— 109 — tylko w ręce szlachty, czy wreszcie wspólnie w ręce jednego i drugiej ? Oto pytania, które miała rozwiązać reforma, pytania otwierające pole do długich i zapamiętałych sporów pomiędzy obu stanami, o tenden-cyach wprost przeciwnych, z których każdy dążyć musiał z natury rzeczy do zapewnienia sobie możliwie największego, jeżeli nie wyłącznego udziału w nowo utworzyć się mającym sądzie. Jak na ówczesne stosunki była to rzecz rozumiejąca się sama przez się. W czasach, kiedy nie przeprowadzono jeszcze zasady bezwzględnego równouprawnienia wszystkich obywateli w obliczu prawa, kiedy znaczenie poszczególnych stanów mierzyło się sumą i wartością przywilejów politycznych, jakie im przysługiwały, musiał też każdy z nich starać się o zdobycie jak największej ilości tychże dla siebie, a zarazem musiał ich strzedz z zazdrością przeciw uroszczeniom innych stanów. Udział w sądownictwie najwyższem miał niewątpliwie znaczenie takiego ważnego przywileju politycznego, a skutkiem tego musiał i w Polsce stać się przedmiotem walki, jak nim był na Zachodzie, w czasach, kiedy tamże reformowano sprawiedliwość. Wśród zmian, jakie się dokonały u nas w ciągu wieku XV, a które powyżej mieliśmy sposobność śledzić, uderza przedewszystkiem jeden objaw charakterystyczny: usunięcie rozstrzygającej powagi senatorów w dawniejszych instancyach najwyższych, zepchnięcie ich do stanowiska doradców w sądzie królewskim. Szlachta, o ile przyczyniła się do wywołania tego objawu, mogła niewątpliwie mówić tu o pewnem zwycięztwie, w ten sposób bowiem osłabiła znaczenie możnowładztwa. Ale dla siebie nie odniosła ona stąd żadnej bezpośredniej korzyści, nie zapewniła sobie prawnego udziału w sądownictwie najwyższem. Jak na wiek XV było może jeszcze za wcześnie do tego; trzeba się było na razie zadowolić tem, co w danych okolicznościach uzyskać się dało. Inaczej przedstawiała się sprawa w świetle stosunków XVI wieku. Rosnący z dniem każdym wpływ jej na bieg spraw publicznych, wybitne stanowisko polityczne i społeczne, które sobie zdobyła, kazały jej upomnieć się o prawo, którego dotąd nie posiadała, a które obok króla przysługiwało wyłącznie tylko możnowładztwu. Była to ważna pozycya, którą należało zdobyć, ażeby wzmocnić swoje znaczenie i posunąć się o krok naprzód w dziedzinie uprawnień politycznych. Wzmagający się zastój sprawiedliwości i wynikająca stąd konieczność reformy podawały najlepszą sposobność do przeprowadzenia tych zamiarów. Okoliczność ta przesądzała zarazem, kto wystąpi z inicyatywą reformy. Ze inicyatywa nie wyjdzie od króla, rozumiało się samo