578 tylko jeden przesłał temuż kościołowi nadzwyczajną zapomogę w ilości piętnasta grzywien1). Z kapitułą swą metropolitalną pozostawał w stosunkach przyjaznych i odnosił się do niej w każdej ważniejszej sprawie, a nadto trzymał przy boku swoim do rady kilku wybitniejszych jej członków. W ostatnim dopiero roku przed zgonem jego też stosunki naprężyły się wskutek nieporozumień względem umieszczenia w bezpiecznem miejscu skarbca kościoła gnieźnieńskiego, który arcybiskup chciał koniecznie mieć w zamku uniejowskim, kapituła zaś z powodów niewiadomych uparła się za przewiezieniem go do Poznania, co też uskuteczniła wbrew kilkakrotnym upomnieniom i rozkazom2). O zachowanie własności kościelnej i wywindykowanie utraconych jej części był dbały i troskliwy. Na wykupienie znacznych dziesięcin stołu arcybiskupiego z rąk kapituły kolegiaty sandomirskiej przez poprzednika swego Jana Gruszczyńskiego lekkomyślnie za 1500 dukatów zastawionych za przyzwoleniem i staraniem kapituły metropolitalnej nałożył na siebie i następców swoich roczny podatek po sto kóp groszy dnia 20 kwietnia roku 15093), lecz zaledwo jednę ratę spłacić zdążył. Resztę złoży naraz arcybiskup Jan Łaski4). Wolności i swobód kościoła bronił otwarcie i wymownie na sejmach i w senacie, a nadto stawał w obronie duchowieństwa swego przez szlachtę wielokrotnie poniewieranego i krzywdzonego energicznie i odważnie. Szlachcica, Mikołaja Głębockiego za pobicie na publicznej sesyi konsystorskiej w Gnieźnie plebana swego i poranienie go wyklął i przed sąd swój pociągnął5). Mimo wiek sędziwy do Gniezna dość często zjeżdżał, nawet wtenczas gdy już miał wyręczyciela w osobie Jana Łaskiego, koadjutora swego, i z kapitułą nad dobrem kościoła i rzeczypospolitej radził. Więcej może aniżeli sprawami kościelnemi zajmował się dobrem i interesami rzeczypospolitej tudzież osobistemi sprawami Jagiellonów, do których całem sercem był przywiązany. Wszyscy też trzej synowie Kazimierza Jagiellończyka wysoko go poważali, również jak ojciec i jakeśmy wyżej widzieli, uprzedzali niejako życzenia jego. Rzadko też komu tak pomyślnie składały się sprawy, jak Boryszewskiemu. Te względy królewskie i liczne publiczne posługi jego wnosić każą, że był człowiekiem zdolnym, obrotnym, bystrym i nader zręcznym. Długoletni pobyt na dworze królewskim i bardzo ścisłe z nim stosunki wyrobiły go na wytrawionego dworaka, jak świadczy stary spółczesny katalog arcybiskupów, na który się odwołuje Bużeński6), i uczyniły pobłażliwym na słabości i błędy tych, z którymi ciągle przestawał, a których ujmował sobie wesołem aż do samego zgonu usposobieniem, gładkością i uprzejmością w obejściu, dowcipem i dobrem ułożeniem. Były to w wieku, w którym żył przymioty chętnie widziane i wysoko cenione u biskupów, ale nawet w połączeniu z wszelkiemi jego prawdziwemi w obec kościoła i rzeczypospolitej zasługami ani wtedy, ani kiedykolwiek nie zdołają zmyć z niego plam, które na siebie ściągnął jako człowiek przez owe podrobienie dokumentów na szkodę dobroczyńcy swego, arcy 1) Acta decr. Capit. Gnesn. III, 413b. — 2) Tamże IV, 20—30. — 3) Tamże IV, 11. — 4) Zob. Żywot nasz Łaskiego. — 5) Acta decr. Capit. Onesn. III, 391. — 6) Żywoty Arcybiskupów Gnieźn, t. II, 163.