241 P. Iwan Franko, kończąc swój ciekawy artykuł o Galicyjskiej własności ziemskiej, przedstawia pokrótce projekt unarodowienia czyli nacjonalizacji — jak powiada — ziemi i mniema, że ten projekt «powinien wejść w program demokratycznych partji, ruskiej i polskiej, gdyż on jeden przynieść może ludowi rzeczywiste realne korzyści i bez niczyjej krzywdy zapewnić trwały i spokojny rozwój narodowości».*) Jestem także tegoż zdania. Propaganda unarodowienia ziemi może być podjęta w Galicji w obecnych już warunkach, albowiem nie przedstawia tam tego niebezpieczeństwa, ażeby mogło być użyte na szkodę sprawy narodowej, jakby to mogło nastąpić w zaborze rosyjskim lub pruskim. Oczewiście, w Galicji nie może być mowa o upaństwowieniu, jeno o ukrajowieniu ziemi. Nie w Wiedniu, ale we Lwowie powinien się znajdować cały węzeł tej sprawy. Zdaniem mojem, grunt w Galicji sprzyja propagandzie unarodowienia ziemi. Oprócz wielkich właścicieli ziemskich, jest tam względnie mała tylko liczba drobnych rolników, zainteresowanych utrzymaniem prawa prywatnej własności ziemi. Reszta miljonowa, gdyby zaświtała jej nadzieja, że w innym porządku może spokojniej i swobodniej pracować na wyżywienie własne i swojej rodziny, chętnie zrzekłaby się swoich kawałeczków gruntu, na których siedząc, jest trawiona nieustannym głodem, chodzi w łachmanach i ustawicznie drży ze strachu przed swojemi wierzycielami, którzy lada chwila mogą wyrzucić ją z jej ojcowizny. Unarodowienie ziemi przytem, będąc niejako pierwszym szczeblem do wyższego ustroju produkcji rolniczej, da możność rządowi krajowemu ująć gospodarstwo rolne i leśne w całym kraju w pewny ład i system, zgodny z wymaganiami nauki i potrzebami całego narodu. *) Przegląd społeczny (kwiecień 1887 r., Lwów). 16