178 że, rzeczy święte i relikwie z pobożuości i czci ku nim, acz może nierozsądnej z Gniezna zabrali i do Pragi przewieźli; książe Brzetysław nadto rozumiał, że prawem wojny prowadzonej z Polakami słusznie te łupy mógł sobie przyswoić. Papież, zgromiwszy tak bezczelne uniewinnianie zbrodni, odpowiedział posłom, że wymówka ich była zuchwała i szalona, gdyż w najsprawiedliwszej nawet wojnie nie godziło się, odzierać kościołów z ich świętości, ani kości Świętych ruszać z miejsc im naznaczonych bez wyraźnego Stolicy apostolskiej upoważnienia; wojny bowiem wydają się ludziom, a nie Świętym Pańskim i rzeczom kościelnym. Nareszcie oznajmił im papież, że jeżeli książę ich i biskup wszystkich świętości i sprzętów kościołowi gnieźnieńskiemu i innym wydartych świętokradzko nie zwrócą, klątwie kościelnej niewątpliwie podpadną. Na to oświadczenie papieża wysłańcy czescy uroczyście zapewnili, że tak książe, jako i biskup bezwarunkowo wyrokowi Stolicy apostolskiej się poddadzą i wszelkie łupy zabrane kościołom polskim powrócą. Zaledwo jednakże podstępni, mandantów swoich godni, posłowie opuścili zgromadzenie, udali się tajemnie do wielu kardynałów, a ujmując każdego hojnemi darami, aby się przyczynił do zniesienia wyroku nakazującego zwrócenie kościołowi gnieźnieńskiemu skradzionych relikwii i kosztowności, doprowadzili do tego, że kardynałowie nie tylko sami zwolnieli w surowości swojej naprzeciw świętokradzcom, ale i papieża zdołali nakłonić do pobłażbliwości1). Ostatniego powstrzymał od surowości naprzeciw możnemu książęciu czeskiemu niezawodnie wzgląd na powstałe naówczas rozerwanie i zatargi w kościele, zkąd urosło podanie o przekupstwie kardynałów. Bądź jak bądź, sprawa skończyła się na tem, że książe z biskupem skazani zostali na wybudowanie i uposażenie klasztoru w Bolesławie nad Elbą, a własność kościoła gnieźnieńskiego niepowrotnie przepadła2). Tymczasem polityczne stosunki polskie układały się w Niemczech dość pomyślnie. Umarł był właśnie wielce nieprzychylny Polakom cesarz Konrad, a następca jego, Henryk, nie mając się czego obawiać wycieńczonych przez wewnętrzne bunty i najazd czeski Polaków, całą uwagę swoję zwrócił na poskro-mnienie wyłamujących się z pod hołdownictwa jego Czechów. W porę zatem przybyło do niego poselstwo polskie z skargami na Brzetysława, który rozbojem swoim pomnożył potęgę księstwa swego tak co do ludności jako i zamożności i ztąd łatwo stać się mógł cesarstwu niebezpiecznym. Korzystając przeto z okazyi przestąpienia prawa Konrada II, które hołdownikom bez wiedzy cesarskiej zakazywało podejmowania wypraw wojennych i rachując na pomoc Polaków tak okrutnie przez Czechów skrzywdzonych i sponiewieranych, postanowił ukrócić ich zuchwałość3). To też kiedy Kazimierz odszukany przez poselstwo polskie w zaciszu klasztoru brunwillerskiego lub też leodyjskiego4) mimo usilne odradzanie 1) Historia Pol. lib. III, 201—203. Cosmas 1. c. I, 117: „Illa autem nocte Ducis Missi et Episcopi circumeuntes corruperunt pecunia Cardinalium astutiam, auro siipplantant iustitiam, mercantur pretio clementiam, muneribus leniuut iudicialera sententiam." Dubrawski, Historya Czech str. 60. — 2) Długosz 1. c. lib. III, 203. Cosmas 1. c. 1, 117, sqq. — 3) Cosmas 1. c. I, 119, 120. Cfr. Naruszewicz 1. c. I, 269, 270. — 4) Do najzawilszych i najciemniejszych punktów w historyi polskiej należy