w liście swoim z Paryża do Caillard'a, posła francuskiego w Berlinie, który gorąco był mu zalecał, ażeby postarał się położyć koniec gorszącemu podziałowi wychodźców polskich, pisał, że „cała różnica, jaka wśród nich panuje, pochodzi stąd, że są między nimi jednostki, które zdołały odgadnąć przed czasem obecny system (t. j. pozyskanie rządu pruskiego dla sprawy odbudowania Polski), śmiały go nawet ogłosić i utrzymywać; 19 i że drudzy nietylko starają się ich zbijać, lecz traktowali tamte jako osoby oddane posługom domu pruskiego".20) Jakkolwiek w dalszym ciągu on powiada, że „teraz gdy siła okoliczności i przekonania zbliża ich do tego samego celu, nie chcą przyznać się do błędów, jakich się dopuszczali jedni względem drugich", to wszakże z powyższego ustępu można wywnioskować, że przeciwnicy Dąbrowskiego i Wybickiego, pomni wiarołomstwa dyplomacyi pruskiej, nie ufali przymierzu pruskiemu i nie widzieli żadnej korzyści dla sprawy polskiej w opierających się na niem planach Leonard Chodźko, ubolewając nad podziałem w emigracyi i mówiąc o Pawlikowskim, Meyerze, Hoszkiewiczu, dodaje: „przedstawiali oni stronnictwo czysto demokratyczne".21) Świadectwo to jest ważne z tego względu, że jakkolwiek wiadomości swoje o emigracyi czerpał on głównie z Pamiętników Michała Ogińskiego, to wszakże zastał był jeszcze w Paryżu osoby, które dobrze pamiętały owe czasy. Wreszcie tacy Karol Prozor i Romuald Giedrojć, pomimo swego stanowiska i swoich stosunków, sprzyjali więcej „demagogom", ponieważ emigrantów z przeciwnego stronnictwa uważali za zimnych i umiarkowanych. Gorący Eljasz Tremo, adjutant i przyjaciel Dąbrowskiego, był także po stronie demokratów. Jednym z pierwszych wychodźców w Paryżu był Józef Wybicki. Wszedł on w bliskie stosunki z Franciszkiem Bar 17) L. c. 18) L. c. 159 i 160. 19) Prawdopodobnie: „bronić", — wogóle przekład Ludwika Miłkow-skiego nie zaleca się poprawnością a więc i jasnością. 20) Str. 168 Generała H Dąbrąwskiego Pamiętnik. 21) Str. 102. T. I. „Histoire des legions polonaises en Italie". Pa-ris. 1826. 60 sem, ajentem polskim rządu rewolucyjnego w 1794 r., a za jego pośrednictwem i z osobami stojącemi na czele rządu francuskiego. Nazywano spółkę Barsa z Wybickim ajencyą polską. Działał też z niemi razem generał Józef Wielhorski, którego Wybicki uważał za najświatlejszego pomiędzy polakami, bawiącymi w Paryżu. Wiele ułatwiał w stosunkach francuskich Kazimierz de la Roche, urodzony w Warszawie i następnie pełniący tamże urząd sekretarza w legacyi francuskiej. Z jego to rekomendacyi wysłano Parendier'a do Berlina. Kiedy zgromadziła się dość znaczna liczba wychodźców, powstała myśl wybrania deputacyi, któraby popierała sprawę polską u rządu francuskiego. Do deputacyi wybrano Mniew-skiego. Taszyckiego, Dmochowskiego, Prozora i Giedrojcia, a na sekretarza powołano Pawlikowskiego. Mniewski, dzielny organizator a następnie marszałek powstania kujawskiego, został prezydentem. Wzięła więc przewagę gorętsza część emi-gracyi, ale — jak się zdaje — zerwanie zupełne z ajencyą nastąpiło później. Nasi umiarkowani, wystraszeni terorem rewolucyjnym, z radością patrzali na ustalenie się — jak mówili — porządku we Francy i, a co właściwie, było zwrotem wstecznym w rewolucyi. Wybicki nawet powiada, że dapiero „gdy nowy porządek nastał i dyrektoryat, jako władza wykonawcza, był ustanowiony, nadzieje nasze na pewniejszych zasadach gruntować się zaczęły".22) Przeciwnie drugie stronnictwo, w którem wielki wpływ wywierał były ksiądz Dmochowski, „w szkole księdza Kołłątaja wychowany" — jak się wyraża Wybicki — sprzyjało więcej jakobinom i w powodzeniu ogólnej sprawy rewolucyjnej, w powszechnem upadku despotów, widziało wolność narodu polskiego. Chciano działać jawnie, odwołując się do całego narodu, a nie w prywatnem układaniu się z dyrektorami. Franciszek Dmochowski przygotował odpowiednią mowę i „otoczony licznym orszakiem — jak nazywał — patryotów prawdziwych" udał się na posiedzenie zgromadzenia narodowego, ale „skoro u kratek stanął, powszechny powstał krzyk, aby milczał i od kratek odszedł". „Nastała więc nieprzyjemna rejterada Polaków". — „Bolałem — mówi dalej Wybicki — nad tem bardzo i nawet nie bez narażania się wyrzucałem tym ichmościom, iż skompromitowali nasze sprawę, iż ks. D..., tak uczony człowiek, powinien był wyrachować, że to inne czasy, jak kiedy Albert Sarmata (Woj23) L. e. Str. 157. 61 ciech Turski) do konwencyi z jakobinów złożonej, mówił i pocałowanie braterskie otrzymał".28) Spory te i niesnaski emigracyjne nie miały ważnego znaczenia i prawie żadnego wpływu. Na porządku dziennym stanęła bowiem sprawa legionów polskich, która powoli zwróciła ku sobie niemal wszystkie umysły. Oczywista rzecz, że w owych czasach rewolucyjnych, kiedy prowadzono nieustanne wojny, myśl sformowania wojska polskiego pod sztandarami rewolu-cyjnemi musiała pojawiać się u wielu osób, i istotnie —jak wiemy — pojawiała się ona, ale prawdziwym twórcą legionów polskich był generał Jan Henryk Dąbrowski, ponieważ z całą świadomością sprawy, z ogromnem przejęciem się tą myślą i wielką wytrwałością dążył do zamierzonego celu. „Pragnąłbym— pisał z Drezna w liście do Parendier'a w dniu 24 czerwca 179(5 r.—jak najprędzej, gdyby można, widzieć we wszytkich Rzeczach-pospolitych i u wszystkich narodów sprzymierzonych z Francyą korpusy polskie, gdzieby nabywano przekonania, że nie sama tylko odwaga, lecz z nią połączony porządek i taktyka odnoszą zwycięstwo nad nieprzyjacielem".24) Niektórzy nasi historycy, zwłaszcza Tadeusz Korzon, stawiali zarzut legionom polskim, że było ono wojskiem naje-mniczem. Jakkolwiek pożądanem jest zniesienie najemnictwa, to jednak pamiętać powinniśmy, że w dzisiejszych warunkach ekonomicznych najemnictwo dla ogromnej większości narodu jest jedynym sposobem do życia. Samo więc najemnictwo nie mogłoby stanowić zarzutu. Chodziłoby tylko o to, czy ta najemna służba była korzystna czy też szkodJiwa dla sprawy narodowej i wolnościowej. Nikt wszakże nie uważał legionów polskich za najemnicze, miały one nawet nazwę urzędową: legiony pomocnicze (posiłkowe): legions polonaises auxiliaires. Ani Dąbrowski, ani rządy, które żołd wypłacały, nie uważali służby w legjonach za służbę najemników. Dla Dąbrowskiego miały one znaczenie kadrów wojska polskiego, i istotnie w pewnej mierze stały się one niemi — jak o tern wspomnę później. Była to w jego przekonaniu — jak to wypowiedział w swojej nocie przedstawionej dyrektoryatowi francuskiemu — dobra szkoła wojskowa i republikańska.25). Wreszcie w Ostrzeżeniu, umieszczonem na 23) L. c. Str. 160. 24) Str. 156 i 157. „Jenerała Henr. Dąbr. Pam.". 25) Str. 174. „Jen. H. Dąbr. Pam.". (52 czele Pamiętnika, z oburzeniem odpycha zarzut najemnictwa, mówiąc, „że nigdy tak nikczemne pobudki nie ożywiały polaków, i że zjednoczyli się oni w korpus zbrojny w jednym celu powrócenia do ojczyzny własnej". „Ofiary — powiada w innem miejscu — które proponowały dwory współdzielące się, przyjęcia w tych samych stopniach tych wojskowych polskich, którzyby chcieli przyjąć służbę w ich wojskach, i inne rozmaite ofiary zostały jednozgodnie odepchnięte, a to samo jest mi dowodem niezbitym świadczącym, jak byli dalecy od prostego najemnictwa". 26) Gdyby chodziło o proste najemnic-two, to rząd angielski chętnieby otworzył im swoje szeregi, i żołnierze polscy byliby „lepiej odziani, zapłaceni i szanowani" — jak mówił komisarz angielski, zatrzymując polskich więźniów z St. Domingo.27) Legioniści uważali służbę swoją jako służbę Rewolucyi, która niesie wolność wszystkim narodom, a więc i ich narodowi. „Legiony nasze formują jedno ciało patryotów polskich" — pisał Dąbrowski do dyrektoryatu wykonawczego Rzeczypospolitej Cyzalpińskiej.28) Jak uważał naród włoski służbę polską w legionach, świadczy Odezwa Administracyi Generalnej Lombardzkiej do Polaków, podpisana przez prezydenta Porcelli'ego i reprezentanta Visconti'ego. Przytoczę tu ją niemal w całości, a to z dwóch w zględów: 1) jak się zapatrywano w Europie na nasze powstanie 1794 r. i 2) jak się zapatrywano wogóle jeszcze wówczas na Rewolucyę i na rolę Francyi. Oto odezwa. „Szlachetni Polacy! „Wasze cnoty wznieciły zachwycenie i podziw całego świata, a o ile jest znana niegodziwość waszych ciemiężców, o tyle wspominana ze czcią wasza stałość i odwaga, z jaką walczyliście sami tylko ze sprzymierzonemi tyranami. Przelewano w owym czasie wiele krwi w całej Europie za świętą sprawę wolności. Było zamiarem wszystkich królów poddać pod jarzmo wszystkie narody; było więc wspólnem zadaniem wszystkich ludów, znających własne prawa, gwałt gwałtem odpierać. „Wasze nieustraszone zastępy pierwsze się zasłużyły ca25) Str. 174. „Jen. H. Dąbr. Pani.". 26)      L. c. Str. 25. 27) 691. „Czas". Dodatek miesięczny. T. II. Zeszyt 6. Kraków. 1856. ("Dwa ustępy z rękopismów pozostałych po generale Kazimierzu Małachowskim). 28) Str. 215. „Jener. Dąbr. Pam.". 63 łej ludzkości poświęceniem mienia i samego nawet życia, które mało ceniono, aby tylko odeprzeć obrzydłych gwałcicieli wszelkiego prawa, — i jeżeli przez zbieg nieprzyjaznych okoliczności, przez nieszczęśliwe położenie kraju, przez to nareszcie, że siły nieprzyjaciół bez porównania były liczniejsze, byliście zmuszeni ustępować stopa za stopą waszej ziemi okrytej trupami waszych bohaterów, nie zostaliście jednakże pokonani, kochani Polacy, dopóki żyjecie. Bratnie więc dłonie wyciąga do was lud Lombardyi i wzywa was do współudziału w walce o wolność. Zwycięska Francya, dopomagająca do wyswobodzenia się wszystkim tym, co usiłują zerwać i zdeptać więzy właściwe tylko niewolnikom, wskazuje w tych tu okolicach, również jak gdzieindziej, przez nieustające tryumfy, jak ustalać z bronią w ręku na podstawach niezachwianych jedyne panowanie: panowanie ludu. Pospieszajcie do nas, drodzy Polacy! My was przyjmiemy jako braci, będziecie zawsze mieli z nami wspólną ojczyznę tak długo, dopokąd czas, może niezbyt odległy, nie sprowadzi wam pory szczęśliwej, w której ujrzycie z radością wasze rodziny i odbudujecie jako zwycięzcy wasze ojczyznę. Tymczasem walcząc z nami, zawsze walczyć będziecie przeciw tyranom. Tak, waleczni Polacy! bijmy a pokonamy ich, i imię ich nawet zaginie. Będziecie tym sposobem uznani przez ów naród okryty sławą, który pokonawszy i zniszczywszy straszliwą koalicyę tyranów, jest dla nas przewodnikiem i podporą, pouczając nas z godnością na ziemi naszej i gdziekolwiekbądź jako naród, który na zawsze potrafi nazywać się wolnym i niezwyciężonym".29) W konwencyi, zawartej 9 stycznia 1797 roku w Medyo-lanie w sprawie legionów, w ustępie 7-mym czytamy: „Rzeczpospolita Cyzalpińska oświadcza, iż uważać będzie Polaków uzbrojonych na obronę wolności, jako prawdziwych braci. W wypadku, gdyby interes ich ojczyzny żądał ich powrotu do Polski, i gdyby Rzeczpospolita nie była w stanie wojennym w celu zachowania wolności, wolno będzie korpusom polskim opuścić Włochy".30) Czytając noty, przedstawiane przez Dąbrowskiego w rozmaitych czasach gabinetowi berlińskiemu, dyrektoryatowi francuskiemu, Bonapartemu, Bernadotte'owi, podziwiamy nie tylko gienialność myśli strategicznych, które w późniejszym czasie rozwijał z większą szczegółowością i dokładnością ge 29) Str. 187. L. c. 30) Str. 204. L. c. 64 nerał Ludwik Mierosławski, ale i tę niepospolitą zdolność przystosowywania się do zmieniających się okoliczności bez spuszczania jednak z widoku tego głównego celu, do którego dążył. Miał on w tych czasach przeszło lat czterdzieści. Urodzony na ziemi polskiej — w Pierzchowcu nad Rabą, w pobliżu Wieliczki, 29 sierpnia 1755 r., z ojca, zniemczonego w służbie saskiej Polaka, i z matki Niemki kalwińskiego wyznania, wychowany w szkołach niemieckich, odbywający służbę wojskową w Saksonii, ożeniony z Niemką, był raczej Niemcem niż Polakiem. Dopiero rewolucya polska 1794 r. — jak to słusznie zauważył generał Prądzyński — uczyniła go patryotą polskim. Ideał wielkiej, potężnej, odmłodzonej Rzeczypospolitej, znoszącej ucisk i poddaństwo, zapewniający wszystkim wolność, równość i braterstwo, owładnął jego sercem i umysłem. Usposobiła go ku temu już poprzednio ówczesna literatura niemiecka Szyllera, Goethego, Lessinga. Oddziałał też na niego naczelny dowódca jazdy saskiej, hrabia Maurycy Belle-garde, którego był on adjutantem. Piemontczyk ten, rozmiłowany w ówczesnej postępowej literaturze włoskiej i francuskiej, wprowadzający do szeregów wojskowych uszanowanie godności ludzkiej, był — jak to pisze Dąbrowski w swej autobiografii — „człowiek nadzwyczajny, posiadający duszę wzniosłą i niewyczerpane źródło mocy umysłowej, jednem słowem, geniusz obdarzony mnóstwem tak wojskowych jak i innych wiadomości, umiejętności i talentów". Do pomyślnego przebiegu sprawy legionów przyczynił się także w znacznym stopniu Eliasz Tremo, francuz z pochodzenia, ale z uczucia gorący patryota polski. Uciekłszy z niewoli pruskiej, gdzie pozostawał jako jeniec z pułku Mokro-nowskiego, przybył on do Paryża i zdołał przekonać Kazimierza de la Roche o ważnych korzyściach, jakie osiągnąć może Francya z utworzenia oddziałów polskich, a ten ze swojej strony przekonał o tern ministra spraw zagranicznych Karola La Croix. Nadto nagromadzenie się znaczne dezerterów polskich z armii austryackiej we Włoszech było także ważnym przekonywującym argumentem. Uzyskawszy poparcie Dyrektoryatu, Dąbrowski z adjutantem swoim Tremo przybył w początkach grudnia 1796 r. do Medyolanu. „Dyrektoryat wprawdzie według konstytucyi — pisał minister wojny Petiet — nie może przyzwolić na forma-cyę legionów polskich przywiązanych do służby francuskiej, lecz nie widzi żadnej niestosowności w tern, aby legiony takie powstały u ludów, z któremi Rzeczpospolita jest w do Hist. Demokr. w Polsce 5. 65 brem porozumieniu, w celu użycia wszelkich usiłowań dla odzyskania swej wolności".31) Wreszcie — jak powiedział Wy-bickiemu w zaufaniu jeden z dyrektorów — wszystkie interesy wewnętrzne i cały kierunek wojen jest na teraz w ręku generała komenderującego we Włoszech, Napoleona Bonaparte-go". 32) Starano się więc go usposobić przychylnie dla sprawy legionów. Jakoż w liście, datowanym w Medyolanie 4 stycznia 1797 r. Bonaparte polecił Kongresowi Stanu porozumieć się z generałem „Dąbrowskim, ofiarującym gotowość sformowania legii polskiej, któraby przewodniczyła ludowi lombardz-kiemu w obronie jego wolności". „Waleczny ten naród—dodawał — zasługuje być przyjętym przez lud, który wzdycha do wolności". 33) Wnet więc stanęła ugoda, a 20-go już stycznia Dąbrowski wydał odezwę do Polaków, wzywając, aby rzucali broń, którą przymuszono ich nosić, i przybywali do szeregów, w których walczyć będą za wspólną sprawę narodów, za sprawę wolności. „Tryumfy Rzeczypospolitej francuskiej są naszą jedyną nadzieją, przez nią tylko i jej sprzymierzonych, odzyszczemy te drogie ogniska, które opuściliśmy ze łzami".34) W krótkim już czasie liczba żołnierzy była znaczna. Jeńcy wojenni chętnie przyjmowali służbę w legionie, a odezwa Dąbrowskiego wywołała wielką dezercyę w armii austry-ackiej. W późniejszym czasie dezercya ta jeszcze bardziej się wzmogła, kiedy żołnierze austryaccy dowiadywali się od jeńców, że w legionach i ubiór polski, i komenda polska, i niema kija austryackiego — kara cielesna była bowiem zakazana w legionach, i obchodzenie się oficerów z żołnierzami było braterskie. Równocześnie formował się także związek wojska polskiego na Wołoszczyźnie. Wchodziło to także w plany francuskie. Polecono Stamaty'emu, ażeby ten, działając wspólnie z Polakami, wywołał na Multanach i Wołoszczyźnie ruch przeciwko Rosyi. 35) Nadto usiłowano pobudzić Turcyą do wojny. Ajenci francuscy popierali polaków. Przez Galicyę więc, z której prawie wszystkie wojska wyprowadzono, przemykali się wojskowi polscy, nie napotykając na granicy tureckiej żadnej 31)      Str. 181. L. c. 32)      Str. 159. „Pam. Józefa Wybickiego". 33)      Str. 181. List Bonapartego. „Jener. H. Dąbr. Pam". 34) Str. 186. L. c. 35) Str. 250.. „Revolution francaise" par A. Sorel. 4me partie. 66 przeszkody; kiedy zaś razu jednego władze tureckie, zyskane pirzez konsula rosyjskiego, chciały zatrzymanych na granicy a okutych w żelaza dziewięciu oficerów polskich wydać Moskwie, ajent francuski, Emil Gaudin, tak się postawił ostro, że Turcy zatrwożyli się i uwolnili polaków. W krótkim czasie zebrało się na Wołoszczyznie około 2000 patryotów polskich. W sierpniu 1796 r. przybył z Paryża Ksawery Dąbrowski, nabywany też Dambrowskim, odważny powstaniec wielkopolski, uwolniony z niewoli pruskiej przez Eliasza Tremo. Występował on jako pełnomocnik komitetu głównego w Paryżu. Był to człowiek odważny i wypowiadał śmiałe pomysły, ale nie miał stałych przekonań i w naturze jego było sporo warchol-stwa. Prowadził on, przy pośrednictwie Francuzów, tajemne okłady z ambitnym paszą widdyńskim, Paswan Ogłu, któremu polacy mieli dopomódz do opanowania Wołoszczyzny, Siedmiogrodu, Bośnii, a natomiast żądano od niego wypłacenia żołdu 15-tysięcznemu wojsku polskiemu, które miało zostawać pod dowództwem marszałka konfederacyi polskiej. Takim marszałkiem ogłosili oficerowie, zgromadzeni na Wołoszczyznie, Ksa-werego Dambrowskiego, ujęci zuchwałemi jego planami. Jeden z takich zuchwałych planów rozwijał Dambrowski przed Michałem Ogińskim: był to plan wpadnięcia do Galicyi, pozabierania pieniędzy na komorach celnych, powiększenie oddziału ochotnikami i branką, i następnie z tym oddziałem miał dążyć on do Lwowa na Trzy Króle, kiedy tam załatwiano wszelkie pieniężne interesy, i przy pomocy studentów, robotników, służby a nawet oswobodzonych więźniów kryminalnych, zamierzał zabrać na rzecz publiczną wszystkie szlacheckie i kupieckie kapitały. Kosmowski powiada, że Dambrowski, żartował sobie z Ogińskiego, ale ten wziął to na seryo i zaklinał Dambrowskiego, by się nie ważył nic robić bez wiedzy ambasadora francuskiego. Warcholstwo Dambrowskiego stawało się nieraz brutalnem. Ogińskiego miał wyrzucić za drzwi i groził mu rozstrzelaniem. Wogóle ruch na Wołoszczyznie nie miał tej doniosłości demokratycznej, co formujące się legiony we Włoszech, i nie tylko nazwą lecz i duchem swoim przypominał szlacheckie ruchy konfederacyjne. Wieści o formującem się wojsku polskiem dochodziły do kraju. Krążyły listy, odezwy, proklamacye. Zbierano pieniądze na wyjazd ochotników. Naradzano się, organizowano, słowem w całym kraju zabłysła nadzieja lepszej przyszłości. Kniaziewicz i Drzewiecki, jadąc do legionów, w kraju górzystym i leśnym koło Erfurtu napotkali „dużą lipską brykę, 67 na której gdzie kto mógł siedziało z ośmiu Polaków, w tęż samą udających się stronę. Każdy z nich prawie inaczej ubrany, forma czapek z różnych okolic, niektórzy w kaszkiecikach, co je w Ukrainie kuśnierze suworowskiemi nazywali". 36) Gdy stanęli w Lozannie, nadjechało tamże kilku oficerów, a „w też samą udających się drogę". 37) Po wszystkich też drogach można było spotykać ochotników. Przybyli także Konopka i Dę-bowski, owi podżegacze ludu w Warszawie w 1794 r., i okazali się dzielnymi żołnierzami, a Konopka wsławił się nawet,, i generał Dąbrowski nieraz wspomina o nim w swoim Pamiętniku. W pierwszych dniach marca 1797 r. był już sformowany-korpus polski, złożony z dwóch batalionów i silny dwoma tysiącami ludzi. Wzrastał on szybko i nieustannie. Polacy „pokazali Europie, iż w ciągu pięciu miesięcy, oddaleni o trzysta mil od swego kraju, zdołali zorganizować korpus sześcio-tysięczny" — pisał Dąbrowski do Bonapartego,38) otrzymawszy wiadomość o mającym się odbywać kongresie w Rastadt Historya legionów należy do historyi ogólnej całego narodu, w obecnej zaś historyi rozwoju demokracyi w życiu naszem narodowem, zaznaczę ważniejsze tylko momenty, które albo miały wpływ na rozwój przekonań demokratycznych, albo były przejawem onych. 39) Historya legionów jest jedną ze świetniejszych kart w historyi narodu polskiego. Francuski minister wojny, przyjmując w Paryżu na publicznem posiedzeniu z rąk generała Kniaziewicza zdobyte we Włoszech na nieprzyjacielu sztandary, wypowiedział to powszechne uznanie, jakie zyskali dla siebie Polacy, w słowach: „Czyny Polaków dowodzą, że do utrzymania własnej niepodległości nie brakowało im ani talentów, ani męstwa". Zwłaszcza okazało się to w nieszczęśliwej kampanii 1799 r. we Włoszech. W Mantui, która opierała się przez cztery miesiące austryakom, polacy dawali przykład, jak się bronić należało. Przyznawali to wrogowie nasi. Przytoczę w tym względzie opowiadanie Cypryana Godebskiego. „Po kapitulacyi — opowiada on — i wyjściu garnizonu z Mantui, ranni, między któremi byłem, porzuceni zostali na dyskrecyą nieprzyjaciela 36) Str. 68. „Pamiętniki Józefa Drzewieckiego". Wilno, 1858. 37) Str. 76. L. c. 38) Str. 199. „Jen. H. Dąbr. Pam.". 39) Historyę legionów opowiedziałem pokrótce w dziełku: „Studwu-dziestoletnia Walka Narodu Polskiego o niepodległość.". Kraków. 1916. Zgromadzono nas razem na dziedzińcu jednego hotelu. Na-próżno posyłaliśmy do Kraya, prosząc go o ludzkość lub o przyspieszenie wyroku, jeśli jaki ma dla nas. Dzień cały wystawieni byliśmy na szykany pospólstwa i brutalstwo żołnierzy. Dopiero w nocy pozwolono nam wstąpić do środka domu i dano nam kwaterę. Przez ścianę byli od nas oficerowie austryaccy. Słyszeliśmy ich rozmowę. Pochwały przez nich dawane Polakom, a w szczególności artyleryi w Isle de The, słodziły przykrość naszego stanu". 40) W krwawej bitwie pod Legnano w dniu 26 marca, generał Rymkiewicz, zasłaniając odwrót armii francuskiej, ocalił ją od wielkiej klęski. W tym dniu krwawych bitew nad Adygą polacy okazali tyle bohaterstwa, że Dyrektoryat osobnym listem do legii wyraził jej swoje zadowolenie. Wreszcie niezaprzeczony znawca wartości bojowej żołnierza, Bonaparte, po powrocie swoim z Egiptu, ułożył w tym względzie ważne świadectwo w liście do Dąbrowskiego, datowanym z Parvża w dniu 5 nivose roku VIII {26 grudnia 1799 r.). „Obywatelu generale! — pisał Bonaparte — po powrocie moim do Europy, dowiedziałem się z prawdziwem zadowoleniem o zachowaniu się Twojem i Twych walecznych polaków we Włoszech w czasie ostatniej kampanii. Niepowodzenia zaćmiły na chwilę chwałę naszej armii, lecz wszystko zapowiada, że zaświeci ona wkrótce nowym blaskiem. Powiedz, generale, Twoim walecznym, że są oni nieustannie obecnemi w mej myśli; że liczę na nich, że oceniam ich poświęcenie się dla sprawy, której bronimy; i że będę zawsze ich przyjacielem i kolegą".41) I istotnie Bonaparte wyrobił to, że legiony polskie przyjęto na żołd Rzeczypospolitej francuskiej, a generałowi Knia-ziewiczowi, któremu polecono było formować drugą legię nad Renem, zapewniono środki na jej utrzymanie. Miało to ważne znaczenie i pod względem politycznym, i pod względem ma-teryalnym. Legie bowiem cierpiały wielki niedostatek: nie -otrzymywano płacy, brak było odzieży, brak było żywności, strata w ludziach była ogromna. W ciągu marszów i bitew tej nieszczęśliwej kampanii 1799 roku, „straszna nędza i trudy umniejszyły — powiada Dąbrowski — legią do liczby ośmiuset ludzi będących pod bronią, przykra pora roku, góry po których trzeba było bez przestanku się wdzierać, głód i prawie 40)      Str. 364. „Amilkar Kosiński we Włoszech (1795—1803 r.). Zbiór materyałów do historyi legionów polskich wej Włoszech". Poznań, 1877. 41) Str. 222. „Jener. H. Dąbr. Pam.". 69 zupełna nagość, były przyczyną wielu chorób, żołnierze znajdujący się w szpitalach, rzadko który z nich powracał zdro-wy". 42) W legii nadreńskiej odczuwano także wielki niedostatek. „Często żołnierze, aby się z koszar za drzwi wychylić mogli, w kołdry się swoje obwijali" — mówi Drzewiecki, opowiadając o pobycie w Phalzburgu.43) Przyjęcie legionów na żołd Rzeczypospolitej francuskiej ożywiło potężnie nadzieje polaków. Szybko więc rosły legie-w liczbę żołnierzy. Werbowano jeńców wojennych. Wielu, a zwłaszcza oficerów, wracało z niewoli autryackiej. Dezercya była także liczna zarówno z wojska austryackiego jak i rosyjskiego. „Znajdowali się i małorosyanie, którzy się do nas garnęli, było ich podostatkiem".44) Ochotnicy wciąż przybywali. Młodzież wielkopolska już się zbiegała z zapałem, byli dobrze wychowani i usposobieni: Suchodolscy, Suchorzewscy itd".45 Kiedy się rozpoczynała kampania zimą 1800 r., obie legie: włoska i naddunajska, liczyły do 16 tysięcy żołnierzy. Dąbrowski, popierany przez Kościuszkę, Wybickiego i Zajączka, przedstawił Bonapartemu plan, ażeby powiększywszy korpus polski do dwudziestu a nawet trzydziestu tysięcy, skierował go prostą drogą przez Czechy i Morawie do Galicyi. Cesarz austryacki, mając przed sobą armię francuską, idącą ku Wiedniowi, i nie mogąc w tak krótkim czasie wystawić wojska przeciwko legionom polskim, „nie będzie w stanie — pisał Dąbrowski — powstrzymać ich pochodu, może im tylko-stawić opór w rekrutach czeskich i galicyjskich, w ludzie uciśnionym niewolą, marzących o wolności i rewolucyi, który na widok armii tym samym ożywionej duchem, nie omieszka się z nią połączyć".46) Nadziejom jednak polskim nie dało się ziścić. Dyploma-cya pomiędzy sekretnemi obustronnemi zobowiązaniami traktatu Lunewilskiego wymogła, „że legiony polskie nie będą istniały ani we Włoszech ani we Francyi".47) Nie chcąc tracić bitnego i dzielnego żołnierza, Bonaparte postanowił w części oddać korpus polski nowoutworzonemu królowi Etruryi. w części zaś porozdzielać pomiędzy pułki włoskie. Legionowi 42) Str. 130. L. c. 43) Str. 202. „Pam. J, Drzew.". 44) Str. 201. L. c. 45) L. c. 46) Str. 227. Dąbr. . 47) Str. 162. Małach. W zawartych traktatach pokojowych z Austryą. i Rosyą (9 lut. i 8 paźd. 1801 r.) obowiązano się nie popierać dążeń polskich. 70 więc naddunajskiemu kazano maszerować do Włoch. W pewnej odległości od niego, dla obserwowania jego ruchów, postępowały dwa pułki kawaleryi. „Szliśmy ponuro w marszu — opowiada Drzewiecki — mimo tak pięknych jakieśmy przebywali krajów".48) „Spotkaliśmy — mówi dalej — korpus Bara-guay w środek kraju uprowadzany. Byliśmy od niego ze współczuciem przyjęci, tak dalece, że na spotkaniu stawały w linii ich brygady i oddawały honory przechodzącym chorągwiom. W Genewie spotkaliśmy korpus Macdonalda, wracający z Tyrolu, który nas także powitał jako dawnych towarzyszów oręża; a gdyśmy w całem zebraniu oficerów cześć mu złożyć przyszli, dopuścił się nawet lekkiego wyrzutu, że o nas w ugodzie Lunewilskiej zapomniano. Wojsko — rzekł — dzieli uczucia nasze, ale dyplomaci zapomnieli, ileście nam użyteczni byli". 49) Kniaziewicz, doprowadziwszy legion do Florencyi, podał się do dymisyi, nie ukrywając prawdziwych tego powodów. „Pozwól generale — pisał on do naczelnego wodza, Moreau — abym wystawił naprzód, jak uważam stan wojskowy. Podług mnie, jest to stan najszanowniejszy, kiedy żołnierz przelewa krew swoją za Ojczyznę, ale ten staje się najemnikiem, kiedy nim powodują inne widoki. — Kiedy szedłem w służbę Rzeczypospolitej francuskiej, Francya prowadziła wojnę z ciemiężcami mojej Ojczyzny; szkodzić im, ile można, było zemstą prawą dla Polaka, i miałem nadzieję, że wojna zmieni smutne położenie mojego kraju".50) „Objawienia takowe — opowiada Małachowski — zrobiły pomiędzy oficerami największe wzburzenie, zaczęli głośno i z największą goryczą wywoływać, że nie przybyli jak Szwajcarzy służyć za pieniądze, ale walczyli obok Francuzów w innym celu, a kiedy ten przy traktatach zapomniany, hurmem tedy do dymisyi podawać się zaczęli".51) W legii, pozostającej pod komendą generała Dąbrowskiego, zapanowało także silne oburzenie. „Zrobiliśmy projekt — powiada Małachowski — a na naszem czele stanął generał Dąbrowski, ażeby opuścić Włochy, przepłynąć na półwysep Morei i tam zostać zbrojno pod opieką Turcyi do dalszych wypadków". Przypuszczać można, że twórcą tego planu był sam Dąbrowski. Podał on bowiem w tymże czasie Bona 48) Str. 225. Drzew. 49) L. c. 50)      Pamiętniki Polskie, wydane przez Bronikowskiego w Paryżu 1845 r. T. II str. 194. 51)      Str. 662 i 663. Małachowski. ■ 71 partemu projekt na piśmie, ażeby rząd francuski ułatwił niejawnie przejazd wojsku polskiemu na wyspę Korfu i wyspy Jonijskie, które ogłosi ono jako Rzeczpospolitą niepodległą Egejską. Mając podstawę w tej rzeczypospolitej, polacy mieli wtargnąć do Morei i rozniecić tam rewolucyę. „Widoki ambi-cyjne Rosji na cesarstwo wschodnie — pisał Dąbrowski do Bo-napartego — są powszechnie znane. Siedm wysp morza Egejskiego mają utworzyć dla niej potrzebny łańcuch, którego jej brakło, dla opasania tego cesarstwa i dla równoczesnego zbliżenia się do zachodu. Polacy ofiarują tobie, obywatelu Konsulu, ramię swe dla rozerwania tego łańcucha; pochlebiają oni sobie, że aż nadto zasłużyli na zaufanie rządu francuskiego, ażeby mógł powątpiewać o ich poświęceniu; przytem własny ich interes, rękojmia jedyna w umowach politycznych, zapewnia w nich Francyi stronników najgorliwszych w kraju, który nie może być dla niej obojętnym. Dając nam ojczyznę, ob. Konsulu, utworzysz kolonię twoich braci broni, przenikniętych uwielbieniem i wdzięcznością dla Ciebie, i być może przez to samo rzucisz płodne nasiona rewolucyi, gotowej wybuchnąć pewnego dnia w całej Grecyi, rewolucyi tak samo ważnej dla dobra całej ludzkości jak korzystnej dla interesów francuskich". 52) Rząd włoski niechętnie patrzał na zniszczenie legionów polskich. Starał się on osłodzić nowe położenie oddziałów polskich: „ubrał nas — opowiada Małachowski — na nowo i bardzo ozdobnie w narodowe i narodowego koloru kurtki, zachował nam do komendy język polski".53) W wojsku włoskiem panowało także silne niezadowolenie pomiędzy oficerami republikanami, z powodu coraz widoczniejszego zwrotu ku re-akcyi. Jeden z nich, dowódca legii neapolitańskiej, Aurora, miał założyć lożę masońską w wojsku, i kiedy część legii polskiej wcielono do półbrygad włoskich, wciągnął także i oficerów polskich. Wskutek denuncyacyi pułkownika artyleryi, Axamitowskiego, uwięziono Aurorę i dwudziestu kilku oficerów polskich, jakoby spiskujących przeciwko rządom pierwszego konsula. Po przeprowadzonem badaniu, oficerów uwolniono, ale z Aurorą co się stało, niewiadomo. Jedni mówili, że został na więzienie skazany; drudzy, że był umieszczony w domu waryatów. Jeden ze współspikowych, Wierzbicki, opowiadając o tern, dodaje: „Takie to były początki węglarzy, 52) Str. 281. „Amilkar Kosiński we Włoszech". 53) Str. 665. Małach. 72 w późniejszym czasie rozmnożone, które w wielu krajach rozgałęziwszy się, uwagę pierwszego konsula zwróciły i do wielu prześladowań pobudką się stały". Objawy te niezadowolenia skłoniły pierwszego konsula do uczynienia propozycyi legionistom, aby naturalizowani jako Prancuzi weszli do składu wojska francuskiego. Propozycyę tę przyjęto chętniej, aniżeli służbę najemniczą we Włoszech. Legie więc zostały wcielone do wojska francuskiego jako regimenty 113-ty i 114-ty. W końcu grudnia 1802 i na początku 1803 r. wysłano regiment 113-ty na wyspę Saint-Domingo. Małą tylko część pozostawiono we Włoszech pod dowództwem generała Józefa Grabińskiego. Taki był smutny koniec legionów. A pomimo to legiony przedstawiają się w pamięci narodowej jako zorza rozwidniającej się nowej i lepszej przyszłości. Pieśń legionowa: „Jeszcze Polska nie zginęła" stała się pieśnią narodową. Głoszonemu przez nich hasłu: „Gli huomini liberi sono fratelli" (wolni ludzie są braćmi) zawtórzyły sztandary 1831 r. hasłem: „za waszą i naszą wolność". Legiony przyczyniły się do upowszechnienia zasad i obyczajów demokratycznych, w ich rzeregu urobiło się wiele dzielnych charakterów, na różnych polach działalności spełniających chlubnie obywatelską powinność. Legiony były szkołą militarną, która wytworzyła znakomite kadry dla przyszłego wojska polskiego. Zawdzięczając im, z zadziwiającą szybkością organizowały się pułki polskie, kiedy nad Wartą i Wisłą powiały sztandary francuskie. Pomiędzy generałami, którzy się wsławili w późniejszych czasach, napotykamy pełno nazwisk legionistów. Wprawdzie, i służba wojskowa w armii francuskiej, pod dowództwem Bo-napartego, wyrobiła sporą liczbę dobrych oficerów, ale legie ponad zasługą militarną, miały jeszcze ważniejszą zasługę, były bowiem prawdziwą szkołą republikanizmu demokratycznego. Kościuszko, Wybicki, Dąbrowski, Kniaziewicz, Kosiński, Rymkiewicz, Drzewiecki i wielu innych zasłużonych usilnie starało się o to. Wspomniałem Kościuszkę, ponieważ gorliwie on się zajmował sprawą legionów, i jego rady miały ogromne znaczenie. Podczas uroczystego przyjęcia sztandarów, przywiezionych przez Kniaziewicza, posadzony przez dyrek-toryat pomiędzy ministrami, miał on u niego wielką powagę. Korzystał z tego i stał się opiekunem i rzecznikiem legionów. I Dąbrowski i Kniaziewicz udawali się do jego pośrednictwa, kiedy chodziło o wyjednanie tego, co się należało, co było koniecznem. Obronił on Dąbrowskiego, kiedy niejaki Mali 73 szewski, wkradłszy się w zaufanie ministra wojny, Bernadot-te'a, wraz z innemi intrygantami, kopał pod nim dołki, narażając równocześnie i legiony na rozbicie. Miał nawet przyrzec, że skoro legiony staną w Galicyi, obejmie on nad niemi osobiście naczelne dowództwo. 54) Wybicki — powiada Drzewiecki — „był to prawdziwy ojciec młodzieży, stróż dobrego publicznego ducha, obywatel,. który służył jak anioł stróż legionom we Włoszech... Gdy się legie włoskie reformować poszły, przeszedł do nas, chcąc utrzymać jednostajność celów, ducha i moralność prowadzenia się".55 Nie liczbą, ale zaletami i cnotą możecie zwrócić na siebie uwagę Europy — głosił rozkaz dzienny Dąbrowskiego, odczytany w Rzymie dnia 3-go maja 1798 r. „Daję wam nie tylko ręce ale i serce moje" — pisał Rymkiewicz z Konstantynopola do Kosińskiego,56) i istotnie braterskie zachowanie się w legionie zjednało mu powszechną miłość. Legion dla legionistów — to było więcej niż wojsko, to była mała ojczyzna, to był obraz tej wielkiej, do której tęsknili, i na przyszłą wolność której krwią swoją użyźniali ziemię. Chcieli mieć ten obraz czysty i piękny. Kiedy jeden z bogatych paniczów zaczął wydawać karciarskie wieczorki i ogrywać cudzoziemców, ogół oficerów skarcił go i nie pozwolił na hańbienie imienia polskiego. „Ludzie zawsze będą ludźmi" — jak pisał Rymkiewicz do Kosińskiego, gdy mu ten donosił o pewnych intrygach i kopaniu dołków, i zdarzali się ludzie marnej wartości, i mogły się wydarzać sprawy nieprzynoszące zaszczytu, ale ogólny nastrój był podniosły, ale atmosfera duchowa legionu była czysta i zdrowa. Brater-skość stosunków wzajemnych była wielka. „Żyliśmy odtąd — mówi Drzewiecki o pobycie w Phalzburgu — jak członkowie jednej rodziny: nasz grosz, bielizna, stół i skromne potrzeby z jednego odbywały się worka... Na pracy dzień cały przechodził, wieczór na oświecaniu siebie i swych podkomendnych". 57) W oblężonej Mantui, w garnizonach rzymskich, na posterunkach górskich wspierano się po bratersku. „Wojsko nasze — pisze Dąbrowski o pobycie w Rzymie i jego okolicach—było źle ubrane i niepłatne. Więcej jak czterdziestu oficerów nadliczbowych znajdowało się przy korpusie. Większa 54) List Kniaziewicza do Dąbrowskiego (24 lipca 1799) - Wł. M. Kozłowski. — Listy Kniaziewicza do Dąbrowskiego i Kościuszki. Lwów, 1899. Str. 8-10. 55) Str. 201. Drzew. 56) Str. 322. Amilk. Kos. 57) Str. 201. Drzew. 74 ich liczba robiła przez patryotyzm służbę podoficerów; reszta zastępowała oficerów chorych lub nieobecnych. Rząd nie chciał im przyznać nawet żywności w racyach: niektórzy z nich więcej zamożni utrzymywali się kosztem własnym, a oficerowie w czynnej służbie odstępowali innym dziesiątą część swego-miesięcznego żołdu, i dzielili się z nimi swemi racyami i kwaterami". 58) Stosunek oficerów do żołnierzy był przykładny. Karność opierała się na zrozumieniu powinności swoich, a nie na strachu kary. Z braterską wyrozumiałością oceniali oficerowie-przewinienia żołnierzy i nieraz zasłaniali je przed dowódcami Francuzami. Szczególną troskliwością o żołnierza odznaczał się generał Rymkiewicz. Kiedy skutkiem niedbalstwa polskiego, poginęły w koszarach rozmaite skarbowe rzeczy, i legionowi kazano za nie zapłacić, oficerowie, idąc za zdaniem generała Rymkiewicza, sami zapłacili należność, nic niepotrącając z żołdu żołnierzy. Z rozkazu tegoż generała odczytywano w Mantui żołnierzom Dekadę Legionową, która zawierała artykuły w duchu republikańskim i demokratycznym, czerpane ze-znakomitych dzieł cudzoziemskich, a układaniem której zajmowali się znany poeta-legionista Cypryan Godebski i podówczas kapitan, a później generał Franciszek Paszkowski, autor Dziejów Tadeusza Kościuszki. Uczcie się — mówiono żołnierzom — zostaniecie oficerami. „Kiedy los szczęśliwy — pisał Kniaziewicz w rozkazie dziennym w stycznia 1800 r. — oddał tu was w opiekę Francuzom, mimo ukontentowania, które każdy z was czuje w nadziei walczenia przeciw uciemiężycielom naszej ojczyzny, macie jeszcze i to w zysku, iż nie urodzenie, jak u Austryaka lub Moskala, ale zasługi i zdatność wami dowodzić będą. Dla każdego z was jest miejsce otwarte do awansu na najwyższy stopień wojskowy, ale trzeba, aby zdolność w czytaniu i pisaniu odpowiadała zasługom. Przeto starajmy się, obywatele żołnierze, któremu jeszcze wiek pozwala, uczyć się czytać i pisać, a rangi oficera przy dobrej konduicie każdy może być pewnym." I nie tyle z chwały militarnej, którą się okryło imię polskie, szczycić się nam należy, ile z tego powszechnego uznania szczerości zasad republikańskich w naszych legionistach.. We Włoszech B ravi Palachi59) zjednali sobie więcej lu 58) Str. 48 i 49. Dąbr. 59) Na teatrach włoskich podówczas śpiewano: „La libertade Italica Che tanto deve a voi,    7S dność, aniżeli Francuzi, nie tylko walecznem ramieniem, które ciężące nad Włochami jarzmo łamało, ale swoją prostotą życia i uczciwem zachowaniem się z mieszkańcami. Naczelny dowódca, chcąc wynagrodzić waleczne czyny Polaków, naznaczył kilku komendantami placu we Florencyi, Siennie, Luce (Lukka), Liwurnie. Były to stanowiska, na których można było mieć znaczne dochody i żyć wspaniale. Tak też robili Francuzi. „Myśmy — powiada Drzewiecki — pragnęli okazać mieszkańcom, że dla nich nie będziemy ciężarem; każdy z nas, zostawiwszy koszta kancelaryi dość licznej na ich utrzymanie, żył ze swej rangi i gaży, jaką mu ranga jego przynosiła. Obywatele uczcili nas szacunkiem powszechnym". 60) Dowódca był z tego niezadowolony i wymawiał Polakom, że z ujmą Francuzów udają Spartanów, ale u ludu włoskiego wywołało to uczucie wdzięczności. Drzewiecki opowiada, że jadąc z Fiszerem do Neapolu, na błotach Pontyńskich w gospodzie napotkał kilkunastu ludzi po myśliwsku uzbrojonych. Kiedy ci zaczęli coś szeptać do siebie, nasi legioniści myśleli, że chodzi o ich życie. Wtem jeden z owych uzbrojonych ludzi zbliżył się do Drzewieckiego i, wskazując na Fiszera, rzekł: „Mam barki, co zawijają do portów, i w Liwurnie bywałem; pierwszy to był komendant placu, co nas nie odzierał, nie napastował nas nawet. A. WPana — rzekł do mnie — w Or-bitello widziałem, gdziem często zawijał w nadmorskich podróżach; widywałem cię nawet w Siennie, gdzie byłeś komendantem placu, a moi znajomi dobrze mi o nim mówili".61) W liście do Wielhorskiego z Rimini 4 lutego 1798 r. pisał Dąbrowski: „Lubo nasz żołnierz 20 gieltaków (Geldtag) niepłatny, odarty, boso, ale opasły, trzyma się w subordyna-cyi, kochany od Włochów i Francuzów. Na wszystkie sposoby się biorą mieszkańcy księstwa Urbino, żebyśmy wrócili Bravi Palachi, volgevi Lieta gli sguardi suoi" etc. Przetłómaczono to w wolny sposób: „Wolność włoska, co swe bycie Mężnemu winna lechicie, W pogodzie świetnego czoła Zwraca wdzięczną twarz i woła: Wam, których waleczne ramie Zdjęte z włochów jarzmo łamie, Wdzięczna waszej krwi i pracy, Poniosę wierność, polacy!" 60)      Drzew. 223. 61)      Str. L. c. 76 do nich na konsystencyę. Od wejścia swego i zabrania tego kraju żadnej skargi nie miałem. Oficerowie, ambicyą powodowani, całe siły poświęcają, ażeby się zawsze w tej opinii utrzymać, na jaką sobie zasłużyliśmy w tej expedycyi". Nie goniono za majątkiem. Major Jakubowski, któremu w Mantui za ważne usługi przyznano nagrodę pieniężną, przeznaczył ją na szpital. Kiedy polacy szli w awangardzie ku Wiedniowi, generał Kniaziewicz, nie chcąc kwaterować w miejscu, gdzie generałowie francuscy popisywali się dostatkami swojemi, usunął się bliżej do kwatery głównej, „aby — jak powiada Drzewiecki — swe dalsze spełniać przeznaczenie,, a być widzianym zbliska, że z wojny unosząc laury, dochował i ubóstwo jako domową cnotę". 62) To też polakom okazywano życzliwość i w Szwajcaryi i w Niemczech, a nawet na Saint-Domingo murzyni, którzy bez żadnej litości mordowali francuzów, wyróżniali polaków i pozostawiali ich przy życiu. „Legiony polskie — powiada pięknie Mickiewicz w jednej ze swoich paryskich prelekcyj — prowadziły dalej dzieło historyi polskiej, zachowały w niem to, co było żywotnego w starej Polsce, i niosły we własnem łonie zarodek przyszłości". 63) Oczewista rzecz, że ci, co gotowi byli w rewolucyi 1794 r. pójść na noże w celu ocalenia ojczyzny i wolności, nie mogli spokojnie znosić niewoli. Już w 1796 r. miała istnieć w Warszawie „Organizacya zgromadzenia centralnego", do której jakoby należeli: Józef Kalasanty Szaniawski, Piotr Grosmani, Ernest Musonijusz, Antoni Błeszczyński, Józef Rose, Bartłomiej Szulecki, Jerzy Grabowski i Ernest Dunkierk. 64) Organizacya ta miała się ukonstytuować 13 marca i powziąć uchwałę zawiązania stosunków z emigracyą zagraniczną. Wiemy także, że w tym roku przyjeżdżali potajemnie do Warszawy De la Roche i Eliasz Tremo. Dąbrowski utrzymywał także stosunki z patryotami warszawskiemi. Kiedy się dowiedział o aresztowaniu Forestier'a w Berlinie, pisał z Drezna 24 czerwca do Parandier'a: „Lękam się, aby papiery Forestiera nie wpadły w ręce rządu. Jeśliby tak było, jestem skompromitowany 62) Str. 220. L. c. 63)      Les Slaves. Histoire et litterature des nations polonaise, boheme, serbe et russe par Adam Mickiewicz. T. III. Paris, 1866. 64)      Wiadomość urzędowa o spisku w 1796 r. podana przez D-ra Wojciecha Kętrzyńskiego. Jest to list hrabiego Hoyma, naczelnego rządcy w Prusach Południowych, do ministerstwa spraw zagranicznych w Berli nie. Str. 90-92. „Sobótka - Księga zbiorowa". We Lwowie, 1875 r. 77 jak wielu innych poczciwych ludzi". 65) Dowiedziawszy się o aresztowaniach w Warszawie, pełnomocnik francuski w Ber-. linie, Caillard, zalecał Dąbrowskiemu, ażeby powstrzymywał niecierpliwość patryotów. „Być bardzo może — pisał on do Dąbrowskiego — że moskale starać się będą pierwsi spotęgować ich odwagę i niecierpliwość, i zachęcać ich do jakiego wybuchu. Chcianoby może burzyć ich przeciw Prusom, aby na nich oburzyć Prusy, i wśród tego wzajemnego zniechęcenia, dać carycy środki ujarzmienia pod swoje prawa reszty Polski, Byłoby to dla was najcięższym ciosem, gdyż wówczas nie pozostałoby wam nic więcej, jak ugiąć karki pod jarzmo despotyzmu prawdziwie wschodniego".66) Rząd jednak berliński z wyrozumiałością postępował ze spiskowcami i, nie chcąc zrażać patryotów polskich, a przytem może i uwierzywszy w pewnej mierze, że ostrze spisku zwracało się przeciwko rządowi austryackiemu, umorzył całą sprawę łagodnie. Hoyma nawet, który okazał się zanadto gorliwym, odwołano i naznaczono naczelnym rządcą na Śląsku. Związek Warszawski —jak można z wielu względów przypuszczać — był w porozumieniu z organizacyami, które się potworzyły w Krakowie, Lwowie i Wilnie. Wraz z przybyciem legionów miało się rozpocząć powstanie. Jakkolwiek zachowanie się króla pruskiego nie wzbudzało wielkiego zaufania, to jednak w Paryżu nie tracono nadziei, że się przychyli do planu Sieyes'a, nakreślonego w komitecie bezpieczeństwa publicznego. Podług tego planu, miano przywrócić niepodległość Polsce, a Prusy uczynić środkowym punktem działania przeciwko Rosyi. 67) Równocześnie starano się skłonić Turcyę i Szwecyę do czynnego przeciwko niej wystąpienia. Powstanie miało się rozpocząć w zaborze austryackim. 65)      Str. 155. Dąbr. Zwraca uwagę wielka liczba nazwisk cudzoziem skich pomiędzy patryotami polskimi. W legionach wielu z nich zaszcytnie odznaczyło się, i tak, dwaj bracia Tremo: Eliasz, który zginął za mordowany przez ludność neapolitanską, i Paweł; szef brygady Forestier, ,powszechnie kochany pułkownik Chamand, późniejszy generał Fiszer, dzielny dowódca artyleryi Miller, kapitanowie Melfort, Winnert i t. d. Zdaniem mojem, jest to jeszcze jeden dowód więcej, że Polska uległa rozbiorowi w tym czasie, kiedy odbywało się w narodzie ważne przeo brażenie społeczne. 66)      Str. 161. Dabr. 67) Str. 22 i 23 T. II. Deutsche Geschichte vom Tode Friedrich des Grossen bis zur Grundung des deutshen Bundes. Von Ludwig Hausser. Autor korzystał z archiwów berlińskich. —Str. 230 i 231. II. Memoires de Michel Ogiński. 78 W projekcie, przedstawionym przez Dąbrowskiego w 1796 r. gabinetowi berlińskiemu, czytamy: „Gdyby chciano rozpocząć rewolucyę w Polsce, to tylko uczynićby można w części, którą wcielono do posiadłości austryackich. Musiałaby ona wybuchnąć jednocześnie we Lwowie, Jarosławiu, Lublinie, Sandomierzu i Krakowie. Do tego kraju, ogołocenego z wojsk austryackich, wkroczyćby musiały wojska moskiewskie z Podola i Ukrainy, aby zgnieść rewolucyę. Generałowie wojsk moskiewskich mają nawet odpowiedni do tego rozkaz".68) I w samej rzeczy największą też czynność spiskową rozwijał ten zabór. Stycznia 6 w 1796 r. zawiązano w Krakowie konfedera-cyę. Akt konfederacyjny, okryty licznemi podpisami, oświadczał, że wszyscy podpisani, na pierwsze wezwanie szlachetnego narodu francuskiego, gotowi byli poświęcić dobro, życie i wszystko co było w ich władzy, przyrzekając albo udać się gromadnie, albo pojedynczo gdziekolwiek uzna się to za potrzebne. Tymże aktem uznawano prawność Komitetu paryskiego i zależnych od niego ajentów. Z ramienia konfederacyi Rymkiewicz i Jabłonowski, obaj późniejsi legioniści, udali się do Stambułu. Z patryotami na Wołoszczyźnie ciągle utrzymywano stosunki. Drzewiecki pojechał do Warszawy, ażeby działać we wspólnem porozumieniu. Generał Romuald Giedrojć, z polenia konfederacyi krakowskiej, udał się na Litwę, ażeby tam tworzyć organizacye powstańców. W całym kraju wzmagał się duch insurekcyjny. Na ręce Ogińskiego nadesłano list do polaków w Paryżu, w którym wzywano patryotów do zgody, objawiano tę myśl, że gdyby Francya opuściła Polskę, należało pomyśleć o własnych siłach, i przedstawiano, iż należy się przemawiać do rządu francuskiego językiem więcej republikańskim i żadnych zobowiązań nie czynić ani co do dy-nastyi, ani co do formy przyszłego rządu. W porozumieniu z organizacyą warszawską, Franciszek Gorzkowski, który z Tomaszem Maruszewskim należał do najeży nniejszych rewolucyonistów podczas powstania Warszawy, i Perles szerzyli propagandę rewolucyjną pomiędzy włościanami. Gorzkowski, ubogi szlachcic z Ziemi Warmińskiej, wyniósł z Francyi wraz z wiedzą matematyczną i zasady rewolucyjne. Perles, dwudziestoletni młodzieniec, był oficerem od artyleryi w 1794. Gorzkowski jako geometra zajmował się pomiarem gruntów, a Perles był jego pomocnikiem; to ułatwiło im zbliżenie się do włościan. Orchowski, który znał dobrze 68) Str. 146. Dąbr. 79 Gorzkowskiego i podzielał jego przekonania, i od którega mamy te wiadomości o propagandzie rewolucyjnej pomiędzy włościanami, przedstawia sposób, w jaki ten wykonywał onę.69) Przytoczę tu parę ustępów. „Widzicie, oto jest wieś, gdzie teraz jesteśmy (tu Gorz-kowski wykreślał na piasku okręgi). To nasza jest wieś, a ta są cztery wsie co z nami graniczą. W tych pięciu wsiach jest panów czterech, a was, których oni poddanemi swemi zowią, liczba jest 230. Tak równie i dalej. Zgoła pomiędzy Bugiem, Liwem, Wieprzem i Wisłą, jak to ja wyrachowałem, jest po wsiach na sześćdziesiąt tysięcy zdrowych, mocnych ludzi, a panów niema więcej nad sto osób, z których jedni są starzy, a drudzy słabi. Niechaj się tylko chłopi zrozumieją z sobą i powiedzą panom: my chcemy być wolnemi; jeśli wy zezwolicie, dobrze, a jeśli nie, to wszyscy zginiecie, bo niesprawiedliwie jest, abyśmy my i nasze dzieci dla was cierpieli. Otóż chłopi przez jedno słowo już są wolnemi. Ale to nie dosyć, potrzeba koniecznie i z temi się namówić, którzy za Bugiem, za Wisłą, na Rusi i na Litwie mieszkają. A wszyscy razem, jednej nocy, gdy powstaną, taka wolność pomiędzy ludem nastąpi, jakiej nigdy nie znano". „Kiedy nas będzie wielka liczba — powiada Gorzkowski do związkowych — to jednej nocy we wszystkich wsiach uderzymy we dzwony, zapalimy drzewa po lasach, jak ja wam pokażę, o czem wszystkiem tylko my będziem wiedzieli, a tak w jednym dniu ogłosimy wolność po całym kraju i zaraz się z sobą połączymy. Któż nam co zrobi, gdy wszyscy weźmiemy się za ręce, z kosami, z cepami, z siekierami, a kto ma z bronią palną? To co jest w stodołach i spichlerzach pańskich, na to w krwawym pocie chłopi pracowali: więc ich praca będzie im żywnością. Lepszym panom zostawi się co jest po-trzebnem do życia na rok, a którzy byli złemi, zginą jak ci, których na Rusi powieszano. Nie jest sprawiedliwe, żeby kilkuset panów złych, miliony dobrego ludu trzymali w niewoli, 69) Pamiętnik o Gorzkowskim był drukowany w „Przeglądzie dziejów polskich" (Cześć trzecia. Poitiers, 1839) p. t. „Związek Gorzkowskiego 1796 r. między ludem założony". „Przegląd Społeczny" we Lwowie w 1887 r. (w czerwowym zeszycie) przedrukował ponownie ten pamiętnik. Maryan Kukiel w dziele: „Próby powstańcze po trzecim rozbiorze, 1795—1797" (Kraków i Warszawa, 1912), opierając się głównie na relacyi barona v. Margeiicka, nadwornego komisarza w Zachodniej Galicyi, podał o Gorzkowskim wiele nowych szczegółów. 80 żeby lud i jego dzieci oraz cały kraj nieszczęśliwemi. robili. Wilczy ród musi być wygubiony, aby szkody nie czynił". Orchowski powiada, że propaganda Gorzkowskiego miała powodzenie. Wykrył ją przypadek. Szlachcic wilczego rodu, właściciel Ciszy w powiecie liwskim (w 1901 r. gub. siedlecka, pow. węgrowski), spostrzegłszy chcącego się ukryć chłopa, zatrzymał go i zaczął badać, przyczem z pod sukmany włościanina wypadły jakieś tabliczki. Chłop, napastowany i uderzony przez szlachcica, zaczął się odgrażać, i w gniewie wymknęło mu się nieostrożne słowo. Rozpoczęło się więc badanie i katowanie ludzi, a następstwem tego dalszym było to, źe szlachcic ów, skrępowawszy powrozami Gorzkowskiego i Per-lesa; wydał ich obu władzom austryackim. Śledztwo trwało bardzo długo, szukano bowiem, kto z włościan należał do zmowy. Nie zdołano jednak nic wykryć. Gorzkbwski przesiedział w więzieniu trzy lata, a było ono tak ciężkie, tak zabójcze, że młody jego wspólnik Perles nie zdołał go przenieść i umarł podczas śledztwa. Gorzkowskiego skazano na śmierć, ale z woli cesarza ułaskawiono i wygnano z państwa austry-ackiego. Zwycięstwa francuskie utrzymywały zabór austryacki w ciągłem oczekiwaniu, że wkrótce pojawią się legiony polskie. Przy rozpoczęciu ruchów wojennych przeciwko Austryi w 1797 r. Dąbrowski, przedstawił Bonapartemu plan, ażeby legia polska, skierowana ku Krainie i Sławonii, mogła szybkim ruchem przez posiadłości tureckie wkroczyć do Bukowiny i Galicyi. „Cesarz austryacki, uderzony najściem tak niespo-dziewanem i szybkiem, będzie musiał wreszcie wystawić siłę przeciw tej kolumnie, a tern samem oderwać od swego korpusu na lewem skrzydle armii włoskiej część wojska dla obrony własnych krajów. Lecz owa kolumna polska stanie się wnet wielkim i nakazującym poszanowanie korpusem armii; tysiące patryotów, którzy dziś marnieją na Wołoszczyźnie, połączą się z swemi braćmi broni; powstanie wybuchnie jednocześnie we wszystkich częściach Polski, dziś pod rządem austryackim będących". 70) Bonaparte — powiada Dąbrowski — uznał ten plan, „jak się zdaje być z planami swemi zgodnym". 71) Tłumaczy to tem, że otrzymał rozkaz posunąć się do Palmanuoya, a generał Berthier, szef sztabu głównego, jednocześnie wysłał rozkazy, ażeby wszyscy polacy tam się zgromadzili. Równo 70) Str. 191 Dąbr. 71) Str. 31. Hist. Demokr polskiej 6. cześnie dyrektoryat zgodził się na projekt ministra spraw zagranicznych Karola de la Croix, ułożony w porozumieniu z wychodźcami polskiemi, a polegający na tem, ażeby wzniecić powstanie narodowe Słowian i Węgrów i następnie zamiast monarchii austryackiej utworzyć z tych narodów państwo federacyjne na wzór szwajcarskiego. Mając na uwadze, że w tym czasie pomiędzy Słowianami było wielkie wrzenie i Węgry także się burzyły, Sułkowski był tego zdania, że re-wolucya była możliwa i zorganizowałaby się, gdyby francuzi wkraczając, ogłosili byli niepodległość tych narodów. 72) Zawieszenie broni w Lubnie (Leoben) a następnie zawarty pokój w Campo-Formio zniweczyły te plany. Konfederaci na Wołoszczyznie stracili nadzieję. Ksawery Dambrowski, zachęcony przez ajentów cara Pawła, wraz z kilku oficerami udał się do Petersburga. Generał Joachim Denysko, który zorganizował był nieudałą wyprawę do Galicyi, wrócił do kraju, a Paweł w zamian za dobra mu skonfiskowane, darował nowe. W ogóle przypisywano Pawłowi projekt wszkrze-szenia W. Księstwa Litewskiego i Królestwa Polskiego, któ-reby z Rosyą były połączone węzłem dynastycznym. Część więc wojskowych z Wołoszczyzny wróciła do kraju, zwłaszcza, że Paweł polecił Dambrowskiemu organizować w Wilnie kawaleryę polską i przyjmować dawnych oficerów polskich w odpowiednim stopniu. Część jednak wojskowych bardziej rewolucyjnego usposobienia udała się do Włoch i tam się zaciągnęła do legionu włoskiego. Kiedy miał nastąpić kongres pokoju w Rastadt, Dąbrowski się starał, by na nim była także reprezentacya narodowa polska. Pisał w tym przedmiocie do Bonapartego, chcąc go skłonić, aby tego zażądały rzeczypospolite: francuska i cisal-pińska. W tym czasie — jak się zdaje — dyplomacya francuska spodziewała się utrwalić swoje stosunki z państwem austry-ackiem. Zdaje się na to wskazywać Nota Dąbrowskiego, przesłana w lutym 1798 r. generałowi Bernadotte, ministrowi ambasadorowi Rzeczypospolitej francuskiej przy dworze wiedeńskim. Jeżeli do przywrócenia niepodległości Polski koniecznym jest współudział któregokolwiek z mocarstw północnych—rozumuje Dąbrowski—to najodpowiedniejszą jest w tym względzie Austrya, gdyż jedna ona mogłaby mieć z tego rzeczywiste korzyści, wznosząc w ten sposób „wał nieprzebyty 72) Str. 348 i 349. „Jenerała Józefa Sułkowskiego życie i pamiętniki" Poznań. 1864. 82 przeciw dwóm mocarstwom, których interesy stają się bardzo niebezpiecznemi domowi austryackiemu przez zetknięcie się bezpośrednie posiadłości ich z jego krajami". 73) Przy tem — powiada dalej nota — „ani Moskwa, ani Prusy nie zdołałyby zjednać sobie umysłów polskich, gdyż Moskwą się brzydzą z przyczyny prześladowań, któremi ich gniecie od pół wieku, Prusy zaś nienawidzą z przyczyny obałamuceń, któremi polacy oddawna uwodzeni, stali się wreszcie smutną ofiarą w roku 1793. Ze wszystkich krzywd, które Polska wyrzuca swym uzurpatorom, cesarz austryacki jest tym, który się ich najmniej dopuścił; opinia publiczna nawet wśród polaków jest mu już przez to samo najmniej przeciwną; miałby więc daleko mniej trudności w pozyskaniu ich zaufania, nadewszystko, jeśliby wiedziano, że Francya wybrała go na przywódcę w odzyskaniu praw i wolności polaków". 74) Rząd austryacki wszakże wcale nie myślał wchodzić w ściślejszy stosunek z rewolucyjną Francyą. Przeciwnie w 1799 r. przystąpił do koalicyi monarchicznej państw: rosyjskiego, angielskiego, portugalskiego, neapolitańskiego a nawet tureckiego. Król pruski zajął stanowisko wyczekujące. Francuzom w tej wojnie z koalicyą niepowodziło się. Bonaparte, który w tym czasie był w Egipcie, dowiedziawszy się o tem, pospiesznie wrócił do Francyi, i znowu się rozpoczęły tryumfy oręża francuskiego. Po świetnej bitwie pod Hohen-linden (3 grudnia 1800 r.), gdzie legion polski pod dowództwem Kniaziewicza przyczynił się wielce do zwycięstwa, nadzieje Polaków stanęły u szczytu. A tymczasem jak piorun z nieba spadła wieść o zawartym w Lunewilu pokoju. Powstało wśród legionistów silne zniechęcenie. Wówczas to została napisana słynna broszura p. t. „Czy Polacy mają się wybić na niepodległość?" Pisał ją Józef Pawlikowski 75) pod bezpośre 73) Str. 207. 74) Str. 207 i 208. L. c. . 75) Broszura ta, wydana ponownie w 1820 r., zaleca się znajomością rzeczy i trafnością rozumowania. Przypisywano jej autorstwo generałowi Kniaziewiczowi, co już świadczy o jej niezwykłej wartości. P. Aske-nazy innego jest zdania. W dziełku tem — powiada — „było parę prawd złotych, parę nauk spiżowych", ale „oderwane założenia głębsze, wnet topione w powodzi rzekomych zastosowań doraźnych, wywodów fantastycznych i wręcz niedorzecznych, zmierzających do bezwzględnej kon-kluzyi powstańczej" (Str. 210 i 211. Napoleon a Polska. III. Warszawa-1919—Kraków.) Kościuszkę trudno było potępić, odpokutował więc za rewolucyjność powstańczą Pawlikowski. „Rodem z Galicyi, syn kowala, otarty nieco w prawie samouk, uczestnik robót przedinsurekcyjnych, po 83 dniem kierownictwem Kościuszki, którego można uważać z tego powodu za istotnego jej autora. Twierdzi ona, że Polska ma dostateczne siły do wybicia się na niepodległość. Są to siły ludowe. Przekonywa o tern porównanie tego, co zrobiono podczas rewolucyi 1794, z kampanią 1792 r. Trzeba tylko z większą stanowczością i śmiałością, aniżeli w r. 1794, wejść na drogę rewolucyjną. Organizacye spiskowe w kraju, pomimo uwięzień niektórych członków, co się odbywało od czasu do czasu, szerzyły się i rozwijały coraz większą czynność. Werbowano oficerów do legionów, ułatwiano im wyjazd za granicę. W 1797 i w 1798 r. i w zaborze rosyjskim, na Wołyniu i w Litwie, zaczęły się tworzyć organizacye. Szczególnie był czynnym pułkownik Józef Zeydlitz, który w lipcu 1798 r; wrócił na Wołyń z niewoli, zabrany do niej mocno poraniony w bitwie pod Maciejowicami. Z pamiętnika księdza Ciecierskiego76) mamy szczegółowsze wiadomości o związku patryotycznym na Litwie, który znosił się z emigrantami i zbierał składki pieniężne na wojsko polskie. Na czele tego związku stali: ksiądz Ciecierski, przeor wileński dominikanów; brat jego, Stanisław Cieciersi, kapitan wojsk narodowych; księża: Aurelian Dąbrowski i Wacław Ziółkowski; oraz Stanisław Iudycki. Kiedy władze moskiewskie wpadły na ślady tego związku, uwięziono 70 osób. Z całą brutalnością moskiewską wymuszano wyznania rózgami. Więźniów, oskarżonych o zdradę stanu, wywieziono do Petersburga, gdzie sąd się odbył w senacie. Z pamiętników poety rosyjskiego, Dierżawina, wiemy, że jako senator sprzeciwiał się on wydaniu surowego wyroku i kiedy Marków zawzięcie domagał się takowego, zapytał go: „czy wy-stępnemi byli Pożarski, Minin i Policyn, kiedy chcąc oswobodzić Rosyę z niewoli polskiej, utworzyli związek i obce tern jeszcze w późnej starości zamieszany do związków tajnych pokon-gresowych, dokona żywot w celi więziennej u Karmelitów..." „przedstawiał się on napozór jako gorliwiec i czerwieniec patryotyczny, uważany przez takich jak Prądzyński współwięźniów prawie za męczennika, lecz mocno miany w podejrzeniu przez ludzi ostrożniejszych, a zdaniem Stanisława Zamoyskiego, pospolity wydrwigrosz". Teraz następuje własna ocena moralna p. Askenazego. „Tea to człek mały (czy dla tego, że syn kowala?) i ograniczony, w najlepszym razie warchoł i bałamut, wkradł się teraz do bezwzględnego zaufania Naczelnika" (Str. 209). A więc zdaniem p. Askenazego, ani Prądzyński, który z Pawlikowskim siedział w więzieniu, ani Kościuszko, nie poznali się na tym małym człowieku, ale trafniej go ocenił hrabia Zamoyski. 76) Drukowany we Lwowie w 1865 r. 84 jarzmo zrzucili?" Ale to był głos jedynego szlachetnego człowieka. Senat skazał: księdza Ciecierskiego i jego brata, ks. Dąbrowskiego, Stanisława Iudyckiego i ks. Ziółkowskiego, „na knutowanie pod pręgierzem, na ocechowanie lica, na wydarcie nozdrzów i najcięższe w kopalniach sybirskich roboty"; Czarniawskiego, adwokata Grabowskiego i dwóch Siestrzewi-towskich na knuty i osiedlenie w Syberyi; wreszcie akademika wileńskiego Kondratowicza na życie w Syberyi. Car Paweł, chociaż zgromił Dierżawina za jego mędrkowanie, skasował jednak knuty, cechowanie lica i wydzieranie nozdrzów, a zostawił ciężkie roboty i osiedlenie w Syberyi; następnie zaś „jako niegdyś ich kraju współobywatel" kazał obchodzić się ze skazanemi łagodnie. Ks. Ciecierski przyjął wyrok z chrześcijańską rezygnacyą, ale to go mocno bolało, że Sie-strzeńcewicz metropolita zdjął z niego sakrę. Zesłani zyskali na Syberyi poważanie i szacunek. Ks. Ziółkowski został nauczycielem syna naczelnika Czerniczyna i kilku oficerskich dzieci. W pobliżu, gdzie się znajdował ks. Aurelian Dąbrowski, przywieziono Michała Dłuskiego i Nartowskiego. Michał Dłuski jako były pułkownik znalazł wielką łaskę u żołnierzy, zwłaszcza, że był to człowiek wesoły i żartobliwy. „On w tych ludziach wzniecił i litość nad nieszczęśliwymi i nienawiść ku tyranii i niejakiś rodzaj oświaty" 77). W ten sposób nasi patryoci stawali się pomimowołnymi cywilizatorami Syberyi. W śledztwie wileńskiem wyszły na jaw nazwiska wielu spiskowców na Wołyniu. Dwóch z nich, powyżej wspomnianych, Jana Nartowskiego i Dłuskiego, skazano na ciężkie roboty. Na osiedlenie w Syberyi wysłano dziewięć osób. Niektórym udało się szczęśliwie umknąć za granicę, jak generałowi Giedroj-ciowi, Zeydlitzowi, Cypryjanowi Godebskiemu i wielu innym. Śledztwo wołyńskie wykryło nazwiska niektórych członków Centralizacyi lwowskiej, co zakomunikowano rządowi austrya-ckiemu. Jako naczelnego dowódcę w powstaniu, które miało z przybyciem legionów się rozpocząć, powszechnie uznawano Kościuszkę. Do zarządu spraw cywilnych spiskowcy pragnęliby mieć Kołłątaja. Na początku 1800 r. Błeszyński w imieniu Związku Krakowskiego zwrócił się do Dozoru głównego Towarzystwa republikanów polskich z gorącą prośbą, ażeby w Paryżu zajął się pilnie sprawą uwolnienia Kołłątaja, albowiem „wielki to sprawie naszej wzrost by nadało". Podpisy 79) Sfer. 165. Ks. Ciec. 85 wano więc w tym celu w legionach prośby i odezwy. W sierpniu zaś tego roku Kościuszko i Wybicki przedstawili w tej sprawie memoryał pierwszemu konsulowi. Powiadomiony o tem przez Horodyskiego, który przytem przesłał program Związku, Kołłątaj odpisał, „aby go za swego przyjaciela liczyli i o jego posłuszeństwie na ich rozkazy nie wątpili". Liczne uwięzienia na początku 1798 r., częste rewizye, wzmożona czynność policyjna, wyjazd wielu za granicę—rozproszyły członków Związku Patryotycznego, rozluźniły węzły pomiędzy zaborami, i cała organizacya zapadła w bezwład. Najmniej ulegli prześladowaniu członkowie zaboru pruskiego. Dawała im tam pewnego rodzaju osłonę ochronną loża masońska, do której wielu należało. Kiedy więc przeminęły groźne chwile i znowu się uciszyło, członkowie tej loży, Edward Mycielski, Alojzy Orchowski, Karol Eisbach i Andrzej Domański w końcu września tegoż roku postanowili wznowić tajną organizacyę. Dano jej nazwę Towarzystwa republikanów polskich. Ustawę napisaną dla tego towarzystwa, wzorowano na odpowiednich ustawach rewolucyjnych francuskich. Siedzibą głównego zarządu, czyli „Dozoru Głównego" miała być Warszawa. W Krakowie powstał zależny od niego „Związek Województwa Krakowskiego". Uważając Staszica, Kołłątaja, Kościuszkę jako swych duchowych wodzów, chodziło bardzo republikanom o uzyskanie ich sobie. Kościuszko, któremu Orchowski zawiózł w końcu 1799 r. do Paryża, ustawę towarzystwa, zatwierdził ją. W lutym 1801 r. Andrzej Horodyski przez pośrednictwo krakowskiego księgarza, Maja, zawiązał potajemną korespondencyę z Kołłątajem, uwięzionym w Ołomuńcu. Kołłątaj także uznał ustawę za odpowiednią. Z polecenia Dozoru Głównego, Karol Eisbach chciał mu nawet ułatwić ucieczkę, lecz schorowany i osłabiony więzień nie odważył się na ten krok ryzykowny. Republikani, aczkolwiek niechętni Bonapartemu, który — jak mówili — sprzeniewierzał się zasadom republikańskim, widzieli jednak we Francyi przodowniczkę w wyzwoleniu się narodów z pod jarzma tyranii i monarchizmu. 78) 78) Szczegóły o Towarzystwie republikanów biorę przeważnie z dzieł Tokarza i Askenazego. Obaj są niechętni dla republikanów, lecz Aske-nazy nadto usiłuje przedstawić ich czynność w pomniejszeniu i pewnem ośmieszeniu. Jakkolwiek w przypisach przytacza liczne źródła, to jednak podaje je pobieżnie i w takim skróceniu tytułów, że nieraz staje się nie-możliwem a przynajmniej nadto trudnem sprawdzenie jego twierdzeń. Jako przykład. Askenazy pisze (Napoleon a Polska III. Warszawa —1919 — 86 Wiele rozprawiano w swoim czasie o pracy organicznej i przeciwstawiano ją jako skuteczniejszą usiłowaniom rewolucyjnym. Nie uwzględniano jednak tego, że jest ona możliwa w dwóch tylko wypadkach — a zwłaszcza jeżeli interesy narodowe i państwowo — rządowe w zupełnem są z sobą przeciwieństwie: 1) albo wówczas kiedy rząd, nie oceniając dostatecznie jej znaczenia, lekceważy ją, albo dla pewnych widoków politycznych zezwala na nią; 2) wówczas także, kiedy rząd jest skrępowany w swojej dowolności konstytucyą i prawami, chociaż — jak to widzieliśmy w państwie pruskiem — i ta rękojmia staje się niedostateczną dla narodu liczebnie mniejszego od tego, w którego państwie się znajduje. Jakkolwiek tendencyjnie przeceniano skutki tak zwanej pracy organicznej, to wszakże zaprzeczyć się nie da, że bywa ona korzystna, chociażby już dla tego, że skłania do zajęcia się sprawą ogólną, do pracy zbiorowej, do służby publicznej. W zaborze pruskim do takiej pracy wydali pierwsze hasło właśnie ci, których nazywano rewolucyonistami, ci co wrócili do kraju z legionów i z emigracyi. „Powrót kilku osób światłych i patryotycznych z zagranicy — pisze Cypryan Godebski z Poznania w grudniu 1802 r. do Kosińskiego — stał się użytecznym krajowi. On im winien w części założenie Towarzystwa Przyjaciół Nauk, a zupełną odmianę w obyczajach młodzieży. Bilardowa junakerya nie najlepiej by się wydała przy ludziach, którzy dali dowody męstwa na placu chwały a spo-kojności w życiu prywatnem. Mogę powiedzieć na chlubę powracających z legionów, że ich postępowanie w kraju zgodne jest z ich poświęceniem się za granicą. To mnie utwierdza w opinii, że legiony więcej nam przyniosły korzyści niż straty, wyjąwszy stratę kilku osób, których wspomnieć nie można bez żalu" 79). Zachowanie i krzewienie tradycyi narodowej staje się pierwszym celem pracy organicznej w narodzie zagrożonym w swem jestestwie. Przyczynia się najbardziej do tego praca nad zachowaniem języka ojczystego i rozwojem literatury ojczystej. I widzimy też pierwsze usiłowania ku temu w zabo Kraków) Orchowski przedstawił w Paryżu ustawę „imieniem rzekomo 2400 stowarzyszonych, w rzeczywistości liczba związkowców nie dochodziła 200." Jakkolwiek i ta liczba jak na spiskowców jest znaczna, nie udało się mnie sprawdzić, skąd ją bierze. O stosunkach republikanów ze Staszicem, Kołłątajem i Kościuszką mówię obszerniej w życiorysach drukowanych w PJutarchu Polskim (Warszawa 1920). 79) Str. 346. Am. Kosiński.          87 rze pruskim, dzięki znacznej swobodzie cenzury. Przybyły z Paryża do Warszawy, Franciszek Dmochowski, zaczął wydawać na nowo Pamiętnik Naukowy, a swoją ruchliwą agitacyą przyczynił się w pewnej mierze do założenia Towarzystwa przyjaciół nauk. Niedawny więzień petersburgski, Tadeusz Mostowski, osiadłszy w Warszawie, założył tam drukarnię i począł przedrukowywać dawne dzieła polskie. Do ważniejszych wydawnictw ówczesnych należy wydanie zupełne dzieł Krasickiego w 10 tomach. Wpłynęło to znacznie na wzmożenie się ruchu umysłowego, i Warszawa jakkolwiek utraciła charakter stołeczny pod względem politycznym, zachowała ten charakter dla całego narodu pod względem umysłowym. Towarzystwo Przyjaciół Nauk zawiązało się 16 lipca 1800 r. i przez biskupa Krasickiego wyjednało u króla przyzwolenie na publiczne posiedzenia. Takie pierwsze posiedzenie odbyło się 9 maja 1801 r. Prezesem został wybrany znany erudyta, biskup Albertrandi, a sekretarzem Franciszek Ksawery Dmochowski, który miał w tym czasie wielki wpływ w świecie literackim. Instytucya ta miała w tych czasach pierwszorzędne znaczenie i dopiero w następnych latach, kiedy wytworzyły się dla rozwoju narodowego przyjaźniejsze warunki, zeszła do drugorzędnego i nawet mniej rzędnego stanowiska. Założenie onej przyjęto w kołach inteligentnych z wielkiem uznaniem i hojnemi darami ją wspierano. Książe Aleksander Sapieha, który z zamiłowaniem poświęcał się mineralogii, darował Towarzystwu swoje bibliotekę, mającą przeszło (5000 dzieł; Henryk Lubomirski i Aleksander hr. Chodkiewicz darowali swoje dość bogate zbiory przyrodnicze. Z zapisów pieniężnych wymienić należy zapis ks. Bohusza 1800 złp. z tern, ażeby z odsetków tego kapitału wyznaczano nagrody za rozprawy naukowe. Ale najhojniejszym ofiarodawcą był Stanisław Staszic. Wynajął on obszerny dom na Kanoniach i urządził w nim salę na publiczne posiedzenia. Darował Towarzystwu swoje bibliotekę i swoje zbiory przyrodnicze. Stał się wreszcie bankierem bezprocentowym Towarzystwa, dając często bezzwrotne zaliczki na rozmaite druki i zapomogę uczonych. Stanisław Staszic — mówiąc słowami Kajetana Koźmiana— był w Towarzystwie „członkiem niezmordowanym, najczyn-niejszym, najgorliwszym, a nadewszystko najhojniejszym" 80). Pojmował on, jak ważny wpływ mogło wywierać takie towa 80) Str. 211. II. 88 rzystwo. W przemówieniach, w rozprawach jego naukowych,) z dziedziny geologii odzywało się zawsze gorące słowo patry-oty polskiego. Z owych to czasów wypadły z ust jego te pamiętne słowa: „Paść może i naród wielki, zniszczeć nie może— tylko nikczemny". Zachęcał młodzież, ażeby odsunięta od życia politycznego, wzięła się gorliwie do pracy naukowej, do pracy zawodowej. „Jeżeli wam już niewolno z innemi ludy chodzić w zawód — powiadam — o narodową sławę bohaterstwa; to wolno wam, owszem wyzywają was europejskie narody — w zawód o sławę wszystkich innych rodzajów. — Idźcież w te szlachetne zabiegi i z cudzoziemcami i z współ-zobywatelonemi ludy; a nieustępując na waszej ziemi nikomu pierwszeństwa w cnotach, w pracach, w naukach: połóżcie na tern wszystkiem, cokolwiek ziemia waszych ojców w najwyższych górach, w najgłębszych wewnętrza zakopach, i w morzach i w powietrzu, ciekawego, użytecznego zawiera: połóżcie — mówię — na tern wszystkiem pracy, dowcipu, wynalazku, umiejętności pierwsze imię Polaka". Już sam współudział w Towarzystwie Staszica, Dmochowskiego, przez pewny czas Kołłątaja, Ignacego i Stanisława Potockich, Joachima Chreptowicza, Jana Śniadeckiego i t. d. dostatecznem jest świadectwem, że przeważały w niem opinie postępowe, demokratyczne. W tymże patryotyczno-demokra-tycznym kierunku oddziaływał korzystnie i teatr polski, znajdujący się pod światłą dyrekcyą Wojciecha Bogusławskiego. Umiał on zrobić stosowny wybór, ażeby uderzyć w czułą stronę publiczności. Z tego powodu Witwicki nazwał Bogusławskiego poetą nad poetami, poetą żywym nie słowa lecz czynu. Objeżdżając miasteczka prowincyonalne, budził wspomnienia ojczyste, zwracał serca ku ludowi. Jego sztuka „Cud mniemany, czyli krakowiacy i górale", malująca serdeczność i prostotę ludu, miała wszędzie wielkie powodzenie. W Warszawie tłumaczenia Corneille'a i Voltaire'a, spolszczone pięknym wierszem Osińskiego, entuzyazmowały publiczność, zwłaszcza, że tłumacz umiał uwydatnić te ustępy, które poruszały uczucia patryo-tyczne.— „Tragedya Horacych — pisał Godebski — takie na publiczności zrobiła wrażenie, iż po skończeniu sztuki, teatr do godziny całej brzmiał oklaskami i imieniem tłumacza; porwano go nakoniec na ręce, i tak noszony po teatrze mógł był powiedzieć z Voltaire'm, „iż chcecie mnie umęczyć wyrządzeniem honoru". Ludwik Osiński prześcignął wkrótce Dmochowskiego na polu literackiem. Był on także postępowcem i zwolennikiem 89 demokratycznych przekonań. W wydanym w Warszawie w 1799 r. Zbiorze zabawek wierszem Osińskiego, znajduje się wiersz p. t. „Dziedzic i poddani", w którym występują: jeden jako „dziedzic młody, filozof, moralista, mędrzec nowej mody", zachowujący się z włościanami po ludzku łagodnie; drugi zaś szlachcic starej daty, „w zdaniach absolutny, nieubłagany w gniewie, w karaniu okrótny". Czytamy w tym wierszu następujący zwrot do ludu: „0 wy, co ślepym losem skazani- do pracy, Jesteście Państw podporą, czcigodni wieśniacy! Żywiciele narodów! — o których zagony, Ród ludzki i wysokie wspierają się trony; Wy co chlebem, rzemiosły i mnożnemi trzody, Węzłem handlu odległe zbliżacie narody — Wy co w potrzebie niosąc zbrojnych rąk tysiące, Tych, coście nakarmili, jesteście obrońcę, Pierwsza klaso ludzkości! jakiż ludzie dzicy Gnębić będą szanowny stan wasz, cni rolnicy! Smutne przemocnych Panów wściekłości igrzyska! Ten, co z rąk waszych żyje, nęka i uciska. — Njeznają ludzie ludzi — Prawdo! duszo świata, Skrusz przesąd — niechaj człowiek uzna w człeku brata". Z wstąpieniem Aleksandra I na tron rosyjski, otworzyło się pole dla pracy organicznej i w zaborze rosyjskim. Jakim-kolwiekbądź okazał się później ten car, to nie ulega wątpliwości, że w pierwszych latach swego panowania sprzyjał on szczerze polakom i wyznawał przekonania wolnościowe i demokratyczne. Ogiński opowiada, że Aleksander I, dowiedziawszy się, że na bal wydany dla niego w Mińsku zaproszone zostały także i mieszczanki, zbliżył się do niego ze słowami: „przyjemnej doznaję niespodzianki, spostrzegając postęp cywi-lizacyi w gubernii mińskiej, gdzie jak w całym waszym kraju uporczywie się trzymano starych przesądów" 81) Uczeń patry-oty wodyjskiego, La Harpe'a, wysoko cenił oświatę. Dowodem tego: założenie uniwersytetów; wyznaczenie samy pieniężnej na tłumaczenie Adama Smitha, Benthama, Becarii, Monteskiusza i t. d.; ustanowienie ministeryum oświaty i ogłoszenie zasad powszechnego oświecenia. Głównym jego doradcą był książę Adam Czartoryski, z którym Aleksander, będąc jeszcze następcą tronu, zawiązał przyjazne stosunki. Naznaczony na własne żądanie kuratorem zakładów naukowych w zaborze rosyjskim, zajął się gorliwie sprawą podniesienia i szerzenia oświaty i w tym względzie oddał wielkie zasługi 8l) Str. 330. II. Ogiński. 90 narodowi i przyczynił się niemało do rozwoju w nim myśli demokratycznych, chociaż sam w późniejszym czasie został głową stronnictwa arystokratycznego. Zreorganizowawszy i zaopatrzywszy w dostateczne środki uniwersytet wileński, powołał na profesorów: europejskiej sławy lekarza Jana Piotra Franka i Jana Śniadeckiego. Na jego przedstawienie, został mianowany wizytatorem szkół w guberniach: wołyńskiej, podolskiej i kijowskiej, Tadeusz Czacki,. który nie tylko sam oddał się z całą duszą sprawie podniesienia oświaty, ale nadto „własną gorliwością o oświecenie publiczne potrafił elektryzować umysły wszystkich tutejszych obywatelów, którzy znoszą hojne fundusze na pomnożenie nauk w gimnazyum tutejszem (krzemienieckiem), na założenie szkoły panienek i na wiele innych poważnych przedmiotów" 82). Był to człowiek światły i postępowy. Kiedy akademia wileńska oddała szkoły na Białej Rusi jezuitom, naganiał to i potępiał. „Wyraziłem — pisał do Kołłątaja 10 lipca 1804 r. z Porycka — komu wypadało, jak znikczemniała akademia krakowska przez starania jezuitów, jak jej wszystkie kolonie upadły. Akademia przypomnieć sobie powinna, że tylko zgon Pawła przeszkodził objęciu akademii przez jezuitów. Jeżeli kiedy byli strasznemi jezuici— to teraz, kiedy są już w Niemczech, w Rzymie i w Neapolu. Energia w szczególnych jest i będzie osobach akademii, ale duch prawdziwy ciała jest w zakonie. Stracił przez nich Zygmunt III Szwecyę, Stefan Moskwę, ale oni w tych klęskach władzy swej nie stracili. Rzuciłem oko na Białą Ruś. Obywatele od nich wychowani są głupszemi i niemoralniejszemi od naszych prowincyi, — otóż jest owoc ich wychowania, otóż smutna wieszczba." 83) W pracy tej organicznej nad podniesieniem i rozszerzeniem oświaty publicznej odegrał ważną rolę, chociaż niejawną, Hugo Kołłątaj. Wpływ jego sięgał daleko, i nie szczędził on pracy swojej dla dobra publicznego. Kiedy wydano ukazy względem oświecenia publicznego, napisał swoje uwagi nad niemi, szczególnie nalegając na to, by wychowanie odbywało się w ojczystym języku. „Jest rzeczą niewątpliwą — pisze on — iż żadnej nauki dobrze nauczyć się nie można, tylko 82)      List Kołłątaja do Samuela Lindego. Str. 286, I. X. Hugona Kołłą taja — „Listy w przedmiotach naukowych." W Krakowie. 1844. 83)      Str. 404 i 405. II. L. c. 91 w takim języku, który gruntownie posiadamy. Nie wszyscy równie obdarzeni jesteśmy darem pamięci, bez której wielu języków nauczyć się trudno; abyśmy zaś pojęli najtrudniejsze prawidła jakiej umiejętności, dość jest: żebyśmy reflektowali dobrze, i żeby nam o niej mówiono w języku rodowitym" 84). Z jeszcze większym naciskiem przedstawiał konieczność ojczystego języka, pisząc swoje uwagi o gimnazyach guberskich. „Próżnoby chciano — powiada kończąc swoje rozumowanie o ważności nauczania w ojczystym języku — liczne podejmować koszta w rozszerzeniu przytłumionego u nas światła, gdyby nam dano do szkół obcą mowę, tern bardziej obcych nauczycielów. Powinniśmy się przykładać do dawnych i teraźniejszych języków, abyśmy znali obce bogactwa w wynalazkach i literaturze; lecz naród nasz nie może być powszechnie oświeconym, wynalazki i prace naszych pisarzów będą zawsze poziome i niedokładne, jeżeli mowa nasza nie będzie mową nauczycielów i pisarzów" 85). Kołłątaj zalecał przedewszystkiem zakładanie szkół parafialnych, które uważał za ważniejsze od licznych szkół powiatowych, zwłaszcza zakonnych, „które uważam — pisał do Czackiego — jak liczne targowiska, gdzie nie-moźna będzie dostać tylko lichego towaru" 86). Idąc za jego radą, brat Tadeusza Czackiego, Michał, założył w Sielcu wzorową szkołę parafialną. Kołłątaj wypracował bardzo starannie dla Czackiego znakomity projekt organizacyi szkół 87). Genialny ten człowiek dowiódł na własnej osobie, że praca organiczna i usiłowania rewolucyjne nie są w wykluczającym siebie wzajemnie stosunku. Aleksander I nosił się także z myślą zniesienia poddaństwa włościan, zachęcany do tego przez ks. Czartoryskiego, hr. Strogonowa, Koczubeja, a nawet gardłował za tern podówczas wielki liberał Nowosilcow. Car jednak, widząc ogromną niechęć z tego względu wśród szlachty i biurokracyi a pamiętając, jaką to śmiercią umarł jego ojciec, wahał się i skłonił do połowicznego środka, jaki mu przedstawił Rumiancow. Projekt polegał na dobrowolnyeh układach dziedziców z włościanami o wykup ich wolności i ziemi. Odpowiedni ukaz pod nazwą „o wolnych rolnikach" został ogłoszony 20 lutego 1803 r. Na podstawie tego ukazu, Ignacy Karp', syn zasłużonego 84)      Str. 158. I. L. c. 85)      Str. 307. I. L. c. 86)      Str. 244. I. L. c. 87)      Wydrukowany w T. II. L. c. 92 w powstaniu Kościuszkowem Benedykta, uwolnił w swych dobrach wszystkich poddanych, ogółem 7000 mężczyzn. Za jego przykładem poszli i niektórzy inni ziemianie litewscy, tak że ówczesna gubernija Wileńska wśród innych gubernij całego imperyjum zajmowała co do ilości zawartych układów drugie miejsce. 93 ROZDZIAŁ CZWARTY. Czasy Księstwa Warszawskiego (1807 do 1814). Wiara we Francyę słabnie a natomiast rośnie wziętość Aleksandra I. —-Plan przywrócenia Polski. — Stronnictwo rosyjskie. — Napoleon podnieca nadzieje polskie. — Różnica między rosyjskiem i francuskiem stronnictwem. — Kampania pruska 18C6 r. — Napoleon przywołuje Dąbrowskiego i Wybickiego. — Aleksander usiłuje zjednać Kniaziewicza. — Zapał dla Napoleona. — Usuwanie się magnatów. — Szybkie formowanie się wojska polskiego. — Towarzystwo Patryotyczne na Rusi i plan zbrojnego powstania. — Kampania 1807 r. i pokój w Tylży. — Księstwo Warszawskie. — Chęć Napoleona zyskania Aleksandra. — Polityka zagraniczna Napoleona. — Konstytucya.—Znaczenie Księstwa dla sprawy narodowoj — Zniesienie poddaństwa i wpływ tego moralny na zabory: austryacki i rosyjski. — Dekret w sprawie włościańskiej. — Przesada w ocenianiu szkodliwych skutków dekretu. — Projekt Surowieckiego. — Organizacya gmin.— Panowanie wojskowości. — Charakter wojska ówczesnego.— Republikani i ich troska o lud. — Orchowski o Związku wojskowym. — Żywe zainteresowanie się sprawą polepszenia bytu włościan w ostatnich chwilach Księstwa.— Podniesienie przemysłu, handlu,a zwłaszcza oświaty. — Czynność sejmów. — Kampania austryacka 1809 r.: ważna w niej rola legionistów, genialny pomysł Dąbrowskiego, zdradzieckie zachowanie się ro-syan, zapał powszechny, powiększenie Księstwa.—Dyplomacya rosyjska usiłuje wymódz od Napoleona zobowiązanie się, że nie odbuduje on Polski.— Dyskusya dyplomatyczsa w tej sprawie. — Napoleon stanowczo się oświadcza przeciwko wszelkiemu zmniejszaniu Księstwa. — W zaborze rosyjskim objawia się nieprzyjaźń rządowa ku Polakom. — Obietnice Aleksandra. — Usiłowanie jego pozyskania polaków. — Raport księcia de Bassano w sprawie Księstwa. — Powszechna w Księstwie gotowość do boju z Rosyą. — De Pradt. — Konfederacya. — Maskowanie wojska polskiego.— Zniechęcenie ludności na Litwie. — Ostrzeżenia Napoleona. — Klęska jego.— Bezsilność Konfederacyi.—Wpływ obietnic Aleksandra. — Orchowski o usiłowaniu samodzielnego wystąpienia. — Ważne znaczenie Księstwa w rozwoju demokracyi w Polsce. Rozwiązanie legionów polskich przez pierwszego konsula silnie osłabiło wiarę we Francyą. Emigranci wracali do kraju, a Wybicki, porzuciwszy politykę, oddał się cały kształceniu 94 swoich synów. Nadto ogłoszenie się Bonapartego cesarzem w dniu 20 maja 1804 r., jakkolwiek to nastąpiło po odwołaniu się do powszechnego głosowania narodu, wzbudziło silną ku niemu nieufność w naszych republikanach. Natomiast rosła potężnie wziętość Aleksandra I. Jeden z dawnych gorących stronników francuskich, książe Michał Ogiński, stał się jednym z gorliwych wielbicieli młodego cesarza rosyjskiego. Brutalna polityka moskiewska z czasów Katarzyny II, despotyczne wybryki z czasów Pawła I, ustąpiły łagodnemu i wyrozumiałemu zarządowi prowincyi zabranych. Gubernatorów mianowano polaków, albo życzliwych narodowi polskiemu. Szlachta, mając własną organizacyę, odzyskiwała swoje dawne polityczne znaczenie. „Na Litwie — jak powiada jeden ze współczesnych — pod względem towarzyskim Wilno podówczas nie ustępowało innym stolicom." 1). Generał-gubernator hr. Benigsen, ożeniony z piękną polką Andrzejkowiczówną z domu, zgromadzał w swoich salonach liczne towarzystwo polskie. Arystokrajcya litewska pootwierała także podwoje licznych salonów, „i błyszczały w nich — opowiada tenże świadek owych czasów — generałowe Bagniewska i Bagowood, Machwicowa i tyle innych, rojem wielbicieli otoczone, i młody hrabia Zerosław Potocki sypał krociami na uczty i bale" 2). „W Wilnie marszałkiem był hr. Brzostowski, człowiek bardzo miły i uprzedzająco grzeczny, również jak jego żona, z domu hrabianka Chreptowiczówna. Z godnością i wdziękiem robiła ona honory domu w swych salonach, w których wieczorami zbierało się liczne i wyborowe towarzystwo" 3), „Pod względem wysta-wnosci i przepychu z marszałkostwem rywalizowali: hr. Cho-isel-Gauffier, syn posła francuskiego w Konstantynopolu, żonaty z hrabianką Potocką, niegdyś panną dworu Katarzyny II, lir. Kossakowski, wielki łowczy litewski, ożeniony z siostrą pani Choisel'owej; hr. Tyzenhauz; pan Morikoni — pisarz i hr. Potocki". „Otwarto kasyno w domu Mullera, w którem urządzano maskarady i różne zabawy". Teatr chętnie odwiedzano, i „trupa pani Morawskiej była wcale niezła". 4) Wojna 1806 i 1807 r. silnie spustoszyła Litwę, „Litwini, którzy przed pięciu laty dla zaspokojenia najmniejszego kaprysu szafowali dukatami, teraz (1811 r.) zastanawiali się nad wydaniem je1) Str. 279. Cz. II. „Pamiętniki Kamertona". 2) L. c. Str. 277. 3) Str. 55. I. „Pamiętniki profesora Józefa Franka. Wilno, 1913. 4) Str. 56 L. c. 95 dnego złotego na konieczne potrzeby. Zmniejszyła się liczba balów, kolacyi, koncertów, zato chętniej uczęszczano do teatru". 5) W życiu towarzyskiem Wilna odegrywał ważną rolę profesor uniwersytetu, Józef Frank, który po wyjeździe swego ojca Piotra do Petersburga objął jego czynność kliniczną. Lubił on muzykę i był jej znawcą, a żona jego Krystyna, wraz z pięknym głosem łączyła wdzięczną powierzchowność. Urządzał więc koncerty i teatry amatorskie na cele dobroczynne. Drugą prowincyą, gdzie wrzało silnie życie towarzyskie, był Wołyń. W Krzemieńcu i w świetnych domach bogaczy wołyńskich gromadzono się licznie na zabawę. Szlachta rozbawiona i zadowolona oświadczała się głośno, że jej lepiej „teraz, jak za czasów polskich, mamy w znacznej części to, co nam ojczyzna dawała, a nie mamy ciężarów i niebezpieczeństwa rzezi humańskiej, chociaż bez Polski, jesteśmy w Polsce i jesteśmy polakami". 6) Z powodu przewidywanej wojny, stało liczne wojsko rosyjskie na Wołyniu. Naczelny dowódca, wielki książę Konstanty, zwiedzał domy możne i ujmował kobiety nadskakiwaniem, ale prawdziwym uiubieńcem kobiet był jego faworyt, generał Baur. Wogóle panowała harmonia między szlachtą a wojskiem, „do którego już wielu ze zna-komitszej młodzieży wstępowało".7) Aleksander otwarcie i wiele mówił wówczas o wskrzeszeniu państwa polskiego. Kiedy więc w 1805 r. zawiązywała się przeciwko Napoleonowi koalicya, złożona z Anglii, Rosyi, Austryi i Szwecyi, Piatoli, który bawił w tym czasie w Petersburgu, przedstawił projekt nadania tej koalicyi charakteru obronnego przeciwko francuskiej supremacyi wojskowej i wrócenia do dawnego podziału terytoryalnego. Adam ks. Czartoryski, w tym czasie minister spraw zagranicznych w Rosyi, popierał ten projekt. Protestując przeciwko zaborom francuskim, należało się naprawić krzywdę wyrządzoną narodowi polskiemu. Ażeby porozumieć się w tym przedmiocie ostatecznie, Aleksander udał się do Puław; dokąd przybył także Stadion, mini{SPECIAL_CHAR: &}ter spraw zagranicznych w Austryi, i dokąd zaproszono także i króla pruskiego, chcąc go koniecznie skłonić do koalicyi. Wiadomość o tych planach obiegła po całym kraju, i kiedy Aleksander udawał się do Puław, rząd pruski— 5)       Str. 148. II. L. c. 6)       II. Str. 246. „Pamiętniki K. Koźmiana" 7)       L. c. I. 246. 96 jak opowiada Potocka w swoich pamiętnikach 8) — przeszkodził mu nawet przejazd przez Warszawę, obawiając się entu-zyastycznych owacyi ze strony ludności dla cara rosyjskiego. Plany te jednak zostały pokrzyżowane: naprzód przez króla pruskiego, następnie przez Napoleona. Król pruski nie tylko nie przystąpił do koalicyi, ale ściągnąwszy Aleksandra do Berlina, tam przy pomocy swojej pięknej żony zachwiał go w restauracyjnych zamiarach. Świetne zaś zwycięstwo Napoleona pod Sławkowem czyli Austerlitzem w Morawii (2 grudnia 1805 r.) rozdzieliło skoalizowanych i położyło koniec wojnie. Książę Czartoryski, urażony na Aleksandra, że bez jego wiedzy zmieniał swoje politykę zagraniczną, podał się do dymisyi. Polityka Aleksandra względem polaków wytworzyła silne stronnictwo rosyjskie, które wiązało losy Polski z losami Ro-syi, nie chcąc jednak sprzeniewierzyć się interesom narodowym. W ostatnich latach panowania Katarzyny II, a nawet i za Pawła I, oprócz niewielkiej garstki ludzi szczerem przekonaniem powodujących się, ku Moskwie ciągnęli tylko za-przedańcy i renegaci. W Aleksandra dobre zamiary uwierzyło wielu uczciwych i zacnych patryotów. Wiedział o tern dobrze Napoleon i wiedział także, że niedawny zapał ku Francyi ogromnie ostygł. Wprawdzie, zawsze jeszcze istniało stronnictwo francuskie, ale kiedy ono wGiąż się zmniejszało, stronnictwo rosyjskie przeciwnie wciąż rosło. Napoleon więc postanowił skorzystać z tego uczucia żalu do Aleksandra, jaki powstał w sercach polskich skutkiem doznanego zawodu, i przygotowując się do dalszego prowadzenia wojny, sprawę polską coraz bardziej wysuwał na widownię. Starał się nawet ująć Kościuszkę, by mieć go po swojej stronie, ale ten nie ufając Napoleonowi, nie chciał przyjąć żadnych zobowiązań ). Różnica pomiędzy stronnictwem rosyjskiem i francuskiem była nie tylko polityczna, ale w pewnej mierze i społeczna, która zaznaczała się i uwidoczniała z biegiem wypadków. Na czele stronnictwa rosyjskiego stali: książe Adam Czartoryski, ks. Michał Ogiński, książę Lubecki, a za temi utytułowanemi przodownikami szła zamożna szlachta przeważnie z litewskich 8)       Str. 91. „Memoires de la Ctesse Potocka" (1794 - 1820) publies Par Casimir Stryjenski. Paris 1897. 9)       Pomimo to rządowy „Monitor" ogłosił sfabrykowaną odezwę Ko ściuszki. Hist. Demokr. w Polsce 7         97 i ruskich prowincyi. Było to stronnictwo arystokratyczne. Stronnikami francuskiemi byli przeważnie ci, którzy na emigracyi i w legionach przyzwyczaili się byli widzieć Francyą niosącą wolność ludom. Byli to z przekonania, wreszcie po większej części z pochodzenia nawet, demokraci, którzy nie zaparli się jeszcze w zupełności tego, czemu dawniej hołdowali. Stronnictwo to jednak w tym czasie — można powiedzieć — było w rozproszeniu, bez widomego przewodnictwa. Generał Henryk Dąbrowski nawet, najwierniejszy stronnik Francyi, trzymał się na uboczu. Ale za to Francya, dzięki swej rewolucyjnej przeszłości, miała po swojej stronie, aczkolwiek mało lub nawet wrcale nieświadome, sympatye ogromu ludności w krajach dawnej Rzeczypospolitej. Uboższa szlachta folwarczna, gmin szlachecki, mieszczanie i chłopi wyczekiwali jeszcze zawsze, że Francya przyniesie im i wolność i równość. W 1806 r. Prusy przystąpiły do koalicyi angielsko-rosyj-sko-szwedzkiej. Napoleon, przygotowując się do rozpoczęcia kroków wojennych, wezwał kuryerem Dąbrowskiego i kazał legią włosko-polską posunąć ku teatrowi wojny. Napoleonowi chodziło jeszcze bardzo o to, ażeby mógł pokazać polakom po swojej stronie jakąś wpływową osobistość, możliwie jakiegoś utytułowanego magnata. Nie znaleziono jednak na razie takiego i wskazano tylko Wybickiego, jako posiadającego wziętość i szacunek pomiędzy szlachtą w zaborze pruskim. Wojna pruska była jednym tylko ciągiem tryumfów oręża francuskiego. Stanąwszy w Berlinie, Napoleon kazał wezwać Wybickiego. Adjutant Dąbrowskiego, Kobyliński, dopiero już za Dreznem mil kilkanaście, dopędził tego zacnego patryotę, który nie wiedząc, jak się ma zachować, zmykał ku Luzacyi i granicy śląskiej, ażeby tam na ustroniu wyczekiwać na dalsze wypadki. Własnoręczny list Dąbrowskiego zdecydował go jednak. Napoleon przyjął go bardzo życzliwie, i po dość długiej z nim rozmowie o Polsce, rzekł do niego: „wiem, że posiadasz wielkie zaufanie u swoich współrodaków, napisz tu więc zaraz proklamacyę do nich, iż wchodzę do Polski w trzy kroć sto tysięcy wojska, iż. gdy obaczę, że są godni być narodem, będą nim i t. d." 10). Proklamacya została wydrukowana na drugi dzień, 3 listopada, w Berlinie i była niejako pierwszem jawnem zobowiązaniem się Napoleona w sprawie polskiej. Wywarła ona ogromne wrażenie. Dąbrowskiemu polecił Napoleon formowanie nowych korpusów w uniformach I0) Str. 187. „Pamiętn. Wybickiego", 68 polskich, a Wybickiemu organizowanie władz administracyjnych i sądowniczych, nadewszystko zaś sprawę wyżywienia armii. Jeden i drugi wywiązali się znakomicie ze swego zadania, i Napoleon głośno objawił swoje zadowolenie, mówiąc: „Bez Wybickiego nie miałbym co jeść." Proklamacya berlińska mocno zaniepokoiła Aleksandra. Znajdował się on wówczas w Kurlandyi z licznem wojskiem, które szło na pomoc królowi pruskiemu. Postanowił więc i sam jakimś czynem jawnym objawić swoje zamiary. Przez kuryera więc wezwał generała Kniaziewicza, który na Wołyniu jako dzierżawca zajmował się rolnictwem! Widzenie się nastąpiło w Taurogni, gdzie była główna kwatera cesarza. „Pragnąłem, generale — rzekł Aleksander — zabrać z tobą znajomość. Twoje talenta wojskowe i twój patryotyzm są mi znajome. Chcę zasięgnąć twojej rady w przedmiocie ważnym. Rozbiór Polski jest dziełem niesprawiedliwem, a nawet niepolitycznem; pragnę naprawić jedno i drugie. Gotów jestem ogłosić przywrócenie Polski, uorganizować wojsko polskie i powierzyć ci jego dowództwo. Znasz lepiej jak ja charakter swoich spółziomków i możesz właściwiej osądzić, czy ocenią mój projekt tak, jakbym życzył. Powiesz mi otwarcie swoje zdanie". „W. C. Mość — odpowiedział Kniaziewicz — upoważnia mnie do wynurzenia otwarcie mego zdania. Będę posłuszny, i oto jest moje zdanie: przed dwoma laty N. Panie, cały w ogólności naród polski był oddany W. C. Mości. Wszyscy wiedzieli, że zamiarem twoim, N. Panie, było przyczynić się do przywrócenia Polski. Dziś, N. Panie, zmieniły się okoliczności. Naczelnik narodu francuskiego uzbroił część naszego narodu, przyrzekł byt polityczny Polsce. Jakaż będzie przyszłość Polaków uzbrojonych przez Francuzów? Albo ujrzą nadzieje swoje spełnione, albo zginą z bronią w ręku. Wojsko polskie, uorganizowane pod opieką W. C. Mości, musiałoby walczyć przeciw swoim spółziomkom, i byłaby to natenczas wojna domowa. N. Panie, przekonany jestem, że W. C. M. znajdziesz w mądrości swojej inne środki do spełnienia szlachetnych i wspaniałych uczuć twego serca r życzeń narodu polskiego." Aleksander jeszcze z pół godziny rozmawiał z Kniazie-wiczem, ale nie wznawiał kwesty i polskiej, i podając mu rękę, kiedy generał wsiadał do powozu, rzekł głośno: — „Poważałem cię, generale, i jeszcze więcej cię poważam" 11). 11) Rozmowę tę sam generał Kniaziewicz opisał, a Barzykowski podał ją do druku w „Pamiętnikach Polskich", wydawanych w Paryżu Przez Bronikowskiego. 1845 r. T. II. Str. 199. 99 „Jadąc do Poznania, — opowiada Wybicki — otaczały nas wszędzie tłumy ludu z okrzykami, pod Poznaniem czekano na nas z pochodniami, bośmy umyślnie nocą chcieli wyjechać"12). W tym jednak powszechnym zapale spostrzegł Wybicki u niektórych z możniejszej szlachty powątpiewanie i bojaźń. Pomiędzy chłopami znowu objawiło się pewne wzburzenie, podniecone wieścią o wolności, przeciwko przemocy szlacheckiej, i w wielkookim strachu kamera poznańska, złożona z zamożnej szlachty folwarcznej, donosiła Dąbrowskiemu o napadach gwałtownych na dwory przez chłopów 13). Napoleon, przybywszy do Poznania, orlim swym wzrokiem — jak się wyraża hr. Potocka — spostrzegł nieobecność magnatów polskich, którzy — jak ona tłumaczy — obawiając się konfiskaty dóbr swoich, które posiadali w zaborze rosyjskim, siedzieli cicho na wsi w swoich pałacach 14). Bonaparte, zostawszy cesarzem, zaczął się ubiegać o względy i uznanie rodów dawnych i możnych, jakby starając się zespolić swój interes dynastyczny z tradycyą monarchiczno-arystokratyczną. Ubodła więc go nieobecność magnatów, i objawiając na posłuchaniu, Wybi-ckiemu swoje zadowolenie z tego wszystkiego, co ten zrobił, dodał: „ale ja nie chcę, żeby to tylko tłuszcza waszego chłopstwa należała; trzeba żeby cały naród, wasi magnaci wzięli się do oręża" 15). Jeszcze silniej dał uczuć swoje niezadowolenie w tym względzie, przyjmując w Warszawie 19-go grudnia miejscowe władze i deputacye. Gniewnie zwrócił on uwagę na to, że magnaci nie okazują dostatecznie ani gorliwości, ani patryotyzmu swego. „Trzeba — zawołał — poświęcenia, ofiar, krwi! Inaczej zawsze będziecie niczem" 16). Nawet ks. Józef Poniatowski, późniejszy marszałek Napoleona, dopiero naglony przez Wybickiego, zdecydował się stanąć po stronie cesarza Francuzów. Trzeba jednak dodać, że niebrakło w narodzie ani zapału, ani poświęcenia się, ani ofiar. Rosły one potężnie w miarą posuwania się wojsk francuskich w głąb kraju, zwłaszcza, że w szeregach francuskich było sporo Polaków, byli generałowie: Dąbrowski, Zajączek, Wojczyński. Zbrojenie się odbywało nader szybko. Dąbrowski pisał już 30-go grudnia z Łowicza 12) Str. 189. „Pam. Wyb." 13) L. c. Str. 209. W lwowskiem wydaniu Gubrynowicza i Schmidta błędnie wydrukowano: bory zamiast dwory. 14)      Str. 105. „Memoires etc." 15)      Str. 212, „Pamiętniki Wyb." 16) Str. 108. „Memoires de la Ctesse Potocka". 100 do Wybickiego, że „samego rycerstwa, co tu już ściągnęło, mamy 30.000 — nad spodziewanie moje—pięknego i porządnego" 17). Była to ruchawka, pospolite ruszenie, ale i wojska regularnego miał już 13.000 piechoty i 6.000 kawaleryi. W lutym 1807 r. było już 30.000 regularnego wojska polskiego. Takie szybkie sformowanie wojska ułatwiła wielce ta okoliczność, że była spora liczba oficerów i podoficerów legionistów. Dąbrowski z całą słusznością dawał im pierwszeństwo przed wszystkimi innemi. Józef Poniatowski bowiem, mianowany przez Napoleona dyrektorem, t. j. ministrem wojny, oraz zarząd wojskowy zaczęli protegować bogatszą młodzież szlachecką. Zajączek z tego powodu w ostry sposób oświadczył w liście francuskim do Poniatowskiego, że przyjmować będzie tylko oficerów zdolnych, — ilekroć zaś przyszłe niezdolnych, to ich nie przyjmie 18). Dąbrowski w liście do Wybickiego prosił go, aby ten dał do zrozumienia, że ani w jego mocy, ani w sposobie myślenia, ażeby „z kapitana na szefa nominował, który wcale innej zasługi nie ma, jak tę, że jest synowcem tego, który kilkadziesiąt płaszczów sprawił, i które mu jeszcze łatwiej przyszły, bo był komisarzem wojskowym" 19). Szlache-czyzna wypuszczała swe rogi, ale je przycierano. Dąbrowskiego szczególnie to oburzyło, że pierwsza odezwa rządu do wojska śmiała mu grozić rózgami i kijami. W liście do Wybickiego, ubolewając, że wydano podobną odezwę, pisze: „nie musieliście czytać, kochani rządcy, odezwy rządu łombardzkiego, trans i cispadańskiego, cisalpińskiego etc, tobyście wiedzieli, jak te rządy tymczasowe zachęcały wojska do obrony kraju; nie karami podłemi, ale nagrodami. Nowe wojsko ma więcej prawa żądania tego od swego rządu, jak wszelkie inne, ponieważ rząd teraźniejszy winien jemu swoje egzystencyę, ponieważ cesarz powiedział, kiedy będę widział 30.000 wojska polskiego, uznam rząd, kraj etc." 20). Legioniści wnosili do wojska trądycyę demokratyczną i w znacznej mierze przyczynili się oni do tego, że wojsko polskie nie tylko pod względem militarnym się odznaczało, ale dawało także przykład zachowania się prawdziwie obywatelskiego. Wojsko polskie wraz z pospolitem ruszeniem strzegło brzegów Wisły i pomagało przy zdobywaniu Gdańska. Tam odznaczyło się ono tak zaszczytnie, że generał pruski Kal 17) Str. 235. „Pam. Wyb." 18) Str. 246. L. c. 19) Str. 239. „Pam. Wyb." 20) Str. 237 i 238. L. c. 101 kreuth, przechodząc, po kapitulacyi Gdańska, z załogą koło szeregów polskich, oddał im honory wojskowe. Po bitwie pod Tczewem, gdzie ubito trzy konie pod Henrykiem Dąbrowskim i gdzie kontuzyowano go w nogę, Napoleon kazał przedstawić sobie osoby do odznaczenia krzyżem legii honorowej. Pomiędzy czternastu wybranemi, było trzech sierżantów, jeden kapral i jeden szeregowiec, co sprawiło bardzo dobre wrażenie w wojsku. Podniesienie sprawy polskiej przez Napoleona i wkroczenie Francuzów do Warszawy podnieciło silnie patryotów polskich na Wołyniu Po Wileńszczyźnie była to prowincya najbardziej polska. Ziemiaństwo obszarnicze, liczna drobna szlachta, wielka liczba byłych wojskowych polskich, urzędy, sądy i szkoły polskie — wszystko to nadawało Wołyniowi wybitny polski charakter. Przodował on reszcie prawo-brzeżnej-dnie , przańskiej Rusi. Republikanie warszawscy w porozumieniu z wołyniakami stworzyli spółkę handlową pod firmą: „Trze-cieski, Horodyski et C-ie", która miała więcej polityczne, aniżeli handlowe cele. Otwierając handlowi drogę od Warszawy ku morzu Czarnemu w Odessie, rozpostarła ona swą czynność na Ukrainie i Podolu, skupiła dzielniejsze jednostki, przeważnie wojskowe, w tajne Towarzystwo Paryotyczne pod przewodnictwem Augusta Trzecieskiego, głównemi kierowni , kami w którem byli: pułkownik Neyman, podpułkownik Malinowski, major Radoniewicz. W imieniu tego Towarzystwa został przedstawiony Maratowi 17 lutego 1807 r. memoryał, podpisany przez Horodyskiego i Neymana 21) Oświadczali w nim spiskowcy wołyńscy, że mając w swej kasie przeszło milion franków i dostateczną liczbę doświadczonych oficerów, mogą odrazu wystawić jedenaście tysięcy jazdy. Powstanie wybuchnie w 42 dni, po otrzymaniu urzędowej wiadomości, że wojsko francuskie przybywa. Talleyrand, któremu Napoleon polecił porozumieć się w tej sprawie z członkami warszawskiej Komisyi Rządzącej, zwrócił się do Stanisława Potockiego, który miał dobra w okolicy Kamieńca, a ten znacznie osłabił doniosłość podanego memoryału, przedstawiając, że powstanie tylko pod osłoną wojska francuskiego mogłoby przybrać poważne rozmiary. Republikanie jednak, chociaż nie uwzględniono ich memoryału, gotowali się do czynnego wystąpienia na Rusi, mając na uwadze, że nie było tam więcej 21) Memoryał ten jest wydrukowany w dziele: „Między Jena a Tyl żą — Macieja Loreta. Warszawa 1902 r." 102 nad 3.000 regularnego wojska rosyjskiego, a milicya garnizonowa nie przedstawiała żadnej wartości. Podali nawet drugi raz memoryał. Kampania 1807 r. nie była tak łatwą, jak pochód do Warszawy. Zima była ciężka, pogoda słotna. Błota rozległe utrudniały komunikacyą, u chłopów ubogich trudno było dostać jakie pożywienie, i żołnierze francuscy długo jeszcze potem powtarzali żartobliwie po polsku: „Chleba — niema, woda — zaraz". I miał Napoleon zupełną słuszność, mówiąc, że gdyby nie ogromna gorliwość Wybickiego, to wojsko francuskie nie miałoby co jeść. Wojsko rosyjskie okazało przytem wielką wytrwałość i wielką bitność. I gdyby nie geniusz strategiczny Bonapar-tego, który, skoncentrowawszy całą swą siłę pod Fried-landem, zadał cios zabójczy wojsku rosyjskiemu, to pomimo niedołęstwa i błędów dowódców rosyjskich, kampania nie dałaby się tak prędko ukończyć. Aleksandrowi też dawał się dotkliwie uczuć ciężar wojny. Litwa, z której głównie czerpał żywność swą dla wojska, „lubo nie była placem tej wojny, więcej nierównie wycierpiała, niż Prusy zajęte przez wojska francuskie" 22). Prowadzenie dalszej wojny w tej prowincyi nie uśmiechało się ani jednej ani drugiej stronie. Przytem coraz groźniejsza postawa Austryi, zaniepokojonej o swoje posiadłości polskie, i powodzenie knowań angielskich na półwyspie iberyjskim, skłaniały Napoleona do prędszego ukończenia wojny. Następstwem traktatów, podpisanych w Tylży, było utworzenie Księstwa Warszawskiego. W skład tego Księstwa weszły ziemie polskie, zabrane przez rząd pruski. Część jednak tych ziem, dawne województwa: Pomorskie, Malborskie, część Chełmińskiego i Księstwo Warmińskie, które składały Jenerał Pruski, pozostały przy państwie pruskiem. Nowoutworzone Księstwo połączono dynastycznie z Królestwem saskiem, jako osobne państwo. Gdańsk uznano za miasto niepodległe, pod opieką cesarza francuzów i króla saskiego. Napoleonowi bardzo chodziło o to, ażeby zjednać sobie Aleksandra jako sprzymierzeńca przeciwko Anglii. Nie tylko więc pozostawił królowi pruskiemu część zaboru ziem polskich, nie tylko zgodził się na to, by nie dawać nazwy polskiego nowoutworzonemu państwu, ale przystał także na to, ażeby ze 22) Str. 53. „Uwagi nad teraźniejszem położeniem tej części ziemi Polskiej, którą od pokoju Tylżyckiego zaczęto zwać Księstwem Warszawskim". W Lipsku 1818. Autorem tego dziełka Kołłątaj. 103 względów militarnych część Podlasia, która należała do zaboru pruskiego, została przyłączona do monarchii rosyjskiej, a nawet Michał Ogiński twierdzi, że widział na własne oczy stanowcze dowody tego, jakoby Napoleon ofiarowywał Aleksandrowi ziemie polskie, odebrane od państwa pruskiego. Jest to możliwe i prawdopodobne. I dlaczegożby Napoleon nie miał ułatwić Aleksandrowi dzieła przywrócenia Polski, o którem ten mówił generałowi Kniaziewiczowi? Wszak wiedział on o uczynionej Kniaziewiczowi propozycyi i z powodu onej miał powiedzieć: „O tego jestem pewny, że nie przyjmie ofiar Aleksandra". Dlaczego Aleksander w tym względzie nie mógłby zastąpić króla pruskiego? Wszak „przed nastaniem oziębłych stosunków z Prusami — powiada dana Bignonowi tajna instru-kcya — miał cesarz myśl zawarcia stałego przymierza z królem pruskim i włożenia na jego głowę korony polskiej. To było tern łatwiejsze, że Prusy już posiadały trzecią część Polski, Rosyi zaś zostawiłoby się z zaboru polskiego tyle, ileby koniecznie zachować pragnęła, Austryi zaś przeznaczonoby odpowiednie wynagrodzenie. Bieg zdarzeń zmienił te zamiary cesarza" 23). Przywrócenie Polski w tej lub innej formie nie było skutkiem osobistej życzliwości Napoleona dla polaków7, jakkolwiek ta mogła być wielką, ale było koniecznym wynikiem jego polityki europejskiej. W polityce tej widoczną była dwoistość, która zresztą cechowała całą działalność Napoleona. Był on dzieckiem Wielkiej Rewolucyi i, jakkolwiek sprzeniewierzał się jej i, wstępując w ślady Karola Wielkiego, usiłował odbudować cesarstwo zachodnie z jego feudalnemi insty-tucyami, to wszakże musiał rachować się z zasadami rewo-lucyjnemi, bo pojmował on dobrze, że tylko te zasady dawały mu przewagę nad skoalizowaną monarchiczną Europą. Uznanie samodzielności narodów, uwzględnienie ich potrzeb i interesów, uszanowanie ich woli, aczkolwiek mało jeszcze uświadomione, leżało w podstawie rewolucyjnej zagranicznej polityki. Przeciwko dawnej monarchicznej, państwowo-terytoryal-nej polityce powstała nowa rewolucyjna, demokratyczno repu-blikańska, narodowa polityka. Napoleon, kojarząc przymusowo 23) Str. 127. T. II. „Dzieje Księstwa Warszawskiego" — Fryderyka nr. Skarbka. Z jaką trudnością Napoleon uzyskał przyzwolenie Aleksandra na stworzenie 'Księstwa Warszawskiego, patrz „Z życia konstytucyjnego Księstwa Warszawskiego" (Kraków, 1900) — Aleksandra Rembowskiego, który się opierał na faktach, ogłoszonych przez Tatiszczewa. Str. 9 i 10. 104 obie te polityki, dawał, musiał dawać przewagę narodowej. I dla tego cześć i wdzięczność dla Napoleona wybujały były tak potężnie w narodzie polskim. I nietylko w narodzie polskim. Poeta słowieński, Walenty Wodnik, po utworzeniu Pro-wincyi Illiryjskiej w 1809 roku, śpiewał: „Napoleon rzekł: zbudź się Illiryo! — Ona się budzi, ona szepce: kto mię zowie ku światłu? O wielki bohaterze, czy to ty mię budzisz? Ty podajesz mnie twą dłoń potężną, dźwigasz mię..." Napoleon w walce swej ze skoalizowaną monarchiczną Europą, która zawsze w nim widziała rewolucyjnego intruza, musiał wsadzać kliny narodowe, które rozrywały tę koalicyę. Takim wielkim i silnym klinem byłaby Polska, która rozrywałaby koalicyę mocarstw północnych. Napoleon wiedział dobrze, jak potężnem było uczucie narodowe polaków. Wreszcie, wojna pruska mogła go o tem dostatecznie przekonać. „Zaledwie prości żołnierze z ich narodu usłyszeli, że Napoleon chciał powrócić kon-stytucyę polską, natychmiast tłumem rzucali wojska pruskie, choć wpród oni tylko sami opierali się francuzom pod Jeną" 24) Napoleon po zawarciu pokoju w Tylży, pojmował dobrze, że polacy nie mogli być z niego zadowoleni, i nie zatrzymując się nigdzie, szybko przeleciał przez Polskę. Wprawdzie, mógłby on, posługując się późniejszemi słowami Kołłątaja, powiedzieć do polaków, a tem bardziej do szlachty polskiej: „Zostawaliście pod anarchią przez dwa wieki, garnęliście się dobrowolnie do przemocnego wpływu waszych sąsiadów przeszło od stu lat, szukaliście niebacznie ich opieki przeciw wam samym, trwoniliście zdobyte przez ojców dzierżawy częściami i powoli; a teraz macie za złe Zbawicielowi kraju waszego, że was wszystkich razem z tej niewoli nie oswobodził, którą kupiliście przez wasze chciwość, niezgodę i ambicyę. Okażcie wpród na tej małej części ziemi, że jesteście godni być wielkim narodem. Starajcie się na to zasłużyć". Mógłby pojaśnić to w ten sposób: „pozostawiam Księstwo w waszych rękach, od was zależy urządzić je tak, ażeby serca i pragnienia polskie zewsząd ku niemu się kierowały". Wybicki opowiada, że członkowie komisyi rządzącej, jadąc do Drezna, gdzie Napoleon miał nadać Księstwu konsty-tucyę, naradzali się nad projektem onej. Prezes tej komisyi, były marszałek sejmu czteroletniego, Stanisław Małachowski, stał twardo przy tem, ażeby żądać przywrócenia Konstytucyi 24) Ustęp ten z dzieła francuskiego: „Tisons d'Hercule" przytacza aj w Uwagach nad teraźniejszem położeniem i t. d. 105 3 maja. „Odważyłem się — opowiada Wybicki — skromnie przedstawić, że sejm konstytucyjny nie był już w nowym duchu czasu, że trzeba było przypuścić całkowitą reprezentacyę narodową, znieść poddaństwo i t. d." Ale Małachowski uważał to za szkodliwą demagogię, i z tego powodu jeszcze w kraju był się tak rozgniewał na Staszica, że w domu własnym — jak opowiada Kajetan Koźmian — drzwi przed nim zamknął. Wybickiego popierał tylko Stanisław Potocki. Ale Napoleon miał już gotową w swej głowie konstytucyę, wszak już on tyle był potworzył królestw. Wszystkie one były podobne do siebie. Na czele rządu wykonawczego stał król Saski, mając przy boku swoim Radę Stanu, i od którego zależało mianowanie ministrów. Senat miał przestrzegać nienaruszonej całości aktu konstytucyjnego, a Ciało Prawodawcze czyli Sejm, złożony z 60 posłów stanu szlacheckiego i 40 nieszlacheckie-go miał stanowić prawa i uchwalać podatki. Sejm zwoływano co dwa lata, najdłużej na dni piethaście. Od króla, czyli z Rady Stanu, szły projekty praw. Król sankcyonował lub odrzucał uchwalone ustawy. Każdy, co posiadał ziemię, co prowadził handel znaczniejszy, brał udział w wyborach do sejmu. Szczególnie uprzywilejowane były: inteligencya i zawód wojskowy. Nauczyciele, uczeni, artyści, księża mieli prawo głosu, a także nie tylko oficerowie i podoficerowie, lecz i szeregowcy, jeżeli odbyli kilka wypraw lub byli ranni, brali udział w wyborach. Księstwo podzielono na 6 departamentów, z których każdy miał swego starostę (prefekta) i wice-starostów (pod-prefektów) w powiatach. W miastach zarząd należał do burmistrzów lub prezydentów. Były jeszcze rady: departamentowe, powiatowe i municypalne, które przeznaczone były głównie do spraw ekonomicznych. Ustanowiono trybunały do spraw cywilnych, sądy kryminalne, sąd apelacyjny i sąd kasacyjny. Sędziów mianował król dożywotnio, wszakże w razie dowiedzionego im przestępstwa mogli być kasowani. Sędziowie pokoju, mianowani na przedstawienie zgromadzeń wyborczych, mieli za zadanie jednać strony pozywające się. Zaprowadzono kodeks Napoleona, w obliczu więc prawa wszyscy stali się równi, i przez to samo włościanie odzyskiwali wolność osobistą. W samej tej konstytucyi dostrzegano, że Księstwu miano nadać w przyszłości większe rozmiary. „Mały ten kraj — powiada Kołłątaj — otrzymał konstytucyę, jaka w nowym polityki układzie wielkim tylko przynależy mocarstwom. Królestwa Westfalskie i Bawarskie w Niemczech, Neapolitańskie we Włoszech, nie mają senatu: a Księstwo Warszawskie, które 106 potęgą tym królestwom nie wyrównywa, uzyskało od swego prawodawcy senat, podobnie jak królestwo Hiszpańskie i Włoskie" 25). Czy istotnie Napoleon miał już wówczas zamiar uczynić z Księstwa w przyszłości wielkie mocarstwo polskie — jak to starał się dowieść Kołłątaj w swoich Uwagach, czy też księstwo było dla Napoleona posterunkiem tylko wojskowym na północy, to w każdym razie — jak słusznie Staszic zwracał uwagę narodu — „była już ziemia do zbrojenia się i do zbioru, że przeto działać powinien cały, sposoby właściwemi i niewłaściwemi, jawnemi i skrytemi, aby w najgorszym przypadku, jeżeli nie zupełne jestestwo, to przynajmniej zapewnić mógł sobie wszędzie narodowość, język, prawo i urzędy". Księstwo słabe terytoryalnie i ludnościowo, otoczone silnemi wrogiemi mocarstwami, mogło jednak stać się wielką potęgą moralną, któraby podniosła ducha polskiego we wszystkich zaborach do poczucia silnego, że godzien jest być wielkim narodem. Taką sprawą, która mogła nadać księstwu wysokie moralne stanowisko i zapewnić mu olbrzymi wpływ na sąsiednie kraje, była sprawa włościańska, której należyte rozwiązanie utrwaliłoby bardziej przyszłość narodową, aniżeli zwycięstwa napoleonowskie. „Niecni ministrowie" — jak ich nazwał Kołłątaj w swoim testamencie — spaczyli już dobrze rozpoczęte dzieło, i kwestya włościańska pozostała i nadal ciężką kulą u nóg narodu. W każdym jednak razie ogłoszenie wolności osobistej włościan było wypadkiem wielkiej wagi i zapewniło Księstwu znaczny wpływ moralny. Zwłaszcza dało się to widzieć podczas kampanii austryackiej w 1809 r. i podczas kampanii rosyjskiej w 1812 r. Ludność włościańska w zaborze austrya-ckim i za Niemnem z radością witała przybywające pułki polskie, jako zwiastujące zniesienie długowiekowego poddaństwa. Parobcy od pługa, szeregowcy z pod sztandarów wrogich uciekali do przybywającego wojska. Kiedy Sandomierz się poddawał, generał Sokolnicki w kapitulacyi zawarował, że żołnierzom polakom z pułków załogi austryackiej wolno będzie wstąpić do wojska polskiego. „Nieprzyjaciel — opowiada Michał Jackowski — nie chciał widać szczerze wypełnić tego ostatniego warunku kapitulacyi, bo kiedy między dwa rzędy naszej jazdy z twierdzy wychodził, mnóstwo zaczęło od niego 25) Str. 69. „Uwagi i t. d." 107 uciekać, kryjąc się po za nasze szeregi. Byli to wszyscy polacy; przyłączono ich do szóstego pułku Sierawskiego, gdzie formowali w swoich białych mundurach cały prawie batalion" 26). Do opanowania Zamościa dopomogli rekruci galicyjscy, podając wdzierającym się żołnierzom polskim bagnety i wciągając ich w ten sposób na wały. „Kampania austryacka — mówi Jackowski — była dla nas najpomyślniejszą. Gdziekolwiek nasze oddziały z nieprzyjacielem się spotkały, zawsze więcej, niż same miały ludzi, przyprowadzały niewolnika" 27). Wszędzie bowiem pomagali włościanie, którym zwykle nawet oddawano jeńców do dalszego transportowania. Wojsko polskie liczebnie się powiększało, pomimo strat w rozmaitych utarczkach, i „kiedy po wojnie przyszliśmy pod Kraków — powiada Jackowski — byliśmy silniejsi, niż wtenczas, kiedyśmy kampanię rozpoczęli" 28). A po przyłączeniu nowej Galicyi do Księstwa, kiedy nakazano pobór wojskowy, odbył się on — podług świadectwa Jackowskiego — „z największą wieśniaków radością". „Zamiast jak pod rządem austryackim prowadzić ich związanych, jak jakich zbrodniarzy, ciągnęli oni sposobem francuskim losy i, zwykle ze skrzypcami na czele, udawali się do pułków narodowych" 29). „Lud wiejski w Litwie, którego niedola pod 18-letnim rządem moskiewskim przez pobór rekruta i innego rodzaju uciemiężenia znacznie powiększoną została, oddawna wzdychał — opowiada jeden ze świadków ówczesnych — do wolności braci zaniemeńskich' i nieraz w ucieczce do nich swobodę i dni swoje ocalał. W rozpoczęciu wojny, w wejściu francuzów do Litwy, epokę swego oswobodzenia upatrywał" 30). A jeżeli następnie zmieniło się w znacznej mierze to usposobienie, to właśnie dla tego, że włościanie doznali zawodu, i że różnonarodowa armia napoleońska plądrowała w prowincyach litewsko-białoruskich jak w kraju nieprzyjacielskim. Konstytucya, nadana-przez Napoleona Księstwu Warszawskiemu, głosiła w tytule 1-szym, art. 4: „Znosi się niewola. Wszyscy obywatele są równi przed obliczem prawa; stan osób pozostaje pod opieką trybunałów". Takie jednak ogólne orzeczenie nie wystarczało, trzeba było dokładniej określić, jaki 26) Str. 92. T. I. „Pamiętniki Polskie", wydane przez Bronikowskiego. 2r) Str. 94. L. c. 28) Str. 96. L. c. 29) „Pamiętn. Polskie". Str. 128. 30)      Str. 43. Zeszyt trzeci. „Sybilla tułactwa polskiego". Paryż 1834, z pamiętników niedrukowanych wydawcy Sybilli. 108 miał w przyszłości zachodzić stosunek w dziedzinie pracy rolniczej pomiędzy włościanami i szlachtą folwarczną, czyli — jak powszechnie mówiono — dziedzicami. Nieporozumienia i zajścia, jakie zaczęły się pomiędzy dworami i odbywającemi pracę pańszczyźnianą chłopami, wymagały pośpiesznego załatwienia tej sprawy. Okoliczność ta miała wpływ szkodliwy. Bez poprzedniej dłuższej dyskusyi w tej sprawie, ministrowie podali Frydrykowi do podpisania dekret, wywłaszczający włościan z posiadanej ziemi. Przytoczymy tu ten dekret z dnia 21 grudnia 1807 r. Art. 1. „Każdy rolnik, włościanin i z wyrobku żyjący, niemający już poprzedniczo za dobrowolnym układem nadanego sobie prawa własności, lub na lata udzielonego, wolny jest wyprowadzić się z miejsca, w którem dotąd zostawał, i przenieść się w obrębie Księstwa Warszawskiego tam, gdzie dobra wola jego będzie". Art. 2, „Winien jednakże opowiedzieć się dziedzicowi, który wstrzymać onego nie jest mocen, tudzież Zwierzchności wskazanej od władzy administracyjnej powiatowej, która o każdym wynoszącym się i przybywającym, w okręgu swego powiatu, rządowi raport uczynić powinna". Art. 3. „Zapewnia się dla rolników, włościan z wyrobku żyjących, chcących pozostać w miejscu teraźniejszego ich pobytu, zupełna wolność przemieszkiwania do roku, byleby odbywali też same powinności, którym dotąd podlegali. Dziedzic przez ten przeciąg czasu, ani do wyprowadzenia się przymuszać, ani podwyższać żadnego rodzaju obowiązków nad używane dotąd, nie jest mocen". Art. 4-ty mówił, w jaki sposób mają być zapewnione warunki, zastrzegając, ażeby osoba sądowa pod odpowiedzialnością z osoby baczność dawała: „1. Czy strony są w stanie zawierania dobrowolnych umów; 2. Czyli jest istotnie samowolna umowa, czy niezachodzi jakowa bojaźń, przymus lub podstęp?". Art. 5. „Rolnik, wyprowadzający się ze wsi, a w której dotąd pozostawał, winien oddać dziedzicowi własność tegoż dziedzica gruntową, składającą się z załogii zasiewów. Od tego obowiązku uwolnionym być nie może, tylko w zdarzeniu, gbyby udowodnił, iż tę własność utracił po pierwszym dniu października 1806 r. czy to przez pomór, czyli przez inną klęskę. Wszelkie inne pre-tensye, któreby dziedzic mógł mieć do rolnika, a ten onemuż zaprzeczał, nie mogą być wyciągane, tylko przez zaskarżenie 109 obwinionego do sądu; w żadnem jednakże zdarzeniu dziedzic rolnika poniewolnie zatrzymywać nie może, a swej na nim własności zaprzeczonej w sądzie dochodzić jest mocen". Marcin Badeni, późniejszy minister sprawiedliwości, znany ze swego dowcipu, wyraził się o tym dekrecie, że ściągając kajdany, ściągnął także i buty. Zepewne byłoby lepiej, gdyby na nogach pozostały były buty. Jeżeli jednak porównamy ten dekret z ówczesnem obowiązującem w stosunkach włościańskich prawem galicyjskiem, to spostrzeżemy, że pierwszy dbał więcej o ściągnięcie kajdan, a drugie o zachowanie butów, i bądź co bądź chłopi Księstwa wyszli na tern lepiej od chłopów galicyjskich. Dekret ułatwił wywłaszczanie włościan, ale odbywało się ono już i przedtem i odbywało się także w Galicyi, pomimo prawnych utrudnień 31). W ogóle następstwa dekretu w zanadto czarnych przedstawiano kolorach. Obudzą to wielką podejrzliwość. I rzeczywiście w potępianiu dekretu odzywała się raczej szlachecka niechęć z powodu zniesienia poddaństwa, aniżeli istotna troska o dobro ludu. „Próżne są narzekania wielu — powiada Kołłątaj w Uwagach — jak gdyby tracąc nieprawe przywłaszczenia cudzej osoby, mieliśmy tracić na naszych dochodach; jak gdyby praca niewolnika mogła nam zabezpieczyć większe pożytki, niż umowa z człowiekiem wolnym, która, się zasadza na wzajemnej potrzebie; przyznajmy raczej, że pod temi mniemanemi pożytkami ukrywa się widoczna niesprawiedliwość, której się tak długo dopuszczali łakomi i okrutni właściciele... Dobrych i sprawiedliwych panów rolnicy, odmieniając stan niewoli legalnej, nie uczują nawet jego zmiany; ale panowie źli i niesprawiedliwi postrzegą się być zna-gleni, aby nie nadużywali praw pospólstwa, jeżeli nie chcą widzieć spustoszonych swej ziemi i włości" 32). I w samej rzeczy, tu i ówdzie wioski opustoszały: jedni gospodarze powychodzili, a inni przychodzić nie chcieli. Pewna część ludności rolniczej pogarnęła się do przemysłu, a że zbytku rąk w pracy na roli nie było, więc brak onych żywiej odczuwać się dawał. Narzekano przeto na zapuszczenie roli w wielu miejscach i na włóczęgostwo ludu w ogromnych rozmiarach, ale po większej części były to głosy interesowane. 31)      Trzeba jeszcze dodać, że wywłaszczanie mogło być utrudniane prawnie na podstawie § 530 Kodeksu Napoleona, który pośrednio przy znawał włościanom własność posiadanych przez nich gruntów. 32)      Str. 203 i 204. 110 Najdalej w kierunku demokratycznym szli Republikanie, których szlacheckie stronnictwo nazywało jakobinami, chociaż ani w swych dążeniach, ani w swej czynności nie dawali oni powodu do porównywania ich z francuskimi jakobinami. Nawet Stanisław Potocki, bardziej demokratycznie usposobiony od innych ministrów Księstwa, przeszkadzał im dojcie do większej władzy, ponieważ — jak pisał do Brezy — chociaż udają kocią łagodność, to jednak czekają tylko na sposobność, by wypuścić swe pazury 33). Duchowieństwo też żywiło nieprzyjazne dla nich uczucie. Pobożny król Fryderyk, idąc za głosem swych doradców, podzielał ich zdanie. Republikanie też ze swojej strony nie mieli zaufania do króla saskiego. Uważając Kołłątaja za głównego swego przewódcę, starali się wszelkiemi sposobami utorować mu drogę do władzy sterowniczej w Księstwie. Najbardziej wybitnym w tych czasach pomiędzy republikanami stał się Andrzej Horodyski. Zwolennicy kodeksu i instytucyi francuskich tworzyli oni jakby jądro stronnictwa demokratycznego. Kwestyi włościańskiej nie uważali za załatwioną i głośno się oświadczali za zniesieniem pańszczyzny i doprowadzeniem rolników do posiadania gruntów. Jakkolwiek ministrowie Księstwa, sami pochodząc z szlachty powodowali się przeważnie interesem szlachty folwarcznej, to wszakże przyznać należy się, że mieli oni na oku w większym stopniu interes ogólny narodu, aniżeli późniejsi ministrowie Królestwa Kongresowego. Myśl stopniowego uwłaszczenia włościan, nadania im dziedzictwa, oczewiście „bez krzywdy właściciela dóbr", miała między niemi zwolenników. Dziełko Wawrzyńca Surowieckiego p. t. „Uwagi względem poddanych w Polsce i projekt ich uwolnienia" zwróciło ich uwagę na autora, i został on powołany do Drezna, gdzie pracował w ministeryum sekretaryatu stanu. Projekt Surowieckiego, umotywowany i ujęty w paragrafy, wraz z uwolnieniem włościan dążył do stopniowego ich uwłaszczenia, a nadto organizował gromadę czyli gminę, która byłaby nie tylko pierw-szem ogniwem administracyjnem, ale przyuczałaby lud wiejski do samorządu i dawałaby mu opiekę i pomoc. Projekt Surowieckiego nie pozwalał rugować włościan 33) Stanisław Potocki, przeciwny temu, by Horodyski został prefektem krakowskim, pisał do Brezy: „Je n'ai rien contrę Horodyski je lui crois meme du talent, mais il est d'une secte, au moins il a fortement tenu, a un parti, qui bien, qu'il fasse maintenant la patte de velous, n'attend que 1'occasion pour deployer ses griffes". Przytacza to Tokarz — Ostatnie lata Hugona Kołłątaja —w Krakowie - MCMV. T. II. 190. 111 z gruntu, jeżeli płacili regularnie czynsz, lub odrabiali pańszczyznę przez rząd oznaczoną. W tym celu lustratorowie mieli ocenić grunta chłopskie, dzieląc je na trzy klasy, i stosownie do każdej, czynsz lub pańszczyzna od morga miały być oznaczone przez rząd. Najmniejsza zagroda chłopska powinna była mieć tyle gruntu, aby się z niej wyżywiło wygodnie pięć do sześciu osób. Takich małych gospodarstw w żadnym wypadku dzielić nie można było. Dziedzicom miano wyznaczyć sześcioletni termin do układania się z chłopami o przyjęcie przez tych ostatnich gruntów z budynkami w wieczne dziedzictwo. Włościanin mógł spłacić dziedzica, jeżeli miał pieniądze, i mógł żądać zmiany pańszczyzny na czynsz, jeżeli gromada świadczyła, że przez 10 lat siedząc na miejscu dobrze się rządził. Dziedzicowi wolno było także tworzyć najemne gospodarstwa i oddawać je na mocy trzechletniego kontraktu; projekt jednak ograniczał to prawo, stanowiąc, że po sześciu latach zagrody z rolami najemne w jednej osadzie nie mają przechodzić trzeciej części dziedzicznych zagród. Podług projektu Surowieckiego, gromada czyli gmina miała dawać opiekę i pomoc włościaninowi. W tym celu miały istnieć: szpichlerz publiczny i kasa ogniowa. „Każda gromada — powiadał projekt — dwoiste miewać będzie rady: wielka rada ze wszystkich razem gospodarzów, zgromadzać się ma zwyczajnie raz w miesiąc, nadzwyczajnie w potrzebie, gdzie się będzie porozumiewała względem interesów ogólnych osady. Mała rada; złożona z sołtysa, ławnika i jednego poradnika, przynajmniej co dni 15 gromadzi się, tak dla załatwienia małych spraw, jako też dla utrzymywania porządku policyjnego". Rada wielka i mała ostrzegały włościanina przed prowadzeniem procesu; mogły mu wzbronić sprzedaż produktów, jeżeli to było z uszczerbkiem gospodarstwa; upominały wreszcie niedbałych gospodarzy. Autor pozostawił znaczny wpływ dziedzicowi w obu radach, ale natomiast zobowiązał go także do dawania pomocy. Projektu tego nie uwzględniono także w organizacyi gmin, jaką Fryderyk August reskryptem swoim z dnia 23 lutego 1809 r. przepisał. System centralizacyjny francuski wziął przewagę. Minister lub prefekt naznaczał burmistrzów, wójtów, ławników, sołtysów. Gminy nie mogły o niczem stanowić i ni-czem rozporządzać się, nawet o małe miejscowe ulepszenia musiały zanosić prośbę do wyższych władz. Trzeba jednak przyznać, że administracya za czasów Księstwa, niezależna od dworów szlacheckich, o wiele mniej ulegała ich wymaganiom 112 i powodowała się ich interesem, aniżeli późniejsza za czasów Królestwa Kongresowego. Zgiełk wojenny, jaki nieustannie panował za krótkiego istnienia Księstwa Warszawskiego, nie sprzyjał reformom wewnętrznym. Wojsko i skarb — to była najgłówniejsza troska. Pomimo to jednak dążenie równościowe objawiało się w owym czasie silniej, aniżeli w późniejszych latach. Za Księstwa wpływ szlachty folwarcznej ustąpił wpływowi wojska. „Wojskowość — powiada Aleksander hr. Fredro — panowała w Księstwie War-szawskiem żelaznym berłem. Mało znaczył obywatel, a jego własność jeszcze mniej. Pod rządem militarnym, jeżeli obywatel więcej znaczy od konia szeregowego, za to o wiele mniej od każdego szeregowca" 84). W ustach Fredra obywatelem był przedewszystkiem i głównie właściciel ziemski. Panowanie wojskowości za Księstwa złagodzone było jednak w wysokim stopniu tern, że wojsko ówczesne skupiało niejako w sobie szlachetniejszą i światlejszą część narodu. Przewodniczyła mu wielka myśl wskrzeszenia, odrodzenia Ojczyzny. Zachowała się w niem jeszcze, chociaż coraz bardziej słabnąca, tra-dycya legionów. .Gdy krew wrząca ku sławie i miłość ojczyzny Każe ci się poświęcić na trudy i blizny, Niech zaraz wyższych stopni nie łudzi cię znamię, Wstąp w szereg, niech pod bronią zaboli cię ramię, Lubo więcej zręczności niż wieśniak posiadasz, Słabiej za to od niego twoją bronią władasz. Tak pisał siedmnastoletni Brodziński, uciekłszy ze szkół w Tarnowie do szeregów narodowych. Michał Jackowski wszedł także do wojska jako prosty żołnierz. I w szeregach niemało było ludzi światłych. Szeregowiec czuł swoje godność. Kara cielesna w wojsku nie istniała, a sejm 1809 r. zniósł ją nawet w całem Księstwie. W wojsku zacierała się różnica stanów, i przyzwyczajano się bardziej do równości. We wspomnianym liście o wojskowości Brodziński, zalecając powolność przed nauką kaprala, powiada dalej: Cierp, bo to do zniesienia dalszych cierpień zmierza, Doświadczenie niech chodzi przed rozkazem wszędzie, Kto robił, ten roboty dzielić umieć będzie; Niechaj w wojsku wiek złoty zdaje ci się bliski. Razem z prostym żołnierzem wypróżniaj półmiski, Szanuj starych, co w ziemiach już się wszystkich bili, Wraz z nimi na rozmowy nie pożałuj chwili. Z nich niejeden tak bitwy jasno ci określi, Jak i ci, którzy z planem zwycięstwo odnieśli. 34) Str. 136, T. XI. „Trzy po trzy". Dzieła, Warszawa, 1880 r. Hist. Demokr. w Polsce 8. 113 W szeregach wojskowych kształcili się duchowo wsławieni w późniejszym czasie pisarze: generał Franciszek Morawski, Aleksander hr. Fredro, Antoni Górecki, który z Litwy uciekł do wojska polskiego, generał Mroziński, Kazimierz Brodziński, Wincenty Reklewski. Dwaj ostatni, związani ze sobą węzłami ścisłej przyjaźni, byli z ducha ludowcami. Nazwisko Brodzińskiego utrwaliło się w literaturze narodowej, ale Re-klewskiego, który mając 28 lat umarł z ran odniesionych pod Borodinem, niesłusznie pomijane bywa, a wszakże ten poeta w Pieniach Wiejskich i w Krakowiakach z zamiło-waniem odtwarzał życie włościan i żołnierzy szeregowców. Za Księstwa Towarzystwo Przyjaciół Nauk było jeszcze ogniskiem życia duchowego narodu. Tam sławiono czyny zbrojne w sprawie ojczystej dokonane, tam czczono zasługi mężów, tam podnoszono myśli zwrócone ku przyszłości. Znaczna liczba republikanów w towarzystwie nadawała mu charakter wybitnie demokratyczny. W tym też czasie widoczną jest w jego pracach troska o dobrobyt ludu. Pomijając zdania wypowiadane w tym względzie w rozprawach, należy się zwrócić na to uwagę, że w 1808 r. postawiło ono pytanie w sprawie budowy wiejskiej, jakby można „opatrzyć włościan w zdrowsze i wygodniejsze pomieszkania, w których stawianiu łączyłaby się oszczędność, trwałość i bezpieczeństwo od ognia", a w 1814 r. wyznaczyło medal złoty wartości 50 czerwonych złotych temu, który najdokładniejszą poda „instrukcyę ułożoną w sposobie najstosowniejszym do pojęcia ludu, mającą za cel oświecić mieszkańców kraju w tem, czego się strzedz i co czynić we wszystkich względach mają dla zapobieżenia uszkodzeniu zdrowia i życia". Widome skutki z połowicznego rozwiązania kwestyi włościańskiej przez nadanie samej tylko wolności osobistej, powiększały liczbę niezadowolonych z takiego załatwienia sprawy. A. Orchowski, który w czasie rewolucyi 1794 r. przedstawił był już projekt uwłaszczenia włościan, opowiada, że za Księstwa utworzył się był w wojsku związek, który, podejmując walkę zbrojną o przywrócenie całej Polski, miał ogłosić nadanie ziemi wraz z wolnością ludowi wiejskiemu w granicach całej dawnej Rzeczypospolitej. Przytoczę tu w całości ten ustęp, jako jedyne szczegółowe — ile wiem — świadectwo tego nader ważnego faktu. „Po złączeniu Galicyi roku 1809 z Księstwem Warszaw-skiem — opowiada Orchowski — kraj nasz rozleglejszym stał się; ale też ucisk przez nikczemnych ministrów pomnożył się. 114 więcej. Polskie i francuskie władze gnębiły bezwzględnie. Zwłaszcza biedni rolnicy najwięcej dręczeni byli. Wtenczas mężowie patryotyczni, wojsko duchem obywatelskim jak walecznością znakomite, a na jego czele generałowie: Jan Henryk Dąbrowski, Fiszer, Józef Niewiadomski, pułkownik Sieraw-ski, Trzciński oraz inni przedsięwzięli podnieść oręż, ciemiężących oddalić, rząd prawy ustanowić, a znędzniałe Księstwo na Polski Naród, przemienić. Wtenczas mój plan usamowolnie-nia i w obywateli przemienienia ziomków pańszczyźnianych miał być za podstawę odrodzenia wziętym. Postanowiono Tadeusza Kościuszkę sprowadzić jako naczelnika siły wojskowej, a do politycznych i dyplomatycznych działań prowadzenie generał Dąbrowski młodego książęcia Adama Czartoryskiego wezwać doradzał, na co się zgodzono, bo jego patryotyzm był znany. W r. 1811 powstanie miało przyjść do skutku. Wszelako generałowie uważali to; że wielka posucha w lecie poprzednim 1810 i skąpy zaród w następnym plony tak wyniszczyły, że prawie głód wyniknął. Przez co zakłady żywności dla żołnierza stały się trudnemi. Odłożono więc powstanie do roku 1812. Wcześnie apologię tegoż przygotowałem do Napoleona jako sekretarz czynnej rady. Sam generał Dąbrowski ile najczynniejszy w ruchu, oświadczył się usprawiedliwienie to podpisać i podać strasznemu cesarzowi. Odezwy do narodu i do ludów Europy były gotowe. Związki nasze z niemieckimi były w porozumieniu. Ale że w roku 1812, na który została rzecz odłożona, cesarz Napoleon wojnę Moskalom wydał i pięć-kroć sto tysięcy zbrojnych i niezbrojnych wprowadził do Polski, nasze przygotowane powstanie już miejsca mieć nie mogło. Wiadomo jak się powiodło. Za uciekającym weszli Moskale do Polski. Nasz kraj hordami był zalany. A w styczniu roku 1813 Warszawę nieprzyjaciel ogarnął. Generał Fiszer poległ w bitwie; generał Dąbrowski nad Berezyną ranny (któremu wstrzymanie rozpoczęcia rewolucyi w żalu wypominałem) do Saksonii wyjechał w zmartwieniu" 35). 35) Str. 259 i 260. „Kronika emigracyi polskiej". Tom piąty. Paryż, 1837. Na ten artykuł Orchowskiego umieścił w tejże Kronice swoje uwagi A. Łuszczewski (str. 316). „Wiadomo wszystkim — pisze — co był rząd Księstwa Warszawskiego. Byli to obywatele postawieni na czele tą samą ręką, która Księstwo utworzyła. Niezbywało jemu na gorliwości, liberalizmie ani odwadze obywatelskiej; lecz żądać, aby wtenczas, kiedy kraj cały w Napoleona jak w bóstwo wierzył, oni sami mu się oprzeć mogli, Jest to chcieć rzeczy niepodobnej i niezgodnej z duchem owego czasu. Ucisk więc powszechny, na który się skarżono, nie od ministrów pocho 115 Żywe zainteresowanie się w sprawie polepszenia bytu włościan, jakie się objawiło w ostatnich chwilach Księstwa Warszawskiego, przed ostateczną decyzyą co do jego losów na Kongresie Wiedeńskim, jest także dowodem, że sprawy tej nie uważano za ostatecznie już załatwioną, i że w czasach spokojniejszych musianoby wrócić do ponownego zbadania onej i naprawienia, chociażby częściowego, błędów popełnionych. Wówczas zastępca tymczasowy ministra spraw wewnętrznych, książę Lubecki, ułożył zapytania w tej sprawie i rozesłał je dla odpowiedzi urzędom administracyjnym, innym władzom krajowym i ciałom politycznym. Tych pytań było siedm, z których trzy najważniejsze przytoczę. I. Podać myśli, jak teraźniejsza wolność włościan, prawem 21 grudnia 1807 r. opisana, dałaby się na ich pożytek obrócić. Jakie w czasach teraźniejszych urządzić stosunki włościanina z dziedzicem? z uwagą na zapobieżenie próżnowaniu i opuszczaniu mieszkań, gruntów i gospodarstw przez włościan. VI. Jakich sposobów Rząd najwyższy z swojej strony ma użyć w celu przyprowadzenia włościan do lepszego stanu i nabycia własności gruntowej? VII. Urządzić plan ograniczający w pewnej mierze gospodarstwo każdego rolnika dla uniknienia drobnych podziałów, determinując ilość gruntu w każdym gatunku. Wyznaczono także komisyę włościańską w Krakowie, pod przewodnictwem Marcina Badeniego, „męża doskonale oswojonego z potrzebami kraju, a znanego z ludzkości dla włościan" — jak powiada Kajetan Koźmian 36). Na powyższe pytania posypały się liczne odpowiedzi, i pojawiło się kilkanaście drukowanych broszur. Pisali w tej sprawie: generał Amilkar Kosiński, Aloizy Biernacki, Feliks Radwański, Kazimierz Młodecki, Antoni Gliszczyński, Dominik Krysiński, Stanisław Węgrzecki, Sumiński, Józef Jaroński. dził, ale z okoliczności wojennych i z rozkazów Napoleona. Autor artykułu objawia nam istnienie jakiegoś związku wojskowego, do któregoby Dąbrowski i Fiszer należeli. Jak wszędzie tak też i u nas znaczna była wtedy przewaga wojskowych, a Fiszer będąc szefem sztabu księcia Poniatowskiego, nie potrzebował wchodzić w tajemne związki przeciw rządowi, w którym miał głos stanowczy, a tym mniej sympatyzować z Dąbrowskim, który rywalizując z księciem Józefem, często z nim miał zajścia. Wspomniany więc związek ani się nie mógł składać z wymienionych w artykule osób, ani też istnieć w owej epoce, lecz należy go odnieść chyba aż do roku 12". 36) Str. 195. „Ziemiaństwo Polskie", poema w czterech pieśniach. W Wrocławiu. 1839. 116 Feliks Maruszewski, Józef Sołtykowicz, Mikołaj Bronikowski, Józef Neuman i inni 87). Uważano niemal powszechnie, że konieczną jest rzeczą znieść pańszczyznę. Podług Młodeckiego, do polepszenia bytu włościan była „jedna główna przeszkoda, z obaleniem której inne drobniejsze z nią połączone razem upadną, pańszczyzna, czyli tak zwana robota z gruntu, dotąd najgorzej nrządzona" 38). Domagano się, za przykładem Biernackiego, zaprowadzenia czynszów pieniężnych albo ospów (wypłat zbożem), bądź przez umowy doczesne bądź wieczne. Piewca Ziemiaństwa Polskiego, przedstawiający życzenia i nadzieje lepszej części ówczesnej szlachty folwarcznej, przypominał szczęśliwe czasy, kiedy Pod skromną strzechą szczęsnej miernością prostoty, Swoboda pracę, praca rozkrzewiała cnoty. Ród kmiecia dawał króle, w nich wzór rządów błogich, Bez napastnych celników, bez poborców mnogich. Pług był dawcą dostatków, pług kraju puklerzem; Rycerz oraczem, oracz stawał się rycerzem. Później jednak Weszła chciwość i wieki żelazne przywiodła: Oręż wziął znamię władzy, pług niewoli godła. Załamał ręce rolnik i, złorzecząc obu, Próżno cienie Kaźmierza wywoływał z grobu; Nikły skargi w powietrzu, a gwałt bez przeszkody Żywiciela narodu wtrącił między trzody. 37) „Uwagi nad myślami do zamiaru polepszenia bytu włościan polskich" Poznań, 1814. (Am. Kos.) Aloizy Biernacki już był ogłosił w 1809 r. broszurę p. i. „O zamianie zaciągów na daniny zbożowe lub pieniężne". Wrocław. „Myśli Feliksa Radwańskiego... tyczące się punktów ku wyprowadzeniu ludu wiejskiego ze stanu podległości11. Kraków, 1815. „O polepszeniu teraźniejszego stanu włościan polskich". Uwagi Kazimierza Młodeckiego, radcy prefektury departamentu radomskiego... W Radomiu 1814. Węgrzecki Stanisław. „O włościanach polskich". Warszawa 1814. Jaroński. „Projekt o polepszeniu losu włościan polskich". Kraków, 1814. Sumiński. „Projekt polepszenia stanu włościan w Księstwie Warszaw-skiem". W drukarni płockiej. 1815. Maruszewski Feliks. „Uwagi w mate-ryi wydobycia włościan w Polsce z teraźniejszego ich stanu, czyli odpowiedź na punkta, podane w tej mierze do komitetu Księstwa Warszawskiego". Warszawa, 1815. Sołtykowicz Józef. „O przyczynach zewnętrznych i najbliższych, tudzież wewnętrznych i dalszych nędzy naszych' włościan, z wyłożeniem sposobów zniszczenia tychże przyczyn i ich skutków". Kraków, 1815. Neuman Józef. „Plan de civilisation et de rege-neration des classes laborieuses en Pologne". Varsovie, 1815. W pismach publicznych zajmowano się także tą sprawą. 38) Str. 23. 117 Ach! czas już, czas przejednać tak srogą niedolę, Czas przebłagać zelżone nagrody i role, Śnieżne cielce zaprzęgać do krzywych rydwanów, Ścinać z łąk wonne kwiaty, złote kłosy z łanów, Wieńczyć niemi rolnika nznojone skronie, Oręż wrócić zbrojowni, pług stawić przy tronie, Głosić skrzywdzonej pracy zwycięstwa i sławę. Ludzkości! ty mię natchnij, twoje śpiewam sprawę; A ty — poeta zwracał się do Staszica — do powziętego przewodzisz zawodu, Mędrcze i rolniczego dobroczyńco rodu! Pójdźmy do Hrubieszowa kwitnącej ustroni, Ty z ustawą swobody, a ja z fletem w dłoni; Obraz uszczęśliwionych pienia moje wzbudzi. Kupiłeś niewolników, zostawiłeś ludzi39). Ogromne ciężary, jakie musiało ponosić Księstwo na utrzymanie wojska, roboty fortyfikacyjne, gromadzenie amu-nicyi i zapasów, zakupno dział i koni, stawały na przeszkodzie rozwinięciu wielkiej akcyi ekonomicznej w celu podniesienia przemysłu i handlu. Zamknięcie drogi morskiej do wywozu zboża, skutkiem zaprowadzonego przeciwko Anglii systemu kontynentalnego, rujnowało właścicieli ziemskich. A pomimo to w Księstwie wiele zrobiono dla dobrobytu i wówczas to właściwie założono już fundament tej akcyi przemysłowej, którą rozwinął następnie rząd Królestwa Kongresowego. W tym czasie Wawrzyniec Surowiecki ogłosił bardzo cenną pracę: „O upadku przemysłu i miast w Polsce" i staranną rozprawę: „O rzekach i spławach krajów Księstwa Warszawskiego". Napisane z zachęty lub polecenia ministra sprawiedliwości, Feliksa Łubieńskiego, były — można powiedzieć — rozprawami programowemi. Ustęp końcowy rozprawy: „O upadku przemysłu i miast w Polsce" brzmi tą wiarą narodu w swe własne siły i w swą przyszłość, która wzmagała się coraz silniej za trwania Księstwa. Na sejmie 1809 r. przyjęto kodeks handlowy francuski; dla podniesienia handlu naprawiono kanał bydgoski i spław na rzece Wiśle; za staraniem Staszica, usiłowano postawić na stopie europejskiej zakłady górnicze w Michałowie, Samsonowie, Suchedniowie; dla podniesienia rolnictwa zorganizowano Towarzystwo Rolnicze, zaprowadzono hodowlę owiec hiszpańskich w kieleckiem; noszono się z projektami: banku polskiego, towarzystwa hypotecznego, kredytowego. 39) Koźmian to pisał — jak sam powiada w przypisku — właśnie w czasie owego ponownego podniesienia sprawy włościańskiej. 118 W sprawie podniesienia i rozszerzenia oświaty zrobiono jeszcze więcej, pomimo że skarb księstwa świecił prawie nieustannie pustkami. Zreformowano dawne i pozakładano liczne nowe szkoły. W raporcie rządu Królestwa Polskiego z 1818 r. o położeniu kraju, czytamy następujący ustęp o szkołach: „Już w Księstwie Warszawskiem po wszystkich departamentach w potrzebnej liczbie zaprowadzone, szczyciły się główną Szkołą Krakowską, dostateczną liczbą szkół departamentowych i powiatowych, a elementarne, ten pierwszy szczebel nadziei i oświecenia dla najużyteczniejszej i w grubej ciemnocie pogrążonej klasy ludzi, już liczbę tysiąca przechodziły" 40). Samo nauczanie zmieniło w zupełności swój charakter. W szkołach, które mają na celu wynaradawianie, z natury rzeczy, nauczanie musi być mechanicznem, ponieważ odbywa się w języku niedostatecznie rozumianym przez ucznia. Widzieliśmy to w zaborach: pruskim i rosyjskim. Na początku stulecia najdotkliwiej odczuwano to w zaborze austryackim. Uczono więc „wszystkie nauki z książek i. dosłownie, tak że profesor słuchał z książek i niepilnych karał batami" 41). Po przyłączeniu nowej Galicy i do Księstwa rugowano ze szkół owej ten „system austryacki"—jak mówiono — a zaprowadzano naukę rozumową zamiast pamięciowej, mechanicznej. W szkołach wiejskich oprócz pisania, czytania, rachowania, uczono niezbędnych wiadomości z rolnictwa, ogrodnictwa, pszczelnictwa, chowu i leczenia zwierząt; w miejskich zwracano pilną uwagę na rysunki i wiadomości rękodzieł dotyczące. Oznajamiano także z prawami krajowemi. Kary cielesne w szkołach zniesiono. Nauka musztry wojskowej stała się obowiązkową, co wielce ułatwiało młodym ludziom, po ukończeniu szkół, zaciągnienie się do wojska. Odnowiono Towarzystwo do ksiąg elementarnych i żywo się zajmowano wszystkiem, co dotyczyło wychowania publicznego. Czynność sejmów, ograniczona już samą konstytucyą, z powodu nieustannej wrzawy wojennej do jeszcze mniejszych zeszła rozmiarów. Sejm 1809 r. rozpoczął się dnia 10 marca, a 25, z powodu przygotowującej się wojny z Austryą, pośpiesznie zamknięto jego obrady. Pomimo to zasłużył się on dobrze, uzupełniając i łagodząc prawa kryminalne, znosząc kary cielesne, przyjmując kodeks handlowy francuski, okre 40)      Str. 26. T. I. „Dyaryusz Seymu Królestwa Polskiego". 1818. W Warszawie. 41)      Str. 114. T. II. „Pamiętniki Polskie"— Bronik. „Pamiętniki" F. S. 119 ślając dokładnie prowadzenie stanu cywilnego, wreszcie uchwalając, pomimo ogromnych wydatków na wojsko, znaczne sumy na sprawę oświaty publicznej i na sprawy ekonomiczne kraju. Drugi sejm zagajono w dniu 9 grudnia 1811 r., kiedy na horyzoncie politycznym już się nagromadziły czarne chmury, grożące wojną Francyi z Rosyą. Na pierwszym sejmie opozy-cyi wcale nie było; „zdało się — powiada Wybicki — iż już polacy byli zapomnieli języka wolno-sejmowego" 42). Na drugim sejmie już się pojawiła opozycya. Niezadowolenie z Napoleona wzrastało. Pozostawienie starej Galicyi pod rządami austryackiemi, knowania dyplomatyczne z cesarzem Aleksandrem, przelewanie krwi polskiej dla obcych narodowi interesów w Hiszpanii, rozdawnictwo dóbr narodowych marszałkom i generałom francuskim — wywoływały w kraju ostrą krytykę. Miarę tych krytyk dają uwagi Wybickiego, szczerego i gorliwego stronnika Napoleona. „Generałowie nasi: Zajączek, Dąbrowski, Krasiński, słuszną odebrali nagrodę, tak jak niegdyś Czarniecki w ziemi ojczystej, której bronili: ale te bo-hatery obce, jakież mieli prawo złote żniwa zbierać na naszej posadzie? Dzielili się tam kiedyś zwycięzcy z towarzyszami wojny zdobytą ziemią; ale bo ci z nieprzyjacielskim orężem wchodzili do kraju. Napoleon atoli wszedł jako wskrzesiciel do nas, żądał przechodu wolnego dla ścigania nieprzyjaciela, żądał żywności, wreszcie pomocy wojskowej, wszystko to obficie otrzymał; a gdy miał kraj cały wrócić i na nogach potęgi postawić, z prawdziwych go źródeł bogactw, bez których potężnym kraj być nie może, ogołocił. Ale to nie dość, że nas zubożył; donataryusze francuscy mieli z czasem w kraju naszym formować „stan w stanie". Był to rodzaj ożywionej fe-udalności; ci donataryusze, przez szczególne urządzenia, brali postać lenników, nad któremi Napoleon był lennodawcą" 43). Kiedy odbywało się to pierwsze rozdawnictwo dóbr narodowych, po utworzeniu Księstwa Warszawskiego, wdzięczność krzywdzonym zamykała usta. „I mamyż — pisał Kołłątaj w Uwagach — żałować tej nagrody dla naszych obrońców i wybawicielów, których talenta wojskowe i niezmordowana pracowitość pomogły wielkiemu geniuszowi Napoleona, że nam wrócił byt polityczny?" 44) Lecz kiedy powtórnie, po przyłączeniu nowej Galicyi do Księstwa, Napoleon rozdawał dobra 42) Str. 257. „Pamiętniki" Wyb. 43) Str. 250. „Pamiętniki" Wyb. 44) Str. 190. 120 narodowe, w ogólnej sumie 10 milionów franków, podniosły się głosy oburzenia. Przyłączenie nowej Galicyi było już zasługą niemal zupełną samych polaków, i tamowano jedno z najważniejszych źródeł dochodowych skarbu narodowego wówczas, kiedy nie starczyło na płacę ani wojsku, ani admini-stracyi. Kiedy więc minister skarbu, Tadeusz Matuszewicz, zażądał podwyższenia podatków, odezwała się opozycya, ale on w wymownych słowach zamknął jej usta, ukazując w bliskiej przyszłości wskrzeszoną całą ojczyznę. Należy się mu oddać tę sprawiedliwość, że z trudnego swego zadania wywiązał się możliwie dobrze: starał się oszczędzać klasy uboższe, a natomiast podniósł opłaty, spadające na klasy bogatsze. Kampania austryacka z 1809 r. — słusznie powiada jej historyk — „tworzy w epoce Księstwa Warszawskiego odrębną całość, odznaczającą się zdolnością wodzów, męstwem żołnierzy i poświęceniem obywateli; ona przypomina trudy i zwycięstwa Czarnieckiego i świetny tryumf oswobodziciela Wiednia" 45). Zawdzięczała to ona przedewszystkiem dawnym legionistom. Henryk Dąbrowski skłonił do wkroczenia do zaboru austryackiego i zamiany w ten sposób obrony biernej na działanie czynne, zaczepne. Dąbrowski także i generał Amilkar Kosiński, sformowawszy w krótkim czasie nowe oddziały zbrojne w Wielkopolsce, gdzie im dzielnie pomagał Wybicki, jako komisarz rządowy, posunęli się ku Warszawie i zagrozili odcięciem drogi arcyksięciu Ferdynandowi, czem zmusili go do opuszczenia stolicy. Szefem sztabu księcia Józefa był legionista generał Fiszer, i jemu to powszechnie przypisywano umiejętne kierowanie wyprawą 46). Generał Sokolni-cki, który najwięcej się wsławił podczas kampanii 1809 r., który okazał, że mógł zostać wodzem naczelnym, wprawił się także do sztuki wojskowej pod sztandarami legionów. Należy się jeszcze wspomnieć o dwóch poległych legionistach, których nazwiska utrwaliły się w pamięci narodowej: w pamiętnej bitwie pod Raszynem w dniu 19 kwietnia zginął śmiercią walecznych pułkownik Cypryan Godebski, kochany i żałowany przez żołnierzy; w pierwszej zaś utarczce w nowej Galicyi, po wkroczeniu do niej wojska polskiego, pod Kockiem 45) Str. 6. „Rys historyczny kampanii odbytej w roku 1809 w Księstwie Warszawskiem pod dowództwem księcia Józefa Poniatowskiego". 46) „W całej tej wojnie austryackiej—jak powszechnie mówiono — wielką oddał nam przysługę szef sztabu księcia Józefa, generał Fiszer, ale książo miał tę zasługę, że rady jego umiał wykonywać umiejętnie". Str. 127. T. I. „Pam. Jackowskiego w Pamiętn. Pol." 121 5 maja, zginął Berek Josielewicz, szef szwadronu, który był się już upamiętnił w rewolucyi 1794 r. 47). „Po upływie blisko sześćdziesięciu lat, z zimną historyka rozwagą zapatrując się na ówczesne wypadki — powiada bardzo słusznie autor cennej pracy o kampanii 1809 r. — czujemy całą ważność pomysłu Dąbrowskiego i całą zasługę księcia Poniatowskiego, że ten pomysł wykonał. Gdyby Austrya została spokojną dzierżycielką nietylko Galicyi, ale jeszcze zatrzymała w swej mocy Księstwo Warszawskie, to przy zawieraniu traktatu byłaby tylko z niego ustąpiła a zatrzymała Ga-licyę. A na kongresie wiedeńskim po upadku Napoleona cóżby się stało z Księstwem Warszawskim? Ani jego kształt geograficzny, ani obszerność i ludność nie były dostateczne do nadania mu tytułu Królestwa i odrębnego zarządu. Byłoby wszystko wróciło do stanu, jaki był przed traktatem tylżyckim; że się stało inaczej, miejmy za to wdzięczność dwóm naszym wojownikom i pamięć ich najdalszym pokoleniom przekażmy" 48). Jakkolwiek wkroczenie do Księstwa trzydziestotysię-cznego, a chociażby i czterdziestotysięcznego wojska austrya-ckiego, mogło się wydawać w owych czasach dosyć niefortunnym pomysłem strategicznym, to jednak, wiedząc jak ważnym czynnikiem w upadku Napoleona stał się ruch ludowy w Niemczech, musimy przyznać wielką pomysłowość planowi sztabu austryackiego. Wreszcie w owym już czasie dobrze to ocenił Stanisław Potocki w swojej Pochwale walecznych Polaków, czytanej na posiedzeniu Towarzystwa Przyjaciół Nauk. „W pierwszych dniach rozpoczęcia wojny—powiada Potocki — wszedł austryak do Warszawy, nietylko pewny podbicia kraju naszego, lecz zajęcia pożarem buntu i wojny Niemiec północnych, gdzie go już gotowe Szyła i brunświcka 47) Krótką jego biografię podał A. Wieniarski w Bibliotece Warszawskiej 1861 roku. „Ty pierwszy braterską ziemię twoim zasmuciłeś zgonem, o waleczny podpułkowniku Berko! gdy cię niecierpliwego zwycięstwa wśród nieprzyjaciela zbytnie uniosło zwycięstwo! Kock, który się rodem twoim chełpił, chełpić się będzie i grobem. Pomścili towarzysze twoi, pomściło 'natychmiast zwycięstwo zabójczej śmierci twojej; lecz cóż •ją ojczyźnie nagrodzić zdoła? Pomni ona i dawniejsze za nią blizny i walki twoje; pomni wiecznie, żeś ty pierwszy dał u nas przykład odżywionej waleczności narodowi twojemu, i wskrzesił wizerunek rycerzów, których śmierć niegdyś Syonu opłakiwały córy". „Pochwała walecznych Polaków w ostatniej wojnie poległych" — czytana przez Stanisława Potockiego na posiedzeniu Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Warszawie, dnia 22 grudnia 1809 roku. 48) Str. 131 i 132. „Rys historyczny kampanii odbytej w r. 1809". 122 oczekiwały bandy, a tajne stronników poduszczenia okropne knuły spiski. Dosyć było po naszem podbiciu austryakom pokazać się z wojskiem ponad Elbą, by Niemcy północne zaburzyć i najsroższą, bo fanatyczną rozniecić wojnę. W niwecz obróciła te, tak zapewnione przy początku kampanii austrya- . ków nadzieje, waleczność i obywatelstwo polaków. Wchodzą oni ku jej końcowi do Krakowa, a nieprzyjaciel nie tylko z Księstwa, lecz całkiem prawie z obu Galicyi wygnany, szuka w Śląsku i za Dniestrem schronienia" 49) I na pewno nie osią-gniętoby tych wielkich skutków, gdyby wojna pozostawała tylko obronną, a nie zamieniła się w czynne, zaczepne działanie. Był to genialny pomysł Dąbrowskiego, i gdyby on był naczelnym wodzem, to z pewnością nadałby tej wojnie jeszcze bardziej czynny i stanowczy charakter. Książe Poniatowski oglądał się raczej na wolę Napoleona, aniżeli na interesy narodowe, i w interesach narodowych widział przedewszystkiem interes bogatych posiadaczów ziemskich. Raczej ostudzał zapał, aniżeli podniecał. Kiedy Joachim Owidzki, jeden z dzielniejszych patryotów, rzekł do niego: „powołamy wszystkich mieszkańców do broni, cała ludność pochwyci kosy i piki, i wesprzemy wojsko"; odpowiedział na to Poniatowski: „Buduję się z zapału, lecz mamy skuteczniejszą broń niż kosy i piki, mając Napoleona i jego potęgę, on nie lubi tego rodzaju powstania, nie wzmiankujcie więc panowie o niem, zbrojmy się regularnie, skwapliwie, ale bez gwałtownych wzru-szeń". Zaprosiwszy zaś następnie zamożną szlachtę do swego pokoju, radził jej nie bardzo się manifestować, bo kto wie, co czeka jeszcze Galicyę. „Z tej przyczyny życzę — mówił — unikać wszystkich nadzwyczajnych zapałów, robić wszystko skwapliwie, lecz jakby z przymusu" 50). I w innym jeszcze względzie Dąbrowski postępowałby inaczej. Działałby on z większą samodzielnością i nie ufałby pomocy rosyjskiej, zwłaszcza że miano dostateczne do tego powody. Tymczasem Poniatowski, rachując na przybycie dywizyi rosyjskiej, odważył się w po-zycyi nader niedogodnej pod wsią Wrzawą w kącie, utworzonym przez Wisłę i San, przyjąć bitwę z arcyksięciem Ferdynandem, który miał dwakroć większą siłę tak piechoty jak artyleryi i jazdy, i męstwo tylko żołnierzy polskich ocaliło od poniesienia klęski. Zmuszony cofać się na prawy brzeg Sanu, 49)      Str. 182 i 183. „Rys historyczny kampanii odbytej w r. 1809". Jest tam przedrukowana „Pochwała walecznych Polaków". 50)      Str. 15, II. „Pamiętniki Kajetana Koźmiana". 123 mógł jeszcze ocalić Sandomierz, „przechodząc Wisłę poniżej Zawichostu, ściągając do siebie Zajączka i nadbiegającego już Dąbrowskiego, wpadając na tyły Mondeta". „Zahypnotyzowany jednak wciąż sąsiedztwem Rosyan, pognał do głównej kwatery księcia Galicy na w Lublinie po to tylko, by utracić wszelką już wiarę w uczciwe intencye sojusznika. Tymczasem upadł Sandomierz w nadludzkich, bohaterskich zapasach" 51). Jakkolwiek niepodobna przypuszczać, ażeby Napoleon nie rozumiał zamysłów austryackich, to wszakże czynne działanie polaków nie leżało pierwotnie w jego planach. W jego rozumieniu, wszystko miało się rozstrzygnąć pod murami Wiednia. Arcyksięcia zaś Ferdynanda miał powstrzymać w jego pochodzie trzydziestopięciotysięcny korpus rosyjski, który już stał w pogotowiu nad granicą zaboru austryackiego. Tymczasem zdradliwość tego sprzymierzeńca wyszła już na jaw na samym początku kampanii. Podjazdy polskie schwytały oficera rosyjskiego, który wiózł list naczelnego wodza księcia Goreza-kowa do arcyksięcia Ferdynanda. W liście tym Gorczakow, winszując arcyksięciu zajęcia Warszawy, wynurzał nadzieję, że wojska rosyjskie niebawem wspólnie działać będą z austrya-ckiemi. Skutkiem skargi Napoleona, ks. Gorczakowa zastąpił w naczelnem dowództwie książę Galicyn. Ale i ten nie śpieszył z przekroczeniem granicy rosyjskiej, i dopiero widząc -zwycięski pochód wojska polskiego, wprowadził do Galicyi pułki rosyjskie, które swoją obecnością nie tylko nie wspierały działań polskich, lecz wprost stawały im na zawadzie. Skarżył się na to nieustannie książę Poniatowski. W liście do szefa sztabu armii francuskiej księcia Neuszatelu w dniu 27 czerwca pisze: „Wnijście wojska rosyjskiego do Galicyi i wypadki z tego powodu nastąpione, dozwoliły nieprzyjacielowi niepokoić część Galicyi, leżącą na prawym brzegu Wisły, a ta okoliczność opóźniła formowanie nowego wojska. Generałowie rosyjscy tembardziej przyczyniają się do tego opóźnienia, stanowiąc urzędników austryackich wszędy, gdzie tylko przyjdą, a ci prześladują mieszkańców i przytłumiają wszystko, co tylko może sprzeciwiać się interesowi ich monarchy" 52). Zła wola rosyan stawała się coraz widoczniejszą, i pod koniec kampanii omal nie doszło do zbrojnego starcia się wojska polskiego z rosyjskiem. Kiedy na czele plutonu br. Włodzimierz 5l) Str. 194 i 195. Dzieje oręża polskiego w epoce Napoleońskiej. Napisał Dr. Maryan Kukieł. Poznań. 1912. 52) Str. 286. „Rys histor. kamp. odbytej w r. 1809". 124 Potocki zbliżył się do bramy miasta Krakowa, generał rosyjski Sievers zastąpił mu drogę i rzekł do niego: „Rozkazano mi wzbronić panu wstępu do miasta". „A ja mam rozkaz — odrzekł Potocki — wejścia chociażby przemocą". Sievers nie odważył się stawiać oporu. Stosunki rosyan i polaków były naprężone, i „nienawiść" zobopólna dawała codziennie powód do licznych pojedynków 53). Kiedy następnie Napoleon wymawiał Aleksandrowi dziwne zachowanie się ks. Galicyna podczas wojny austryackiej, car tłumaczył to zaniepokojeniem, jakie nastąpiło wskutek powstania w Galicyi i zapału, jaki ogarnął umysły polskie 54). Istotnie, w żadnej epoce historyi porozbiorowej nie widzimy tak powszechnego zapału jak w tej kampanii 1809 roku. „Czyliż książę Józef pozbawiony wszelkich niemal zasiłków pieniężnych — pyta hr. Skarbek — mógł był prowadzić wojnę w innym kraju, jak w tej bratniej części Polski, której mieszkańcy uprzedzali wszelkie jego życzenia i potrzeby, składkami dobrowolnemi zastępowali wszelki niedostatek i z własnych funduszów zbrojne hufce kształcili?" 55). Nawet arysto-kracya zasługiwała się narodowi. Co miało się stać z krajem odebranym przez wojsko polskie od Austryi? Napoleon nie chciał zrażać Aleksandra, który z niechęcią i obawą patrzał na powiększenie Księstwa, ale nie mógł także wyrządzić widocznej krzywdy polakom. Wybrał więc drogę pośrednią: całą ówczesną Galicyę zachodnią, z Galicyi wschodniej zaś okręg krakowski z promieniem do Wieliczki i cyrkuł zamojski aż do ujścia Sanu do Wisły połączył z Księstwem Warszawskiem; dla załagodzenia zaś cara — jak sam powiadał o tern później Napoleon — nie tylko pozostawił pod rządami austryackiemi starą Galicyę, którą w Wiedniu chętniejby oddano aniżeli inne, droższe monarchii prowincye, które ustąpić musiano 56), ale nadto za współudział, gorzej niż obojętny, w wojnie wynagrodził dwoma cyrkułami: tarnopolskim i zbarażskim z 400.000 ludnością. Skutkiem przyłączenia nowych prowincyi, mających rozległości 919 mil kwadratowych i półtora miliona ludności, Księstwo podniosło się do znaczenia niemal drugorzędnego mocarstwa i zaczęło wchodzić w rachuby ówczesnej dyploma 53) Str. 126, I. „Pamiętn. Jacków." 54) Str. 99. T. IX. „Histoire de France sous Napoleon" — par M. Bi-gnon. Paris-Leipzig. 1838. 55)      Str. 56 i 57, II. 56)      Str. 117, TX. Bignon. 125 cyi. Dowodem tego myśl rzucona w 1810 roku utworzenia tajnego przymierza pomiędzy Szwecyą, Danią i Księstwem Warszawskiem, dla zabezpieczenia się wzajemnego przeciwko Rosyi. Powiększenie Księstwa silnie zatrwożyło rząd rosyjski. Widmo całej i niepodległej Polski stanęło mu przed oczyma. Starano się więc wymódz od Napoleona stanowcze zobowiązanie się, że Księstwa powiększać nie będzie, i że Polski nie odbuduje. A ponieważ Napoleonowi bardzo chodziło o przymierze Rosyi w jego ówczesnej cłowej walce z Anglią i w tym czasie objawił on chęć poślubienia księżniczki rosyjskiej, zgadzał się więc dać takie zobowiązanie się. Chodziło o sformułowanie takowego na piśmie. Ułożono więc w Petersburgu układ i na początku 1810 r. posłano do Paryża celem podpisania. Konwencya ta składała się z ośmiu artykułów, z których najważniejsze mi były artykuły: 1,2, 4 i 5. Artykuł pierwszy najważniejszy brzmiał dosłownie: „Królestwo Polskie nigdy nie będzie przywrócone" (ne sera jamais retabli 57) W artykule drugim obie strony zobowiązywały się do nieuży-wania nazw: Polski i polaków w aktach urzędowych i publicznych. Przez artykuł trzeci chciano zamknąć polakom z zaboru rosyjskiego służbę publiczną w Księstwie. Wreszcie artykuł piąty stanowił jako zasadę stałą i niewzruszoną, że Księstwo Warszawskie w przyszłości nie będzie powiększone jaką kolwiek bądź częścią wchodzącą w skład byłego Królestwa polskiego. Napoleon uważał za niemożliwe przyjęcie układu w takiem brzmieniu. Proponował więc zmianę redakcyi najważniejszych dwóch artykułów: 1 i 5 w następujący sposób: Artykuł 1: „Cesarz francuzów zobowiązuje się nie sprzyjać żadnemu przedsięwzięciu, któreby dążyło do przywrócenia Królestwa Polskiego, nie pomagać żadnemu mocarstwu, któreby miało to na celu, nie dawać ani pomocy ani zachęty, bezpośredniej lub pośredniej, wszelkiemu powstaniu lub poruszeniu w prowincyach, które składały to Królestwo". Artykuł 5: „Przyjmuje się na przyszłość za zasadę, że ani Rosya, ani Księstwo Warszawskie nie mogą powiększać się kosztem prowincyi, które stanowiły część byłego Królestwa polskiego, i podobny wypadek mógłby nastąpić po poprzedniem tylko porozumieniu się obu wysokich stron umawiających się". Dyskusya dyplomatyczna, jaka się wywiązała w sprawie tego układu pomiędzy cesarzem rosyjskim i Napoleonem, wy57) Str. 102, IX. Bignon. 126 kazała ogromną wyższość tego ostatniego. Tam odsłaniał się w całej nagości absolutyzm carów moskiewskich, tu zaś konieczność rachowania się z potrzebami samego narodu krępowała autokratyzm napoleoński. Aleksander okazał żywe niezadowolenie z nowej redakcyi. Zdaniem jego — pierwszy artykuł nie był dość wyraźny i przedstawiał pewną dwuznaczność, która dawała możność złych tłumaczeń. Piąty zaś obrażał go, stawiając na jednej stopie cesarstwo rosyjskie i Księstwo warszawskie. W kwietniu wysłano z Petersburga do Paryża nową redakcyę pierwszego artykułu. Brzmiała ona jak następuje: „Cesarz Napoleon, ażeby pozbawić wrogów pokoju wszelkiego pretekstu do zakłócenia onego, zobowiązuje się, tak samo jak i cesarz Rosyi, że Królestwo polskie nigdy nie będzie przywrócone": Absolutne takie przesądzanie przyszłości wydawało się Napoleonowi niemożliwem. Przy tem zobowiązywałoby go do tego, do czego on nie zamierzał zobowiązywać się. Nie będzie on popierał przywrócenia Polski, ale nie będzie też prowadził wojny z temi, którzyby to usiłowali wykonać 53). O układzie przestano mówić i pisać, ale rząd rosyjski poruszył jeszcze raz sprawę Księstwa. Wcielenie Oldenburga do cesarstwa francuskiego uważano w Petersburgu za wielką obrazę i krzywdę wyrządzoną carowi rosyjskiemu. Napoleon oświadczył się więc z gotowością wynagrodzenia tego jakim innym krajem. Dyplomaci rosyjscy dali do zrozumienia, że jedynie przyłączenie pewnej części Księstwa do Rosyi mogłoby być uważane za dostateczne wynagrodzenie. Napoleon ani chciał słyszeć o tem. "Co do odstąpienia części Polski — pisał 21 czerwca 1811 r. do księcia Bassano, ministra spraw zagranicznych — to proszę przyjąć za zasadę, że wojska rosyjskie musiałyby nas odprowadzić ku Renowi, aby wymódz nasze przyzwolenie na taki hańbiący rozbiór" 59). No, to w inny sposób, możnaby sprawę załatwić — mówiono w Petersburgu. 58)      W nocie dla księcia Cadore, który prowadził korespondencyę w tym przedmiocie, Napoleon powiada: „Gdyby litwini, lub też inna jaka okoliczność przywróciła Polskę, miałżebym być zobowiązany do wojny, by się temu oprzeć". Nota u Bignona — str. 118, IX. Dyskusya ta dyplo matyczna i ta okoliczność, że w 1810 r. wojska rosyjskie były prawie całkowicie w wojnie z Turcyą zaangażowane, nadają wiele prawdopodo bieństwa opowiadaniu Orchowskiego o związku wojskowym. Zmiana sytuacyi politycznej w 1811 r. dostatecznie tłómaczy, dla czego ten związek odroczył wykonanie swych zamiarów. 59)      Str. 71, X. Bignon. 127 „Niech Księstwo pozostanie takiem, jakiem jest — cesarzowi Aleksandrowi nie chodzi o to, by dostać jaką jego część — ale odbierając Księstwu nazwę i łącząc je z Saksonią, rozpro-szonoby zaniepokojenie, bez odbierania piędzi ziemi dla kogo-kolwiekbądź" 60). Gotów jestem na wszelkie wynagrodzenie księcia Oldenburgskiego — mówił Napoleon podczas uroczystej audyencyi 15 sierpnia do ambasadora rosyjskiego ks. Kuraki-na — „ale nie spodziewajcie się, że wynagrodzę tego księcia od strony Polski. Raczej wojna. Ani wioski nie ustąpię nigdy z Księstwa Warszawskiego. Ja poręczyłem całość" 61). Jakżeż ta szorstka szczerość żołnierska, której dyplomaci nie mogli darować Napoleonowi, przedstawia w piękniejszem go świetle od układności obłudnej cesarza Aleksandra. Przy-tem Napoleon przy całym swym autokratyzmie, pobudzał polaków do samodzielnego działania, wciąż powtarzając, że prze-dewszystkiem od nich samych zależy istnienie państwa polskiego, i nie wiązał się obietnicą. Przeciwnie Aleksander obiecywał przywrócić Polskę, ale wymagał ślepego niemal posłuszeństwa sobie. Od czasu wojny z Napoleonem w 1807 r. dobre stosunki polaków z rządem rosyjskim psuć się poczęły. Zwrócono podejrzliwą uwagę na polską pracę organiczną. Czackiemu kazano niemal wyjechać do Charkowa, a stamtąd wywieziono go do Petersburga i badano. Kołłątaja, który oswobodzony z więzienia austryackiego osiadł na Wołyniu koło Krzemieńca i pomagał Czackiemu, wywieziono do Moskwy. Wprawdzie, po zawarciu pokoju, pozwolono i jednemu i drugiemu wrócić do Krzemieńca, ale pod pretekstem ujednostajnienia systemu, rozciągano coraz silniejszy nadzór nad szkołami polskiemi. Zapał narodowy, jaki się udzielił zwłaszcza pogranicznym Wołyniowi i Podolowi, skąd przybywały całe oddziały zbrojne, łącząc się z powstaniem ogólnem, a następnie powiększenie Księstwa wzmogły ogromnie podejrzliwość rządu rosyjskiego i popsuły humor Aleksandra. Tych, co wyszli do Księstwa, traktowano jako wrogów i sekwestrowano ich dobra. Z tego nawet powodu Adam Czartoryski wyjednał u cara audyencyę 12 listopada 1809 r. i skarżył się na takie postępowanie; car przerwał mu tę skargę, mówiąc, że czyni to na jednomyślne przedstawienie ministrów, i zachowanie się polaków zmusza go do takiej surowości, zwłaszcza gorszącem jest zachowanie 60)      List generała Lauriston'a. Str. 82, X, I. c. 61)      Str. 88. X. L. c. 128 się poddanych rosyjskich w Paryżu, jak to donosi mu jego ambasador tameczny 62). W dalszym ciągu rozmowy Czartoryski powiedział, że mu to sprawia przykrość, że cesarz zaczyna uchodzić za nieprzyjaciela narodu polskiego a nawet imienia Polski, gdyż mówią, że tylko na jego żądanie, Napoleon nie nazwrał Księstwa polskiem. Aleksander bronił się, utrzymując że przekonania jego nie zmieniły się, lubo obowiązki cesarza rosyjskiego nakazują mu odmienne postępowanie. I gdybyż można było się spodziewać, że nastąpi zwrot w usposobieniu polaków. Przytem cóż mógłby on zrobić dla Polski, chyba dać odrębną organizacyę prowincyom polskim, znajdującym się pod jego panowaniem? W razie wojny z Francyą może i byłoby właściwem, ażeby się on ogłosił królem Polski, w celu zjednania umysłów polskich dla swej sprawy? Wówczas byłoby już za późno — odrzekł Czartoryski. W końcu grudnia tegoż roku znowu miał Czartoryski dłuższą rozmowę w sprawie polskiej. Aleksander zakomunikował Czartoryskiemu, że ostre rozporządzenia względem polaków będą odwołane, ale nie powiedział tego, że to czynił głównie na przedstawienie ambasady francuskiej. Kiedy przyszła mowa o planach Aleksandra co do Polski, rzekł: „niema innego środka nad dawniejszy projekt, t. j. dać Królestwu polskiemu konstytucyę i oddzielne istnienie, łącząc jednak koronę polską z koroną rosyjską. Trzeba zaczekać, aż Austrya zrobi nowe jakie głupstwo i zerwie stosunki z Francyą; wówczas można będzie porozumieć się z Napoleonem i dać wynagrodzenie królowi saskiemu". Tymczasem w przewidywaniu tego wypadku, możnaby dać stosowną organizacyę prowincyom polskim i ogłosić się wielkim księciem litewskim 63) Obawiałby się tylko tym krokiem wzbudzić podejrzenia Napoleona, i ten starałby się pokrzyżować jego plany. Widząc, że nie zdoła zobowiązać Napoleona do podpisania układu, że Królestwo polskie nigdy przywróconem nie będzie, Aleksander na nowo rozpoczął starania, ażeby przejednać sobie umysły polskie, zrażone ostatniem jego zachowaniem się. Na początku kwietnia 1810 r. wezwał on Czartoryskiego i zakomunikował mu projekt dania osobnego rządu 62) Szczegóły biorę z dzieła: „Alexandre I et le prince Czartoryski. Correspondance particuliere et conversations —1801-1823". Paris. 1865. 63) Bodaj pierwsza myśl o tern wyszła od księcia Radziwiłła. Złożył on w 1806 r. królowi pruskiemu memoryał, w którym zalecał mu dla zjednania Polaków ogłosić się królem polskim, a ze swojej strony cesarz rosyjski miał się ogłosić królem litewskim. Hist. demokr. w Polsce 9         129 ośmiu guberniom polskim. Czy mógłby w takim razie rachować na mieszkańców tych prowincyj? Czartoryski żądał czasu do namysłu. Po kilku tygodniach, przyniósł on z sobą memoryał i odczytał Aleksandrowi. Ten słuchał z wielką uwagą. Kiedy Czartoryski wspomniał, że była chwila bardzo pomyślna dla wykonania planów Aleksandra, ten przyznał się, że w 1805 r. była chwila pomyślna, jedyna tylko. Czartoryski na to zauważył, że była i druga chwila pomyślna, w czasie wojny z Au-stryą w 1809 r., można było wówczas żądać wskrzeszenia Polski. „Ależ to byłoby spowodować zupełną ruinę Austryi" — rzekł Aleksander, chociaż ta myśl nie powstrzymała go była od przywłaszczenia dwóch cyrkułów galicyjskich za problematyczną pomoc okazaną przeciwko Austryi. Kiedy w dalszym ciągu czytania memoryału, Czartoryski dał do zrozumienia, że bez osobistego zwiedzenia prowincyi i Księstwa, nie może stanowczo powiedzieć, co myślą mieszkańcy: „Ba! — zawołał Aleksander — bez zwiedzania prowincyi i Księstwa, nie trudno wiedzieć, co tam myślą. Można to wyrazić w krótkich słowach. Polacy pójdą za dyabłem nawet, jeżeli ten dyabeł poprowadzi ich do wskrzeszenia ojczyzny". , Podniecany przez Anglię, pobudzany przez patryotów pruskich, Aleksander już się był zdecydował w końcu grudnia 1810 r. na wojnę z Napoleonem. Rachowano, że można wystawić siły równe tym, jakiemi rozporządzał Napoleon. Nader ważną było rzeczą zjednać polaków i mieć armię polską po swojej stronie. W liście do Czartoryskiego z dnia 25 grudnia Aleksander już mówi o możliwej wojnie i pragnie wiedzieć, jakby się zachowali obywatele Księstwa, gdyby im dano zupełną rękojmię przywrócenia Polski. W drugim liście do Czartoryskiego z dnia 30 stycznia 1811 r. przedstawia on plan odbudowania Polski. Ma się tern zająć Rosya. Z wyjątkiem Białej Rusi, wszystkie prowincye dawnej Rzeczypospolitej miały być połączone w jedną całość tak że granicę od Rosyi stanowiłyby: Dżwina, Berezyna i 'Dniepr. Władze miejscowe, urzędnicy, wojsko — narodowości polskiej. Konstytucyi 3-go maja nie przypomina on sobie dobrze, więc nic nie może powiedzieć o jej przywróceniu, atoli w każdym razie nadaną zostanie konstytucya liberalna i życzeniom mieszkańców odpowiadająca. Za Galicyę, którą się przyłączy do Polski, można będzie dać Austryi jako wynagrodzenie Wołoszczyzna i Multany aż po rzekę Sereth. W Księstwie rozciągnięto w tym kierunku sieć intryg, któremi kierował radca legacyi rosyjskiej, Anstedt, ożeniony 130 z Polką. Obiecywano, że wraz z rozpoczęciem wojny, zostanie ogłoszone przywrócenie Polski, Aleksander zostanie jej królem, a rządzić będzie wice-król, albo jeden z jego braci, albo jego szwagier książę Oldenburgski. Ściągano zewsząd wojsko ku granicom Księstwa. Wyrzekając się nawet korzyści, jakie już osiągnięto w wojnie z Turcyą, pozostawiono nad Dunajem cztery tylko dywizye, około 30.000 żołnierzy, a pięciu dywi-zyom kazano maszerować do Polski. Francuski minister spraw zagranicznych w okólnym liście do agentów dyplomatycznych obliczał, że zgromadzono do 150 tysięcy wojska ponad granicami Księstwa. Napoleon wiedział o tych planach i przygotowaniach, lecz mu bardzo chodziło o utrzymanie przymierza z Rosyą w jego walce cłowej z Anglią 64). Wprawdzie Rosya nie wykonywała ściśle systemu kolonialnego, tolerując kontrabandę, i przez to wzbogacała się kosztem całej lądowej Europy, spodziewano się wszakże, zjednawszy ją sobie, skłonić do odmiennego w tym względzie postępowania. Napoleon więc polecił księciu de Bassano (Maret) złożyć sobie raport, czy nie mo-żnaby zażegnać wojny z Rosyą odstąpieniem Księstwa Warszawskiego Aleksandrowi. Bassano przedstawił ten raport 16 sierpnia, na drugi dzień po rozmowie Napoleona z księciem Kurakinym. Raport oświadczył stanowczo, że takie odstąpienie nie zgadza się z interesem Francyi i przedstawia wielkie niebezpieczeństwo dla całej Europy. „Powiększenie to — powiadał raport — posunęłoby granice rosyjskie nad Odrę i ku Slązkowi; Rosya stałaby się panią południa Niemiec; we-szłaby w stosunki z Europą, których zdrowa polityka nie może dopuścić... Przez nabytek Finlandyi, księstw tureckich 65) i Księstwa Warszawskiego nastąpiłoby takie wzmożenie się sił Rosyi, że zniweczyłoby wszelką równowagę pomiędzy nią i największemi mocarstwami" 66). Intrygi Aleksandra nie wywarły żadnego skutku w Księstwie. Panowała tam tylko wiara w Napoleona, była ona silniejsza i powszechniejsza aniżeli we Francyi nawet. Widząc, że się zanosi na wojnę, zawrzało ono całe gotowością boju z Rosyą. Zapał ogarnął wszystkich: i wojsko, i szlachtę, i mieszczan i włościan nawet. Świadczy o tern w swojej historyi 64)      Jeszcze 19 listopada 1811 r. książę de Bassano pisał do Lauriston'a w Petersburgu: „interesy handlu i systemu kolonialnego są wszystkiem". Str. 337, X. Bignon. 65)      Rosya zajmowała w tym czasie Multany i Wołoszczyznę. 66) Str. 92 i 93, X. Bignon. 131 Bignon, ówczesny rezydent francuski w Warszawie. Kobiety rozżarzały ogień patryotyzmu. Przez pięć miesięcy przed woj ną po wszystkich domach wieczorami zasiadano u stołów i przygotowywano szarpie i bandaże, ażeby każdy żołnierz miał w swoim tornistrze czem opatrzyć odniesioną ranę. „Nie wiem — powiada Bignon — czy w obecnym stanie społeczeń stwa, to bohaterstwo małżonek, córek, matek, najsłodsze uczu cia poświęcających dla miłości ojczyzny, nie zasługuje na wię kszą cześć, aniżeli dziki stoicyzm Lacedemonek tak wychwa lanych, które gwałcąc swoje naturę, zagłuszały niemal jej głos" 67).        Napoleon w liście do swej żony Józefiny, usprawiedliwiając się w 1806 r., że tak mało zrobił dla Polaków, pisał: „im kto wyżej stoi, tern mniej rozrządza swą wolą, jest zależny od wypadków i okoliczności... Co do mnie, jestem największym niewolnikiem: pan mój nie ma serca, a tym panem jest istotny stan rzeczy (la nature des choses)". Aleksander mógłby o sobie tern bardziej to powiedzieć. Przy tem chwiejny w swym charakterze łatwo ulegał obcym wpływom, a nadto obezwładniało jego wolę groźne widmo śmierci ojca. Przed wojną 1812 r. mieli nań największy wpływ: Szwed Armfeld, organizator Finlandyi, i Sperański, kodyfikator praw rosyjskich. Armfeld radził utworzyć Wielkie Księstwo Litewskie na wzór tego, co zrobiono z Finlandją. Sperański „wskazywał cesarzowi niebezpieczny i bardziej skomplikowany charakter zagadnień polskich w porównaniu z finlandzkiemi" 68); radził więc utworzyć w Wilnie komisyę doradczą i przez nią „pozyskać zaufanie lepszych jednostek i dać Polakom nadzieję, że lojalnością mogą polepszyć swój los o wiele pewniej i łatwiej, niż powstaniem" 69) Aleksander poszedł za jego radą i hojnie sypał obietnicami, a książę Michał Ogiński, jeszcze niedawno gorąco popierający sprawę legionową i twórca muzyki śpiewu: „Jeszcze Polska nie zginęła", gorliwie mu pomagał, opowiadając „każdemu, kto tylko chciał słuchać, iż cesarz zwierzył mu się z projektem połączenia Białej Rusi, Litwy, Wołynia i Podola i utworzenia z nich osobnego Królestwa w Wilnie, z wicekrólem i oddziałem senatu" 70). Sprawę utworzenia państwa litewsko-polskiego łączono 67) Str. 372 i 373. X. Bignon. 68)      Str. 52. Litwa w roku 1812 — przez Janusza Iwaszkiewicza. Warszawa, 1912 r. 69)      Str. 28. L. c. 70) Str. 132, II. „Pamiętniki Franka". 132 ze sprawą włościańską. Armfeld zalecał oswobpdzenie włościan na wzór szwedzki. Książe Ksawery Lubecki, który—jak się zdaje — sam już się był nosił z pomysłem utworzenia Wielkiego Księstwa Litewskiego, stał się gorliwym zwolennikiem tego planu, lecz radykalny projekt włościański Armfelda nie znalazł jego poparcia. Kierowani przezeń magnaci litewscy przedstawili inny projekt, podług którego dziedzice mieli corocznie, poczynając od 1812 r., uwalniać w swych dobrach dziesiątą część włościan a następnie zawierać z niemi umowy za wspólną zgodą. Obietnice Aleksandra wielce szkodliwy wpływ wywarły. Zamożna szlachta litewsko-ruska wolała trzymać z monarchą, który zapewniał jej i nadal uprzywilejowane stanowisko, aniżeli ze spadkobiercą rewolucyi, który w utworzonem Księstwie Warszawskiem nadawał kierunek równościowy w stosunkach społecznych. Kiedy więc w drugiej połowie kwietnia 1812 r. zjechał Aleksander do Wilna, stawiła się przed nim deputacja szlachecka „z wynurzeniem uczuć wiernopoddańczych, oraz oświadczyła gotowość dostarczenia wojskom rosyjskim wszyst kiego, czego one potrzebować będą całkiem bezinteresownie" 71). Utworzony w tym celu komitet nie ustawał w swej usłużnej i bezmyślnej gorliwości ogałacania kraju ze środków do życia nawet wówczas, kiedy kozacy, postępując za umykającą przed Napoleonem armią rosyjską, palili wszystkie magazyny ze zbożem i furażem. Napoleon, który nie tracił jeszcze nadziei porozumienia się z Aleksandrem, obawiał się, ażeby ten zapał wojenny Księstwa nie utrudnił mu prowadzenia pojednawczych układów. Przytem widmo Polski republikańskiej, która musiałaby podłożyć ogień pod sąsiednie domy, dla zabezpieczenia własnego 72), niepokoiło jego sumienie, czyniące mu wyrzuty, że się sprzeniewierzył wielkim zasadom rewolucyjnym. Odwołał więc z Warszawy Bignona, którego oskarżano, że podniecał zapał wojenny polaków, a na jego miejsce posłał arcybiskupa mechlińskiego, De Pradt'a, chełpliwego, próżnego, wścibskiego i obłudnego dyplomatę, polecając mu miarkować gorącość temperamentu polaków. De Pradt tak umiejętnie i szczerze nad tern pracował, wbrew nawet 71) Str. 63. Litwa w roku 1812. 72) Tak się miał wyrazić Napoleon do Narbonne'a, wysyłając go do wilna dla ostatecznego rozmówienia się z Aleksandrem. (Souvenirs con-temporains sur M. de Narbonne, par M. Villemain). 133 wskazówkom Napoleona, że zupełnie prawie uśpił samodzielne porywy narodu. Ostatecznie pokazał, czem był w gruncie, pomagając do restauracyi dawnych rządów. Był to pierwszy wielki błąd, który popełnił Napoleon, rozpoczynając wojnę z Rosyą w 1812 r., a popełnił i jeszcze kilka takich błędów, które wypływały z tego, że się nie zdecydował stanowczo na przywrócenie w całości dawnej Rzeczypospolitej, i że spodziewał się jeszcze, stoczywszy bój turniejowy, „a armes courtoi-ses" —jak się sam wyraził — z Aleksandrem, wymódz ńa nim przymierze, jakto uczynił był z królem pruskim i z cesarzem austryackim. Zawiązanie konfederacyi, aczkolwiek sprzeczne z konsty-tucyą 3-go maja 1791 r., było pomysłem dobrym, gdyby De Pradt nie postarał się był o to, ażeby z niej zrobić manifesta-cyę tylko. Kiedy Matuszewicz przedstawił w Poznaniu Napoleonowi projekt zgodnego z tradycyą dziejową polską powstania skoniederowanego, ten odrzekł: „Je ne veux pas de Votre Pospolite", wiedząc z Rhuliere'a, że szlachta i wojsko zawiązywały konfederacyę przeciwko swoim królom. Kiedy jednak Matuszewicz wyjaśnił mu, że konfederacya może także działać i z królem przeciwko wrogowi zewnętrznemu, Napoleon zgodził się na zawiązanie onej, ale polecił De Pradt'owi pilnować dobrze, ażeby ta konfederacya nie stała się ogniskiem opozycyi i rewolucyi. Na marszałka konfederacyi wyznaczono ks. Adama Czartoryskiego, b. generała ziem podolskich, ojca tego Adama, który pozostawał w przyjacielskich stosunkach z carem Aleksandrem. Wybór ten był bardzo dziwny. Generał ziem podolskich usuwał się dotąd od wszelkiej czynności narodowo-politycznej, był przytem to starzec ośmdziesięcioletni i znany ze swych sympatyi rosyjskich. Potocka powiada w swoich pamiętnikach, że wybrano Czartoryskiego na żądanie Napoleona, który chciał nazwisko ojca przeciwstawić nazwisku syna 73). Czartoryski tak mało rozumiał znaczenie zawiązującej się konfederacyi, że na zwołany sejm w dniu 26 czerwca pojawił się w mundurze feldmarszałka austryackiego, co sprawiło przykre wrażenie i omal nawet nie zachwiało jego wyboru. W dniu 28 czerwca zawiązano konfederacyę. W sali sejmowej zgromadziła się liczna publiczność, na ulicach stały tysiączne tłumy. Matuszewicz swojem pięknem przemówieniem wywołał w zgromadzonych ogromny zapał, a kiedy wyrzekł: 72) Str. 309 i 310. Memoires. 134 „powstanie więc Polska, co mówię? Jest już Polska!", uniesienie doszło niemal do szału, porwało tłumy uliczne, wstrząsnęło całą Warszawą. „Jest już Polska!" biegł radosny okrzyk z jednego do drugiego końca miasta. Akt konfederacyjny orzekał w 2-gim artykule: „iż Królestwo Polskie jest przywrócone, i naród polski w jedno ciało połączony". Wybrano radę kon-federacką i zalimitowano sejm. Był to pierwszy krok do studzenia gorącości uczuć polskich. Napoleon usprawiedliwiał się następnie, że zalimitowanie sejmu nie było wpływem jego woli, i całą winę składał na De Pradt'a. Istotnie nie stosował się on do wskazówek, mu przysłanych przez księcia De Bassano. Wojsko polskie, liczące 85 tysięcy żołnierza, składało się z 17 pułków piechoty i 16 pułków jazdy. Z 11 pułków piechoty i 5 pułków jazdy został sformowany piąty korpus, pod naczelnem dowództwem ks. Poniatowskiego. Szefem sztabu był generał Fiszer. Korpus dzielił się na trzy dywizye piechoty, pod dowództwem generałów: Zajączka, Dąbrowskiego i Kniazie-wicza, oraz dywizyę jazdy pod dowództwem księcia Sułkowskiego. Resztę pułków piechoty i jazdy poprzydzielano do innych korpusów. Czyż Napoleon nie rozumiał, że takie maskowanie wojska polskiego musiało obrażać uczucie narodowe? Ze względów militarnych nie było ono konieczne, a pod względem wpływu moralnego, wojsko polskie przedstawiające całość miałoby ogromne znaczenie. Kukieł pisze, że „zdaniem najwybitniejszego pisarza strategicznego współczesnej Francyi nieszczęściem było, że nie poprzestał Napoleon na armii bojowej francusko-polskiej, złożonej z ćwierć miliona żołnierzy" 74). I w samej rzeczy tylko armie francuska i polska zaszczytnie spełniały swe zadanie pod względem bojowym podczas całej kampanii. Napoleon skarżył się, że na Litwie nie napotkał tego entuzyazmu, do jakiego był się przyzwyczaił w Polsce. Lecz czy nie przyczynił się on sam w znacznej mierze do tego? Czyż litwini nie mogli się obawiać, że spotka ich ten sam los co i galicyan? Napoleon unikał stanowczego wypowiedzenia się, że Litwa zostaje połączona z Polską. Traktował ją raczej jako kraj podbity, aniżeli sprzymierzony. Główny zarząd kraju oddał cudzoziemcom, a kiedy generał holenderski Hogendorp, znany z przeszłości swej despotycznej w koloniach holenderskich, przybierając rolę wielkorządcy, obrażał i zrażał obywateli litewskich, Napoleon odwołał członków komisyi Maretfa 74) Str. 263. „Dzieje oręża polskiego i t. d." 135 i Jomini'ego, którzy oparli się byli takiemu postępowaniu wyniosłego holendercżyka. W miarę zajmowania oddzielnych pro-wincyi, naznaczano naczelników francuzów, a jakby umyślnie wybierano ludzi wyniosłych i despotycznych. Półmilionowa armia Napoleona stała się przytem od samego początku klęską dla Litwy. Napoleon, trzymając się systemu żywienia przez rekwizycyę, nie przygotował był w Księstwie magazynów zapasowych, a wojska rosyjskie cofając się poniszczyły wszelkie istniejące magazyny, któreby mogły dostarczać żywność. Wyżywienie więc armii stało się nader trudnem i spadło strasznym ciężarem na całą ludność litewską. Armia ta była to zbieranina różnonarodowa, w której tylko francuzi i polacy szli z zapałem do boju: pierwszym chodziło o sławę narodową, drugim o ojczyznę. Lecz jaki interes mogli mieć w tej wojnie: niemcy, włosi, szwajcarzy, holendrzy, hiszpanie, portugalczycy? To też wkrótce po za armią czynną zaczęła się formować druga armia maruderów, która uprawiała łupiestwo i rozbój na wielką skalę. Cała jednak niesława spadła na francuzów, ku którym dawne sympatye zamieniły się w niechęć. „Widziałem — opowiada Jackowski — na Białej Rusi wielkie spustoszenie; francuzi zabierali wszędzie nie tylko żywność, ale obchodzili się z własnościami tamtejszych mieszkańców polaków, jak z własnościami nieprzyjacielskiemi; nie dziw więc, że ich i polacy tamtejsi nienawidzili, i że, także my, jako ich sprzymierzeńcy, nie byli bardzo lubieni. W miasteczku Sienny na Białej Rusi szlachcianka jedna wyraziła tę nienawiść do kilku naszych oficerów mówiąc: „Moskale daleko od panów grzeczniejsi" 75). I w innym względzie Napoleon osłabiał siłę bojową Litwy. Lekceważąc małą wojnę, która doskonale odpowiadała charakterowi geograficznemu kraju i usposobieniu miejscowej ludności, powstrzymywał samodzielną czynność insurekcyjną. Młodzież uniwersytecka wileńska, przejęta gorącym patryo-tyzmem, zgromadziwszy się 30 czerwca na dziedzińcu uniwersyteckim, uchwaliła „utworzyć własny legion akademicki, oraz wysłać z pośród siebie licznych emisaryuszów do rozmaitych części Litwy, celem jak największego poruszenia całego kraju, oraz tworzenia powstań cząstkowych na wzór Wielkopolski w roku 1806". „Myśl ta, zaaprobowana przez Śniadeckiego i Davousta, spotkała się ze stanowczą odmową Napoleona" 76). Generał Mirbach, który w powiecie telszewskim zgromadził 75) Str. 133, I. „Pam. Bronikowskiego". 76) Str. 90 i 91. Iwaszkiewicz. 136 2000 zbrojnej młodzieży, otrzymał naganę od Komisyi Rządowej, i kazano mu rozpuścić zgromadzony oddział. Tak samo powstrzymano gorliwość ks. Karola Lubeckiego, który organizował powstanie w Pińsku. I włościan Napoleon nie umiał pozyskać, a jednak witali oni wszędzie radośnie przebywające wojsko francuskie. Byli pewni, że niewola ich się skończy, że odzyskają wolność. „Chłopi litewscy — opowiada jeden z ówczesnych świadków — w niektórych miejscach po wejściu francuzów przestali byli robić pańszczyznę, mniemając, że się już skończyły wszystkie ich dawne względem panów obowiązki. W jednej nawet włości w gubernii mińskiej, właściciel, odznaczający się srogością i ciemięstwem, padł ofiarą wzburzenia włościan. Kilku naczelników zaburzenia, za dekretem sądu wojennego, rozstrzelanych zostało. Rząd litewski wydał stosowne dla uspokojenia włościan odezwy, zapowiadając, że wolność podobną jak w Księstwie otrzymają z końcem wojny, lecz teraz pod surową karą dawne mają szanować powinności" 77). Niezawodnie, że doraźna zmiana stosunków gospodarskich uczyniłaby jeszcze trudniejszem żywienie olbrzymiej armii napoleońskiej, ale przy dobrej woli możnaby i w tym względzie przez odpowiednią organizacyę zainteresować w tern i samych włościan. O tern przedewszystkiem powinni byli pamiętać ci, co chcieli się pozbyć jarzma moskiewskiego. A. niestety klasowy interes szlachty przeważał nad ich patryotyzmem. Uskarżanie się Napoleona na Litwę nie było usprawiedliwione. Wprawdzie spora liczba rodzin możnych wyjechała wraz z Aleksandrem do Petersburga, ale szlachta w ogromnej swej większości, mieszczaństwo, chłopi widzieli w Napoleonie wybawiciela swego od ciężkiej niewoli. Wszędzie go przyjmowano z zapałem, wszędzie też początkowo witano radośnie wojska francuskie. Dopiero przekroczywszy granicę dawnej Rzeczypospolitej, Napoleon uczuł w istocie, że jest w kraju nieprzyjacielskim, że ma do czynienia z wrogim sobie narodem. Ku końcowi lipca wyrzucono Moskwę z całego dawnego Księstwa litewskiego. Napoleon zatrzymał się w Witebsku od 28 lipca do 13 sierpnia. Tam doszły go dwie przykre wiadomości: o nieprzyjaznem wystąpieniu Szwecyi i o zawarciu pokoju z Turcyą przez Aleksandra. Radzono więc Napoleonowi, ażeby zatrzymał się nad Dźwiną i Dnieprem, zniósł rosyjską 77) Str. 43. „Sybilla tułactwa polskiego". Zesz. 3. 137 armię dunajską, albo zmusił ją wycofać się za Dniepr, dał się polakom umocnić, doczekał się wystąpienia w pole organizujących się pułków, i dopiero z początkiem przyszłej wiosny wkroczył do właściwej Rosyi. Po zdobyciu Smoleńska w dniu 17 sierpnia, Napoleon pozostawał w tern mieście do 24. Znowu mu radzono, wskazując na spóźnioną porę, ażeby się zatrzymał w Smoleńsku i rozłożył wojska na leże zimowe. Plan rosyjski stawał się coraz widoczniejszy. Zresztą kanclerz rosyjski nieraz już przedtem powtarzał wysłannikom napoleońskim, że Rosyanie wiedzą o geniuszu Napoleona i wyższości jego generałów, więc będą przeciągać wojnę, unikać bitew prawidłowych, nękać armię francuską podjazdami i korzystać z tej przewagi, jaką zapewniają im ogromne obszary i surowy klimat. Straszna klęska, którą się skończyła kampania 1812 r., pokazała, jak wiele zaszkodził sobie Napoleon, sprowadzając do znaczenia manifestacyi zawiązaną konfederacyą, i jak ciężko zawinili patryoci polscy, uzależniając w zupełności sprawę niepodległości narodowej od zwycięstw napoleońskich. Słuszna nasuwa się myśl Kukielowi, że „w opuszczonem i wyczerpa-nem Księstwie, w ogołoconej Warszawie było miejsce Dąbrowskiego, nie tam na froncie, przy owej wieczystej komendzie jednej dywizyi; tutaj geniusz jego organizacyjny, jego cnota niezłomna, jego żelazna wytrwałość zdziałać mogły cuda, zaważyć na losach wojny. On to, jakby przeczuciem tknięty, błagał przed wojną księcia Józefa, aby wyjednał pozostawienie w Księstwie przynajmniej po jednym batalionie każdego pułku w zakładzie, dla utworzenia kadrów nowych pułków. Nie przyszło do tego. Wszystko się pociągnęło za Napoleonem" 78). Rada konfederacka, zbudzona ze snu błogiego grozą niebezpieczeństwa, na żaden istotnie energiczny czyn zdobyć się nie mogła. W śnie swoim zapomniała ona, w jakiem żyje stuleciu. Wydana przez nią odezwa zaczynała się od słów: „Szlachto polska! do konia, do oręża". „To wyrażenie — opowiada Koź-mian — nie podobało się demokratom i liberalistom, szczególniej Węgrzecki prezydent, człowiek poczciwy i dobry Polak, lecz zapalony demokrata znalazł to wyrażenie anachronizmem.— Dlaczego — wykrzykiwał między ludem — szlachto polska! czemu nie ludzie polski? — Ledwie się dał nawrócić przekonaniem, że taka była wola Napoleona, który poruszeń ludu nie 78) Str. 274. L. c. 138 chciał, i takie żądanie ambasadora 79)". W tym. wypadku De Pradt zasłaniał się tylko Napoleonem. Nie tylko poruszenia ludu nie chciano, ale i szlachtę nie bardzo zachęcano. Kiedy naznaczony w Lubelskiem marszałkiem pospolitego ruszenia, Antoni Radzimiński, zajął się był gorliwie tą sprawą, to go wyśmiewano i zniechęcano. Szlachta folwarczna traciła już wiarę w Napoleona. Szczodrze sypane przez Aleksandra obietnice oddziaływały. Pierwsza arystokracya zaczęła odstępować Napoleona, który zyskiwaniem onej — jak to trafnie ocenia Bignon — wiele sobie wszędzie zaszkodził, a tymczasem „w żadnym kraju, w żadnej epoce" — powiada ten znawca tajników dyplomatycznych — „nigdzie nie pozyskał tej kasty w całości" 80). W wojsku nawet pierwsi, co zaczęli brać dy-misyę, byli książęta: Konstanty Czartoryski i Eustachy San-guszko. Ministrowie, którzy byli się wydalili z Warszawy do Krakowa, Matuszewicz, Sobolewski, Mostowski, przedstawili Aleksandrowi warunki, na podstawie których mogłaby stanąć ugoda, i Aleksander przyjął te warunki. Matuszewicz tak się tłumaczył z tego powodu przed Kajetanem Koźmianem: „My dla Polski, dla ojczyzny przelewaliśmy krew i ofiary ponosili, nie zaś dla Francyi. Ktokolwiek nam tę Polskę szczerze daje, powinniśmy z nim trzymać. Cesarz Aleksander dawną i stała ma myśl wskrzeszenia jej, jest to monarcha szlachetny i wspaniały" 81). Ślepa wiara w Napoleona ustępować zaczęła ślepej wierze w Aleksandra. Orchowski opowiada, że byli jednak tacy, którzy mniemali, że nie należy się spuszczać ani na Napoleona, ani na Aleksandra, ale że trzeba mieć większą wiarę w siły własnego narodu. „Wojsko niedrobne pod wodzą Poniatowskiego 82) twierdze Gdańsk, Modlin, Zamość, liczną zajmowały obronną siłę. Postanowiono z rzeczy takowych położenia korzystać. Na początku lutego roku 1813 w Warszawie zebrano się i uradzono czynić osobno i narodowie, bez oglądania się na Fran-cyę. Urządzenia, odezwy były przyjęte. A z temi pułkownik Bogucki z gorliwym przeorem X. X. Bernardynów, kapłanem dawniej legionowym we Włoszech, do Poniatowskiego w okolicach Krakowa z wojskiem narodowem stojącego, był wysłany, aby pod mury Zamościa tenże wódz starał się wszelkie 79) Str. 383, II. 80)      Str. 171, IX. Bignon. 81)      Str. 118, II. Pamiętn. 82)      Przeszło 50.000 ludzi i 16.000 koni. Bignon. 139 siły zgromadzić. Posłańcy z wezwaniem szczęśliwie przez moskiewskie posterunki przebyli. Ale Poniatowski do boju waleczny, do przedsięwzięć podobnych mało zdatny, odpowiedział, że rozkazy od Napoleona odebrał, wojsko polskie przez czeską ziemię do Saksonii prowadzić 83). Ojczyzny ratunek i sprawa ludzkości dla tej przyczyny upadły!... Mówię o tern z wiadomości, bo czynny byłem w naradach" 84). Istotnie, gdyby mniej się wiązano z jedną lub z drugą stroną, gdyby więcej ufano we własne siły narodu, gdyby pokazano zęby, że w danym wypadku zbrojnie się oprzemy, to na kongresie Wiedeńskim nie odważonoby się na rozbiór Księstwa. Jeden z ówczesnych świadków i późniejszy dygnitarz Królestwa Polskiego, Stanisław Barzykowski, bardzo trafnie ocenił wielkie znaczenie Księstwa Warszawskiego w dziejach narodu polskiego. „Społeczność ta wciąż zbrojna i w szyku bojowym w ciągu lat sześciu trzy wielkie wojny odbyła, męstwem swem szeroko zasłynęła w świecie, biorąc na świadectwo pola Raszyna, przykopy Sandomierza, Zamościa, błonia Tagiem przerżnięte,warownie Smoleńska i mury Kremlina. Cnoty obywatelskie rycerskim prześcignąć się nie dały i tych dowody pod każdym względem złożono także. Kraj wielkiem życiem żył, i wszystko co później nastąpiło, wszystkie następne usiłowania ku odzyskaniu ojczyzny, tutaj początek swój biorą, tutaj było użyźniano ziemię, tutaj zasiewano ziarno przyszłości. I dla tego czasy Księstwa Warszawskiego oddzielną epokę w dziejach polskich stanowią" 85). Księstwo, była to młoda, odradzająca się, demokratyczna — w nowoczesnem znaczeniu tego wyrazu — Polska. Kodeks Napoleoński kładł podwaliny równości: wojsko i szkoły ją szerzyły. „Chłop polski — powiada Bignon — jest żywy, inteligentny, odważny. Nigdzie może, nawet we Francyi, człowiek zabrany od pługa, nie przyjmuje tak prędko postawy i zwyczajów wojskowych. Gdzieindziej, rzemiosło żołnierskie, naginając charaktery do biernego posłuszeństwa, przygotowywa bardzo często narzędzia despotyzmu. W Księstwie Warszawskiem rzemiosło żołnierskie było terminatorstwem cywilizacyjnem. 83)      Takich rozkazów Napoleona nie było. Przeciwnie Napoleon na kazywał Poniatowskiemu działanie zaczepne; wprawdzie otrzymał on ten rozkaz, kiedy wojsko opuściło już było Księstwo i zdążało ku Cieszynowi. 84)      Str. 260, T. V. „Kronika Emigracyi Polskiej". Paryż. 1837. 85)      Str, 39, T. I. „Historya powstania listopadowego" przez Stani sława Barzykowskiego. Poznań. 1883. 140 Polak, który odbywając służbę z wojskiem francuskiem, poznał ducha równości, przynosił tego ducha do swojej wioski,, kiedy wracał do niej, otrzymawszy urlop lub wskutek ran" 86). Wojsko polskie przytem — jak już mówiłem wyżej — była przejęte duchem obywatelskim, było czynnikiem cywilizacyjnym. Falkowski, mówiąc o wielkiem upowszechnieniu się wówczas wolnomularstwa, które głosiło równość i braterstwo-ludzi i walczyło z przesądami, powiada: „nie było prawie oficera w wojsku naszem, a mało bardzo obywateli, zwłaszcza, zamieszkałych w miastach, którzyby do niego nie przystąpili" 87). „Zasady tolerancyi i równości— powiada Ostrowski — w konstytucyi leżące i ten już miały skutek, iż bezwzględnie na stan i religię wszyscy mieszkańcy zarówno do szkół prawdo mieli i uczęszczali. Widzieliśmy nawet z radością i prawdziwą pociechą dzieci żydowskie, z brudu wieków i nędzy powoli schludzające się, powoli postać istot europejskich przybierające, z chreściańskiemi pod okiem plebanów katolickich, częstokroć przez tychże samych łagodnie nauczane. Wielki to był postęp ogólnej cywilizacyi i zacierania dawnych przesądów" 88). Potrzebę oświaty odczuwano silnie, i „składały gminy grosz, ostatni bez szemrania na szkółki parafialne" 89). Rozpowszechniło się poczucie godności osobistej, i same formy życia towarzyskiego uległy zdemokratyzowaniu. Ustało „podłe oddawanie magnatom" aż do ziemi sięgających ukłonów; „ustał prawdziwie brzydki nałóg dawny nieustannego Jaśniewielmo-żnienia, za każdem drugiem słowem, i owe śmieszne upadam do nóg, ściskania za nogi"90). „Księstwo Warszawskie — powiada tenże autor — tedy z wszelkich względów stało się żyjącą, wielką, nagle-postępną Reformą: zabraknęło mu tylko czasu, życia do zupełnego rozwinięcia się... przed skonem toż Księstwo Warszawskie już było de facto głównem środkowem jądrem przyszłej cywilizacyi wielkiego Słowian narodu" 91). Młodzieńcza wiara ogarnęła społeczeństwo, że w odrodzonej Polsce zakwi 86) Str. 374 i 375. X. Bignon. 87) Str. 212 i 213, T. II. „Obrazy z życia kilku ostatnich pokoleń, w Polsce" przez Juliusza Fałkowskiego. Poznań, 1882. 88)      Str. 451, I. (Ostrowski Antoni). „Żywot Tomasza Ostrowskiego". Paryż, 1836. 89)      L. c. 90) Str. 312 i 313. L. c 91) Str. 456. L. c. 141 tnie wspaniała cywilizacya, która uszczęśliwi całą północ Europy. „Szczęściem — pisał Wawrzyniec Surowiecki — minęły już przecie czasy dawnego nieładu i obłędów; po srogich doświadczeniach, polak powtórnie przeodziany w nową postać, ma teraz wszelką sposobność przekonać świat cały, że jak w męstwie i miłości ojczyzny nie ustępuje żadnemu narodowi na ziemi, tak w rządności, w przemyśle i w talentach potrafi wyrównać każdemu" 92). 92) Zakończenie: „O upadku przemysłu i miast w Polsce", str. 170 142 ROZDZIAŁ PIĄTY. Od Kongresu Wiedeńskiego (1815 r.) do Powstania 1830 r. Sprawa polska na Kongresie Wiedeńskim. — Zasługa Czartoryskiego. — Rozbiór Księstwa Warszawskiego.— Królestwo Polskie. — Zasady konsty-tucyi. — Nastrój opinii publicznej w Polsce. — Ustawa konstytucyjna dla Królestwa — Rzeczpospolita Krakowska. — Zamiana w niej pańszczyzny na czynsz zbożowy. — Kwestya pańszczyzny w Królestwie. — Sprawa włościańska na Litwie: Towarzystwo szubrawców, Wiadomości brukowe, Dziennik Wileński, agitacya za zniesieniem poddaństwa. — Uwłaszczenie włościan w Poznańskiem.—Wahanie się rządu pruskiego co do polityki jego polskiej.— Święte Przymierze: car Aleksander jego założycielem i głównem narzędziem. — W. Książe Konstanty wodzem wojska polskiego.— Samowładza jego i wpływ demoralizacyjny.—Naruszanie i gwałcenie konstytucyi: budżet poza udziałem sejmu, zaprowadzenie cenzury, zniesienie jawności obrad sejmowych. — Rozwielmożnienie się wsteezni-ctwa. —Znaczenie naszego romantyzmu. —Budzenie się narodowości litewskiej i ruskiej. — Wzrost przemysłu w Królestwie. — Książe Lubecki. — Zwrot rewolucyjny w czasopiśmiennictwie. — Opozycya sejmowa. — Spiski: wolnomularstwo, wolne mularstwo narodowe, Związek Templaryuszow, Związek wolnych braci Polaków, Towarzystwo Promienistych, Narodowe Patryotyczne Towarzystwo. — Brak programu społecznego w spiskach. — Układy z Rosyanami. — Sąd sejmowy.—Związek Przyjaciół Wojskowych.— Zorzanie.—Spisek szkoły podchorążych.—Spisek koronacyjny.— Demokratyzowanie się społeczeństwa. — O pańszczyźnie, Żukowskiego. — Ród Ludzki, Staszica. Gdyby istnienie Księstwa Warszawskiego nie było zawa-rowane traktatami; gdyby nie istniało wojsko polskie, któremu Napoleon w konwencyi, zawartej 11 kwietnia 1814 r. z Austryą, Rosyą i Prusami, wyjednał powrót do kraju „z bro-nią i z bagażami, a to w uznaniu chwalebnej służby onego"; gdyby nie obawiano się wzburzenia rewolucyjnego, którego objawy w Niemczech zaczęły już niepokoić monarchów; — to 143 pomimo obietnic Aleksandra, przyjaznego usposobienia króla pruskiego, życzliwego oświadczenia się Austryi, polacy wy-szliby na kongresie wiedeńskim jeszcze gorzej, aniżeli to nastąpiło. Aleksander, przybywając do Wiednia, prawie był pe-wny, że nie tylko zdoła zatrzymać całe Księstwo Warszawskie, ale skłoni nawet Austryą do odstąpienia Galicyi. Królowi pruskiemu w zamian utraconych ziem polskich przyrzekł wyjednać Saksonię. Cesarz austryacki zaś, odzyskując swe pro-wincye nad Adryatykiem, Tyrol, posiadłości we Włoszech, nie powinien był się opierać oddaniu Galicyi, a zresztą można go było wynagrodzić jaką prowincyą niemiecką. Tymczasem Aleksander napotkał powszechny i ogromny opór. Nie mówiąc już wcale o odstąpieniu Galicyi, nie zgadzano się ani na oddanie Saksonii królowi pruskiemu, ani na oddanie całego Księstwa Warszawskiego Aleksandrowi. Odgrażano się nawet wzajemnie wojną, chociaż na prawdę nikt jej sobie nie życzył. Jakiekolwiekbądź pobudki kierowały Aleksandrem, to trzeba jednak przyznać, że wytrwale i gorliwie obstawał za całością Księstwa. Z wyjątkiem jednego króla pruskiego, miał wszystkich przeciwko sobie. Metternich, który kierował całą akcyą dyplomatyczną, przedstawiał dyplomatom pruskim, że car Aleksander, usadowiwszy się między Toruniem, Bydgoszczą, Poznaniem i Kaliszem, potrzebowałby tylko krok jeden zrobić, ażeby przeciąć państwo pruskie na połowę, że Saksonia nigdy-by nie wynagrodziła temu państwu utraty Poznania. To też Hardenberg, wbrew woli swego króla, wynajdował rozmaite trudności, a kiedy zmuszony był do ustępstw, w liście do Metternicha z dnia 3-go grudnia zaklinał go, ażeby ratował Prusy i wymyślił jaki środek ku temu. Matacz austryacki przechylił na swoją stronę i dyplomatów rosyjskich. Pozzo di Borgo, renegat francuski w służbie rosyjskiej, przedstawiał Aleksandrowi, że wskrzeszając Polskę, sam stawia baryerę pomiędzy Rosyą i Europą. Capodistria i starzy dyplomaci rosyjscy mówili, że Polska konstytucyjna wzbudzi zawiść w Rosyanach, i że zasieje ziarna buntu w przyszłości. Liberalny nawet doradca cesarza rosyjskiego, Stein, przepowiadał mu, że połączenie Polski z Rosyą doprowadzi do nowej walki, a ta się skończy albo zupełnem ujarzmieniem polaków, albo zupełnem ich oddzieleniem się. W tej nierównej walce, jaką staczał Aleksander na Kongresie Wiedeńskim, miał on jednego tylko pomocnika, który gorliwie i dzielnie wspierał go radą i utrwalał go w przedsięwzięciu. Książe Czartoryski, który miał osobną przyboczną 144 kancelaryę, wyjaśniał cesarzowi zawikłania dyplomatyczne i pisał najważniejsze noty. Przypominając obietnice i wskazując mu w przyszłości wielką sławę dobroczyńcy całego narodu, pobudzał wciąż jego ambicyę. Bez poparcia Czartoryskiego, Aleksander uległby naporowi całego swego otoczenia, i Księstwo z jeszcze większą szkodą dla sprawy narodowej zostałoby podzielone. Największa przeto zasługa, że zostało utworzone Królestwo kongresowe, przypada Czartoryskiemu. Zachowanie całości Księstwa Warszawskiego byłoby naj-pomyślniejszym wypadkiem dla Polaków, jaki osiągnąć można było na monarchiczno-reakcyjnym Kongresie Wiedeńskim, na którym dyplomaci zapatrywali się na państwa jako na wielkie dobra ziemskie, należące do monarchów. Okazało się to w całej nagości, kiedy rozpoczęły się targi, co oddać z Księstwa Warszawskiego a co wziąć z Saksonii. Rachowano poddanych na sztuki jak bydło, przyczem wartość ich pieniężną szacowano niejednakowo: niemiec z nad Renu miał większą cenę od sasa, a sas od polaka. Jeżeli mówiono o interesach narodowych, to tylko dla upozorowania chciwości egoistycznej. Oświadczano się nawet z gotowością odbudowania Polski niepodległej, ale dla nastraszenia tylko Aleksandra i zmuszenia go do ustępstw. I czyż ciemiężca Irlandyi, Castlereagh, mógł naprawdę odczuwać cierpienia narodu? Czyż takiemu Talleyrandowi, który sprzeniewierzał się interesom narodu własnego na korzyść Burbonów, mogło istotnie chodzić o interesy obcego mu narodu? Kiedy Aleksander był bardzo się upierał przy zachowaniu całości Księstwa, przebiegły Metternich wysunął plan utworzenia dwóch królestw polskich; jednego połączonego dynastycznie z Rosyą, drugiego południowego — połączonego dynastycznie z Austryą. Uskutecznienie tego planu byłoby bardzo korzystne dla narodu polskiego, ale Metternichowi istotnie chodziło tylko o to, by Aleksandra przyprzeć do muru i zmusić do ustępstw, jakoż dopiął on swego celu. Nastąpił więc rozbiór Księstwa. Dwa departamenty: poznański i bydgoski (538 mil kwadr.) oddano królowi pruskiemu. Odłączono Kraków z małym okręgiem (23 1/2 mil kw.), tworząc z tego małą rzeczpospolitą. Tak zmniejszone Księstwo awansowano na Królestwo, czyli raczej carstwo, mieszcząc je pomiędzy kazańskiem, astrachańskiem i syberyjskiem. Oddzielenie prawie całej Wielkopolski było dla nowego Królestwa wielką stratą materyalną, moralną i polityczną. Pod względem materyalnym był to kraj dobrze zagospodarowany, w którym przemysł już był się znacznie rozwinął, i którego wło Hist. Demokr. polskiej. 10       10 ścianie należeli do najdostatniejszych w Księstwie. Moralnie ucierpiało nowe Królestwo Polskie, bo traciło pierwsze najważniejsze gniazdo narodowe, bo poziom oświaty ludności wielkopolskiej stał wyżej, z wyjątkiem samej stolicy, aniżeli w innych prowincyach. Wreszcie pod względem politycznym posiadanie Poznańskiego, ubezpieczając państwo pruskie, wzmocniło węzeł interesów zaborczych pomiędzy królem pruskim i carem moskiewskim. Nie mogąc dopiąć w zupełności swego celu, dyplomacya europejska, dla osłabienia mocarstwowej potęgi cara, rosyjskiego, usiłowała związać go przynajmniej pewnemi zobowiązaniami względem nowych nabytków. Castlereagh w mowie z dnia 12 stycznia 1815 r. powiada, że „doświadczenie nauczyło, iż pomyślność Polski i spokojność tej tak znacznej części Europy nie mogą być zabezpieczone przez zniszczenie praw i zwyczajów narodowych. Zamach na nie obudzałby bezustannie ducha niezadowolenia i oporu, a dając powód do buntów, przypominałby przeszłość i pochopność do powstań uwieczniał". W tym duchu złożyli deklaracye i inni przedstawiciele. Hr. Razumowski 1) w odpowiedzi z dnia 19 stycznia upewnia o dobrej woli cesarza względem narodowości polskiej. „Żadna siła — pisze on — nie może skuteczniej zapewnić powszechnego spokoju Europy i przyjaznych stosunków jednych względem drugich, jak potęga łączności, która pochodzi z przywiązania narodu do swojej ziemi rodzinnej i z uczucia własnej szczęśliwości. Takie są węzły, jekiemi Jego Cesarska Mość pragnie związać polaków ze swojem państwem i umieścić ich pod opieką swego rządu. Takie są także życzenia naszego monarchy, ażeby mógł widzieć podobne rezultaty urzeczywistnione w państwach dostojnych swych sprzymierzonych, których jasne poglądy na sprawę i szlachetne zamiary ocenia". Ostatni ustęp był zwrócony głównie przeciwko Metternichowi. Dzięki temu wzajemnemu wiązaniu się, umieszczono w akcie Kongresu ważne dla Polaków postanowienia, że „Polacy, poddani Austryi, Rosyi i Prus otrzymają repre-zentacyę polityczną, jaką każdy z rządów, do których należą, uzna za pożyteczne i stosowne im udzielić"; oraz że w granicach dawnej Polski z r. 1772 wymiana płodów ziemi i przemysłu „po wieczne czasy" niczem ograniczona na drogach, rzekach i kanałach nie będzie. Dla okazania, że nowoutworzone 1) Razumowski zastąpił Nesselrodi'ego, który się był skłonił zupełnie na stronę Metternicha. 146 Królestwo Polskie nie jest wyłącznie sprawą rosyjską, ale jest sprawą całej Europy, pojedyńcze układy pomiędzy Rosyą, Austryą i Prusami wciągniono 7 go czerwca 1815 r. do powszechnego traktatu, który podpisali przedstawiciele ośmiu mocarstw: Austryi, Hiszpanii, Francyi, W Brytanii, Portugalii, Prus, Rosyi i Szwecyi. Metternich w trafnej swojej charakterystyce Aleksandra I, mówiąc o rozmaitych jego fazach przekonaniowych, powiada, że faza jego liberalizmu doszła do najwyższego swego szczebla w 1814 r. 2) W 1815 roku już się rozpoczęła była nowa faza, ale zawsze jeszcze liberalizm przemagał. Przytem zasady konstytucyi dla Królestwa Polskiego były już napisane wcześniej i były już zyskały uznanie Aleksandra. Podpisał je 15 maja. Barzykowski powiada, że „że dzieło to po największej części ks. Adama Czartoryskiego" 3). Aleksander podobno wahał się z podpisaniem, i ostatecznie skłoniony do tego przez ks. Adama, miał powiedzieć: „Pamiętaj, że pierwszy żałować będziesz, żem ci ustąpił" 4). W ustawie konstytucyjnej, którą ogłoszono w pół roku później, na żądanie Aleksandra opuszczono z tych zasad dwa ustępy: jeden z artykułu I-go, w którym znajdowała się obietnica, że nowa konstytucya będzie zbliżona do konstytucyi 3-go maja 1791 r.; drugi zaś z ostatniego artykułu, oświadczający, że konstytucya ma być uważana jako główny i najświętszy węzeł, którym Królestwo złączonem będzie z państwem Wszech Rosyi. Zasady konstytucyi Królestwa Polskiego, które zawierały początkowo 87 artykułów, a po opuszczeniu ostatniego, tylko 36, zapewniała narodowi polskiemu jego narodowość, stanowiąc: że „wszystkie czynności publiczne, administracyjne i sądowe, bez żadnego wyjątku, odbywać się będą w języku polskim" (art. 11); że „urzędy publiczne nie będą mogły być sprawowane tylko przez obywateli rodaków i przez tych, którzy osiadłszy w kraju i nabywszy w nim własność nieruchomą, uzyskają prawo indygenatu" (art 9); że wychowanie publiczne będzie narodowem i bez płat nem (art. 33); że wojsko narodowe polskie zachowa kolory właściwego sobie munduru, swój właściwy ubiór i wszystko to, co się tyczy jego naro 2) Str. 319. T. I. „Memoires, documents et ecrits divers laissśs par le prince de Metternich-Paris, 1880. 3) Str. 67. T. I. „Historya powstania listopadowego". 4) Str. 139, w przypisku. „Wspomnienia z roku 1848 i 1849" przez autora „Obrazów z życia kilku ostatnich pokoleń w Polsce". (Fałkowskiego). Poznań 1879. 147 dowości", że „uważane będzie jako zbiór obywateli zbrojnych i uporządkowanych dla obrony monarchy i ojczyzny" (art. 28). Artykułem 4-ym orzekano, że „starodawne prawo kardynalne neminem captivabimus nisi jure victum zasłaniać będzie równo wszystkich klas mieszkańców"; przyczem stanowiono, że „każda osoba zatrzymana stawianą będzie przed sąd właściwy w przeciągu dni trzech najdalej", że „żaden występek nie może być karanym jak tylko za wyrokiem właściwego sędziego", że „nikt nie może być za granice Królestwa wywiezionym". Liczne artykuły (od 20 do 26 włącznie) określały sądownictwo: sędziowie dożywotni; żaden sędzia zrzuconym być mie może, jak tylko w przypadku dowiedzionego mu przestępstwa; ustanowieni zostają sędziowie pokoju. Zapewniano nietykalność wszelkiej własności (art. 6), zupełną wolność druku (art. 10), samorząd miastom (art. 4). W każdem wojewódstwie Rada Obywatelska (art. 17). „Prawa cywilne i kryminalne, równie jak i prawa, tyczące się materyi skarbowych, oraz te, które będą miały na celu oznaczenie lub odmienienie atrybucyi urzędowo-konstytucyjnych kraju, będą podane do roztrząśnięcia sejmowi jeneralnemu konstytucyjnie zebranemu, i nie wprzód obowiązującemi się staną, aż otrzymają zatwierdzenie tegoż sejmu i sankcyę panującego" (art 8). Nakładanie „podatków, taks lub ciężarów publiczych, jakiejkolwiek bądź natury" nie mogło być „ stano wionem ani od-mienionem jak tylko za zezwoleniem sejmu jeneralnego i zgromadzonego w formie konstytucyjnej" (art. 7) Obiecano zachować „ludowi izraelskiemu" „prawa cywilne, jakie ma już sobie zapewnione dotąd przez ustawy i urządzenia teraźniejsze", a nadto ułatwić „starozakonnym" uzyskanie obszerniejszego uczestnictwa „w dobrodziejstwach społecznych" (art 36) „Liczna i użyteczna klasa włościan zachowa w zupełności prawo wolności osobistej i prawo nabywania własności gruntowej. Zapewniona im zostanie opieka skuteczna i sprawiedliwość niekosztowna. Duch ustaw im służących tchnąć będzie szczególniej ojcowską troskliwością, a celem naszego rządu nie przestanie być doprowadzenie tej klasy stopniami do rzeczywistego i gruntownego dobrobytu" (art 35). Wiadomość o utworzeniu Królestwa polskiego, połączona z wiadomością o odłączeniu Wielkopolski i Krakowa, nie mogła wywołać wielkiej radości. Powtarzano dowcip znakomitego aktora i pisarza, Żółkowskiego: „głupia Polska bez p o-znania" 5). Nie było tego młodzieńczego zapału, z jakim 5) Żółkowski podczas uroczystego obchodu ogłoszenia królestwa 148 witano odradzającą się Polskę za Napoleona. Świeżo jeszcze tkwiły w pamięci przewrotność i gwałty moskiewskie, ażeby mogła powstać szczera życzliwość ku Rosyi. Zalecali wprawdzie niektórzy wielcy patryoci, jak Staszic naprzykład w dziełku: „O równowadze politycznej Europy", szczere pojednanie się z rosyanami i ścisłe połączenie się z Rosyą, wszakże z zachowaniem osobnej natury, narodowego prawa i własnego rządu. Ale przedewszystkiem zależało to od dobrej woli samych rosyan. „Pamiętajcie — mówił Linowski, zwracając się do nich w Warszawie podczas żałobnego obchodu przewiezienia zwłok księcia Józefa Poniatowskiego — że możecie z nas mieć braci, nigdy dobrowolnych niewolników". Właśnie nie pamiętano i nie chciano o tern pamiętać. Przytem tu szło o rzecz zasadniczą: czy miała zwyciężyć wolność polska, czy też despotyzm moskiewski? Konstytucyjna, mała Polska pod berłem despotycznem cara Wszech-Rosyi pozostawała na jego łasce. Przesunięcie tylko granic Polski aż po Dźwinę i Dniepr— jak to obiecywał był Aleksander—„stanowiąc pewien stosunek siły i liczby, mogłoby się przyczynić do utrzymania pomiędzy rosyanami a nami pewnego wzajemnego szacunku i przyjaźni rzeczywistej" 6). Wiara jednak w dotrzymanie tych obietnic zachwiała się mocno. Pozwolono tylko deputacyi z trzech gu-bernii: wileńskiej, grodzieńskiej i mińskiej udać się do Warszawy dla powitania króla polskiego. Deputatom, wybranym na Podolu i Wołyniu, wzbroniono wyjazd, a w guberniach: witebskiej i mohylowskiej nie pozwolono nawet przystąpić do wyborów. Na audyencyi jednak w dniu 26 listopada, Aleksander zapewniał deputacyę, że ma słuszność, że mu ufa. Upewnijcie waszych rodaków — mówił — że zrobię dla nich więcej, aniżeli mogą tego spodziewać się dzisiaj odemnie. Na drugi dzień podpisał ustawę konstytucyjną, którą zredagowała komisya, złożona z ks. Czartoryskiego, Stanisława Zamoyskiego, Matuszewicza, Wawrzeckiego, Linowskiego, Ludwika Platera i jeszcze kilku innych osób. Jak już wzmiankowałem, opuszczono w niej dwa ustępy z podpisanych dawniej głównych zasad. Nowosilcow nadto pootwierał w niej puścił w obieg i drugi dowcip: „Bez Poznania, bez Wieliczki nie warto zapalić świczki". Doszło to do W. Ks Konstantego, i ten przywołał Żółkowskiego. Kiedy go zapytano, co mu powiedział Konstanty, odrzekł: „Dobre panisko! za Poznań obiecuje Kijów". 6) Z listu Kościuszki z dnia 13 czerwca 1815 r. do księcia Adama Czartoryskiego. 149 „furtki dla władzy" 7)—jak się wyraża Koźmian. Bądź co bądź jednak, ustawa była liberalna, liberalniejsza nawet od ustawy Księstwa Warszawskiego, chociaż widoczną już była w niej chęć zapewnienia przewagi szlachcie folwarcznej, czyli, jak się wyrażano, dziedzicom, właścicielom ziemskim. Podług ustawy konstytucyjnej, król koronował się w stolicy, którą była Warszawa, i wobec sejmu składał przysięgę na konstytucyę. Najwyższą władzę prawodawczą i nadzorczą sprawował sejm, zwoływany co dwa lata. Z jego też łona powstawał sąd sejmowy, dla sądzenia przestępstw stanu. Sejm składał się z dwóch izb: senatorskiej i poselskiej. Liczba senatorów nie mogła przenosić połowy liczby członków izby poselskiej. Obie te izby miały równe znaczenie. Ażeby projekt mógł być przedstawiony do sankcyi, potrzebną była zgoda obu izb. Senatorską izbę składali dożywotnio mianowani przez króla członkowie; płacili oni po 2.000 zł. podatku ofiary. W izbie poselskiej zasiadało 77 posłów, wybieranych przez szlachtę, i fil deputowanych, wybieranych przez gminne zgromadzenia. Obradom izby poselskiej, które trwały przez dni 30, przewodniczył marszałek, mianowany przez króla. Obrady były jawne, i tylko na żądanie dziesiątej części izby mogły być za mienione na tajne. Wybory odbywały się bez poprzednich zgromadzeń i narad publicznych. W wyborach brali udział tylko ci, co byli zapisani do księgi obywatelskiej. Nie wszyscy jednak zapisani mieli prawa polityczne. Do posiadania tych praw trzeba było być właścicielem: mały domek dostateczną już był kwalifikacyą. Oprócz majątku uwzględniano także pewien stopień wykształcenia przy zapisywaniu do księgi obywatelskiej, ale już mniej jak za Księstwa. „Wiemy — powiada Szaniecki — że komisarz, plenipotent, guwerner, przyjmujący prywatne obowiązki, nie mogą być wpisanymi w księgi obywatelskie8)". Włościanie czynszownicy mieli za Księstwa prawo głosowania przy wyborach sejmowych, za Królestwa pozbawiono ich tego prawa. Poseł płacił podatku 100 zł. ofiary. Władzę wykonawczą sprawowała Rada Administracyjna, złożona z namiestnika królewskiego i pięciu ministrów sprawiedliwości, spraw wewnętrznych i policyi, skarbu, wojny* wyznań religijnych i oświecenia publicznego. Nowoutworzone Królestwo Polskie nigdy nie miało tego 7) „Neminem captivabimus nisi jure victum" zamienił na „nemi nem captivare permittemus nisi jure vietum". 8) Mowa na posiedzeniu 8 kwietnia 1831 r. 150 ześrodkowującego wszystkie pragnienia i niemal wszystkie myśli narodu polskiego znaczenia, co Księstwo Warszawskie. Przyczyniło się do tego w znacznej mierze to, że skutkiem postanowień kongresu wiedeńskiego, inne prowincye uzyskały także pewnego rodzaju reprezentacyą narodową. Aleksander się chwalił, że Rzeczpospolita Krakowska była jego* dziełem, że on najwięcej się przyczynił do tego, ażeby ona stać się mogła ogniskiem oświaty polskiej i wzorem gospodarstwa narodowego. Na mocy 6-go artykułu traktatu wiedeńskiego, ogłoszono miasto Kraków z okręgiem (przeszło 23 mil kwadratowych przestrzeni, ludności około 96.000 na wieczne czasy (a perpetuite) miastem wolnem, nie-podległem i ściśle neutralnem. Artykuł zaś 9-ty tego traktatu powiadał, że „dwory rosyjski, austryacki i pruski zobowiązują się szanować i zmuszać do szanowania po wsze czasy (en tout temps) neutralność wolnego miasta Krakowa z okręgiem; żadna siła zbrojna nie będzie mogła być wprowadzona do tego miasta pod żadnym pretekstem". Uniwersytet Jagielloński miał być otwarty dla całej młodzieży polskiej. Prawodawstwo, budżet, nadzór nad administracyą, wybór senatorów i sędziów należały do Zgromadzenia reprezentantów z gmin, kapituły i uniwersytetu. Władzę wykonawczą sprawował senat, złożony z prezesa co lat trzy wybieranego, z sześciu senatorów wybieranych i sześciu dożywotnich. Ażeby zostać reprezentantem, trzeba było posiadać własność nieruchomą. Kościuszko przy widzeniu się osobistem w Paryżu z cesarzem Aleksandrem, życzenia swoje w sprawie odbudowania Polski połączył z życzeniem usamowolnienia i uwłaszczenia włościan. Aleksander zapewnił go, że to jest także jego życzeniem i wolą. Istotnie, na jego żądanie, w traktacie dodatkowym w sprawie Krakowa (3 maja 1815 roku) umieszczono, że zostanie wyznaczona osobna komisya, która zajmie się uwłaszczeniem i określeniem powinności włościan w dobrach duchownych i narodowych (art. XI). Komisya ta poszła za zdaniem senatora Feliksa Radwańskiego9) i zamieniła pańszczyznę na czynsz zbożowy, czyli zsepowy (ospy), w goto-wiźnie atoli, podług cen bieżących, płacić się mający. Reforma ta, aczkolwiek połowiczna, przyjęta była dosyć chętnie przez włościan, którzy gotowi byli poddać się wszystkiemu, 9) „Myśli Feliksa Radwańskiego i t. d." (Kraków, 1815). W „Pamiętniku Warszawskim" (1819 r.) bronił on dokonanej reformy przeciwko przeciwnikom onej. 1*1 byle tylko pozbyć się znienawidzonej pańszczyzny 10), a znowu bardzo niechętnie przez szlachtę, dla której pańszczyzna stała się poprostu nałogiem, a przytem dawała możność największego wyzyskiwania pracy włościańskiej 11). Podniosły się więc głosy oskarżające, że dokonana reforma rujnowała włościan, i przedstawiające stan rzeczy o wiele w gorszem świetle, aniżeli istotnie było. Oskarżanie to, przykrywające się zawsze szatą życzliwości dla włościan, miało, zwłaszcza w pismach warszawskich, na celu przeszkodzić przeprowadzeniu podobnej reformy w Królestwie Polskiem. Wielu bowiem pojmowało dobrze, „że lubo poddaństwo jest zniesione, zniesiono je tylko co do osoby, nie zaś co do rzeczy, że niewola ustała, ale podległość trwa jeszcze" 12). Zniesienie tylko pańszczyzny mogłoby przywrócić pewną niepodległość włościaninowi. Dojść do tego można było dwiema drogami, albo przez zaprowadzenie wieczystych' dzierżaw i oczynszowanie włościan, albo przez ich uwłaszczenie. To ostatnie, jako bardziej radykalne, miało mniej zwolenników i napotykało większy opór. Natomiast znaczna liczba dzierżawców ziemskich nawet zgadzała się na to, że „najdogodniejszym byłoby środkiem, gdybyśmy wszystkie grunta, a nawet i folwarczne, prawem wiecznem puścić mogli włościanom, jeżeli nie na czynsz pieniężny, to zsepowy, oddawany w zbożu in natura"13). Chodziło o dobra narodowe. 10) Michalski, mówiąc o regulacyi włościańskiej w Poznańskiem, powiada: „Choć więc włościanie bardzo nienawidzili seperacyi gruntów, to z drugiej strony nienawiść, jaką ku pańszczyźnie czuli, zmuszała ich do poddania się separacyi i jej skutków". Str. 364 i 365. „Biblioteka Warszawska". 1845. III. 11) „Majętność, wartująca 30.000 zł., miała sto włók chełmińskich. Mórg przeto jeden miał wartość 100 zł. Posiadłość zagrodnika dziesię-ciomorgowego wynosiła 1.000 zł.: procent zwyczajny 50 zł. Zagrodnik robił trzy dni na tydzień, na rok 156, które obliczone średnim szacunkiem, dzień po 1 zł., robiły ,dochód 156 zł. Zagrodnik miał jeszcze obowiązek najmowania siebie co tydzień za groszy 15 i brał zatem połowę zwykłej ceny, co szlachcicowi przynosiło dochód 26 zł. rocznie. Zagrodnik, przymuszony pić pańskie trunki po cenie monopolicznej i niesumiennie podwyższonej, dawał dziedzicowi na rok najmniej 18 zł. Ogólny przeto dochód dziedzica, nie włączając rozlicznych powinności i daremszczyzn, donosił 200 zł. p. na rok na miejsce 50". Str. 319. T. III. „Nowa Polska" (Paryż)—Artykuł W. Zwierkowskiego: „Chłop i szlachcic". 12) Jan Drake w artykule umieszczonym w „Pamiętniku Warszawskim" 1819 r. N° X. Str. 198. 13) M. Bronikowski—„Pamiętnik Warszawski", 1816. N° XVI, kwiecień. Str. 441. Sprawę oczynszowania włościan popierała broszurka: „O ustanowieniu czynszu powszechnego" — z francuskiego. 1819 (iako 152 Ministrowie, zwłaszcza ci, którzy sprawowali ten urząd jeszcze w Księstwie Warszawskiem, sprzyjali dokonaniu tej reformy, ale w miarę wzmagania się wpływu rosyjskiego, wynajdowano trudności i sprawę przewlekano, wszakże w wielu pojedynczych dobrach zaprowadzano dzierżawę wieczystą. W późniejszm czasie powstał projekt zamiast oczynszowania przeprowadzić uwłaszczenie włościan, a dekretem z dnia 8 lutego 1820 r. nakazano przygotować do tego potrzebny mate-ryał. Sprawa ta znowu się wlekła, aż minister skarbu, ks. Lu-becki, postanowieniem o sprzedaży dóbr narodowych z dnia 19/31 sierpnia 1828 r., „zniszczył te piękne nadzieje kraju, a ze smutkiem widziano, jak całe gromady wsiów narodowych szły prosić o pierwszeństwo sprzedania im tej samej ziemi, którą od tak dawna za własną uważały" 14). Na Litwie również żywo jak i w Królestwie kongreso-wem zajmowano się kwestyą włościańską w pierwszych latach po kongresie wiedeńskim. Objawiało się ona nawet tam silniej i, ponieważ Litwa własnego swego rządu nie miała, więc nie ze sfer rządzących, ale od samego społeczeństwa wychodziło. Prócz humanitarnych i ekonomicznych względów, szlachta powodowała się jeszcze widokami politycznemi. Połączenie się z Królestwem Polskiem w jedno ciało polityczne było jej gorącem pragnieniem, a nadanie wolności włościanom takiej, jaką ci posiadali już w Królestwie, torowało ku temu drogę. Przytem w tym czasie nadawano wolność włościanom w Kurlandyi i w Estlandyi. W samym nawet Petersburgu w sferach rządowych noszono się z myślą zniesienia poddaństwa 15). Pod względem humanitarnym, wpływ uniwersytetu wileńskiego oddziaływał bardzo dobroczynnie. Profesorowie pojmowali, że zadaniem ich było nie tylko kształcenie młodzieży i podniesienie poziomu nauki, ale bezpośredni także wpływ na urobienie opinii publicznej. Pod wpływem profesorów Kon-tryma i Grodka, jako akademik, młody Lelevel urobił tam swe demokratyczne przekonania. Należał on do czynnej, or wzór podano oczynszowenie wykonane za czasów jeszcze Reczypospo-litej przez księcia Stanisława Poniatowskiego). Jako wzór dobrego uregulowania przedstawiała także broszurka p. t. „Sposób urządzenia włościan w dobrach Końskiej Woli dziedzicznych J. U. Xięcia Imci Adama Czartoryskiego, ułożony przez Konstantego Krampolca i t. d. " 1816. 14)      Protokuły sejmu 1831 r. Mowa ministra przychodów i skarbu na posiedzeniu 28 marca. 15)      Kankrin i Mordwinow złożyli nawet projekty w tym względzie. 153 ganizującej stowarzyszenia, młodzieży, do której należał także i Dominik Moniuszko, słynny w późniejszym czasie dobroczyńca włościan. W swych rozległych dobrach w mińskiej gubernii, zostawiwszy sobie niewielki folwark, oprócz wiosek potworzył jeszcze kolonije; zaprowadził, zamiast pańszczyzny nieuciążliwe czynsze, przeznaczone na utrzymanie szkółek i niezbędną pomoc jej potrzebującym; zostawił samym włościanom rządy i sądy nad sobą, zakazując tylko stosowania kary cielesnej, jako ubliżającej godności człowieka. Dobra te, Radkowszczyzna i Pocieczola, przez długi czas odznaczały się dobrobytem i wyższą oświatą włościan. Liczny udział szlachty folwarcznej w Konarszczyźnie świadczy też o dobroczynnym wpływie uniwersytetu wileńskiego. Nie mało zasłużyło się w tym względzie założone w 1817 r. Towarzystwo Szubrawców. Pierwszym jego prezesem, pod przybraną litewską nazwą Perkunasa, został powszechnie szanowany lekarz Jakób Szymkiewicz, który, umierając w następnym roku, oswobodził i uwłaszczył swoich włościan poddanych. Po nim objął prezesowstwo znakomity biolog i chemik, Jędrzej Sniadecki, znany w towarzystwie pod nazwą litewską Sotwarosa. Jednym z najenergiczniejszych członków był kościuszkowski żołnierz, nieprzyjaciel szlachty, wielki budziciel do pracowitości i oświaty, Kazimierz Kontrym, który wywierał wpływ ogromny na młodzież Wiadomości Brukowe, organ towarzystwa, pismo satyryczno - humorystyczne, redagowane z ogromnym zapasem dowcipu i wielką znajomością słabych stron szlachty dziedzicznej, tak zwanego obywatelstwa na Litwie, chciwie były czytane i długo jeszcze później po dworach szlacheckich można było znajdować roczniki onych. Szlachta jak w zwierciadle widziała swe rysy w tej Bibencyi, w której jedni z urodzenia są rozumni i bogaci, „słuszni obywatele"; drudzy zaś także z urodzenia są głupi i ubodzy, chamy: w której „głupi obowiązani są pracować, a rozumni z urodzenia nic nie robić'; śmiała się boleśnie, czytając opis Świątyni narodowości, do której mieli prawo wchodzić sami tylko urodzeni, przy której stała narodowa karczma bez dachu, z narodowym szynkarzem-żydem, i do której należała narodowa, zrujnowana i wyludniona wioska. „Jedzenie i picie— powiadał opisujący tę świątynię — jest głównym narodowości filarem, gdyż (mówię to z doświadczenia) po dobrym tylko obiedzie i kilku butelkach wina najlepiej rozprawiać o narodowości". Jeżeli Wiadomości Brukowe biczem szyderstwa smagały klasę obywatelską, której znaczenie za154 leżnem było od posiadania niewolników, to Dziennik Wileński, organ profesorów uniwersytetu, poważnie wykazywał, że chcąc być wolnymi, nie można innych trzymać w niewoli; w 1817 r podał on nawet gotowy projekt do ustawy, uwalniającej chłopów. Znowu ci, co zajmowali się ekonomiką, przekonywali szlachtę, że poddaństwo i pańszczyzna były bałwanami, tamującemi wzrost narodowego bogactwa, udoskonalenie rolnictwa i rozwój przemysłu. Tak nauczał profesor ekonomii politycznej w Krzemieńcu, Michał Choński. W gruntownej rozprawie Merkela 16), drukowanej w 1818 r. w Dzienniku Wileńskim, cyframi udowodniono, że pod względem dochodowym, gospodarstwo rolnicze na wielkich folwarkach, prowadzone przez najem, przynosi większe od pańszczyźnianego korzyści. Już w 1807 r. ziemianie białostoccy — na wniosek Wiktora Grodzkiego — wystąpili z wnioskiem zniesienia poddaństwa. Pozostało to jednak miejscowym przejawem. Dopiero akcya, wszczęta w 1817 r., poruszyła niemal całą Litwę. Na sejmiku powiatowym wilkomierskim, na wniosek pułkownika wojsk polskich Kazimierza hr. Platera, uchwaliła szlachta wnieść projekt oswobodzenia włościan na sejmik gubernialny w Wilnie. Jakoż to uczyniono, i Sejmik wileński, pod przewodnictwem guberskiego marszałka, Michała Romera, wystosował podanie do tronu o zniesienie poddaństwa 17). Z Petersburga nadeszła odpowiedź, że z powodu nielicznych podpisów reprezentacyi, nie można wiedzieć, czy większość szlachty chce przyjęcia onego. Skutkiem tego zbierano podpisy z całej gubernii. „Chlubny rezultat—opowiada Włodzimierz Gadon— uwieńczył to dzieło; albowiem, po zliczeniu głosów szlachty całej gubernii wileńskiej, której ilość ogólna wynosi 2,200 osób, licząc na średnią proporcyą po 200 wotuiących w każdym z jedenastu powiatów, okazało się, z pociechą dobrze myślących, że wogóle negativ było jeno 16, i tu figurowały po największej części podpisy rosyjskich magnatów, jako to ksią-źęcia Platona Zubowa, mającego nadane sobie ogromne dobra na Litwie przez Katarzynę, tudzież innych donataryuszów 16) Rozprawa Merkela była napisana na konkurs, ogłoszony przez Towarzystwo ekonomiczne rosyjskie, i otrzymała nagrodę. 17) Lelewel w liście do ojca, datowanym 22 stycznia 1818 r., pisze, że na sejmiku wileńskim „poklaskiwali Szubrawcy i po całem mieście gawędę sieli", popierając Zawiszę i Mirskich, którzy najżywej obstawali za wolnością włościan. Str. 297. 1. Listy Ioachima Lelewela. Poznań. 878. 155 rosyjskich" 18). Ruch ten ogarnął i inne gubernie litewskie i obwód białostocki 19), przyłączyła się także i szlachta powiatu dyneburskiego. Białostoczanie, wkładając na swego marszałka Ciecierskiego obowiązek dopilnowania przebiegu całej sprawy, dodawali, aby to było „świeżym jeszcze dowodem, iż Polak w żadnej cnocie obywatelskiej uprzedzić się nieda". Podanie zbiorowe do cara zostało przedstawione w 1819 r. Ani na Litwie jednak, ani w Królestwie Kongresowem sprawa włościańska, pomijając nieliczne zresztą pojedyncze usiłowania, nie postąpiła w swojem rozwiązaniu ani kroku; przeciwnie — jak to zobaczymy później — cofnęła się. Natomiast w Wielkiem Księstwie Poznańskiem sprawa włościańska posunęła się aż do uwłaszczenia, i głównym tego powodem było to, że kierunek liberalny w państwie pruskiem miał o wiele silniejszą podstawę aniżeli w Rosyi i przetrwał skutkiem tego dłużej. Polityka ówczesna pruska, kierowana przez takich wolnomyślnych mężów, jak Wilhelm Humboldt, Har-denberg, Gneisenau, minister wojny Boy en, usiłowała w ca-łem państwie pruskiem ograniczyć feudalną przewagę szlachty a natomiast wzmocnić mieszczaństwo i podźwignąć włościan. Ponieważ ludność mieszczańska w W. Księstwie Poznańskiem składała się przeważnie z ludności pochodzenia niemieckiego i z ludności żydowskiej, tudzież stanowiła więcej niż trzecią część całej ludności, przeto polityka liberalna względem niej odpowiadała także i widokom germanizacyjnym. Natomiast po-dźwignięcie ludu włościańskiego sprzyjało wzmocnieniu narodowości polskiej. Pierwszym krokiem w sprawie włościańskiej był rozkaz gabinetowy z dnia 6 listopada 1817 r., ustanawiający komi-syę do śledzenia prawnie istniejących stosunków między dziedzicem a chłopem. Szlachta dziedziczna, widząc w tym kroku dążenie do uwłaszczenia włościan, zaczęła wymawiać im zajmowane grunty, a mając prawo formalne za sobą, w sądach wygrywała sprawę. Kiedy wyrugowano do 2,000 gospodarzy wiejskich, wyszedł rozkaz gabinetowy z dnia 6 maja 1819 r., mocą którego konserwacya gospodarstw wiejskich wyrzeczoną została. Nie można jednak w tej sprawie nieprzyjaznego za 18) Str. 173. „Młoda Polska". Wiadomości historyczne i literackie. Paryż, 1838. Gadon podaje liczbę szlachty — oczywiście tylko folwarcznej. 19) „Ojczyzna", wydawana w Lipsku w 1864 r., ogłosiła w No XIII zbiorowe podanie szlachty obwodu białostockiego, datowane w kwietniu 1819. — Bronisław Zaleski. Zniesienie poddaństwa na Litwie. Rocznik Towarzystwa historyczno-literackiego w Paryżu —r. 1867. 156 chowania się względem włościan oskarżać same tylko szlachtę polską: szlachta niemiecka okazała się również nieprzyjazną a nawet z większym uporem obstawała przy swojem mnie-manem prawie. Przytem trzeba dodać, że pewna część szlachty polskiej, więcej oświecona i bardziej patryotyczna, sprzyjała tej reformie włościańskiej. Komisya rządowa, opisawszy dokładnie daniny i zaciągi, oraz przeprowadziwszy podział wspólności, przygotowała materyał do regulacyi, którą postanowiło prawo z dnia 8 kwietnia 1823 r. Podług tej regulacyi, dziedzic za to, co z posady zaciężnej rzeczywiście, czy w czynszach, czy w daninach stałych lub niestałych, czy w pańszczyznach pobierał, miał być zupełnie wynagrodzony. Regu-lacya ta, która w 9/10 zgodnie pomiędzy dziedzicami a włościanami załatwiona została20), nie przyniosła straty szlachcie dziedzicznej, przeciwnie, „takiem się okazała dobrodziejstwem, że ani jeden właściciel nie żałuje dawnego stanu rzeczy, a każdego majątek znacznie się podniósł" 21). I dla włościan, aczkolwiek miała swoje wadliwe skutki, znacznie uszczuplając obszar ziemi przez nich posiadanej, była pożyteczną reformą. Jeden z postępowych pisarzy Królestwa Kongresowego, Jan Ludwik Żukowski, zalecając gorąco zniesienie pańszczyzny, powiada: „ze wszystkich sposobów, jakie za najlepsze ku temu celowi podane być mogą — mojem zdaniem — zasługuje na pierwszeństwo sposób, który rząd pruski zaprowadził w Księstwie Poznańskiem, przypuszczając włościan do posiadania własności" 22). Polityka liberalna w państwie pruskiem, która była w pe-wnej mierze wynikiem walki o niepodległość, nie była wrogą narodowości polskiej. Powstała była nawet myśl uczynić Poznańskie widomą rękojmią życzliwych zamiarów pruskich dla całego narodu. Najgorliwiej popierał tę myśl minister wojny, Boyen, pojmując wraz z Amilkarem Kosińskim, którego zdołał pozyskać na przyszłego dowódcę siły zbrojnej w Księstwie, ważne znaczenie strategiczne tego Księstwa w wypadku wojny z państwem rosyjskiem. Kosiński przyjął służbę w wojsku 20)      „W W. Polsce mimo trudów i-nudów formalności prawnych, tak hojni byli dziedzice, że 9/10 regulacyi zgodnym załatwiono sposo bem, przeciwnie zaś się ma w Niemczech, gdzie obie strony równie upar cie do upadłego się kłócić zwykły i nad wszelką miarę sprawę regula cyjną przeciągają". „O chłopach" — Lipsk, 1847. 21)      Str. 155. L. c. 22) Str. 90. „O pańszczyźnie" —przez Jana Ludwika Żukowskiego. W Warszawie. 1830. 157 pruskiem z wyraźnem zastrzeżeniem, iż tylko jako polak królowi pruskiemu służyć może, i że Poznańskie zachowa zupełny samorząd narodowy. Widząc wahanie się rządu pruskiego co do przyszłej polityki w Poznańskiem, złożył on memoryał namiestnikowi, którym naznaczony został ks. Antoni Radziwiłł. „To z państw, które rozebrały Polskę, zdoła pociągnąć polaków,—czytamy w tym memoryale—to państwo, które najwięcej będzie uwzględniało narodowość, to bóstwo dzisiejsze, które polacy nie mniej czczą od innych narodów Europy; ten rząd pociągnie najsilniej polaków, który uszanuje świętość traktatów i obietnic. Austrya je zapomniała. Rosya stara się olśnić złudnym tytułem Królestwa, które pomieszcza pomiędzy kazańskiem, astrachańskiem i syberyjskiem. Wypada więc, ażeby rząd pruski zrzekł się polityki półśrodków, ażeby zaniechał tego wahania się, które niepokoi umysły polskie w Poznańskiem, i trzymał się dosłownie traktatu i obietnicy królewskiej, idąc w tym kierunku, który zaznacza memoryał Waszej Wysokości"25). Wahanie się rządu pruskiego trwało jeszcze przez czas pewny, wreszcie system reakcyjny i germanizacyj-ny zwyciężył. Stanowczy zwrot nastąpił w 1820 roku. Minister wojny Boyen i Amilkar Kosiński podali się do dymisyi. Rok 1820 miał ważne znaczenie w dziejach całej Europy, zaznaczając wszędzie stanowczy zwrot rządów ku reakcyi i pierwsze powiewy budzącego się ducha rewolucyjnego wśród ludów europejskich. W Królestwie kongresowem i wogóle w zaborze rosyjskim reakcya odniosła także walne zwycięstwo w tym roku i w tymże roku - jak się wyraża Andrzej Koź-mian — „wiatr rewolucyjny, wionąwszy po Europie, przecisnął się do Warszawy i wkradł się aż za mury szkolne" 24). Już poprzednio Aleksander, pod wpływem mistycyzmu religijnego, który zaczął opanowywać jego umysł, podczas swej bytności w Wiedniu skłonił cesarza austryackiego i króla pruskiego do zawiązania Świętego przymiera a. Dnia 26 września 1815 roku ogłosili oni, że stosownie do słów pisma ś-go, które nakazuje ludziom uważać się za braci, oni, trzej monarchowie, łączą się węzłem nierozerwalnego braterstwa i przyrzekają sobie w kaźdem zdarzeniu dawać pomoc 23) Str. 45 i 46. „Zbiór korespondencyi J. Amilkara Kosińskiego z lat 1815—1820, tyczącej się formacyi siły zbrojnej narodowej w W. Ks. Poznańskiem oraz stosunku W. Ks. Poznańskiego do monarchii pruskiej". Poznań. 1861. 24) Str. 194, I. „Pamiętniki z dziewiętnastego wieku". Wspomnienia Andrzeja Edwarda Koźmiana. Poznań, 1867. 158 i ratunek. Obiecywali rządzić swemi ludami po ojcowsku i opiekować się religią, pokojem i sprawiedliwością. Na końcu wezwali wszystkich monarchów, ażeby przystąpili do tego przymierza. Istotnie, wkrótce wszystkie rządy, z wyjątkiem jednej Anglii, podały sobie rękę do wspólnego działania. Z natury rzeczy przymierze to stało się przymierzem rządów przeciwko ludom rządzonym, przymierzem monarchów przeciwko dążnościom republikańskim, wogóle przymierzem reakcyi przeciwko zasadom ostatniej Wielkiej Rewolucyi. Ojcowskie rządy monarchów dotkliwie dały się uczuć ludom rządzonym. Nie tylko nie dotrzymano obietnic, które tak hojnie sypano, powołując ludy do wywrócenia militarnych rządów Napoleona, ale odbierano i te nabytki, które walką i krwią okupione były. Gwałcono wolność, gwałcono równość, usiłowano przywrócić dawny feudalizm i panowanie przywilejów. Szerzyło się więc i wzmagało wśród ludów niezadowolenie. Przejawiło się ono w piśmiennictwie, w nastroju opinii publicznej, w opozycyi parlamentarnej, w coraz liczniejszych spiskach. Wreszcie w 1810 r. teroryzm i gwałty królewskie wywołały rewolucyą w Hiszpanii i w Neapolu. Ze rewolucyą w Królestwie Kongresowem wybuchła do-piero w 1830 r, a nie wcześniej, to podziwiać należy się tylko wielką cierpliwość narodu polskiego. Od samego bowiem początku wszystko robiono, co powinno było ją wywołać. Nie mówiąc już o niedotrzymanych obietnicach, drażniono uczucia narodowe, deptano wolność, naruszano zasady równości, obrażano nawet godność ludzką. Chociaż Metternich powiada, że już w 1818 r., kiedy on widział cesarza Aleksandra w Akwizgranie (Aix-la-Chapelle), ten „był gorącym obrońcą zasad mo-narchicznych i zachowawczych, a nadto zdeklarowanym wrogiem wszelkiej dążności rewolucyjnej"25), to jeszcze nie był się on pozbył w zupełności swych zamiarów liberalnych, jak to świadczy jego mowa. którą on w dniu 17 marca owego roku otworzył sejm w Warszawie. „Dawniejsza organizacya waszego kraju — mówił on — dozwoliła ustanowić tę, którą wam nadałem, wprowadzając w wykonanie ustawy liberalne. Nie przestawały one nigdy zajmować całej mojej troskliwości, i zbawienny wpływ ich, przy pomocy boskiej, spodziewam się rozciągnąć na wszystkie krainy, jakie od Opatrzności mej pieczy są powierzone. Podaliście mi sposobność okazania mojej ojczyźnie tego, co dla niej oddawna gotuję i co otrzyma 25) Str. 319, I. „Memoires". 159 skoro zasady tak ważnego dzieła będą mogły osięgnąć potrzebne rozwinięcie". Gdy to mówił, miał na myśli konstytu-cyą, której ułożeniem zajmował się w tym czasie z jego woli Nowosilcow, i która miała być nadana państwu rosyjskiemu. Niepodobna więc przypuszczać, ażeby Aleksander rozmyślnie prowokował wybuch rewolucyjny w Polsce, a jednak wszystko, co czynił, miało te pozory. Wynikało to stąd, że założyciel S-go Przymierza, kierujący się w tern mglistemi pobudkami mistycyzmu religijnego, stał się zwolna narzędziem świadomej swych celów Reakcyi, czyli—jak ją wówczas we Fran-cyi nazywano—Restauracyi. Mając nieograniczoną władzę nad ogromnem i naogół barbarzyńskiem carstwem, był on dogod-niejszem narzędziem, aniżeli każdy inny monarcha. Chcąc nawet dobrze robić, żądał, by ulegano jego woli beż żadnego oporu; wszelka opozycya wydawała mu się obrazą osobistą. W liberalizmie nawet swoim był carem samowładnym. Mianowanie ks. Konstantego wodzem wojska polskiego było już zapowiedzią, czem staną się rządy Aleksandra w Królestwie Kongresowem. Dziki ten, okrótny i podejrzliwy czło-wiek odziedziczył wszystkie szalone popędy swego ojca Pawła. Aleksander, chcąc go oddalić z Petersburga, gdzie ten wybrykami swoimi wywoływał oburzenie, osadził go w Warszawie. Konstanty chętnie się na to zgodził. Nie mógł on darować arystokracyi rosyjskiej zgładzenia swego ojca, którego szczerze i gorąco kochał. „Byli tacy — powiada Andrzej Koźmian —którzy utrzymywali, że on zawsze polaków a szczególniej wojsko polskie lubił; tak lubił je, jak dzieci zepsute lubią zabawki, które ich zajmują, a które łamią i tłuką, jak lubią psy, koty i ptaki, któremi się bawią, a które nielitościwie dręczą" 26). Wojsko najulubieńszą było jego zabawką i najwięcej też cierpiało od okrótnej i popędliwej jego samowoli. Z powodu źle przyszytego guzika lub jakiejś innej podobnej drobnostki wściekał się, krzyczał, lżył, bił kułakami, deptał nogami. Wbrew konstytucyi zaprowadził karę cielesną w wojsku. Na rewiach brutalnymi wyrazami obsypywał oficerów i obrywał im ze złości guziki i szlify. Oficerowie, po większej części z czasów Księstwa, w którem tak wysoko ceniono honor wojskowy, odbierali sobie życie, jak Wilczek, Biesiekierski, aby — jak pisali przed śmiercią—ręki nie podnieść na spodziewanego następcę tronu, nie wystawić ojczyzny na zemstę. Generałowie zasłużeni: Dąbrowski, Kniaziewicz, Wojczyński, Małachowski, 26) Str. 16, II. „Pamiętniki". 160 Chłopicki i inni usunęli się z wojska. „Ż początku samowola bezwzględna w. księcia i jego otoczenia raziła, lecz później dowódcy przywykli do ślepej uległości, która im zapewniała byt materyalny najświetniejszy" 27). Nikczemne służalstwo wynagradzano sobie okradaniem pułków. Cierpiał na tern skarb Królestwa, cierpiała ludność, cierpieli żołnierze. Wszystko, co dotyczyło wojska, było poza obrębem konstytucyi. Taka była wola Konstantego. Schorzały i przygarbiony wiekiem namiestnik, dawny rewolucyonista, Zajączek, był dla niego aż zanadto powolny; ministrowie ustępowali dla świętego spokoju, z obawy o przyszłość ojczyzny, i czyż można było opierać się woli brata dobroczyńcy narodu polskiego? Brał więc Konstanty pełną garścią pieniądze na wojsko ze skarbu, nie zdając z tego nikomu rachunków; sam naznaczał pobór wojskowy; sam sądził i karał jak mu się podobało, i nie dopuścił do ułożenia kodeksu wojskowego. Po miastach zniósł gwardyę narodową a zaprowadził swoją żandarmeryę; sprzeciwił się zorganizowaniu milicyi, która, powiększając siłę zbrojną narodu, dałaby możność zmniejszenia liczby wojska stałego. Minister wojny Wielhorski, „widząc że zarząd jego był po prostu kancelaryą naczelnego wodza, a nie ministerstwem konstytucyjnym" 28), złożył swój urząd, a na jego miejsce został mianowany z legionisty służalec, Hauke, zamordowany przez lud warszawski podczas wybuchu powstania 1830 roku. Zostawszy dyktatorem wojskowym, Konstanty wtrącał się we wszystkie gałęzie zarządu Królestwa. Z wodza stał się wielkorządcą. Kto mu się opierał, ten wkrótce uczuł ciężką jego rękę; kto mu pochlebiał, donosił, nisko się kłaniał, ten dochodził szybko do majątku i do zaszczytów. „Posady admistracyjne: komisarzy obwodowych, burmistrzów, naczelników, nadleśniczych — obsadzane były przez osoby protegowane przez w. księcia, cywilne lub eks-wojskowe, bez względu na to, czy miały jakąkolwiek kwalifikacyę, lub nie" 29). Poli-cya przeszła zupełnie pod rozkazy Konstantego i stała się postrachem dla narodu. „Municypalność warszawska, której wiceprezydent Lubowidzki był naczelnikiem policyi, zmieniła się pod kierunkiem tego ulubieńca w. księca w dyktaturę, rozrządzającą dowolnie wolnością i majątkiem obywateli sto 27) Str. 225. „Pamiętnik Alfreda Młockiego. Zbiór pamiętników do. mstoryi powstania polskiego z roku 1830-1831". We Lwowie. 1882. 28) Str. 423. T. VI. „Dzieje narodu polskiego" - Teodora Meraw-skiego. Poznań 1872. 29) Str. 236. Alfred Młocki. 161 Hist. demokr. w Polsce. 11 licy. Zdzierstwa, przybrane w różne pozory, i kradzież grosza publicznego były tam na porządku dziennym" 30). „Szcze-gólniejszem i najulubieńszem zatrudnieniem Konstantego — powiada Barzykowski — była policya, policya tajna, szpiegostwo, podsłuchy, zbieranina wieści, plotek i bajek, i może nigdzie nie była tak liczna zgraja donosicieli, jak u niego w Warszawie. Była policya polska i moskiewska, policya cesarska, książęca i rządowa, policya cywilna i wojskowa, policya Rożnieckiego, Kuruty, Lubowidzkiego i Bóg wie czyja" 31). Konstanty szpiegował nawet cesarza i swoich braci, przejmował korespodencyę i zdejmował kopię. Znaleziono liczne tego dowody w jego papierach, gdy w listopadzie 1830 r. uciekł z Warszawy. Prawie dwie trzecie budżetu Królestwa szło na utrzymanie wojska. Jakżeż więc było cesarzewicza poddać pod kontrolę sejmu?! I stała się dziwna anomalia. Kiedy wszędzie główną treść i podstawę działalności parlamentarnej stanowi budżet, w Królestwie odebrano sejmowi, wbrew najwyraźniej-szemu brzmieniu konstytucyi, za pomocą wykrętnych onej tłumaczeń, najżywotniejszą czynność w gospodarstwie narodowcem. W ten sposób cała skarbowość pozostawała w rękach rządu. Korzystał z tego cesarski komisarz, Nowosilcow, zabierał pieniądze z kasy publicznej na rozmaite, znane jemu tylko cele, i on to właściwie rzeczywistym był ministrem skarbu — jak to w późniejszym czasie otwarcie wypowiedział książę Lubecki Mikołajowi. Nominalny minister skarbu, Wę-gliński, poskarżył się cesarzowi, że skutkiem takiej rabunkowej gospodarki pustki zaczęły świecić w kasie, że krajowi grozi bankructwo, a na to Aleksander w reskrypcie z dnia 21 maja 1821 r. odpisał, iż pytać się musi, „czy Polska ma mieć swój byt polityczny odrębny?" skoro nie jest zdolna utrzymać się własnemi siłami. Jedno ministerstwo wyznań i oświecenia, do którego w pierwszych latach istnienia Królestwa wpływ rosyjski mało jeszcze sięgał, rozwijało pożyteczną i znaczną czynność. Istniejącą z czasów Księstwa szkołę prawną i lekarską uzupełniono nowymi wydziałami i podniesiono w 1817 r. do znaczenia uniwersytetu. Założono instytut agronomiczny w Marymoncie. Liczba szkół średnich i elementarnych powiększyła się. Od 1815 do 1818 r. liczba uczniów w szkołach elementarnych 30) Str. 253. L. c. 31) Str. 93. „Hist. pow. list." 162 wzrosła od 23,100 do niemal 28,000. System wychowania ówczesnego „polegał nie na groźbie i postrachu, lecz na obudzeniu honoru i rozwijaniu godziwej chęci celowania nad in-neini" 82). „Wzajemna ufność i przychylność panowała między nauczycielami i uczniami" 33). Skłoniono arcybiskupa warszawskiego do podpisania zamknięcia 45-eiu klasztorów. Pozostało jeszcze 156 męskich i 29 żeńskich. Neutralność ta rosyjska jednak nie długo trwała. W 1821 r. już utworzono Komitet dla reorganizacyi Wydziału edukacyjnego, pod przewodnictwem Nowosileowa. „Zniszczył on zupełnie dzieło Potockiego, zarówno system, jak i jego na polu szkolnictwa owoce, a powolnem narzędziem komisarza cesarskiego i pomocnikiem tegoż w tępieniu oświaty stał się Szaniawski, mianowany dyrektorem generalnym wychowania publicznego" 34). Liczba szkół wiejskich i uczniów w nich od 1821 do 1830 r. zmniejszyła się przeszło o 2 razy. Podług raportu Komisyi oświecenia w 1830 r., wszystkich) uczących się w 1819 r. było z górą 45,000, w końcu 1828 r. 28,299 35). Rozpoczęła się także wojna przeciwko redaktorom dzienników. Orła Białego za satyrę Niemcewicza „Sen Plutareha" nieprawnie zakazano. Gazetę Codzienną zakazano, a na-domiar tego, bez powodu, bez sądu, zapieczętowano drukarnię. Kiedy „Gazeta Codzienna" zmieniła się w Kronikę, Konstanty wymógł ustanowienie cenzury Spostrzeżono buntownicze usposobienie w młodzieży uczącej się Nowosilcow, ów dawny liberał, podżegał brata cesarskiego, mówiąc, że polacy rodzą się już jakobinami. Kto nie zdjął czapki przed wielkim księciem, ten już był buntownikiem. Opłacano szpiegostwo po szkołach. Dopóki jednak ministrem był Stanisław Potocki, szkoły zachowywały w czystości swój kształcący charakter, ale kiedy w 1821 r. zmuszony został podać się do dymisyi, ministerstwo oświaty zamieniło się w instytucyę policyjną. Car samowładny Wszech Rosyi brał górę nad królem konstytucyjnym polskim. Opozycya sejmowa drażniła go. Uwa-żał ją za przejaw niewdzięczności narodu polskiego. Kiedy sejm 1818 r. czyniąc swoje uwagi nad raportem stanu, wy 32)      Str. 192, I. „Wspomnienia And. Ed. Koźmiana". 33)      Str. 193, I. L. c. 34)      Str. 315. Zofia Kirkor - Kiedroniowa. Włościanie i ich sprawa obie organizacyjnej i konstytucyjnej Królestwa Polskiego. Kraków, 35)      Str. 316. L. c. 163 tknął uchybienia i błędy rządu, Aleksander przez ministra stanu w reskrypcie z dnia 4 września odpowiedział, „że ustawa nie upoważnia Izby do strofowania postępków rządu, nie upoważnia do czynienia mu wyrzutów, lecz jedynie do wyrażenia zdania swojego z powodu uczynionych sejmowi poleceń". A na uwagi sejmu z 1820 r., że naruszono konstytucyę, car kazał ministrowi stanu odpisać, że „cesarz i król uważa uwagi te za zupełnie niepotrzebne, bo jeżeli pod tym względem kon-stytucya pozostawia jakie wątpliwości, to tylko on sam rozstrzygnąć je może, znając najlepiej ducha konstytucyi, jako jej twórca". Postanowieniem z dnia 13 lutego 1825 r. zniósł jawność obrad sejmowych. Zamierzał wreszcie znieść zupełnie konstytucyę, jak o tem zwierzył się generałowi de Witte niezadługo przed śmiercią swoją 36). Na gruncie, zachwaszczonym przez moskiewskie wpływy, rozrastało się wstecznictwo i służalstwo. Poczucie godności ludzkiej i obywatelskiej słabło, a natomiast samolubstwo klasowe szlachty folwarcznej dopomagało do niweczenia tych nabytków demokratycznych, które było zapewniło narodowi Księstwo Warszawskie. Szlachta owładnęła radami obywatel-skiemi. Jedno z postępowszych województw, Krakowskie, na 24 członków miało tylko 4 nie z pośród szlachty wybranych. „Prezesowie komisyi wojewódzkich, a komisarze obwodowi w swych obwodach byli to mali baszowie 37). W takich warunkach wybierany sejm nie mógł reprezentować nawet światlej-szej i uczciwszej części szlachty folwarcznej. W projekcie karnym, przedstawionym przez rząd sejmowi 1818 r., przywrócono chłostę cielesną. Sejm nie oparł się temu.,Nie odniosły skutku swego ani protest Rajmunda Rembielińskiego, posła biebrzańskiego, ani godne uwagi słowa Kapicy, deputowanego łomżyńskiego i tykocińskiego. Przedstawiciel mieszczaństwa, które mogło odtąd ulegać także chłoście, uważał to za krzywdę stanu mieszczańskiego, „albowiem przez takową utrącamy najświętsze prawo obywatelstwa, któż bowiem będzie miał szacunek dla chłostanego? 38). Jeżeli mieszczanie nie zdołali obronić się od chłosty, to cóż mówić o włościanach? Wreszcie w. książę już był samowolnie zaprowadził 36) Str. 331. „Les nationalites slaves". Lettres au reverend P. Gagarin par Xavier Korczak Branicki. Paris; 1879. 37) Str. 236. „Pam. Alf Młockiego". 38) Str. 105. T. II. „Dyaryusz Seymu Królestwa Polskiego". 1818. W Warszawie. 164 rózgi i kije w wojsku. Wracał dawny ucisk ludu wiejskiego. Jak się obchodzono z nim, można mieć wyobrażenie z pamiętnika Kazimierza Demczyńskiego, syna chłopa we wsi rządowej Brudnia w wojewódstwie kaliskiem 39). Szlachta folwarczna, zaokrąglając swoje folwarki, udoskonalając swoje gospodarstwo rolnicze przez zniesienie ugorów, chów owiec cienko-wełnistych, powiększenie inwentarza i łąk, zmniejszała liczbę samodzielnych gospodarstw włościańskich i zabierała chłopom żyźniejsze grunty a oddawała lichsze i odleglejsze. Odbierano nawet włościanom nadzieje polepszenia swego losu. Na podstawie kodeksu Napoleona, wieczyści dzierżawcy, po 30 latach, mieli prawo kupna posiadanej ziemi. Ponieważ utrudniało to ks. Lubeckiemu sprzedaż dóbr narodowych, ten skłonił w 1825 r. większość sejmową, pomimo wyjaśnień i silnego oporu ze strony posłów Szanieckiego i Barzykowskiego, do zniesienia owego przyjaznego włościanom artykułu w kodeksie. Przeciwko kodeksowi Napoleona, temu „prawu dyabel-skiemu"—jak się raz wyraził gniewnie car Mikołaj, wytoczyło także i wyższe duchowieństwo ciężkie swe działa. Chodziło przedewszystkiem o prawo o małżeństwach i rozwodach. Sejm — trzeba przyznać — stawił wytrwały opór przeciwko temu aktowi wsteczników. Stanisław Potocki w pisemku Świstek walczył bronią satyry z tym „tajnym spiskiem możnowładztwa i przesądów, uknowanym przeciw zdrowemu rozsądkowi", a w Podróży do Ciemnogrodu odmalował wstecznictwo i fanatyzm Bonzów (duchowieństwa). Biskupi, którzy znaleźli żarliwą protektorkę w żonie w. ks. Konstantego z domu Grudzińskiej, zaskarżyli przed cesarzem Potockiego, i ten został zmuszony podać się do dymisyi. Następca jego, Stanistaw Grabowski, chociaż kalwin, popierał gorliwie wpływy klerykalne. Warszawa zamieniła się naprawdę w Ciemnogród, w którym rozrastaczały się kongregacye Słodkiego Serca Chrystusowego, Baranka Bożego i tym podobne. Mini-nistrowi oświaty, czyli raczej ciemnoty, usilnie pomagał Józef Kalasanty Szaniawski, kierownik wydziału cenzury. Smutny to był okaz upodlenia narodowego. Dawny legionista, wolno-myślny pisarz, pierwszy w Polsce krzewiciel krytycyzmu kaniowskiego, tak się wciągnął w system moskiewsko-reakcyjny, ze stał się zjadliwym tępicielem piśmiennictwa ojczystego 39) Żywot chłopa polskiego na początku XIX stulecia —do druku Podał Marceli Handelsman. Warszawa, 1907. 165 i zawziętym gasicielem porywów patryotycznych, które z na-igrawaniem nazywał śmieszną polakeryą. Pod jego morderczym ołówkiem padały żywotniejsze czasopisma, pozostawiając pole umysłowe czczej jałowości. I ze względu na wolność słowa doszło do tego, że „gorzej było w konstytucyjnej Polsce niż w samej Rosyi" 40). Dawniej drukowane Pielgrzym w Dobromilu Maryi Wirtemberskiej (z domu Czartoryskiej) i Śpiewy Historyczne Niemcewicza zostały zakazane. O wydrukowanym w Petersburgu Konradzie W a-lenrodzie nie wolno było pisać w dziennikach warszawskich. Ten toczący społeczeństwo w Królestwie Kongresowem rak upodlenia tłumaczy w znacznej części, dlaczego nie miało ono tego przewodniego znaczenia dla całego narodu polskiego, jakie zdobyło było sobie Księstwo Warszawskie. Nowa myśl przewodnia, która ożywiła, przeobraziła i wzniosła wysoko nasz dorobek duchowy, błysnęła na ziemiach litewsko-ruskich. Podsycane nieustanną nadzieją pragnienia, pod ożywczemi promieniami światła z Krzemieńca i Wilna, wytworzyły potężne poetyczne uczucie, które przybrało szatę wzmagającego się podówczas w całej Europie romantyzmu. Nasz romantyzm nie był jeno samym objawem literackim, ale był to także objaw społeczno-narodowy. Był to zwrot do gminu, do ludu mimowolny, uczuciowy, dla wielu może nieuświadomiony. Mickiewicz wszakże w przedmowie, poprzedzającej pierwszy jego zbiorek poezyi, wydany w 1822 r., wyraźnie zaznaczył, że poeci greccy w najświetniejszym okresie swej sztuki zawsze śpiewali dla gminu, i źe zwrot do pieśni i podań gminnych nadał wysoki polot poezyi romantycznej. Adam Mickiewicz w Odzie do młodości ujawnił to, co wrzało i kotłowało w sercach młodzieży. „Wielbiciel młodości—powiada bardzo trafnie Andrzej Koźmian — podbił całą młodzież, a dogadzając jej usposobieniu burzliwemu, przepowiadając że palnie się z butelki lejdejskiej, stał się jej przywódcą i wieszczem ubóstwianym. W tej więc rewolucyi literackiej ukrywała się w zarodzie rewolucya polityczna" 41). „Ciemne słońce milionów" 42) ponure zrodziło uczucie w sercu Seweryna Goszczyń40)      Str. 10S, I. Barzykowski. 41)      L. c. Str. 47 i 48. T. II. 42)      W wierszu „Uniewinnienie się poety" powiada on: „póki ciemne słońce milionów, póty o bracie, niech mię nikt nie wini, że tak ponuro w mych uczuć świątyni". 166 skiego. Zamek Kaniowski, z dziejów Koliszczyzny, pełny grozy i scen krwawych, posępne rzucił światło na przeszłość szlachecką, która tyle klęsk zgotowała narodowi. Pojawienie się tego poematu w 1828 r. wywołało prawdziwą burzę pomiędzy młodzieżą. W jego namiętnym i szorstkim wierszu odczuwała ona łoskot zbliżającej się rewolucyi. Zwracając się do ludu na ziemiach litewsko-ruskich, przypominano przeszłość dziejową narodów: litewskiego i ruskiego. Przypominały ją Grażyna i Konrad Walenrod, przypominał ją w swoich dumach ukraińskich Bohdan Zaleski. Bolano, że mowa ojczysta ludu poszła w pogardę i zapomnienie. Pojawili się poeci, piszący w języku litewskim: Sylwester Walenowicz, którego poetyckie zdolności Brodziński wysoko oceniał, i Szymon Staniewicz, który wydał zbiorek pieśni gminnych. Na Rusi Tomasz Olizarowski, któremu nowsza krytyka poczesne pomiędzy poetami przyznaje miejsce, żywo odtwarzał postacie ludowe, a Tomasz Padura układał pieśni ruskie, z których niejedna przeszła w usta ludu. Historycy nasi na uniwersytecie wileńskim: Lelewel, Daniło-wicz, Onacewicz, Jaroszewicz krzewili zamiłowanie do badań dziejowych nad przeszłością państwa litewsko-ruskiego, wyjaśniali różnice pomiędzy Rusią i Moskwą, a zwłaszcza Lelewel ważne na tern polu oddał usługi. Nowa literatura ruska rozpoczyna się od Hulaka-Artemowskiego, który od 1812 r. wykładał w uniwersytecie charkowskim literaturę polską i hi-storyą powszechną. Artemowskiego uważano za polaka, i rząd rosyjski, podejrzewając go o sprzyjanie dążnościom polsko-rewolucyjnym, w czasie powstania 1831 r. zarządził u niego rewizyę policyjną. W tymże Charkowie, pod kierownictwem kuratora Seweryna Potockiego, nauczał wygnany z Wilna Daniłowicz. Jego uczniami byli: Sreźniewski, który z największą czcią mówi o nim w swoich wspomnieniach, historyk Ko-stomarow i późniejszy profesor literatur słowiańskich naprzód w Kazaniu a później w Odessie Wiktor Grygorowicz, dawny towarzysz Goszczyńskiego i Zaleskiego w szkołach humań-skich. Wpływy więc polskie nie były nieprzyjazne—jak to twierdzono w późuiejszych czasach —rozwojowi narodowości litewskiej i ruskiej. Przeciwnie, pod wpływem myśli rewolu-cyjnej polskiej powstał ideał, aczkolwiek mocno jeszcze zamglony, przyszłej Rzeczypospolitej federacyjnej wolnych i równych narodów: polskiego, litewskiego i ruskiego Dzięki jednak najmniej uszczuplonemu w sprawach gospodarstwa narodowego samorządowi, Królestwo Kongresowe, 167 pomimo ciężkich warunków finansowych, ze wszystkich części rozdartej dawnej Rzeczypospolitej, najbardziej się zbliżyło do nowożytnego typu państw europejskich Dla podniesienia przemysłu a szczególnie górnictwa bardzo wiele zrobił Staszic. Objąwszy w ministerstwie spraw wewnętrznych wydział przemysłu i kunsztów, zajął się on pilnie sprawą górnictwa i—"można powiedzieć — wskrzesił je na nowo. W Kielcach jako punkcie środkowym okolicy górzystej utworzył komisyę górniczą i założył szkołę górnictwa. Dla udoskonalenia sposobów produkcyi, sprowadził z Saksonii uczonych górników. Wyjednał, że górników uwolniono od obowiązku służby wojskowej, że utworzono dla nich fundusz emerytury i wpłynął na to, że założyli oni cech górniczy. Pod jego rozumnymi rządami, otworzono kopalnie miedzi, żelaza, galmanu, cynku, który aż do Indyi wschodnich wywożono, węgla, soli. W Chęcinach założono fabrykę marmurów, a z srebra krajowego bito pierwsze dziesięciozłotówki. Po urządzeniu w Ciechocinku warzelni soli, odłączenie Wieliczki mniej dotkliwem się stawało. Za czasów Rzeczypospolitej Wielkopolska była najbardziej przemysłowym krajem. Za Księstwa Warszawskiego pro-dukcya przemysłowa dochodziła tam do 16 milionów. Kiedy po utworzeniu Królestwa, prawie cała Wielkopolska pozostała za kordonem granicznym, fabrykanci zaczęli przenosić swoje czynność do nowoutworzonego Królestwa, w którem wystawieni byli na mniejszą konkurencyę, i które otwierało zbytowi ich rynki rosyjskie i wschódnio-azyatyckie. Rząd Królestwa, zachęcany przez opinię publiczną, ułatwiał i wspierał tworzenie się osad fabrycznych. Powstawały więc fabryki, szczególnie sukna, i napływała ludność rękodzielnicza do Konina, Turka, Zduńskiej Woli, do Ozorkowa, Aleksandrowa, Łodzi, Konstantynowa, Tomaszowa, posuwała się aż do Skierniewic. Sukno polskie nie tylko do Rosyi, ale aż do Chin wywozić poczęto. Sprawą przemysłu krajowego żywo się zajmowano. Pamiętnik Warszawski, w „Listach Obywatelskich do Jana Węglińskiego Ministra skarbu" widział w nim najlepszy środek do zapewnienia dobrobytu krajowego. Markowski (Rozprawa o ludu polskim, Warszawa 1820 r.) radził po wszystkich miastach wojewódzkich, kosztem skarbu, zaprowadzić warsztaty. Dużo zrobił dla gospodarstwa rolniczego i przemysłowego minister spraw wewnętrznych Tadeusz Mostowski— jak to świadczy Kajetan Koźmian. Z prywatnych usiłowań podniesienia przemysłn zasługuje na szczególną uwagę 168 czynność Karola hr. Brzostowskiego, a to tembardziej że zjednoczył ją z myślą dobra włościan. Synowiec księdza Pawła Ksawerego, organizatora Rzeczypospolitej włościańskiej w Pawłowie, szedł w jego ślady, chociaż już w odmiennym, nowożytnym kierunku. Podawszy sie do dymisyi z wojska, osiadł w majętności swojej Sztabinie (w ziemi augustowskiej). W 1820 r. zniósł pańszczyznę i nałożył na włościan osiadłych w jego dobrach obowiązek posyłania dzieci do szkółek, które pozakładał. Po wioskach otworzył sklepy, gdzie sprzedawano wszystko, co było potrzebne dla codziennego użytku, po cenach niemal samego wytworu, i urządził lombard wiejski, dając włościanom pożyczki bez zastawu. Ażeby zaś ludności miejscowej otworzyć większe pole zarobkowania, rozwinął znaczną czynność przemysłową, zakładając gorzelnie, browary, dystylarnie, fabryki miodu, porteru i araku, maszyn rolniczych, odlewów żelaznych, hutę szklanną. Brzostowski umierając zapisał Sztabin na własność włościanom. Należy się jeszcze wspomnieć o projekcie Jana Olrycha Szanieckiego utworzenia Towarzystwa rolniczo-handlowego w Pińczowie, który nie przyszedł do skutku z powodu wszczętego procesu przez Aleksandra hr. Wielopolskiego 43). Na wielką skalę rozwinął politykę przemysłową Ksawery książę Drucki-Lubecki, minister skarbu od 1821 r. Był to czło-wiek genialny, śmiały w pomysłach i w wykonaniu, ale z braku wiedzy naukowej niemający dostatecznie uświadomionego programu, a przytem swoją dowolnością despotyczną, która zjednała mu nazwę baszy, psuł jedną ręką to, co był zrobił drugą pożytecznego. Miał uczucie polskie, chciał szczerze dobra swego narodu, aczkolwiek zamykał go w samej klasie szlacheckiej, ale nawyknienie i sposób widzenia miał moskiewskie. W krótkim czasie sprężystem ściąganiem podatków i zaległości nawet z czasów Księstwa Warszawskiego, należytem uporządkowaniem czynności skarbowych, wreszcie stanowczem ograniczeniem wymagań Nowosilcowa i w. ks. Konstantego, doprowadził do równowagi wydatki z dochodami. Dla powiększenia dochodów państwowych, wydzierżawiał zaprowadzone monopole. Gdyby je był unarodowił, to jest objął w zarząd publiczny, mając na oku przedewszystkiem pożytek całego narodu, nie miałyby one tego szkodliwego działania, jakiem się odznaczają w rękach prywatnych. Tymczasem Lubecki, wydzier 43) Obszerniej o tym projekcie w życiorysie Szanieckiego w dziele: Szermierze wolności, Kraków, 1911. 169 żawiając monopole osobom prywatnym, uczynił je wyłącznie środkiem fiskalnym, któremu nadto z lekceważeniem ustaw konstytucyjnych, nadał charakter brutalnego wymuszania. W popieraniu przemysłu miał on także więcej fiskalne, aniżeli gospodarcze cele. Gdyby mu chodziło bardziej o te ostatnie, to starałby się przedewszystkiem o zniesienie pańszczyzny, albowiem była ona „bałwanem tamującym wzrost narodowego bogactwa a z nim nieskończonych rozgałęzień towarzyskiego życia, będących płodem wyższej kultury i rozwiniętego przemysłu" 44). Tymczasem, mogąc łatwo znieść pańszczyznę w dobrach narodowych, co przez poprzednika jego było już dostatecznie przygotowane, nie tylko nie uczynił tego, ale nawet, dla ułatwienia sprzedaży tych dóbr, wyjednał od sejmu usunięcia z kodeksu artykułu, który zapewniał kupno dzierżawionej ziemi włościanom. Kiedy Lubeckiemu przedstawiano, że sprzedażą dóbr narodowych, bez woli i udziału sejmu, wyrządza narodowi wielką krzywdę, usprawiedliwiał się tern, że pieniądze były potrzebne na założenie banku i fabryk, a tymczasem te dobra narodowe — jak mówił — były ciągłym przedmiotem pragnienia i pożądliwości generałów moskiewskich. Dla ułatwienia sprzedaży tych dóbr otrzymał od sejmu w l825r. upoważnienie do założenia Towarzystwa Kredytowego, którego projekt był podany za Księstwa Warszawskiego, i natychmiast do tego towarzystwa przystąpił z ca-łemi dobrami narodowemi w sumie wartości 50 milionów zł. Nie o powszechny więc interes rolników mu chodziło, co się wyraziło i w tem, że do stowarzyszenia zostały przypuszczone tylko takie dobra ziemskie, które przynajmniej 100 złp. podatku ofiary płaciły, i dopiero w 1838 r. zniżono ten cenzus do 50 złp., byle by jednak posiadłość ziemska nie była mniejsza od 6 włók. Najważniejszem dziełem Lubeckiego było założenie w 1828 r. Banku polskiego i nadanie mu charakteru gospodarczego. Ludwik Blanc w dziełku swojem: O r-ganisation du travai1 wymienia ten bank jako przykład, co może zrobić dobrego bank państwowy, przy warunkach nawet dzisiejszej konkurencyi. Istotnie, Bank polski pierwszy odstąpił od zwykłej roli bankowej, prowadzenia handlu kredytem i pieniędzmi i zakreślił sobie rozległe go 44) Str. XI i XII. „O pańszczyżnie z dołączeniem uwag nad moralnym i fizycznym stanem ludu naszego" przez Jana Ludwika Żukowskiego. W Warszawie 1830. 170 spodarcze cele, jakby przenikając się pomysłami doktryny saintsimonistycznej. W rozwoju ekonomicznym Królestwa widocznym był postęp. „Wygodne drogi — powiada Żukowski— zapewniły podróżnym łatwość, bezpieczeństwo handlowi. Słomiane — że tak powiem—miasteczka zajaśniały murami, napełniły się przemyślnym ludem i zostały niemal głównem źródłem dochodów rządu i mieszkańców, przez pomnożenie konsumcyi i wywóz wyrobków do rozległych Rosyi krajów" 45). Przemysł górniczy i fabryczny — rozrósł się ogromnie. Rękodzielnictwo podniosło się i rozszerzyło. Na Solcu założono pierwszy młyn parowy, tak zwany amerykan. Handel przybrał wielkie rozmiary. Bank polski zamierzał nawet objąć kierownictwo handlu zbożowego i w lutym 1830 r. zapowiadał urządzenie składów zbożowych w Warszawie i we Włocławku. W późniejszym czasie celem potępienia rewolucyi 1830 r., wskazywano na ten rozwój ekonomiczny Królestwa kongresowego. Lecz gdyby wpływ despotyzmu moskiewskiego nie był spaczył tego odradzania się narodowego, które już było się rozpoczęło za Księstwa Warszawskiego, to czyż rozwój ekonomiczny nie przybrałby jeszcze większych rozmiarów? Cyż zniesienie pańszczyzny nie było najważniejszą dźwignią, ażeby się to stało? Wreszcie, dobrobyt materyalny, gdyby nawet był powszechny, czyż może zagłuszyć odczuwanie sromoty niewoli, hańby deptanej godności ludzkiej?! Byłoby to świadectwo ostatecznego upodlenia ducha narodowego. Tak jednak źle nie było w Polsce kongresowej. Reakcya służalcza rozwielmożniła się u szczytów społecznych, ale zstępując do głębi, znajdowano zaciętą nienawiść niewoli i gorącą miłość ojczyzny. Uboższa szlachta, najmniej zniepjawiona wpływem rządowym, najsilniej odczuwająca swoją istotę narodową, usposobiona do przyjęcia szerszych widoków, chętnie się skłaniała ku tym falom rewolucyjnym, które się posuwały od zachodu ku Polsce. Z jej to głównie łona wyszli i siewcy nowych myśli, niezłomni spiskowcy. Ten duch rewolucyjny, coraz silniej nurtujący społeczeństwo, objawił się w piśmiennictwie, opozycyi sejmowej, a nadewszystko w spiskach. Na polu piśmiennictwa pojawiają się nowi pracownicy, którzy przynoszą z sobą świadomą myśl demokratyczną. Takim organem demokratycznym miała być Dekada Polska, wydawana przez spiskowców pod redakcyą Krawerego Broni 45) Str. I i II. L. c. 171 kowskiego, Wiktora Heltmana i Ludwika Piątkowicza. Hel-tman jak opowiada jego biograf, Ludwik Bulewski — latem 1819 r. założył w Warszawie z grona swych przyjaciół związek tajny, którego celem było odzyskanie niepodległości narodowej. Do tego związku mieli należeć: A Zamojski, Tadeusz Krępowiecki, W. Matuszewic, Krzyżanowski i Maciejowski. Związek ten, werbując coraz nowych członków, na początku 1820 r. spotkał się z innym, mającym dążność podobną. Związki te połączyły się w jeden, pod nazwą Związku wolnych Polaków, i na jego czele stanęli wybrani przez tajne głosowanie wymienieni redaktorowie Dekady Polskiej. Do Związku tego należeli: Maurycy Mochnacki, Bohdan Zaleski i Seweryn Goszczyński, który opowiedział swoje przyjęcie do tego związku w pięknym wierszu Widzenie46). Dekada Polska z godłem „Nil desperandum" zaczęła wychodzić na początku stycznia 1821 r. Ujawniła ona już w pierwszym numerze program całkowicie demokratyczny. „Bez wolności niemasz ojczyzny!" —powiadała ona. „Przed pół przeszło wiekiem, kiedy cały nasz naród, zbyt małą wyjąwszy cząstkę, w niewoli był pogrążonym, któż go podówczas bronił, kto opierał się przeważnej sile sąsiadów?... oto, ta garstka narodu, ta szlachta, co pośród powszechnej niewoli wolną pozostała. Cuda waleczności, męstwa, wytrwałości i poświęcenia się opowiadają nam o nich nasi ojcowie. Nie dziw, bo własny ich interes połączony był z utrzymaniem ich ojczyzny, bo od jej bytu zależały ich prawa. Żaden kmiotek, żaden mieszczan nie stanął w obronie kraju, bo czegóż miał bronić?... czy tych, co go uciskać dozwalali, czy praw szlacheckich, na mocy których go ciemiężono?! Niech kto co chce mówi: Codak nasz, kmiotek i mieszczan, nie miał podówczas ojczyzny, nie był polakiem. Łatwo więc było narzucać garstce szlachty i formę rządu i prawa"47). Ożywienie się nadziei rewolucyjnych spostrzegamy w dosyć szczegółowem opowiadaniu o współczesnych rewolucyach w Hiszpanii, Neapolu i Portugalii. Na drugim numerze pojawił się podpis cenzora. W następnych więc artykułach widać już większą oględność, lubo i dalej wskazywano korzyści społeczno-polityczne z uwłaszczenia włościan. Wkrótce i wydawaj Str. 114. Szermierze wolności. Marja Wysłouchowa podała szczegóły o tyra związku w dziełku: Seweryn Goszczyński Lwów, 1896. 47) Artykuły nie były podpisywane. Styl jednak powyższego ustępu i to co dalej mówi o konstytucyi 3-go maja, przypominają pióro Mochnackiego. 172 ców i redaktorów pobrano do więzienia. Nastąpiło to z powodu, że związkowi postanowili w żywszy sposób przypomnieć narodowi jego zadania dziejowe. Miano przeto w dzień 3-go maja zgromadzić się na Bielanach i tam obchodzić pamiątkę konstytucyi. Dla upowszebnięnia wiadomości o niej wydrukowano kilka tysięcy tej ustawy i sprzedawano ją po ulicach po 3 grosze. Carewicz Konstanty kazał uwięzić wydawców. W pierwszym numerze Dekady Polskiej młodzież spiskująca wzywała poetów, by porzucili po tysiąc razy powtarzane nudne wzdychanie do Chloi, do strumyków lub gajów, a weszli na rozleglejsze pola i stali się użytecznymi dla narodu, zasczepiając w nim te uczucia, które go szczęśliwym uczynić mogą. I kiedy romantyczna poezya litewsko-ukraińskich poetów napotkała zawzięty opór w starszej generacyi, która w nowym ruchu poetycznym widziała same dziwactwa, przesądność z dyabłami i czarownicami, namiętność języka, lekceważenie urobionych form. to młodsze pokolenie odczuło ten pierwiastek ożywczy, który wnosiła do życia narodowego nowa poezya. Maurycy Mochnacki w dziele swojem: „O literaturze, polskiej XIX wieku", które się pojawiło niazadługo przed powstaniem, ocenił istotną wartość polskiej romantycznej poezyi i wykazał, że jest ona przejawem odrodzonego ducha narodowego. I dawni spiskowcy z Dekady Polskiej, Bronikowski i Mochnacki, wydawali demokratyczną Gazetę Polską, a od 1 grudnia 1829 r , umiejętnie walcząc z cenzurą, wspólnie z Adolfem Cichowskim zaczęli wydawać demokratyczny Kuryer Polski. Gwałcenie ustawiczne konstytucyi, okrócieństwa dzikie Konstantego, służalczość rządu wywołały w pewnej części szlachty zamożniejszej, folwarcznej, także niezadowolenie. Najsilniej przejawiło się ono w kaliskiem, gdzie szlachta była swiatlejsza i bardziej na wpływy zachodnie wystawiona. Posłowie kaliscy dali początek tak zwanemu później stronnictwu kaliskiemu, które idąc w ślady opozycyi w parlamentach angielskim i francuskim, zamierzyło na drodze legalnej walczyć w obronie konstytucyi i swobód konstytucyjnych. Zasłynęli szczególnie dwaj bracia Niemojowscy: Bonawentura i Wincenty. Opozycya ta wystąpiła na sejmie 1820 r. Przemawiając przeciwko przedstawionemu projektowi statutu organicznego senatu, Wincenty Niemojowski w silnych i śmiałych słowach wytknął rządowi jego nielojalne postępowanie z narodem. „Straciliśmy — wołał—już wolność druku, nie mamy wolno 173 ści osobistej, prawo własności zostało zgwałcone, dzisiaj na-koniec chcą nam odebrać odpowiedzialność ministrów. Cóż nam więc pozostanie z całej konstytucyi?" Pytanie to odbiło się potężnem echem po wszystkich stronach całego kraju. Car Aleksander w rozdraźnieniu dorzucił nowy gwałt: zniesienie jawności obrad sejmowych, które podpisał w lutym 1825 r. przed zwołaniem nowego sejmu. Wincentego Niemojowskiego nie dopuszczono na sejm. Opozycya nie przybrała ostrego charakteru, ale odezwał się głos, który przypomniał niezałatwioną kwestyę włościańską, który wskazywał szlachcie patryoty-cznej potrzebę wzmocnienia podstaw bytu narodowego, jeżeli sama pragnie być wolną. Był to głos Jana Olrycha Szaniec-kiego, deputowanego ze Stobnicy. Niestety, nie wywarł on tego wrażenia na opozycyę sejmową, jakie by sprawić był powinien, gdyby ogół sejmowy istotnie był myślał o przyszłości narodowej. Na sejmie w 1830 r. za Mikołaja już dwa głosy przypominały szlachcie sprawę włościańską. W zastępstwie chorego Szanieckiego, poseł Wężyk odczytał jego projekt uwłaszczenia włościan, bez pokrzywdzenia właścicieli ziemskich. Kiedy zaś uchwalono 7 milionów zł. na pomnik Aleksandrowi I, Roman Sołtyk przedstawił wniosek, ażeby uchwaloną przez izby kwotę powiększyć jeszcze o połowę i użyć jej na wykupno ziemi dla włościan. „Posągi, marmury, budowle — powiadał — znikają Szczęście kilku milionów, wdzięczność ludu są wieczne. Takie wskrzesicielowi ojczyzny, dawcy konstytucyi, wznieśmy pomniki". Szeroko rozgałęzione wolnomularstwo za wiedzą rządu ułatwiało organizowanie spisków. Gromadzili się w lożach wolnomularskich ludzie, którzy — jak powiada Karol Kaczkowski — „wewnętrzną wartość człowieka stawią ponad wszelkie przesądy i urojenia społeczne" 48) Kiedy został on wprowadzony przez profesora Gródka do loży wileńskiej, to z podzi-wieniem spostrzegł w niej taką towarzyską mieszaninę, jakiej świat ówczesny nie przypuszczał w jednym salonie. Widział tam „wybitnych w świecie godnością, nauką lub majątkiem, a również kupców i rzemieślników, wszystkich używających opinii zacnych i uczciwych ludzi". Sama organizacya wolnomularska sprzyjała celom spiskowym. Nietylko wprowadzała ona w błąd podejrzliwość mo 48) Str. 135, I. „Wspomnienia z papierów pozostałych po ś. p Karolu Kaczkowskim generał sztab lekarzu wojsk polskich" ułożył Tadeusz Oksza Orzechowski. Lwów, 1876. 174 skiewską, ale zapobiegała zdradzie i denuncyacyi, odkrywąiąc istotne cele dopiero na najwyższym stopniu dobrze poznanym i wypróbowanym osobom. Waleryan Łukasiński, major czwartego pułku piechoty, i Kazimierz Machnicki, sędzia apelacyjny, obaj związani przyjaźnią i koleżeństwiem wojskowem za czasów Księstwa Warszawskiego — Machnicki wyszedł z wojska w stopniu podpułkownika— wespół ze Szretterem, także dawnym wojskowym a w tym czasie adwokatem trybunału, i podpułkownikiem Wierzbołowiczem założyli w 1819 r. osobne wolne mular-stwo narodowe, które na pierwszych stopniach miało te same cele, co i zwykłe wolne mularstwo — w lożach stał biust cesarza Aleksandra, i dopiero na czwartym stopniu wyjawiano wtajemniczonym, że głównym celem była cała i niepodległa Polska. W tym też duchu tłumaczono wszystkie symbole wolnego mularstwa. Odbudowanie kościoła Salomona — to odbudowanie Polski; zamordowanie niewinnego Hirama — to rozdarcie narodu polskiego; trzej jego mordercy — to roz-biorcze monarchie. Wolni mularze jako dzieci Hirama obowiązani byli pomścić śmierć swego rodzica i spełnić jego zadanie. Wielkim mistrzem został Łukasiński, człowiek rozległych myśli i olbrzymiego hartu woli. Bardzo czynnym i pomocnym mu był Machnicki, z powodu wysokiego wykształcenia umysłowego posiadający w kołach inteligencyi wielki wpływ. Wkrótce też potworzyły się liczne loże, zwłaszcza w wojsku wiele związkowych liczono. Niezależnie od narodowego mufarstwa kapitan ułanów Majewski, który został przyjęty do związku Templaryuszów w Szkocyi, kiedy tam przebywał jako jeniec wojenny, przy współdziałaniu pułkownika Łagowskiego i urzędnika wojskowego Zabłockiego, utworzył na Wołyniu w 1820 r. związek templaryuszów. W związku tym na trzecim stopniu ujawniano cele patryotyczne. Miał on tę cechę charakterystyczną, że przyjmowano do związku także i kobiety. Główna loża została zorganizowana w Kijowie , i w 1821 r. Majewski został. wybrany wielkorządcą. Mniej więcej w tymże czasie zaczęły się także tworzyć związki pomiędzy młodzieżą uczącą się na uniwersytetach. Młodzież polska z Poznańskiego, a nawet z Królestwa i Litwy, gromadziła się na uniwersytetach w Berlinie, Wrocławiu, Królewcu, gdzie mając przed oczyma Tugendbundy niemieckie zaczęła się wiązać także w towarzystwa. Konstanty 175 uważał nawet Wrocław za stolicę związków 49). W Warszawie powstał Związek wolnych braci polaków, o którym już mówiłem. „Związek ów dzielił się na kilka grup, czyli — jak je nazywano — chorągwi, a każda chorągiew obierała sobie za patrona jakiegoś sławnego polaka" 50). Związkowcy — jak już mówiłem — wydawali Dekadę Polską. Wpływ ich sięgał i na Litwę i na Ruś. Z zeznań Jankowsiego wiemy, że pisany z Warszawy list Wiktora Heltmana miał się przyczynić do nadania charakteru patryotycznego towarzystwu zawiązanemu w Swisłoczy51). Wkrótce szpiegowska policya Konstantego wpadła na ślady związku, i klasztor Karmelitów, zmieniony na więzienie, zapełnił się związkowcami. Zawiązanie towarzystwa „Promienistych" w Wilnie stało się — podług Karola Kaczkowskiego — na wiosnę r. 1819. Sam Kaczkowski wszedł urzędownie do grona Promienistych w październiku 1819 r , wprowadzony przez Piaseckiego i Łukaszewskiego. Założenie tego towarzystwa było dziełem Związku Filomatycznego, t. j. miłujących naukę, utworzonego w październiku 1817 r. 51). Należeli do tego związku Tomasz Zan, Adam Mickiewicz, Józef Jeżowski, Onufry Pietraszkiewicz, Teodor Łoziński i inni. Najwięcej do założenia grona promienistych przyłożył się Zan, poeta, muzyk, uczony, ulubieniec całej młodzieży, o którym jeden z filaretów, Ignacy Domeyko, powiada: „Serce otwarte, oczy wnikające w duszę, dobre i wesołe słowo dla wszystkich, litość i pobłażliwość dla drugich, surowość dla siebie, wiara i miłość — to on! 52) Pierwsze pocałowanie „grona promienistego" złożyli Jan Czeczot, Pietraszkiewicz, Łoziński i dwaj jeszcze inni 19-go kwietnia 1820 r. nad brzegami Wilejki53). Celem towarzystwa promienistych, które pod nazwą: „Zgromadzenie przyjaciół pożytecznej zabawy" uzyskało zatwierdzenie od władzy uniwersyteckiej, były: „praca, pilne i sumienne pełnienie swych obowiązków, ino 49)      „Rząd polski uważa Wrocław za stolicę związków" — list Fran ciszka Malewskiego. Str. 104. T. I. „Żywot Adama Mickiewicza" opowie dział Władysław Mickiewicz. W Poznaniu. 1890. 50)      Str. 15. „Seweryn Goszczyński" — skreśliła Marya Wysłouchowa. Lwów, 1896. 51)      Stanisław Szpotański, opierając się na odnalezionem Archiwum Filomatów i ich koretpondencyi, szczegółowo opowiada o związkach, ja kie były powstały wśród młodzieży uniwersyteckiej w Wilnie—w dziele p, t. Adam Mickiewicz i jego epoka T. I Racyonalizm i RomantyzmWarszawa. MCMXXI Kraków. Wydawnictwo J. Mortkowicza. 52)      „Kronika Rodzinna", pismo warszawskie, I-go stycznia 1889 r 53) Stan. Szpotański — str. 81. 176 ralne prowadzenie się i wzajemna baczność na siebie, wreszcio ciągłe pielęgnowanie ojczystego języka, literatury i historyi i wogóle wszystkich nauk o i ile się da po polsku, i współdziałanie do najobszerniejszego rozwinięcia oświaty w kraju" 54). W łonie towarzystwa Promienistych zawiązano we wrześniu 1820 r. towarzystwo filaretów, które się dzieliło na oddzielne grona. Stosunek wzajemny owych trzech założonych towarzystw tak określa Ignacy Domeyko: „na wiosennych schadzkach i na zebraniach promienistych pod gołem niebem, badano i poznawano młodzież, wybierano zaciągi do filaretów, a w filareckich gronach upatrywano zdolniejszych i silniejszych do utrzymania życia w ukrytem ognisku filomackiem" 55). Wnosząc z tego wszystkiego, co pisano o tych trzech towarzystwach, można — zdaje się — przyjąć następne stopniowanie: towarzystwo Promienistych było jawne; towarzystwo Filaretów nawpół tajemne, „którego członkowie, nie składając przysięgi, zobowiązywali się jedynie do tajemnicy" 56), było ono „rodzajem sita, przez które każdy nowy filomata musiał przechodzić" 57) wreszcie tajemne towarzystwo filomatów, którzy „pod przysięgą zobowiązywali się przez całe życie pracować dla dobra ojczyzny, nauki i cnoty, wpływać przykładem i radą na uczącą się młodzież, zrazu uniwersytecką, a następnie w innych naukowych zakładach; ciągle po skończeniu uniwersytetu, komunikować sobie wiadomości o swoich pracach i wymagać podobnych sprawozdań od kolegów, aby im nie dozwolić gnuśnieć w bezczynności" 58). Filomaci nie tylko moralnie kierowali całem towarzystwem, ale stawali się rzeczywistymi jego przewodnikami, ponieważ zorganizowane grona filaretów wybrały na prezesów i sekretarzy „samych prawie filomatów, jako promotorów, o których towarzystwie nie wiedzieli, ani się jego bytu domyślali" 59). Wpływ towarzystwa Promienistych na uczącą się mło54) Kaczkowski. T I. Str. 91. 55) Str. 18. „Filareci i filomaci", list Ignacego Domeyki. 56) Zdanowicz. (Str. 11. Pamiętnik o filomatach i filaretach. „Biblioteka ludowa. Paryż.) stosuje to do Związku przyjaciół, ale — jak się zdaje — Związek ten i towarzystwo filaretów miesza z sobą. I tak mówi, że od 1821 do 1823 r. liczba filaretów wynosiła około 200, Cypryuus (Przecławski) zaś w jednem z pism rosyjskich powiada, że całe towarzystwo Promienistych około 1820 r. nie miało więcej nad 300 członków 57) Zdanowicz. Str. 11. 58) Str. 9. Pamięt. o filom. 1 fil. 59) Str. 15. Domeyko. Hist. Demokr. w Polsce 12 177 dzież był ogromny i sięgał on daleko poza mury Wilna, aż w okolicę Siebieża na Białej Rusi i z innej strony do Krzemieńca i Białegostoku. Profesorowie światli, tacy jak Frank, Śniadeccy, „cieszyli się z tego objawu życia w młodzieży, aprobowali jego kierunek, choć otwarcie wypowiedzieć tego nie chcieli" 60). Lelewel sercem spółrodaka żył z promienistymi jak z braćmi. Podobno wśród węglarzy wileńskich, czyli raczej Towarzystwa Patryotycznego, wysokie zajmował stanowisko. Kształcono się wzajemnie, wspierano ubogich kolegów; skupowano klasyczne polskie dzieła, jak Krasickiego, Naruszewicza, Niemcewicza, Śniadeckiego, Kniaźnina, Piramowicza i innych, i takowe rozsyłano „po szkołach i szkółkach litewskich, gdzie młodzi pedagogowie, należący do towarzystwa, obowiązani byli na pożytek swych uczniów obracać" 61). Rozjeżdżając się na wakacye, zbierano — podług potajemnie wydrukowanego kwestyonaryusza — dokładne wiadomości o stronach rodzinnych. Zbliżano się do ludu, niosąc mu słowa pociechy i nadziei lepszej przyszłości. „Są świadkami liczni koledzy — powiada Przyałgowski — ile mundur akademicki u naszego ludu (na Litwie) jednał zaufania nieograniczonego i bezwarunkowego. Każdy akademik o jakiejbądź porze mile przyjmowany był pod strzechą najbiedniejszego wieśniaka; rozmawianie z akademikiem miało dla ludu coś pocieszającego; wstąpienie jego do chaty było uważane za wróżbę szczęścia i błogiej przyszłości" 62). Dotąd Litwa, oddalona od podejrzliwego oka Konstantego, używała pewnego spokoju. Niedługo jednak to trwało. Istnieje bardzo ciekawy dokument z dnia 4 maja 1821 r., zalecający wizytatorom szkół „surowo doglądać, żeby nauczy-cielowie na lekcyach swoich nie wdawali się w takie objaśnienia, któreby w uczniach rozbudzały ducha, w wielu miejscach zarażającego młodzież, oraz żeby sami nauczycielowie w stosunkach prywatnych kierowali się rozsądkiem i nie wdawali się w rozmowy polityczne, szczególnie odnoszące się do bieżących wypadków politycznych, które stały się przyczyną zaburzeń w wielu państwach" 63). Zalecenie to, podpisane przez rektora Malewskiego, z pewnością wypłynęło nie z własnego 60) Str. 99. Kaczkowski. 61) Str 94. Kaczkowski. 62) „Pamiętnikniki Andrzeja Przyałgowskiego". Str. 281. T. I. »Pa-miętniki Polskie" — Bronikowskiego. 63) Str. 206. „Archiwum do Dziejów Literatury i Oświaty w Polsce". T. IX. W Krakowie 1897. 178 jego natchnienia. Dokument ten przestrzega, żeby ćwiczenia przez nauczycielów literatury uczniom wyznaczane, „nie zawierały politycznych materyi, gorącego patryotyzmu lub liberalizmu"; każe na lekcyach historyi rozwijać „poszanowanie zwierzchności tak konieczne dla porządku społecznego"; nade-wszystko zaś zwraca uwagę na lekcye prawa przyrodzonego, „albowiem rzadko który nauczyciel jest w stanie tę tak ważną naukę wykładać w znaczeniu właściwem". Poleca przy tem „zaprowadzić najstaranniejszy dozór, aby uczniowie nie zakładali żadnych towarzystw, ani nie urządzali zebrań, któreby mogły wzbudzić ducha niepokoju; jak nauczycieli tak uczniów wdrażać trzeba do posłuszeństwa i poszanowania władzy; każdego kto postępować będzie wbrew temu, spotka nieunikniona przykładna kara". I nieunikniona przykładna kara nie dała na siebie długo czekać. Od 1823 r. rozpoczęło się herodowe pastwienie się nad szkolną młodzieżą. Inkwizytorem a następnie kuratorem uniwersytetu wileńskiego został Nowo-silcow. Odepchnięty przez księcia Lubeckiego od skarbu Królestwa Kongresowego, korzystał z nadarzającej się dla niego sposobności i kazał grubo się opłacać obywatelom litewskim. Hrabia Michał Tyszkiewicz zapłacił za swego kuzyna, Józefa Tyszkiewicza, dukatów 4,000. Makowiecki prezydent na Białej Rusi zapłacił 20,000 rubli papierowych 64). Synowie uboższej szlachty, która nie miała czem opłacać, szli zapełniać szeregi wojska moskiewskiego. Filaretów i filomatów wysyłano do Rosyi, gdzie stali się siewcami i krzewicielami oświaty. Tam Adam Mickiewicz jak bratnią ściskał szlachetną szyję Ryle-jewa 65), tam w dłoni swej trzymał zacną dłoń Bestużewa, wieszcza i żołnierza. Mochnacki i Barzykowski opowiedzieli dosyć szczegółowo dzieje tajnych związków i spisków w Polsce. Opierając się na ich opowiadaniu, zaznaczę tylko to, co ściśle do mego przedmiotu należy. Wolne mularstwo narodowe, szerząc się w Poznańskiem, od pierwszego już stopnia przybrało charakter patryotyczno-polityczny. Same nazwy ulegały zmianie: organizacyę nazwano Związkiem kosynierów, loże nazwano gminami. Wpłynęło to na wyodrębnienie się związku wielkopolskiego, a z drugiej strony, ażeby zapobiedz skutkom 64) „Nowosilcow w Wilnie", str. 308 65) Herzen uważa Rylejewa za najbardziej znakomitego członka w północnym związku. Str. „Za sto liet (1800-1896. Sbornik). Ułożony przez W. Burcewa. London, 1897. 179 dernuncyacyi jednego z członków, Łukasiński rozwiązał wszystkie istniejące loże mularstwa narodowego, i z wyborowych członków utworzył potajemne węglarstwo narodowe. Wkrótce też wyszedł ukaz zabraniający wolnomularstwa 66). Dla nawiązania ponownej łączności pomiędzy związkami, przybyli z Poznańskiego do Warszawy jenerał Umiński i pułkownik Prądzyński i weszli w porozumienie z Łukasińskim i innemi członkami. Wszyscy zgodzili się na konieczność or-ganizacyi, któraby miała na celu powiązanie wszystkich części rozdartej ojczyzny i odzyskanie całkowitej niepodległości. Na przedstawienie Umińskiego utworzono w Warszawie Komitet centralny, do którego weszli: Łukasiński, Machnicki, podpułkownik i szwagier Łukasińskiego Wierzbołowski, oficer Kozakowski, dziennikarz Teodor Morawski, Kiciński i Szre-der, który z żołnierza został adwokatem 67). Z wyjątkiem Morawskiego — sami wojskowi — rzec można. Celem komitetu było powiązać wszystkie istniejące związki polityczne, nadać jednostajną organizacyę i objąć nad całą działalnością kierunek naczelny. Prezesem został wybrany Wierzbołowicz, ale istotnemi kierownikami byli jak i poprzednio: Łukasiński i Machnicki. Działo się to w maju 1821 r. Plan organizacyi wypracował Morawski. Dziesięciu członków stanowiło gminę, i więcej w niej nie powinno było być członków. Gminy łączyły się w obwód, a obwody w pro-wincyę. Naczelnik czyli mistrz gminy sam tylko znosił się z mistrzem obwodu, a sam tylko mistrz obwodu z mistrzem prowincyi. Z komitetem centralnym pozostawali w bezpośrednim stosunku tylko mistrze prowincyonalni. Prowincyi wyznaczono siedm: wojsko, Królestwo Kongresowe, Poznańskie z wojewódzwem kaliskiem, Litwę, Wołyń, rzeczpospolitą Kra 66) Opowiadania, spisywane znacznie później, nie są dokładne w datach. I nie można się temu dziwić, skoro Mochnacki nie pamiętał nawet dobrze, w którym roku dostał się do więzienia. Pisze on: „dostałem się był roku 1822 czy 1823, to już tego dobrze nie pamiętam, razem z innemi członkami związku". (Str. 19. Mieczysław II. Pamiętnik emigracyi. Paryż, 1832.) 67) Barzykowski nie wymienia Machnickiego a natomiast Kicińskiego Teodor Morawski wcale nie wymienia nazwisk. Barzykowski jednak dalej mówi: „Łukasiński i Machnicki, jak byii założycielami pier-wszycb związków tajnych, tak teraz znowu wraz z Kicińskim i Morawskim najwięcej przyłożyli się do utworzenia nowego, nieobliczone następstwa pociągnąć za sobą mającego". Str. 190. T. 1. Pierwotnie do Komitetu Centralnego był wybrany Prądzyński, iecz on się wymówił a na jego miejsce wszedł Machnicki. 180 kowską i Galicyę. Związek otrzymał nazwę Narodowego Patryotycznego Towarzystwa. Celem szerzenia związku udali się: Umiński do Poznańskiego, Adolf Cichowski w Kaliskie, Oborski, który następnie okazał wielką słabość ducha, na Litwę, Sobański na Wołyń, Jordan w Krakowskie. Emisaryusze znaleźli grunt dobrze przygotowany, i związek, z wyjątkiem Galicyi, szybko się szerzył. Na Litwie i na Wołyniu wkrótce utworzyły się rady prowincyonalne. Na Wołyniu mistrzem obwodu rowieńskiego został Mikołaj Worcell, łuckiego — Narcyz Olizar. Uznano za potrzebne także ustanowić na Rusi dwie nowe prowiucye: Podole i Ukrainę. Kijów odegrał w historyi związku bardzo ważną rolę. Na Litwie organizacya stanęła także na mocnej podstawie. Naczelnikiem prowincyi został Michał Romer, jeden z głównych przodowników wolnomularstwa narodowego. Zakładaniem gmin zajęli się czynnie: Zawisza, Bilewicz i Gru-żewski. Do związku przystępowali ludzie powszechnie znani i wielkim wpływem cięszący się. W późniejszym czasie został wykryty tajny związek w korpusie litewskim, znany pod nazwą Przyjaciół Wojskowych. Czy był on świeższej daty, czy też powstał wcześniej, nie wiadomo. W każdym razie, kiedy następnie spiskowcy polscy układali się z rosyjskimi, ci żądali, „aby Polacy wzięli na siebie korpus Litewski, bo oni nań żadnego wpływu nie mają i żadnych z nim nie zawiązali stosunków, uważając go za polski" 68). Barzykowski powiada, że na wniosek Machnickiego postanowiono było wysłać deputacyę do generała Kniaziewicza, ofiarowując mu najwyższe przewodnictwo, a w razie odmowy deputacya ta miała się udać do generała Kosińskiego z tą że samą propozycyą. Henryk Dąbrowski w tym czasie już nie żył, byli więc to najdzielniejsi i najznakomitsi wojownicy z epoki legionów. Wybór Kniaziewicza był bardzo ważny i z tego względu, że koło tego czasu pojawiło się małe dziełko, które ogromne zrobiło wrażenie i które powszechnie przypisywano temu generałowi. Miało ono już sam tytuł bardzo znaczący: Czy Polacy mogą się wybić na niepodległość? Dziełko to, o którem mówiłem już poprzednio, wykazując ogromne znaczenie sprawy włościańskiej ze stanowiska politycznego, znowu wprowadzało ją do naczelnego artykułu w programie rewolucyjnym. Była to rzecz nader ważna. Taki 68) Str. 208. T. I. Barzykowski. 181 Łukasiński, którego ideałem była demokratyczna rzeczpospolita; tacy Michał Romer i Adam Sołtan, znani ze swej przy-chylności dla włościan przodownicy spiskowców na Litwie; taki Worcell i taki Olizar — nie mogli być przeciwni rewolucyjnemu rozwiązaniu kwestyi włościańskiej. A jedak podobno nie chciano się zgodzić na wniosek Sredera, ażeby uwłaszczenie włościan skojarzyć ze sprawą zbrojnego powstania, prawdopodobnie obawiając się zrażać właścicieli do spisku. Narodowe Patryotyczne Towarzystwo szybko rozrastało się. W r. 1827 na samej Litwie i Rusi liczono 5000 gmin. Niespodzianie w maju tegoż roku, skutkiem nikczemnej zdrady czy też występnej lekkomyślności i słabości charakteru, poli-cya Konstantego pochwyciła ważne papiery. Aresztowano więc Łukasińskiego, Machnickiego, Cichowskiego, Dobrogojskiego, Dobrzyckiego, Koszuckiego, Szredera, Prądzyńskiego, Życa i Dzwonkowskiego. Dwaj ostatni odebrali sobie życie w więzieniu. Pomimo męczarń rozmaitego rodzaju, siepacze Konstantego nic się nie dowiedzieli o istnieniu Narodowego Pa-tryotycznygo Towarzystwa. Więźniowie wszystko zwalili na dawne wolne narodowe mularstwo. Po dwuletniem więzieniu i stawieniu przed sądem wojennym, skazano Łukasińskiego, Dobrogojskiego i Dobrzyckiego na pozbawienie stopni oficerskich i roboty publiczne w twierdzach.. Aresztowania powyższe sprawiły były popłoch w Naro-dowem Patryotycznem Towarzystwie, lecz ponieważ nikogo następnie nie uwięziono, spiskowi odzyskali odwagę i dalej swoje czynność rozwijali. Ster związku objęli najwięcej czynni jego członkowie: podpułkownik gwardyi Seweryn Krzyżanowski, Plichta, sekretarz Rady Stanu, i referendarz owej Grzymała, dzieląc niejako pomiędzy siebie główne warstwy spiskowe: Krzyżanowski, powszechnie znany i kochany przez oficerów i żołnierzy, działał w wojsku; Plichta pomiędzy ruchliwą inteligencyą urzędniczą i młodzieżą uniwersytecką; Grzymała wśród zamożnej szlachty folwarcznej. Związek nie wszedł w głębie ludowe, rachując głównie na siłę zbrojną wojska, a bogata szlachta folwarczna, wprowadzona przez Grzymałę, nabierała w nim coraz większego wpływu, zwłaszcza bystry, przebiegły i ruchliwy Gustaw Małachowski zaczął w nim coraz bardziej przewodzić. Na Rusi, na Urkainie spotkały się z sobą dwa spiski: polski i rosyjski. W przewidywaniu wojny z Turcyą, stały dwie armie: stodwudziestotysięczna pod Wittgensteinem z główną kwaterą w Tulczynie i stopiećdziesiąttysięczna pod Sackenem 182 z główną kwaterą w Kijowie. Największa siła spisku rosyjskiego właśnie znajdowała się w obu tych armiach: w pierwszej stał na czele pułkownik Paweł Pestel, a w drugiej podpułkownik Sergiusz Murawiew Apostoł. Był tam jeszcze i trzeci spisek pod nazwą: „Związek zjednoczonych Słowian", który miał dążyć do utworzenia wielkiej słowiańskiej rzeczy-pospolitej federacyjnej z zapewnieniem zupełnej samodzielności każdemu narodowi. Do spisku tego należeli zarówno polacy jak i rosyanie. Układy pomiędzy spiskowcami polskimi i rosyjskimi odbywały się w Kijowie dwa razy: w 1824 r. podczas kontraktów i na początku 1825 r., a także raz w Żytomierzu w pierwszych dniach sierpnia tegoż roku. Do ściślejszego porozumienia nie przyszło. Rosyanie występowali z zanadto teoretycznego i absolutnego stanowiska; polacy zaś zachowywali się z pewną ostrożnością i niewiarą w siły spiskowe rosyan. W każdym jednak razie zobowiązano się nietylko nie przeszkadzać sobie wzajemnie, ale nadto nie dopuścić, ażeby wojska polskiego użyto przeciwko wybuchowi w Rosyi, ani też odwrotnie armii rosyjskiej przeciwko polakom. Jak wiadomo, okoliczności były przyjazne dla spisku rosyjskiego, ale własna nieudolność spiskowców przyczyniła się najwięcej do zaprzepaszczenia całej sprawy. Wiadomość o wybuchu rewolucyjnym w Petersburgu przybyła do Warszawy jednocześnie z wiadomością o stłumieniu onego. Koledzy nalegali na Krzyżanowskiego, ażeby uciekał, albo też rozpoczynał powstanie, lecz nie chciał on przedwczesnym ruchem gubić sprawy, a był pewny siebie, że jak Łukasiński nie da sobie wydrzeć tajemnicy istnienia spisku w Polsce. Niestety, takim nie był drugi spiskowy, który brał udział w układach rosyjskich: książę Jabłonowski. Ten mógł uciec, ale dla ocalenia swych dóbr, sam pospieszył wyjawić carowi wszystko, co wiedział o spisku. Ogromną liczbę osób pobrano. Cały komitet centralny został uwięziony. I rozpoczęła się walka pełnych hartu ducha spiskowców z sądem krzywoprzysiężnym. Zwłaszcza wielką dzielność i bystrość umysłową okazał w tej walce z podstępnym wrogiem Andrzej Plichta. Co śledzcom udało się było pochwycić nić i rozpocząć rozmotywać kłębek, to zręcznie zamotał on znowu tak rzecz całą, że w kłębku niepodobna było znaleść tej nici. Hart ducha spiskowców, dzielna obrona Plichty, wreszcie dobrze obmyślana orgauiza-cya związku udaremniły wszystkie podstępy i okrócieństwa wroga, i wiedział on, że spisek był, istniał, ale dostać się do 183 wnętrza onego nie mógł. Gminy w przeważnej większości nietknięte zostały. Senat jako sąd sejmowy w Warszawie w przeciwieństwie do służalczego senatu w Petersburgu, okazał wiele poczucia obywatelskiego. Bieliński i Czartoryski zdobyli ogromną popularność w narodzie. Uzasadnienie wydanego wyroku, które wyszło z pod pióra Czartoryskiego, przejęło wściekłością i zdumieniem despotów moskiewskich. Konstanty wołał, że senat polski sam popełnił zbrodnię stanu; a car Mikołaj zapytywał, czy wyrok senatu miał przypisać błędnym wyobrażeniom o zbrodni stanu, czy też zachęcaniu do występnych zamiarów? Jakkolwiek ofiary były liczne — Seweryna Krzyżanowskiego z pogwałceniem konstytucyi wysłano do Syberyi, to wszakże w przeważnej większości gminy Narodowego Pa-tryotycznego Towarzystwa wegetując istniały i nadal i nie tylko dostarczały członków nowym spiskom, ale na początku powstania 1830 r. stały się kadrami ruchu zbrojnego. Czynność spiskowa nie ustawała. W korpusie litewskim istniał tajny Związek Przyjaciół Wojskowych. Podług ustawy spisanej z pamięci przez Trzebińskiego 69), celem towarzystwa było: oświecanie siebie i drugich, pomoc wzajemna i dobro ogółu. Towarzystwo dzieliło się na trzy stopnie. Najwyższym stopniem miał być komitet, składający się z pięciu tylko osób i—jak się zdaje—samym tylko wojskowych. Do tego komitetu mieli należeć: Hofman, Igielstrom, Trzebiński, Wegielin i Piotrowski. Drugi stopień pod nazwą towarzystwa Zgoda pomiędzy swoimi członkami liczył i urzędników cywilnych. Trzeci stopień pod nazwą Zgodnych Braci lub też Zo-rzan składał się przeważnie z uczniów uniwersytetu i studentów wyższych klas gimnazyalnych. Z liczby 53 wykrytych członków znajdowało się w areszcie: w Wilnie w obrębie uniwersytetu 12, w gimnazyum białostockiem — 6-ciu, w gimna-zyum świsłockiem — 1 i w Krzemieńcu — 1. Bohaterem sprawy Zorzan był dwudziestokilkoletni Feliks Lachowicz, uczeń uniwersytetu wileńskiego, a przedtem student gimnazyum białostockiego i świsłockiego. Przyjął on wszystko na siebie i stanowczo twierdził, pomimo rozmaitych podstępów, że z własnej inicyatywy tylko działał. Pomimo zeznań cierpiącego na melancholię i obłęd Łabuń-skiego, że jak zorza poprzedza słońce, tak towarzystwo Zo 69) Str. 209. T. IX. „Archiwum do dziejów lit. i ośw. w Polsce". Akta komisyi śledczej, dotyczące procesu Zorzan (1826-1827 r.). 184 rzanów jest wstępem do dalszego" 70), Lachowicz zaprzeczył wszystkiemu. Śledzcy moskiewscy okazali się podlejszymi od najgorszych polskich, oni to polecili „zawezwać księdza uniwersyteckiego Borowskiego, a w razie jego nieobecności X. Hryniewicza z kościoła Ś-go Jana na zebranie komisyi (śledczej) i, przywoławszy Lachowicza, polecił księdzu, aby mu dał odpowiednie napomnienie, a nawet rozgrzeszenie sumienia na wypadek, jeżeli przysięgał nie wyjawiać osoby kierującej nim przy zakładaniu towarzystwa". Nic to jednak nie pomogło, zacny młodzieniec wytrwał przy swojem. Wyrokiem Konstantego, kazano Lachowicza, Franciszka Borkowskiego i Andrzeja Janiewicza przetrzymać w twierdzy: Lachowicza 6, Borkowskiego i Janiewicza po 4 miesiące i zapisać ich następnie na szeregowców do korpusu kaukaskiego, nie przedstawiając do awansu na podoficerów aż dopiero po dwóch latach i to w tym tylko razie, jeżeli na to zasłużą. Z podobnemże zastrzeżeniem wysłano na szeregowców do artnii Wittgensteina jeszcze 5-ciu akademików uniwersytetu wileńskiego: Koźmińskiego, Czechowskiego, Lewoniewskiego, Bronikowskiego i Leszczyńskiego. Kiedy w 1826 r. Rosya wypowiedziała wojnę Turcyi, W kołach wojskowych zastanawiano się nad tern, azali nie należało się korzystać z dobrej sposobności i rozpocząć powstanie; zastanawiano się nad tern i w szkole podchorążych, w której młodzież, „wychowana w rygorze klasztornym pod okiem carewicza, który ją na przemiany drażnił i głaskał, wyćwiczona w obrotach wojskowych, tchnąca duchem patryotyzmu, nienawidząca Moskwy" 71), drżała z niecierpliwości, by coprę-dzej mogła wystąpić czynnie. W dniach 15 i 16 grudnia zawiązał się tam spisek pod kierunkiem instruktora podporucznika Piotra Wysockiego. Do spisku tego przystąpili: Karol Karśnicki, Stanisław Poniński, Józef Górowski, Kamil Mo-chnacki, Seweryn Cichowski, Józef Dobrowolski, Karol Paszkiewicz i Aleksander Łaski. Ponieważ podchorążowie wybierani byli z pułków, więc mieli tam licznych kolegów i przyjaciół, co ułatwiało bardzo szerzenie się spisku w wojsku. Na początku stycznia 1829 r. zostali wprowadzeni do związku przez swoich braci: Maurycy Mochnacki, Adolf Cichowski i Adam Gurowski. 70) „Lubo przez swą szlachetność wszystko przyjął Lachowicz na siebie"... z zeznań Łabuńskiego. Str. 257. 71) Szkoła podchorążych — artykuł Aleksandra Łaskiego. „Pamiętnik emigracyi" Str. 1. Władysław III Warneńczyk. 185 Nie tyle z historycznych, ile z dyplomatycznych względów zaprzeczano istnieniu spisku koronacyjnego, którego zuchwałą i namiętną myślą Juliusz Słowacki nacechował świetne obrazy w Kordyanie. Barzykowski powiada, że cała wiadomość o tym spisku opiera się „wyłącznie i jedynie na podaniach Adama Gurowskiego, arcyłotra, kłamcy z profesyi i ze zwyczaju, człowieka najgorszej wiary i bezdennej nikczemno-ści" 72). Mochnacki — zdaniem jego — powtórzył tę bajkę z łatwowierności. Mamy jednak i inne świadectwo, wypowiedziane w gorących i wzniosłych słowach, świadectwo Aleksandra Łaskiego, które zasługuje na to, by je przypomniano. „Kilku podoficerów ze szkoły podchorążych — powiada on—jeszcze przed rokiem 1828 odważyło się na rzecz wielką, straszną, ale pewną. Zamiar ich olbrzymi, olbrzymie też zwiastował skutki. Podczas koronacyl miano go wykonać. Wówczas pierwszym ministrem Francyi był Martignac, a Anglii Wellington. Europa—mówiono— możeby nie była wtenczas pojęła czynu, ogromem swoim przechodzącego wszystkie starożytnych i nowszych czasów wstrząśnienia. Szła gra o całą Słowiańszczyznę; od Newy po Odrę byłaby się rozwikłała krwawa walka, rozpoczęta na Saskim placu ofiarą pomazańca i całej jego rodziny, może kilku chwilami później, kiedy na głowę swoje niepolską włożył koronę i berło najpiękniejszego narodu słowiańskiego, z Astrachańskiem, Kazańskiem, Sybirskiem śmiał porównać. Któż tę myśl opatrzną, wielką, ale straszną jak Chaos nastręczył młodzieży szkoły Podchorążych? Kto nauczył ich, że za sto lat kabał i okrócieństw, taką zemstę wziąść należało ludowi, reprezentowanemu w tej chwili przez młodych entuzyastów? Z czyjego natchnienia wymyślili scenę kolosalnego królobójstwa, którem położyć chcieli kamień węgielny nowego politycznego bytu Polski, a może postaci całej północy? Takie myśli nie rodzą się w komnatach adamaszkami wybitych. Do takiego przedsięwzięcia ci tylko mogli mieć odwagę, którzy z karabinami spać się kładli. Że car nie odpokutował wtenczas za rozbiór Polski, że nie daliśmy wtenczas przykładu, jak okropnie mści się lud za całowieczne krzywdy swoje, za zbrodnię, popełnioną przez koronowanych rozbójników, za zbrodnię, jakiej nigdy nie bywało w chrze-ściańskim świecie; komuż to przypisać? oto dyplomatyce! Oto, właśnie takim ludziom, których — zdaje się — los nieżyczliwy 72) Str 253. T. I. 186 Polszcze tak usposobił, żeby każdej wielkiej rzeczy obawiali się przed skutkiem, żeby każdą wielką rzecz już wykonaną zmniejszali. Szkoła Podchorążych z ostrymi ładunkami oczekiwała świtu owego dnia, w którym miało zostać nieprawdą sławne i rzetelne w dziejach naszych przysłowie: „że Polak rąk swoich nigdy nie zmazał krwią panującego". Lecz tej samej nocy, to co rozpacz natchnęła, co może godziwe nie było, ale potrzebne, polityczne i mądre samą nadzwyczajnością, w nic się rozchwiało za sprawą mdłych duchów wiedzących tajemnicę, którym zaufano, a z których jeden był kamerjun-krem cara, drugi zaś do Anglii i Berlina pojechać obiecywał" 73). W ostatnich już latach panowania Aleksandra stawał się widoczny zwrot ku tradycyjnej polityce samowładztwa caratu rosyjskiego, która wraz z Mikołajem wracała na dawną swą drogę. Rozpoczęło się tępienie polaków jako zaczynu rewolucyjnego. Gaszono ogniska oświaty: w Wilnie gasicielami byli Nowosilcow i profesor Pelikan, wbrew ustawie mianowany dożywotnim rektorem; w Krzemieńcu czynność gasiciel-ską spełniał Bokszanin. Jawność obywatelska Statutu Litewskiego raziła wzwyczajonych do tajnej czynności kancelaryjnej i niewolniczości praw rosyjskich, i już w 1829 r. rząd zapowiedział zniesienie Statutu w guberniach witebskiej i mo-hylewskiej jakoby na prośbę samych mieszkańców, ażeby w zamian praw polskich darowano im prawo wielkorosyjskie. Powstrzymywane przez Aleksandra knowanie przeciwko unii religijnej wszczęło się za Mikołaja z nową siłą. Wygotowywano już odpowiednie projekty. W szkołach, sądach, administracyi językowi rosyjskiemu dawano coraz większą przewagę nad polskim. Drobną szlachtę jako żywioł niespokojny przymusowo wysiedlano do stepowych gubernii w Rosyi, a na urzędy wyż- sze na Litwie i Eusi przysyłano Rosyan. Ze wzmożeniem się wpływów moskiewskich, wzrastała uciążliwość położenia ludu wiejskiego. I rzecz godna uwagi, że ciemiężcy ludu prawie zawsze byli złymi polakami. Jeden z nich, Cichocki na Podlasiu, w 1831 r. został ukarany śmiercią za zdradę ojczyzny. Na Litwie klucz wójtowie włościańscy, którzy w organizacyi policyjno-administracyjnej mieli pod swojemi rozkazami setników i dziesiętników, aż do 1825 r. 72) Str. 10 i 11. „Pamiętnik emigracyi". Bołesław W. (5 sierp. 1832) Temi osobami, o których wspomina autor, mieli być: Gustaw Małachowski i Tytus Działyński. 187 byli wyjęci z pod kary cielesnej; szerzące się prawodawstwo rosyjskie i ten szczątek szacunku i godności ludzkiej podeptało i nakazało kluczwójtów, jako chłopów, także chłostać. I w późniejszym czasie z podłym bezwstydem niewolników śmieli rozmaici Racze czynić nam wyrzuty braku demokraty-zmu! Jak już zaznaczyłem poprzednio, w lieraturze romantycz-ność, zwracając uczucia ku ludowi, demokratyzowała i budziła uczucia narodowe tam, gdzie one były wygasły—jak na Śląsku pruskim; wolnomularstwo i spiski niszczyły przegrody przesądów. Na Litwie, gdzie przywilej szlachectwa bronił od deptania godności ludzkiej, mnożyła się liczebnie szlachta, dzięki większej samodzielności, jaką posiadała ta prowincya za Aleksandra. I rzecz też godna uwagi, że im kto był większym patryotą polskim, tern gorliwiej też przyczyniał się do pomnożenia klasy szlacheckiej. Zacny Karp', przez trzy triennia swego marszałkowstwa miał zapisać 18,000 familii chłopskich do ksiąg szlacheckich 74). Można powiedzieć, że się objawiała dążność równania i ze strony moskiewskiej i ze strony polskiej. Moskale dążyli ku temu, żeby wszystkich zrobić chłopami i módz następnie wszystkich chłostać. Polacy zaś starali się — jakby idąc za myślą przewodnią Konstytucyi 3-go maja, tak jak ją tłómaczył Mochnacki—zjednoczyć cały naród w klasie szlacheckiej. W Królestwie Kongresowem wojsko dawało możność pewnej liczbie włościan dosłużyć się stopni oficerskich, a rosnący z przemysłem dobrobyt podniósł znaczenie klasy mieszczańskiej. Zwłaszcza widoczne to było w województwach, część niegdyś Wielkopolski składających75). Wszystko, co wpływało na podniesienie poziomu oświaty, co otwierało nowe dziedziny dla pracy ludzkiej, równocześnie także popierało i szerzenie się ruchu demokratycznego. I z tego powodu i Adam ks. Czartoryski i Ksawery ks. Lubecki, jakkolwiek wcale nie podzielali przekonań demokratycznych, przyczynili się potężnie do ich rozwoju. Mówiąc o demokratyzowaniu się społeczeństwa polskiego, wypada wspomnieć o dwóch dziełach w piśmiennictwie na-szem, które jakkolwiek nie mogły wywrzeć z powodu niezależnych od nich okoliczności wielkiego wpływu, to jednak w każdym razie były ważnym przejawem myśli demokratycznej. 74) Str. 85 T. II. „Pamiętniki Polskie". Pamiętniki Andrzeja Przy-ałgowskiego. 75) Str. 97. "O pańszczyźnie" - Lud. Żukowskiego. 185 Temi dziełami były: O pańszczyznie — Jana Ludwika Żukowskiego i Ród Ludzki — znakomitego Staszica. Dziełko Żukowskiego, młodego, początkującego pisarza, rychło później zmarłego, wyszło prawie przed samym wybuchem powstania i wśród szczęku broni małą zwróciło na siebie uwagę. Napisane przy tem w sposób umiarkowany, nieod-powiadało chwili rewolucyjnej. Kwestya włościańska, gdyby została postawiona przez rewolucyę, musiałaby być rozwiązana po rewolucyjnemu. Mochnacki znakomicie uchwycił istotne znaczenie rewolucyi, mówiąc, że jest niem: „zniszczenie tego wszystkiego w porządku społecznym, politycznym i umysłowym, co się w gruncie zepsuło i wytrawiło, czego nic nie zdoła ani poprawić, ani dłużej utrzymać bez zaszkodzenia ludzkości, bez ukrócenia naturalnego popędu całego wieku"76). To co w chwilach pokojowych usuwa się powoli i oględnie, to rewolucya niszczy doraźnie i doszczętnie. Żukowski starał się przekonać szlachtę folwarczną, że w jej własnym intere-sie leży zniesienie pańszczyzny, która przeszkadza postępom w rolnictwie i rozwojowi przemysłu, która więzi po wsiach znaczną część inteligencyi, mogącej z większą korzyścią dla siebie i dla narodu zużytkować swą pracę w miastach, i która, wystawiając właścicieli na liczne straty i mozoły, mniejsze zapewnia im dochody, aniżeli obrabianie folwarków najemnikami. Dla samych zaś włościan i dla całego narodu pańszczyzna jest straszną klęską. Przeszkadza ona szerzeniu się oświaty, włościanie widzą podwójny ciężar w zakładaniu szkółek, to jest składkę na nie i pozbawienie pomocy z dzieci, tyle im potrzebnej; szkodliwie oddziaływa moralnie i fizycznie, przyczyniając się do osłabienia celesnego; jest jedną z głównych przyczyn pijaństwa i złodziejstwa; i jej to przypisać także należy „skalistą oziębłość i niemą bryłowatość ucznć naszych włościan względem swych przodków oraz ziemi rodzinnej"77). Niewątpliwie Staszic najradykalni ej w owe czasy pojmował rozwiązanie kwestyi włościańskiej. Dowodem tego zorganizowane przez niego Towarzystwo Rolnicze Rubieszowskie, zatwierdzone w 1822 r. przez cesarza Aleksandra, które zapewniając włościanom dobrobyt, bezpieczeństwo i niezależność społeczną, dążyło ku temu, ażeby wyrobić w nich świadomość obywatelską i coraz bardziej rozszerzać pole swego działania. Dowodem tego był także wielki poemat dydaktyczny p. t 76) „O rewolucyi w Niemczech". 77) Str. 33. 189 Ród Ludzki, który lubo miał być pisany w 1794 r., pojawił się w Warszawie w 1819 r. Książę Konstanty kazał skonfiskować to dzieło i podobno, pastwiąc się nad niem, palił egzemplarze na własnym kominku. Dzieło to, jako poemat chybione, gdyby było napisane zwykłą prozą, zajęłoby zaszczytne miejsce pomiędzy Uwagami nad życiem Jana Zamoyskiego i Przestrogi dla Polski. Ma ono w każdym razie wielką wartość filozoficzną, jako owoc długich rozmyślań i rozległej nauki. Zwłaszcza w przypisach autor rozwija doniosłego znaczenia pomysły socyologiczne, uprzedzając w tern nieraz współczesnych naszej dobie badaczy. Przedmiot wydanego poematu sam autor we wstępie tak objaśnia. „Powiem, jakim człek człeka sposobem ujarzmia, I jak ludzki ród znowu swe prawa odzyska". Znakomity ten przyjaciel ludzkości sięga w swym poemacie do samego rdzenia wyzysku ludzi przez ludzi i widzi dobrze: „Jak jedni zawsze dzierżą, z potomstwem dziedziczą, A drudzy zawsze cierpią, z potomstwem nędznieją*. Główną tego przyczyną przywłaszczenie ziemi przez pewną ograniczoną liczbę ludzi, albowiem: „Gdzie wyłącznie należy ziemia samodzierżcom, Bądź pewnym stanom, rodom, albo pewnym domom, Tam z ziemi, wyzuty z przyrodnego prawa, Człowiek zaczął się stawać rzeczą jak zwierzęta" 78), Jeszcze krok jeden — i mamy żywotną dzisiaj kwestyę unarodowienia ziemi 79). 78) Str. 314. Tom Siódmy. 79) W mojej „Historyi ruchu społecznego w drugiej połowie XVIII stul." mówię o poglądach socyalistycznych Staszica w poprzednich jego dziełach, zwłaszcza w „Przestrogach dla Polski". Obszerniej pisałem o Staszicu w dziełku „Piutarch Polski. Stanisław Staszic". Warszawa, 1820 roku. 190 ROZDZIAŁ SZÓSTY. Powstanie 1830 i 1831 r. Wpływ ruchu rewolucyjnego w Europie na wybuch powstania.— Plany spiskowe.— Patryotyzm wojska. — Lud warszawski. — Belwederczycy. — Wykonanie planu wybuchu. — Brak świadomości rewolucyjnej. — Książę Lubecki i Rada Admistracyjna. — Jan Olrych Szaniecki. — Opozycya przeciwko Hadzie Administacyjnej. — Demokratyczne towarzystwo polityczne. — Wypuszczenie Konstantego. — Agitacya Klubu rewolucyjnego.— Rząd tymczasowy. — Mochnacki. — Chłopicki dyktatorem. — Jego charakterystyka.— Plan zajęcia Litwy. — Nieczynność Chłopickiego i zdania o tern Puzyrewskiego, Dawydowa, Metternicha. — Zatargi Chłopickiego z sejmem i jego delegacyą. — Złożenie dyktatury. — Wybór wodza naczelnego. — Dyktatura wyrządziła powstaniu wielką szkodę. — Władza przechodzi całkowicie do sejmu. — Pięciogłowy rząd. — Towarzystwo Pa-tryotyczne. — Sprawa włościańska. — Wojna. — Zbrodnicza pochopność wodzów do dyplomacyi.— Krwawe bitwy pod Białołęką i Grochowem zmuszają Dybicza do wyczekiwania. — Sprawa włościańska w sejmie: przestrach szlachty folwarcznej, rozumna mowa Bonawentury Memo-jowskiego, głosy przyjazne, Szaniecki, pogrzebanie wniosku o włościanach.— Zgubny wpływ tych rozpraw sejmowych na powstanie. — Znaczenie kwestyi włościańskiej dla powstania na Litwie i Rusi. — Wyprawa na Wołyń: zachowanie się tamecznej szlachty, i dlaczego tam nie rozwinęła się partyzantka. — Co zrobiono w sprawie włościańskiej na Rusi? — Powstanie na Litwie. — Gotowość tamecznych włościan do powstania. — Jerzy Soroka. — Plan Prądzyńskiego przeniesienia wojny na Litwę. — Manifest do mieszkańców Litwy. — Towarzystwo przyjaciół ludu.— Reformiści — Wstecznicy pobici. — Czy wybór króla nie załatwiłby najlepiej sprawy formy rządu? — I pod względem militarnym mógł być korzystny. — Niepopularność Skrzyneckiego. — Oburzenie z powodu nieuda-nej wyprawy na Rudigiera. — List o rzekomym spisku. — Zaburzenia w Warszawie 29 czerwca. — Wzrost oburzenia na Skrzyneckiego. — Henryk Dembiński wodzem naczelnym.—Noc 15 sierpnia. — Nie demokraci z niej skorzystali, ale Krakowiecki. — Jego charakterystyka. — Świetny artykuł Maurycego Mochnackiego o konieczności rewolucyjnej polityki.— Krukowiecki zawiódł nadzieje demokratów. -- Rada wojenna w dniu 19 sierpnia. — Najlepszy z przedstawionych plan Prądzyńskiego. — Paskie191 wicz proponuje układy, Krukowiecki chwyta się ich z całą gwałtownością. — Warszawa byłaby niezdobytą, gdyby jej broniono należycie. Głos narodu nazwał Krukowieckiego zdrajcą i miał w tern słuszność. — Kapitulacya Warszawy zadała stanowczy cios powstaniu. — Patryotyczne artykuły Mochnackiego w gazecie rządowej. — Anarchia w wojsku.— Prawdziwymi bohaterami żołnierze. — Dzielność ludu warszawskiego. -Patryotyzm polek. — Wpływ powstania na duchowy rozwój Tarasa Szewczenki.— Uroczysty obchód uczczenia pamięci rosyjskich męczenników wolności. — Główna przyczyna upadku powstania. Rok 1830-ty był rokiem rewolucyjnym w Europie. Trzeba o tern pamiętać, mówiąc o naszem powstaniu. W jednym z poufnych listów do Strutyńskiego Michał Grabowski tak się wyraża: „Smutna to rzecz i świadcząca o naszej nieudolności, że kilkaset młodzieży, bez stanowiska i bez wpływu, narzuciła nam rewolucyę bez naszej woli i bez chęci". Grabowski nie wiele odbiegł od prawdy. Istotnie, pa-tryotyczna i postępowa młodzież, tak wojskowa jak cywilna, związana z sobą porozumieniem spiskowem, zgromadzona w ówczesnej stolicy Królestwa Kongresowego, narzuciła narodowi rewolucyę, czyli raczej pierwsza podniosła sztandar rewolucyjny. Uczyniła to jednak skutkiem tego, że dreszcze rewolucyjne, które przebiegały naród, ona najsilniej odczuwała. A że dreszcze te rewolucyjne były silne, świadczą wszyscy spółczesni wybuchowi powstania, do jakiegokolwiekbądź obozu oni należeli: i Mochnacki, i Barzykowski, i Morawski. „Duch powstania — powiada Barzykowski — odrazu Polskę owionął, tak że codzień można się było wybuchu spodziewać" 1). „Od czasu rewolucyi paryskiej, wszystko w Warszawie było śmielsze, zuchwalsze, i nawet głośno mówiono, że rewolucya będzie, bo być musi" 2). W. Ks. Konstanty porobił wszystkie przygotowania na wypadek rewolucyi; ministrowie: Hauke i Grabowski drżeli ze strachu przed zemstą ludu; Szaniawski uciekł do Austryi; Nowosilcow wyjechał na Litwę niby dla oglądania fabryk swoich w Słonimie. „Lud niepodległy — robi trafną uwagę Aleks. Łaski — jak jeden mąż obrażony w jednym momencie powstaje przeciwko nadużyciom swej zwierzchności. Poruszenia takie z natury swojej są wulkaniczne; ale w sprawie przeciwko zewnętrznemu nieprzyjacielowi, daleko trudniejszej, choć zrozumial 1) Str. 259. T. I. 2)       Str. 268 T. I. 192 szej, tylko z konspiracyi wynika powstanie. Tak było w Hi-szpannii za Napoleona, tak było i w Polszczę" 3). Barzykowski, który wespół* z Ostrowskim i Małachowskim należał także do narad spiskowych przed powstaniem, powiada, że „zdaniem ludzi umiarkowanych, światłych i znających tok spraw publicznych, nie należało niczego samym zaczynać, nic nie wyprzedzać i czekać na rozpoczęcie wojny i dopiero, gdy się ona na dobre toczyć będzie, wystąpić zbrojno i rzec swoje słowo" 4). „To jest niezawodną rzeczą—świadczy Józef Zaliwski — i nikt temu zaprzeczyć nie potrafi, że gdyby nie oficerowie subalterni, uczniowie szkół i pracowita klasa mieszkańców, rewolucya nigdy by do skutku nie przyszła" 5). Miał słuszność przeto Grabowski, utrzymując, że tej wastwie, która szła na czele narodu, która kierowała jego sprawami publicznemi, narzucono rewolucyę, wbrew jej woli i chęci. Niestety ci, co podnieśli pierwsi sztandar rewolucyi, nie mieli ani wyrobionego programu, ani też planu dalszego działania. Wprawdzie Roman Sołtyk w swojej francuskiej historyi powstania listopadowego, przetłumaczonej także na język nie- . miecki, opowiada, że w końcu września odbyło się w Warszawie potajemne zgromadzenie wybitniejszych członków wegietującego dotąd Narodowego Patryotycznego Towarzystwa, i że na tern zgromadzeniu były przedstawione dwa plany: jeden bardzo rewolucyjny, rozpoczynający powstanie jednocześnie przeciwko wszystkim trzem rozbiorczym rządom, i drugi, ograniczający powstanie przeciwko samemu tylko caratowi rosyjskiemu. Biorąc w uwagę, że na wypadek powstania w Galicyi i w Poznańskiem można było wówczas rachować na wojsko polskie galicyjskie w sile 48,000 i na landwerę poznańską w sile 30,000, plan pierwszy, stawiając całą sprawę na gruncie rewolucyjnym, mógłby naszemu powstaniu nadać jeszcze bardziej europejskie znaczenie, aniżeli jakie ono miało, ale dla wykonania tego planu trzeba było, aby istniało świadome swych celów stronnictwo rewolu 3) „Pamiętnik emigracyi". 4)       Str, 265. Mikołaj czynił przygotowania wojenne do poskromienia rewolucyi europejskiej. Barzykowski ma tę wojnę na myśli, ale Mochnacki w bardzo przekonywający sposób wykazał, że carowi brakło potrze bnych środków do prowadzenia tej wojny. Wreszcie Barzykowski sam dalej, mówiąc o wypadku wojny z Francyą, wskazał trudność rozpoczy nania wówczas powstania. „Wtedy będzie się miało natychmiast przeciw sobie wszystkie siły Rosyi już zmobilizowane ciągnące właśnie na za chód" (str. 276). 5)       Str. 34. „Rewolucya Polska 29 listopada 1830 roku" — przez Józefa Zaliwskiego. Paryż, 1833. Hist. Demokr. w Polsce 13. 193 cyjne, a tego stronnictwa w prawdziwem znaczeniu — jak po-kazał dalszy przebieg wypadków — nie mieliśmy wówczas. Przyjęcie rewolucyjnego planu miałoby jeszcze większe znaczenie z tego powodu, że w tym samym czasie Mikołaj proponował rządom austryackiemu i pruskiemu utworzenie koali-cyi przeciwko Francyi i obiecywał w tym celu wysłać 200-tysięczną armię, oczywiście wliczając w nią i wojsko polskie. Zajęcie Galicyi nie przedstawiłoby wielkiej trudności. Wojsko tam stojące było złożone przeważnie z pułków galicyjskich i węgierskich, które sprzyjały naszemu powstaniu. Na pierwszą wiadomość o zaburzeniach w Warszawie, grenadyerzy we Lwowie „sprowadzili do koszar muzykę i odśpiewawszy: „Jeszcze Polska nie zginęła", wykrzykiwali: „Niech żyje Polska!"6). Zajęcie Poznańskiego może nie byłoby tak łatwe, ale w każdym razie nie wywołałoby ono oburzenia narodu niemieckiego, który uznawał wówczas w zupełności polskość tej prowincyi. Spiskowcy, podnosząc sztandar rewolucyi, byli pewni, że , wojsko i lud stołeczny staną odrazu po ich stronie, i nie doznali w tern zawodu. Wojsko, w którem żyły jeszcze wspomnienia z czasu legionów i Księstwa Warszawskiego, miało uczucia narodowe, patryotyczne, i przeciwko narodowi jako ślepe narzędzie użyć się nie dało. Wprawdzie, część wojska obałamucona przez generałów i wciągnięta przez tryby mechanizmu militarnego, stanęła była po stronie Konstantego, ale ten rychło się przekonał, że na nie rachować nie może. Pułki polskie, otrzymawszy prawie równocześnie wezwanie Konstantego i Chłopickiego, pozrywały znaki orłów dwugłowych, wzniosły okrzyki na cześć Chłopickiego, i pomimo wahania się tu i ówdzie naczelnych dowódców, oświadczyły, że łączą się z narodem i idą ku Warszawie. Na trzeci już dzień, po nocy 29 listopada, oficerowie wojska polskiego, znajdującego się przy Konstantym pod Mokotowem, przedstawili generałom swoim zbiorowe żądanie, by pozwolono im połączyć się z resztą wojska, a nie otrzymawszy pozwolenia, wymówili posłuszeństwo i z kompaniami swemi wyruszyli ku Warszawie. Widząc to, Konstanty dał wreszcie żądane pozwolenie na piśmie. Szasery, którym Kurnatowski kazał 20 listopada strzelać do ludu, oświadczyli, że nie mogą z nim dalej służyć. Żołnierze współ ubiegali się z oficerami w objawianiu swych 6) „Zbiór pamiętników do historyi powstania polskiego z roku 1830-1831". We Lwowie, 1882. Str. 74. Pamiętnik Henryka Bogdańskiego. 194 uczuć patryotycznych 7). Pułkowe swoje fundusze oddawali na potrzeby Ojczyzny Dowódca wojskowy w Modlinie, widząc, że na żołnierzy polskich rachować nie może, nie usiłował nawet bronić się i poddał twierdzę powstańcom. W Zamościu, gdzie służalcy Konstantego chcieli stawić opór, wojsko zbuntowało się, uwolniło znajdujących się tam więźniów stanu, a generałów i pułkowników opornych uwięziło. Lud warszawski okazał także tę samą dzielność rewolucyjną, co i w 1794 r. Na odgłos wrzawy powstańczej, kiedy wszyscy zamożniejsi mieszkańcy z przerażeniem zamykali się w swych mieszkaniach, czeladź rzemieślnicza, uboga ludność z Nadwiśla, młodzież urzędnicza, akademicy, uczniowie szkół śpieszyli wziąść udział w boju z wrogiem znienawidzonym. W szeregach powstańczych były i kobiety i walczyły mężnie. Wykonanie planu spiskowego w znacznej części nie udało się. Do wyprawy Belwederskiej z liczby trzydziestu dwóch sprzysiężonych stawiło się na miejsce umówione tylko dwudziestu. Cywilni, głównie literaci, przybyli wszyscy, natomiast brakło wielu wojskowych. W wyprawie Belwederskiej wzięli udział: Ludwik Nabielak, Seweryn Goszczyński, który ją opisał w pamiętniku: „Noc Belwederska", Leonard Eettel, Aleksander Swiętosławski, Ludwik Orpiszewski, Nikodem Ru-pniewski, Kobylański, Trzaskowski, Poniński, Paszkiewicz, Koch, Niemojewski, Jankowski, Nasiorowski, Rottermund, Trzciński, Wilkoński, Seweryn Cichowski, Krosnowski i Kosiński. Goszczyński tę niebezpieczną wyprawę nazwał swoją najlepszą piosenką: „Siódma wieczorna, dwudziesty dziewiąty! Oto najlepsza z twych pieśni piosenka, O tak, tej jednej, tej krótkiej piosenki Nie oddam za przeszłość całą. Poezyi duchu, dzięki tobie,dzięki! i Przez ciebie grałem ją śmiało!" Belwederczycy słusznie zasłużyli u narodu na nazwę bohaterów, celu jednak swej wyprawy nie osiągnęli. Konstanty uciekł i, gdyby nie był stracił przytomności, mógłby stłumić rozpoczynające się powstanie, a przynajmniej walka byłaby krwawsza i dłuższa. , Oficerów związkowych liczono przeszło 200 w wojsku 7) Barzykowski, opowiadając o wybuchu powstania, mówi: „żołnierzy mało kto wiedział, co się święci, a wieczorem, gdy już się do sprawy zabierano, zawiadomieni, wszyscy okazali gotowość". Str. 298. T. I. 195 polskiem, znajdującem się w Warszawie. Zadaniem ich miało być rozbrojenie wojska rosyjskiego (około 6,500 ludzi), opanowanie arsenałem i magazynami prochu na Pradze. Prądzyń-ski ostro i słusznie krytykuje ten projekt rozbrojenia pułków rosyjskich, albowiem żołnierze tych pułków byli Litwini i Ru-sini, i wielu z nich pożeniło się z Polkami. „Nie napaść morderczą na te pułki układać należało, ale i owszem wezwać je po przyjacielsku do połączenia się przeciwko despotyzmowi Konstantego i jego szalonym kaprysom, które wówczas na nich ciążyły jak i na Polakach".8). Plan wreszcie rozbrojenia wojska rosyjskiego nie udał się. Natomiast oddziały wojska polskiego, pod dowództwem Józefa Zaliwskiego, opanowały arsenałem, a pod dowództwem Kiekiernickiego, magazynami prochu. Najlepiej wywiązali się ze swego zadania cywilni, którym polecono powołać lud do walki zbrojnej, zająć ważniejsze stanowiska w mieście, uwolnić więźniów politycznych i uwięzić osoby podejrzane dla sprawy narodowej. W czynności tej dowodził Ksawery Bronikowski, a pomagali mu wspomniany już autor dzieła „O pańszczyźnie" Ludwik Żukowski, Kozłowski, Maurycy Mochnacki, Dunin, Kormański i inni. Barzykowski opowiada, że powoływany do boju lud gromadził się leniwie, ponieważ „nie będąc wcale przygotowanym, nie ufał tym panom, których po pierwszy raz widział w swem życiu, i lękał się, czy to nie łapka szpiegów i poli-cyi, zastawiona na niego" 9). Skoro jednak spostrzegł, że powstanie rozpoczęło się naprawdę, wziął w niern czynny i żywy udział i ze swej strony przyczynił się do tego, że niektóre wahające się jeszcze oddziały wojska polskiego pociągnął na stronę rewolucyi. „Gdy zbrojne tłumy — powiada Barzykowski — stanęły obok wojska, i powstanie przybrało postać poważną. Był już naród i wojsko, nie był więc tumult i rozruch, ale insurekcya; żołnierz zaś, widząc się wspartym tłumami ludu, zrozumiał ruch i nabrał do niego zaufania" 10) Insurekcya wojskowa ze współudziałem ludu zamieniała się w rewolucyę narodową. Lud warszawski tak samo jak w 1794 r. znalazł się „pięknie i szlachetnie". „Żaden dom nie był nawiedzony i splondrowany, żaden sklep nie był odbity, żadna 3) Str. 204. T. I. Pamiętniki generała Prądzyńskiego. W Krakowie, 9) Str. 306. T. I. 10) Str. 307. I. 196 kasa nie była zrabowana" 11). Świadectwo to Barzykowskiego jest podwójnie ważne: jako jednego z tych, co zbliska przypatrywali się wypadkom, i jako przeciwnika stronnictwa rewolucyjnego. Noc 29 listopada nie rozstrzygnęła sprawy: Konstanty z wojskiem stał koło Belwederu, rewolucya obozowała pod Arsenałem i na Starem Mieście. Zymirski z częścią wojska zajmował Plac Marsowy, nie oświadczając się ani za powstaniem, ani przeciw niemu. Pierwszą potrzebą rewolncyi było ustanowienie władzy i nadanie kierunku dalszym jej czynnościom. Gdyby istniało świadome celów swoich stronnictwo rewolucyjne, to by pośpieszyło — jak to się działo we wszystkich rewolucyach francuskich — do ratusza, tam okrzyknęłoby rząd tymczasowy, mianowałoby wodza naczelnego, ogłosiłoby połączenie się z Litwą i Rusią, proklamowałoby powszechną wolność włościan i zniesienie pańszczyzny. Tymczasem cóż się dzieje? Z wyjątkiem niemal jednego Maurycego Mochnackiego, który pojmował dobrze, co się czynić należało, najczynniejsi dowódcy w nocy 29 listopada, Wysocki, Zaliw-ski, Bronikowski, nie ufali, ażeby mogli sami wytworzyć rząd, rozkazom którego poddałoby się wojsko i poddałby się naród. „Krok taki — odpowiadał Bronikowski Mochnackiemu w sporach emigracyjnych — nie tylko byłby się na nic nie przydał, ale byłby nawet sprawił wojnę domową i upadek powstania w pierwszych chwilach" 12). Spiskowi wprawdzie powołali najpopularniejszego podówczas pomiędzy rewolucyo-nistami Joachima Lelewela, ażeby się on zajął utworzeniem rządu rewolucyjnego, ale ten znakomity i kochany dziejopisarz, skłopotany osobistem nieszczęściem, gdyż tej nocy umarł jego ojciec, wymówił się od tego zadania, a przytem —jak to później się okazało — nie miał sam dostatecznej świadomości rewolucyjnej, ani też potrzebnej stanowczości w działaniu. „Nie wiem — powiedział Lelewel jeszcze 25 stycznia 1831 r. na posiedzeniu sejmowem - czyby lepiej było, gdyby dawny Rząd z pierwszą chwilą powstania został zupełnie zwalony, a nowy na jego miejscu się utworzył". Więc po upływie dwóch miesięcy nie rozumiał jeszcze strasznego błędu, jaki pod wzglę 11) Str. 315 i 316. I Na drugi dzień powstania zrabowano iednak moskiewską kasę komisyjną prowiantową, ale i w tym wypadku podobno sam dozorca kasy największy popełnił rabnnek. Zburzono dom znanego szpiega Makrota. Złupiono kilka szynków znienawidzonego monopolisty Newachowicza. 12) „Kronika emigracyl polskiej". T. III. Paryż, 1835. 197 dem rewolucyjnym popełniono. Natomiast on to wygłosił hasło: rewolucyonizowania rządu i on też mówił o odgadywaniu zamiarów rewolucyi. Na naczelnego wodza spiskowi przeznaczali Chłopickiego, chociaż ten wcale nie taił, że ani wierzy w powstanie, ani chce do niego należeć Kiedy w nocy 29 listopada chciano aresztować oficerów rosyjskich, znajdujących się w teatrze Rozmaitości, obecny tam Chłopicki wziął ich pod swoje opiekę i nie dopuścił aresztowania. Obawiając się, by go nie nachodzono w domu, poszedł nocować do znajomego urzędnika wojny w pałacu Prymasowskim. Nic dziwnego, że w takich warunkach ks. Lubecki postanowił podjąć upadłą władzę. Józef Zaliwski w swojem opowiadaniu podaje charakterystyczną rozmowę, jaką miał z księciem Lubeckim przed wybuchem powstania. Potwierdziwszy kursującą pogłoskę, że koncentracya wojsk rosyjskich ku granicom Polski Kongresowej ma się rozpocząć 16 grudnia, i dodawszy, że na nowy rok będzie miał w pogotowiu na wojsko 40 milionów złp., Lubecki zapytał z ironią Zaliwskiego: „Czy pozwolicie, ażeby te pieniądze obrócone zostały przeciw Fran-cyi w interesie Mikołaja?" A kiedy Zaliwski zagadnął: „co minister radzi uczynić?", ten odrzekł: „żebyście mieli tyle odwagi, ile jej w planach waszych okazujecie, to byś się mnie nie pytał, co macie robić." Zbudzony ze snu wiadomością, że w Warszawie rozpoczęło się powstanie, Lubecki zwołał Radę Administracyjną, która się zgromadziła o godzinie drugiej po północy w pałacu Branickich. Położenie nad wyraz było niejasne. Konstanty miał pod swoimi rozkazami znacznie więcej wojska, aniżeli rewolucya, ale na wojsko polskie, które przy nim jeszcze pozostawało, rachować on nie. mógł. Czuł on to dobrze, i naglony, ażeby uderzył z wojskiem rosyjskiem na insurgentów, przewidywał nie bez słuszności, że może się znaleść w gorszem od Igelstóma z 1794 r. położeniu. Karol X przypłacił utratą tronu, że za wiele rachował na wojsko; Konstanty mógł przypłacić życiem, a nie należał on wcale do odważnych. Ze swojej strony powstańcy nie okazywali impetu rewolucyjnego. Zagadką też było, jak się oświadczy wojsko, rozłożone w kraju, jak się oświadczy cały kraj. Lubecki widział, że Rada Administracyjna w dawnym swoim składzie, w wysokim stopniu niepopularna u narodu, nie mogła mieć żadnego moralnego wpływu. Trzeba więc było powołać osoby, cieszące się ogromną popularnością, do tej Rady, w razie koniecznym usunąć z niej osoby najbardziej znienawidzone, ażeby można było w jej imieniu i przez nią stanąć u steru władzy powstań198 czej. Lubecki zręcznie przeprowadził całą sprawę. Wezwano do zasiadania w Radzie najpopularniejszego podówczas ks. Adama Czartoryskiego, kochanego powszechnie Juliana Niemcewicza, okrzykiwanego wodzem po ulicach generała Chłopickiego, znanych z prawości charakteru: Ludwika Paca, ks. Michała Radziwiłła, Michała Kochanowskiego. Uchwała ta zapadła o godzinie 3 w nocy 30 listopada. W nowym składzie Rada wydała odezwę do narodu, którą z dawnych członków podpisali tylko: Lubecki i Sobolewski. Nie zrywa ona ani z Konstantym, ani z carem rosyjskim, zaszłe wypadki nazwała smutnymi. „Własnem umiarkowaniem — powiadała ona — jedynie ocalić się możecie od pogrążenia się w przepaść, nad którą stoicie, wróćcie zatem do porządku i spokojności, a wszelkie uniesienia niech przeminą z nocą, która je pokrywała". „Z odezwy— powiada Barzykowski — było wiele niezadowolonych" 18), ale zdaniem jego, podpisy na niej Czartoryskiego, Niemcewicza i innych uratowały powstanie. „Dopiero skoro ujrzano imiona Czartoryskiego, Niemcewicza, Chłopickiego i inne tak znane narodowi, wtenczas dopiero naród uwierzył powstaniu, i wtenczas wzbudziło doń pewne zaufanie. Te imiona obiegły całą Polskę, a dzwon powstania na wszystkich wieżach uderzył, insurekcya stawała się narodową. Bez tych imion, bez przystąpienia i połączenia się tych mężów, powstanie nie trwałoby 24 godzin, byłoby się rozchwiało i upadło" 14). Wątpię, ażeby Barzykowski to szczerze mówił. Możnaby się zgodzić na to, że szlachta folwarczna nie przystąpiłaby odrazu do powstania, nie widząc Czartoryskiego i innych podpisanych na czele rządu, ale nie ona była decydującym czynnikiem: było nim wojsko. Skoro znaczna część wojska powstała, skoro lud warszawski połączył się z tern wojskiem, powstanie bez krwawej domowej wojny nie upadłoby, a do domowej wojny — podług wszelkiego prawdopodobieństwa — nie doszłoby. Pomiędzy generałami znalazłoby się niezawodnie więcej Krasińskich i Kurnatowskich, ale młodzi oficerowie i żołnierze, dowiedziawszy się o powstaniu w Warszawie, wszędzie oświadczyliby się za niem. Lubecki nie chciał zrywać ani z Konstantym, ani z Mikołajem, ale trzymając pierwszego jako zakładnika, zamierzał 13) Str. 333. T. I. 14) Str. 329. T. I. Barzykowski, chcąc podnieść znaczenie wpływu Czartoryskiego, insurekcya przedstawia słabszą, aniżeli ona była w istocie, a Konstantego mocniejszym i groźniejszym, wbrew świadczącym przeciwnie faktom, a które on sam przytacza. 199 postawić się względem drugiego mocno i ostro i wymódz jak największe ustępstwa. Należał on do kategoryi tych zachowawców, którzy dla powodzenia sprawy gotowi byli paktować z rewolucyą i nie wahali się odwoływać do środków rewolucyjnych. Genialny w pomysłach, bystry w objęciu sprawy, sprężysty i odważny w wykonaniu, mógłby zostać Bismarkiem dla narodu polskiego. Zamiary swoje odsłonił najwyraźniej w przemówieniu w Radzie Administracyjnej w dniu 3 grudnia, z powodu przyjęcia przysięgi od generałów: Krasińskiego i Kurnatowskiego. „Czy dobrze lub źle, że insurekcya zrobiona została — mówił on—to dopiero skutek okaże; ale zrobiona została, i cofnąć jej nie można, przeto teraz wszystko przedsięwziąć i uczynić powinniśmy, aby ona na naszą korzyść poszła. Pierwszym krokiem z naszej strony powinna być nego-cyacya. Przez nią powinniśmy starać się otrzymać to, cośmy zamierzyli, to jest przyłączenie prowincyi polskich do Królestwa i ścisłe zachowanie konstytucyi, a jeżeli to dane nam będzie, poprzestać na tern należy, bo wtenczas, acz pod jednem berłem z caratem rosyjskim, będziemy niepodległem państwem. Lecz jeżeli cesarz tych propozycyi nie przyjmie, natenczas do wojny przyjść musi, wszyscy więc do niej stanąć powinniśmy, i wojna ta będzie na śmierć lub życie" 15). Lubecki pojmował dobrze, jaką ogromną siłę dałoby powstaniu natychmiastowe zbrojne zajęcie Litwy, i następnie, kiedy Chłopicki został dyktatorem, zalecał wykonanie tego ważnego kroku. Odrazu uznał za potrzebne bez ociągania się powiększyć siłę zbrojną. Pozostawała jeszcze sprawa, najbardziej rewolucyjna w owym czasie, która powstaniu naszemu zapewniłaby olbrzymią siłę moralną i mogłaby zatrząść nawet podstawami caratu. Była to sprawa zniesienia poddaństwa i pańszczyzny w granicach powstającej Polski. Lubecki nie był zwolennikiem tej sprawy i wyrządził — jak wiemy — wielką krzywdę włościanom w dobrach narodowych. Lecz raz zrozumiawszy ogromną polityczną doniosłość kwestyi włościańskiej, mógłby to samo uczynić, co uczynił Bismark w 1866 r. z powszechnem głosowaniem wbrew swoim, przekonaniom i sympatjom feudalnym. W każdym razie, gdyby Lubecki utrzymał się był u steru władzy, powstanie nie poniosłoby tyle szkody, co za dyktatury Chłopickiego. Pierwsze dni każdej rewolucyi są uajwaźniejsze, ponieważ waży się w nich przewaga tego lub innego kierunku, w jakim 15) Stor. 388. I. Barzykowski Str. 313. T. III. .Kronika emigracyi polskiej". Paryż 1835, 200 ona ma się toczyć dalej. Zwłaszcza są one nader ważnemi w powstaniu 1830 r. Ci co wywołali powstanie, nie poczuwali w sobie dosyć siły, ażeby pochwycić władzę. Brali ją w ręce ci, co nie zrywali z dawnym porządkiem, nie zaprzeczali Mikołajowi prawa do tronu polskiego, ale grozą rewolucyi zamierzali wymódz od niego: poszanowanie nadanej konstytucyi i spełnienie, chociażby częściowe tylko, obietnic Aleksandra. Najodpowiedniejszymi do tej roli czynności byli: ks. Lubecki i ks. Czartoryski. Pierwszy miał w tym względzie przewagę nad drugim, bo się odznaczał charakterem stanowczym i gotowością posługiwania się środkami rewolucyjnymi. Na przeszkodzie jednak stawała mu niepopularność w narodzie, która w ostatnich dopiero latach przed powstaniem od czasu sądu sejmowego nieco osłabła była. Czartoryskiego zaś nazwisko— można powiedzieć— było najpopularniejszem podówczas w całej Polsce. Właściwie więc już na samym początku, nie ważyła się sprawa pomiędzy rewolucyą i kontrrewolucyą, jeno tylko o to, czy Lubecki miał objąć naczelne kierownictwo, czy też Czartoryski. Rewolucyą jednak, aczkolwiek bezsilna, ażeby wytworzyć własną władzę, nie była małoważnym czynnikiem. Lubecki pojmował to lepiej, niż kto inny. Nie tyle więc może dla zabezpieczenia funduszów krajowych, ile dla spopularyzowania rządu nowego i własnej osoby, zaproponował on przenieść siedzibę rządu do gmachu bankowego. Około godziny 10 zrana 30 listopada odbyło się to przeprowadzenie. Członkowie rządu w komplecie, z wyjątkiem Chłopickiego, którego nie zdołano jeszcze wyszukać, szli pieszo. Na ulicach nie ustała była jeszcze wrzawa wojenna, lud zbiegł się tłumnie, żołnierzy było pełno. Kiedy ujrzano idących Czartoryskiego i Niemcewicza, wzniosły się okrzyki na ich cześć. Lecz kiedy wśród wołania ludu, Niemcewicz ukazał się na balkonie Banku i przemówił do zgromadzonych na placu, rozległy się tysiączne głosy: „niech żyje Chłopicki, wódz naczelny!", i tłumy zawtórowały tym głosom i nazwisko Chłopickiego długo rozbrzmiewało w powietrzu. Głos ludu w ten sposób wskazywał, że walka zbrojna jedynem rozstrzygnieniem być mogła, że los Polski od oręża tylko zależał. Rada Administracyjna w nowym swym składzie widziała także, że wojsko jest panem sytuacyi, że wódz naczelny mógłby ująć całą władzę w swe ręce, i pośpieszyła uchwalić organizacyą Straży bezpieczeństwa, któraby dawała jej oporę i zarazem powiększyła siłę zbrojną narodu. Pierwszy objaw niezadowolenia rewolucyjnego wyszedł 201 od członków opozycyi sejmowej, pomiędzy którymi najczyn-niejszym był Jan Olrych Szaniecki, najbardziej świadomy w 1830 r. przedstawiciel zasad rewolucyjno-demokratycznych16). Mochnacki widział jaśniej stronę polityczną w rewolucyi, dokładniej wskazywał środki działania, ale Szaniecki pojmował lepiej, jaką powinna była być istota rewolucyi, i co stanowiło największy podówczas interes narodu. Wyłożył on swoje poglądy w artykule: „O celach i środkach rewolucyi", drukowanym 6 stycznia 1831 r. w organie rządowym: Dzienniku Powszechnym Krajowym. On pierwszy wypowiedział stanowczo, że osią rewolucyjną w powstaniu 1830 r. powinna była być sprawa włościańska. Ażeby rewolucya rozpoczęta miała powodzenie, trzeba koniecznie pozyskać lud dla niej; „potrzeba zainteresować lud rzeczą, a nie słowy; potrzeba stan, w jakim się znajduje, zmienić na lepszy. Nieśmy mu zniesienie poddaństwa, pańszczyzny, wolność zarobkowania, własność gruntową, bezwarunkową, wynagrodzenie niewła-ścicielom". Znakomity artykuł Mochnackiego: „Być albo nie-być", w którym on przypomniał, że Kościuszko zgubił sprawę, nie idąc za radą Kołłontaja połączenia insurekcyi zbrojnej z rewolucya socyalną, pojawił się dopiero w dniu 2 lutego 1831 r. w Nowej Polsce, a więc o cały niemal miesiąc później od artykułu Szanieckiego. Na wezwanie kilku członków opozycyi sejmowej, zgromadzili się posłowie, ile ich było podówczas w Warszawie, w izbie poselskiej i po przeprowadzonej dyskusyi, wybrali depu-tacyą, która miała przedstawić ich żądania Radzie Administracyjnej. Było to pierwszego grudnia. Do deputacyi należeli: Leon Dembowski, Szaniecki, Lelewel, Fr. Sołtyk i Czarnecki. Przedstawili oni rządowi, że wydana odezwa wzbudziła powszechne niezadowolenie; że w Radzie zasiadają osoby, niepo-siadające zaufania w narodzie; że działania onej są powolne i nierewolucyjne; że powinna ona przybrać do swego składu pewną liczbę posłów sejmowych i pośpieszyć ze zwołaniem sejmu. Na żądanie Rady, aby deputacya wymieniła osoby, niepopularne w narodzie, wskazano przedewszystkiem na ks. Lube-ckiego. Ale Czartoryski i Niemcewicz gorąco stanęli w jego obronie 17). Deputacya więc cofnęła swoje żądanie co do Lubeckiego. Ustąpili tylko z Rady: Grabowski, Fredro, Kossecki, Rauten 16) Życiorys jego w Szermierzach wolności. 17) Lelewel bronił Lubeckiego, już po wyjeździe tego ostatniego du Petersburga, na posiedzeniu Izb połączonych w dniu 25 stycznia 1831. 202 istrauch, a w miejsce ich powołano: Leona Dembowskiego, Władysława Ostrowskiego, Gustawa Małachowskiego i Lelewela. Odezwa Rady Administracyjnej oburzyła w wysokim stopniu szczególnie tych, co sami brali czynny w wybuchu rewolucyjnym udział. Celem więc ratowania zagrożonej rewo-lucyi związali się w towarzystwo polityczne. Mochnacki oprócz siebie wymienia jeszcze jako pierwszych członków: Bronikowskiego, Ludwika Nabielaka, Mejznera, Lud. Żukowskiego, adwok. Kozłowskiego, Anastazego Dunina. Zawiązanie się tego towarzystwa w dniu 1 grudnia 1830 r. jest bardzo ważnym wypadkiem w dziejach demokracyi polskiej. Cały późniejszy ruch demokratyczny aż do powstania 1863 r. jest — można powiedzieć — nieprzerwanie rozwijającym się dalszym jego wątkiem. Członkowie związku postanowili utworzyć w Warszawie Klub rewolucyjny, któryby kierował opinią ludową, i w tym celu zgromadzili się wieczorem tegoż samego dnia w Ratuszu i tam spisali akt zawiązku klubu. Na prezesa wybrano Lelewela, Bronikowski został wiceprezesem, Mochnacki jego zastępcą, Franciszek Grzymała sekretarzem. Tymczasem Rada Administracyjna nie wiedziała co począć z w. ks. Konstantym. Lubecki i Czartoryski byli za tern, ażeby Konstanty wrócił do Warszawy, ale posłowie sejmu, w tej liczbie i Lelewel, żądali ażeby oddalił się wraz z wojskiem rosyjskiem poza granice Królestwa. Cokolwiekbądź myśleli o tern Lubecki i Czartoryski, to trzeba przyznać, że zatrzymanie Konstantego przedstawiało ważne polityczne korzyści. „Brat cara na zamku królewskim — powiada Mochnacki — mógł wziąć taką postać, jaką okoliczności przepisywały. W istocie, jego pierworodztwo, od którego się był uchylił, ustępując berło młodszemu bratu pod błahemi pozorami (z czego nawet przed kilku laty w głębi Moskwy urosła wieść, że tego dobrowolnie nie uczynił), jego zachowanie u gminu starej, zabobonnej, ciemnej wiary, aktem zrzeczenia się korony bardziej jeszcze zwiększone; wreszcie i to, że wspólnie z pospólstwem nienawidził cudzoziemszczyzny, to jest niemczyzny, ledwo nie wszechwładnej w Rosyi: czyliż to wszystko razem naszej rewolucyjnej polityce żadnej myśli nie nasuwało? Trzeba było powiedzieć, że on jest, albo że chce być carem. Nierównie łatwiejsza okazałaby się sprawa z dwoma carami, jak z jednym" 18). Dla Lubeckiega Konstanty byłby manekinem i pa 18) „Pamiętnik emigracyi". Bolesław III. List trzeci. Polityka narodowego powstania. Str. 4, 203 rawanem. Wróciwszy do Warszawy, nie odzyskałby, nie mógł odzyskać dawnego znaczenia. Rewolucya pomieszała w jego głowie wszystkie szyki. Wylękniony, struchlały — jak świadczy jego adjutant Władysław Zamojski w swoich pamiętnikach— gotów był on podpisać wszystko, czegoby stanowczo od niego zażądano. Wypuszczenie ks. Konstantego wraz z wojskiem ro-syjskiem, w którem było więcej białorusinów i rusinów, niż prawdziwych moskali, stanowiło wielki błąd polityczny, a tern większy, że ten dziki okrótnik uprowadził z sobą pokryjomu jedynego człowieka, którego głos i wpływ mógł równoważyć wziętość (Chłopickiego, uprowadził bowiem z sobą —jak to jest rzecz pewna dzisiaj — Waleryana Łukasińskiego. „Wielkiego Księcia wypuszczono z 5 do 6 tysiącami najlepszego wojska, 40 armatami" — pisze w swych Pamiętnikach generał Weyssenhoff, wyliczając błędy powstania 19). Związkowcy rewolucyjni postanowili byli nie dopuścić do popełnienia tego błędu. Wyproszeni z Ratusza przez prezydenta, naznaczyli posiedzenie Klubu rewolucyjnego w sali redutowej. Wieczorem 3-go gruduia zgromadziło się w niej przeszło ze dwa tysięcy ludzi. Przewodniczył Bronikowski, a głównym mówcą był Mochnacki, którego dosadną krytykę postępowania rządu hucznie oklaskiwano. Aklamowane przez zgromadzenie ważniejsze rezolucye były następujące: 1). Aby Chłopicki natychmiast dostał rozkaz zaczepnego działania przeciw nieprzyjacielowi w celu zniszczenia go lub rozbrojenia; 2). aby z cesarzewiczem w żadne układy nie wchodzić, lecz mieć w nim rękojmię negocyacyi w Petersburgu; 3). aby przybrano do rządu kilku członków Klubu. Ostatnie żądanie było warunkowo tylko wyrażone. Deputacya, złożona z Bronikowskiego, Bazylego i Maurycego Mochnackich, Nabielaka, Anastazego Dunina, Gerwazego Dobrogojskiego, Fr. Grzymały, Szwarcego, Gaszyńskiego i jeszcze kilku innych, późno już w nocy przybyła na posiedzenie Rady Administracyjnej, przynosząc jej rezolucye Klubu rewolucyjnego. Tłumy ludu towarzyszyły idącej deputacyi. Z początku nie chciano wpuścić onej na posiedzenie rządu, ale spostrzeżono że niepodobna było temu się oprzeć. Członkowie rządu byli zgorszeni i przestraszeni. Zwłaszcza wrzał gniewem Chłopicki i demonstracyjnie wyszedł z sali, z wiel 18) Str.225. Pamiętniki generała Jana Weyssenhoffa. Warszawa 1904. 204 kim hałasem drzwi zatrzasnąwszy. Rezolucye jednak przyniesione przyjęto do uwagi, a Mochnacki w imieniu ludu pogroził nawet rządowi, ażeby ten nie grał komedyi, bo ta może się zakończyć bardzo tragicznie albo dla powstania, albo dla jego nieprzyjaciół i wątpliwych stronników. Od samego rana dnia 4-go grudnia napełniła się sala redutowa w oczekiwaniu deputacyi, która miała zdać sprawę ze swojej czynności. Oburzenie na rząd z powodu jego układów z Konstantym było ogromne, wrzenie silne podniecało-niecierpliwość rewolucyjną. Przybycie generała Szembeka na posiedzenie Klubu podniosło zapał zgromadzonych do wysokiego stopnia. Była wówczas —może jedyna w całem powstaniu — chwila, kiedy ustanowienie rządu rewolucyjnego nie przedstawiało niepodobieństwa. Lelewel miał wielką wziętość u młodzieży rewolucyjnej, a Szembek, który pierwszy z generałów oświadczył się za powstaniem i pierwszy przybył do Warszawy na wezwanie, zdobył odrazu olbrzymią popularność w całym narodzie, nie wyłączając wojska i ludu warszawskiego. Lecz ani jeden, ani drugi nie miał potrzebnej do tego stanowczości. Przytem Lelewel był już członkiem rządu i uważał, że ten rząd dostatecznie był rewolucyjny. W układach z carewiczem, że tego wypuszczono, on może sam najwięcej w tern zawinił20). Co zaś się tyczy Szembeka, to—jak wiadomo — kiedy po bitwie Grochowskiej ofiarowywano mu naczelne dowództwo, wymówił się nieufnością we własne zdolności. Wiadomość o wrzeniu rewolucyjnem ulicy wprawiła Radę Administracyjną w silny niepokój. Lubecki i w tym wypadku okazał większą stanowczość do posługiwania się rewolucyą. Zaproponował on, ażeby do składu rządu wezwać kilku członków Klubu rewolucyjnego. Jakoż wezwano Andrzeja Plichtę, Bronikowskiego, majora Machnickiego i Mochnackiego. Skojarzenie tak przeciwnych sobie żywiołów nie mogło długo się utrzymać. Tego jeszcze samego dnia przestała istnieć Rada Administracyjna. Co było istotnym powodem jej rozbicia się, trudno wyrozumieć z tego, co opowiadają Mochnacki i Barzy-kowski. Wątpliwa rzecz jednak, ażeby Lubecki usunął się li tylko z powodu samych wyrzutów, które mu czyniono. Prawdopodobniej, iż widział, że władza przeszła do stronnictwa 20) Mówię to na podstawie własnego jego opowiadania: „Delegowani w Wierzbnie d. 3 grudnia 1830 r. 205 sejmowego. Tegoż samego jeszcze dnia utworzył się nowy Rząd tymczasowy, do składu którego weszli: wojewoda ks. Czartoryski, senator kasztelan Kochanowski, senator kasztelan Pac, senator kasztelan Dembowski, sekretarz senatu Jul. Ur. Niemcewicz, oraz posłowie: Joachim Lelewel i Władysław hr. Ostrowski Lubecki ustąpił przed Czartoryskim, i ten objął ster powstania. Pierwszym krokiem nowego rządu było zwołanie sejmu na dzień 18-go grudnia, które ze stanowiska Lubeckiego uniemożliwiało skuteczność akcyi układów z Petersburgiem, a ze stanowiska rewolucyjnego osłabiało sprężystość i szybkość działania. Zwycięstwo Czartoryskiego nie odpowiadało jednak ani życzeniom wojska, ani uczuciu Warszawy. Wojsko wolało mieć na czele rządu jakiego dzielnego generała, a takim generałem w jego przekonaniu był Chłopicki. Warszawska zaś ludność, pomimo wielkiego szacunku, jaki miała dla Czartoryskiego od czasu sądu sejmowego, zawsze jednak w nim widziała arystokratę i dawnego stronnika Rosyi. Mochnacki, który najjaśniej wówczas widział rzeczy, co mu przyznało następnie wielu dawnych jego przeciwników, chciał skorzystać z tego uczucia niezadowolenia, jakie się przejawiło, i podburzywszy ulicę, wywrócić rząd ustanowiony i proklamować szczerze rewolucyjny. Na posiedzeniu więc klubu rewolucyjnego, które było nader liczne, wystąpił on z ostrem oskarżeniem dotychczasowych działań rządu. Nie szczędził także Chłopickiego, wykazując, że ten zdradzał rewolucyę. Ostrość Mochnackiego wywołała wręcz przeciwny skutek. Albert Grzymała i adwokat Wojciech Wołowski stanęli w obronie członków rządu.— „A któż poważa się zawołał ten ostatni—oskarżać ich o zdradę? Oto człowiek młody, namiętny, ambitny, który tylko o swo-jem wyniesieniu myśli i wszelkich środków ku temu używa. Jego porywczość najwięcej szkody sprawie publicznej przynosi. Trzeba działać energicznie, ale z umiarkowaniem, i dać czas mężom, co u steru stoją, do spełnienia ich dzieła". Rzę-sistemi oklaskami okrywano jego słowa. Przywołany na świadectwo prezes Klubu, jeden z najczynniejszych rewolucyoni-stów podczas nocy listopadowej, Ksawery Bronikowski, zaprzeczył także stanowczo słowom Mochnackiego, a kiedy ten chciał zabrać jeszcze raz głos i tłómaczyć się, powstały straszne krzyki: „precz z tym oszczercą!", młodzież zaś akademicka pogasiła światła i rozpędziła klubistów. Oburzenie przeciwko Mochnackiemu było tak wielkie,, że „o włos nie przypłacił ży 206 ciem tej zbrodni, że jaśniej widział rzeczy jak drudzy" powiada Alfred Młocki w swoich pamiętnikach 21). Kiedy więc na drugi dzień, 5-go grudnia, Chłopicki ogłosił się dyktatorem, wywołało to wielką i powszechną niemal radość i zapał. Wojsko widziało w nim walecznego i dzielnego generała, „brave des braves" — jak go nazywał marszałek Suchet — i było pewne, że nie zwlekając poprowadzi je do orężnej rozprawy z wrogiem. Demokratyczna ludność Warszawy wiedziała, że pochodził on z drobnej szlachty i nie lubił, panów, a zwłaszcza hrabiów i książąt. Wierzono powszechnie w jego patryotyzm. A nawet ci, których przerażała rosnąca anarchia, cieszyli się, że dyktator ujmie władzę w silne swe dłonie. Mógł on łatwo i powinien był usunąć z naczelnego dowództwa i z administracyi wszystkich tych którzy się skompromitowali byli czołobitnością przed Konstantym. Idąc w tory Naczelnika narodu z 1794 r., mógł on bez sejmu, który nie reprezentował ani całego narodu, ani całej Rzeczypospolitej, przeprowadzić reformę stosunków włościańskich przynajmniej o tyle, o ile uważano wówczas za słuszne, potrzebne i konieczne dla powodzenia walki o niepodległość narodową. Gdyby Chłopicki, korzystając z powszechnego zapału, z przerażenia wrogów, jako prawdziwy uczeń szkoły napoleońskiej, nie czekał napadu, ale sam odrazu rozpoczął zaczepne działania, poprowadził wojsko polskie na Litwę i w grodzie Ge-dymina ogłosił zniesienie poddaństwa i pańszczyzny w granicach całej dawnej Rzeczypospolitej, to nie tylko oddałby nie-obliczone usługi sprawie narodowej, ale zostałby jednym z największych bohaterów ludzkości. Chłopicki jednak ani rozumiał politycznego znaczenia kwestyi włościańskiej, ani interesował się nią. Zakres jego umysłowości ograniczał się tylko wojskowością, ale i w tym przedmiocie praktyczną swoją wiedzę nie starał się uzupełnić i rozszerzyć teoretyczną. Nie lubił on czytać i trwonił czas dosyć marnie. Był ambitny, am-bicya jego była jednak niższego rzędu, osobista, czuła na wszelkiego rodzaju urazy, ale nie ta wyższa, która polega na zespoleniu jakiej wielkiej sprawy ze swoją osobą. I dziwić się należy temu zaślepieniu, z jakiem koniecznie chciano widzieć w Chłopickim Kościuszkę. Nie należał i nie chciał on należeć do żadnej spiskowej pracy przeciwko najezdcom, usu 21) „Zbiór pamiętników" (Lwów, 1882). Str. 286. Pamiętnik Alfreda Młockiego. 207 wał się od udziału w powstaniu, nie wierzył w jego powodzenie. Umińskiemu, kiedy ten starał się go w 1821 r. skłonić do objęcia dowództwa w przyszłetn powstaniu, sucho odrzekł: „Moja ojczyzna namiot, wasza nie sprawiła mi nawet butów". Kiedy później Krzyżanowski ponawiał mu propozy-cyę, z równąź oschłością odrzekł: "Dajcie mnie sto tysięcy reguralnego wojska i wtenczas czyńcie propozycyę, a zobaczymy". Kiedy Rada Administracyjna mianowała go wodzem naczelnym wojska polskiego, nie chciał przyjąć tego tytułu, ponieważ to naruszało prawa ks. Konstantego i mogłoby temu ubliżyć. Z Radą Administracyjną, która otwarcie nie zrywała z Mikołajem i chciała z nim się układać, pogodził się, ponieważ odpowiadało to jego także widzeniu rzeczy, ale kiedy Lubecki, trzymając się zasady: si vis pacem, para bellum, chciał przedewszystkiem postawić silne wojsko i zająć Litwę, ażeby układy mogły być skutecznemi, Chłopicki uważał, że postępując w ten sposób, utrudniałby tylko prowadzenie układów. Olśniony potęgą rosyjską, nie wierzył w możliwość ostatecznego zwycięstwa Polaków. Objął dyktaturę nie po to, ażeby prowadzić wojnę, ale po to, ażeby zgnieść rewolu-cyę, czyli anarchię — w jego widzeniu rzeczy. Wypowiedział to w liście do Mikołaja. Oto początek tego listu: „Naj-miłościwszy królu! Przekonany, że sejm nie zdoła wśród burzy przywrócić spokoju, i mając przed oczyma zaszłe straszne dni, postanowiłem ująć władzę wykonawczą w swe ręce, ażeby nie dostała się ona do rąk agitatorów i burzycieli, którzy aczkolwiek nie mają odwagi w chwilach niebezpieczeństwa, to wszakże umieją kłamstwem uwodzić tłumy ludu i zjednywać ich życzliwość. Wróg anarchii, a przytem widząc w ciągu kilku dni trzy zmiany rządu, postanowiłem ująć władzę w ręce, ażeby wesprzeć rząd tymczasowy i zapewnić mu wspłółdziała-nie wojska i posłuszeństwo narodu". To co pisał, to i mówił. Jako biegły bądźcobądź generał, jako uczeń szkoły napoleońskiej, Chłopicki pojmował doskonale, jaką ważną militarną korzyść zapewniłoby mu natychmiastowe zajęcie Litwy. Czy było ono jednak możliwe? Zdaniem najznakomitszych krytyków wojskowych było ono nie tylko możliwe, ale łatwe. Podpułkownik Prądzyński, który genialne kreślił plany w kampanii 1831 r., zalecał usilnie Chłopickiemu zajęcie Litwy. „Gdyby generał Chłopicki — czytamy w Pamiętnikach Prą-dzyńskiego — był zrozumiał powstanie, gdyby był pojął własne powołanie, gdyby chciał rozwinąć swoją władzę dyktato-ryalną i użyć jej, byłby w grudniu i styczniu cały kraj aż 208 do Dźwiny i Dniepra wzburzył i na początku lutego mógł mieć przy pomocy poznańskich landwerów i korpusu litewskiego jeszcze stotysięczne wojsko, między Brześciem Litewskim i Białymstokiem zebrane i zajmujące Pińsk"22). Pułkownik Chrzanowski, który odbywał kampanię turecką pod dowództwem Dybicza i miał nawet przesadne wyobrażenie o sile wojskowej Rosyi, wypracował dokładny plan wtargnięcia na Litwę i, wręczywszy takowy 7 grudnia Chłopickiemu, stanowczo przemawiał za niezwłocznym pochodem na Litwę. Generał Jan Weyssenhoff, któremu po Chłopickim ofiarowywano naczelne dowództwo nad wojskiem, który w 1794 r. był adjutantem Jakóba Jasińskiego, w Pamiętnikach swoich uważa za błąd, że „za Bugiem dano się zbierać i urządzać wojsku, które nie-zwłocznem naszem wkroczeniem do Litwy mogło być rozproszone. Nastąpiłyby potem walki z pojedynczemi oddziałami nieprzyjacielskiemi, w którychby wolno sobie obiecywać pomyślność, działając z wojskiem tak wyćwiczonem i tak mę-źnem, jak było nasze. Duch prowincyi niemałąby nam był pomocą" 23). Wojskowi rosyjscy byli także tego zdania, że opa-panowaniu Litwy nie mogli stawiać oporu, a przynajmniej ten opór byłby bardzo mały. Korpus litewski, który był rozłożony w tym kraju, stanowił nie tylko w przekonaniu spiskowców rosyjskich — jak o tern wspominałem — ale nawet w mniemaniu rządu, część wojska polskiego. Na jednej z wielkich rewii pod Brześciem Litewskim, gdzie wojsko polskie i korpus litewski, razem zgromadzone, przedstawiały około 100,000 żołnierza, Aleksander I z uśmiechem mówił do otaczających, wskazując na mnogie hufce, że od czasów jagielońskich żaden z królów polskich takiej licznej armii nie był zebrał. W Petersburgu nie ufano w wierność korpusu litewskiego 24) I rząd rosyjski pośpieszył z wysłaniem oficerów tego korpusu na Kaukaz. I jeszcze nader ważna okoliczność oddawała ten korpus w nasze ręce. Zostawał on pod dowództwem Konstantego, i cały onego plan mobilizacyjny znajdował się w Warszawie, a nie w Petersburgu. Do 15 grudnia można było zająć prawie, bez boju całą Litwę i do rozpoczęcia kampanii mieć drugą taką armię, jaką była polska. Jeszcze w połowie stycznia pochód na Litwę mógł zapewnić wielkie korzyści wojskowe. Byłby rozleglejszy teatr wojny, i byłyby większe zasoby 22) Str. 245. I. 23) Str. 225. 24) Neidhardt-Felndherrn-Stimme. Hist. Demokr. w Polsee 14. 209 i w ludziach i żywności do prowadzenia onej. Chłopicki, nie przenosząc wojny na Litwę, popełnił ogromny i niepowetowany błąd pod względem militarnym 25). Sam on to dobrze rozumiał. „Na Litwie była i jest cała zagadka naszej niepodległości" pisał do Morawskiego26). Jak korzystne miałoby następstwa niezwłoczne wkroczenie do Litwy, przekonało późniejsze powstanie litewskie, rozpoczęte w warunkach bez po równania gorszych; ono to zmusiło Dybicza do cofnięcia się ku granicom Królestwa, jak to donosił w swym raporcie do cara Mikołaja z dnia 23 kwietnia. Dyktatura dla tego była tak pożądaną, że zapewniała jedność, szybkość i sprężystość działania. Chłopicki pozostawił jednak dawną administracyę i dodał jeszcze nowe kółka, co sprowadziło ścieranie się i przeszkadzanie wzajemne, a skutkiem tego opieszałość" i słabość działania. Najważniejszą sprawą było powiększenie siły zbrojnej. Tymczasem Chłopicki mianował jednego z najmniej zdatnych wojskowych, Izydora Krasińskiego, ministrem wojny. Mogąc zdwoić w krótkim czasie armię, nakazał tylko tworzyć trzecie i czwarte bataliony z dymisyonowanych żołnierzy. Pod silnem dopiero parciem opinii publicznej, zdecydował się ogłosić rozporządzenie o pospolitem ruszeniu, które nazywał pogardliwie ruchawką i oddał je pod zarząd ministra spraw wewnętrznych. A wszakże ofiarność i gotowość do boju były wielkie, i trzeba było z tego tylko korzystać. „Na wezwanie wasze — powiadał adres obywateli miechowskich, napisany przez Henryka Dembińskiego— jakby czarodziejską laską, stanęło w województwie naszem w cztery dni blizko 60,000 kosynierów pod nazwiskiem straży bezpieczeństwa. Jeżeli o czem nie wątpimy - inne województwa z równą gorliwością działały, macie przeto 380,000 kosynierów, prowadzonych przez byłych oficerów wojsk Księstwa Warszawskiego". Ofiary sypały się zewsząd. „Włościanie — powiada Barzykowski — dawali bydło, zboże i sami stawali do broni, miasta, cechy nadsyłały puhary, kubki złote i sre-brne, oznaki wspólnych niegdyś biesiad i braterstwa" 27). Włościanie nie mniejszą, jak w powstaniu Kościuszkowskiem 25) Barzykowski stara się usprawiedliwić w tym względzie Chło-pickiego, przedstawiając trudności i niebezpieczeństwa wykonania planu Chrzanowskiego i tern, że starzy generałowie oświadczyli się przeciwko temu planowi. Puzyrewski zaś z wielkiem uznaniem ocenia ten plan. 26) Str. 112. Część druga. Generał Dezydery Chłapowski-Pamiętniki. Poznań, 1899. 27) Str. 439. T. I. 210 okazywali gotowość do boju. Widział to Chłopicki, kiedy wyjeżdżał do Modlina dla obejrzenia tamecznych robót. Wszędzie po drodze zbiegały się tłumy włościan, witając go z uniesieniem, oświadczając gotowość swą do walki zawziętej z najazdem, i książę Szachowski, wkroczywszy do Królestwa, donosił Dybiczowi: „Żydzi i Niemcy witają nas radośnie, spodziewając się, że przywrócimy spokój, lecz lud jest silnie zbuntowany przez szlachtę i duchowieństwo". Dosyć powiedzieć, że w lutym jeszcze z województwa: Augustowskiego, Podlaskiego i Lubelskiego, zajętych już przez wojska moskiewskie, popisowi prawie wszyscy stawili się pod chorągwie narodowe. Nieczynność Chłopickiego była szkodliwa i pod względem militarnym i pod względem nawet dyplomatycznym. Rosyjski autor dzieła: „Wojna polsko-rosyjska 1831 r.", pułkownik Puzy-rewski, pomimo wielkiego uznania dla talentów wojskowych dyktatora i pewnej ostrożności ze względu na swój rząd, tak się wyraża o tern: „Chłopicki usilnie starał się uniknąć wojny, nie zamierzał rozwijać uzbrojenia, przedsiębrać zaczepnych kroków", a w odnośniku dodaje: „Nie dotykając kwestyi politycznej, nie podobna tu nie zwrócić uwagi, że z punktu-strategicz-nego zapatrywania się na rzeczy, czynności Chłopickiego były błędne". „D. W. Dawydow, uczestnik wojny 1831 r. w swoich notatkach (zamieszczonych w Ruskoj Starynie) — powiada dalej Puzyrewski — czyni co do tego następną uwagę: „przedstawia się kwestya: azali Chłopicki mógł polegać na powodzeniu rokowań z rosyjskim rządem i z tego powodu zaniechać obronnego systemu działań? Przełożenia, przywiezione przez Jezierskiego i Lubeckiego do Petersburga, były tego rodzaju, że cesarz rosyjski nie mógł ich przyjąć. Pięcioletnie panowanie Mikołaja I, nacechowane hartem i nieugię-tością, powinno było otworzyć oczy Chłopickiemu, tembar-dziej że jego przełożenia tylko co do formy umiarkowańsze, lecz w treści były również rozciągłe i niewykonalne, jak i żądania rewolucyonistów. W ten sposób czynności Chłopickiego, który zaniedbał poruszyć wszelkich środków walczenia, z punktu strategicznego zasługują na naganę. Neleżało, albo nie przyjmować godności dyktatora, lub przyjąwszy ją, prowadzić walkę na życie i śmierć. W każdym razie winien był dołożyć możliwych usiłowań do jaknajprędszej organizacyii uzbrojenia możliwie znacznej siły wojennej, co wszakże nie przeszkodziłoby do prowadzenia układów. Podobna czynność podniosłaby siły Polaków w samym zaczątku rewolucyi do 80,000 211 regularnego wojska, nie licząc w to rezerwów i ochotników; z taką siłą można było wystąpić przeciw litewskiemu korpusowi, zawiązać stosunki z oficerami, których jedna trzeć była w związku z patryotycznemi stowarzyszeniami (jak świadczy Sołtyk) i wporozumieuiu z tym korpusem pociągnąć na Litwę"28). Puzyrewski, powołując się na to zdanie Dawydowa, solidaryzuje się z niem niejako. Znawca środków i dróg ówczesnej dyplomacyi, Metternich, poczytywał także dyktatorowi za wielki błąd jego nieczynność 29). Dziwnie tragiczny los narodu! Ci, co spowodowali rewo-lucyą, nie mieli żadnego programu i nie poczuwali się w siłach do objęcia kierownictwa sprawy narodowej. U steru rządowego pozostali ci, co nie chcieli rewolucyi, co się jej obawiali i jedyną nadzieję pokładali w układach z królem swoim a carem moskiewskim Najodpowiedniejszym do tej roli był ks. Lubecki, lecz właśnie nie lubiano go i zmuszono do ustąpienia. Po nim niewątpliwie Czartoryski najlepiej kierowałby całą sprawą układową, ale i temu nie ufano. Natomiast ślepo wierzono w Chłopickiego, który także widział jedyne zbawie-w układach, ale pojmował je w sposób bardziej ograniczony i zaniedbywał uzbrojenie, które tylko mogło było je skutecznie poprzeć. I nie można zrobić zarzutu Chłopickiemu, że oszukiwał naród. Od pierwszego pojawienia się swego w Kadzie Administracyjnej dał się poznać ze swoim sposobem myślenia. Ocalenie Królestwa Kongresowego i jego konstytucyi— to jedyny prawie jego cel. Do wojny—zdaniem jego—nie powinno było przyjść, a jeżeli przyjdzie, to będę się bronił do upadłego — powiadał. Odpowiedzialność dyktatorska przestraszała go. „Nazwą mnie zdrajcą" — była to prawie codzienna, za każdem zdarzeniem powtarzana jego zwrotka"30). Można było jeszcze się łudzić co do przekonań Chłopickiego aż do dnia 17 grudnia. W dniu tym wypowiedział je urzędownie i stanowczo do deputacyi, która przybyła wybadać jego zamiary. W tej deputacyi, która składała się z Czartoryskiego, biskupa Prażmowskiego, Władysława Ostrowskiego i innych, byli także Lelewel i Zwierkowski. Dyktator, naciśnięty przez Czartoryskiego, oświadczył: „Nie mam innych 28) Str. 23. „Wojna polsko-rosyjska 1831 roku" - przez A. Puzy-rewskiego pułkownika sztabu generalnego - przekład Piotra Jaxy Bykowskiego. Warszawa, 1888. 29) W raporcie do cesarza z dnia 18 grudnia 1830 r. ,Aus Metter-nichs nachgelassenen Papieren" (Wien. 1882). T. V. 30) Barzykowski. I, str. 418. 212 widoków, nadziei i zamiarów, jak tylko Kongresowe Królestwo w całości utrzymać, ale utrzymać z całą niepodległością, jaką mu traktaty i konstytucya zawarowały. Będę żądał, aby odtąd kon-stytucya nie była literą martwą, ale w całej świętości zachowaną została; będę się domagać, aby wojska rosyjskie w Królestwie nie konsystowały, bo to da większe znamię i gwarancyę naszej niepodległości. Tego wszystkiego zażądam i otrzymać muszę, prędzej dam się zabić, aniżeli od tego odstąpię, lecz niczego więcej nie obiecuję, do niczego więcej nie obowiązuję się, bo nawet — według mego przekonania — nic więcej żądać nie można. To jest moje wyznanie polityczne, takie moje przekonanie i przekonanie nieodzowne". „Ks. Czartoryski—opowiada Barzykowski, który także należał do deputacyi — chciał mu na to coś odpowiedzieć, lecz Chłopicki nie dozwolił, tylko sam z pewnym przyciskiem powtórzył te słowa: „to jest moje przekonanie nieodmienne". Wtenczas Zwierkowski zawołał: „Litwa, Wołyń— my ich przyłączenia żądamy!". „Staję przed panami — rzekł Chłopicki z żywością — w imieniu króla konstytucyjnego, nie przyszedłem więc tutaj, aby z wami dyspu-tować, ale oświadczyć wam moją myśl i przekonanie polityczne. To powiedziawszy ukłonił się i zaraz oddalił" 31). Zwierkowski powiada, że członkowie deputacyi dali sobie słowo zachować to oświadczenie dyktatora w zupełnej tajemnicy. Barzykowski zaprzecza temu. Gdyby nawet istotnie żądano tajemnicy, to czyż Lelewel i Zwierkowski, którzy reprezentowali w pewnym względzie rewolucyę i demokracyę, nie powinni byli oprzeć się temu stanowczo'?! I uczyniliby to, gdyby mieli przed sobą jasny i wyraźny program demokratyczny. Na drugi dzień 18 grudnia, przypadł termin zebrania się sejmu. Posłowie zgromadzili się licznie, i Barzykowski „wiernie opowiadał"—jak sam pisze — rozmowy z dyktatorem. Przytem dodał, iż życzeniem dyktatora jest, aby sejm został otwarty 21 grudnia. Na żądanie jednak większości posłów, sejm jeszcze tego samego dnia ukonstytuował się, wybrał na marszałka Władysława Ostrowskiego i uznał powstanie za narodowe. Dyktator uważał to za ubliżenie sobie, nadto widział w tem dalszy rozwój rewolucyi i utrudnienie prowadzonych układów, złożył więc dyktaturę. Kiedy wiadomość o tem rozbiegła się po Warszawie, powstało silne wzburzenie. Oświadczono się powszechnie za dyktatorem, przeciwko sejmowi. Posłowie przestraszyli się. 31) T. I, str. 458. 213 Błagano Chłopickiego, by na nowo objął dyktaturę. Dał się wreszcie uprosić, nawet zgodził się na wybranie delegacyi sejmowej, która miała niejako czuwać nad jego czynnościami, a sam mianował Radę Najwyższą, która miała go objaśniać co do opinii narodu i przekładać mu dalsze plany postępowania. Radę tę pod prezydencyą ks. Czartoryskiego, składali ks. Michał Radziwiłł, marszałek sejmu Wł. Ostrowski, Dembowski i Barzykowski. Przypuśćmy, że Mochnacki — jak powiada Barzykowski — przedstawiał z pewną przesadą słabość ówczesnej siły militarnej caratu moskiewskiegu, to jednak w każdym razie same wypadki pokazały, że Moskwa potrzebowała dwóch miesięcy na skompletowanie 120-tysiecznej armii, która dopiero 5 i 9 lutego przekroczyła granice Królestwa Kongresowego. Zaskoczona więc niespodzianie powstaniem polakiem, Moskwa udawała przez czas pewny gotowość układów, ale zgromadziwszy już wojsko i widząc pokojową i nieczynną postawę Chłopickiego, groźnie podniosła głowę, i car w manifeście 24 grudnia do swego narodu oświadczył, że z pogardą odrzuca warunki, jakie mu, prawnemu panu, poważają się narzucać buntownicze tłumy. Coraz bardziej przekonywano się, że bez rozprawy zbrojnej obejść się nie może I Lubecki w Petersburgu nic nie pomógł. Car żądał bezwarunkowego poddania się. Czartoryski, Ostrowski, Barzykowski byli tego zdania, że o układach w tym wypadku niema co myśleć, i trzeba zaczepiłem wystąpieniem uprzedzić połączenie się wojska rosyjskiego z korpusem litewskim. Chłopicki, popierany przez Radziwiłła i Dembowskiego, był za dalszem prowadzeniem układów, ale nie chcąc przyjąć na siebie całej odpowiedzialności, zwołał sejm na dzień 19 stycznia. Opór, jaki napotykał Chłopicki, jątrzył go i gniewał. Już z powodu manifestu do ludów Europy, który z polecenia sejmu został napisany, wszedł on był w zatargi z delegacyą sejmową, ale kiedy ta 16 stycznia, zgorszona propozycyą i mową Chłopickiego, napomknęła o odebraniu mu dyktatury, wpadł w straszną namiętność i, wykrzyknąwszy: „sam ją składam!", wyszedł z sali. Chłopicki, złożywszy dyktaturę, pomimo błagani prośb, nie przyjął naczelnego dowództwa nad wojskiem. Rozpoczęło się więc mozolne wyszukiwanie wodza naczelnego. Tu się pokazała nieporadność sejmu. Prądzyński już wówczas podsuwał bardzo dobrą myśł, ażeby pójść za przykładem rządu pruskiego, który w 1813 i 1814 r. wytworzył czynny i sprężysty organ woj 214 skowy, stawiać na czele sztabu zdolnego strategika, Gneise-nau, a na wykonawcę planów sztabowych dobrze wyćwiczonego w taktyce Bluchera. Strategikiem takim był sam Prą-dzyński. Wybór zaś wykonawcy taktycznego nie przedstawiałby już wielkiej trudności. Kiedy w końcu lipca oskarżano Skrzyneckiego, że nie wstrzymał wroga w jego pochodzie ku Warszawie, biadał on, tłumacząc się upadkiem ducha w wojsku, temi słowami: „My polacy mamy zapał i męstwo, ale brakuje nam wytrwałości; poczynamy z uniesieniem i wszystkiego wstępnym bojem dokonać zdolni jesteśmy, lecz wytrwać w postanowieniu, pochwycić zębami stanowisko, to nie jest cnotą naszą". Niezawodnie, wytrwałość jest wielką zaletą i do zwycięstwa sprawy dopomaga. Ale trzeba pamiętać także i o tern, że zapał sprowadza takie napięcie, taką intesywność uczucia, że stan taki długo trwać nie może. U nas, być może, objawia się to silniej, aniżeli gdzieindziej, ale we wszystkich ruchach rewolucyjnych, we wszystkich walkach o wolność, a nawet w walkach religijnych, zawsze w pierwszych chwilach widzimy największy zapał, największą ofiarność i największą gotowość poświęcenia się. Zmarnowanie więc pierwszych chwil zapału narodowego jest strasznym występkiem, jest zbrodnią przeciwko narodowi popełnioną. I dlatego wina Chłopickiego jest o wiele cięższa od winy Skrzyneckiego. Dyktatura, zamiast przynieść pożytek narodowi, popchnęła jego sprawę ku zgubie. Bez jej pomocy, nie udałoby się tak łatwo ani rozbić organizacyi rewolucyjnej, ani zamknąć usta wszelkiej krytyce, ani rozpędzić i steroryzować patryotów demokratycznych. Smutne następstwa tego ukazały się w całem świetle po upadku dyktatury. Takaż sama bezprogramowość, takaż sama nieporadność w obozie demokratycznym, jak i przed dwoma miesiącami Po upadku dyktatury, sterownictwo i rządy przeszły w zupełności do sejmu. Barzykowski, sam poseł ostrołęcki, rozpływa się w uwielbieniu nad szlachetnością i zacnością uczuć tego zgromadzenia i stara się osłabić zarzuty Mochnackiego, pisane „piórem pełnem jadu" — jak się wyraża. W czem jednak ten sejm objawił wzniosłość swych uczuć? W uznaniu sprawy powstania za sprawę narodową, bez uznania sejmu — powstanie rychło upaśćby musiało. Takie jest zdanie Barzy-kowskiego. Słusznie jednak zapytuje Mochnacki: „Kiedyż która rewolucya pytała się: kto jej pozwolił być rewolucyą? Kiedy który naród samego siebie pytał, czy chce być narodem?". 215 Przypuśćmy jednak na chwilę, że sejm zgromadzony nie uznałby powstania za narodowe, że potępiłby dokonaną rewolucyę i oświadczyłby swoją wierną poddańozość? I cóżby nastąpiło? Co do tego nie może być dwóch zdań. Lud warszawski i żołnierze rozpędziliby posłów na cztery wiatry, i rewolucya odrazu stałaby się nietylko narodową, ale i socyalną. I zniknąłby odrazu ten argument, że powstanie, wziąwszy za cel niepodległość narodu „dość trudny przez się do osiągnienia, nie powinno go mieszać z celami innymi, któreby rozdwoiły umysły, że nie należało mianowicie puszczać go na burze re-wolucyi socyalnej" 32). W sejmie, aczkolwiek szlachta folwarczna miała stanowczą przewagę liczebną, to już w niej samej wytworzyły się dwa stronnictwa, które tak pod względem interesów, jak i przekonań znacznie się różniły. Zaznaczyłem to już w poprzednim rozdziale. Jedno z tych stronnictw, przeważające liczbą, widziało w szlachcie folwarcznej właściwy polityczny naród, i stan taki rzeczy zachować pragnęło. Byli to pewnego rodzaju ,torysi. Drugie stronnictwo, że tak powiedzieć — nasi wigowie było znacznie mniejsze co do liczby, ale wyższe pod względem oświaty. Pierwsi reprezentowali rolnicze okolice, drudzy przewa żnie przemysłowe. W późniejszym przebiegu wypadków nazywano głównych menerów pierwszego stronnictwa arystokratami; drugie zaś stronnictwo nazywano kaliskiem albo też konstytucyjnem. Kiedy pierwsi stawili jako główny cel w powstaniu niepodległość i całość narodową, drudzy uważali, że nie mniej ważnem jest także utrzymanie wolności. W kwestyi włościańskiej pierwsi byli przeciwnikami, drudzy zaś zwolennikami zniesienia pańszczyzny w drodze urzędowej. Kiedy w dniu 30 stycznia wybierano rząd narodowy, który miał się składać z pięciu członków, oba stronnictwa wprowadziły do niego swoich przedstawicieli: zachowawcze — ks. Czartoryskiego i Barzykowskiego, kostytucyjne — Wincentego Niemo-jowskiego i Teofila Morawskiego. Było jeszcze w sejmie trzecie stronnictwo, które nazywano postępowem albo też demo-kratycznem. Było ono słabe, ale rachowano się z niem dla tego, że miało ono za sobą ulicę. Jako przedstawiciela tego stronnictwa uważano Joachima Lelewela, i on został wybrany na piątego członka rządu. Najwięcej kresek dostał Czartory 32) Są to słowa Czartoryskiego. Dzisiejsi demokraci przemawiają do socyalistów temi samemi słowami. 216 ski i został wybrany na prezesa, najmniej Lelewel. „Mieliśmy — powiada Mochnacki obrazowo — monarchią reprezenta-cyjno-konstytucyjną w pięciu królach, w pięciu osobach; lecz rzeczywiście była to jedna trójca w pięciu istotach. Trzej królowie z sobą się nie zgadzali: każdy co innego wyobrażał, inaczej myślał i czego innego żądał. — Naprzód Polska przed podziałami, Jagiellonów sięgająca, wieki kawalerskie, wytworne maniery patrycyatu; dalej Polska z ramienia Kongresu Wiedeńskiego, sława, obywatelstwo i cierpienia opozycyi piętnastoletniego Królestwa; nakoniec Polska, której jeszcze nie było na świecie, ledwie w młodych świtającej głowach, skazana uchwałą sejmową na wychodzienie za drzwi w obecności naczelnego wodza: temu to wszystkiemu sejm swojej nie odmawiając ufności po obliczeniu kresek, kazał być jednością, rządem"33). Ażeby tej w młodych świtającej głowach Polsce dać poparcie, dawniejsi klubowcy, korzystając z upadku dyktatur}7, postanowili wytworzyć potęgę rewolucyjną i „postawić ją najpierwej wobec izby, ażeby ją następnie przeciwko izbie obrócić było można". „Ta była—powiada Mochnacki — pierwsza myśl zgromadzenia, utworzonego po upadku dyktatury pod tytułem towarzystwa patryotycznego. Tę ważną rolę poruczali w szczerocie swych serc Lelewelowi jego młodzi towarzysze, jego przyjaciele, członkowie przedrewolucyjnego związku, założyciele początkowego Klubu, którzy byli także założycielami towarzystwa patryotycznego"34). Towarzystwo patryotyczne, spotwarzane i wyszydzane przez naszych zachowawczych historyków, ośmieszone nawet przez Mochnackiego, nie zdołało wprawdzie wznieść się do tej roli, jaką mieli przeznaczać mu młodzi założyciele, i w pamiętnej nocy 15 sierpnia wykazało swoją słabość rewolucyjną, ale pomimo to podtrzymywało ono ducha narodowego w powstaniu i przyczyniało się do wzrostu świadomości demokratycznej. Rewolucya socyalna, o której tam mówiono, zaczynała przybierać wyraźniejsze kształty. W dniu 23 stycznia Leszczyński przedstawił projekt utworzenia przedstawicielstwa włościan, ażeby zapewnić powstaniu silną pomoc i podstawę ludową. Wywołało to żywe rozprawy, które przyprowadziły do tego wniosku, że czuć się mogą obywatelami włościanie tylko rieuzależnieni od dworów szlacheckich, oswobodzeni od 33) „Pamiętnik emigracyi". Bolesław IV. Str. 12. 34) „Pam. emigr." Wacław Czeski. Str. 6. przymusu pańszczyźnianego. Na jednem z następnych zgromadzeń Towarzystwa Patryotycznego Tadeusz Krępowiecki, przedstawiwszy, że samo powstanie, bez rewolucyi socyalnej, nie zdoła wyprzeć najezdców z granic Polski, postawił wniosek konieczności nadania włościanom własności ziemskiej i wezwał towarzystwo, ażeby wystosowało w tym przedmiocie petycyę do sejmu. Towarzystwo ostatecznie uchwaliło to zrobić, ale opór dosyć silny, jaki stawiano wnioskowi Krępo-wieckiego, przekonywał, jak słabą jeszcze była w nim świadomość demokratyczna. Rozprawy te o kwestyi włościańskiej nie pozostawały bez wpływu ani na dziennikarstwo, ani na posłów sejmowych. Nowa Polska i Gazeta Polska, wychodząca pod re-dakcyą Jana Nepomucena Janowskiego, organy demokratyczne, zajęły się żywo tą kwestyą. Jeden z posłów, Rembowski, postawił w sejmie 26 stycznia wniosek dawania nagrody wstępującym do wojska włościanom, ale uważał za potrzebne dodać, iż to się czyni: „dla nadania im większego popędu, a nie emancypacyi"55). Bardziej już określony wniosek przedstawił Lelewel na posiedzeniu I-go lutego, żądając wynagrodzania wszelkiego stopnia wojskowych z teraźniejszej wojny wracających dotacyami w dobrach narodowych. Wniosek ten odesłano jednomyślnie do komisyi, i 19 lutego zapadła uchwała sejmowa, przeznaczająca część dóbr narodowych w wartości 10 milionów złp. na wynagradzanie powracających z wojska oficerów i żołnierzy, ozdobionych krzyżami honorowemi, z zastrzeżeniem że połowa przeznaczona ma być dla oficerów, a druga połowa dla podoficerów i żołnierzy. Wojciech Darasz słusznie widzi w tej uchwale słabą chęć poruszenia mas ludowych. ,,Mając do rozporządzenia dobra narodowe, w samem Królestwie Kongresowem wynoszące wartość do 200 milionów złp. — powiada on — sejm wyznaczył z nich tylko cząstkę, wartości 10 milionów, dla rozdzielenia, po ukończonej wojnie, pomiędzy obrońców ojczyzny, i tu jeszcze z uszczerbkiem ludu, ponieważ połowę mieli otrzymać oficerowie, a dopiero połowę, t. j. wartość pięciu milionów, podoficerowie i żołnierze"36). 35)      Akta sejmu. Str. 11. b. Sprawę włościańską opowiadam na pod stawie protokułów sejmowych z r. 1831 r. 36)      Str. 52. Część pierwsza Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. Poitiers 1837-1838. Do dóbr rządowych (narodowych) należały: dobra sta rościńskie (królewszczyzny), dobra stołowe, poduchowne, pojezuickie, suprymowane (odebrane marszałkom i generałom francuskim), górnicze, 218 Wspominałem już, że Szaniecki w dniu 9 stycznia podniósł kwestyę włościańską w dziennikarstwie i zapowiedział posłom, że wystąpi w sejmie z odpowiednim wnioskiem. Wstrzymano go zapewnieniem, że w tym względzie mają być przedsięwzięte pewne kroki ze strony samego rządu. Istotnie w pierwszej połowie stycznia komisya spraw wewnętrzych wezwała komisyę skarbu, ażeby przygotowała projekt, mocą którego włościanie mogliby łatwo przychodzić do własności w dobrach narodowych. Zdaniem Teodora Morawskiego, wpłynęłoby to na zmianę stosunków w całem włościaństwie, ponieważ „pańszczyźniani wszystkich dóbr prywatnych, oczywistą korzyścią zachęceni, byliby przechodzili do dóbr rządowych, a dziedzice znagleniby zostali do nadania włościanom tych samych korzyści, inaczej zostaliby pozbawieni rąk potrzebnych do uprawy gruntua 57). Z rozumowaniem tern Morawskiego możnaby było w pewnej mierze się zgodzić, gdyby to były czasy pokojowe. Wówczas taki projekt świadczyłby o postępowych zamiarach rządu. Ale chcąc interes włościan zespolić z interesem powstania, trzeba było okazać natychmiastowy i pewny, a nie odległy i możliwry skutek. Do wyobraźni włościan mogłoby tylko przemówić głośne i doraźne zniesienie pańszczyzny i poddaństwa tam, gdzie ono jeszcze istniało. Tego uczynić nie można było stojąc na gruncie legalności. A właśnie ta legalność, ta „zasada święta" nie pozwoliła — zdaniem Morawskiego — ogłosić zniesienia poddaństwa na Litwie i Rusi, nie pozwoliła rządowi powstańczemu „wnieść gwałtownie swe prawa" do tych prowincyi 38). Tymczasem rozpoczynała się wojna. Historya onej nie należy do mego zakresu. Znakomite dzieło Ludwika Mierosławskiego dowodnie wykazało, że mogliśmy byli zapewnić sobie zwycięstwo, gdyby wojnie nadano kierunek rewolucyjny, zaczepny; że ile razy wojna wchodziła na tę drogę, zyskiwaliśmy na tern ogromnie; że układy i dyplomacya wpływały nader szkodliwie na działanie wojenne, i że one to właściwie doprowadziły nas do ostatecznej klęski i zguby. Naczelni wodzowie na nasze nieszczęście okazywali zbrodniczą pochopność do prowadzenia układów i do zajmowania miejskie, instytutowe i szpitalne. Patrz rozdział IX. Zofia Kirkor-Kiedro-niowa — Włościanie i ich sprawa. 37) „Kronika Emigracyi Polskiej". Paryż, 1835. T. 1JI, str. 75. 38) Str. 80. „Quelques mots sur 1'etat des paysans en Pologne" — par un Polonais (T. Morawski). Paris, 1833. 219 się dyplomacyą. Układy z carem zniedołęźniły zupełnie Chło-pickiego i spowodowały, że całą wojnę ześrodkowano koło Warszawy, a tymczasem—jak trafnie zauważył Mochnacki — „centralizacya w powstaniu jest daleko szkodliwsza, jak w zwyczajnym stanie rzeczy". Skutkiem zcentralizowania wojny, krwawa bitwa pod Grochowem omal nie stała się śmfertel-nym ciosem dla całej rewolucyi. Skrzynecki wziął już zcentralizowaną wojnę w spadku po Chłopickim. Gdyby jednak nie był się zajmował dyplomacyą, która niepotrzebnie mąciła mu głowę, a całą swą uwagę skierował na czynności wojenne, to mógł wyprowadzić powstanie na szerokie przestrzenie i uratować sprawę narodową. To co mówiłem o układach, da się zastosować i do dy-plomacyi. Skuteczność onych zależała przedewszystkiem od tryumfów oręża. Wodzowie powinni byli zajmować się tylko wojną i skierować wszystkie swoje myśli ku pobiciu i wypędzeniu wrogów. Gdyby wodzowie nie pozwolili byli zbliżyć się Moskalom ku brzegom Wisły, ale pędzili ich het za Dzwinę, to i car, pomimo całej swojej pychy i uporu, zgodziłby się na przedstawione mu warunki, i — jak słusznie powiada Barzy-kowski — ,cała nieporuszalność zasad rządu austryackiego, wszystkie pryncypia Metternicha byłyby milczały, i Austrya byłaby po Polskę sięgnęła, byłaby ją swą interwencyą zasłoniła"89). Niepodległość bowiem państwowa Polski była w interesie państwowym samej Austryi. Gabinet wiedeński już w 1828 r., przestraszony wzrostem wpływu rosyskiego na półwyspie Bałkańskim i przeciwną jego interesom państwowym wojną, którą prowadziła Rosya z Turcyą, zaczął głaskać nadzieje patryotyczne polaków"40) i w 1829 r. naznaczył gubernatorem Galicyi Czecha ks. Lobkowicza, który sam się uważał prawie za galicyjskiego polaka i w zażyłych stosunkach pozostawał z arystokracyą polską. Kiedy sejm, rozgniewany obelżywą odpowiedzią Mikołaja, w dniu 25 stycznia ogłosił jego detronizacyę, rząd narodowy ofiarował koronę polską arcyksięciu Karolowi Habsburgskiemu z warunkiem, że Galicya zostanie połączona z Królestwem Polskiem. Wprawdzie i cesarz austryacki, i Metternich dali odmowną odpowiedź, ale ostatni starał się podtrzymać nadzieję, że Austrya, 39) T. IV, str. 149. 40) Depesza Tatiszczewa z 29 czerwca 1828 r. (Portfolio, II, 51. — Francuskie wydanie — Hamburg-u Augusta Campe). 220 jeżeli znajdzie poparcie we Francyi i Anglii, może wystąpić w roli rozjemcy pomiędzy Polską i carem rosyjskim. Krwawe bitwy pod Białąłęką i pod Grochowem w dniach 24 i 25 lutego przekonały Dybicza Zabałkańskiego, że wojna z polakami o wiele trudniejsza była, aniżeli z turkami. Poniósłszy ogromne straty, nie odważał się, przed nadejściem nowych posiłków, do ponowienia zaczepnych kroków. Przytem zimna i słotna pogoda nie sprzyjała temu. Nastąpiła więc miesięczna przerwa w działaniach wojennych. Rząd narodowy — trzeba mu to przyznać — rozwinął znaczną czynność w organizowaniu nowych pułków, przygotowywaniu broni i nagromadzeniu potrzebnych zapasów. A cóż porabiał tak wychwalany i sławiony przez Barzykowskiego sejm? Bitwa Grochowska wystraszyła posłów, i zabrakło potrzebnej liczby do prawomocności uchwał, więc 26 lutego, na wniosek Wincentego Niemojowskiego, zmniejszono komplet zwyczajny do trzydziestu trzech członków, przy połączeniu obu izb. W dniu 28 lutego Szaniecki złożył do laski marszałkowskiej wniosek, zdążający ku temu, ażeby nadać włościanom własność gruntową, znieść zaprowadzone przez księcia Lubeckiego a znienawidzone przez ludność miejską monopole i przyznać ogólne prawa obywatelskie wyznawcom religii mojżeszowej. Wniosek ten, odesłany do komisyi, zagrzązł tam w papierach. Kwestya włościańska jednak coraz natarczywiej wysuwała się naprzód! Rozprawy w Towarzystwie Patryotycznem, artykuły dziennikarkie zwracały na nią uwagę. W samym sejmie odzywały się głosy, że należy zająć się tą sprawą. Na sesyi więc izb połączonych, w dniu 28 marca minister skarbu, Alojzy Biernacki, wniósł projekt, który przyznawał drobnym rolnikom w dobrach narodowych własność gruntową, znosił w zasadzie pańszczyznę, pozostawiając dziesięcioletni termin dla jej zamiany na czynsze, i dążył ku temu, aby większe folwarki, a przynajmniej znaczną ich część, podzielić na drobne posiadłości. Wstępna część projektu zawierała wyjaśnienie powodów wniesienia onego w następujących słowach: „Izba Senatorska i Poselska, zważywszy iż włościanie dóbr nieruchomą własność publiczną stanowiących, przez ciągłą opiekę rządów dawniejszych i duchowieństwa część ich niegdy posiadającego przygotowani bardziej zostali do urządzenia na wzór zagranicznych krajów; zważywszy że powinności ich zacięźne zamienione już po części zostały na opłaty czynszowe, a wszyscy mieli uczynioną nadzieję, iż za podobną opłatą staną się właścicielami, posiadanych gruntów; zwa 221 żywszy, że Rząd, przez rewolucyę obalony, w ostatnich dopiero czasach z tej nadziei wyzuć ich usiłował i przez to w nich zniechęcenie obudził, — uiszczenie zaś tej obietnicy jako akt sprawiedliwości podniesie w nich ducha publicznego i ducha przemysłu rolniczego, a nadal przysposobi liczną klasę właścicieli gruntowych; zważywszy nakoniec, że pomyślny skutek podobnego urządzenia włościan w dobrach narodowych, jako najwięcej do tego przysposobionych, jest najtrafniejszym środkiem dla zachęcenia włościan w dobrach prywatnych do układów pieniężnych, postanowiły i stanowią". Dalej następują oddzielne artykuły. Minister skarbu, przedstawiwszy korzyści zniesienia pańszczyzny w dobrach narodowych, w te słowa mówił dalej: „Jest do życzenia, żeby w dobrach ziemskich i prywatnych przyjęły się stosunki włościan podobne, jak to nastąpi w dobrach narodowych, w skutku proponowanej przez Rząd Narodowy uchwały. Jest do życzenia, żeby włościanin miał obszerne pole nabywania własności, bo wtenczas dopiero tę ziemię ojczystą szczerze pokocha i pielęgnować będzie, którą teraz uprawia z niewolniczą obojętnością nieumiejętnie i niedbale. Bo możesz być zamiłowanie i wysilenie, gdzie niemasz przyszłości? Z tem wszystkiem rozszerzenie uchwały, która jest przedmiotem narad Izb Sejmowych, do włościan dóbr ziemskich prywatnych nie mogłoby nastąpić bez pogwałcenia praw własności, zaręczonych tak uroczyście ustawą konstytucyjną. Obowiązki włościan w dobrach prywatnych ziemskich opierają się albowiem na dobrowolnych czasowych układach, ustnie lub na piśmie umówionych, — możesz prawodawca istniejące umowy gwałcić i ścieśniać wolność kontraktujących? Pewno nie!" Zdawałoby się, że po tych słowach ministra, uspokajających szlachtę folwarczną, powinna ona była bez oporu i jednomyślnie uchwalić projekt rządowy. Bądź co bądź sprawiłoby to dobre wrażenie, podniosłoby ducha w narodzie, poświadczyłoby korzystnie o patryotycznych uczuciach szlachty, i przy tem wszystkiem nie ponosiła ta żadnego, a przynajmniej wielkiego uszczerbku w swych materyalnych interesach. Tymczasem strach możliwej utraty pańsczyzny przemógł wszystkie inne uczucia. Zatrwożeni posłowie zaczęli wołać, że są w małym komplecie, a sprawa tak ważna powinna być traktowana w całym komplecie, że wymaga ona czasów spokojnych, ażeby można było dobrze nad nią się zastanowić. Słubicki, który w pierwszych dniach insurekcyi wystąpił jako gorący rewolu-cyonista, zapędził się nawet do tego stopnia, że powiedział: 222 jak mamy rozdarowywać grunta, kiedy jeszcze nie wiemy, czy będziemy ich właścicielami? I te reakcyjne i niepatry-otyczne powątpiewania nie wywołały w sejmie oburzenia. Znowu więc starano się uspokoić szlachtę wskazując, że nie ponosi ona żadnego uszczerbku. „Treść wniesionego prawa — mówił Zwierkowski—jest nadanie własności włościanom a znie-^ sienie robocizny, tak zwanej pańszczyzny. Życzeniem komisyi było rozciągnąć prawo do wszystkich włościan, lecz jak z jednej strony życzeniem było od jednego stanowczego kroku widzieć wszystkich ludzi wolnymi od pracy mało ciśnionej, tak z drugiej nie godziło się swobód jednej klasie nadawać kosztem drugiej, ograniczono się przeto na tern tylko, czem zarządzać nam wolno, zostawiając resztę do czasu, w którym dobrze zrozumiany własny interes posiadaczy ziemskich spowoduje ich do naśladowania tak zbawiennej ustawy". I w ten sposób mówił ten, który sam siebie zaliczał do demokratycznego i rewolucyjnego obozu! Argument ten demokraty przekonał jednak Rembowskiego, i ten dobitnie tłumaczył szlachcie, że niema czego ona się lękać, komisye nie rozszerzą przedstawionego projektu na dobra prywatne, bo „żaden rząd ani reprezentacya — powiadał — nie ma władzy dysponowania cudzą własnością. Chcieć ją dobrowolnie rozrządzać, to jest to samo, co chcieć despotyzmu, przeciw któremu przecie podnieśliśmy rewolucyą. Biada temu krajowi, gdzieby inna zasada była przyjęta". Nie upamiętała nawet szlachty rozumna mowa ministra spraw wewnętrznych i policyi, Bonawentury Niemojowskiego. „Mówią jedni — powiadał on — że w czasach wojennych prawami tego rodzaju nie należy się zajmować, i chcą je do późniejszego czasu odłożyć, jakby wymiar sprawiedliwości mógł być kiedy zawcześny". Skarcił powątpiewanie, jakoby zniesienie pańszczyzny mogło odstręczyć od po wstania szlachtę litewską i ruską. „Czynilibyśmy - wołał — rodakom naszym krzywdę, gdybyśmy przypuszczali do myśli, że sami pragnąc wolności, nie chcą jej dzielić ze wszystkimi braćmi". A ponieważ jeden z oponentów przestrzegał, ażeby nie obudzić w włościanach żądzy, którejby zaspokoić nie można było, Niemojowski dodał: „niema o to obawy, bo wiemy, jak skromne ich żądania, lecz nie dajmy powodu do mniemania, że ich zostawić chcemy pod jarzmem, które sami z siebie zrzucić usiłujemy". Widząc straszną niedomyślność szlachty, kasztelan Małachowski tłómaczył jej, że gdyby odrzuciła ona projekt, to rząd bez uchwały sejmowej nawet mógłby w drodze administracyjnej wykonać to, co on zawierał, „lecz będzie 223 to zaszczytniej dla nas, że o braciach, którzy całość kraju naszego zapewniają, o tej najważniejszej cząstce narodu nie zapominamy". Byłoby niesprawiedliwością, gdybyśmy nie zaznaczyli, że odezwały się także i za projektem silne głosy. Przemawiali za projektem, oprócz wymienionych, jeszcze Grąbczew-ski, Klemens Witkowski, Deskur, Sołtyk, kasztelan Nakwa-ski, Tymowski. Oburzony do żywego opozycyą, Grąbczewski nazwał ją odrażającą. Klemens Witkowski otwarcie szlachcie powiedział, że prawdziwym i ukrytym powodem przeciw projektowi mówiących był interes osobisty. Byli i tacy, co chwalili zamiary projektu, ale głosowali za odłożeniem onego na późniejsze czasy. Klimontowicz sprzeciwił się projektowi, bo chciałby nadania własności wszystkim włościanom, chociaż mniemał, że nie należy im pokazywać „cacka, którego otrzymać nie mogli." Pyszny był Ignacy Dembowski: oświadczył on, że „uważałby przeciwnika zasady projektu za zdrajcę ojczyzny, za zabójcę narodu", i głosował za odroczeniem projektu. Ignacy Starzyński i Jan Olrych Szaniecki chcieli wniesionej sprawie włościan nadać szersze rozmiary i skłonić do powszechnego zniesienia pańszczyzny. Zwłaszcza Szaniecki okazał się gorliwym i trwałym szermierzem w sprawie włościan. Mowa, którą wypowiedział on na posiedzeniu 29 marca, powinna była porwać, zentuzyazmować sejm, gdyby w swym składzie miał on mniej wsteczników. „Idąc w ślady patryoty-zmu, odznaczonego tylu światłemi uchwałami, nieśmiertelną sławę dla Polski przynoszącemi, sejmu czteroletniego, odznaczmy — wołał on — sejm nasz teraźniejszy uchwałą niemniej chwalebną, niemniej szlachetną, niemniej sławy narodowej godną, uchwałą niszczącą ostatni zabytek feudalizmu, pańszczyznę. Uchwała ta postawi Polskę na stopniu odpowiednim cywilizacyi europejskiej, na stopniu szczęścia i swobód prawdziwej wolności. Milion rąk podniesiemy ku obronie tej ziemi, na której milion wolnych utworzymy jej właścicieli. Milionem niepodległych obywateli wzmocnimy reprezentacyę narodową, bo milionowi niezawisłych obywateli nadamy prawa polityczne. W tern leży honor narodu". Wskazywał on na wielkie znaczenie takiej uchwały na przyszłe losy narodu. I przypominając słowa Słubickiego, rzekł: „Gdyby nawet naród musiał uledz przemocy, to i w takim razie ta uchwała miałaby zbawienny wpływ na jego przyszłość. Wróg musiałby ją przy 224 jąć, gdyż i lian tatarski nie śmiałby się jej dotknąć. Zostałaby ona pomnikiem wielkiego postępu w narodzie polskim". Niezdoławszy zepchnąć sprawy z porządku dziennego, wykrętni obrońcy pańszczyzny starali się ją ubić w długich i szczegółowych rozprawach. Najważniejszą doniosłość w rozbieranym projekcie przedstawiało zniesienie pańszczyzny. Miało ono ważne ekonomiczne znaczenie. Bartel, sam właściciel ziemski i dzierżawca folwarku rządowego, dowiódł w „Nowej Polsce" cyframi, że włościanin, jeżeli spieniężyć całą jego pracę pańszczyźnianą, płacił od jednego morga przeszło 80 złp., kiedy tymczasem mórg, oddany w dzierżawę, przynosił czystego dochodu nie więcej nad 5 złp. Lecz ważniejsze jeszcze znaczenie zniesienia pańszczyzny było moralne. Usuwało ono pozostałość poddaństwa, zmniejszało zależność społeczną włościanina i podniosłoby w ludzie siermiężnym poczucie godności osobistej. Uchwała sejmu narodowego, znosząca pańszczyznę w dobrach skarbowych, byłaby publicznem potępieniem onej. Właśnie z tego powodu Szaniecki nastawał na ogłoszenie takiej uchwały, a w tym względzie nie był zrozumiany i poparty przez takich nawet posłów, jak Walenty Zwierkow-ski, który gotów był dla powodzenia sprawy narodowej ponieść jak największe ofiary i który nawet rzetelnie sprzyjał ruchowi demokratycznemu. Dla czego — wołała szlachta — nie ma być pozostawiona włościaninowi wolność wybierania pomiędzy pańszczyzną i czynszem? Dlatego — odparł Szaniecki — że pańszczyzna a przymus są równoznaczne, że zniesienie pańszczyzny jest przywróceniem wolności osobistej. A „wolność nie jest to towar, żeby nim frymarczyć, zastawiać, sprzedawać go, jest to własność narodowa". Naród ma prawo powiedzieć, że nikomu w Polsce nie wolno być murzynem". „Kto chce nim być koniecznie, niech idzie do Rosyi, Turcyi lub Afryki". Ustanawiając czynsz, uświęcamy zasadę wolności osobistej, ale to wcale nie przeszkadza temu, ażeby włościanin, nie mając pieniędzy, nie mógł całej należności lub jej części spłacać robocizną, lecz w tym wypadku jest ona najmem i utracą charakter ciągłego przymusu, a przytem obliczona na pieniądze, nie może być tak wyzyskiwaną, jak w formie pańszczyzny. Lecz właśnie dla tego szlachta upierała się przy pańszczyźnie i nie pozwoliła jej obalić. Szaniecki chciał przynajmniej napiętnować ją cechą niewoli i 8 kwietnia wniósł poprawkę, że włościanin, wchodzący w układ odrabiania pańszczyzny, zostaje zawieszony w używaniu praw obywatelskich i politycznych. Jakto— krzyknęła szlachta — praca ma hań Hist. Demokr. polskiej. 15 bić? — ,,Żadna praca nie hańbi — odrzekł Szaniecki — ale hańbi sprzedawanie swojej wolności!". Po długich rozprawach załatwiono się wreszcie z pro-jektem. Aczkolwiek mocno okaleczony, prowadził on wszakże do polepszenia losu włościan. Na posiedzeniu 18 kwietnia miano już nad nim ostatecznie głosować, ale znaczna liczba posłów, ośmielona zwycięstwami Skrzyneckiego, przybyła z pro-wincyi do Warszawy i żądała rozłączenia izb i ponownego dyskutowania całego projektu. Bonawentura Niemojowski z oburzeniem wtedy oświadczył, że wniosek taki ma na celu unieważnienie wszystkich uchwał w sprawie włościańskiej i w smutny sposób przypomina liberum veto. „Ależ to znaczy — wołał z goryczą Szaniecki — niszczyć tygodniowe nasze prace!" Na posiedzeniu 19 kwietnia, kiedy izba poselska obradowała już w wielkim komplecie, poseł Walichnowski, uważając, że dwa nowoprzedstawionę projekty (o reprezentacyi Litwy i Rusi i o zasiłku włościan zbożem) były ważniejsze od projektu, znoszącego pańszczyznę w dobrach narodowych, zażądał, ażeby zająć się poprzednio temi dwoma projektami. Daremnie referent sprawy włościańskiej, radca Brodzki, który z wielką jasnością i logicznością wywiązał się był ze swego zadania, wskazywał na trudności, jakie z tego powodu wynikać muszą, i nalegał, ażeby nie odraczać sprawy i starać się o jaknaj-rychlejsze jej załatwienie. Izba przez powstanie oświadczyła się za wnioskiem Walichnowskiego. W ten sposób szlachta folwarczna zepchnęła niemiłą sobie sprawę z porządku dziennego i następnie nie dopuściła już do rozpraw nad nią. Na pociechę strapionym posłom odczytano oświadczenie Budzi-szewskiego, który donosił, że w wioskach swoich, Puchałach, Gaci i Pniewie, grunta posiadane przez włościan wraz z naj-porządniejszemi budowlami oddał na wieczny czynsz według tych samych zasad, co sejm ustanowił dla dóbr narodowych. Rozprawy sejmowe w sprawie zniesienia pańszczyzny zadały straszny cios powstaniu: zniechęciły one włościan. Mamy ważne w tym względzie świadectwo Henryka Bogdańskiego. Niechęć ta włościan objawiła się w czerwcu, kiedy ich powoływano do pospolitego ruszenia. W sandomierskiem przyszło nawet do oporu. Bogdański w swoim pamiętniku opowiada, że kiedy zgromadzonym w kościele kazano przysięgać, większa część, oparła się temu. „A pańszczyzna?—zawołał jeden z włościan głosem donośnym — to my pójdziemy, a nasze I żony i dzieci będą zabijać na pańskiem?!" A kiedy po upadku powstania, Bogdański wraz z trzema innymi podoficerami prze 226 kradał się ku granicy galicyjskiej, stary chłop, który służył im za przewodnika „rozwodził się długo — opowiada Bogdański — nad tern, że tak teraz, jak i za Kościuszki, jedna jest przyczyna naszego niepowodzenia, a tą jest niechęć panowanie do oswobodzenia ojczyzny, bo i oni nienawidzą obcego jarzma i chcieliby mieć kraj swój wolny, ale niechęć ich względem chłopów. Polska mogłaby przez chłopów uwolnić się od nieprzyjaciół tak za Kościuszki, jak i teraz — mówił nasz przewodnik — ale panowie chcieli sami zwyciężyć nieprzyjaciela, choć przecież powinni byli to pojąć, że ich jest mało, a chłopów jak mrowia. Lecz obowiązek wdzięczności dla chłopów zmuszałby panów do ich uwolnienia po ukończeniu wojny, a nawet sami chłopi upomnieliby się o wolność. Otóż, tego panowie nie chcieli, bo z utratą pańszczyzny i poddaństwa utraciliby dochody, które im zależność chłopów przysparza; zmniejszyłoby się ich znaczenie w narodzie, gdzie oni są wszystkiem, a chłop niczem". Następnie—jak powiada Bogdański — „rzewnie się rozpłakał, narzekając, że nie będziemy mieli Polski, dopóki jej chłopi nie odbiją, a nie odbiją jej, nie mając przekonania, że odbiją dla siebie. Zakończył tern, że widzą chłopi, jak i teraz na sejmie w Warszawie panowie — z wyjątkiem kilku — sprzeciwiali się uwolnieniu chłopów, a przecież mimo tego szli parobcy z własnej ochoty do boju, lecz tylko wyjątkowo, nie w masie, coby niezawodnie uczynili, gdyby większość panów oświadczyła się za ich uwolnieniem. I oto przyczyna — dodawał — upadku także i teraźniejszego powstania" 41). Chłop ten, któremu Bogdański może pomimowoli i własne myśli włożył do ust, miał zupełną słuszność. Sprawa włościańska—jak już zauważyłem—powinna była stać się osią i główną dźwignią rewolucyi polskiej. Połączyłaby ona insurekcyę polityczną z rewolucyą socyalną—jak to zresztą wskazywali już wówczas Szaniecki, Mochnacki, Lelewel — i nadałaby naszemu powstaniu jeszcze ważniejsze, aniżeli ono miało, znaczenie dla całej Europy i dla całej ludzkości. I znowu — tak jak było w r. 1794 r.—uczyniłoby ono z Warszawy ognisko rewolucyjne dla całej wschódnio-północnej połowy Europy. I z drugiego względu zwycięstwo reakcyjnego stronni ctwa w sprawie włościan zgubnie oddziałało na powstanie. Gdyby nie myślano tylko o interesach szlachty folwarcznej, to staranoby się powstaniu na Rusi i Litwie zapewnić szerszą 4l) Str. 219 i 220. „Zbiór pamiętników z 1831 r.". 227 podstawę i dać większą siłę. Nie myślanoby o tern, że znie. sienie poddaństwa włościan może zrazić do powstania szlachtę, która przecież na Litwie sama się o to starała w 1818 i 1819 r. która sama domagała się połączenia z królestwem Polskiem i żądała rozciągnięcia istniejącej tam konstytucyi na zie-mie litewskie i ruskie, a raczej myślanoby o tem, ażeby na-daniem wolności poruszyć masy włościańskie do wspólnej walki zbrojnej. Powstanie na Litwie i Rusi, aczkolwiek było słabe, przykuło Dybicza do Bugu, skrępowało go w ruchach i zmniejszyło liczebnie działającą na głównym teatrze wojny armię, ponieważ zmuszony był oderwać znaczne oddziały i skierować je na Ruś i Litwę. Cóżby więc mogło nastąpić, gdyby to powstanie przybrało silne i szerokie rozmiary?! A przybrać takie rozmiary mogłoby ono tylko wówczas, gdyby miało lud włościański za sobą, gdyby było pewne jego pomocy. I czy szlachta folwarczna na Rusi i Litwie odpowiedziała w zupełności tym nadziejom, jakie na nią pokładano? Mówimy: szlachta folwarczna, bo przecież szlachta zagrodowa nie miała żadnego interesu w zachowaniu poddaństwa: przeciwnie, zniesienie poddaństwa i pańszczyzny zmusiłoby wielu właścicieli do szukania pomiędzy drobną szlachtą dzierżawców na swoje ziemie, a to przyczyniłoby się niezawodnie do podniesienia jej dobrobytu. W późniejszych czasach, wśród namiętnych walk emigracyjnych, generał Józef Dwernicki i pułkownik Karol Różycki rzucili sobie wzajemne oskarżenie, że zachowaniem się swojem na Rusi sprzeniewierzyli się byli zasadom demokratycznym i stali się obrońcami przywilejów szlacheckich. Prawdę mówiąc, oskarżanie się to nie miało żadnego sensu. I generał Dwernicki i pułkownik Różycki należeli do najbardziej zasłużonych w naszem powstaniu wodzów i nie byli przeciwnikami zasad demokratycznych. Dwernicki otworzył swój obóz prześladowanym demokratom, a nowozaciężni chłopi pod jego dowództwem brali działa „rękami czarnemi od pługa" i g°" towi byli iść w ogień i wodę za ukochanym swoim wodzem. Różyckiego, z powodu jego przekonań chłopskich i wielbienia Ukrainy, posądzano, że gotów by był zostać drugim Chmielnickim. A jednak ze stanowiska demokratycznego można im ważne uczynić zarzuty. Wprawdzie, większa część winy spada na wodza naczelnego, na Rząd Narodowy, a przedewszystkiem na szlachtę folwarczną ruską. Skrzynecki, na usilne przedstawienia i błagania, zgodził 228 się wreszcie na wyprawę Dwernickiego na Ruś, ale wszystko arobił, ażeby miała ona jak najmniejsze powodzenie: wyznaczył mu czterotysięczny korpus, kiedy—jak to wykazano późnej — wzglądy militarne pozwalały na danie mu znacznie większej siły; nie pozwolił mu zabrać z sobą legii ruskiej, która wyprawie dodałaby wiele siły moralnej; wreszcie skrępował jego ruchy, zalecając mu, ażeby się nie oddalał od granicy galicyjskiej. Rząd Narodowy ze swej strony osłabił w silnym stopniu rewolucyjne znaczenie wyprawy Dwernickiego, nie pozwalając mu ogłasać zniesienia poddaństwa. Tymczasem — jak bardzo trafnie uważa Mierosławski — nigdzie w dawnej Rzeczypospolitej „kwestya wojenna nie zawisła tyle od zadania społecznego, ile na Rusi. Wszelkie więc powstanie, które w tych prowincyach nie poczynało od usamowolnienia chłopów, to jest od przypuszczenia ich do własności i praw obywatelskich, przyszłości żadnej nie miało" 42). Gdyby jednak pomimo tego wszystkiego, skoro Dwernicki ze swoim korpusem stanął 4 kwietnia za Bugiem na ziemi wołyńskiej, szlachta ruska wystąpiła była zbrojnie przeciwko najazdowi moskiewskiemu, to pomoc jego korpusu okazałaby się nader ważną, i bieg wypadków inną przybrałby postać. Niestety, szlachta wołyńska, która przez swoich wysłańców zapewniała o swojej gotowości powstańczej, czekała, aż Dwernicki pobije i wypędzi Moskali, ażeby przyjść już do gotowego. Tłómaczyła się ona później, że była jeszcze nieprzygotowana i zwalała całą winę na jakiegoś Chróścikowskiego, dając już tern samem dowód swego niedołęstwa, kiedy dość było złej woli lub lekkomyślności jednej osoby, ażeby jej całą pracę przygotowawczą obrócić w niwecz. Karol Różycki okazał się dzielnym dowódcą partyzanckim, i pochód jego z małym oddziałem wśród licznych wojsk rosyjskich do Królestwa Kongresowego był znakomitem dziełem militarnem. Dla czego jednak nie został on na Wołyniu 1 nie prowadził tam walki partyzanckiej? Przyprowadzenie jakichś trzystu ochotników do wojska polskiego nie przyczyniło się wiele do powiększenia onego siły, a tymczasem oga-łacało Wołyń z najruchliwszej i najodważniejszej młodzieży, która wśród ludności miejscowej byłaby nieustannym bodźcem rewolucyjnym. Jak wielkie usługi mogłoby oddać zorganizowane miejscowe powstanie, robi słuszne uwagi jeden z wołyńskich powstańców, Piotr Kopczyński. Rząd rosyjski, zanie 42) Str. 4. T. II. Powstanie Narodu Polskiego. W Paryżu, 1846. 229 pokojony o prowincye ruskie, sprowadził w połowie marca z wielkim pośpiechem wojsko. W tym czasie „spadł śnieg bardzo wielki, tak że pośpieszając dzień i noc, piechota od znużenia padała, jazda wlekła pośpiesznie za sobą bijące się w śniegu i błocie konie, artylerya, ciągniona chłopskiemi końmi, co chwila stawała. Widziano po drogach wozy amunicyjne i lawety połamane. Wśród takich okoliczności czegożby nie dokonała miejscowa lekka kawalerya powstańców? Opuszczona droga chwila. Moskale spokojnie przeszli, aby zgnębić naszych braci z generałem Dwernickim" 43). W wojnie narodowej partyzantka jest jedną z najważniejszych części walki zbrojnej. Zmusza ona wroga do ciągłego rozpraszania się, podtrzymuje w nim nieustanną trwogę, zdradza niepewność w jego umyśle; słowem, silnie demoralizuje. Powstańcze oddziały, pozostając w swoich powiatach, wprawiając się do wojskowości, rosnąc w liczbę, przez napadanie na małe oddziały wroga, na jego magazyny, kasy, transporty, mogą mu zrządzać ogromne szkody, a z drugiej strony podtrzymują ducha powstańczego w ludności i nie pozwalają wrogowi bezkarnie korzystać z jego pracy i dobytku. Walka partyzancka, jeżeli ogarnie kraj cały, staje się bez wojska regularnego nawet straszną dla wroga — jak to widzieliśmy w 1863 roku — a cóż mówić, gdyby miała za sobą takie dzielne wojsko regularne, jakiem była armia polska 1831 r. Powodzenie wojny partyzanckiej jednak jest niemożliwe bez życzliwości i pomocy ludu. Im większy bierze on w niej udział, tern większa onej potęga. Tam, gdzie lud łączy z nią całkowicie swój interes, tam staje się ona wojną ludową, i ona to — jak słusznie powiada Stolzman—„zapewniła zwycięstwo albańczykom pod Skanderbekiem, serbom pod Kara-Gieorgiem i Miłoszem nad turkami, a w nowszych czasach nad temiż grekom, Niderlandom nad Filipem II, szwajcarom nad domem habsburskim i Karolem burgundzkim, Ameryce nad Anglią, Eosyi, Niemcom, Hiszpanii nad geniuszem i siłami Napoleona"44). Na kilka dni przed powstaniem na Wołyniu, stary siedm-dziesięcioletni chłop ruski zapytywał Karola Różyckiego: „Co pan myślisz, czy sama szlachta pobije moskali? — a potem do 43) Str. 230. N. 42. Ruch Literacki (Lwów, 1877). Marceli Hulewicz przysposobił do druku to opowiadanie Kopczyńskiego z rękopismu, znaj-dującego się w Muzeum Narodowem w Rapperswilu. 44) „Partyzantka". Poitiers, 1844. 230 dał: jak szlachta sama pobije moskali, to i żydzi ich pobiją. Ot tak, weźcie się z chłopami za ręce a pobijecie moskali, i Polska będzie"45). Sądząc ze wspomnień i pamiętników 1831r., chłopi ruscy nie byli przeciwni powstaniu, ale zachowali się obojętnie, wyczekująco. Nie widzieli w powstaniu własnego interesu, i to był główny powód, dla czego oddziały ruskie, czując swoją słabość, dążyły do połączenia się z sobą i tern przeszkadzały rozwojowi wojny partyzanckiej. Czy powstająca szlachta starała się zjednać włościan dla rozpoczynającego się powstania? Aleksander Jełowicki, późniejszy poseł hajsyński, złożył sejmowi sprawozdanie o powstaniu podolskiem i powiada w niem, że w dniu rozpoczęcia powstania została proklamowana wolność włościan. W 1832 r., kiedy w Paryżu na uroczystości listopadowej odezwały się glosy z ostremi wyrzutami szlachcie, jeden z obywateli podolskich, zalewając się łzami, mówił: „Myśmy zaczynali nasze powstanie od zaprzysiężenia w cerkwiach i kościołach wolności dla chłopów, chcących walczyć z nami, i od nadania im na własność gruntów, które uprawiają; a dziś kiedyśmy ubodzy i tułacze, ci ludzie od czci nas odsądzają, nic Ojczyźnie sami nie poświęciwszy, tyranami chłopów nas zowią, i radziby uzbroić tak jak Mikołaj, i jak on nienawiść chłopów przeciw nam szerzyć"46). Wnosząc jednak z pamiętników, myśl proklamowania powszechnej wolności włościan była obcą powstańcom, ogłaszali ją tylko niektórzy u siebie, wychodząc zbrojno do boju, a najczęściej nadawano wolność i czyniono rozmaite obietnice służbie dworskiej, i ta chętniej szła do powstania, lubo zrażała się prędko trudnościami i wymykała się pokry-jomu do domu. 1 kiedy następnie posłowie ruscy zasiedli w izbie poselskiej, to—jak świadczy Henryk Bogdański—jeden tylko z tych posłów—jak mu się zdaje — Olizar „upominał gorąco sejmujących, aby natychmiast uwolnili i uwłaszczyli chłopów, przedstawił gruntownie zmianę tę w stosunkach społecznych jako jedyny warunek, od którego zawisło szczęśliwe ukończenie wojny i oswobodzenie nasze i przepowiedział, że nakazane teraz pospolite ruszenie nie osiągnie bez tej zmiany najmniejszego skutku"47). Przypuśćmy jednak, że większość po 45)      Str. 349. „Kraj i emigracya". 46) Str. 2. „Pamiętnik emigr." Władysław III. 47) Str. 97. "Zbiór pamiętników". Przemówienia tego w protoku-łach nie znalazłem, ale trzeba zauważyć, że protokuły były spisywane bardzo niedokładnie i często ogólnikowo. 231 wstającej szlachty folwarcznej proklamowała w swych dobrach wolność włościan, to ta większość była małą cząstką tylko wobec całego ogółu właścicieli folwarcznych, a przytem prywatny akt nadania wolności potrzebował jeszcze zatwierdzenia przez akt władzy publicznej, ażeby stał się prawnym faktem. Jakkolwiek więc pojedyncze proklamowania wolności mogły wywrzeć w danej miejscowości pewny wpływ, to był on jednak ograniczony i nie mógł poruszyć całego włościań-stwa do tego stopnia, ażeby w powstaniu widziało swoje wybawienie od długowiekowej niewoli. Zupełnie inne sprawiłoby wrażenie, gdyby sejm w Warszawie zniósł poddaństwo na Rusi i na Litwie, a Dwernicki, wkraczając na Wołyń, proklamował tę wolę sejmową. W oczach całego ludu był on władzą publiczną, przedstawicielem rządu polskiego. Na nieszczęście nie zrobiono tego. Dwernicki podobno miał nawet wyraźne zastrzeżenie od rządu, ażeby nie ogłaszał wolności włościan, ponieważ obawiano się, że to mogłoby zrazić szlachtę tameczną. Można to wywnioskować i z tego, co mówi Barzykowski o danej instrukcyi Dwernickiemu. „Zaczyna się ona — powiada on — od oznaczenia, jakim językiem generał posłany w ogólnośei ma przemawiać do obywateli stron tamtejszych, i stanowi, że powinien unikać wszystkiego, coby mogło mieć pozór narzucania się lub rozkazów tak co do wewnętrznych urządzeń jako też i instrukcyi. Wszak była to Polska, nasi bracia, nieśliśmy im wolność, ale przymusu czynić nie chcieliśmy. Rząd rozumiał dobrze zasady organizacyi, tak społecznej jak politycznej, tego kraju, ale reformy potrzebują właściwego czasu, i nie trzeba roz-przęgać istniejącego prawidła, kiedy jedność i zgoda stanowią najpierwsze udania się warunki" 48) Powstanie na Litwie wybuchło ostatnich dni marca. Żmudź jak zawsze dała pierwsze hasło do boju. I bo zasługuje na największą uwagę, że powstanie rozpoczął lud wiejski. „Najprzód lud wiejski — opowiada Michał Lisiecki w swoich pamiętnikach — pod pozorem uniknięcia naborów rekrutskich, zgromadzał się w lasach i tam gotował się do przyszłej walki, a potem obywatele i szlachta, połączywszy się z tymże ludem, najprzód na Żmudzi, a następnie we wszystkich okolicach Litwy, zapalili otwarcie święty ogień partyzanckiej wojny" 49). W ogóle w chłopach okazywała się wielka gotowość 48)      Str. 80. T. III. 49)      Str. 50. T. II. „Pamiętniki Polskie* —Bronikowskiego. Paryż, 1845 232 do powstania. Przyałgowski opowiada, że pewny chłop uciekł od swego pana, mieszkającego w Wilnie, „zaszedł najprzód do wsi swego pana, tam namówił dziesięciu innych do powstania, zabrał pomimo woli ekonoma konie i broń myśliwską swego pana, podobno nawet nieco pieniędzy, i potem z towarzyszami zwerbowanymi udał się do powstania w powiecie Rosieńskim"50). Ważnem jest także świadectwo Onufrego,Jacewicza. „Będąc naczelnikiem siły zbrojnej mojego powiatu (Telszewskiego) — powiada on — widziałem, jak napoczątku lud wiejski cisnął się z zapałem w szeregi obrońców ojczyzny, i widziałem, jak znacznie ostygał później... Każdy prawie kmiotek żmudzki, zaciągając się do wojska, oświadczał i żądał wyraźnie zapisania w kontroli, że idzie z własnej ochoty, nie zaś z kantonu, za dobra, czyli co jedno u nich znaczy, za pana"51). Wreszcie pisarz rosyjski, Puzyrewski, powiada: „udział chłopów w litewskiem powstaniu nadawał mu więcej powagi i czynił go bardziej rozgałęzionem, niźli na Wołyniu i Podolu, gdzie powstanie krążyło wyłącznie prawie pomiędzy szlachtą, z pewnym udziałem mieszczan" 52). Czyż nie popiera to w wysokim stopniu tego, co powiedziałem wyżej, że gdyby wojsko polskie na samym początku powstania wkroczyło na Litwę, zajęło Wilno i proklamowało zniesienie poddaństwa i pańszczyzny włościan, to mielibyśmy odrazu za sobą cały lud wiejski? Sprawa polska stałaby się równocześnie i sprawą włościańską. „Chłopstwo wolne i uzbrojone — powiadam w innem miejscu — była to rewolucya społeczna, której fale rozkołysane mogłyby posunąć się aż do Pskowa, Nowogrodu, Smoleńska, Czernihowa, Połtawy, wywołując w całem cesarstwie nowych Steńków Razinów i Puga-czewów" 53). I nie należy zapominać o tem, że w końcu marca o wiele już gorsze na Litwie były warunki dla powstania. Chłapowski pisze w swych Pamiętnikach, że 1100 oficerów Polaków wysłano do Rosyi 54). Byli to oficerowie z korpusu litewskiego i z drugiej dywizyi huzarskiej Pahlena. Wysłano 50) Str. 87. T. II. Pamiętniki Andrzeja Przyalgowskiago — Pamięt. Bronikowskiego. 51) „Zbiór pamiętników o powstaniu Litwy", wydany przez F. Wro-tnowskiego. Paryż, 1835. 52) Str. 225. „Wojna polsko-rosyjska 1831 r." przez A. Puzyrew-skiego — przekład Piotra Jaxy Bykowskiego. Warszawa, i8S8. 53) Jan Olrych Szaniecki—Szkic biograficzny — w Dodatku literackim do „Kucyera Lwowskiego" (10 sierpnia 1891). 54) Str. 62. Część druga. 233 ich przeważnie na Kaukaz. Znanych z patryotyzmu i postępowych przekonań obywateli wywieziono do Rosyi. Ogłoszono stan wojenny i teroryzowano ludność. I pomimo to powstanie ogarnęło wszystkie powiaty i stało się groźnem dla najazdu moskiewskiego. I dla czego włościanie litewscy dość przędko ostygli w swym zapale dla powstania? Dla tego, że tracili nadzieję, ażeby to uciążliwe położenie, w jakiem się znajdowali, mogło było się odmienić. Pewna liczba właścicieli ziemskich ogłosiła u siebie wolność włościan, porobiła im pewne ustępstwa i darowizny, ale znaczna większość w niczem nie zmieniła dawnego stanu rzeczy. Przy tem prywatne uwalnianie włościan, bez sankcyi władzy publicznej, nie mogło wzbudzić zaufania. Ile wiem, w jednym tylko powiecie Oszmańskim nowoutworzony rząd tymczasowy proklamował wolność włościan. Przyczynił: się do tego głównie Jerzy Soroka, 84-letni starzec, w którym—jak powiada Hipolit Klimaszewski — rewolucya. 29 listopada zrodziła uczucia młodzieńcze i w całej mocy wyświeciła jego charakter i miłość ojczyzny. Wrażenie tej pro-klamacyi było ogromne: „dobrowolnie — powiada Klimaszewski— z różnych stron gromadził się tłumny ochotnik, i gdyby nie płoche odbieżenie Oszmiany przez naczelników siły zbrojnej i cofnięcie się wojska w chwili właśnie zbliżania się nieprzyjaciela, mógłby był ten jeden powiat stać się podporą oswobodzenia całej Litwy; różnemi bowiem drogami ciągnęło z powiatu do głównej kwatery pięć tysięcy ludzi..." 55). Ażeby podać powstaniu litewskiemu pomoc i przenieść nawet główny teatr wojny na Litwę, Prądzyński przedstawił naczelnemu wodzowi genialny plan. „Plan to był śmiały — powiada Barzykowski—ale bez zaprzeczenia genialny, i gdyby się udał, mógł mieć wielkie korzyści i następstwa" 56). „Plan Prądzyńskiego doskonale obmyślany — powiada Puzyrewski — nie przyniósł Polakom oczekiwanych korzyści, ale nadto doprowadził ich do Ostrołęckiej katastrofy; cała wina tego cięży na wodzu naczelnym Skrzyneckim, który ostatecznie wykazał niezdolność w dowodzeniu armią i kierowaniu jej działaniami"57). Skrzynecki przyjął niechętnie plan Prądzyńskiego, zmuszony niejako interwencyą Rządu Narodowego. Barzykowski opowiada że Prądzyński, wyczerpawszy wszystkie argumenty 55) Str. „Pamiętnik emigr.". Konrad. 56) Str. 381. T. III. a7) Str. 177. 234 za swoim planem i widząc opór Skrzyneckiego, pytał się go-z pewnem urąganiem: „do czego go nieczynność doprowadzi, na czem on swoje nadzieje pokłada? Na powstaniach Litwy i Rusi, na interwencyi, na łasce Boga? Wszystko to nie pomoże, i jeżeli sami czynni nie będziemy, upadniemy koniecznie". — „A gdy pobici będziemy — mówił na to Skrzynecki — cóż wtedy nastąpi?" — „To samo — odpowiedział Prądzyński— ale bijąc się, mamy przynajmniej jakąś nadzieję, jakieś widoki, przynajmniej honor ocalimy, i im prędzej będzie koniec,, tern lepiej, bo mniej zniszczenia w kraju nastąpi". — „Ale ja nie chcę takiej katastrofy przyśpieszać—mówił Skrzynecki— czas często wiele daje i nam wiele dać może" 58). Mówiąc to, myślał o interwencyi zagranicznej. Nie był wodzem naczelnym, ale dyplomatą. Wbił sobie w głowę, że Francya i Austrya koniecznie przyjść muszą z pomocą. „Pisał i memoryały zagranicę; gwałcił prawo, które sferę jego działania zaznaczało, i zapominał o najświętszych dla siebie obowiązkach"59). Wkroczenie wojska polskiego na Litwę miał poprzedzić manifest Rządu Narodowego do ludności w tym kraju zamieszkałej. Przy dyskusyi nad manifestem starły się z sobą. gwałtownie dwa stronnictwa: zachowawcze, które coraz wyraźniej stawało się wstecznem, i konstytucyjne. W zachowa-wczem stronnictwie zaczął przewodzić Aleksander margrabia Wielopolski, który po nieudałych swych misyach dyplomatycznych do Berlina i Londynu, wrócił do Warszawy i ogłosił, że niechęć rządów dania pomocy Polsce pochodziła stąd, że uważały sprawę powstania za dzieło rewolucyjne, kierowane przez gotowych na wszystko jakobinów. W niechęci swojej do wszystkiego, co objawiało jakieś dążenia rewolucyjne, Wielopolski i najbliżsi jego stronnicy, Konstanty Swi-dziński, Hubę, Zaborowski, Łubieńscy, zapędzali się tak daleko, że dawali się słyszeć z tern, że „lepiej niech wrócą Moskale, niż zezwolić na panowanie rewolucyjnych opinii". Wła-śnie sprawę włościańską uważano za najbardziej rewolucyjną. Bonawentura Niemojowski był tego zdania, że Litwa, łącząc się z Polską, powinna przyjąć i jej konstytucyą, a zatem i wolność włościan. Przeciwko temu oponowali: Wielopolski, który został radcą w wydziale zagranicznym, i Gustaw Małachowski; utrzymywali oni, że Litwa powinna zatrzymać swoje . dawne prawa. Na posiedzeniu rządowem 3-go maja przyszło 58)      T. III. str. 382. 59)      L. c., str. 384. 235 nawet do ostrej wymiany zdań pomiędzy Niemojowskim i Małachowskim, skutkiem której obaj ustąpili z rządu. Wybrano drogę środkową: zamiast stanowczego ogłoszenia zniesienia poddaństwa, prawnie nieistniejącego już w Królestwie Pol-skiem, odwoływano się do uczucia szlachty folwarcznej, by uczyniła to dobrowolnie. Manifest z dnia 13 maja, napisany przez samego Czartoryskiego, przypominał, że gdzieindziej lud odzyskał swe prawa żelazem i ogniem, i wyrażał tę nadzieję, że u nas otrzyma je jako dar swych śpółbraci. „Czyn wspaniały, sprawiedliwy i konieczny stanie się dziełem wasnej woli. Wy sami ogłosicie ludowi jego uwolnienie i w ten sposób powitacie powrót ku wam orłów polskich". Jak widzimy, same wypadki wysuwały wciąż sprawę włościańską naprzód. Dziennikarstwo zwracało się ku niej często, przypominano ją w Towarzystwie Patryotycznem, wreszcie istniało Towarzystwo przyjaciół ludu 60), założone w dniu 3-go maja za inicyatywą Szanieckiego w łonie samego sejmu. Towarzystwo przyjaciół ludu miało na celu ułatwiać włościanom nabywanie własności, szerzyć pomiędzy nimi oświatę przez zakładanie szkółek i skłaniać do zajmowania się przemysłem. Do towarzystwa przystąpiło 30 posłów; prezesem wybrano Walentego Zwierkowskiego, sekretarzem Jana Nepomucena Janowskiego, który był sam pochodzenia włościańskiego. Zaczęło ono korzystnie oddziaływać na opinię, i "gdyby oręż polski — powiada Janowski — przy fatalnym obrocie, jaki wzięła sprawa powstania, mógł był zostać zwy-cięzkim, stowarzyszenie w mowie będące przyśpieszyłoby było niewątpliwie chwilę ogólnego usamowolnienia i uwłaszczenia ludu wiejskiego"61). Ale dla tego, ażeby oręż polski mógł był zostać zwycięskim, trzeba było wyzwolić wszystkie siły, trzeba było najliczniejszą ludność spoić potężnym interesem ze sprawą powstania. Pojmował to Szaniecki, który w swoim czasie należał do najdalej sięgających umysłów w rozumieniu sprawy społecznej 62), i po katastrofie Ostrołęckiej przypomniał sejmowi ó potrzebie prędkiej decyzyi w sprawie włościańskiej, a przy rozprawach o pospolitem ruszeniu w dniu 4-go czer 60)      Nazwę tego towarzystwa odmiennie podają: Morawski — Towa rzystwo przyjaciół włościan; Janowski — Towarzystwo polepszenia bytu włościan. Janowski podaje datę założenia, dzień 1 go czerwca. 61)      Str. 11. „O początku demokracyi polskiej" — krótka wiadomość przez J. N. Janowskiego. Paryż 1862. 62) „Olrych Szaniecki, nieposzlakowany patryota, człowiek doświadczony, ujmującej słodyczy umysłu, wyznawca rozległych przeobrażeń 236 wca przedstawił swój proiekt, w którym łączył powołanie całej ludności do broni z uwłaszczeniem włościan. „Rodacy — pisał Szaniecki w zakończeniu. — Wystawmy sobie chwilą okropną, gdyby nas wrogi pokonać miały! Krew braci naszych, nadaremnie przelana, spłynęłaby na głowy nasze! Byt nasz na wieki stracony! Nie czekajmy tej chwili! Korzystajmy ze sposobności! Uprzedźmy ją! Niech nas ogarnia rozpacz szlachetna. Wczesna doprowadzi nas do zwycięstwa, niewczesna— do grobu" 63). Tymczasem i wstecznictwo zataczało swe działa do ataku. Pod pozorem, że w rządzie nie było jedności, że rząd nie może być pięciogłowy, jeżeli ma być silny i sprężysty, usiłowano przeprowadzić reformę, która miała skupić władzę w jednej osobie. Właściwie jednak nie chodziło o to, ażeby wytworzyć silny i sprężysty rząd, ale wstecznikom głównie chodziło o to, ażeby ograniczyć wolność druku i zgromadzeń, ażeby głó-wniejszym demokratom zakneblować usta i odebrać możność działania. Dzięki bowiem kaliszanom, konstytucyonalistom, ściśle przestrzegano wolności konstytucyjnej. Cenzurą dla dzienników było tylko sumienie patryotyczne redaktorów. Wincenty Niemo-jowski który zarządzał sprawami wewnętrznemi, „był — jak powiada, Barzykowski — uczniem Beniamina Constant, zwolennikiem aż nadto uprzedzonym o rządach konstytucyjnych, tem samem więc nie sprzyjał wszelkiej władzy śledczej, wszelkiej tajnej policyi" 64). Tymczasem—jak świadczy drugi historyk, Teodor Morawski—„porządku, jaki panował aż dotąd (do czerwca), lubo go niestrzegła policya ani żandarmerya, odprawiona do szyków wojennych, bodajby znalazł się gdziekolwiek przykład nawet w czasach pokoju! Ani naruszył tego porządku naród, ani go pogwałciło najmniejsze przestąpienie praw ze strony zwierzchności" 65). I przytem, jeżeli porównamy czynność rządu społeczności, usposobiony zastosować odleglejsze następstwa demokratycznej nauki, np. spólnictwo, nakoniec przez czas ujarzmienia wydatniejszy członek opozycyi". Str. 401. „Nowa Polska". Paryż, 1835. Przytoczone słowa zasługują na uwagę i z tego względu, że pismo to zjadliwe mało o kim dobrze się wyrażało. 62) Protokóły sejmowe wspominają w następujący sposób: ten wniosek „deputowanego Szanieckiego, jeszcze w miesiącu lutym do komisyów odesłany, a teraz stosownie do okoliczności przerobiony, mający na celu, aby naród jak najprędzej wywalczył niepodległość". Cały projekt jest wydrukowany w Przeglądzie dziejów polskich (Część trzecia, Poitiers, 1839.) 64) Str. 22, II. 65) Str. 367, T. VI. 237 pięciogłowego i dyktatury Chłopickiego, to pierwszy o wiele większą rozwinął czynność i istotnie postawił kraj na silnej stopie zbrojnej. Eeformistom przyszedł z pomocą Skrzynecki. Jątrzyły go dzienniki, które ostro krytykowały jego nieudałą wyprawę, który własną winę swej nieudolności i opieszałości chciał zrzucić na „systematyczny anarchizm" rządu, tłumacząc się, że niedostatek żywności opóźniał pochód. Opóźnianie się Skrzyneckiego było tak wielkie, że armia, nie doczekawszy się go w Śniadowie, wyruszyła sama bez rozkazu wślad za uchodzącym nieprzyjacielem, i naczelny wódz dopędził ją w Gaci. „Wódz zgubił armię — mówili żołnierze złośliwie — szukać więc jej musiał". Mowa Lelewela w Towarzystwie Patryotycznem, w której utrzymywał, że rewolucya narodowa powinna być zarazem i rewolucya socyalną, przyśpieszyła atak reformistów. Wypchnięto naprzód Jana Ledóchowskiego, popularnego detro-nizacyą Mikołaja. Wystąpił on z oskarżeniem rządu, że toleruje rewolucyę jakobińską, że to przestrasza rządy europejskie, i że z tego powodu nie chcą nam pomagać, ani nawet traktować z nami. Zaradzić temu może reforma rządu, ustanowienie rządu jedynowładnego. Największa bitwa w tej sprawie stoczyła się w dniu 9 czerwca. Szaniecki w znakomitej mowie ocenił właściwe dążenia reformistów. „Myli się, kto mniema — że rewolucya narodowa obejść się może bez socyalnej: socyalną jest środkiem do narodowej, przez nią ostatnia istnieć tylko może". Dzisiaj już cały świat cywilizowany dzieli te zasady socyalne, które wam się wydają straszne. I co nam pomogły rządy? Nie do rządów, ale do ludów odwoływać się i zwracać* należy. Dominik Krysiński uspakajał także szlachtę folwarczną, tłómacząc jej, że rewolucya socyalną—to nieustanny postęp w urządzeniach społeczeństwa narodu. Głosowanie odbyło się w tej sprawie 11 czerwca, i kiedy marszałek ogłosił, że wniosek zmiany rządu większością odrzucony został, „liczne i przedłużone dały się słyszeć oklaski publiczności" — zapisuje protokuł sejmowy. Szaniecki w mowie swojej powiedział: „Jeżeli mamy poddać się znowu jednemu, obierzmy lepiej odraz u króla, lecz nie małpujmy króla". — Nie chcą nas Habsburgi, nie mamyż Jagiellona? — mówił Wincenty Niemojowski. Istotnie, wybór króla może byłby najlepszym załatwieniem kwestyi rządowej. Mickiewicz w artykule swoim o konstytucyi trzeciego maja (Pielgrzym, 1833 r. )pisze, że nie waha się powiedzieć, że w cza 238 sie rewolucyi nadanie narodowi króla wyrażało życzenie mas narodowych. „Odwołujemy się—powiada—do powstania Litwy, Ukrainy, Podola, Białorusi. Jakie wrażenie zrobiłaby w tych prowincyach wieść, że król polski, wielki książę litewski, ruski i pruski ciągnie odzyskać nasze dziedzictwo!"66). Powiem nawet więcej — jakkolwiek może to wielce gorszyć naszych starych demokratów — że król polski, ciągnący na Litwę i ogłaszający zniesienie poddaństwa i pańszczyzny, — byłaby to rewolucya socyalna, któraby odrazu dała silną podstawę walce narodu z najazdem. Wybór króla byłby ostatecznie zakończeniem tylko tymczasowości bezkrólewia. Sejm bowiem uchwałą swoją z dnia 8 lutego w imieniu narodu oświadczył, „iż uznaje monarchię konstytucyjną reprezentacyjną z prawem następstwa wybrać się mającej rodziny, jako jedynie odpowiadającą potrzebom swoim; że form jej w tern nawet bezkrólewiu przestrzegać będzie i nikomu ich bezkarnie przekroczyć nie dozwoli". Krukowiecki następnie, jeżeli nie de nomine, to de facto, został królem konstytucyjnym, nieodpowiedzialnym w radzie ministrów odpowiedzialitych. Jeżeliby wybierano króla, to prawie na pewno można powiedzieć, że zostałby wybrany Czartoryski. W sejmie oba stronnictwa walczące z sobą: zachowawcze i konstytucyjne głosowałyby na niego zgodnie, a i wielu z tych, którzy zaliczali siebie do stronnictwa postępowego, oddaliby mu swoje głosy. Czy wybór Czartoryskiego na króla okazałby się korzystny dla sprawy powstania? Oczywista rzecz, że na pytanie to jest bardzo trudno odpowiedzieć. W każdym jednak razie okazał on więcej czynności, gorliwości, a nawet bezstronności w czasie powstania, aniżeli Chłopicki i Krukowiecki. Uważano go za głowę stronnictwa zachowawczego, lecz nie przewodził on w koteryi wsteczników. W walce zachowawców z konstytucjonalistami trzymał się drogi środkowej, i dlatego klęska, poniesiona przez reformistów w dniu 11 czerwca, nie mogła się uważać za jego osobistą porażkę. Mochnacki powiada, że w tym czasie, kto tylko powstawał przeciwko Skrzyneckiemu i ks. Czartoryskiemu, mógł być pewny, że zjedna sobie popularność. Tak mogło być w Warszawie, ale tak nie było ani w sejmie, ani wśród szlachty folwarcznej, której wyrazicielem i organem był sejm. Czy Czartoryski pojmował znaczenie sprawy włościańskiej dla powstania i przyszłości narodowej na tyle, ażeby mógł śmiało podnieść jej sztandar?! Historya 66) Str. 27, „Dzieła Adama Mickiewicza". T. VI. Paryż, 1880. 239 powszechna daje nam przecież przykłady takich zachowawców , którzy stanąwszy u steru władzy i widząc znaczenie pewnej politycznej lub społecznej zmiany w kierunku postępowym, sami stawali się reformatorami i ubiegali w tem swoich przeciwników: postępowców. Czartoryski, wybrany na króla, stałby się bardziej niepodległy od wpływów stronnictwa, i łatwiej mógłby wybrać takich ministrów, którzy lepiej rozumieli potrzeby swego czasu. Wybór króla mógł być korzystny dla powstania i pod względem militarnym. Mianowanie wodza naczelnego zależałoby od króla, a nie od sejmu, i ustałyby a przynajmniej znacznie zmniejszyłyby się intrygi wyższych generałów, które wprowadziły do, wojska anarchię. Wobec króla osoba naczelnego wodza zeszłaby do drugorzędnego znaczenia, i wódz skupiłby całą swoją uwagę na wojsko i wojnę i przestałby się zajmować układami dyplomatycznemi. Właśnie pierwszorzędna rola, jaką mieli naczelni wodzowie w naszem powstaniu, wpływała wiele na dziwne zjawisko, że wszyscy oni, zaczynając od Chłopickiego a kończąc na Rybińskim, zajmowali się dyplomacyą, układami, z uszczerbkiem spraw wojennych. Ze względów militarnych, żałować należy się, że porażka reformistów nie dala kónstytucyonalistom na tyle siły, ażeby mogli usunąć zachowawców z rządu i sami nim opanować. Stawała temu na przeszkodzie głównie osoba Czartoryskiego. Opanowanie rządu przez kaliszanów sprowadziłoby prawdopodobnie odebranie naczelnego dowództwa Skrzyneckiemu i mianowanie wodzem naczelnym generała Umińskiego, który zobowiązywał się ściśle stosować do planów i wskazówek Prądzyń-skiego. Wmieszanie się Skrzyneckiego do walki stronnictw politycznych miało jak najgorsze dla niego samego następstwa. Wojsko już poprzednio straciło było wiarę w jego zdolności militarne, teraz stronnictwo demokratyczne zawrzało strasznym przeciwko niemu gniewem, ujrzawszy w nim pomocnika wsteczników. Niepopularność Skrzyneckiego zachwiała i dawną popularność Czartoryskiego, ponieważ uważano tego ostatniego za protektora naczelnego wodza. Sarkano coraz głośniej na jego nieczynność; wołano za Prądzyńskim, że każdy dzień zwłoki pogarsza sprawę powstania; namiętny starzec — jak nazywa Krukowieckiego Mochnacki—sprawując w tym czasze urząd gubernatora Warszawy, swoimi dowcipami i przemowami podburzał coraz silniej opinię przeciwko naczelnemu wodzowi. Skrzynecki odczuwał to i, chwiejny z usposobienia, 240 tracił coraz więcej wiarą w samego siebie. Tomasz Łubieński, naczelny szef jego sztabu, który znosił się bez jego wiedzy z Prądzyńskim, skłonił go wreszcie do przyjęcia planu wyprawy na Ridigiera. Plan ten, jak i wogóle wszystkie plany Prądzyńskiego, był nakreślony z całą dokładnością i ścisłością, pokonanie Ridigiera było zapewnione, a wrazie tego pokonania, „szeroki południowy pas kraju, słabo tylko obraniany przez wojska Kajzarowa i Rotha, otwierał polakom nowe pole działań wojennych" 67). Niepotrzebne dodatki, które porobił Skrzynecki, zaszkodziły dokładności planu, a nieudolne wykonanie onego i anarchia wojskowa dozwoliły Ridigierowi wymknąć się cało i wyrządzić nawet wojsku polskiemu dotkliwe straty. Generał Jankowski, któremu Skrzynecki polecił wykonanie planu, „co do liczby — opowiada Weyssenhoff — był mocniejszy od nieprzyjaciela, co zaś do gatunku wojska — nie było żadnego porównania: nasze składało się ze starych i najlepszych pułków; generał Rudigier zaś prowadził po większej części różnorodnych rekrutów: położenie zaś jego w chwili, kiedy miało przyjść do boju, było najsmutniejsze, gdyż nieprzewidzianie znalazł się między naszem wojskiem, które go otaczało z przodu, z prawego boku i z tyłu, po lewej zaś stronie miał rzekę Wieprz bez żadnej przeprawy. Niepojętym wszakże sposobem stało się, iż bez boju wrócił nazad spokojnie, zabrawszy nam bagaż i kasę jazdy. Nasi generałowie, Jankowski i Bukowski, patrzyli na ten ruch nieprzyjaciela i nic nie przedsiębrali" 68). Warszawa zawrzała gniewem. Głośno zaczęto mówić o zdradzie. Domagano się surowego ukarania winnych generałów. Na żądanie sejmu, Skrzynecki został zmuszony generałów Jankowskiego i Bukowskiego oddać pod sąd wojenny. Wiedząc jednak, że i sam zawinił, przewlekał sprawę. W tym właśnie czasie przybył do Warszawy Żarczyński z Podola i przywiózł list niejakiej pani Cybulskiej, mieszkającej na pograniczu Galicyi, adresowany do naczelnego wodza. W liście tym Cybulska donosiła: „że w Warszawie knuje się ogromna konspiracya przeciwko Rządowi Narodowemu i rewolucyi, że na czele tego spisku stoi Hurtig; że Jankowski przedał się moskalom (nb. list był datowany przed rozprawą Jankowskiego z korpusem Ridigiera); że Krukowiecki silnie intryguje i zbiera partyę, która ma mu poruczyć zwierzchnią władzę w kraju, że 67) Str. 249. Puzyrewski. 68) Str. 230. Pamiętnik. Hist. demokr. w Polsce. 16 241 Lessel, cukiernik, ma u siebie kasę spiskową, a Sałacki kore-sponduje z Moskwą"69). Cybulska nie utrzymywała tego na-pewno, ale powtarzała to, co słyszała. Należało więc rozciągnąć* ścisły nadzór nad wymienionemi osobami, ale rozgłaszać treść tego listu było dobrowolnem podkopywaniem zachwianego już zaufania w narodzie. Skrzynecki jednak skwapliwie chwycił się denuncyacyi, bo wybawiała go ona z wielkich kłopotów. „Narobiwszy więc dużo hałasu po pismach i rozkazach, gdzie tak przemawiał, jakby faktum zdrady kraju niepodle-gało żadnej wątpliwości", zwołał sąd nadzwyczajny i oddał pod ten sąd wymienione osoby. „Denuncyacyi nie wierzył — powiada Kamil Mochnacki — czego najlepszym dowodem, że Krukowieckiego, którego także obejmowała, pod sąd oddać nie kazał". Nie chodziło mu o udowodnienie zbrodni i przykładne onej ukaranie; ale szło mu, „bo tego krytyczne jego położenie wyciągało, aby ta sprawa ile możności jak najdłużej potrwać mogła". W dniu 29 czerwca, kiedy aresztowano podejrzanych o zdradę, zbiegowiska ludowe w Warszawie przybrały groźne rozmiary. Zwierkowski opowiada, że „od kościoła pijarów już prawie przecisnąć się nie było można między masami ludu, który tylko ciągle wydawał okrzyki: „wieszać zdrajców!" Niezadługo wyprowadzono generała Hurtiga. Postępował on między dwoma szeregami gwardyi. Lud przełamał szeregi, rzucił się na Hurtiga i podarł na nim mundur. To się stało prawie w oka mgnieniu. Ledwo gwardya zdołała go obronić na drodze przez Staremiasto do zamku"70). Zawziętość ludu przeciw Hurtigowi była najzupełniej usprawiedliwiona. Pastwił się ten siepacz konstantynowski w Zamościu nad Łukasińskim i innymi spiskowcami. Jakkolwiek denuncyacya mogła być fałszywa, to już dawnem swojem postępowaniem zasłużył na szubienicę. Przypominał z goryczą zapewne okrucieństwa swoje w Zamościu, kiedy „obdarty ze szlif i włosów na głowie, w spodniach tylko i koszuli, ledwie żywy siedział na stołku (w kancelaryi zamkowej) mało co mówiąc". Zaburzenia w dniu 29 czerwca były przygrywką do nocy 69)      Sprawa Jła Jankowskiego —Pamiętnik emigracyi — Ludwik Kapet (6 kw. 1833). Autor artykułu, Kamil Mochnacki, należał do sądu wo jennego i miał wszystkie papiery w ręku. 70)      Zaburzenia w Warszawie dnia 29 czerwca 1831. - Pamiętnik Emigracyi —Zygmunt August Jagiellończyk (16 czerwca 1833) i Henryk Walezy Kapet (25 lipca 1833). 242 15 sierpnia. Warszawa już się nie uspokoiła: gniew coraz sro-żej żarzył się w jej łonie. To, co się działo u steru rządu, wzbudzało straszne podejrzenia. Skrzynecki z dziwnym spokojem przypatrywał się, jak Paskiewicz, po śmierci Dybicza naznaczony naczelnym wodzem rosyjskim, usiłował przeprawić się przez Wisłę, chociaż sam Skrzynecki utrzymywał przed Kaczkowskim, iż mu łatwo nie dopuścić do tej przeprawy, „gdyż frontem na flankowe ściśnione rosyjskie szyki uderzyć może"71). Paskiewicz przeprawił się przez Wisłę i odbywał prawie bez oporu nader niebezpieczny dla niego marsz wzdłuż lewego brzegu Wisły ku Warszawie. Skrzynecki zaś zamiast wojowania z moskalami wojował z dziennikarzami, którzy nie szczędzili mu ostrych słów. Zaufanie dawne w szczerość patryotyczną wodzów doznało zawodu. Wszak ten i ów umknął potajemnie do szeregów moskiewskich. Zwłaszcza starzy generałowie wzbudzili ku sobie podejrzenie; nawet Chłopicki, mówiąc o nich, nazywa ich „mniej chętnymi powstaniu i wojnie" 72). Nieufność ku dowódcom, wzmagając się, doszła wreszcie do tego, że—jak opowiada Bogdański — „z małemi wyjątkami wszystkich prawie generałów miano w podejrzeniu, wyrzucano im nieczynność lub obwiniano ich o zdradę" 73). W wojsku rosło niezadowelenie, w izbach burzono się. Zażądano wreszcie stanowczo od Skrzyneckiego, ażeby ten wydał bitwę moskalom. Skrzynecki porobił do niej przygotowania i.... cofnął się. Odebrano więc mu dowództwo. Działo się to 10 sierpnia. Na miejsce Skrzyneckiego wodzem naczelnym mianowano Henryka Dembińskiego, przybyłego z Litwy bohatera. Opowiadania o znakomitym jego odwrocie olśniły Warszawę. Widziano w nim zbawcę Polski i z takimże zapałem okrzykiwano go, jak Chłopickiego w pierwszych dniach powstania. Rychło jednak zdołał on oziębić uczucia ludu. Wiązanie się jego ze wstecznikami, nienawiść ku Towarzystwu patryotycznemu, odgrażanie się demokratom mieczem katowskim 74) zniweczyły jego krótką popularność. Wiadomość wszakże o mianowaniu go naczelnym wodzem wywarła dobre wrażenie. Spodziewano się, że Dembiński nie pójdzie 71) Str. 35, II. „Wspomnienia" — Kar. Kaczkowskiego. 72) „Coup d'oeil sur la revolution de Pologne". 73) Str. 116, Zbiór pam. 74) W pisemku swojem: „Mein Feldzug nach und in Littauen, und mein Ruckzug von Kurszany nach Warschau" (Lipsk, 1832) żałował jeszcze, że nie skorzystał z swej krótkiej władzy i nie ściął jakie z piętnaście głów. 243 w ślady Skrzyneckiego i uderzy śmiało na Paskiewicza. Tym-czasem dowiedziano się, że armia polska cofa się ku Warszawie, i dnia 15 sierpnia główna kwetera już o dwie mile tylka była od niej oddalona. W ludzie zawrzało uczucie gniewu i zemsty. To były istotne przyczyny krwawej nocy sierpniowej, i innych szukać nie trzeba. Stronnictwo demokratyczne, gdyby miało dobrą organi-zacyę i nakreślony program działania, mogło i powinno było skorzystać z wybuchu gniewu ludowego i krwawe zaburzenia przeistoczyć w istotną rewolucyę. Tymczasem niestety orga-nizacya była marna, a programu prawie żadnego. Rozprawiano wiele, gadano dużo o rewolucyi, straszono szlachtę, ale tego, co mogło być jądrem ówczesnej rewolucyi, nie wyświetlono i nie określono dokładnie. Towarzystwo Patryotyczne, które wzbudzało gniew zapamiętały wsteczników, przedstawiało organizacyę demokratyczną, ale organizacya ta była nader luźna, i brakło jej żywiołu umysłowego. Dawniejsi założyciele Towarzystwa Pa-tryotycznego, skoro rozpoczęła się wojna, wstąpili w szeregi zbrojne i walczyli z orężem w rejsu. Cholera zabrała dwóch dzielnych przywódców: Ludwika Żukowskiego i adwokata Józefa Kozłowskiego. Oprócz Lelewela, który więcej nazwiskiem swojem aniżeli czynnością mógł służyć Towarzystwu, największą siłę jego umysłową przedstawiał Jan Czyński. Był to ruchliwy umysł, ale dosyć płytki, a przytem nie odznaczał się charakterem i nie umiał zdobyć należnej powagi. Maurycy Mochnacki, ciężko ranny pod Ostrołęką, wrócił znowu do pióra, lecz z osobistych więcej niż z politycznych względów trzymał się zdała od Towarzystwa. Wybuch gniewu ludowego był do przewidzenia i nie był niespodzianką dla żadnego stronnictwa, a najmniej dla demokratycznego. W tym czasie nazwa arystokratów już się była upowszechniła. Arystokraci chcieli uprzedzić rewolucyę, i Dembiński jako wykonawca ich planów miał zamknąć sejm, uwięzić Lelewela, Krukowieckiego i głośniejszych demokratów, ogłosić się dyktatorem i ująć wszystko w karby wojskowe. Demokraci mówili o mającej wkrótce wybuchnąć rewolucyi socyalnej. Sołtyk powiada, że naznaczono jej termin na 18 sierpnia. Zrewolucyonizowana ludność miała zmusić sejm do zamianowania Rady Najwyższej, która by się składała z 9 lub 15 członków, znanych ze swego charakteru i przekonań, demokratycznych i łączyła w sobie władzę prawodawczą i wykonawczą, słowem—podług Czyńskiego — miała stać się dla Polski temr 244 czem była w 1793 r. Konwencya dla Francyi. Sejm po zamianowaniu Rady Najwyższej, powinien był rozwiązać się. ponad Radą Najwyższą miał stanąć tryumwirat, złożony z Lelewela, ks. Puławskiego i Zaliwskiego. Zmiana jednak formy rządu i osób w rządzie nie stanowiłaby tej rewolucyi socyalnej, o której wciąż mówiono. Domagano się czynnego działania i sprężystości, ależ i Dembiński mógł być czynny i sprężysty. Towarzystwo Pa-tryotyczne marnowało czas w szumnych, ale czczych rozprawach o równości powszechnej i nie wystawiło żadnego określonego programu. Nie rozumiano tego nawet, że podstawą ówczesnej rewolucyi socyalnej powinna była stać się sprawa włościańska. Jan Czyński, kierownik niejako Towarzystwa Patriotycznego w tym czasie, w broszurze swojej francuskiej o wypadkach nocy 15 sierpnia, nic nie mówi o kwestyi włościańskiej 75). Nie Towarzystwo Patryotyczne skorzystało z krwawych wypadków sierpniowych, lecz generał Krukowiecki. Kajetan Koźmian dobrze go scharakteryzował, mówiąc o nim: „w sobie samym zakochany, zarozumiały, próżny, zazdrosny, burda, wszystko poświęcał swojej wygórowanej ambicyi, i nikogo wyższym nad siebie ani w talentach, ani w cnocie, ani w rozumie nie przypuszczał; zazdrościł, nienawidził i wszystkimi środkami szkodził..." 76). Będąc gubernatorem Warszawy, zjednał on sobie lud miejski, który widział w nim czynnego i sprężystego administratora i—jak się zdawało—stanowczego przeciwnika wszelkich układów z Moskwą. Odsunięty w tych czasach od gubernatorstwa, wymyślał na arystokratów i pochlebiał demokratom. Kto go słuchał — a wszystkich zaczepiał— mógł sądzić, że ma przed sobą zapalonego rewolucjonistę. Maurycy Móchnacki, usprawiedliwiając się niejako, że swojemi artykułami torował mu drogę do władzy, pisze: „Z pomiędzy wszystkich hrabiów austryackich i pruskich, ze wszystkich pedantów strategii, ze wszystkich ideologów polityki, którzy sprawę Polski przywiedli do tego stanu, jeden Krukowiecki taki, jakim był wówczas, albo za jakiegośmy go poczytywali, zdawał się mimo podeszłych lat swoich, zdolnym do tych szalonych, ale koniecznych i olbrzymich kroków! Był niewątpliwie w dotychczasowem postępowaniu swojem, "W oświadczeniach, w obietnicach najwięcej rewolucyjny; jego 75) „La Nuit du 15 aout 1831 a Varsovie". Paris, 1832. 76) Str. 514. Pamiętniki. Oddział III i ostatni. Kraków, 1865. 245 popędliwość, jego sarkazmy, jego impozycya we wszystkiem co czynił i mówił, rzeczywiście nie jedną miarą rymowały z dezorganizacyą, z pojęciami rozpaczy, z potrzebą ostatniego wysilenia. Któż mógł przewidzieć, lub odgadnąć co nastąpi? Kiedy inni zapowiadali, że nie odmienią dotychczasowego trybu postępowania, on rzeczywiście i jawnie wszystkich zaręczał że objąwszy władzę natychmiast wszystko odmieni, z gruntu zburzy budowę wzniesioną przez Skrzyneckiego w wojsku, tych bez zwłoki usunie, którzy się pokazali niezdatnymi w jakiejkolwiek części służby publicznej, a tych przykładnie ukarać nie omieszka, którzy złą wolę mieli; mianowicie zaś, że się otoczy bez względu na sejm ludźmi młodymi, światłymi, energicznymi i wszelkie koterye, wszelkie kabały przemocą potłumi. „Izba nie pozwoli generałowi działać w tym duchu"— mówiono mu na kilka dni przed 15 sierpnia; — co mi tam izba — odpowiedział Krukowiecki — nauczyłbym ja ich, gdyby się mieszać chcieli do mego rządu, dość się narządzili,— nie dam im kraju zgubić do reszty!"77). Przyjście do władzy Krukowieckiego, który się narzucił zachowawcom jako obrońca porządku i zagrożonego ich życia, a demokratów zjednał rewolucyjnem swojem gadaniem, obudziło znowu wielkie nadzieje. Krwawa noc 15 sierpnia wstrząsnęła silnie uczuciem narodowem. Ludwik Nabielak bardzo trafnie ją ocenił ze względu na powstanie. „I z nocy 15 sierpnia — mówi on — można było korzystać. Wzmógł się duch w narodzie i stał się groźniejszym wobec nieprzyjaciela obozującego pod samą niemal Warszawą. Jutro, może pojutrze mogło przyjść do walki rozstrzygającej wielkie pytanie, dotyczące bytu lub upadku narodu. Wiele na tem zależało moskalom, żeby wiedzieli, jaki jest duch ogółu, jakie jego usposobienie moralne w tak ważnej chwili, bo od tego zależał rezultat ostatecznego spotkania. Lud, który w obliczu nieprzyjaciela mści się tak okropnie na najmilszych służalcach jego sprawy, pokazał iż nie ze skruchą, nie na kolanach myśli go przyjąć. To ważny punkt. Z tego tylko punktu należało wówczas oceniać te wypadki i owszem dać uczuć moskalom, że Warszawa nie jest do przedania" 87). Maurycy Mochnacki w świetnym i głęboko pomyślanym artykule, który pojawił się 19 sierpnia w Dzienniku Kra 77) Str. 12. Pamiętnik emigr. Kazimierz I. Wielki (25 marca 1833). 78) Str. 15. Trzy dni dowództwa naczelnego Jła Dembińskiego Pam. emigr. Henryk Probus (33 stycz. 1833). 246 jowym P o w s z e c h n y m, witał nowe rządy Krukowie-ckiego z nadzieją, że powstanie wejdzie przecież na tory rewolucyjne. „Władza Prezesa w radzie ministrów, jego wzię-tość, jego moc i popularność dzisiejsza — pisze on — z publicznej wpłynęła opinii, z woli ogółu, z wstrząśnienia rewolucyjnego, którego powody mieszczą się w przywarach i niedo-łężności zniweczonego systemu, w długiej kolei publicznych przygód, w nachyleniu się publicznej rzeczy do upadku, spra-wionem przez upór, zarozumiałość i lekceważenie powszechnego głosu; jednem słowem, wypłynęły z słusznego rozjątrzenia umysłów, a nie z kabał i intryg moskiewskich. Te dwie rzeczy cale różne i dalekie od siebie. Też same przyczyny, które nową ukształciły władzę, zapewnią jej trwałość z prawdziwym pożytkiem dla kraju. System tej władzy powinien być rewolucyjny, gdyż z rewolucyjnego wyniknęła zaburzenia. Wykroczywszy choćby tylko na chwilę z właściwej sobie zasady, runie ta władza jak wszystkie poprzednie, bądź natychmiast bądź powolnem konaniem w długiej i szkodliwej dla kraju niemocy". Jakże trafnie w dalszym ciągu ocenił on szerzone przez zachowawców nadzieje na pomoc zagraniczną! Ustęp ten, napisany z głębokiem zrozumieniem rzeczy i wielką przenikliwością myśli, zasługuje na dosłowne przytoczenie. „Co powie Europa? Co rzekną sąsiedzi? O Boże! czyż dotąd nie wyszliśmy z tego opłakanego omamienia, z tego strasznego nierozumu w polityce? Dogadzając sąsiedzkiej woli, folgując poszeptom zdradzieckiej gabinetów dyalektyki, stanęliśmy nad przepaścią zginienia! Któż hetmanił w polu, kto u nas w radzie przewodził, jeśli nie ci, których nadzieja dalekiej obcej pomocy odwodziła od zadania stanowczych, śmiertelnych ciosów bliskiemu nieprzyjacielowi? „Darmośmy kołatali do względu zagranicznych dworów. Nadzieja zbrojnej interwencyi pokazała się płonną. Dla czego? Grdyż ci, którym się podobało, z użyczenia złego losu, szerzyć i wzmacniać wiarę w pomoc ministrów, rządzących w Austryi, we Francyi, w Anglii i wszędzie indziej, nie zadali sobie tej nawet pracy, żeby pierwej zgłębić pod względem naukowym i filozoficznym istotę, moc, sworność, naturę i ducha polityki tych ministrów". „Naszej dyplomatyce brakowało elementarnych wiadomości co do rzeczywistego stanu zewnętrznych stosunków Polski z Europą. Nasi dyplomatycy tego nawet nie wiedzieli, a co koniecznie wiedzieć należało, że interesem jest ob 247 cych gabinetów, żeby Polska nigdy w dawnych granicach swoich nie egzystowała. Co więcej: że ten interes w mniemaniu rzeczonych gabinetów ma swoją słuszną i z głębokich rozumowań wywiedzioną zasadę". Zasadę tę wyjaśnia, w dalszym ciągu autor. „Pierwsi ministrowie— mówi on — tak we Francyi jako i w Anglii uważają koalicyą monarchów (rosyjskiego, austryackiego i pruskiego) jako warownię społecznego porządku feudalnej Europy przeciwko duchowi zaburzeń i przewadze liberalnych wyobrażeń na zachodzie, które ten porządek podkopują. Byt całej Polski w środku wzmiankowanych mocarstw, w środku między Rosyą, Austryą, Prusami, osłabi albo rozerwie skoncentrowaną jedność samowładztwa tych mocarstw, a zatem zburzy ową tak dzielną, według ministeryalnego rozumienia, warownię dotychczasowego porządku w Europie: gdyż Polska koniecznie liberalna i reprezentacyjna być musi, gdyż Polska samą rozległością dzierżaw i posiadłości swoich, przechyliłaby powszechny w Europie spór na stronę wyobrażeń liberalnych, a tern samem zjednałaby przewagę systemowi reprezentacyjnemu i na północy a tern samem (w mniemaniu gabinetów) przyśpieszyłaby upadek społecznego porządku feudalnej Europy, którym trony niekonstytucyjne jeszcze się utrzymują, w imię którego wszyscy ci królowie razem z ministrami swemi rządzą i panują. „Wzywając litości gabinetów, przepomnieliśmy, że prosimy ich o to, co im niepochybną rokuje zgubę; że prosimy ich o Polskę, któraby natychmiast rozbiła wielką koalicyę północną, dotrzymującą równej wagi tak gwałtownie szerzącemu się liberalizmowi w ich własnej dziedzinie. Trzeba było pierwej zgłębić tę politykę; trzeba było pojąć delikatną naturę tych wszystkich razem stosunków i okoliczności, a potem dopiero wynaleść właściwą drogę dla rewolucyi w Polsce. „Nie gabinety, ale ludy są naszymi sprzymierzeńcami. Nie konający porządek rzeczy w Europie sprzyja naszemu powstaniu, ale nowy, mamiący świetnością swoją, rewolucyjny i straszny jak to wszystko, co jeszcze nie jest, a czego z niecierpliwością oczekują ludy, potęgą i mocą swoją daleko przechodzące królów i ministrów, których panowanie znoszą jakby przez wzgląd na dawne zasługi. Zaczęliśmy się więc kłaniać starcowi w schyłku jego siwizny; a nam wypadało oddać należny hołd prawdziwej sile, mocy i czerstwości. Nas zapewne nie uratuje nawpół spróchniała i butwiejąca Europa, lecz ta Europa, której moc i dzielność coraz się zwiększa i pomnaża". 248 Kiedy organ zachowawców Kuryer Polski, chwytając frazes Mochnackiego, „że rewolucya jest środkiem, arestauracya celem naszego powstania", tryumfalnie zawołał, że cieszy go to, iż Mochnacki „pojął nakoniec, że celem naszej rewolucyi jest restauracya", publicysta nasz wrócił gnowu 22 sierpnia do tego przedmiotu i wyjaśnił, czem jest restauracja Polski wobec zagranicy. „Restauracya terytoryalna starożytnej Polski—powiada;— przyśpieszy upadek społecznego porządku feudalnej Europy przez zburzenie lub osłabienie warowni tego porządku, to jest: przez zburzenie koalicyi monarchów, którzy rządzą bez żadnej przed narodami swymi odpowiedzialności, których władza nie jest konstytucyjną, których potęga wzmogła się przez rozbiór Polski, którzy skoncentrowaną jednością swego samo władztwa w systemie północnym równej wagi dotrzymują duchowi wyobrażeń liberalnych, szerzącemu się w systemie zachodnim i południowym". Demokraci mocno jednak mylili się, mniemając, że Kru-kowiecki podzielał przekonanie rewolucyjne. Miał on istotnie dosyć zdolności a jeszcze więcej ambicyi, i niezawodnie, gdyby po Radziwille został był wybrany na naczelnego wodza, nie-popełniałby takich grubych błędów wojskowych, jak Skrzynecki. Lecz tak samo, jak i inni, był to generał, który rachował tylko na wojsko, widział w carze niezwyciężoną potęgę i czekał na pomoc zagraniczną. Obejmując władzę prezesa — jak widać ze wszystkiego — nie wierzył w możność pokonania wroga. „Prawdziwa tylko miłość ojczyzny — pisał 5 września w liście do swojej żony — mogła na mnie wymódz to poświęcenie, ażebym przyjął ten urząd prezesowski, bo najprzód widzę, że bez pomocy Opatrzności nie możemy jak źle skończyć, zwłaszcza że już przez gazety wiemy, i to z mowy i z debaty Izby deputowanych we Francyi, że żadnej nadziei nie powinniśmy mieć do osiągnięca interwencyi zbrojnej od mocarstw europejskich" 79). Lecz cóż to była za prawdziwa miłość ojczyzny, która narzucała jej swoję osobę, wiedząc, że dopomódz jej nie jest w stanie? Czyż nie byłaby to większa miłość ojczyzny, gdyby nie przeszkadzał objąć władzę tym, którzy mieli jeszcze wiarę i przekonanie, że zbawią ojczyznę? Lecz Polska dla niego była wówczas tylko dobra, jeżeli odpowiadała jego chęciom. Innej Polski on nie chciał. „Na cóż nam się zda Polska? — pisał w tymże liście do żony— 79) Str. IX. Część Druga. "Powstanie Narodu Polskiego w r. 1830— 1331" skreślił Karol Forster. Berlin 1873. 249 jeżeli ma egzystować pod wpływem takich ludzi, jak Puławski, Szynglarski, Czyński i t. p.!" Krukowiecki, obejmując władzę, wyrządził sprawie powstania wielką szkodę. Nie idąc z demokratami, odpychając ich nawet, miał również i arystokratów przeciwko sobie, a ka-liszanie czyli konstytucyonaliści nie popierali go szczerze, ba nie uważali go za swojego. Kiedy Czartoryski z innymi członkami rządu złożył władzę w ręce sejmu, w tym ostatnim najsilniejszy wpływ zdobyli kaliszanie, i oni mianowaliby, gdyby się Krukowiecki nie nazrucił, naczelnym wodzem generała Umińskiego, który w wojsku był ich podporą, tak jak Skrzynecki był podporą arystokratów. Umiński był gorący patryota, który dał się już poznać w czasie spisków, odważny aż do zuchwałości generał, ale co najważniejsza w ówczesnej chwili, szedłby w sprawach wojskowych za radą Prądzyńskiego, w którego geniusz wojskowy wierzył i z którym by się zgadzał. I z innego względu byłoby lepiej, gdyby Krukowiecki nie objął był władzy. Wkrótce bowiem pomiędzy nim i demokratami, którzy uważali go za zdrajcę swego stronnictwa, rozpoczęła się ukryta walka, a ta wzbudziła w nim nieufność ku ludności warszawskiej, skutkiem czego nie tylko nie zużytkował sił onej przeciwko wrogom, ale osłabił obronę Warszawy, zostawiając część wojska w samem mieście dla obrony porządku przeciwko domniemanym anarchistom. Kiedy Krukowiecki objął władzę, stan wojenny przedstawiał się jak następuje. Wojsko polskie — 50 tysięcy i 205 dział zaprzężonych — zajmowało okopy warszawskie. Paskie-wicz posunął się do Raszyna i połączył się z generałem Kreutzem, w ten sposób wojsko rosyjskie wynosiło 80,000 i 400 dział 80). Oprócz tego generał Rudigier przeszedł przez Wisłę w Sandomierskie i mógł połączyć się z Paskiewiczem, ale musiałby poprzednio pobić dzielnego partyzanta Samuela Różyckiego, co okazało się rzeczą niemożliwą. Na trakcie siedleckim aż po Grochów stał generał Rozen, lecz ten miał wszystkiego kilkanaście tysięcy wojska. Generał Krukowiecki, przy którym na życzenie zastępcy naczelnego wodza, generała Małachowskiego, został główny kierunek działań wojennych, zwołał radę wojenną na dzień 19 sierpnia. Obecni byli: wiceprezes rządu Bonawentura Niemo-jowski; generałowie: Chrzanowski, Ramorino, Prądzyński, Umiń 80) Puzyrewski posiada, że Paskiewicz miał 61,000 wojska i 344 dział, a Kreutz — 21,500 wojska i 90 dział. 250 ski, Tomasz hr. Łubieński, Skarżyński, Kołaczkowski, Dembiński, Małachowski, Sierawski i Bem. Głosy oddano na piśmie, Rybiński następnie nadesłał głos. Krukowiecki, przedstawiwszy trzy możliwe projekty: wydanie walnej bitwy pod murami Warszawy, obronę Warszawy i wreszcie opuszczenie stolicy z zamiarem udania się do prowincyi zabranych, rzekł: „Wo-tuję za walną bitwą, nie żebym miał w niej nadzieję pomyślnego skutku, ale że ją uznaję za najszlachetniejsze skonanie naszej sprawy". Chrzanowski doradzał także walną bitwę, chociaż uważał to za krok rozpaczy, gdyż korzyści z bitwy wygranej nie wyrównają stratom z przegranej". Kołaczkowski też uważał walną bitwę za, „jedyny środek ocalenia honoru narodowego". Za opuszczeniem Warszawy głosowali: Dembiński i Sierawski. Większa część atoli generałów oświadczyła się za obroną Warszawy. Zwłaszcza wywody generała Prądzyńskiego były bardzo logiczne i przekonywające. Radził on pozostawić dla obrony Warszawy 40,000 wojska; kilkanaście tysięcy pod dowództwem Turny lub Millera przeznaczyć dla oczyszczenia Płockiego i robienia wypraw przez Wisłę w celu chwytania transportów nieprzyjacielskich; około zaś 20,000 wysłać ku Stanisławowi w celu pobicia Gołowina i oczyszczenia Lubelskiego. Oczyściwszy województwa Płockie, Podlasie i Lubelskie, użyć środków jaknajsprężystszych, „1o ażeby z owych okolic zaopatrywać Warszawę w żywność, 2° ażeby tam wskrzesić ogólne powstanie, któreby przecięło wszelką komunikacyę moskalom, będącym na lewym brzegu Wisły z ich krajem; 3° ażeby z powstania mieć konnych, którymi by kompletować można pułki istniejące"81). „Mam nadzieję—rzekł kończąc Prądzyński — że żeby tylko dotrzymać do zimy, armia rosyjska przed Warszawą zniszczeje"82). Umiński był tegoż zdania i zauważył na końcu, „że dopóki nieprzyjaciel nie ma bliższych mostów na Wiśle, jak w Puławach i Nieszawie, wszystkie nasze działania na prawym brzegu mogą być śmiałe i przynieść wielkie korzyści" 83). Bem także stanowczo oświadczył się za obroną Warszawy z działaniem zaczep-nem na prawym brzegu Wisły. „Tym sposobem — powiedział on — możemy przedłużyć obronę, jak tylko sami zechcemy 81)      Str. 111. Część Trzecia. L. c. 82)      L. c. 83)      Str. 114 L. c. 81) Str. 122. L. c. 251 przez co armia rosyjska sama przed murami naszemi zniszczeje, jeżeli na nią częste wycieczki nocne robić będziemy"85). Korzyści więc strategiczne zmuszały znowu do planu rewolucyjnego. Paskiewicz, koncentrując wojsko na lewym brzegu Wisły, zmuszał do zmiany frontu wojskowego. Teraz prowin-cye zabrane stawały same przez się podstawą nowej linii operacyjnej, zwłaszcza że wojsko rosyjskie, w nich znajdujące się, nie wystarczało do stawienia silnego oporu. Ale Krukowiecki wcale nie myślał o prowadzeniu wojny rewolucyjnej. Już samo mianowanie gubernatorem Warszawy generała Chrzanowskiego, wielce niepopularnego w tern mieście, pokazywało że Krukowiecki nie ufał ludowi warszawskiemu, obawiał się jego uzbrojenia. Czynność wojskową za-niedbywał dla policyjnej, mniej się zajmował przygotowaniem do obrony należytej, aniżeli śledzeniem Towarzystwa Patry-otycznego. W dniu 2-go września pisał sekretnie do guburna-tora: „Raporta tajnej policyi przekonywają mnie, że pomimo ostrego rozkazu, ogłoszonego w gazetach, zakazującego To- ' warzystwu Patryotycznemu zbierać się na posiedzenia, członkowie jego znaczniejsi schodzą się codzień gdzieindziej dla układania nowego projektu zaburzenia, już nawet udecydo-wali pozbawić mnie życia. Nim przedsięwezmę środki gruntownego wykorzenienia tego klubu, nim przystąpię do takiego niektórych członków ukarania, które by przestachem wszystkich innych przerazić potrafiło, myślę, że mi są potrzebne do otrzymania tak jasne dowody, które by przekonały publiczność o konieczności takiej surowości Rządu"85). I to pisał wówczas, kiedy Paskiewicz ustawiał działa i przygotowywał się do szturmu Warszawy. Wojsko polskie nie było w tak rozpaczliwem położeniu— jak to przedstawił Krukowiecki na radzie wojennej — lecz przeciwnie i Paskiewicz, i szef jego sztabu Toll widzieli dobrze, że w razie udania się wypraw na prawym brzegu Wisły, a warunki wielce temu sprzyjały, położenie wojska rosyjskiego, gdyby nawet zdobyło Warszawę, stawało się bardzo niebezpieczne. Postanowiono więc zawiązać układy i w tym celu wyznaczono generała Dannenberga. I istotnie układami tymi zadano powstaniu cios stanowczy. Krukowiecki, który nie szczędził słów potępienia Skrzyneckiemu za jego skłonność do układów, teraz narzucał je wszystkim z całą gwałtownością i namiętnością. Ministrowie oświadczjdi Krukowie 85) Str. 161. Część Trzecia. „Powst. Nar. Pol."—Forstera. 252 ckiemu, że nie mogą zaprzeczać słowom manifestu sejmowego z dnia 30 grudnia 1830 r. i, jakkolwiek zezwolili na rozpoczęcie układów, to jednak z tern, ażeby miały na oku całą Polskę w dawnych jej granicach. Bonawentura Niemojowski ułożył odpowiedź Paskiewiczowi w tym duchu. Krukowiecki, chociaż podpisał tę odpowiedź jako prezes rządu, był jednak mocno z niej niezadowolony. Mniemał, że znajdzie on poparcie księcia Czartoryskiego. „Jesteśmy skazani na zgubę — pisał do niego w liście 4 września o godzinie 10 wieczorem datowanym — ponieważ niopodobna przemówić do rozumu panów z rządu i sejmu. Dobry Bóg podał nam deskę ocalenia/ a my ją odpychamy. Stronnictwo Kaliskie i Towa-trzystwo Patryotyczne idą w zawody, odrzucając warunki, jakie generał Dannenberg nam zakomunikował z rozkazu Pa{SPECIAL_CHAR: <} skiewicza. Chcą koniecznie mieć Polskę w jej dawnych granicach, chociaż brak nam środków zmusić cesarza do tego". Głowa jednak zachowawców w odpowiodzi, datowanej z Międzyrzecza 5 września, zwracał uwagę Krukowieckiego na to, że Paskiewicz mógł uczynić krok do układów jedynie z powodu trudnego swego położenia. „Wielkie uzbrojenie się Rosyi — pisze Czartoryski — miało być gotowe w październiku, widocznie nie rachują na nie, kiedy pierwszy krok do porozumienia się wychodzi ze strony monarchy tak dumnego i rozdrażnionego. Gdybyśmy mogli zniszczyć mosty w Górze i Podgórzu i oczyścić prawy brzeg aż do Żawichosta, położenie ro-syan stałoby się istotnie bardzo niebezpieczne" 86). Krukowiecki. wysyłając odpowiedź, powinien był poczynić wszystkie kroki do odparcia zapowiedzianego szturmu a przedewszystkiem ściągnąć do Warszawy Ramorinę, który miał pod swoimi rozkazami przeszło 20 tysięcy wojska i 40 dział. Ramorino, który już był dał dowody nieposłuszeństwa, zasługiwał na to, by mu odebrać dowództwo. Krukowiecki chciał był to zrobić, ale opętany myślą o układach, na wojenne działanie coraz mniej zwracał uwagi. Może w głębi swego ducha nie chciał nawet, by opór był zbyt silny, gdyż w takim razie sejm i ministrowie okazaliby się jeszcze mniej skłonni do układów. Jakkolwiek Ramorino, otrzymawszy rozkaz powrotu, postąpił zdradziecko, to jednak Krukowiecki, gdyby działał energicznie, mógł był jeszcze ściągnąć w porę jego wojsko. „Warszawa — pisał książę Czartoryski 23 października z Lipska do 86) Str. 182 i 183. Częeć Trzecia L. c. 253 Niemcewicza w Londynie — mogła nie być wziętą, gdyby tylko byli korpus Ramorina odwołali, gdyby mu kazali pośpieszyć do obrony stolicy; gdyby był nadszedł na końcu drugiego dnia szturmu, nieprzyjaciel byłby odparty niezawodnie z największą stratą; Warszawa dotąd byłaby niewziętą". Gdyby wojsko Ramorina przybyło było w porę, „Warszawa miałaby siłę odporną tak wielką, że trzykroć większa nieprzyjaciela podołaćby jej nie potrafiła" — powiada Karol Kaczkowski, który w nieustannych znajdował się stosunkach z dowódcami wojsk polskich. „I tak — powiada on dalej—jeszcze kto wie, co by się było stało, gdyby sejm był usłuchał rady Bema: nie kapitulować jak najdłużej? Sam widziałem, jak czarny od armatniego prochu, stanął w Izbie sejmowej i dowodził potrzeby i możności, dłuższego oporu, ale był to groch rzucany na ścianę" 87). Dzisiaj można powiedzieć stanowczo, że gdyby Kruko-wiecki całą swoją uwagę skierował był na obronę Warszawy i nie pozostawił jej był bez naczelnego dowództwa, nie byłaby ona zdobytą. Kapitulacya Warszawy zadała cios stanowczy powstaniu. Nazwa zdrajcy przylgnęła do nazwiska Krukowieckiego. Dla czego głos narodu okazał się dla niego o wiele surowszy, aniżeli dla Chłopickiego i Skrzyneckiego, którzy przyczynili się także ogromnie do zaprzepaszczenia sprawy powstania? Przecież nie wziął on żadnej nagrody od rosyan, był nawet przez cztery lata internowany w Jarosławiu i, wróciwszy do domu, pozostawał w zawikłanych interesach majątkowych. Syn jego wziął udział w powstaniu 1863 r. i następnie, chcąc rehabilitować pamięć swego ojca, doręczył papiery po nim pozostałe Karolowi Forsterowi, b. majorowi sztabu głównego wojska polskiego, który był bliskim świadkiem ostatnich działań prezesa rządu. Forster wydał w 1883 r. w Berlinie dzieło p. t. „Powstanie Narodu Polskiego w r. 1830 — 31" i starał się obronić pamięć Krukowieckiego. A jednak pomimo tej całej obrony, należy się powiedzieć, że głos narodu miał słuszność, piętnując Krukowieckiego nazwą zdrajcy. Chłopicki nigdy nie ukrywał swoich przekonań; nie jego to była wina, że chciano go mieć innym. Skrzynecki także dał się poznać, i tu była wina sejmu, że nie odebrał mu w porę dowództwa. Ani jeden, ani drugi nie narzucali się na wodzów. Tymczasem Krukowiecki sam się narzucił. Przez cały czas trwania powstania ostro potępiał wodzów i dyplomatów i powtarzał nie 87) Str. 112 i 113. T. II. 254 raz, że gdyby miał władzę, uważałby za jedyną polityką—bić moskali, a tych, co przeszkadzaliby inu, powywieszałby lub po-rozpądzał na cztery wiatry. Wierzono w te słowa, i właśnie ta opinia, jaką wyrobił w tym względzie sobie Krukowiecki, dopomogła ma do dojścia do władzy. Tymczasem się okazało, że okłamywał on naród, że zawiódł w haniebny sposób wzniecone na nowo nadzieje i zdradził jego zufanie. Oddanie Warszawy zadało ostateczną klęskę powstaniu nie dla tego, że bez Warszawy trwać i zwyciężyć ono nie mogło, ale dla tego, że tracąc Warszawę, naród stracił jedyny— można powiedzieć—bodziec rewolucyjny. Tracąc Warszawę, stracono wiarę w możność zwycięstwa. Upadek powstania wcale nie był jeszcze rzeczą konieczną. Gdyby zebrać wszystkie oddziały polskie, to armia wynosiła 60,000 wojska. Rosyanie nie mieli więcej nad 100,000, a z tych połowę musieliby trzymać w Warszawie i pod Warszawą w celu zachowania tej stolicy. Mochnacki odkupił całkowicie swoje młodociane przewinienia tymi pięknymi i pełnymi gorącego uczucia patryotycznymi artykułami, którymi usiłował podnieść upadającą wiarę i zachęcić do wytrwania w swem przedsięwzięciu. W Gazecie Narodowej, wydawanej w Zakroczymiu, pisał on 16 września: „Co może ostateczność w przedsięwzięciu, i na co się wielka zdobywa cnota, to dzisiaj pokażmy przed obliczem nieba i ziemi, jeśli by się komu rozumieć podobało, że naród dzielny i bitny samemu sobie zaprzysiężonej nie dotrzyma wiary. Liczni, zbrojni, niezłomni, czegóż jeszcze nie osiągniemy mocą, zgodą i owym duchem, który wielkich przodków naszych nieraz unosił i wzmagał w najcięższych przygodach? Obróćmy wzrok nasz ku tym czasom, kiedy obca przemoc gnębiła mieszkańców Polski daleko liczniejszemi i boleśniejszemi niźli teraz klęskami! Któż wtenczas ratował upadającą ojczyznę, kto wspierał poczciwych? Kto ich hartował w złym, przeciwnym losie? Oto niewielka garstka, nieliczna, ruchoma, przenośna, orężna rzeczpospolita wiernych, nieustraszonych, którzy własny pożytek, pokój i wygodę nigdy na równej szali nie kładli z czcią narodu i korzyścią ogółu. To bractwo wiernych ojczystej sprawie, ten wspaniały i wielki zakon rycerzy narodowej niepodległości miejmy teraz, jak zawsze w żywej i tkliwej pamięci. Przez 7 lat różną walczyli koleją, 7 lat cierpliwie znosili wszystkie trudy i wszystkim niebezpieczeństwom stawiali czoło mężnie, ochotnie, duszą i ciałem z prywatnych wychodząc niesnasek, kojąc szczególne urazy dla dobra powszechnego, 255 słuchając starszych w przełożeństwie, krzepiąc się skromnem jadłem i napojem, odpoczywając pod gołem niebem w burzy, na wietrze i słocie. Cóż nam przeszkadza wznowić ten tak świetny przykład dziejów polskich i w dalsze jeszcze czasy niżeli Konfederaci barscy przedłużyć bój krwawy? Alboż ta młódź nasza nie raźna i nienauczona właśnemi piersiami odpierać zgubę od kraju? Czyż nam zbywa na sprzęcie wojennym? Mamy burzące działa, któremyśmy potylekroć przerzedzali nieprzyjacielskie zastępy. Mamy gęste lasy i puszcze jeszcze nieprzetrzebione; a w tej Polsce rozległej, bujnej, niezmiernej, od wschodu do zachodu, od północy ku południowi, żadnego kroku uczynić nie zdołamy, żebyśmy nie spotkali to rodaków, to współziemian, pragnących dzielić nasze zamiary i niebezpieczeństwa. W rodzinnej jesteśmy ziemi, w swoim kraju między swoimi. Choć nieprzyjaciel opanował stolicę, jeszcze to zwycięstwa na jego stronę nie przechyliło" 88). „Nie mury i pałace, ale serca polskie są ogniskiem naszej świętej sprawy, a tej twierdzy żadna moc nie weźmie i nie zburzy" 89). „Wreszcie sami rosyanie, którzy spaloną Moskwę opuścili i dla pokonania przemożnego nieprzyjaciela własną spustoszyli ziemię, ciż sami rosyanie będą teraz przykładem dla nas, jak uważać, jakim kształtem toczyć należy wojnę narodową" 90). Niestety, generałowie starzy nie zdolni byli do prowadzenia takiej wojny, a talentom, rewolucyjnym nie dano ani pola, ani możności się rozwinąć. Żołnierz tylko prosty wytrwał w swojej energii. Wołał on: „idźmy naprzód, jeszcze pora, prowadź nas, nasza starszyzno!" 91). Niestety, starszyzna kłóciła się z sobą i przedstawiała stan zupełnej anarchii. Naczelny wódz nie słuchał sejmu, oddzielni dowódcy nie słuchali naczelnego wodza. Sejm niezadowolony z działań Rybińskiego, chciał był naznaczyć naczelnym wodzem Umińskiego. Jazda oświadczyła się za Umińskim, artylerya za Rybińskim, i ten, pozostawszy na stanowisku wodza, poprowadził wojsko do granic państwa pruskiego. „Im bliżej pruskiej granicy — opowiada Karol Kaczkowski — tern bardziej wstydziliśmy się samych siebie. Bo też naprawdę, rozpoczęliśmy wojnę z małą garstką, a dwakroć 89) Str. 222 i 223. T. II. Maurycego Mochnackiego-„Pisma Rozmaite". W Berlinie. 1860. 89)      Str. 224. L. c. 90)      Str. 225. L. c. 91)      Str. 60, II. „Wspomnienia Kar. Kaczkowskiego". 256      li liczniejsi szliśmy na wygnanie żebrać cudzej łaski". „A żołnierz? gdy się wieść rozeszła, że do Prus wejdziemy, tak się czuł poniżonym, tak zrozpaczonym, iż bez wzruszenia patrzeć nań nie można było" 92). Żołnierze, ci chłopi uzbrojeni, byli prawdziwymi bohaterami powstania. „Daję tu przed Bogiem i ludźmi — powiada w swoich pamiętnikach Henryk Janko — świadectwo prawdzie, że przedewszystkiem żołnierze szeregowi i niższych stopni męstwem zasłużyli się Ojczyźnie: czy to idąc. na wroga podwójnym krokiem, w szyku zwartym, z najeżonym bagnetem i pewnością zwycięstwa w ruchu i oku; czy rażąc go ogniem rotowym, niezważając na grad kul karabinwych, któremi ich moskal obryzgiwał; czy uderzając w pełnym rozpędzie koni i łamiąc liczne wrogów szwadrony; czy też nakoniec stojąc w szumie i ryku pocisków działowych, o których to nasz Adam mówi: Najstraszniejszej nie widać, lecz poznać po dźwięku, Po waleniu się trupów i ranionych jęku... Byliśmy zawsze ci sami, staliście i dziś ochoczo wśród kul zamieci, pod rdzennym strzałem przemożnej artyleryi, której nasza jedna baterya przy waszem wytężeniu coraz raźniej odpowiadała. Sam tu żołnierz pracował, rosło w nim męstwo z natarczywym ogniem, nie widziałem tu ani jednej twarzy zmienionej, jednej oznaki zwątpienia lub trwogi. Prawdziwi bohaterowie szarży ostrołęckiej, zadziwiającej wroga, co wstrzymali jego parcie chłostą kartaczy i wyrzucili Moskwę poza Narwi brzegi" 93) Bohaterstwa i poświęcenia się nie brakło w powstaniu. Warszawa w tem jak zwykle przodowała. Rzemieślnicza jej ludność szła w ślady Kilińskich i Morawskich. Krawiec Tomasz Murawski, stary żołnierz, z samej czeladzi krawieckiej utworzył artyleryę wałową. Podczas szturmu Warszawy lud licho uzbrojony zewsząd śpieszył ku obronie. Gdyby nie haniebna kapitulacya, to Warszawa stałaby się co najmniej dla moskali tem, czem była Saragossa w Hiszpanii dla francuzów. Mówiąc o poświęceniu się i bohaterstwie, niepodobna nie wspomnieć polek, których gorące uczucie patryotyczne silnie podtrzymywało ducha powstania. Na cały świat zasłynęła dziewica-bohater, Emilja Platerówna, która z Maryą Raszano 92) Str. 114, II. 93)      Str. 59 i 60. „Zbiór pamięt.". Hist. Demokr. w Polsce 17        257 wiczówną, wyszła w pole zbrojnie walczyć z wrogiem 94). Na Wołyniu, podczas napadu Dawydowa na Włodzimierz, Stecki z powstańcami, nie mogąc się oprzeć przeważnej sile moskiewskiej, wymknęli się; ale „jego żona—powiada Puzyrew-ski — dała dowód wielkiej odwagi, do końca trwając w oporze; wtedy kozacy zapalili jej dom, i samą hrabinę zaledwie uratował pewien oficer" 95). Na Litwie Gabryela Ogińska rozpalała ducha powstańczego. Organizacya kobieca pomocy rannym była znakomita. Fredrowa, Klaudya Potocka, Emilia Szczaniecka i Klementyna z Tańskich Hofmanowa zasłynęły na tem polu. Wszystkie warszawianki — rzec można — skubały szarpie i przyrządzały bandaże. Patryotyzm polek rozniecił w sercu Tarasa Szewczenki patryotyzm ukraiński. Sam on to zaznaczył w „Dzienniku", drukowanym w Osnowie. Wogóle powstanie 1830 r. wywarło ważny wpływ na duchowy rozwój wieszcza ukraińskiego. S-o w swem studyum o Szewczence, drukowanem w czwartej książce Hromady Michała Dragomanowa, powiada, że ukraiński poeta był w Warszawie podczas wybuchu powstania, i „widząc, o co się bili polacy, przypomniał i swoje Ukrainę... w ten sposób myśl jego w tym kierunku pracować poczęła". Rewolucya polska 1831 r. pierwsza święciła uroczyście i publicznie pamięć męczenników wolności rosyjskiej. W dniu 25 stycznia, kiedy sejm ogłosił detronizacyę Mikołaja, Towarzystwo Patryotyczne urządziło żałobny obchód na uczcenie pamięci pomordowanych przewódców sprzysiężenia 1825 r. W kaplicy oryentalnej na Podwalu ustawiono trumnę, pokrytą czarnem suknem, z wieńcem laurowym na wierzchu, a na pięciu tarczach przy trumnie były wypisane imiona: Ry-lejewa, Bestużewa, Pestla, Murawiewa-Apostoła i Kachow-skiego. Duchowieństwo obrzędu grecko-unickiego odprawiło żałobne nabożeństwo. Orszak manifestacyjny sformował się o godzinie 10 rano na placu Kazimierowskim. Towarzystwo Patryotyczne, poprzedzone oddziałem zbrojnym piekielników, szło w całym swoim komplecie, a za niem mnogi tłum ludu. Kiedy przechodzono koło Saskiego Placu, pułk Szembeka oddał honory wojskowe. Przy kolumnie Zygmunta Gurowski miał mowę. Po skończonem nabożeństwie orszak przeciągom przez ulice: Senatorską, Miodową, Długą, Leszno, Saski Plac Obchód ten pamiątkowy i chorągwie z napisami: Za waszę 94) Życiorys jej w Szermierzach Wolności. 56) Str. 143. 258 i nasze wolność" świadczyły, że nie żywiono ku rosyanom bezwzględnej nienawiści. Jakkolwiek nie wywarły one na razie żadnego widocznego wpływu, to jednak—jak to wskażę później — nie można powiedzieć, ażeby były wołaniem na puszczy. Ludwik Nabielak, w liście swoim z dnia 29 listopada 1834 r. do Maurycego Mochnackiego, bardzo trafnie ocenił, że w powstaniu 1830 i 1831 r. ,,cała kwestya przyszłego bytu polegała na tem, aby wszystek lud polski, na całej szerokiej powierzchni polskiej ziemi zainteresować do głównej sprawy; aby działania regularnego żołnierza wesprzeć pospolitem ruszeniem; jednem słowem, aby całą siłę narodową przeciw nieprzyjacielowi pobudzić. To jedynie mogło nas zbawić; nie uczyniliśmy tego i zginęliśmy. Ten główny błąd, popełniony w ostatniem powstaniu jak i w poprzednich, jest dziś tak widoczny, że go chyba ten tylko nie spostrzega, kto w tej sprawie nigdy jasno widzieć nie zechce; jakie zaś miał i musiał za sobą pociągnąć skutki, nie wszyscy w swoim czasie dostrzegli. Przewidywanie tych skutków, zanim je wypadki potwierdziły, prócz małej liczby ludzi dojrzałych, w których wiek czer-stwości umysłowego wzroku nie stępił, lub względy na interes osobisty sprawie narodowej przeciwnymi nie uczyniły, było niemal wyłącznym udziałem myślącej młodzieży..." Przeświadczenie to, które opanowało umysłami całej prawie młodzieży myślącej, stało się silnym bodźcem w rozwoju przekonań demokratycznych. 259 I M I O N O S P I S Albertrandi 88. Aleksander — król p. i wielki ks. litewski 7. Aleksander I.—cesarz ros. i król p. 51, 90, 92, 94-99, 103, 104, 120, 125, 127-134, 137-139, 143-145, 147, 149, 151, 158-160, 162, 164, 174, 187, 189, 201, 209. Andrzejkowieczówna 95. Anstedt 130. Apuszkin 34. d'Argenson 22. Armteld 132, 133. Arndt 18 Aronowicz Józef 41. Arsenijew 34. Artemowski 167. Arystoteles 2, 7. Askenazy 83, 84, 86. August II 9. August III 10. Aurora 72. Axamitowski 72. B. Badeni 110, 116. Bagniewska 95. Bagowood 95. Baraguay 71. Bars 60, 61, Bartel 225. Barthelemy 56. Barzykowski 99, 140, 147, 162, 165 167, 179-181, 186, 192, 193, 196, 197, 199, 200, 205, 210, 212, 213-216, 220, 221, 232, 234, 237. de Bassano (Maret) 94, 127, 131, 135. Baur 96. Becaria 90. Bellegarde 65. Bem 251, 254. Benigsen 39, 95. Bentham 90. Bernadotte 50, 64, 74, 82. Berthier 81 Bestużew 179, 258. Bezborodko 44, 51. Bieliński (1792) 36. Bieliński (sąd sejm.) 184. Biernacki 116, 117, 221. Biesiekierski 160. Bignon 104, 125-127, 131—133, 139— 141. Bilewicz 181. Bismark 200. Bitterman (Gorzkowski) 43. Blanc L. 170. Blucher 215. Błeszyński 85. Błeszczyński 77. Bogdański 194, 195, 226, 227, 231, 243. Bogucki 139. Bogusławski 89. Bohusz 88. Bokszanin 187. Bonaparte 50, 64, 66, 68-73, 81—83, 86, 95, 100. Borkowski 185. Borowski 185. 261 Boufałł 37. Boyen 156, 158. Branicki 164. Breza 111. Brodziński 113, 114 Brodzki 226. Bronikowski (akad. wil.) 185. Bronikowski Ksawery 99, 108, 171, 173, 178, 196, 197 203-206, 232, 233. Bronikowski Mikołaj 117, 152. Brzostowski ks. Paweł 37. Brzostowski (marsz, wil.) 95. Brzostowski hr. Karol 169. Budziszewski 226. Bukowski 241. Bulewski 172. Burboni 145. Burcew 179. Bykowski 212, 233 de Cache 27. Cadore 127. Caillard 78. Campo 220. Capodistria 144. Castera 40. Castlereagh 145, 146, Chamand 78. Chlewiński 39, 47. Chłapowski 210, 233. Chłopicki 161, 191, 194, 198, 199—201, 204, 207-215, 220, 238-240, 243, 254. Chmielnicki 228. Chodkiewicz 88. Chodźko L. 60. Choisel Gauffier 95, Choiselowa 95. Chomentowski 36. Choński 155. Chreptowicz 53, 89. Chreptowiczówna 95. Chróścikowski 229. Chrzanowski 209, 210, 250—252. Cichocki 187. Cichowski Adolf 185. Cichowski Sew. 185, 195. Ciecierski ks. 84, 85. Ciecierski marszał. 156. Ciecierski Stan. 84, 85. Cobenzel 34, 38, 42, 43. Constant Benjamin 237. Corneille 89. de la Croix 82. Cybulska 241, 242. Cycyanow 34, 39, 55. Cyprynus 177. Czacki M. 92. Czacki T. 50, 91, 92, 128. Czarnecki 202. Czarniawski 85. Czarniecki 120, 121. Czartoryscy 10' 11, Czartoryska 166. Czartoryski Ad. j. z. p. 134. Czartoryski Ad. (1831) 50, 90, 92, 96, 97,      115, 128-130, 134, 143—145, 147, 149, 153, 184, 188, 199, 201-203, 206, 212-214, 216, 236, 239, 240, 250, 253. Czartoryski Aug. Al. 20. Czartoryski Konst. 139. Czechowski 185. Czeczot 176. Czerniczyn 85. Czyński 244, 245, 250. D. Dambrowski (Dąbrowski) Ks. 50,82,67. Daniłowicz 167. Dannenberg 252, 253. Darasz 38, 218. Davoust 136. Dawydow 191, 211, 212, 258. Dąbrowski Aur. 84, 85. Dąbrowski Henryk 46, 48, 50, 58, 60, 62-66, 68—74, 76—79, 81, 82, 94, 98,      100-102, 115, 116, 120—124,135, 138, 160, 181. De Bassano 94. Dekert 18, 26. De la Roche 61, 65, 77. Dembiński 191. 210, 243, 245, 246,251. Dembowski Ign. 224. Dembowski Leon 202, 203, 206, 214. Demczyński 165. Denisów 34. Denysko 82. De Pradt 94, 133-135, 139. Derfelden 39. Derysarz 40. Deskur 224. Dębowski 68. 262 pierżawin 84, 85. Dmochowski 25. 50, 61. 88, 89. pobrogojski 182, 204. Dobrowolski 185. Dobrzycki 182. Domański 86. Domeyko 176, 177. Dragomanow 258. Drakę 152. Drzewiecki 67,68,70, 71,73-75,77 Dumourier 14. Dunin 196, 203, 204. Dunkierk 77. Dwerniki 228-230, 232. Dybicz 48, 191, 209-211, 221, 243. Działyński Ign. 32. Działyński Tyt. 187. Dzwonkowski 182. E. Eisbach 86. Essen 27. F. Falkowski 141, 149. Ferdynand arcyks. 121, 123. 124. Filip II 230. Fiłosofow 51. Fiszer 76, 78, 115, 116, 121, 135. Forestier 77, 78. Forster 249, 252, 254. Franciszek II 34. Frank Jan Piotr 91, 96. Frank Józef 95, 96, 132, 178. Frank Krystyna 96. Fredro Al. 113, 114. Fredro (Rada adm) 202. Fredrowa 258. Fryderyk August 109, 111, 112. Fryderyk I 9. Fryderyk II 11. Fryderyk Wilhelm 11 56—58. G. Gadon 155, 156. Galicyn 124. Gaszyński 204. Gaudin 67. -79. 228, Giedrojć 60, 61, 79, 85. Gliszczyński 116. Głowacki Bartosz 40. Gneisenau 156, 215. Godebski 68, 75, 85, 87, 89, 121. Goethe 65. de Goltz 27. Gołowin 251. Gorczakow 124. Gorzkowski 43, 79—81. Goszczyński 166, 167, 172. 176. Gozdski 11. Górecki 114. Górowski Adam. 49, 185, 186, 258. Górowski Józef 185. Grabiński 73. Grabowski (adwokat) 85. Grabowski jerzy 77. Grabowski Michał 192, 193. Grabowski Stan. 165, 192, 202. Grąbczewski 224. Grevenitz 16, 19. Grodek 153, 174. Grodzki 155. Grosmani 46, 77. Grudzińska 165. Grygorowicz 167. Grużewski 181. Grzymała Albert 182, 206. Grzymała Franc. 203, 204. H. Habsburg Karol 220. Handelsman 165. Hardenberg 144, 156. Hauke 161, 192. Helleniusz 53, 55. Heltman 26, 172, 176. Hercen 179. Hofman 184. Hofmanowa 258. Hogendorp 135. Hohenzolerny 57. Homer 2. Horodyski 86, 102, 111. Hoszkiewicz 60. Hryniewicz 185. Hube 235. Hulak-Artemowski 167. Hulewicz 230. Humboldt 156. Hurtig. 241. 212. J. Jabłonowski Roch 11. Jabłonowski (legion.) 53, 79. Jabłonowski książe (spisek uk.) 183. Jacewicz 233. Jackowski 107, 108, 113, 121, 125, 136. Jagiellonowie 5, 8. Jakubowski 77. Jan Kazimierz 9. Jan Olbracht 7, 15. Janiewicz 185. Janik 46. Janko 257. Jankowski (spiskow.) 176. Jankowski (belwedercz) 195 Jankowski (gener.) 241, 242. Janowski 26, 218, 236. Jaroński 116, 117. Jaroszewicz 167. Jasiński 39. 46, 47, 209. Jełowicki 231. Jezierski Franc. 18. Jezierski (1830) 211. Jeżowski 176. Igelstrom 32, 34. Igolstrom (spisk.) 184. Iłowajski 8. Jomini 135. Jordan 181. Josielewicz Berek 41, 122. Józefina (żona Nap.) 132. Judyeki 84, 85. Iwaszkiewicz 132. K. Kachowski 258. Kaczkowski 174, 176—178, 243, 254. 256. Kajzarow 241.    Kalkreuth 101. Kamerton 95. Kankrin 153. Kapica 164. Kapostas 32, 42. Kara-Gieorg 230. Karpiński 41. Karp 53. Karp Bened 93. Karp Ign 92, 188. Karol Burgundzkl 230. Karol W. 104. Karol X 198. Karśnicki 185. Katarzyna II 11, 36, 40, 52, 53, 57 95 97, 155  ' ' Kazimierz W. 4, 6, 28, 117. Kętrzyński 77. Kiciński 180. Klekiernicki 196. Kirkor-Kiedroniowa 163, 219. Kitowicz 45. Klemens XIV 21. Klimaszewski 234. Klimontowicz 224. Kniaziewicz 49. 67—69, 71, 73, 77, 83 94, 99, 104. 135, 160, 181. Kniaźnin 178. Koburski ks. 34. Kobylański 195. Kobyliński 98. Koch 195. Kochanowski 199, 206. Koczuboj 92. Kollowrat 34. Kołaczkowski 251. Kołłontaj 21, 24—26, 28, 32, 42. 45, 46, 50, 61, 85-87, 89, 91, 92, 103, 105—107, 110, 111, 120, 128, 202, Konarski 10. Kondratowicz 85. Konopka 68. Konstanty w. ks. 96, 143, 149, 160, . 161-163, 165, 169, 173, 176, 178, 182, 184. 190-192, 194—199, 203, 204, 205, 207-209.       Kontrym 153, 154. Kopczyński 229, 230. Kormański 196 Korzon 51. Kościuszko 29, 32, 36—46, 49, 51, 70, 73, 75, 83--87, 97, 115, 149, 151,202, 207 228 Kosiński Amilkar 69, 73, 74, 87, 116, 117, 129, 157, 158, 181. Kosiński (belwed.) 195. Kosmowski 67. Kossakowski (hetman) 47. Kossakowski (1806). 95. Kossecki 202. Kostomarow 167. Koszucki 182. Kozakowski 180. Kozłowski 196, 203, 244. Koźmian Andrzej, 158, 160, 163, 166. 264 Koźmian Kajet. 56,88,96,106,116-118, 123, 139, 150, 168, 245. Koźmiński 185. Kohler 59. Krampolec 153. Krasicki 88, 178. Krasińscy 199. Krasiński Izydor 210. Krasiński Winę. 120, 200. Kraszewski 25, 39. Kray 69. Kreutz 250. . Krępowiecki 172, 218. Krosnowski 195. Krukowiecki 191, 192,239-242,244— 247, 249—255. Krysiński 116. Krzyżanowski (1819) 172. Krzyżanowski Sew. 182—184, 208. Kukiel 80, 124, 135, 138. Kurakin 128, 131. Kurnatowscy 199. Kurnatowski 200. Kuruta 162. L. Lachowicz 184, 185. La Croix 65. La Harpe 90. Lamarque 40. Lambert 57. Lauriston 128. Ledóchowski 238. Lelewel 153, 155, 167, 178, 197, 202, 203, 205, 206, 212 — 214, 216, 217, 227, 238, 244, 245. Lessel 242. Lessing 65. Leszczyński (stud. med.) 185, 217. Leszczyński Stan. 9, 10. Lewoniewski 185. Linde 91. Linowski 46, 149. Lisiewski 232. Lobkowicz 220. Locke 3. Loret 102. Loustalot 26. Lubecki Karol 137. Lubecki Ksawery 97, 116, 133, 143, 153, 162, 165. 169, 170, 179, 188, 191, 198-203, 205, 206, 208, 211, 212, 221. Lubomirscy 53. Lubomirski 88. Lubowidzki 161, 162. Ludwik wigierski 6. Ł. Łaburisłri 184, 185. Łagowski 175. Łaski Al. 185, 186, 192. Łoziński 176. Łubieńscy 235. Łubieński Fel. 118. Łubieński Tom. 241, 251. Łukasiński 175, 180, 182, 183, 204, 242 Łukaszewski 176. M. Mably 22. Macdonald 71. Maciejowski 172. Machnicki 175, 180-182, 205. Madaliński 35, 58. Maj 86, Majewski 175. Makowiecki 179. Makrot 197. Malewski (rektor) 178. Malewski Franc. 176. Malinowski 102. Maliszewski 73, 74. Małachowski Gust. 182, 187, 193, 203, 223, 235, 236. Małachowski (1831) 250, 251. Małachowski Kaz. 63, 71, 72, 160. Małachowski Stan. 23—25, 28,105,106. Marat 102. Maret 135. v. Margelick 80. Markow 51, 84. Markowski 168. Martignac 186. Martinowicz 43. Maruszewski Fel. 117. Maruszewski Tom. 79. Massalscy 53. Matuszewic 172. Matuszkiewicz 121, 134, 139, 149. Mejzner 203. Melfort 78. Merkel 155. Metternich l44—147, 159, 191 212, 220. 265 149. 178, 191, 237, 163, Meyer 60. Michalski 152. Mickiewicz Ad. 77, 166, 176, 179, 238, 239. Mickiewicz Wł. 176. Mignet 48. Mierosławski 65, 219, 229. Mikołaj I 52, 162, 165, 174, 184, 187, 193, 194, 198, 199, 201. 208, 210, 211, 220, 231, 238, 258. Miller (leg.) 78. Miller (1831) 251. Miłkowski L. 60. Minin 84. Mirbach 43, 136. Mirscy 155. Młocki 161, 164, 207, Młodecki 116, 117. Mniewski 60, 61. Mochnacki B. 204. Mochnacki K. 185, 242. Mochnacki M. 172, 173, 179, 180, 185, 186, 188, 189, 191—193, 196, 197, 202—206, 214,215, 217, 220, 227, 239, 240, 244-246, 249, 255, 256, 259. Modrzewski 8. Mondet 124. Moniuszko D. 154. Montesquie 3, 32, 90. Morawska 95. Morawski 210. Morawski Pr. 114. Morawski Teodor 161, 180, 192, 219, 206, 237. Morawski Teofil 216. Mordwinow 153. Moreau 71. Morikoni 95. Morski 3. Mostowski 29, 88, 139, 168. Mościcki 51, 52. Mroziński 114, Murat 124. Musonijusz 77. Murawijew Apostoł 183, 258. Muller 95. Mycielski 86. N. Nabielak 195, 203, 204, 246, 259, Nakwaski 224. Napoleon 83, 86,94,96-103,110, 115, 116, 120, 123—129, 131-140, 159, 165, 193, 230. Narbonne 133. Nartowski 85. Naruszewicz 178. Nasiorowski 195. Neidhardt 209. Nesselrode 146. Newachowicz 197. Neyman Józ. 117. Neyman (pułk) 102. Niemcewicz 29, 44. 49, 163, 166, 199, 201, 202, 206, 254. Niemirowski 14. Niemojewski 195. Niemojowski Bonaw. 173, 174, 223, 226, 235, 236, 250, 253. Niemojowski Win. 173, 216, 221, 238. Niewiadomski 115. Nosarzewski 43, Nowosilcow 51, 92, 149, 160, 162, 169, 179, 187, 192. 0. Oborski 181. Ogińska 254. Ogiński 47, 58, 60, 67, 79, 90, 95, 97, 104, 132. Ogłu (Paswan) 67. Olizar 181, 182, 231. Olizarowski 167. Onacewicz 167. Orchowski 43, 79, 81, 86, 87, 94, 114, 115, 127, 139. Orpiszewski 195. Orzechowski 174. Osiński 50, 89, 90. Ossoliński 38. Ossowski 25. Osterman 51. Ostrowski (spisk.) 193. Ostrowski Ant. 141. Ostrowski Wład. 203, 206, 212—214. Owidzki 123. P. Pac 199. Padura 167. Parendier 57, 61, 77. Paskięwicz 48, 191, 210-212, 233, 253. 266 paswan Ogłu 67. Paszkiewibz Karol 185, 195. Paszkowski 75. Paweł car 52. 82, 85, 91, 95, 97. Pawlikowski 60, 61, 81, 84. Pelikan 187. perles 79, 81. Pestel 183, 358. Petiet 65. Petrycy Seb. 7. Piasecki 176. Piatoli 96. Piątkiewicz 172. Piekosiński 4. Pietraszkiewicz 176. Piotr W. 9, 10. Piotrowski 184. Piramowicz 178. Plater Kaz 155. Plater Lud. 149. Platerówna Emilija 257. Plichta 182 183, 205. Poletyłło 28. Policyn 84. Poniatowski Józ. 39, 100, 101, 116 121-125, 135, 138-140, 149. Peniatowski Stan. gen. 10. Poniatowski Stan. król 11—13, 29, 41. Poniatowski Stan. książ. 153. Poniński 185, 195. Potoccy 12. Potocka 95. 97. 100, 134. Potocka Klaudyna 258. Potocki Ignacy 57, 89, Potocki Prot 22, 53. Potocki Seweryn 167. Potocki Stan. 89, 102, 106, 111, 122, 163, 165. Potocki Szczęsny 53. Potocki Włodzimierz 125. Potocki Żewrosław 95. Porcelli 63. Pozzo di Borgo 144. Pożarski 84. de Pradt 94, 133—135, 139. Prażmowski 212. Prądzyński 65, 84, 180, 182, 191, 196, 208, 214, 215, 234, 235, 240, 241, 250, Prozor 60—62, Przecławski 177. Przyałgowski 178, 188, 233. Puławski (konf.) 12. Puławski ksiądz 245. 250. Puzyrewskl 191, 210—212, 233, 234, 250, 258. R. Raczyński 58. Radoniewicz 102. Radzimiński 139. Radziwiłłowie 53. Radziwiłł Ant. 129, 158. Radziwił Michał 199, 214, 249. Radwański 116, 117, 151. Ramnrino 250, 253, 254. Raszanowiczówna 257. Rautenstrauch 202. Raynal 22. Razumowski 146. Rek ewski 114. Rembieliński 15. Rembowski 218, 223. Rembowski Al. 104. Repnin 11, 36, 39, 44, 51, 55. Rettel 195. de la Roche 61. Rose 77. Roth 241. Rottermund 195. Rousseau, 4, 22, 23. Rożniecki 49, 162. Romer 155, 181, 182. Różycki Karol 228—230. Różycki Samuel 250. Rulhiere 10, 134. Rumiancow 51, 92. Rupniewski 195. Rudiger (Ridigier) 191, 241, 250. Rybiński 240, 251, 256. Rylejew 179, 258. Rymkiewicz 69, 73—75, 79. S. S-o 258. Sadkowski 52. Sanguszko 139. Sapieha Al. 88. Sapieha Fran. 37, 53. Sapieha Leon 8. Sarmata (Turski) 61. Schultz 18. Schwerln 34. Sierakowski gen. 39. Sierakowski ksiądz 55. Sierawski 108, 115. Sievers 125. Sieyes 3, 26, 78. Skarbek 104, 125. Skanderbek 230. Skarga 9. Skarżyński 251. Skrzynecki 191, 215, 220, 226, 228, 234, 235, 238—244, 246, 249, 250, 252, 254. Słowacki 186. Słubicki 222. 224. Śmigielski 9. Smith Ad. 90. Sobański 181. Sobieski 121. Sobolewski 139, 199. Sokolnicki 107, 121. Sołtan 182. Sołtyk 38. Słotyk Fr. 193, 202, 212, 224, 244. Sołtyk R. 174. Soltykowicz 117. Sorel 57. 66. Soroka 191, 234. Sperański 132. Sreźniewski 167. . Stadion 96. Stamaty 66. Staniewicz 167. Starzyński 224. Staszic 19, 23, 50, 51, 86-89, 106, 107, 118, 149, 168, 189, 190. Stecka 258. Stecki 258. Stefan Batory 91. Stein 144. Stolzman 230. Strogonow 92. Strutyński 192. Stryjeńskt 97. Suchet 207. Suchodolscy 70. Suchorzewscy 70. Sulkowski książę (1812) 135. Sułkowski Józef 82. Sumiński 116, 117, Surowiecki 8, 94, Ul, 112, 118, 141 Suworow 47, 51. Szachowski 211. Szajnocha 4, 6, 8. Szaniawski I. K. 49, 77, 163, 165. Szaniecki Jan Olrych 150, 165, 169 174, 191, 202, 219, 221, 224-227, 233 236-238. Szczaniecka 258. Szembek 205. Szewczenko 19?, 258. Szpotariski 176. Szreder 180, 182. Szretter 175. Szulecki 77. Szwarce 204. Szyl 122. Szyller 65. Szymkiewicz 154. Szynglarski 250. ś. Śniadeccy 178. Śniadecki Jan 89, 91, 136. Śniadecki Jędrzej 154. Świdziński 235. Świętosławski 195. T. Talleyrand 102, 145. Tarnowski 8. Taszycki 61. Tatiszczew 104, 220. Tepperowie 18. Thugut 35. Tokarz 36, 37, 86. Toll 252. Tormasow 40. Tremo Elijasz 60, 65, 67, 77, 78. Tremo Paweł 78. Treskow 34, 35, 43. Trębicka 28. Trzciński 115, 195. Trzebiński 184. Trzecieski 102. Turgot 25. Turno 251. Turski 61. Tutołmin 36, 51. Tymowski 224. Tyszkiewiecz Józ. 179. Tyszkiewicz Michał 179. Tyzenhauz 95. Tyzenhauz Ant. 22. 268 U. Umiński 180, 181, 208, 240, 250, 256. V. Villemain 133. Visconti 63. Voltaire 89. W. Walenowicz 167. Walichowski 226. Wawrzecki 47, 48, 149. Wegelin 184. Wellington 186. Weyssenhoff 29, 47, 204, 209, 241 Węgliński 162, 168. Węgrzecki 138. Węgrzecki Stan. 116, 117. Wężyk 174. Wielhorski 39, 61, 76, 161. Wielopolski 169, 235. Wieniarski 122. Wierzbicki 72. Wierzbołowicz 175. 180. Wilczek 160. Wilkoński 195. Winert 78. Wirtemberska 166. Witkowski 224. de Witte 164. Wittgenstein 182, 185. Witwicki 89. Władysław Jagiełło 7. Władysław Łokietek 4. Wodnik 105. Wojezyński 100. Wojezyński 160. Wojda 40. Wolter 3. Wołowski 206. Worcell Mik. 181, 182. 251, Worcell Stan 2. Wrotnowski 233. Wybicki 50, 59-61, 66, 70, 73, 74, 86, 94, 98-101, 10 , 106, 120, 121. Wysłouchowa 172, 176. Wysocki 185, 197. Z. Zabłocki 175. Zaborowski 235. Zajączek 32, 46, 47, 70, 100, 101, 120, 124, 235, 161 Zaleski Bohdan 167, 172. Zaleski Bronisł. 156. Zaleski M. 25. Zaliwski 193, 196-198, 245. Zamojski 172. Zamoyski Andrze . 14 15. Zamoyski Jan 8, 9, 22, 23. Zamoyski Stanisław 84, 149. Zamoyski Władysław 204. Zan 176. Zawisza 155, 181. Zdanowicz 177. Zeydlitz 84, 85. Ziółkowski 84, 85. Zubow 36. 51, 155. Zwierkowski 152, 212, 213, 223, 225, 236, 242. Zygmunt I 5, 7. Zygmunt August 8. Zygmunt III 91. Ź Żarczyński 241. Żółkowski 148, 149. Życ 182. Żymirski 195. 269 SPIS ROZDZIAŁÓW ROZDZIAŁ PIERWSZY. Początki nowożytnego ruchu de mokratycznego w Polsce   1—30 ROZDZIAŁ DRUGI. Rewolucya 1794-go roku    31—49 ROZDZIAŁ TRZECI. Usiłowania wydobycia się z niewoli: legiony, spiski i praca organiczna 1795—1807)    50—93 ROZDZIAŁ CZWARTY. Czasy Księstwa Warszawskiego (1807—1814)      94—142 ROZDZIAŁ PIĄTY. Od Kongresu Wiedeńskiego (1815) do Powstania 1830 roku      143—190 ROZDZIAŁ SZÓSTY. Powstanie 1830 i 1831     191—259 271