204 narchów w grodzie Lecha wizyty; miasto niegdyś tak świetne i wielkie wspomnieniami upadło, zwłaszcza wtedy, gdy arcybiskupi przenieśli ztamtąd rezydencyą swoją najprzód do Żnina, a następnie do Łowicza. Łatwo się domyśleć, że arcybiskup Marciu rad był z tych przenosin króla, gdyż go miał bliżej siebie, a przytem nie potrzebował się obawiać Krakowa, do którego kuszono się podobno przenieść siedzibę polskiego metropolity1). Wielka powaga arcybiskupa Marcina, jego głęboka rada i gorące do Kościoła i ziemi ojczystej przywiązanie skojarzyły go jak najściślej z monarchą, tak dalece, że z czasem losy państwa w jego spoczywały ręku, jak to wyraźnie świadczą spółcześni2). Odtąd też datuje się właściwie wpływ metropolitów na sprawy państwa, jako pierwszych jego po królu obywatelów i dygnitarzów. Nader truduem było początkowo arcybiskupa Marcina położenie. Król slaby i łatwowierny opanować się pozwolił zupełnie dumnemu i okrutnemu ulubieńcowi swemu, Sieciechowi, wojewodzie mazowieckiemu, który nie przebierając w środkach, gdzie chodziło o osiągnienie ambitnych planów lub wywieranie zemsty nad przeciwnikami swymi, na zgubne monarchę swego prowadził drogi. Zacny arcypasterz czynił, co mógł, aby zapobiegać złemu, paraliżować plany zuchwałego wojewody, wyrwać króla z pod jego wpływu i łagodzić umysły rozjątrzone bezprawiami, których się bezkarnie dopuszczał, lecz usiłowania jego mało odniosło skutku. Dopiero po upadku tego dumuego możnowładzcy wpływ jego na losy państwa był stanowczy. Jak zaś zbawienne były dla kraju jego rady i wpływy, następne wypadki najlepiej udowodnią. Zdrada Czechów i powszechna w kraju ku Sieciechowi niechęć wywoła-łaly krwawą wojnę domową, która wielkie za sobą pociągła klęski i spustoszenia. Brzetysław, książę czeski, korzystając bowiem z nieukontentowania w kraju i wielkiej liczby nieprzyjaciół Sieciecha, którzy unikając zemsty jego, wynieśli się do Czech, oraz znacznego zastępu wywolańców za występki i zbrodnie, przyciągał ich do siebie i jednał sobie uprzejmością i gościnnością, chcąc ich potem użyć za narzędzia do swoich planów. Na czele ich postanowił postawić syna pobocznego króla Władysława, Zbigniewa, którego ojciec, bądź dla uniknienia niezgod w pożyciu swojem małżeńskiem, bądź dla zabezpieczenia tronu prawemu swemu następcy, Bolesławowi, wyprawił do Saksonii, i za radą Sieciecha umieściwszy w klasztorze do życia zakonnego przeznaczył3). Za poradą tedy podstępnego Czecha malkontenci polscy uwolnili Zbigniewa z klasztoru i do przyjęcia naczelnictwa buntu nakłonili, umyśliwszy osadzić go w ludnym, bogatym i obronnym Wrocławiu, lubo król Władysław miasto to z całym Slązkiem oddał pod władzę młodocianego syna Bolesława, w którego imieniu rządził tam Magnus, dawniejszy wielkorządzca ślązki. Ten, uwierzywszy przybyłym pod mury miasta z Zbigniewem na czele malkontentom, że nic innego nie zamierzają, jak uwolnić kraj srogiego jarzma niewoli, w której go zuchwały Sieciech trzyma, sam oddawna 1) Bartoszewicz Histor. pierwotna Polski t. III, 65—67. — 2) Kadłubek 1. c. II, 336: „Archipontifex Martinus, cuius nutu, cuius arbitrio totus huius reipublicae cardo vertebatur". — 3) Kronika Galla 1. c. I, 431. Długosz 1, c. IV, 332. Kromer l. c. f. 67.