688 tom. Tyra sposobem ród Grzymalitów miał w ręku swojem prawie całe zwierzchnictwo nad Wielkopolską. Ta przewaga polityczna i materyalna Grzymalitów bolała wielce stronników starożytnego i potężnego rodu Nałęczów, odznaczającego się od wieków butną zuchwałością, która ich pobudzała do otwartych buntów naprzeciw własnym książętom, jako to obydwom Przemysławom, z których drugi padł ofiarą ich zemsty, za co odsądzeni zostali od wielu zaszczytów i prawa liczenia się do magnatów1). Mimo to trzęśli oni Wielkopolską i na losy jej i całego kraju niekiedy stanowczy wpływ wywierali. Dość wspomnieć Dobrogosta Nałęcza z Szamotuł, który na czele stronnictwa swego poskromnił książęcia Henryka głogowskiego i Władysławowi Łokietkowi drogę do Wielkopolski otworzył; Wincentego Nałęcza z Szamotuł, jeneralnego starostę wielkopolskiego, który mszcząc się za odjęcie mu tego urzędu, zjednoczył się naprzeciw temuż książęciu z Krzyżakami, ściągnąwszy przez to na kraj niezmierne klęski, później zaś upa-miętawszy się i z królem pojednawszy, przyczynił się głównie do zwycięztwa pod Płowcami. Za Kazimierza W. w nagrodę za dzielność rycerską w wojnach z książęty ruskimi przywróceni zostali Nałęcze do czci i znaczenia w kraju2), a najmożniejszy z nich odzyskał odjęty im za Łokietka zamek Czarnków z przy-ległościami, gniazdo potężnego Czarnkowskich rodu3). Mogli się Nałęcze po śmierci króla Ludwika mierzyć z Grzymalitami, zaliczając do klejnotu swego nie tylko mnóstwo szlachty wielkopolskiej i zwolenników starodawnych obyczajów wielkopolskich, ale ludzi głośnych z wpływu, odwagi i znaczenia, jako to Jana, sędziego poznańskiego od zamku i posiadłości swojej Wenecya, dawniej Wieniec pod Gąsawą Waneckim albo Wienieckim nazywającego się, Sędziwoja Świdwę, kasztelana nakielskiego, Dzierzkona Ostroroga Grocholę, kasztelana santockiego, Jana z Czarnkowa, archidyakona gnieźnieńskiego i tegoż imienia i nazwiska wspomnianego już wyżej sędziego poznańskiego, a osobliwie Bartosza z Wiszem-burga albo Wajsborga, byłego wielkorządzcę Kujaw, którego stronnictwo dworskie z urzędu usunęło, tak jak archidyakona "gnieźnieńskiego z urzędu podkancler-skiego wyzuło, a nadto wydarciem mu sławy i wygnaniem przez królowę Elżbietę niesprawiedliwie udręczyło. Te dwa potężne stronnictwa gotowe każdej chwili do zaciętej z sobą walki rozjątrzyły do najwyższego stopnia opisane wyżej wypadki po śmierci arcybiskupa Jana Suchywilk, Grzymality. Kiedy bowiem kapituła gnieźnieńska, korzystając z przysługującego jej wolnego wyboru dla uratowania zamku i dóbr łowickich od zaboru, a przynajmniej od ostatecznego spustoszenia wybrała przychylnego domowi mazowieckiemu Dobrogosta z Nowego-rodu z rodu Nałęczów, Grzymalici użyli wszelkich sprężyn, aby go nie dopuścić na to najwyższe w kraju stanowisko i jakeśmy wyżej widzieli, spowodowali króla Ludwika przez oszczerstwa i podszepty do tak surowego i niesprawiedliwego z elektem gnieźnieńskim obejścia się, które cały ród Nałęczów goryczą i nieprzebła-ganą nienawiścią ku właściwym sprawcom tej zniewagi napełniło. Z woli króla i stronnictwa jego zasiadł na stolicy metropolitalnej Bodzanta lubo nie Grzymalita 1) Długosz 1. c. lib. XIII, 882. — 2) Tamże. — 3) Napis na nagrobku Czarnkowskich w Czarnkowie umieszczony w Przyjacielu Ludu leszczyńskim rok II, str. 108.