159 kanonizacyi, ażeby to pierwsze na ziemi polskiej krwi męczeńskiej nasienie błogosławione na wieki wydawało plony. Kiedy zaś taż kanonizacya nastąpiła, niewiadomo. Nie mówi o niej ani ś. Bruno w liście swoim do cesarza Henryka w roka 1008 pisanym, lubo o męczennikach jako świętych i o licznych cudach za ich przyczyną na Polskę spływających wspomina1), ani Damiani w opisie ich żywota około roku 1040 sporządzonym. Kościół polski obchodzi ich pamiątkę od najdawniejszych czasów, jako w poczet Świętych policzonych, na dniu 12 listopada. Spółczesne i późniejsze kroniki nie przechowały nam żadnych szczegółów o działaniu arcypasterskiem i metropolitalnem Gaudencyusza, ani o stosunkach ówczesnych arcybiskupstwa gnieźnieńskiego. Biorąc jednakże na uwagę jego wychowanie, szkolę którą przeszedł pod okiem brata, ś. Wojciecha, współudział w jego życiu klasztornem, biskupiem i apostolskiem, przykład ś. męczennika z taką odwagą poświęcającego życie swoje dla prawdy i Boga, obecność zwłok jego męczeńskich w kościele jego metropolitalnym, słusznie wnosić można, że pod każdym względem godnie piastował urząd pierwszego arcybiskupa i metropolity polskiego i że powierzonym pieczy swojej wiernym przyświecał najświetniejszym cnót wszelkich przykładem. To też od najdawniejszych czasów w całej Polsce uważany był powszechnie za błogosławionego i jako taki był i jest czczony, chociaż nigdzie znaleźć nie można śladu, czy ta cześć powagą apostolską została dozwoloną, lub tylko na opinii i tradycyi wdzięcznego ku swemu świątobliwemu pierwszemu arcypasterzowi narodu jest opartą. Z tą świątobliwością życia i cnót wszelkich wzorem trudno pogodzić twierdzenie Galla2) i innych późniejszych kronikarzy, jakoby przed śmiercią klątwę rzucił na Gniezno i całą Wielkopolskę rzekomo dla mnóstwa występków, które się tam działy, a której następstwem miał być ów straszliwy najazd Czechów pod przywództwem książęcia Brzetysława, który całą krainę do szczętu spustoszył tak dalece, że ci, co uszli miecza jego, zmuszeni byli przenieść się na Mazowsze, a w kościołach poznańskim i gnieźnieńskim dzikie zwierzęta gniazda swe pozakładały. Ta nadzwyczajna klęska naprowadziła zapewne naród na domysł, że przeklęstwem arcypasterza spowodowaną została, który znieść nie mógł zepsucia ludu nieczułego i głuchego na wszelkie jego napomnienia i przestrogi. Mimo najgorliwszą pracę i najświetniejszy z swej strony przykład nie udało się Gaudencyuszowi wytępić w archidyecezyi swojej pogaństwa, które uporczywie trzymając się odwiecznej ślepoty w znacznej części przyczaiło się z obawy przed surowemi Bolesława Chrobrego środkami i za następców jego pokilkakrotnie ostatniemi gwałtownemi wysileniami usiłowało zrzucić z siebie narzucane im jarzmo Chrystusa, jak to w następnych opisach żywotów arcybiskupich zoba-czemy. To też świątobliwy arcypasterz stargał przedwcześnie siły swoje pracami 1) Monum. Polon. histor. I, 227: „Si adiuvare nollent, nunquam sancti, qui sanguinem fuderunt et sub divino terrore multa miracula faeiunt, quinqne martyres, occisi in terra sua requiscerent." — 2) Kronika w Monum. Polon. histor. t. I, 416: „Quae plaga (najazd Czechow na Wielkopolskę) creditur eo toti terrae communiter evenisse, quod Gaudentius sancti Adalberti frater et successor, occasione qua nescio, dicitur eam anathemate percussisse."