— 182 — bezkrólowie, wynik walki pomiędzy obu ścierającymi się stanami, miały wypowiedzieć ostateczne, rozs trzygające słowo. Przebieg prób z czasów obu Zygmuntów wskazywał przytem wyraźnie, kto na nowo podniesie myśl reformy. Charakterystyczną jest rzeczą, że za Zygmunta Augusta senat najgorliwszą rozwijał działalność wszędzie tam, gdzie chodziło o półśrodki, aby tylko utrzymać dawny stan rzeczy; i nie mniej ciekawym jest objaw, że szlachta trzymała się przeważnie odpornie wobec tych półśrodków, a występowała więcej z myślą trwałej reorganizacyi sądownictwa. Tak było pod koniec panowania Zygmunta I, tak było też w ostatnich latach rządów Zygmunta Augusta. W gruncie rzeczy szlachta reprezentuje w całej tej sprawie żywioł postępowy, senat zajmuje więcej stanowisko konserwatywne. Bo też jak wiemy, reforma przedstawiała najwięcej korzyści dla szlachty; dla możnowładztwa musiała ż konieczności sprowadzić co najmniej ograniczenie jego władzy. Sama natura rzeczy i realne zrozumienie własnego interesu stworzyły dwa te obozy przeciwne i wskazywały im rolę na przyszłość. A teraz jedno jeszcze pytanie: Czy cała ta praca z czasów obu Zygmuntów, podejmowana na każdym prawie sejmie, omawiana tylokrotnie w literaturze i życiu, przeszła bezowocnie? Do właściwego, ostatecznego rezultatu, utworzenia stałej instancyi najwyższej, nie doprowadziła; ale też i nie pozostała zupełnie bez skutku. Każdy przesąd, głęboko w przekonaniach społeczeństwa wkorzeniony, jeśli ma upaść, wymaga dłuższego czasu, natężonej pracy, wymaga poprostu walki, któraby go obaliła. Takim przesądem było mniemanie, jakoby nikt inny nie miał warunków do sprawowania najwyższego sądownictwa, jak tylko sam panujący. Głosy, które padały podczas obrad sejmowych, uwagi wypowiedziane w pismach politycznych, zaczepiały tę zasadę, wykazywały całą jej niedorzeczność i zgubne konsekwencye, do których prowadzi. Podkopały one podstawy, na których opierał się ów przesąd, a jeżeli go nie zdołały jeszcze obalić w zupełności, to jednak zbliżyły się do tego celu bardzo znacznie. I oto jeden rezultat dodatni, do którego doszły czasy zygmuntowskie. Był zresztą jeszcze i drugi. Wydały one cały szereg projektów, omawiających sprawę szczegółowo, rozbierających ją z najrozmaitszych punktów widzenia. Wśród wzajemnego ścierania się zdań, usunięta wątpliwości, zwalczono błędy, wyjaśniono rzecz sarnę. Była w tem korzyść nie mała. Reformy sięgające tak daleko, jak zamierzona w Polsce reforma sądownictwa najwyższego, nie dokonują się za